Zaloguj się, aby obserwować  
Shadowtear

Tropieni przez zło - forumowa gra RPG

98 postów w tym temacie

[
Widzę że bida z nędzą jak na razie :P. Postanowiłem więc nie czekać na lepszą okazję do wprowadzenia postaci, tylko zwalić się na chama ;D.

Karta:

Imię: Rob

Wiek: 30-40 (a przynajmniej na tyle wygląda, bo bohater nie jest zbyt rozmowny na temat swojej przeszłości)

Rasa: Człowiek. Mniej więcej ;]

Baza bojowa: Szał bojowy - zwiększa szybkość i siłę ataku, przydatny głównie przy starciach z większą liczbą przeciwników.

Zalety: Duża wytrzymałość na ból i obrażenia, rany goją się mu 2 razy szybciej niż zwykłemu człowiekowi. Całkowicie odporny na magię (tzn jeśli ktoś ciśnie w niego fireballem, to ten nie zrobi mu żadnej krzywdy, za to jeśli ktoś podpali jakieś drzewo, a następnie nim w niego rzuci, to odporność na niewiele się zda). Posiada też coś w rodzaju szóstego zmysłu, często wyczuwa zagrożenie lub prawdziwe intencje danej osoby. Jednak jako osoba podejrzliwa i nie do końca zrównoważona psychicznie zdaje sobie sprawę, że nie zawsze może polegać tylko na swoim instynkcie. Bardzo dobrze walczy mieczem, potrafi też rzucać nożami, ale wszystkie pogubił i do tej pory nigdy nie zaopatrzył się w nowe. Jako eks-zabójca posiada wszystkie najważniejsze cechy ważne w tym fachu, i choć przez lata myślenie i kombinowanie coraz częściej zastępuje brutalną siłą, to wciąż doskonale się skrada i potrafi wyrżnąć grupę strażników, tak że nawet nie zorientują się, kiedy to się stało.

Wady: Przytępione zmysły, tylko słuch ma w miarę w porządku, choć też słyszy inaczej niż ludzie - mniej wyraźnie, choć sam zmysł jest zdecydowanie bardziej czuły. Prawie nie rozróżnia kolorów, widzi za to bardzo wyraźnie zarysy obiektów, co ma też swoje wady i zalety - bardzo łatwo zauważa nawet najmniejszy ruch, za to nieruchome obiekty są dla niego prawie niewidoczne. Zmysły węchu i smaku prawie całkowicie zanikły. Niezbyt szybki, rewanżuje to siłą. W dodatku dość szybko się męczy. Najłatwiejszym sposobem na odzyskanie energii nie jest jednak odpoczęcie na pobliskim kamieniu, a... zabicie kogoś. Bohater, na wzór wampira, czerpie energię z zabitych przez siebie istot, jednak nie wypija ich krwi, wystarczy po prostu że je zabije. Jest też od tego uzależniony, jeśli przez kilka dni nie pozbawi kogoś życia, robi się osłabiony i rozdrażniony, przestaje panować nad sobą. Przejawia skłonności sadystyczne, ciągle szuka byle pretekstu, aby urządzić jakąś rzeźnię. Ma wyjątkowo wredny charakter :P. Fanatycznie przywiązany do miecza i sztyletu, które są praktycznie jego jedyną bronią. Totalne beztalencie jeśli chodzi o jakąkolwiek magię o oraz strzelanie z łuku/kuszy. Jest nieprzewidywalny i szalony, co jest zarówno wadą, jak i zaletą. ;]

Wygląd: Długie, ciemne, przetłuszczone włosy. Szara cera, podkrążone czarne oczy, o przekrwionych białkach, wiecznie nieogolony, bardziej przypomina lumpa niż wojownika. Na twarzy ma niemal bez przerwy cwaniacki złośliwy uśmiech. Dość wysoki i dobrze zbudowany, całe ciało ma poznaczone bliznami. Ciemny, wytarty strój, z czarnym mieczem na plecach i podobnym sztyletem u pasa.

Historia: Wiadomo tylko tyle, że kiedyś był zabójcą. Po upadku jego gildii tuła się bez celu po świecie.
]

