gregorik

Dziewczyny czyli relacje damsko - męskie

27071 postów w tym temacie

No właśnie temat ostatnio bardzo aktualny, im bardziej że tak brzydko się wyrażę bardziej olewam pannę to ona jest bardziej natarczywa. I nie rozumie że ona mnie nic zupełnie nie obchodzi :/ No cóż przynajmniej urozmaicają takie osoby moje hobby :D

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach

A może tak jest wtedy kiedy to jest

Dnia 16.05.2007 o 20:16, Vaerinammi napisał:

jeszcze bardziej zabawa, związki i tak dalej, w takich wczesnych stadiach, kiedy to szuka się
właściwie nie miłości, a własnie "wyzwań" czy... rozrywki? Może z czasem dorasta się do miłosci
i oczekiwania się zmieniają.


Moim zdaniem, od samego początku szuka się miłości. Tylko jak wiemy, w każdym wieku inaczej tę miłość się pojmuje. Inaczej patrzymy na nią mając naście (początek - naście) lat - te cudowne, często nieszczęśliwe miłości, inaczej mając 18 -19 lat, a jeszcze inaczej będąc bardziej dojrzałym. Ale zawsze jest to miłość i zawsze prawdziwa, tylko w różnych odmianach. Oczywiście jest część ludzi, którzy szukają zabawy, są bardziej rozrywkowi niż uczuciowi. Ale i oni w końcu poszukują tej jedynej miłości na całe życie . :)

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach

Dnia 16.05.2007 o 20:32, Vaxinar napisał:

Niektórzy od początku szukają miłości i w miarę stałych związków. :)

No racja są tacy. :)

Dnia 16.05.2007 o 20:32, Vaxinar napisał:

Akurat tu napisałbym "napewno" a nie "może". :P

A stare panny i kawalerzy? Może właśnie nie wszyscy dorastają do miłości. Ja znam takich, którzy nie są sami, bo nikt ich nie chciał czy coś takiego, tylko po prostu... nie angażują się w związek? Albo jakies zbyt sceptyczne podejście, albo wybrzydzają... ;)

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach

Dnia 17.05.2007 o 08:02, Nulinka napisał:

Moim zdaniem, od samego początku szuka się miłości. Tylko jak wiemy, w każdym wieku inaczej
tę miłość się pojmuje. Inaczej patrzymy na nią mając naście (początek - naście) lat - te cudowne,
często nieszczęśliwe miłości, inaczej mając 18 -19 lat, a jeszcze inaczej będąc bardziej dojrzałym.

Mhm. :)

Dnia 17.05.2007 o 08:02, Nulinka napisał:

Ale zawsze jest to miłość i zawsze prawdziwa, tylko w różnych odmianach.

Hmm... Ale czasami to bywa chyba tylko zauroczenie... Ale może własnie zauroczenie też jest tą odmianą miłości ;)
>Oczywiście jest część

Dnia 17.05.2007 o 08:02, Nulinka napisał:

ludzi, którzy szukają zabawy, są bardziej rozrywkowi niż uczuciowi.

Tak, mowa była o związkach jako ''wyzwaniach'' i właśnie myslę, że zdarzają się takie osoby, które związki traktują bardziej jako ee "sport", albo tak po prostu dla szpanu, kierują nimi nie właściwe pobudki... Chociaż nie mi to oceniac :D Ale myślę, że jak już się trafi na tą prawdziwą, najprawdziwszą, jedyną, największą, najwspanialszą, ostateczną i w ogóle miłośc to sie już tego nie traktuje jako "wyzwanie". ;) Chyba nikt wtedy nie myśli "O, jak ją/jego poderwę to będę fajny/fajna". Uhh jak dla mnie wyzwaniem byłoby (a właściwie jest...) nauczyc się obdarzac drugiego człowieka stałą miłością :) Ale to chyba jeszcze troszkę...

Dnia 17.05.2007 o 08:02, Nulinka napisał:

Ale i oni w końcu poszukują
tej jedynej miłości na całe życie . :)

:D Oby, oby, no bo w końcu kto by chciał zostac sam? :))

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach

Wszystko to ładnie pięknie wygląda tutaj, ale w praktyce jest chyba jednak troszkę gorzej.
Sam zauważam, ze brzmię jak porzucony przez dziewczynę chłopiec, ale nie za fajno to wygląda, szczególnie z tej perspektywy, z której patrzę.

