gregorik

Dziewczyny czyli relacje damsko - męskie

27071 postów w tym temacie

Dnia 24.07.2009 o 23:25, Graszcz napisał:

dawaj booba tę teorię

A ja teraz sprawdzę? Jak poszła sobie a czaszka się roztrzaskała i kawałki się pogubiły. Ja ją muszę skleić do szkoły idę niedługo. Czuje że to będzie trudniejsze w układaniu niż bułka tarta.

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Dnia 24.07.2009 o 23:30, booba napisał:

P.S. dla laików - wiem z doświadczenia, ze rozkładanie takiej kwestii jak miłość na czynniki
pierwsze wydaje się osobom postronnym idiotyczne, bezduszne i bezcelowe - jednak jeśli
człowiek daruje sobie wszystkie brednie w klimacie "ludzka dusza jest niezwykła, piękna
i niezbadana", jest to naprawdę ciekawa rzecz to analizy i rzeczywiście można z niej
wyprowadzić każdą relację między ludźmi. =)


Nie mam duszy poety, a moje podejście do ludzi jest nieco mizantropiczne. Psychologia zawsze mnie kręciła, ale nie na tyle żeby iść na studia w tym kierunku.
Więc podziękował ;]

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Dnia 24.07.2009 o 23:30, booba napisał:

jest to naprawdę ciekawa rzecz to analizy i rzeczywiście można z niej
wyprowadzić każdą relację między ludźmi. =)


To dlatego wiele osób po psychologii ma problemy z życiem osobistym - z ułożeniem sobie życia, wychowaniem dzieci, etc.?
Od analizowania? Czy może od nabicia sobie głowy gotowymi schematami, definicjami, etc.?
I nie odbieraj tego jako ataku - po prostu zauważam takie dziwne potwierdzenie (w tym przypadku) powiedzenia - "szewc bez butów chodzi".
Bo wydawałoby się, że człowiek po psychologii będzie wiedział czego unikać i będzie wiedział jak wszystko robić prawidłowo... a tu ich dogania... hm... człowieczeństwo? A może zawodowe "zboczenie" i rutyna?

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Dnia 24.07.2009 o 23:45, Blackbird napisał:

To dlatego wiele osób po psychologii ma problemy z życiem osobistym - z ułożeniem sobie
życia, wychowaniem dzieci, etc.?
Od analizowania? Czy może od nabicia sobie głowy gotowymi schematami, definicjami, etc.?
I nie odbieraj tego jako ataku - po prostu zauważam takie dziwne potwierdzenie (w tym
przypadku) powiedzenia - "szewc bez butów chodzi".
Bo wydawałoby się, że człowiek po psychologii będzie wiedział czego unikać i będzie wiedział
jak wszystko robić prawidłowo... a tu ich dogania... hm... człowieczeństwo? A może zawodowe
"zboczenie" i rutyna?


To raczej w drugą stronę działa. Po prostu na psychologię idą ludzie, którzy mają w swoim życiu coś do naprostowania =) A potem się dowiadują, że i tak z tym za dużo nie zrobią i zaczynają bardziej sie przejmować cudzym życiem osobistym niż swoim. Poza tym prawda jest taka, ze im lepiej ludzi rozumiesz, tym mniej chcesz mieć z nimi do czynienia =P

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Dnia 24.07.2009 o 23:48, booba napisał:

To raczej w drugą stronę działa. Po prostu na psychologię idą ludzie, którzy mają w swoim
życiu coś do naprostowania =) A potem się dowiadują, że i tak z tym za dużo nie zrobią
i zaczynają bardziej sie przejmować cudzym życiem osobistym niż swoim. Poza tym prawda
jest taka, ze im lepiej ludzi rozumiesz, tym mniej chcesz mieć z nimi do czynienia =P


Albo nie wiedzą jaki kierunek wybrać studiów .. potem są tacy psychologowie w szkołach i brednie normalnym uczniom o ADHD albo o wzywaniu policji wciskają O_o

Może jestem dziwny, ale pisze wiersze jestem zakochany od ponad 3 lat i to z wzajemnością do tego w przyszłym roku czeka mnie matura i jakoś mi z tym dobrze. Czytałem kiedyś ten schemat trójpierwiastkowej miłości i jest on dość spójny i logiczny - ale można go zinterpretować na swój sposób - nawet ten czuły i romantyczny i wtedy można być bardzo szczęśliwym w związku niemal idealnym - takim jak ja mam :)