***

Samotna postać stała w ciemnym zaułku, z nudów bawiła się sztyletem, rzucając nim w drzwi pobliskiej rudery. Najwyraźniej mam pecha - pomyślał Rob kolejny raz rzucając sztyletem, który wbił się w drzwi poznaczone wieloma śladami po ostrzu. Sterczał tu już drugi dzień, nie robiąc nic poza znęcaniem się nad tym kawałkiem drewna. Coraz bardziej utwierdzał się w przekonaniu, że to miasto jest już spalone. Najwyraźniej ludzie zorientowali się, że te ostatnie zniknięcia to nie przypadek. Coraz rzadziej można było spotkać jakieś zabłąkane duszyczki w takich miejscach jak to... Cóż, najwyraźniej będę zmuszony pożegnać się z tym miastem - pomyślał Rob, w myślach wyobrażając sobie, jak już bez tych przeklętych środków ostrożności wpada do jakiegoś domu i wyrzyna jego mieszkańców. Już bez zastanawiania się, czy zabicie kolejnej osoby nie ściągnie na niego armii strażników, czy życie w mieście nie stanie się z tego powodu trudniejsze. Tylko śmierć...
Jego rozmyślania przerwały jakieś odgłosy dobiegające z niedaleka, jakby kilka osób zbliżało się w jego kierunku, bardzo szybko się zbliżało. Może jednak nie mam dzisiaj takiego pecha jak bym się spodziewał - pomyślał i wychylił się zza rogu obserwując uliczkę, z której wg niego powinni pojawić się goście. Odgłosy nasilały się, a po chwili pojawiło się ich źródło - samotny uciekinier, a kilkanaście metrów za nim trzech strażników. Choć w pierwszej chwili można było pomyśleć, że uciekinier jest człowiekiem, to wystarczyło uważniej mu się przyjrzeć, i zarówno jego postura jak i nienaturalne dla każdego człowieka ruchy wskazywały, że człowiekiem na pewno nie jest. W dodatku nie zapowiadało się, że pościg miał go dogonić - ciężko dyszącym strażnikom wyraźnie kończyły się siły, a uciekinier, który okazał się jaszczuroczłekiem, wydawał się w ogóle nie odczuwać trudów pościgu - biegnąc tuż przy ścianie zbliżał się do miejsca, w którym czekał Rob. Rob uznał to za dobry znak, i postanowił upiec dwie pieczenie na jednym ogniu - podniósł leżący niedaleko drąg, i gdy tylko jaszczuroczłek wychylił się zza rogu, uderzył nim go prosto w pierś. Siła ciosu odrzuciła ofiarę lekko do tyłu tak, że jaszczuroczłek padł nieprzytomny na plecy. Po kilku sekundach w miejsce zdarzenia dobiegli strażnicy:
- Oooo... Dzięki... - ciężko sapiąc odezwał się ten, który przybiegł jako pierwszy - myślałem... że nigdy go nie zła... yyhh... - koniec słowa zastąpiło tylko głuche stęknięcie. Wytrzeszczone oczy wpatrywały się w Roba, który stał tuż przy nim. Jest młody, najmłodszy z nich... - pomyślał Rob, przekręcając ostrze sztyletu wbitego między żebra młodzieńca - Nie wiedziałem nawet, że biorą tak młodych do straży. Grymas bólu wykrzywił twarz jego ofiary. Lubił te chwile, lubił wpatrywać się w oczy osób, z których właśnie uchodzi życie. Jednak nie mógł należycie delektować się tą chwilą, dwaj stojący za nim strażnicy zaczęli się niepokoić obecną sytuacją - co prawda nie mogli zobaczyć sztyletu ani rany, ale obecne milczenie było co najmniej niepokojące.
- Ej, co wy tak stoicie?... - odezwał się pierwszy podchodząc bliżej. To był jego błąd, Rob szybko obrócił się podcinając mu sztyletem gardło, z którego trysnęła krew. Strażnik upadając wypuścił miecz i starał się nieudolnie zatamować krwotok rękoma. Ostatni ze zdolnych do walki strażników był wyraźnie zaskoczony przebiegiem wydarzeń, ale szybko się opamiętał. Jednak niewystarczająco szybko, zanim zdążył zadać cios mieczem, dostał pięścią prosto w twarz. Zatoczył się do tyłu, nie zdołał nawet odzyskać równowagi, gdy otrzymał kolejny cios - tym razem mieczem. Ze zmasakrowaną twarzą upadł na ziemię drgając w śmiertelnych konwulsjach. Rob stał pośród leżących ciał, w jednej ręce trzymając miecz, w drugiej sztylet. Spoglądał na ofiary, które w ciągu ostatnich kilku sekund pozbawił życia. Co prawda dwie z nich jeszcze żyły, ale ich śmierć to tylko kwestia czasu - jeszcze nikt nie przeżył ciosu zadanego przez któreś z ostrzy, które trzymał w ręce. Pozostała tylko jeszcze jedna ofiara - Rob zerknął w kierunku jaszczuroczłeka, który zaczynał odzyskiwać przytomność. Podszedł do niego i przyłożył mu ostrze do szyi. Lubił spoglądać w oczy swoim ofiarom - przerażenie, które w nich widział, napawało go dziką rozkoszą. Ta jednak nie miała oczu... Mimo to Rob postanowił się nad nią trochę poznęcać:
- Jakieś ostatnie słowo przed śmiercią, jaszczurko? - spytał. Jaszczuroczłek przez chwilę milczał, co zaczęło Roba irytować, jednak po chwili niepewnie zapytał:
- Rob??
Trudno opisać myśli jakie przebiegły przez głowę bohatera w następnej sekundzie. Jednak ostatecznie od pytania "Skąd on do cholery zna moje imię???" doszedł do zaskakująco oryginalnego wniosku: "O k**wa!!!".
- Xanthis?? - Rob sam nie wiedział jak go poznał. W zasadzie wszyscy przedstawiciele jaszczuroludzi wydawali mu się niemal identyczni, a mimo to był pewien, kto przed nim leży. - Co ty tu do cholery robisz??? Myślałem że już nie żyjesz...
- No, niewiele brakowało, a już bym nie żył - powiedział Xanthis podnosząc się i masując ręką miejsce, w które Rob uderzył go drągiem. - Wszystkich kumpli witasz w ten sposób?
- Eee... ja nie mam kumpli. Ja...
Nie zdążył jednak dokończyć, usłyszeli kroki, i już po chwili w końcu uliczki, z której nadbiegł pościg, pojawiło się kilku strażników z kuszami. Widząc trzech martwych strażników, i ich dwóch, nie mieli złudzeń co do tego co tu się stało.
- Szybko, uciekajmy - krzyknął Xanthis do Roba.
- "Uciekajmy"? Ja się dopiero rozkręcam - uśmiechnął się złośliwie Rob i lekkim krokiem ruszył w stronę strażników. W tym samym momencie kilka bełtów śmignęło mu nad głową, jeden trafił go w lewy bark.
- Aaaa!!... Cholera!... - warknął Rob. Nadbiegło kolejnych 5 strażników z kuszami. - Eee, chyba jednak zmieniłem zdanie. Ucieczka to nie jest wcale taki głupi pomysł...
Obaj rzucili się do ucieczki...

[Gwoli wyjaśnienia - moja postać zna się z Xanthisem z innej gry forumowej :P]

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach

Jakaś tawerna szybko się znalazła, a tym wszyscy mówili o jednym. Nie ma nic szybszego od plotek - pomyślał Negith, gdy wyłapał poszczególne słowa z tego szumu. Wszyscy mówili, o porannym wydarzeniu. "Potwór z rzeki". Drider zgadywał, że to może być Vilran. Słuchał dalej. "Od straży nagroda 500 złotych monet za martwego, a ponoć ktoś da 1500 za żywego." Więc pewnie jeszcze żyje. Posłucham dalej, może jeszcze o kimś się dowiem. Próbował wyłapać coś jeszcze. Dowiedział się, że ostatnio dziwne bestie zabijają różnych ludzi i stąd te zaostrzone patrole, choć ostatnio znaleziono też martwego centaura. Do tawerny wszedł strażnik i ogłosił: "Poszukiwany zbiegły drider. Posługuje się magią w tym iluzją, niebezpiczny. Nagroda za głowę wynosi 1000 złotych monet. Przypominamy również o werbunku na specjalnych warunkach. Każdy człowiek jest potrzebny." Czyli mamy jakieś wielkie bagno... Trzeba koniecznie załatwić co trzeba jak najszybciej i od razu zmyć się. Pajęczak opuścił lokal. Poszedł szukać burdelu przy którym koło południa ma być Łuska. Przechodząc przez uliczki wyczuł, coś jakby jakiś czas temu szedł ktoś używający iluzji. Zignorował to. Idąc dalej zauważył kogoś leżącego na ziemi. Choć w dalszej odległości od ciała było jeszcze mokro, przy samej ofierze było bardzo sucho. Czyżby Vilran? Przyjrzał się bliżej. Tak, to on. Drider z trudem zaciągnął go w jakąś jeszcze ciemniejszą uliczkę, całkiem zapaskudzoną różnymi odpadkami. Tam sprawdził jego stan. Był nieprzytomny, na dodatek miał poranione ręce. Chyba przy przenoszeniu ocierały się o ziemie... a może już wcześniej takie miał? Nieważne... Muszę je zabandażować Negith wziął jakieś szmaty i opatrzył rany tak jak umiał. Może daleko od perfekcji, ale zawsze coś. Usłyszał, że ktoś idzie. Jak najciszej, jak najciszej... Nagle morfer poruszył się. Drider przycisnął go do podłoża i spojrzał na niego. Vilran na chwilę odzyskał przytomność, po czym znów stracił przytomność. Odgłos kroków się zbliżał...