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach

Dnia 16.05.2007 o 17:24, Vaxinar napisał:

A ja myślałem, że wspieramy się wspólnie kiedy problemy mamy wspólne, a kiedy jedno z nas ma
problem to drugi wspiera, niezależnie od płci.

tak...
ale związek to sztuka kompromisu, a jest to swojego rodzaju tresura;>


Twoje posty o tym jak facet się znudzi i o szukaniu nowych wyzwań

Dnia 16.05.2007 o 17:24, Vaxinar napisał:

też nie pocieszają, ale trudno się mówi.



tak samo łatwo znudzi się kobieta jeśli oboje nie będą o to dbać...
zawsze przy rozpadzie związku wina leży po obu stronach... także osoby na pierwszy rzut oka pokrzywdzonej...

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Dnia 18.05.2007 o 00:08, Coni-z napisał:

ale związek to sztuka kompromisu, a jest to swojego rodzaju tresura;>


Ja bym jednak tego tak nie określał. Pójść na kompromis, to nie znaczy dać się wytresować.

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Dnia 18.05.2007 o 00:11, Vaxinar napisał:

> ale związek to sztuka kompromisu, a jest to swojego rodzaju tresura;>

Ja bym jednak tego tak nie określał. Pójść na kompromis, to nie znaczy dać się wytresować.


No wiesz, ale też przez tą tresurę związki też mogą się rozpaść i samo pójście na kompromis też nie zawsze jest wyjściem, ja bym to określił mianem "szukania wspólnego rozwiązania", bo pójście na kompromis to wychodzi na to, że "para" dyskutuje i po prostu jedna z tych osób chce już świętego spokoju i zgadza się - tak też może być, więc reasumując: związek to bardzo, bardzo, bardzo trudna rzecz i tak na prawdę nie ma złotego środka, bo to wszystko zależy od charakterów i od tego, jak bardzo zdolni są do poświęceń i zmian i jak bardzo kochają drugą osobę...

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Dnia 18.05.2007 o 00:11, Vaxinar napisał:

> ale związek to sztuka kompromisu, a jest to swojego rodzaju tresura;>

Ja bym jednak tego tak nie określał. Pójść na kompromis, to nie znaczy dać się wytresować.


kompromis jest to praca obu stron nad sobą... ale i nad sobą nawzajem...
uczenie się siebie i partnera, swoich i jego potrzeb...
ale i uczenie partnera zachowań ułatwiających nam później życie codzienne (nie wyciskanie pasty od połowy tubki), a taka nauka jest już tresurą:D
w sumie każda nauka jest nią w jakmś stopniu:P

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach

chyba czas spać bo mi myśli uciekają i nie wiem co pisze:)
ale wrócę do was jutro ze świeżym umysłem i wyjaśnię o co mi chodzi:)

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Dnia 18.05.2007 o 00:17, syriusz.b napisał:

tak na prawdę nie ma złotego środka, bo to wszystko zależy od charakterów


Moim zdaniem jest, ale nie zawsze. Musi istnieć bo inaczej nie istniałby kompromis, trochę pogubiłeś się w swoich zeznaniach.

---> Coni-z

Dnia 18.05.2007 o 00:17, syriusz.b napisał:

chyba czas spać bo mi myśli uciekają i nie wiem co pisze:)

Tu się zgodzę.

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Dnia 11.05.2007 o 20:36, dawidos160 napisał:

Jeśli jednak nie chciała by kontynuować znajomości, wtedy wiedziałbym,
że to jednak nie była dziewczyna dla mnie.

A co jeśli ona by chciała, a ty nie? Owszem, nie możesz sie zmuszać do bycia z kimś, to przynosi tragiczne niekiedy skutki. Na co chcę zwrócić, to fakt, że w jakiejkolwiek interakcji międzyludzkiej (nie tylko w związku) trzeba pamiętać o drugim człowieku. Nazywamy to empatią, a podejście do sprawy na zasadzie określenie jedynie konsekwencji dla siebie jest dalekie od empatii (choć bliskie faworyzowanemu dziś kulturowo relatywizmowi).

