gregorik

Dziewczyny czyli relacje damsko - męskie

27071 postów w tym temacie

Dnia 29.08.2013 o 15:30, Tyler_D napisał:

Czyli jak nie ma w związku Chrystusa to nie ma miłości? ;-D


Jest, ale tylko ludzka, jeśli ktoś kcoha przez Chrystusa to kocha w pełni i nie samolubnie, kocha przez miłość Bożą.

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Dnia 28.08.2013 o 15:35, Tyler_D napisał:

mnie bawi wplątywanie boga w nasze, codzienne, prozaiczne sprawy a tym bardziej tak chore jak związki k-m.

Dlaczego związki k-m uznajesz za chore?

Dnia 28.08.2013 o 15:35, Tyler_D napisał:

A może po prostu stałem się bardziej cyniczny

Spoko spoko, z tego się wyrasta

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach

Ja tak tu zaglądam czytam, czytam i się nie udzielam, bo się nie znam ale wypowiedź Kapas''a mi się podoba, ponieważ wnioskować mogę, że ja jako ateista nie mogę kochać prawdziwie ;p

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Dnia 29.08.2013 o 18:17, Kapas napisał:

Jest, ale tylko ludzka, jeśli ktoś kcoha przez Chrystusa to kocha w pełni i nie samolubnie,
kocha przez miłość Bożą.


Czyli uważasz, że niewierzący nie mogą kochać niesamolubnie? :D

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Dnia 29.08.2013 o 22:04, pawbuk napisał:

Czyli uważasz, że niewierzący nie mogą kochać niesamolubnie? :D


Jako ateista powiem- trochę tak. Bo ateista niech popatrzy na to, że genetycznie do owej prawdziwej miłości nie jest przeznaczony.
Prosty przykład- jest sobie romantyczny, wyjątkowy książe. Wyjątkowy książe umiera na wojnie za honor, a jego genitalia- nigdy nie spożytkowane- są stratowane przez zbrojnych depczących jego truchło.
Jest piękna księżniczka siedząca w wieży, która czeka na prawdziwą miłość księcia z bajki. Księżniczka nie doczekała się księcia, co umarł na wojnie (albo w pojedynku o honor po owej wojnie), więc zmarła dziewicą, również nie przekazując swoich idealistycznych genów.
Był sobie czekający na piękną miłość chłop. Chłop umarł sam z wycieńczenia.
Była sobie szczęśliwa para arystokratów. Para arystokratów miała dwójkę dzieci, bo po co więcej, skoro tyle jest idealnie.

Były sobie miliony chłopów. Takich zwykłych, co ich obchodzi głównie jeść, spać, no i w przerwach rozrywka pod postacią stosunków zapewiających wątpliwą przyjemność. Miliony chłopów płodziły wieeeele bachorów na parę, bo było to ich zabezpieczenie na przyszłość. Nie płodzili oni dzieci z powodu pięknej miłości, ideałów et cetera, tylko dla własnego bezpieczeństwa.
Były sobie wyprawy wojenne, na których przeciętni, brudni żołdacy gwałcili kobiety w zajętych przez nich regionach, przekazując geny- ale również nie powodowała nimi owa piękna miłość, tylko bardzo pierwotna chuć. I rzadko kiedy gwałcili oni piękne księżniczki- te zwykle jako zdobycze wojenne zabijało się i głowy nabijało na pal, żeby podnieść morale.
Byli sobie bogaci mieszczanie, którzy zatrudniali uboższe mieszczanki jako służki, a potem wykorzystywali je seksualnie- ot, bo mogli, było to powszechne i normalne.

Wniosek- zasadnicza większość genów, które przerwały do dziś, to geny osób którymi powodowała nie idealistyczna miłość tylko pierwotna chuć czy potrzeba posiadania dzieci- gwarancji bezpieczeństwa na starość. Jakim prawem więc ateista ma głosić, że ze swojej- wyłącznie ludzkiej- perspektywy będzie kochał piękną miłością? Nie ma żadnego boga, który w tym pomoże. Jest tylko piękna wizja miłości wypracowana przez cywilizację, do której jednak jako szambo genetyczne z czysto biologicznych powodów przystosowani nie jesteśmy.
A co z tym odetkiem "arystokratów"? Nie przetrwał, rozmydlił się w większości niskich warstw. Jeżeli nie masz rodowodu i herbu oraz pewności, że od dawien dawna Twoja krew jest związana jedynie z wysokimi warstwami społecznymi (a więc z tymi, którzy materialnie mogli sobie pozwolić na piękną miłość- ale wiemy z historii, że i tam powodowały nimi kalkulacje, tylko innego rodzaju- te finansowe, a nie potrzeba przetrwania)- nawet nie ma co się łudzić, iż genetycznie przetrwał w nas ten pierwiastek "prawdziwej miłości", jaką lansują w nas media.