[Dopiszę coś więcej, jak tylko wymyślę, jak odstawić na bok postać dominikańczyka. Postaram się to zrobić jeszcze dziś, lub jutro. Tą osobą, co idzie może być jeden z graczy, ale zawsze mogę wymyślić jakąs postać.]

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach

[Ja używam iluzji więc to będę tą osobą,i nie "Vilran na chwilę odzyskał przytomność, po czym znów stracił przytomność." tylko Vilran na chwilę odzyskał przytomność, po czym znów ją stracił.]

Rany. To już chyba piąta osoba używająca iluzji, którą spotkałem w tym mieście. Albo dużo osób ma coś do ukrycia, albo coś się szykuje. Miejmy nadzieje, że ani jedno ani drugie, a w jeżeli już nie to żeby zrobił się tu burdel po tym jak opuszczę to miasto. Hmmm... To ciekawe. Nie skradziono mi sakiewki, a loda mi zrobiła za darmo... Ciekawe czemu. Wątpię żeby był to mój urok osobisty bo się przy iluzji jakoś specjalnie nie starałem. Może po prostu była napalona, albo jest tu nowa i myśli, że tak sobie zrobi reklamy bo zacznę rozpowiadać jak to dobrze obciąga... Lecz nie ważne ważne, że udało mi się zebrać myśli. Więc. Grupa uchodźców z obozowiska niewolników. Wszyscy to dziwacy jak to określali cyrkowcy nieludzi. W tym mieście nie lubią nie ludzi. Hmm... W sumie.... To jestem głodny.
Gabriel tak się zamyślił, że nawet nie zauważył jak przywalił głową w ścianę.
O rzesz ty!!! No szlag by to!!! Nie ważne. Musze znaleźć jakąś karczmę.
*
Gabriel zawsze był w dobry w znajdywaniu karczm. Pomagał mu w tym wyczulony węch. Bo gdzie niby szukać większej mieszanki zapachów potu, piwa i jedzenia jak nie w karczmie?
Gabriel podszedł do lady i z zaczepił oberżystę.
-Dobry. Co podać?
-Rybę jakąś. Kaszę jakąś. I z kufel piwa.
Gabriel powiedział to z takim akcentem, że karczmarz chyba stwierdził, że to jakiś wieśniak.
No i przydała się nauka akcentów. Jeden mój znajomy powiedział, ze mi to na nic, a według mnie to dopełnia iluzję.
Karczmarz szybko wrócił z jedzeniem, które swoją drogą Gabrielowi wyglądało na dość paskudne, lecz miał jedynie 50 złotych monet i nie miał za bardzo co wybrzydzać.
-15 złotych monet się należy.
-A prosze bardzo.
Nie najgorsza cena. Chyba mi zjechał z 5 złociszy.
Gabriel wręczył karczmarzowi 5 monet i zabrał się do jedzenia.
Jednak nie jest takie złe.
*
No zjadłem. Czas posłuchać plotek.
Gabriel przy okazji uszczypnął w tyłek jakąś powabną kelnerkę, wypił dwa kufle piwa z jakimiś wieśniakami, lecz dowiedział się co chciał.
Więc. Za "Pająka" i chyba "Rybkę" są całkiem spore nagrody. To oznacza, że nie mogę się za bardzo wychylać bo na mnie też dadzą zlecenie. Poza tym powinienem już chyba iść.
Gabriel wyszedł z karczmy wesoło pogwizdując.

[Słowo "prosze" zostało użyte specjalnie zamiast wersji "proszę" żeby było bardziej gwarowo.

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach

Do brudnego, pustego pokoju światło dochodziło jedynie od drzwi. Mebli było zaledwie kilka, a przecież bez wątpienia było to główne pomieszczenie domu. Han rzucał wielki cień na przeciwległą ścianę, a sam w świetle księżyca musiał wyglądać złowrogo, więc przybrał jak najbardziej pocieszający wyraz twarzy i wszedł do środka. Dziecko okazało się jasnowłosą dziewczynką w podniszczonej sukience. Okrągła twarzyczka była jednak czysta, a włosy wypielęgnowane. Tuliła do siebie szmacianą lalkę. Coś się nie zgadzało. Jęknęła cicho i cofnęła się. Półdrow podniósł porozumiewawczo rękę i mruknął najbardziej spokojnie jak tylko potrafił.
- Witaj. - dziecko jednak nie przestało się cofać. - Spokojnie, nie musisz się bać.
Dziewczynka kierowała się w kierunku schodów na piętro, gdzie było zapalone światło. Han podszedł bliżej powolnym krokiem. Przyjrzał się bliżej pomieszczeniu. Podłoga była twarda, pozbawiona dywanów, a stół i dwa krzesła na jego środku były zamieszkane przez korniki.
- Jestem Han. - zagadnął i ku swemu zdumieniu odkrył że dziewczynka stanęła. Kontynuował - Jak masz na imię?
Cisza.
Półdrow przeklął sam siebie za poroniony pomysł wtargnięcia do domu. Usłyszał odgłos kroków dochodzący z piętra. Han stanął jak wryty i zapatrzał się w schody, gdzie po chwili pojawiły się czyjeś niewielkie stopy oprawione skórzanymi butami. Za nimi wyszła suknia podobna do tej jaką nosiła zielonooka dziewczynka, ale większa. A na koniec zobaczył twarz... Twarz pięknej dziewczyny. Miała długie kasztanowe włosy i piękne niebieskie oczy. Biegła ku dziecku, po chwili przyklękła przy małej i przytuliła ją mocno. Była przerażona. Han nie wiedział co robić.
- Zostaw... Wynoś się... - dobiegło jego uszu zapełnione przerażeniem jąkanie.
Broniła dziecka. No jasne, przecież wtargnął tu...
- Przepraszam... - wybąkał - Ja... przechodziłem, zobaczyłem światło i...
Nic nie odpowiedziała. Z jej oczu tryskały łzy. Zaczęła cofać się ku schodom ciągnąc za sobą małą.
- Błagam... - szepnął Han - Jestem zmęczony... Nie chciałem was wystraszyć.
To była prawda. Czuł że nogi się pod nim uginają z każdym krokiem, a wrażenie jakie zrobił... Cholera co ja narobiłem?
- Odejdź duchu! - pisnęła przerażona dziewczyna.
Myśli, że jestem duchem... Psia mać...
- Posłuchaj - powiedział, trochę zbyt ostro - Nie jestem duchem. Całą noc uciekam przed strażą. Błagam, muszę odpocząć...
Nie odpowiedziała.
Han myślał intensywnie. Jedyne co mu przyszło do głowy to udawać, grać, oszukiwać, liczyć na jej wrażliwość. Potrzebował odpoczynku. Postąpił kilka kroków w przód, a potem upadł na podłogę i zaczął dyszeć. Rzucił na twarz wyraz bólu. Nie był dobrym aktorem, ale udawanie biednego magicznego stworzenia czasem dawało efekty. Poczuł nad sobą czyjś cień. Spojrzał w górę i zobaczył zdezorientowaną twarz dziewczyny. Nachylała się ku niemu. Zamknął oczy i wypuścił z siebie powietrze.

