gregorik

Dziewczyny czyli relacje damsko - męskie

27071 postów w tym temacie

Dnia 06.04.2007 o 10:41, Nulinka napisał:

Wiesz co > Najlepiej staraj się jak najwięcej z nią przebywać - spacer, kino, itp. Gdy poczujesz,
że jest jej z Tobą dobrze, że chce z Tobą się spotykać - nawet się nie spostrzeżesz, jak jej
to powiesz. Ale nie mów od razu, bo możesz ją spłoszyć. Powodzenia :)


A czy w wypadku spłoszenia... jest jeszcze szansa jakiś czas później?

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Dnia 09.04.2007 o 23:20, Graffis napisał:

Co zatem znaczy powiedzenie, że szczęście w związku się mnoży?

No a jak byś to inaczej określił? W związku jest znacznie więcej rzeczy dających szczęście np. to, że Twoja partnerka jest z Tobą, chce być z Tobą i jest szczęśliwa w tym związku.

Dnia 09.04.2007 o 23:20, Graffis napisał:

Po prostu nie widzę w dzisiejszym świecie szans na rozwój miłości.

Przestań patrzeć "globalnie" w takim razie, bo w przeciwnym wypadku pozostanie Ci tylko strzelić sobie w głowę.

Dnia 09.04.2007 o 23:20, Graffis napisał:

Skup się na zaletach i zaczniesz ignorować wady.

A nie lepiej się na człowieku skupić, zamiast go idealizować lub wad się w nim doszukiwać? Nikt przecież nie składa się z samych wad czy zalet. I jeszcze jedno: za wady się nie kocha, kocha się mimo nich.

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach

Teoretycznie zawsze jest szansa, ale wtedy musiałbyś czekać na jakieś "znaki" z jej strony. Myślę, że musisz wykazać dużo cierpliwości i wyczuć odpowiedni moment. Powodzenia !

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach

Nie myślałem, że to opiszę ale dziś... No cóż. Rozstałem się z dziewczyną po prawie trzech latach (bez miesiąca). Nie układało nam się od kilku miesięcy, pojawił się wyraźny kryzys z którym nie mogliśmy sobie poradzić więc postanowiliśmy się rozjeść. Zwyczajnie oboje stwierdziliśmy, że tylko się męczymy i zanikło "to coś". To było w piątek. Do dzisiejszego wieczoru dobrze się z tym czułem, nawet opowiadając innym mówiłem "rozstanie jak marzenie - bez kłótni i po przyjacielsku". Naiwniak prawda? Od dłuższego czasu miałem wrażenie że mój przyjaciel się nią interesuje. Trochę nawet się przez to sprzeczaliśmy, ale ona wmawiała mi że nasze niepowodzenia nie są z nim związane. Nie powiem, że w to uwierzyłem ale wydało mi się dziwne. A dziś właśnie, tenże przyjaciel postanowił mi powiedzieć co zaszło: otóż od kilku miesięcy go podrywała, a w ostatnich tygodniach mnie zdradziła... Cieszy mnie jego szczerość, ale... Do niej szacunek straciłem całkowicie i bezpowrotnie, z nim jest nieco inaczej. Jeszcze parę godzin temu czułem się doskonale: nowe życie przede mną. A teraz? Oszukany, podwójnie zdradzony, naiwny... Zastanawiam się co mam jej powiedzieć :) Być tak wyrachowanym jak ona? Jeszcze nie zdaje sobie sprawy ani z moich domysłów, ani tym bardziej z faktycznej wiedzy.