Wniosek: wierzący mają minimum jedną podstawę ideologiczną więcej do odczuwania prawdziwej miłości (jest nią wiara, a nie samo rozumienie pojęcia wypracowane przez cywilizację- niedostosowane do realiów swoją drogą). No i mają jeszcze wiarę, która czyni cuda.

Osobiście życzę szczęścia, bo to rozumiem- mam bliską przyjaciółkę protestantkę, dzięki której również zostałem zaznajomiony z owym poglądem na to, że miłość bezinteresowna jest przeznaczona tylko wierzącym. I po dłuższej analizie nie zgadzam się z tym w stu procentach, ale w większości już tak- rzeczywiście, osoba wierząca ma jedno więcej potężne narzędzie ideologiczne, do którego dopasowuje ona całą swoją egzystencję- dlatego w takim sensie jest jej łatwiej kochać "pięknie". A jeżeli jeszcze ja się mylę w moim poglądzie to w ogóle, bo ma do tego wsparcie Boga, w którego ja nie wierzę, ale równie dobrze się mylę...

P.S: W swojej hipokryzji sam oczywiście czuję się wyjątkowy i przeznaczony do tej pięknej miłości, co uważam za genialny efekt naszej cywilizacji- ale mam świadomość, że genetycznie pewnie nie jest to oczywiste. Dlatego pracuję nad sobą, aby być przeznaczonym do takich uczuć. I jestem pewien, że się uda- bo tak :)

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach

Więc żaden z tych milionów chłopów nie był wierzący i nie wybrał sobie panny z miłości czy nawet zauroczenia tylko by zabezpieczyć się na przyszłość, fajnie.

Miłość nie jest w żaden sposób uwarunkowana religijnie. Jest to uczucie, ale się je do kogoś odczuwa albo nie. Oczywiście są różne rodzaje ale to inna sprawa.

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Dnia 29.08.2013 o 22:31, Inferno0009 napisał:

Więc żaden z tych milionów chłopów nie był wierzący i nie wybrał sobie panny z miłości
czy nawet zauroczenia tylko by zabezpieczyć się na przyszłość, fajnie.


Był wierzący, więc wziął sobie jedną "lubą", dzięki której był bezpieczny. Wiele tu zawdzięczamy Kościołowi, bo gdyby go nie było, haremy byłyby naturalne, i "piękne" geny byłyby jeszcze mniejszym odsetkiem :)

Dnia 29.08.2013 o 22:31, Inferno0009 napisał:

Miłość nie jest w żaden sposób uwarunkowana religijnie. Jest to uczucie, ale się je do
kogoś odczuwa albo nie. Oczywiście są różne rodzaje ale to inna sprawa.


Miłość przez nas rozumiana jest ideą. Połączeniem pierwotnej miłości, pożądania, potrzeby bycia z kimś, przywiązania i innych takich. Miłość którą my rozumiemy (i która jest lansowana przez media, kulturę itp) a miłość w sensie pierwotnym to dwie różne sprawy (różnica to m.in. to, że w przypadku miłości cywilizacyjnej jej przymiotem powinna być nieprzemijalność, a co do miłości naturalnej- kto ją tam wie?). Nie mówię, że nie istnieje i że jej nie odczuwamy- jasne, że odczuwamy. Ale genetycznie nie jesteśmy przystosowani do tej idei. To jest fakt. Przystosowuje nas do niej cywilizacja, dlatego ten model miłości trochę działa (ale nie do końca- vide: zdrady, rozwody itp itd). Masz jedną więcej ideologię, do tego o znaczeniu zasadniczym i wpływającym na całe życie (czyli wiarę) która propaguje taki model miłości? Gratulację, masz "buta, który dociska drzwi", co sprawia, że życie w takiej miłości jest bardziej prawdopodobne i łatwiejsze (bo masz motywację, aby tak było- marchewką jest życie wieczne, kijem piekło, a do tego jeszcze magiczne poczucie, że Bóg pomaga i błogosławi, które psychologicznie- zwyczajnie DZIAŁA, tak jak działa placebo i setki innych rzeczy).
Takie życie, sorry.