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach

[Gvynbleidd - masz rację, co do błedu... druga sprawa, że z tym śladem iluzji, to miało być nawiązanie do Twojej postaci, ale niezobowiązujące - jednak dobrze, że napisałeś, bo ożywi to wątek.
Pomysł na "Rybkę" się znalazł... Postać wróci, ale jakiś czas po kontakcie z Łuską. Kontakt z tą postacią będzie dopiero po zebraniu drużyny, za co trzeba się wziąść.]

Z każdym kolejny krok, który Negith słyszał był głośniejszy od poprzedniego. Hałas wskazywał, że ten osobnik był naprawdę ciężki. Drider uciekł na dach pobliskiego domu, zostawiając morfera na dole. Po chwili w tamtej uliczce pojawił się golem. Stanął jak wryty przed stosem w którym leżał Vilran. Parę sekund tkwił tak w bezruchu, a następnie schylił się i zabrał nieprzytomnego. Najwyraźniej był sterowany telepatycznie. Odszedł tak samo głośno, jak przyszedł. Dziwne... NIKT nie zwrócił uwagę na coś TAKIEGO?! To wszystko jest wyjątkowo podejrzane... Vilrana mamy z głowy. Trzeba iść dalej. Zbliżał się powoli ranek. Hmm... A może ściągnąć na siebie uwagę innych, by oni znaleźli mnie? Może poudawać ślepego iluzjonistę? Oby się domyślili... Pajęczak przeszedł parę domów dalej i szedł do parteru. Znów przybrał postać człowieka, ale tym razem przeszedł mu do głowy świetny pomysł. Zamiast odwłoku pojawił się zabezpieczony wózek przymocowany skóranymi pasami do pasa i ramion do iluzjonisty. Może nie wyglądał olśniewająco, ale zawsze coś. Ruszył w stronę placyku przez który przechodził tej nocy.

***

Było koło godziny 9 rano. Niezbyt liczni ludzie zaczęli się zjawiać. Zaczął im pokazywał różne sztuczki: nie palące ognie, małe znikające obiekty, zające z kapelusza, itp. Nic głupszego nie przychodziło mu do głowy. Tak czy inaczej troche monet wpadło do kubka, który Negith wziął po drodze i postawił przed sobą. Stał tak jeszcze długo czasu. Oby się domyślili... Jeszcze wieczorem zapytam się o kogoś naprawiającego biżuterię. Oprawić szkło, zakląć na stałe i będzie dobrze, tym bardziej, że Łuska chyba codziennie jest w podanym miejscu.

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Dnia 03.03.2009 o 22:15, Shadowtear napisał:

[Gvynbleidd - masz rację, co do błedu... druga sprawa, że z tym śladem iluzji,
to miało być nawiązanie do Twojej postaci, ale niezobowiązujące - jednak dobrze, że napisałeś,
bo ożywi to wątek.
Pomysł na "Rybkę" się znalazł... Postać wróci, ale jakiś czas po kontakcie z Łuską. Kontakt
z tą postacią będzie dopiero po zebraniu drużyny, za co trzeba się wziąść.]


[Z góry przepraszam za off-top, lecz z jaką Łuską? I grupowanie wyjdzie chyba, że się połączymy w małe grupki i grupki się złączą i.t.d. Jest już "Jaszczurka" i "Ćpun" (zabijanie jest dla niego jak narkotyk, określenie nie wystąpi w RPG), potem "Pajęczak i "Rybka" (rybkę wcięło ale jako tak się złączyliście) ja mogę napisać post łączący moją postać z inną tylko ta postać z inną tylko ta postać się musi zgodzić (mogę też do jakieś grupy) więc proszę na GG: 5896079 . I trzeba dołączyć Orczka bo się gdzieś pałęta po tych próbach.

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach

Pościg nie stanowił żadnego problemu, nawet dla ślepego Jaszczuroczłeka. Podobnie jak pułapka zastawiona przez Straż Miejską.
Instynkt, który tysiące razy ratował mu życie znów przejął kontrolę. Z pozycji stojącej w ułamku sekundy Xathis wyskoczył wysoko w górę i przeleciał ponad głowami strażników. Ci, nad którymi przeskoczył stali przez chwilę z rozdziawionymi ustami, by po chwili rzucić się w pogoń. Byli młodzi, nie wiedzieli nawet kogo ścigają. Już po pierwszych pięćdziesięciu metrach szaleńczego sprintu sapali jak pułk maszerujących Krasnoludów. W ich oczach wpatrzonych w oddalającą się sylwetkę malował się zawód i zdumienie.
Xathis sporo ryzykował biegnąc z taką prędkością. Bez zmysłu wzroku szaleńczy bieg był niczym hazard. Słuch nie pomagał mu przeciw statycznym obiektom. Węchem wykrywał zapachy na krótki dystans, więc Jaszczuroczlek miał tylko ułamek sekundy na zmianę kierunku szaleńczego biegu, kiedy przed nim wyrosła niespodziewanie jakaś przeszkoda. O dziwo to działało.
Mógł nawet zapobiec zderzeniu z drewnianym drągiem, którym zamachnęła się stojąca w cieniu postać. Mógłby gdyby nie poczuł zapachu owej postaci. Zapachu, który wypełnił jego umysł obrazami z przeszłości.
...Stał na wzgórzu i wpatrywał się w ruiny sporych rozmiarów budynku. Wyraźnie widać było, że zniszczono go całkiem niedawno. Jaszczuroczłek wpatrujący się w dogasające popioły czuł nieodparty gniew...
...Pokryty łuskami potwór tarzał się w konwulsjach na ziemi. Xathis usłyszał własny głos, ale nie rozróżnił słów. Nachylił się ku szyi istoty, chcąc poderżnąć jej gardło, gdy potwór przemówił głosem... Kogoś znajomego? Przyjaciela?...
...Krzyczący coś niezrozumiale Pólelf wlewał do gardła kobiety dziwną, wielobarwną miksturę, która kłębiła się w środku menzurki. Po chwili kobieta ocknęła się i szeroko uśmiechnęła. Pełnym gabarytem kłów...
... Widział bogato rzeźbiony sztylet wbity głęboko w pień drzewa... Ten sztylet. Mój? Nie... Gdzie jest mój sztylet?...