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach

>Czytałem kiedyś ten

Dnia 24.07.2009 o 23:55, Kapas napisał:

schemat trójpierwiastkowej miłości i jest on dość spójny i logiczny - ale można go zinterpretować
na swój sposób - nawet ten czuły i romantyczny i wtedy można być bardzo szczęśliwym w
związku niemal idealnym - takim jak ja mam :)


No ja nie widzę powodu dla którego TTM miałaby się kłócić z czułym i romantycznym związkiem =) btw, cieszymy się Twoim szczęściem =)

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach

I choć wielu sie dziwi " jak tak długo można z kimś wytrzymać" ja to puszczam gdzieś daleko w powietrze, bo mnie to nie obchodzi - nie potrzebuje zmian jest mi z tym dobrze.

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Dnia 25.07.2009 o 00:04, Kapas napisał:

I choć wielu sie dziwi " jak tak długo można z kimś wytrzymać" ja to puszczam gdzieś
daleko w powietrze, bo mnie to nie obchodzi - nie potrzebuje zmian jest mi z tym dobrze.


Bo to w sumie jest proste. Póki jest dobrze, to jest dobrze =PPP

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Dnia 24.07.2009 o 23:48, booba napisał:

To raczej w drugą stronę działa. Po prostu na psychologię idą ludzie, którzy mają w swoim
życiu coś do naprostowania =)


Jak to świadczy o nauce?
No, ale z drugiej strony zajęcia w grupach i nie potrzeba wychodzić z sali, a przykładów do analizowania jest dostatecznie dużo ;P

Dnia 24.07.2009 o 23:48, booba napisał:

A potem się dowiadują, że i tak z tym za dużo nie zrobią
i zaczynają bardziej sie przejmować cudzym życiem osobistym niż swoim.


Niewiele da się zrobić...
Bo zamiast stosować się do jednej prostej życiowej zasady - "Twoje życie jest w Twoich rękach i nikt niczego za Ciebie nie zrobi" uczą się całej masy rzeczy, które w realnym życiu sprowadzają się chyba głównie do zarabiania kasy na cudzych problemach.
Pomijam wąską grupę faktycznych psychologów z powołania - czyli tych na poziomie lekarzy z powołania.
Ci potrafią faktycznie z człowieka wyciągnąć zadry i pomóc... a raczej sprawić, by człowiek sam sobie pomógł. Bo to w zasadzie sprowadza się do słuchania, zadawania odpowiednich pytań i pozwolenia, by człowiek wyrzucił z siebie jad, żal, stres, etc.
A jak wiesz jakie pytania zadawać, to wiesz też jakich nie zadawać... A po co szybko "leczyć" pacjenta, jak można na nim zarabiać przedłużając terapię (nie za długo, ale tak... troszeczkę ;P).
Jak słyszę, że w USA masy ludzi chodzą do psychologów, to mam wrażenie, że obłęd staje się powszechny. Ciekawe jak daleko może człowieka pchnąć moda na coś ;P

Dnia 24.07.2009 o 23:48, booba napisał:

Poza tym prawda jest taka, ze im lepiej ludzi rozumiesz, tym mniej chcesz mieć z nimi do czynienia =P


Prawda, tylko dlaczego nie umieszczają tego sformułowania w informatorach "Gdzie pójść na studia"? ;P

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Dnia 25.07.2009 o 00:07, booba napisał:

Bo to w sumie jest proste. Póki jest dobrze, to jest dobrze =PPP


Dobrze jest wtedy, kiedy ludzie chcą, by było. A wiem, że dobrze może być zawsze.
Nawet poważne sprzeczki można sprowadzić do szczerej rozmowy, a potem do pozytywnych wniosków i zgody. I to buduje. O ile się drugą osobę faktycznie kocha.
Jeśli nie ma w związku miłości, to nie ma też szacunku i przy każdej, nawet drobnej, okazji można sobie pozwolić na rozpętanie piekła z błahostki i zniszczenie wszystkiego co się zbudowało.
Miłość - prawdziwa,, a nie "zabawy w miłość" powodowane fascynacją, żądzą, głupotą, etc. - nigdy nie doprowadza do sytuacji, w której ludzie kończą ze sobą. Bo jeśli kończą, to znaczy, że nie było miłości.
Czyli jak ma być dobrze (jak jest miłość) to będzie dobrze. Jak nie ma być dobrze (jeśli nie ma miłości, są tylko środki zastępcze), to będzie źle.
Człowiek, który kocha nie przekracza pewnych granic. Bo miłość jest oparta na bardzo jasno określonych zasadach. Obalanie którejś z nich, przesuwanie granicy, otwieranie furtki niweczy miłość.
Niby proste...