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach

Offtop się robi, więc napiszę tylko, że kościół wpłyną na pogląd miłości wystarczająco by wszyscy patrzyli na nią tak samo i teraz odbieranie prawa do niej niektórym jest złe. Chociaż jak porównać miłość Katolicką do Islamskiej to widać różnice.

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach

Najpierw należałoby zdefiniować pojęcie "piękna miłość" :D Dla każdego może oznaczać ono coś zupełnie innego, tak samo jak każdy ma własnego Boga :D
Konkretna religia daje Ci jedynie pewien ustalony wzór na "piękną miłość". Bo nie da się obiektywnie stwierdzić czym ona jest.
Inna będzie ta "idealna miłość" w Islamie, inna w każdym z Kościołów Chrześcijańskich.
W tym sensie rzeczywiście jedynie wierzący mogą doświadczyć tej "pięknej miłości", ponieważ oni dostają jej jakiś wzór.
Ale dlaczego mielibyśmy uznawać tylko religijne wizje "pięknej miłości"? Religie są tworem cywilizacyjnym, więc może po prostu ich wizje "pięknej miłości" są wtórne wobec wizji miłości idealnej ustalonej w danej kulturze? Religie ją tylko modyfikują, aby dopasować do swoich nakazów. Wtedy również i ateiści mogliby tej idealnej miłości doświadczyć :)
Inną sprawą jest ta kwestia bezinteresowności miłości. Może to jest jedna z cech miłości, bez których ta nie istnieje, a nie jakiś dodatek, wyższa miłość? :D
Te wszystkie rozważania bardzo ładnie brzmią, ale często nijak się mają do świata realnego :D Uważam, że w każdej miłości odrobina egoizmu jest potrzebna. Jest potrzebna choćby do tego, żeby być asertywnym :D Pełna bezinteresowność (jak ja ją rozumiem) oznaczałaby, że dobro innej osoby jest zawsze najwyższą wartością. Związki nie mogłyby tak funkcjonować :D W związku potrzebny jest i egoizm i bezinteresowność, w odpowiednich proporcjach.

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Dnia 29.08.2013 o 22:54, pawbuk napisał:

Najpierw należałoby zdefiniować pojęcie "piękna miłość" :D Dla każdego może oznaczać
ono coś zupełnie innego, tak samo jak każdy ma własnego Boga :D


Zdecydowanie.

Dnia 29.08.2013 o 22:54, pawbuk napisał:

Konkretna religia daje Ci jedynie pewien ustalony wzór na "piękną miłość". Bo nie da
się obiektywnie stwierdzić czym ona jest.
Inna będzie ta "idealna miłość" w Islamie, inna w każdym z Kościołów Chrześcijańskich.


Dokładnie.

Dnia 29.08.2013 o 22:54, pawbuk napisał:

W tym sensie rzeczywiście jedynie wierzący mogą doświadczyć tej "pięknej miłości", ponieważ
oni dostają jej jakiś wzór.


I do tego właśnie piłem moim postem :D Że taka piękna, "czysta" ideologicznie miłość potrzebuje właśnie podporządkowania się owej ideologii. Ale że to nie do końca tak, to napisałem, że "trochę tak jest" :P

Dnia 29.08.2013 o 22:54, pawbuk napisał:

Ale dlaczego mielibyśmy uznawać tylko religijne wizje "pięknej miłości"? Religie są tworem
cywilizacyjnym, więc może po prostu ich wizje "pięknej miłości" są wtórne wobec wizji
miłości idealnej ustalonej w danej kulturze? Religie ją tylko modyfikują, aby dopasować
do swoich nakazów. Wtedy również i ateiści mogliby tej idealnej miłości doświadczyć :)
Inną sprawą jest ta kwestia bezinteresowności miłości. Może to jest jedna z cech miłości,
bez których ta nie istnieje, a nie jakiś dodatek, wyższa miłość? :D