Obrazy zniknęły równie szybko jak się pojawiły. Leżał na ziemi. Czuł mocny zapach i szybki oddech postaci pochylającej się nad nim.
- Jakieś ostatnie słowo przed śmiercią, jaszczurko? - usłyszał słowa. Xathis natychmiast poznał ten głos. Wiedział już czyj zapach poznał.
- Rob!?
Człowiek wpatrywał się w niego zdumiony.
- Xanthis? - powiedział - Co ty tu do cholery robisz? Myślałem, że już nie żyjesz...
- No, niefiele brakofało sss, a jusssz bym nie sszył - odrzekł Xanthis podnosząc się i masując ręką miejsce, w które Rob uderzył go drągiem. - Fsssszystkich kumpli fitassssz fs ten sssssposssób?
- Eee... ja nie mam kumpli. Ja... - przerwał, bo u wylotu uliczki pokazało się kilka postaci - strażnicy miejscy uzbrojeni w kusze.
- Sssszybko, ussiekajmy - syknął Jaszczuroczłek widząc nadbiegających kuszników. Nie mieli szans.
- "Uciekajmy"? Ja się dopiero rozkręcam - odparł człowiek z szaleńczym błyskiem w oczach. Jego żądzę krwi ostudził dopiero bełt jednego ze strażników, który wbił mu się w bark:
- Aaaa!!... Cholera!... Eee, chyba jednak zmieniłem zdanie. Ucieczka to nie jest wcale taki głupi pomysł...
Obaj rzucili się do ucieczki. Samotnie Xathis nie miałby najmniejszych problemów ze zgubieniem pościgu. Teraz jednak uciekał razem z Robem i nie chciał go zostawić w tyle. W końcu odnalazł fragment przeszłości...

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach

[Po kolei...
1: Łuska jest kontaktem z gildią niewolników (jak ktoś nie chce, to nie musi tego czytać)

Spoiler

To człowiek w zbroi łuskowej i tatuażem na twarzy przypominającym łuski. On zleci nam szpiegowanie innej grupy "odmieńców"


2: Xathis i Rob opisują wydarzenia tuż po ucieczce, gdzie reszta jest na etapie noc/świt.
3: Gvynbleidd - Twoja postać zna inne, ale nie jest znana... czyli tak jak napisałeś u siebie "mogę napisać post łączący moją postać z inną tylko ta postać z inną tylko ta postać się musi zgodzić"
4: Peter44 - mimo że jesteś początkującym graczem, nie będziemy za Ciebie pisać fragmentów dotyczących tylko Twojej postaci... prostymi słowami samodzielnie napisz jak Twoja postać dostała się do miasta i co tam się działo (możesz np. wykorzystać fakt, iż Twoja postać miała przez jakiś czas zaburzony kontakt z rzeczywistością i dokonać małego przeskoku czasu i miejsca)

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach

Widok kolorowego kwiatu pośród śniegu był czymś niezwykłym nawet we śnie. Han oczywiście nie zdawał sobie sprawy z tego, że przed chwilą padł ze zmęczenia. Nie wiedział co się z nim dzieje. Zajął się kwiatem. Jego płatki były we wszystkich kolorach tęczy, a pyłki rozchodziły się wraz z górskim wiatrem w dalekie przestworza. Gruba łodyga wybijała się ze śnieżnego wzgórza i dumnie wystawiała zielone liście. Coś takiego nie mogło się zdarzyć. Półdrow podszedł bliżej, ale tylko trochę. Śnieżyca omijała miejsce, w którym stał kwiat, nie czuł nawet wiatru, chociaż wiedział, że wieje. Nagle grunt pod jego stopami zawalił się i wleciał pomiędzy obrastające wszystko korzenie. Stanowiły sieć tuneli, które wyżłobiły w podziemiach wielką jaskinie. Trącając raz po raz w jakąś część rośliny Han zaczął spadać nadaremnie próbując się ratować. Nagle korzenie skończyły się, a on leciał w wielkiej pustce. Wszędzie było ciemno, ale jego postać była widoczna jak za słonecznego dnia. Tuż pod nim pojawiło się kamienne sklepienie. Han spanikował. Machał rękami i nogami, krzyczał niemymi słowami... I wówczas się obudził , cały zalany potem.
- W porządku? - dobiegł go skądś cichy, zdziwiony głos.
Wtedy wszystko zaczęło nabierać sensu. Han leżał na skórzanym materacu rozciągniętym na drewnianej podłodze. Z okna dobiegały go nieśmiało promienie słońca. Spał zaledwie kilka godzin. Ktoś zdjął z niego ubranie i zajął się raną na ramieniu. Obok niego siedziała na starym krześle dziewczyna, którą spotkał wczorajszej nocy. Han uzmysłowił sobie wczorajszą sytuację i doszedł do wniosku, że jego gra się udała. Spojrzał w niebieskie oczy i odpowiedział niepewnie.
- Tak - odparł - To tylko zły sen.
Dziewczyna kiwnęła głową.
- Nie chciałam cię budzić, jesteś cały przepocony. Wyprałyśmy twoje ubranie. - dodała.
Wczoraj ją śmiertelnie wystraszył, powinien teraz przeprosić.
- Przepraszam, jeśli was wtedy przestraszyłem, ja...
- Nie zadręczaj się. To ja źle cię osądziłam. Pozwolisz, że o coś spytam?
- Oczywiście.
- Jesteś mrocznym elfem?
To pytanie zbiło go z tropu. Han często musiał uzmysławiać ludziom, że nie jest istotą za jaką go biorą, ale nigdy nie wymyślił odpowiedzi uniwersalnej. Za każdym razem opowiadał inaczej.
- W połowie - odparł w końcu - Druga połowa to człowiek. Mam na imię Han. A ty?
- Keira. Ten urwis, którego poznałeś w nocy to Maria.
- Urwis?
- Sprawia mi wiele problemów. Kiedy jestem na nią zła to tak ją nazywam.
Han potaknął. Nie wiedział czy słowa w czymś pomogą. Po chwili jednak odrzekł.
- Wiesz... Dzięki, że mi pomogłyście... Myślałem, że oddacie mnie straży.
- Nie ufam strażnikom, po tym jak...
Urwała. Han domyślał się dlaczego.
- Byłaś związana ze strażnikiem? - wtrącił.
- Jeden z nich jest ojcem Marii. - odparła niepewnie.
- Wybacz, że pytałem - powiedział szybko Han - Masz piękną córkę.
Uśmiechnęła się. Han widząc jej urokliwy uśmiech również podniósł wargi do góry. Nie mógł się powstrzymać.
- Przepraszam, że zajęłam ci czas. Na pewno chciałbyś się ubrać.
Po tych słowach zniknęła w drzwiach pokoju. Han nawet nie zdążył zaprotestować. Ubrał się szybko, włożył zardzewiały miecz za pas i ruszył za Keirą. Nie chciała mówić o ojcu dziecka, ale Han musiał się dowiedzieć więcej. Postanowił, że spyta ją przy następnej okazji. Jeżeli taka się nadarzy.