Dnia 11.05.2007 o 20:36, dawidos160 napisał:

Widzisz nie. Po prostu sam taki jestem, że jak coś nie wyszło to nie szukam winnych, godzę
się z tym.Jest mi wtedy smutno ale twierdze, że widocznie tak miało być.

Meeeh... po raz kolejny problemem nie jest to czego doświadczasz, jakiego zawodu, ale jak silnego. Wystarczy trochę przycisnąć i każdy pęknie.

Dnia 11.05.2007 o 20:36, dawidos160 napisał:

Plany i marzenia ulegają zmianie. Oczekiwania również. Zwłaszcza wobec miłości.

Dokładnie. Dramatyczna większość ludzi nie umie sobie poradzić z faktem, że muszą rezygnować ze swoich marzeń i wizji. Zwłaszcza wobec miłości.

Dnia 11.05.2007 o 20:36, dawidos160 napisał:

Nawet gdybym się do tego przychylił to nadal nie jestem przekonany,
że miłość sama w sobie jest wystarczalna

A czego jeszcze potrzeba człowiekowi, który umiałby kochać prawdziwie i doskonale? To jest spełnienie roli i celu człowieka tu. Z miłością prawdziwą odchodzi wszystko co złe i groźne, pozostaje tylko ona. Bo czy może zostać miejsce na cokolwiek innego niż miłość w życiu, gdy ono samo jest miłością? Jak napisał św.Augustyn: ''Kochaj i rób co chcesz'' (które to słowa wypaczyli ludzie przez wieki, by pasowały do idei nieskrępowanej odpowiedzialnością i konsekwencjami samowoli)

Dnia 11.05.2007 o 20:36, dawidos160 napisał:

Przykro mi, że w to nie wierzysz.

Nie chodzi o niewiarę w siłę z jaką miłość zmienia człowieka, tylko o to na jak niewiele człowiek jej pozwala.

@ Vaxinar

Dnia 11.05.2007 o 20:36, dawidos160 napisał:

Moim zdaniem jest, ale nie zawsze. Musi istnieć bo inaczej nie istniałby kompromis, trochę pogubiłeś się w
swoich zeznaniach.

Absurd bracie. Równie dobrze możesz twierdzić, ze prawda leży ''po środku'' i konieczny jest kompromis. Jak stwierdził prof.Bartoszewski odpowiadając na podobne farmazony prawione przez prof.Nałęcza na Gdańskim Aeropagu: ''Ależ panie profesorze to nie tak! Prawda leży tam gdzie leży!'' Z miłością tez tak jest: albo przyjmujesz ją w całości, albo wcale. Jak zaczniesz kombinować nad jakimiś kompromisami i układami to okaże się, że zamiast żyć w wolności, która w miłości ma swój początek, żyjesz miłością zamkniętą w klatce wzajemnych ustępstw i traktatów. Można być albo całym na ''tak'', albo całym na ''nie'', ''trochę tak, trochę nie'' kończy się źle.
I jestem pewien, że świetnie wiesz czyje słowa ja niegodny, pozwoliłem sobie tu parafrazować :)

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach

Masz rację, kompromis w miłości nie istnieje. Bo zawsze wtedy ktoś komuś ulega. A jeżeli się kocha, to chce sie kochać całym sobą i takim, jakim się jest. A wtedy druga osoba albo akceptuje i kocha za "wszystko", albo nie i koniec. Miłość nie polega na ustępstwach ale na akceptacji "mimo wszystko" - ale to moje zdanie, może złe? Ale ja tak czuję i myślę. :)

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Dnia 18.05.2007 o 11:28, Nulinka napisał:

Masz rację, kompromis w miłości nie istnieje. Bo zawsze wtedy ktoś komuś ulega. A jeżeli się
kocha, to chce sie kochać całym sobą i takim, jakim się jest. A wtedy druga osoba albo akceptuje
i kocha za "wszystko", albo nie i koniec. Miłość nie polega na ustępstwach ale na akceptacji
"mimo wszystko" - ale to moje zdanie, może złe? Ale ja tak czuję i myślę. :)


