gregorik

Dziewczyny czyli relacje damsko - męskie

27071 postów w tym temacie

Damn facet pytasz się o oczywistość. Ja się nieraz zastanawiam, czy potrafię odróżnić miłość od przyzwyczajenia albo czy czymś ode się od siebie różnią, jeśli nie jestem z drugą osobą na siłę. Dla każdego definicja "miłości" to co innego, ale na pewno musi to kiedyś stwierdzić sam doznać olśnienia takiego i sobie coś poukładać w głowie, a nie pytać się innych, "czy to jest przyjaźni, czy to jest kochanie" ;) .

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Dnia 26.02.2013 o 00:21, MKRaven napisał:

Damn facet pytasz się o oczywistość. Ja się nieraz zastanawiam, czy potrafię odróżnić
miłość od przyzwyczajenia albo czy czymś ode się od siebie różnią, jeśli nie jestem z
drugą osobą na siłę. Dla każdego definicja "miłości" to co innego, ale na pewno musi
to kiedyś stwierdzić sam doznać olśnienia takiego i sobie coś poukładać w głowie, a nie
pytać się innych, "czy to jest przyjaźni, czy to jest kochanie" ;) .



Miłość to zjawisko sensualne. To coś ,co się czuje, czego nie można ubrać w słowa. I aby związek był udany partnerzy muszą się wspierać wzajemnie podczas oddawania się swoim pasjom. A tak na marginesie - życie jak sami się niekórzy pewnie przekonali - musi być słodko-kwaśne, a czasem takie właśnie jest. To taki przeplataniec szczęścia ze smutkiem. Te uczucia raczej bywają nierozłączne. A będąc z kimś na siłę, czy z przyzwyczajenia- to raczej rutyna, nie miłość. Ale każdy ma swoje zdanie, na ten temat. :)

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach

w pełni się z Tobą zgadzam
tak jak mówisz, jest to rutyna, problem jednak jest wtedy jak się żyje samotnie przez już dłuższy czas i latka lecą
wtedy podobno nam facetom zapala się lampka i bierzemy pierwszą lepszą za żonę :|

trzeba czekać, bo szukać na siłę nie ma sensu
choć nie ma reguł, niektórzy muszą poszukać
inni powinni czekać... ? ale ile?

heh życie... męczące życie

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach

Nie trzeba szukać, nic z tych rzeczy. Takie wydarzenia powinny się "same" dziać. Problemem jest jeśli ktos jest sam i non stop siedzi sam w domu. Wtedy też nie powinien szukać, tylko zmienić styl życia na mniej aspołeczny.

Szukanie tylko rodzi frustracje, a raczej nie daje wyników. Poza tym jest prosta zasada - każda kobita która widzi, że za nią latasz od razu jak głupi Cię oleje - choćby nie wiem, jak jakaś próbowała tutaj zaraz temu zaprzeczyć to tak jest. Dlatego też wielu "dobrych" facetów pieni się, że oni są mili, dają kwiatki i sratytaty, a kobiety wolą jakiś kretynów mających ich gdzieś. Od konstrukcja ludzkiego umysłu, którą trzeba pojąć :) .

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach

Kumpel mi powiedział, że zakochał się w dziewczynie.. problem w tym, że sam jest zaręczony z inną. To ci klops :P

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach

>Dlatego też wielu

Dnia 27.02.2013 o 15:01, MKRaven napisał:

"dobrych" facetów pieni się, że oni są mili, dają kwiatki i sratytaty, a kobiety wolą
jakiś kretynów mających ich gdzieś.

Chyba je a nie ich. ;-)

Kapas - to jest klops, taki średni ale wierz mi żeby bywają takie, że przy tym ten jest niczym. Sprawa cokolwiek wątpliwa, skoro jest z jedną i to aż zaręczony wydaje mi się cokolwiek niepoważne ''zakochiwanie'' się w innej, której zapewne nawet dobrze nie poznał.

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Dnia 27.02.2013 o 15:01, MKRaven napisał:

Nie trzeba szukać, nic z tych rzeczy. Takie wydarzenia powinny się "same" dziać.