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach

[Zastój nas dopadł mości państwo. Trzeba coś zrobić bo RPG upadnie zanim się rozkręcił i się grupa złączyła. Wydaje mi się, że trzeba nas połączyć nawet bez zgody właścicieli postaci. To już pozastawiam ci Shadow. I przepraszam za off-top, ale nie za bardzo jest o czym pisać bo nie popchnięta fabuła i nikt do mnie nie napisał.]

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Dnia 12.03.2009 o 15:26, Gvynbleidd napisał:

[Zastój nas dopadł mości państwo. Trzeba coś zrobić bo RPG upadnie zanim się rozkręcił
i się grupa złączyła. Wydaje mi się, że trzeba nas połączyć nawet bez zgody właścicieli
postaci. To już pozastawiam ci Shadow. I przepraszam za off-top, ale nie za bardzo jest
o czym pisać bo nie popchnięta fabuła i nikt do mnie nie napisał.]


[Właściwie to jutro miałem napisać informację, że wymuszę zgrupowanie w niedzielę (o ile nic nie zmieni się). Do tego czasu można jeszcze rozpisać jakieś działania indywidualne. Przyłączeniem już zajmę się osobiście, z tym że potrzebuje czasu by wymyślić coś mądrzejszego niż spotkanie "tak po prostu".]

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Dnia 03.03.2009 o 16:31, rob006 napisał:

Obaj rzucili się do ucieczki...


Rob nie lubił uciekać. Można powiedzieć, że nie potrafił uciekać, co tłumaczyłoby też czemu tego nie lubił. Przebiegli zaledwie kilkaset metrów, a już był zmęczony, formę miał jeszcze gorszą niż strażnicy którzy ich ścigali. Xanthis wyprzedzał go o kilka metrów i co chwila zerkał do tyłu, choć i tak był ślepy i nic nie widział. Robił to chyba tylko po to, żeby dać mu do zrozumienia, jak bardzo się wlecze. Rob wiedział, że dłużej tak nie pociągnie, w dodatku świadomość ucieczki uwierała jego ego. Bez większego zastanowienia stwierdził, że łatwiej będzie wyrżnąć pościg, niż go zgubić...
Skręcili w jakąś uliczkę, ale po przebiegnięciu kilku metrów Rob rzucił tyko do Xathisa krótkie "Biegnij!", a sam wcisnął się w niewielką przerwę pomiędzy dwoma budynkami. Starał się uspokoić oddech, ale po tym morderczym biegu nie było to łatwe. Zauważył, że wystaje mu coś z lewego ramienia - to bełt, o którym całkowicie zapomniał. Bez zastanowienia go wyciągnął, co chyba nie było zbyt dobrym pomysłem, bo z rany zaczęła oficie sączyć się krew, a nie było teraz czasu aby jakoś zatamować krwotok. Pościg już dobiegał do miejsca, w którym się znajdował. Dosłownie czuł jak się zbliżają. Niezbyt rozsądnie wydłużyli szyk, najwyraźniej szybsi biegacze nie mieli zamiaru czekać na tych wolniejszych. Idioci - pomyślał Rob wyskakując ze swojego ukrycia i dwoma sprawnymi ruchami zabijając 2 strażników biegnących jako pierwsi, zanim ci w ogóle zdążyli się zorientować co się dzieje. Tuż za nimi biegło kolejnych trzech z kuszami, byli jednak zbyt blisko aby mieć szanse oddać strzał - zginęli zanim zdążyli w ogóle podnieść broń. Wkrótce nadbiegła kolejna czwórka strażników - dwóch z kuszami i dwóch z mieczami. Ci mieli więcej szczęścia niż poprzednicy - odległość która ich dzieliła od Roba pozawalała oddać strzał zanim by do nich podbiegł. Szybko skorzystali z tej okazji i w stronę Roba powędrowały dwa bełty - jeden chybił, drugi trafił go w lewe udo. W tym czasie dobiegło do niego też dwóch bohaterskich strażników z mieczami, którzy po 3-sekundowej "walce" padli martwi. Kusznicy w pośpiechu i drżącymi rękoma próbowali załadować kusze, ale nie mieli szans, co jeden z nich szybko zrozumiał i porzucając kuszę salwował się ucieczką. Drugi, najwyraźniej mniej bystry, doszedł do tego wnioski chwilę później, jednak było już za późno - zdążył zrobić tylko kilka kroków, gdy dopadł go Rob i powalił jednym ciosem. Następnie wyciągnął bełt, którym trafili go w udo, i rzucił nim w stronę uciekającego strażnika. Bełt wbił mu się w kark i strażnik upadł jak kłoda na ziemię. I to wszystko - nikogo więcej nie było. Uciekali przed 9 strażnikami, którzy nie grzeszyli ani umiejętnościami, ani inteligencją... Najwyraźniej rozdzielili się, aby odciąć im drogę ucieczki. Xanthis... - pomyślał Rob i natychmiast ruszył w stronę, w którą pobiegł jaszczuroczłek. Nie tyle aby mu pomóc, co aby nie przegapić jakiejś jatki...