Owszem, owszem, nie zapominajmy jednak o drugiej stronie medalu, bo przeciez nic nie stoi w miejscu. Partnera akceptujemy i kochamy za to jakim jest (z wszystkimi zaletami i wadami), co nie oznacza, ze zwiazek nie ewoluuje, a my nie poszukujemy w nim wspomnianych przez Syriusza.b "wspólnych rozwiazan". Nie chodzi mi bynajmniej o porozumienie polegajace na ustepstwach (w tym kontekscie kompromis to raczej zle dobrane slowo). Jest to raczej naturalny proces uczenia sie siebie i od siebie obojga partnerów. Nikt z nas nie jest od razu doskonaly, a zwiazek to nie tylko "gwiazdy i róze" lecz równiez ciezka praca polegajaca na "pielegnacj" laczacych nas wiezi.

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Dnia 18.05.2007 o 10:38, Graffis napisał:

> Jeśli jednak nie chciała by kontynuować znajomości, wtedy wiedziałbym,
> że to jednak nie była dziewczyna dla mnie.
A co jeśli ona by chciała, a ty nie? Owszem, nie możesz sie zmuszać do bycia z kimś, to przynosi
tragiczne niekiedy skutki. Na co chcę zwrócić, to fakt, że w jakiejkolwiek interakcji międzyludzkiej
(nie tylko w związku) trzeba pamiętać o drugim człowieku. Nazywamy to empatią, a podejście
do sprawy na zasadzie określenie jedynie konsekwencji dla siebie jest dalekie od empatii (choć
bliskie faworyzowanemu dziś kulturowo relatywizmowi).


Akurat jeśli ona by chciała to ja jestem jak najbardziej za. Zobacz w jakim kontekście użyłem słów, że nie byłaby to dziewczyna dla mnie ;)

Dnia 18.05.2007 o 10:38, Graffis napisał:

> Widzisz nie. Po prostu sam taki jestem, że jak coś nie wyszło to nie szukam winnych, godzę

> się z tym.Jest mi wtedy smutno ale twierdze, że widocznie tak miało być.
Meeeh... po raz kolejny problemem nie jest to czego doświadczasz, jakiego zawodu, ale jak silnego.
Wystarczy trochę przycisnąć i każdy pęknie.


Nie zgodzę się. No chyba, że jeszcze na taki zawód muszę poczekać. Na razie nic mnie nie złamało ale to też wynika raczej z tego jaki jestem. Po prostu zawszę winę upatruję w sobie ( nawet gdy tak nie jest )

Dnia 18.05.2007 o 10:38, Graffis napisał:

> Plany i marzenia ulegają zmianie. Oczekiwania również. Zwłaszcza wobec miłości.
Dokładnie. Dramatyczna większość ludzi nie umie sobie poradzić z faktem, że muszą rezygnować
ze swoich marzeń i wizji. Zwłaszcza wobec miłości.


Tutaj się całkowicie zgadzam ale jednak jest to możliwe.

Dnia 18.05.2007 o 10:38, Graffis napisał:

> Nawet gdybym się do tego przychylił to nadal nie jestem przekonany,
> że miłość sama w sobie jest wystarczalna
A czego jeszcze potrzeba człowiekowi, który umiałby kochać prawdziwie i doskonale? To jest
spełnienie roli i celu człowieka tu. Z miłością prawdziwą odchodzi wszystko co złe i groźne,
pozostaje tylko ona. Bo czy może zostać miejsce na cokolwiek innego niż miłość w życiu, gdy
ono samo jest miłością? Jak napisał św.Augustyn: ''Kochaj i rób co chcesz'' (które to słowa
wypaczyli ludzie przez wieki, by pasowały do idei nieskrępowanej odpowiedzialnością i konsekwencjami
samowoli)


Tylko, że wraz z miłością nastaje to co dobre i towarzyszą jej też inne uczucia, które pielęgnują tą miłość. Chyba, że przyjmiemy, że takie uczucia jak czułość,troska itp. są wpisane w miłość.

Dnia 18.05.2007 o 10:38, Graffis napisał:

> Przykro mi, że w to nie wierzysz.
Nie chodzi o niewiarę w siłę z jaką miłość zmienia człowieka, tylko o to na jak niewiele człowiek
jej pozwala.