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach

Wstyd się przyznać, bo to wybitnie nielojalne, ale sama nie przepadam za psychoterapeutami... Żołądek mi skręca od tej mody na "coachów życiowych". Wszystko to sprawia, że z jednej strony wizyty u psychologa przestają być czymś wstydliwym, co jest niezwykle pozytywnym zjawiskiem dla ludzi, którzy problemy mają, ale też pojawia sie przeświadczenie, ze psycholog jest jak manikiurzystka =/

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Dnia 25.07.2009 o 00:09, Blackbird napisał:

sprowadzają się chyba głównie do zarabiania kasy na cudzych problemach.

Tru.
Ostatnio szukałem jakieś darmowej porady psychologa, bo mój kumpel ma pewne problemy.
I jak w sieci można znaleźć porady za darmo chyba każdej specjalizacji,to przy każdym psychologu było "wpłać xxx pln, to Ci odpiszę na maila"

Trochę offtop, ale co tam ;)

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Dnia 25.07.2009 o 00:25, booba napisał:

Wstyd się przyznać, bo to wybitnie nielojalne, ale sama nie przepadam za psychoterapeutami...
Żołądek mi skręca od tej mody na "coachów życiowych"


Niestety, żyjemy w czasach, w których ludzie stają się powszechnie niewolnikami. Zwalczono faktyczne niewolnictwo, ale natura nie lubi próżni. Zniknęli chłopi pańszczyźniani, wypady do Afryki po murzynów, etc. Mamy za to państwa opiekuńcze, które "dbają" o wydawanie pieniędzy należących do ludzi (zabiera się je pod przymusem oczywiście, ale wmawia się ludziom, że sami nie wiedzą co należy z nimi robić... mówi się to oczywiście w bardziej zakamuflowany sposób, niż ja to przedstawiam).
Mamy nałogi, w które popada coraz większa liczba ludzi (uciekająca od rzeczywistości, bądź kojąca nerwy) - papierosy, alkohol, narkotyki.
Ci wspomniani psychoterapeuci, od których uzależniają się ludzie niepotrafiący spojrzeć sobie w twarz przed lustrem i powiedzieć do odbicia: "Stary! Weź się, do cholery, w garść! Jesteś jedyny w swoim rodzaju i masz po co żyć!"
Ludzkość staje się globalnie niewolnicza. Kiedyś niewolnicy stanowili jakąś hm... warstwę (?) społeczeństwa. Jakiś jej ułamek. I było wiadomo, że to niewolnicy. Mieli przy tym swoje prawa.
Kiedyś, na historii, czytając o czasach feudalnych oburzaliśmy się, że pan zabierał chłopu dziesiątą część jego majątku. Ależ oburzenie wtedy było: "Jak to! Taka kasa!". Teraz ludzie są łupieni przez swego pana (czyt.: rządy) na poziomie 80%. I nikt nie protestuje! Fenomen do badania.
Dlaczego ludzie jedną rzecz widoczną i oczywistą są w stanie zniszczyć, zlikwidować (w dobrej wierze, oczywiście), a innej rzeczy, w zasadzie tak samo widocznej nie chcą w ogóle zauważać i ją potęgują?
Zadanie dla socjologa? No nie wiem. Niby to jakieś stadne popadanie w paranoję, ale przecież człowiek pojedynczy też coś myśli... A może zaczynamy przypominać owady - jednostki się nie liczą - liczy się masa. Taka masa może być kierowana jakąś ideą i zachowywać się jak jeden organizm. Dokładnie tak, jak zachowuje się rój pszczół. Tyle, że pszczoły raczej nie robią z siebie zbiorczo bandy idiotów ;P
Może psychologowie zaczną się zajmować tłumem, czy społeczeństwem jako jednostką? Nie socjologowie, którzy badają jakieś tak zachowania stadne, ale psychologowie traktujący grupę jako jeden organizm, w którym za mózg robi idea? A może jestem z niusami do tyłu i już się to robi? To znaczy - na pewno robi się to na poziomie marketingowym i politycznym (psychologia społeczna). Tylko nie wiem do końca czy tak, jak to sobie wyobrażam.
Oj, zebrało mi się na "nocny Polaka monolog" ;P
Kończę i pozdrawiam.