Ja nie napisałem, że nie mogą! Ja napisałem, że mają na to mniejsze szanse. Bo są takim samym szambem genetycznym jak wierzący (biologicznie WSZYSCY jesteśmy równie nieprzystosowani do "pięknej miłości" w rozumieniu cywilizacyjnym), ale mają jedną cholernie mocną ideologię mniej za sobą. Więc zwyczajnie jest im łatwiej. Nawet z tak banalnego powodu jak psychologiczne poczucie pewności, że moja wiara jest prawdziwa, a więc NA PEWNO z bożą pomocą kocham teraz miłością idealną i to się nie zmieni, bo Bóg tak chce :)

A ateista może to osiągnąć, np. pracując nad sobą, aby swą świadomością wyjść z genetycznego szamba :)
Kluczem jest więc moje "Trochę", które nie narzuca tak jak post kolegi wyżej, że tylko wierzący mają prawo do prawdziwej miłości. Bo tak jest tylko w jego rozumieniu miłości (tej z bożą pomocą). Ale moje trochę oznacza, że wierzący mają dużo łatwiej przy dążeniu do tej miłości jako pięknej idei. Bo po prostu mają tego buta, który dociska drzwi :)

Dnia 29.08.2013 o 22:54, pawbuk napisał:

Te wszystkie rozważania bardzo ładnie brzmią, ale często nijak się mają do świata realnego
:D Uważam, że w każdej miłości odrobina egoizmu jest potrzebna. Jest potrzebna choćby
do tego, żeby być asertywnym :D Pełna bezinteresowność (jak ja ją rozumiem) oznaczałaby,
że dobro innej osoby jest zawsze najwyższą wartością. Związki nie mogłyby tak funkcjonować
:D W związku potrzebny jest i egoizm i bezinteresowność, w odpowiednich proporcjach.


Zgadzam się :)

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Dnia 29.08.2013 o 22:54, pawbuk napisał:

Pełna bezinteresowność (jak ja ją rozumiem) oznaczałaby,
że dobro innej osoby jest zawsze najwyższą wartością. Związki nie mogłyby tak funkcjonować
:D W związku potrzebny jest i egoizm i bezinteresowność, w odpowiednich proporcjach.


Możesz mi to wytłumaczyć? Dla mnie tylko bezinteresowna miłość nie skupiona na własnej osobie ma rację bytu. Taka miłość jest opisana w Piśmie i taką miłość kocha Bóg ludzi. Takiej miłości również On oczekuje. W moim związku, to Chrystus jest na pierwszym miejscu, dopiero potem my oboje. Nie żyjemy dla siebie lecz dla Niego.

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Dnia 29.08.2013 o 23:32, Kapas napisał:

W moim związku, to Chrystus jest na pierwszym miejscu,
dopiero potem my oboje. Nie żyjemy dla siebie lecz dla Niego.


A podobno Kościół poligamii nie popiera, a tu taki trójkącik, huehueheu

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Dnia 29.08.2013 o 22:22, Thrandir napisał:

Był sobie czekający na piękną miłość chłop. Chłop umarł sam z wycieńczenia.

Trochę zabrakło mi wzmianki o zimniokach, halucynacjach z niedożywienia oraz myśli wieńczącej - takie jest życie. :E

Generalnie nie całkiem się zgodzę. Zwróć uwagę na to, że tam, gdzie u wierzących czynnik motywujący i, jak to nazywasz, narzędzie ideologiczne odgrywa wiara, tak u innych ludzi mogą być to inne czynniki, przekonania. Jedni uważają, że sami są istotami boskimi, ich dusze zbierają doświadczenia w materialnym ciele i żyją właśnie po to, by zaznać prawdziwej miłości (nie wiąże się to z wiarą w byt trzeci, jakim jest Bóg według typowej definicji wiary); inni wierzą w przeznaczenie albo istnienie bratnich dusz; jeszcze inni będą się racjonalnie utwierdzać w uczuciu, mówiąc "to najlepsza kobieta, jaką spotkałem w życiu, lepszej już nie trafię".
Wszystko rozbija się o ideologię jednostki, dorzucanie do tego wiary lub wzniosłych haseł jest takim skromnym, mającym marginalne znaczenie dodatkiem, bo to człowiek wybiera sobie wiarę i jej postrzeganie podług własnego światopoglądu, nie na odwrót.
Poza tym nie dzieliłbym miłości na prawdziwą i mniej prawdziwą ze względu na ideologię. Prosty ze mnie chłop - uważam, że czyny świadczą o człowieku. Oznacza to, że równie dobrze można zobaczyć więcej świadectw miłości wyrażanych w związku niewierzących niż u pary głęboko wierzącej. Nawet jeśli ci pierwsi są ze sobą z czysto przyziemnych pobudek.