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach

Zabrzmi to głupio może, ale ja bym to olał. Może co najwyżej dał do zrozumienia, że wiem i że jest to bolesne/irytujące/niesprawiedliwe/podłe - wybierz sobie coś. Ale tylko tak, by widziała. Poza tym jest to niemal bez znaczenia, bo czy coś zmienia w skali rozstania? Niewiele, może coś jeśli miałeś nadzieję na naprawienie tego za jakiś czas. Teraz jesteś przynajmniej pewien, że zaczyna sie nowe życie. Popełniła świństwo, kumpel również (i nic imho nie zmienia przyznanie się do winy, ona i tak pozostaje), ale generalnie... żyje się dalej, choć może ciężej się z czegoś takiego podnieść niż z wielu innych rzeczy. Mimo to, żyje sie dalej.

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach

Ba, ja sobie żył nie mam zamiaru podcinać :) Ale miałem nadzieję, że to bezbolesne rozstanie. O niej mam już jasne zdanie, dla kolegi mam okoliczności łagodzące, nie wdając się w szczegóły. Miałoby to dla mnie marginalne znaczenie gdyby zaczęli ze sobą kręcić po naszym rozstaniu. Ona jednak kłamała, tego nie wybaczę nigdy. Pewność co do skończenia tego już miałem, teraz tylko wiem że byliśmy ze sobą i tak zdecydowanie za długo. Dwa lata - poezja, potem tylko gorzej.

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Dnia 16.04.2007 o 00:55, gaax napisał:

Dwa lata - poezja, potem tylko gorzej.

Tak często bywa. I trudno mówić, ze nie ma się czym przejmować. Może inaczej: nie ma sensu się przejmować. Zresztą do tego sam doszedłeś. Chociaż mówisz:

Dnia 16.04.2007 o 00:55, gaax napisał:

Ale miałem nadzieję, że to bezbolesne rozstanie.

Czyli jednak nie jest ''gładko'', trudno żeby było. Czy nie wybaczysz nigdy? Może dlatego nigdy nie wybaczysz, że teraz to boli? Daj temu czas i chciej wybaczyć. Bo jak się nad tym zastanowisz, weźmiesz pod uwagę te dwa dobre lata, to czy jest sens mówić ''nie wybaczę'' i mieć ''jasne zdanie'' o kimś (kogo swoją drogą nie znało się bardzo mocno skoro nie odkryłeś jej zdrady sam)? Czy to może po prostu ten ból trochę nie zaślepia?

Dnia 16.04.2007 o 00:55, gaax napisał:

O niej mam już jasne zdanie, dla kolegi mam okoliczności łagodzące, nie wdając się w szczegóły.

Ciężko mi sobie je wyobrazić, może jednak jakieś są. Dla mnie facet zawsze może powiedzieć ''nie''. Jeśli nie potrafi tego zrobić to albo nie jest mężczyzną, a zwyczajnym samcem, lub nie chce. Choć jak zaznaczyłem to ty znasz sytuację i pewnie jesteś w stanie najlepiej ja ocenić.

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach

/.../

Niesamowite, ze potrafiles opowiedziec o tym na forum. Ja ciagle mam opory zwiázane z uzewnétrznianiem sie ... ale ... dosyc juz o mnie. Przykro mi chlopie, bo kojarze cie z kilku wátków i zywie do Ciebie spory szacunek. Nie wiem na ile to pomoze ale wiedz, ze Twoje problemy stajá czescia mojego (forumowego) swiata, który po prawdzie ogranicza sie do garstki osób. Nie chce tu popadac w egzaltacje, ale bardzo dobrze rozumiem co teraz czujesz (autopsja). Znalem zwiázki, które mimo takich perturbacji dalej trwaly w slepym zaulku ... ba! potrafily nawet snuc obludne dalekosiézne plany ... Niczego ponad prawde nie powinno cenic sie bardziej. Nawet jesli jest bolesna. Niestety blizna pozostanie, ale tak to juz jest w zyciu ... smiem nawet twierdzic, ze na tym to wlasnie polega - w tym samym miejscu juz sie nie zranisz ... Wyrazy glébokiego wspólczucia i otuchy.

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Dnia 16.04.2007 o 00:37, gaax napisał:

Być tak wyrachowanym jak ona?