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach

Było tuż przed godziną 11. Negith mógł jedynie polegać na swoim słuchu, który jednak był przeciętny. Na placu nagle zapanowała cisza. Drider widział, że coś jest nie tak. Chciał się stamtąd wydostać, choć nie wiedział w którą stronę ruszyć. Zaczął iść na ślepo. Usłyszał odgłosy walki przed sobą. Skręcił w inną stronę. Po kilku metrach ktoś go chwycił za rękę. Chciał się bronić próbując rzucić jakiekolwiek zaklęcie. Napastnik trzymał go w taki sposób, że pajęczak nie był stanie czarować.
- Uspokój się, cepie. - powiedział jakiś nieznajomy głos
Negith dalej się wyrywał. Po chwili przestał, jak tylko usłyszał głos Xathisa.
- Ssspokojssnie. Tso Gssabriel. On jesst s nami.
- No dobrze. Może się przydać. Nie wiesz gdzie są inni?
- Właściwie to Xathis nas znalazł na węch - odezwał się Han
- Nie tak nie śsmierssi jak ssmokły sork.
- Kolejna hańba. Obudziłem się w rynsztoku. - powiedział Gharekh
- To właściwie jak was Xathis znalazł?
- Własciwie to ja znalazłem Xathisa - odezwał się Rob
- A to kto?
- Sstary ssnajomy. Ssrob.
- Rob - jaszczur został poprawiony
- Tszeba ssię ukssryć. Nie mosszszemy tak sstać.
- Masz rację. Wiem gdzie powinniśmy się udać. Pewnie osobnik będzie przy burdelu koło południa. Nazywa się Łuska i wypatrujcie za kimś, kto wygląda na takiego.
- Wiem gdzie to jest. Zaprowadzę was - zaproponował Gabriel

***

Gabriel, Xathis, Rob, Han, Gharekh oraz Negith dotarli do burdelu. Stał tam człowiek w zbroi łuskowej i tatuażem na twarzy przypominającym łuski. Pewnie to on jest tym Łuską. Podeszli do niego. Nim cokolwiek powiedzieli, ten się odezwał.
- Kogóż my tu mamy. Nasi uciekinierzy. Oczywiście chcecie wolności, zgadza się?
- Tak.
- Normalnie nie ma takiej opcji, ale mamy sytuację wyjątkową. Paru dziwaków utworzyło obóz. Właściwie to całkiem dobrze sobie radzą... za dobrze. Chcą ratować innych, przez co godzą w nadz interes... a i z nich też byłby dobry towar.
- Do rzeczy.
- Zniszczycie ich od środka, a my damy wam wolność i swobodę. Liczy się przede wszystkim ich szef.
- Jakiś haczyk?
- Ich szef to haczyk. Inteligentny ettin mag.
- To chyba żart. Poza tym jak Ty wyobrażasz sobie naszą swobodę.
- Staniecie się ludźmi.
- Jesteś niepoważny.
- Macie jakiś inny wybór? Odnajdźcie kogoś, kto zaprowadzi was do obozu.
- Musimy to przemyśleć.

***

Którą drogą iść? Zdradzić by samemu mieć wolność, czy dołączyć do bojowników o wolność? Być wolnym w cudzym ciele, czy prowadzić niekończocą się walkę? A może uciec od tych grup i liczyć na łut szczęścia?

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach

Bieg szybko przemienił się w trucht, a trucht w szybki marsz. Co prawda perspektywa skrócenia o głowę kilku strażników była kusząca, to nie aż tak, żeby biegać jak wariat. W dodatku Rob nie miał pojęcia gdzie pobiegł Xanthis, więc błądził licząc na łut szczęścia. Nie trwało to jednak długo, gdyż po chwili pojawił się przed nim Xanthis z mieczem w dłoni.
- Eeee, nie zostawiłeś nic dla mnie... - powiedział z wyrzutem Rob zerkając na miecz, prawdopodobnie wyrwany jakiemuś strażnikowi.
- Chodźmy... - Xanthis najwyraźniej zignorował uwagę Roba, i ruszył przed siebie.
- "Chodźmy"? Ale gdzie?
Jaszczuroczłek milczał.
- Słuchaj, nie będę za tobą łaził! Może ciebie bawi krążenie w kółko bez celu, ale mnie nie!!
Xanthis nadal milczał.
- Aaaa... - warknął rozdrażniony Rob spoglądając wymownie w niebiosa, i chcąc nie chcąc ruszył za Xanthisem. Co prawda nie uśmiechało mu się włóczenie się z jaszczuroczłekiem, który najwyraźniej miał zbyt wiele energii, ale i tak nie mógł tu zostać. Trzeba było działać...

***

[tu następuje nasze dołączenie do drużyny i wydarzenia z posta Shadowteara, których nie chce mi się opisywać :P]

***

Ale cyrk... - pomyślał Rob spoglądając na swoich nowych towarzyszy. A ja myślałem że Xanthis to dziwoląg, ale w porównaniu do niektórych tutaj jest całkiem normalny. Nie lubił towarzystwa, zawsze wolał "pracować" sam, ale tej grupki na pewno będą trzymać się kłopoty. W każdym razie Rob miał taką nadzieję, i w razie czego miałby w tym pomóc.
- I co robimy? - spytał Negith po rozmowie z Łuską.
- Ja bym proponował zabić Łuskę - pierwszy odezwał się Rob. - Z tego co widzę to kawał sk*rwiela, nikt nie powinien płakać z powodu jego śmierci. Można też wyrżnąć tamtych niewolników i zając ich miejsce. Podobno nieźle się urządzili, więc to nie byłby taki głupi pomysł. A dopiero później zabijemy Łuskę, żeby nie sprawiał kłopotów. A co dalej to się pomyśli, ale będziemy mieli wtedy niezłą pozycję do dalszych działań, jakiekolwiek by one nie były.

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach

[Przy okazji bo nie jestem pewien. Rob twoja postać jest podatna na iluzje? Bo jak nie to mam przewalone (bo nie miałbym szans z twoją postacią, a charakter dość "zadziorny" (brak lepszego określenia) mojej postaci i agresywny twojej do dobrych rzeczy nie prowadzą.]

Nigdy nie sądziłem, że trafie do drużyny takich psycholi. Rany. Jeden chce ciągle zabijać. O! Mam dla niego pseudonim. Psycho. Nawet fajnie brzmi. Rybki nie ma. Swoją drogą ciekawe co z nim. Pajączek co ma problemy ze światłem. Orczek jakiś taki śmierdzący Jaszczurka. W dodatku ślepa. I jeszcze ten elfiak. Świetnie. No po prostu ku*wa wyśmienicie. I jeszcze to zadanie. Cholera jasna. Mamy się babrać w krwi, którą sami mamy spuścić. Jak ja tego nienawidzę. Ja wole tak jeden na jednego. Się pobawić. Po denerwować. Potem sprawić by się zdziwił gdy będzie miał sztylet w plecach. Pamiętam jednego takiego orka. To było ciekawe. Jak się jako kot bawiłem z innymi kotami w robienie iluzji psa. Hi hi. Wracając do tematu. Ork chciał mnie zjeść. Trochę przed nim uciekałem. W końcu mnie zagonił nad klif. Się wkurzyłem. Odmieniłem się od razu rzucając iluzję ubrania. ten krzyknął, że jestem demonem i jak to mnie zabije dla dumy swojego klanu. Był tak przejęty, że nawet nie zauważył jak rzucam iluzję 8 siebie, a sam zmieniam się w kota i wchodzę na pobliskie drzewo. Kiedy spostrzegł się zdziwił, lecz rzucił jakiś heroiczny tekst i ruszył z toporem. Zabawna mina była jak zobaczył, że jego topór wchodzi w postaci przelatuje przez nią, a ona po prostu znika. Kiedy już miał ostatnią postać, która stała praktycznie na skraju klifu znowu rzucił heroiczny tekst w sensie, że już mnie ma. Zdziwił się kiedy zobaczył koniuszek jego sztyletu wystający mu przez klatkę piersiową w miejscu gdzie jest serce. Jeszcze na rozpęd dostał kopa w dupę i zleciał z klifu. Prosto na ku*we dającą właśnie dupy jakiemuś staruszkowi. Hi hi.