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Dnia 29.08.2013 o 23:32, Kapas napisał:

Możesz mi to wytłumaczyć? Dla mnie tylko bezinteresowna miłość nie skupiona na własnej
osobie ma rację bytu. Taka miłość jest opisana w Piśmie i taką miłość kocha Bóg ludzi.
Takiej miłości również On oczekuje. W moim związku, to Chrystus jest na pierwszym miejscu,
dopiero potem my oboje. Nie żyjemy dla siebie lecz dla Niego.


W takim razie żyjesz w jakimś trójkącie :D
A tak bardziej serio, kogo Ty kochasz? Bo z Twojego posta zrozumiałem, że Chrystusa, a nie swoją partnerkę :D Spoko, kochaj sobie kogo chcesz, ale nie twierdź, że jest to jedyna "idealna miłość" :D A w związku dwojga ludzi pełna bezinteresownośc obydwojga partnerów nie może istnieć ;D

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Dnia 29.08.2013 o 23:41, pawbuk napisał:

A tak bardziej serio, kogo Ty kochasz? Bo z Twojego posta zrozumiałem, że Chrystusa,
a nie swoją partnerkę :D


Pierw Chrystusa, a zaraz po nim moją kobietę. To jest prawidłowa hierarchia.

>Spoko, kochaj sobie kogo chcesz, ale nie twierdź, że jest to

Dnia 29.08.2013 o 23:41, pawbuk napisał:

jedyna "idealna miłość" :D


Będę tak twierdził do końca swojego życia.

>A w związku dwojga ludzi pełna bezinteresownośc obydwojga

Dnia 29.08.2013 o 23:41, pawbuk napisał:

partnerów nie może istnieć ;D


W pojęciu świata może nie, ale w pojęciu Bożym jak najbardziej.

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Dnia 29.08.2013 o 23:32, Kapas napisał:

> Pełna bezinteresowność (jak ja ją rozumiem) oznaczałaby,
> że dobro innej osoby jest zawsze najwyższą wartością. Związki nie mogłyby tak funkcjonować

> :D W związku potrzebny jest i egoizm i bezinteresowność, w odpowiednich proporcjach.


Możesz mi to wytłumaczyć? Dla mnie tylko bezinteresowna miłość nie skupiona na własnej
osobie ma rację bytu.

Ja to interpretuję w ten sposób, że, jak w prawie każdej dziedzinie życia, trzeba zachować balans. Od bycia bezinteresownym jest tylko krok do zostania pantoflem, pomagierem, lokajem, czy jak to tam zwać. Ludzie mają skłonność do żerowania na cudzym losie, bez względu na wiarę i głoszone hasła.

Dnia 29.08.2013 o 23:32, Kapas napisał:

Taka miłość jest opisana w Piśmie i taką miłość kocha Bóg ludzi.
Takiej miłości również On oczekuje. W moim związku, to Chrystus jest na pierwszym miejscu,
dopiero potem my oboje. Nie żyjemy dla siebie lecz dla Niego.

Tutaj ja jestem ciekaw, co przez to rozumiesz? Czego konkretnie chce Bóg i jak chcecie go zadowolić?
Mówiąc do swojej kobiety "O nie panienko, seksu nie będzie aż do ślubu, bo Jezus nie chce tego oglądać!"?
Pytanie całkiem poważne, nie wiem na ile istnieją rozbieżności pomiędzy wiarą katolicką, a protestancką i jak to sobie wyobrażasz.

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach

Dnia 29.08.2013 o 23:47, Jaracz napisał:

Ja to interpretuję w ten sposób, że, jak w prawie każdej dziedzinie życia, trzeba zachować
balans. Od bycia bezinteresownym jest tylko krok do zostania pantoflem, pomagierem, lokajem,
czy jak to tam zwać. Ludzie mają skłonność do żerowania na cudzym losie, bez względu
na wiarę i głoszone hasła.


Prawdziwa osoba wierząca będzie dbała o dobro tej osoby którą kocha. Nikt nad nikim nie żeruje tylko każdy otrzymuje to, czego pragnie, bo potrafi wyrażać swoje potrzeby. We wsystkim zachowana jest równowaga.

Dnia 29.08.2013 o 23:47, Jaracz napisał:

Tutaj ja jestem ciekaw, co przez to rozumiesz? Czego konkretnie chce Bóg i jak chcecie
go zadowolić?