Pfff... Jeszcze się nad tym zastanawiasz? Nie no, ja to proponuję ją przeprosić, że się wtrącałeś kiedy ona już zażyczyła sobie "innego".
Piszesz "przyjaciel". Taki z niego przyjaciel, że nie potrafił odrazu powiedzieć? Dziwne to trochę dla mnie i są tu dwie możliwości.
Albo nie powiedział, ponieważ ona wmawiała mu coś w stylu, że Ty wiesz, albo że już niedługo z Tobą zerwie, aby się wstrzymał. ALbo po prostu nie chciał. A to źle.

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Dnia 16.04.2007 o 01:21, Mudra napisał:

Znalem zwiázki, które mimo takich perturbacji dalej trwaly w slepym zaulku ... ba! potrafily nawet snuc obludne
dalekosiézne plany ...

Znam jedną parę z dość świeżym takim doświadczeniem. Starają sie przez to przejść, bo oboje tego chcą. Ale to co im przeszkadza to absolutny brak zaufania i popadanie chore zazdrości. Ta blizna wygląda paskudnie. U nich w czasie, gdy się nie zgadzają skrzywdzona strona wraca do tych zdarzeń otwiera ranę. To rzeczywiście obłęd i choć im życzę jak najlepiej to szans wielkich nie daję. Jak długo można podtrzymywać iluzję, oszukiwać siebie i znosić to wszystko nim ta bańka po prostu pęknie?

Dnia 16.04.2007 o 01:21, Mudra napisał:

Niczego ponad prawde nie powinno cenic sie bardziej. Nawet jesli jest bolesna.

''Prawda nas wyzwoli'' - delikatnie parafrazując mój Autorytet życiowy ;)

Przypomina mi się tekst Książka wykorzystany w oratorium Tu es Petrus w piosence ''Jedenaste'':
''Nic nie boli jak ból czyjejś zdrady
Która nigdy nie znika pod blizną''
Czarna strona ludzkiej natury i bolesna strona miłości.

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Dnia 16.04.2007 o 01:35, Graffis napisał:

Znam jedną parę z dość świeżym takim doświadczeniem. Starają sie przez to przejść, bo oboje
tego chcą. Ale to co im przeszkadza to absolutny brak zaufania i popadanie chore zazdrości.
Ta blizna wygląda paskudnie. U nich w czasie, gdy się nie zgadzają skrzywdzona strona wraca
do tych zdarzeń otwiera ranę. To rzeczywiście obłęd i choć im życzę jak najlepiej to szans
wielkich nie daję. Jak długo można podtrzymywać iluzję, oszukiwać siebie i znosić to wszystko
nim ta bańka po prostu pęknie?


To wlasnie typowy przyklad wiary w to, ze te martwe zwloki da sie jeszcze przywrócic do zycia. Mozna na sile wpompowac w nie odrobiné powietrza i liczyc na to, ze to wystarczy ... ale prawda jest bezlitosna. Tym zwlokom nie pomoze juz nic ... odruch bezwarunkowy organizmu, który po raz ostani sprzedaje obojgu nic nie warte spojrzenie bezsilnosci, które oni odbierajá jako dobry omen ... To jeden z najwiekszych blédów jakie mozna popelnic.

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Dnia 16.04.2007 o 01:47, Mudra napisał:

To jeden z najwiekszych blédów jakie mozna popelnic.

Oni, a szczególnie ona, jest przekonana, że dadzą radę. I co gorsze ona naprawdę nie widzi innej możliwości dla siebie. Na granicy obsesji i szaleństwa. Dość ironiczne, że to właśnie ona mimo całej tej ''miłości'' popełniła jeden błąd, który imho wszystko przekreślił.
Zresztą moje doświadczenie zdrady również jest dość osobiste, choć z inne perspektywy - dziecka z rozbitego domu. Paskudne uczucie, które jak dla mnie raz na całe życie ustaliło priorytety i jakość podejścia do związku. Od tamtego momentu już około 10 lat temu zaczęło się formowanie dorosłej świadomości tego czym jest miłość, zaufanie i związek dwojga ludzi. Brutalna, acz skuteczna i przydatna lekcja.