-...do dalszych działań, jakiekolwiek by one nie były.

Skończył swoją wypowiedź "Psycho". Gabriel wyłączył się po fragmencie żeby zabić Łuskę bo reszty się domyślił.

-Hmm... Nie wiem czy to dobry pomysł. Szczerze mówiąc. To wam powiem, że trzeba mierzyć siły na zamiary. Choć ty pewnie nie masz tego w naturze.

Powiedział Gabriel.

-Moje siły są wystarczająco duże by poradzić sobie z moimi zamiarami.

W tym momencie do dyskusji włączył się pan "Jaszczurka".

-Ssspokój. Ty nie musssisz sssrobić takich uwag. Sssrob ty pamiętaj, że w końsssssu ussssieklissśmy psssssed sssstrażą.

-To był taktyczny odwrót.

Odciął się Rob.

-Banda debili.

Mruknął Gabriel i się odciął od dyskusji.

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Dnia 16.03.2009 o 18:56, Gvynbleidd napisał:

[Przy okazji bo nie jestem pewien. Rob twoja postać jest podatna na iluzje? Bo jak nie
to mam przewalone (bo nie miałbym szans z twoją postacią, a charakter dość "zadziorny"
(brak lepszego określenia) mojej postaci i agresywny twojej do dobrych rzeczy nie prowadzą.

Odporność na magię polega na tym, że zanika ona w bezpośrednim sąsiedztwie mojej postaci, więc jeśli twoja iluzja "zbliży się" na odległość, powiedzmy, pół metra, to po prostu zniknie. Poza tym moja postać, wbrew pozorom, nie jest głupia, no i ma ten szósty zmysł ;]]

Dnia 16.03.2009 o 18:56, Gvynbleidd napisał:

-Banda debili.
Mruknął Gabriel i się odciął od dyskusji.


- Pewnie, najlepiej schowajcie się pod jakąś miotłę i udawajcie że was nie ma!! - warknął wzburzony Rob. - Zamiast wziąć się w garść i wybić tych, którzy mogą sprawiać jakieś problemy, wy wolicie pieścić się i ubijać jakieś interesy z takim gościem jak Łuska. Wiele osób podejrzewałbym o dotrzymywanie słowa, ale na pewno nie jego. Wy jesteście ślepi, głupi, czy jedno i drugie, skoro nie widzicie, że chce was tylko wykiwać? Dla mnie oczywiste jest, że musi zginąć, pytanie tylko kiedy. Możecie dalej użalać się nad sobą, albo wziąć się w garść i zabić sk*rwysyna! - po tych słowach miał zakończyć swoją mowę, lecz nagle jakby sobie coś przypomniał: - A co do strażników i ucieczki, chciałbym zauważyć, że oni nie żyją, a my owszem. Jest takie powiedzenie: "Zwycięzców nikt nie pyta czy mieli rację". Radziłbym wziąć sobie do serca i postarać się być zwycięzcą...

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach

[Jeszcze wyjaśnienie dla dziwnych myśli mojego bohatera (jak do publiczności) to jest to takie spaczenie zawodowe po pracy w Cyrku.]
Banda idiotów, no po prostu banda idiotów.
-Spróbuję ci to przesylabizować bo najwyraźniej nie rozumiesz. Łu-ska ma zna-jo-mo-ści gdy-by nie miał to nie miał-by ce-lu na ta-ką ak-cję. Ro-zu-miesz?

W tym momencie "Psycho" zrobił dość "dziwną" minę więc Gabriel stwierdził, że zrozumiał.

-No zrozumiałeś. Jak on ma znajomości o nie damy rady. No może go zabijemy, ale potem nas zabiją. I się mogę założyć, że nie od razu. Pomęczą nas najpierw. Tak przez kilka dni. Będziemy wręcz błagać o śmierć. Więc lepiej wykończyć tamtych i się zmyć. I mieć wszytko w dupie. Słyszałem, że elfy są tolerancyjne. Więc może u nich będziemy mogli zamie...
-Zamknij jape. O nas wydyma. I nie chcę się zatrzymywać u żadnych popie*dolonych elfów.
-Więc jesteśmy w takim gównie, że szok. chyba, że uda nam się zdobyć coś czego potrzebuje łuska lub jego przełożeni. Inaczej mamy prze*ebane.

Nagle niespodziewanie spokojnym tonem odezwał się "Jaszczurka"
-Sssslag by to.

W tym momencie dołączył "Pajączek" też spokojnie choć nie aż tak jak "Jaszczurka"
-Jest źle. Bardzo źle. Musimy znaleźć jakieś wyjście bo inaczej możemy sie pożegnać z życiem.

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach

- Jesteś głupi i żałosny!!! - krzyknął rozwścieczony Rob na Gabriela. - Albo jesteś tchórzem, albo jesteś wtyczką Łuski! Gdyby był taki wielki i potężny, sam rozprawiłby się z tym obozem, który kazał nam zniszczyć. Miałby wtedy i problem z głowy, i was jako niewolników. Ale skoro tego nie robi, to znaczy, że tego nie potrafi, a skoro nie potrafi teraz, mając te swoje wielkie znajomości, to nie będzie też potrafił gdy my przejmiemy władzę w tym obozie, a on będzie gryzł ziemię. Zacznij myśleć, bo na brak jaj nie ma lekarstwa i to już ci się nie zmieni...

[
@Gvynbleidd
PS: Byłbym wdzięczny, gdybyś nie wypowiadał się za moją postać - jest dość specyficzna. ;)
I nie bierz tych tekstów mojej postaci zbyt osobiście :P
]

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach

Utwórz konto lub zaloguj się, aby skomentować

Musisz być użytkownikiem, aby dodać komentarz

Utwórz konto

Zarejestruj nowe konto na forum. To jest łatwe!


Zarejestruj nowe konto

Zaloguj się

Masz już konto? Zaloguj się.


Zaloguj się
Zaloguj się, aby obserwować