Ale co dla Ciebie znaczy to, że te rzeczy powinny się dziać ''same''? Impuls? Rozwijanie znajomości? Poznawanie przez spotykanie obcych ludzi na imprezach? Jesli tak, to nie zgadzam się. Często takiej sytuacji trzeba pomóc. Zagadać w szkole, na uczelni, w autobusie, gdziekolwiek trafi się na dziewczynę, która wpadnie w oko. Nie mówię, żeby zapoznawać się z każdą, ale jakoś próbować trzeba. Gdybym przestał rozglądać się za dziewczynami i liczył tylko na to, że kiedyś na jakąś wpadnę, pewnie jeszcze długo byłbym sam. A tego nie chcę, bo już obecnie mam dosyć samotności. Jak dotąd wiele dziewczyn nie poznałem, ale z tych z którymi udało się jakąkolwiek znajomość nawiązać zawsze polegało to na zagadaniu w ten czy inny sposób. Nigdy jeszcze nie zdarzyło mi się, by jakoś samo z siebie coś wyszło. Przy czym zaznaczam, że jak już kogoś poznam nie latam za nią jak pies. Choć przyznaję, przez ten czas jaki jestem sam przykładam zbyt dużą wagę i nadzieje do każdej nowo poznanej dziewczyny. Ale na to chyba nic nie poradzę.

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach

Ja swoją dziewczynę poznałem na studiach, całkiem przypadkiem. Trafiliśmy do tej samej grupy ćwiczeniowej. Jakoś nasze relacje na początku się nie układały najlepiej, zwyczajne koleżeńskie część krótka gadka i tyle. Nie zwracałem jakoś specjalnie na nią uwagi aż na drugim semestrze nie usiadłem na wolnym miejscu obok niej bo już prawie cała sala była pełna a miała dziewczyna dobre miejsce ;). I się zaczęło znamy się tak w miarę dobrze prawie dwa lata a jesteśmy oficjalnie ze sobą lekko ponad rok. Przeszkodą jest odległość, mamy do siebie jakieś 76 km i brak dobrego połączenia komunikacją. Widzimy się raz na tydzień i jeśli jest to weekend zjazdowy to widzimy się dwa dni. Jeśli nie to przyjeżdżam w sobotę a wracam od niej w niedziele w nocy/nad ranem. Jest to ostatni semestr, na wakacjach bronimy się. Także pasuje określić nasz wspólny plan co dalej po studiach. Chciałbym wyjechać za granicę z nią i uzbierać na własny dom w gorszym wypadku mieszkanie. Póki co znalazła pociąg z przesiadką i jadę po nią do sąsiedniego miasta 30 km i zabieram do siebie na trzy dni w tygodniu. Nie mamy możliwości widzieć się codziennie na co ona narzeka ale tragedii też nie ma. Jak wracaliśmy z festiwalu w Jarocinie leciała akurat bardzo fajna audycja o związkach na odległość w trójce. Dzwonili ludzie i opowiadali swoje miłosne historie na odległość a teraz są razem od 10-20-30 lat, bardzo pozytywna audycja. Jeśli ludzie naprawdę się kochają odległość nie jest murem nie do pokonania.

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach

W Twoim przypadku nie jest murem nie do pokonania, ale dla innych może być. Jedno jest pewne, jest to zdecydowane utrudnienie. Już samo to, że rzadko się ze sobą przebywa jest dość niefajne. Temat jest też poruszony w (nie)śmiesznej komedii "Ostra Jazda".

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Dnia 27.02.2013 o 15:27, Kapas napisał:

Kumpel mi powiedział, że zakochał się w dziewczynie.. problem w tym, że sam jest zaręczony
z inną. To ci klops :P

W takim etapie związku on się nagle zakochał?. Nie za stary czy za poważny na takowe rzeczy ?
A może to tylko "okropne zauroczenie"

Spoiler

[Taki czar z BG kiedyś się tak nazywał]