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Dnia 16.04.2007 o 01:53, Graffis napisał:

Oni, a szczególnie ona, jest przekonana, że dadzą radę. I co gorsze ona naprawdę nie widzi
innej możliwości dla siebie. Na granicy obsesji i szaleństwa.


Niestety gdy cos nie wychodzi, to powraca sie do tego co juz zostalo sprawdzone. Zapomina sie (lub próbuje) o zaszlosciach. Szczesliwe chwile jednak juz nie powrócá ... bo tak naprawde chodzi tu tylko i wylácznie o nieumiejétnosc poradzenia sobie z tak ciézká do przelkniécia samotnosciá ... satropanianstwem, wiecznym kawalerstwem, i innymi tego typu problemami ...

Dnia 16.04.2007 o 01:53, Graffis napisał:

Zresztą moje doświadczenie zdrady również jest dość osobiste, choć z inne perspektywy - dziecka
z rozbitego domu. Paskudne uczucie, które jak dla mnie raz na całe życie ustaliło priorytety
i jakość podejścia do związku. Od tamtego momentu już około 10 lat temu zaczęło się formowanie
dorosłej świadomości tego czym jest miłość, zaufanie i związek dwojga ludzi. Brutalna, acz
skuteczna i przydatna lekcja.


W zyci jakby na to nie patrzec wiekszosc rzeczy jest brutalna, to pozwala nam na dokonywanie wyborów w miare racjonalny sposób. Zawsze istnieje jednak ta nieokreslona druga strona medalu ... strona po której racjonalizm ma juz niewiele do powiedzenia ...

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Dnia 16.04.2007 o 02:04, Mudra napisał:

Zawsze istnieje jednak ta nieokreslona druga strona medalu
... strona po której racjonalizm ma juz niewiele do powiedzenia ...

I to tam zaczyna się zabawa. I życie prawdziwe ;) I wtedy chyba trzeba testować to co w nas siedzi naprawdę. W specyficznej sytuacji oblanie takiego egzaminu życiowego wyraża sie w zdradzie. Innym razem w nieumiejętności jej przebaczenia (mimo że związek mógł sie rozlecieć). Nie popełnij tego błędu gaax. No przynajmniej ja widzę to jako błąd ;)

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Dnia 16.04.2007 o 02:12, Graffis napisał:

I to tam zaczyna się zabawa. I życie prawdziwe ;) I wtedy chyba trzeba testować to co w nas
siedzi naprawdę. W specyficznej sytuacji oblanie takiego egzaminu życiowego wyraża sie w zdradzie.
Innym razem w nieumiejętności jej przebaczenia (mimo że związek mógł sie rozlecieć). Nie popełnij
tego błędu gaax. No przynajmniej ja widzę to jako błąd ;)


I dobrze. Oto staje przed nami wieczne toczáce sie kolo zaleznosci, gdzie kazdy partycypuje swe istnienie z masá innych istnien (wybacz - jest pozno i ciágnie mnie do takich porównan :-). Nie sposób sie od tego uwolnic, bo nikt z nas nie funkcjonuje w prózni. Nie ma drogi która potrafilaby poprowadzic nas tak, by przejsc przez to wszystko nie umoczywszy sie ni razu ... Ot bierze mnie na wznioslosc, ale chodzi tu o zwyczajne doswiadczenie cierpienia, które jest dla nas tak bardzo naturalne ... i sposób w jaki bedziemy sobie w stanie z tym poradzic.