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Dnia 24.07.2009 o 23:48, booba napisał:

Poza tym prawda jest taka, ze im lepiej ludzi rozumiesz, tym mniej chcesz mieć z nimi do czynienia =P

Jesteś moim nowym idolem. I pierwszą idolką ;] Nie tylko przez to zdanie :P

______________________________

Do psychologa chodziłem, za bardzo mi nie pomógł. Człowiek chce zapomnieć o czymś, jakoś się mimo wszystko żyje, a on "rozdrapuje stare rany". No i nie dość że to takie użalanie się nad sobą, to jeszcze nieznanej osobie.. :P

"Ryj nie szklanka, nie zbije się, ale blizny pozostają".

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Dnia 25.07.2009 o 11:48, Stalker69 napisał:

Do psychologa chodziłem, za bardzo mi nie pomógł. Człowiek chce zapomnieć o czymś, jakoś
się mimo wszystko żyje, a on "rozdrapuje stare rany". No i nie dość że to takie użalanie
się nad sobą, to jeszcze nieznanej osobie.. :P


I do tego trzeba jeszcze za to płacić xD

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach

Dnia 25.07.2009 o 11:48, Stalker69 napisał:

Jesteś moim nowym idolem. I pierwszą idolką ;] Nie tylko przez to zdanie :P


Ech, ciągle to słyszę... Autografy pocztą =)

Dnia 25.07.2009 o 11:48, Stalker69 napisał:

Do psychologa chodziłem, za bardzo mi nie pomógł. Człowiek chce zapomnieć o czymś, jakoś
się mimo wszystko żyje, a on "rozdrapuje stare rany". No i nie dość że to takie użalanie
się nad sobą, to jeszcze nieznanej osobie.. :P


Mam wrażenie, ze chodziłeś do beznadziejnego psychologa, jeśli masz takie odczucia... Terapeuta z prawdziwego zdarzenia potrafi ocenić rozmowa na które tematy będzie dla pacjenta korzystna, nie wyciaga z niego wszystkiego z czystej ciekawości =P

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Dnia 25.07.2009 o 15:09, booba napisał:

Ech, ciągle to słyszę... Autografy pocztą =)

x]

Dnia 25.07.2009 o 15:09, booba napisał:

Mam wrażenie, ze chodziłeś do beznadziejnego psychologa, jeśli masz takie odczucia...
Terapeuta z prawdziwego zdarzenia potrafi ocenić rozmowa na które tematy będzie dla pacjenta
korzystna, nie wyciaga z niego wszystkiego z czystej ciekawości =P

Cosik mi się zdaje że żaden nie mógł by mi pomóc ;] Tym bardziej że mimo wszystko, patrzę na jasną stronę tego wszystkiego :) Chyba że podświadomie cierpie x>

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach

Dnia 25.07.2009 o 16:40, Stalker69 napisał:

Cosik mi się zdaje że żaden nie mógł by mi pomóc ;] Tym bardziej że mimo wszystko, patrzę
na jasną stronę tego wszystkiego :) Chyba że podświadomie cierpie x>


Spokojnie, nie można cierpieć podświadomie =P powody cierpienia mogą być podświadome =) I jeśli to cokolwiek znaczy, nie wydaje mi się, żebyś potrzebował psychologa =)

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach

Pewna rzecz mnie mocno wkurza w tak zwanych "relacjach" męsko-żeńskich..
Konkretnie to,że często spotyka się dziewczyny,który się CAŁY czas śmieją do siebie,tak szyderczo.(I to nie wiesz czy z ciebie czy o co kaman)
Przykład: Idę dzisiaj ulicą z kumplem i widzę innego kolegę,a razem z nim 2 trochę znajome mi dziewczyny.
Podchodzę,standardowo "Cześć wszystkim" i już widzę te żeńskie miny........
Ustawiłem się i skubnąłem trochę popcornu kolegi...No i dziewczęcy ŚMIECH.Jakaś mina-ŚMIECH,coś powiedziałem-ŚMIECH,coś chce zrobić-ŚMIECH,nawet jak stałem to śmiech...Jasna cholera i skąd tu wiedzieć z czego tak się śmieją?

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach

Utwórz konto lub zaloguj się, aby skomentować

Musisz być użytkownikiem, aby dodać komentarz

Utwórz konto

Zarejestruj nowe konto na forum. To jest łatwe!


Zarejestruj nowe konto

Zaloguj się

Masz już konto? Zaloguj się.


Zaloguj się