Ale to też zależy od człowieka ;) Bo przecież, jeżeli ktoś kocha to da się zmienić.

Dnia 18.05.2007 o 10:38, Graffis napisał:

@ Vaxinar
> Moim zdaniem jest, ale nie zawsze. Musi istnieć bo inaczej nie istniałby kompromis, trochę
pogubiłeś się w
> swoich zeznaniach.
Absurd bracie. Równie dobrze możesz twierdzić, ze prawda leży ''po środku'' i konieczny jest
kompromis. Jak stwierdził prof.Bartoszewski odpowiadając na podobne farmazony prawione przez
prof.Nałęcza na Gdańskim Aeropagu: ''Ależ panie profesorze to nie tak! Prawda leży tam gdzie
leży!'' Z miłością tez tak jest: albo przyjmujesz ją w całości, albo wcale. Jak zaczniesz kombinować
nad jakimiś kompromisami i układami to okaże się, że zamiast żyć w wolności, która w miłości
ma swój początek, żyjesz miłością zamkniętą w klatce wzajemnych ustępstw i traktatów. Można
być albo całym na ''tak'', albo całym na ''nie'', ''trochę tak, trochę nie'' kończy się źle.
I jestem pewien, że świetnie wiesz czyje słowa ja niegodny, pozwoliłem sobie tu parafrazować
:)


Popieram.

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Dnia 18.05.2007 o 11:28, Nulinka napisał:

A wtedy druga osoba albo akceptuje i kocha


A zaakceptować to chyba pójść komuś na kompromis?

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach

Nie, według mnie, nie to samo. Kompromis jest wtedy, jeżeli i jedno , i drugie rezygnuje z czegoś (równocześnie). A akceptacja - nie żądam zmiany, kocham drugą osobę taką, jaką jest.

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Dnia 18.05.2007 o 18:20, Nulinka napisał:

Nie, według mnie, nie to samo. Kompromis jest wtedy, jeżeli i jedno , i drugie rezygnuje z
czegoś (równocześnie). A akceptacja - nie żądam zmiany, kocham drugą osobę taką, jaką jest.


Ale jeśli sie kochaja nawzajem to w końcu któraś strona i tak musi zrezygnowac... Bo chyba się nie zdarza tak, żeby wszystko od poczatku układało się idealnie i żeby we wszystkim się zgadzali? Jeśli sie kogoś kocha to czasami się zdarza, że trzeba z czegoś zrezygnowac, a może kiedy jest miłośc to rezygnujemy z własnych pragnień itp. jakby podświadomie od razu zgadzając się z drugą osobą?

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach

Dnia 19.05.2007 o 21:19, Vaerinammi napisał:

Ale jeśli sie kochaja nawzajem to w końcu któraś strona i tak musi zrezygnowac... Bo chyba
się nie zdarza tak, żeby wszystko od poczatku układało się idealnie i żeby we wszystkim się
zgadzali? Jeśli sie kogoś kocha to czasami się zdarza, że trzeba z czegoś zrezygnowac, a może
kiedy jest miłośc to rezygnujemy z własnych pragnień itp. jakby podświadomie od razu zgadzając
się z drugą osobą?


Tak jak powiedziała Nulinka, zwiazek to sztuka kompromisu. Raz jedno ustąpi raz drugie. I nie jest to równoznaczne z rezygnacją z własnych pragnien.

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach

Dnia 19.05.2007 o 21:27, General Sturnn napisał:

Tak jak powiedziała Nulinka, zwiazek to sztuka kompromisu. Raz jedno ustąpi raz drugie. I nie
jest to równoznaczne z rezygnacją z własnych pragnien.


Związek to akceptacja, na pytanie Vaxinara Nulinka odpowiedziała, że wg. niej akceptacja to właśnie nie to samo co kompromis. Nulinka odróżnia tutaj akceptację od kompromisu. A ja nie do końca pojęłam dlatego komentowałam jej posta ;)

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach

Utwórz konto lub zaloguj się, aby skomentować

Musisz być użytkownikiem, aby dodać komentarz

Utwórz konto

Zarejestruj nowe konto na forum. To jest łatwe!


Zarejestruj nowe konto

Zaloguj się

Masz już konto? Zaloguj się.


Zaloguj się