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach

Ja swoją dziewczynę, a od kilku miesięcy żonę, poznałem ponad 8 lat temu w ostatniej klasie LO. Była to zarazem moja pierwsza miłość, bo przedtem byłem albo zbyt nieśmiały, albo odpychała mnie moda na kilkumiesięczne związki rodem jeszcze z podstawówki. Wiedziałem, że musi to być ta jedyna :) Przez całe 5 lat studiów dzieliło nas ok. 300 km, co wiązało się rozłąkami często na ponad miesiąc (szczególnie w czasie sesji). Mimo to, nawet przez moment nie wątpiliśmy w łączące nas uczucie. Obserwując kolejne rozpadające się związki znajomych, mogę naprawdę uznać się za szczęściarza. Najbardziej było żal mi kumpla, który przez cały okres studiów chodził z jedną fajną dziewczyną, by tuż po obronie dostać kosza :/ Również wiele innych par, mimo że mieli siebie na co dzień, przetrwało kilka miesięcy, czasem lat. Tak więc dla mnie odległość jest tylko kolejnym tłumaczeniem sobie, dlaczego tym razem nie pykło, nie zaś powodem samym w sobie. Prawdziwa miłość nie zna przeszkód :)

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach

Życzę szczęścia, jesteś przykładem, że można być szczęśliwym mając jedną kobietę, jedną miłość, a nie zmieniać je jak rękawiczki.
Niektórzy są zdania, że takie związki jak twój po kilku/kilkunastu latach rozpadają się, bo osoby chcą się przekonać jak to by jednak było z kimś innym, albo chcą sprawdzić jak to jest beztrosko się bawić, wiecie o co chodzi. Mam nadzieję, że tak nie będzie w twoim przypadku.

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Dnia 28.02.2013 o 11:46, kedzior141 napisał:

Niektórzy są zdania, że takie związki jak twój po kilku/kilkunastu latach rozpadają się,
bo osoby chcą się przekonać jak to by jednak było z kimś innym, albo chcą sprawdzić jak
to jest beztrosko się bawić, wiecie o co chodzi. Mam nadzieję, że tak nie będzie w twoim
przypadku.


Dzięki :) Przykładu o którym piszesz nie musiałbym długo szukać. Mój młodszy brat poznał sympatyczną i ogarniętą dziewczynę jakoś pół roku po tym, jak ja związałem się moją. Byli parą przez bite 7 lat, ale... no cóż... jak to mówią - zaswędziało go - i teraz spotyka się z jakąś 18-tką. Życzę im oczywiście powodzenia, ale jaką pewność ma teraz ta młoda dziewczyna, że za kilka miesięcy/lat i jej tak nie potraktuje? Na szczęście nie byłem w takiej sytuacji, ale wydaje mi się, że jeżeli mój związek rozpadłby się z mojej winy w taki sposób, to już chyba nigdy nie byłbym w stanie zaufać sam sobie. W takim razie jak mógłby mi zaufać ktoś inny?

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach

No cóż, u nas (pojęcie ogólne) przyjmuje się, że już tak po np. 2 latach mężczyzna powinien zaproponować, więc myślałem że to w starszym wieku on jest;p

Ale wyszło potworne zdanie;/

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach

Dwa lata to zawcześnie moim zdaniem na taki krok, ale nie można związku podciągać pod jakieś ramy co wypada a co nie. Jedni po poł roku już sie zadeklarowali i nie było źle. trzeba tylko wiedzieć czego się chce i być na tyle dojrzałym żeby to wiedzieć.

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Dnia 28.02.2013 o 16:19, Ukukuki napisał:

Dwa lata to zawcześnie moim zdaniem na taki krok, ale nie można związku podciągać pod
jakieś ramy co wypada a co nie. Jedni po poł roku już sie zadeklarowali i nie było źle.
trzeba tylko wiedzieć czego się chce i być na tyle dojrzałym żeby to wiedzieć.


Ciągłe wydłużanie okresu "chodzenia ze sobą" też nie jest dobre moim zdaniem - wiem to po swoim 7 letnim związku, myślę, że małżeństwo daje taką pewność siebie i bardziej wiaże ludzi - jest bardzo poważną i odpowiedzialną decyzją, dlatego nie powinno się tego robić pohopnie.

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach

Utwórz konto lub zaloguj się, aby skomentować

Musisz być użytkownikiem, aby dodać komentarz

Utwórz konto

Zarejestruj nowe konto na forum. To jest łatwe!


Zarejestruj nowe konto

Zaloguj się

Masz już konto? Zaloguj się.


Zaloguj się