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Dnia 16.04.2007 o 02:26, Mudra napisał:

Ot bierze mnie na wznioslosc, ale chodzi tu o zwyczajne doswiadczenie cierpienia, które jest
dla nas tak bardzo naturalne ... i sposób w jaki bedziemy sobie w stanie z tym poradzic.

Szarpiąc sie i wierzgając histerycznie nóżkami, gniewając się dumnie na cały świat, zrezygnowaniem i brakiem nadziei, a może spokojem i konstruktywną pokorą... ;)

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Dnia 16.04.2007 o 02:30, Graffis napisał:

Szarpiąc sie i wierzgając histerycznie nóżkami, gniewając się dumnie na cały świat, zrezygnowaniem
i brakiem nadziei, a może spokojem i konstruktywną pokorą... ;)


Milo mi, ze nie jestem sam ;-). Swojá drogá nie dokonczyles zdania, którego to koncówki jestem bardzo ciekaw ;-) ... a moze po prostu nie zaznaczyles, ze chodzi tu o generalny obraz sytuacji? ;-)

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach

Pomóżcie mi plz..mój przyjaciel jest ogólnie spoko w towarzystwie chłopaków i wogóle bk z nim jest ale gdy idzie do takiej jednej dziewczyny to odrazu zamienia się w poważnego człowieka który jest w stanie zrzucić mnie z bujawki (:p) żeby bujać się koło niej...i gdy o tym gadamy jaki on jest to mówi że on automatycznie sie zmienia i nad tym ni panuje...pomózcie mi plz

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Dnia 16.04.2007 o 06:48, Grzema napisał:

Pomóżcie mi plz..mój przyjaciel jest ogólnie spoko w towarzystwie chłopaków i wogóle bk z nim
jest ale gdy idzie do takiej jednej dziewczyny to odrazu zamienia się w poważnego człowieka
który jest w stanie zrzucić mnie z bujawki (:p) żeby bujać się koło niej...i gdy o tym gadamy
jaki on jest to mówi że on automatycznie sie zmienia i nad tym ni panuje...pomózcie mi plz


Ale w czym mamy pomóc? Chłopak jest najwyraźniej zauroczony tą koleżanką. To nic złego, daj im się wyszaleć. A jeśli chcesz mu jakoś pomóc to zacznij o rozmowy z NIM co tak naprawdę czuje do NIEJ. Kiedy np. będziecie w trojkę gdzieś to nagle sobie przypomnij, że np. zostawiłeś gaz odkręcony w domu albo coś takiego :D No chyba, że nie chcesz aby te ich relacje poszły dalej?

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach

Cholera, a ja sobie wziąłem środki nasenne zamiast siedzieć z Wami :)
Oczywiście, że to boli. Nie jestem osobą która będzie płakać teraz co wieczór przed telenowelą. Mówią "nie wybaczę", miałem na myśli raczej "nie zapomnę". Mieliśmy ze sobą masę pięknych chwil i myślałem że zawsze będę o niej dobrze myślał. A teraz nie mam nawet pewności, że nie zdradzała mnie wcześniej ze stadem murzynów.
Co do tego kolegi cóż... On tego tak nie przedstawił, ale mi nasunął się prosty wniosek: manipulowała nim. Wiedziała, że mu się podoba i postanowiła to wykorzystać. A on powiedział mi o tym kilka dni potem opowiedział mi wszystko. Możliwe że myślał główką, a nie głową ;) ale fakt, że się przyznał i to szybko naprawdę doceniam.
Dziś popołudniu spotkam się z jej przyjaciółką, a pewnie wieczorem z nią samą żeby mnie to już więcej nie męczyło.
Dzięki za podtrzymywanie na duchu :)

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach

Utwórz konto lub zaloguj się, aby skomentować

Musisz być użytkownikiem, aby dodać komentarz

Utwórz konto

Zarejestruj nowe konto na forum. To jest łatwe!


Zarejestruj nowe konto

Zaloguj się

Masz już konto? Zaloguj się.


Zaloguj się