Bóg chce aby mu służyć oraz pragnie aby go miłować całym sobą. Jeśli ludzie wiążą się w jego imieniu i jeśli ich związek jest z jego Bożej woli, wtedy będzie im błogosławił i ich prowadził. Ja Chrystusowi służę już od dwóch lat, moja partnerka od 18, ale teraz kiedy jesteśmy razem możemy to robić wspólnie. I to jest najlepsze właśnie :)

Dnia 29.08.2013 o 23:47, Jaracz napisał:

Mówiąc do swojej kobiety "O nie panienko, seksu nie będzie aż do ślubu, bo Jezus nie
chce tego oglądać!"?


Pytanie o czystość seksualną jest bardzo ważne. Pragniemy jej zachować, ponieważ Bogu nie podoba się takie zachowanie, które z wielu powodów jest zarezerwowane tylko dla małżęństwa. Poza tym to nie jest panienka, bo ona ma identyczne poglądy jak ja.

Dnia 29.08.2013 o 23:47, Jaracz napisał:

Pytanie całkiem poważne, nie wiem na ile istnieją rozbieżności pomiędzy wiarą katolicką,
a protestancką i jak to sobie wyobrażasz.


Ja wyobrażam sobie związek jako wzajemne poznawanie siebie, wspólne rozwiązywanie swoich problemów opierając się na Słowie Bożym, na wspólnych modlitwach i czytaniu Biblii. Na bliskości takiej, która nie wykracza poza granice, które sobie na wzajem wytyczyliśmy.

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Dnia 29.08.2013 o 23:58, Kapas napisał:

Prawdziwa osoba wierząca będzie dbała o dobro tej osoby którą kocha. Nikt nad nikim nie
żeruje tylko każdy otrzymuje to, czego pragnie, bo potrafi wyrażać swoje potrzeby. We
wsystkim zachowana jest równowaga.

Dla mnie to naiwne podejście. Poza ustnymi deklaracjami, nie masz pewności na ile wierząca jest nowo poznana osoba i których zasad wiary przestrzega gorliwie, a których mniej.
Samo życie (tylko nie ten serial) przedstawia scenariusze, w których człowiek potrafi się zawieść na wieloletniej partnerce albo wiernym przyjacielu, a co tu dopiero mówić o związku w powijakach.

Dnia 29.08.2013 o 23:58, Kapas napisał:

Bóg chce aby mu służyć oraz pragnie aby go miłować całym sobą. Jeśli ludzie wiążą się
w jego imieniu i jeśli ich związek jest z jego Bożej woli, wtedy będzie im błogosławił
i ich prowadził. Ja Chrystusowi służę już od dwóch lat, moja partnerka od 18, ale teraz
kiedy jesteśmy razem możemy to robić wspólnie. I to jest najlepsze właśnie :)

Rozumiem, choć nie ukrywam, że liczyłem na trochę bardziej konkretną odpowiedź.

Dnia 29.08.2013 o 23:58, Kapas napisał:

Pytanie o czystość seksualną jest bardzo ważne. Pragniemy jej zachować, ponieważ Bogu
nie podoba się takie zachowanie, które z wielu powodów jest zarezerwowane tylko dla małżęństwa.
Poza tym to nie jest panienka, bo ona ma identyczne poglądy jak ja.

"Panienko" było użyte żartobliwie. :P Po prostu liczyłem na jakieś życiowe przykłady, w których mógłbyś udowodnić wierność Bogu i postawisz go powyżej swojej drugiej połówki.

Dnia 29.08.2013 o 23:58, Kapas napisał:

Ja wyobrażam sobie związek jako wzajemne poznawanie siebie, wspólne rozwiązywanie swoich
problemów opierając się na Słowie Bożym, na wspólnych modlitwach i czytaniu Biblii. Na
bliskości takiej, która nie wykracza poza granice, które sobie na wzajem wytyczyliśmy.

W takim razie życzę Ci dokładnie tego, czego oczekujesz. :)

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach

Utwórz konto lub zaloguj się, aby skomentować

Musisz być użytkownikiem, aby dodać komentarz

Utwórz konto

Zarejestruj nowe konto na forum. To jest łatwe!


Zarejestruj nowe konto

Zaloguj się

Masz już konto? Zaloguj się.


Zaloguj się