Zaloguj się, aby obserwować  
Alexei_Kaumanavardze

Neverending Story II: Gold Edition

1327 postów w tym temacie

-Och nie! Tylko nie to! Ona ma MŁADZĘ!!! ARGH!-pokrzykiwała Drużyna w rozpaczy.
-Zamorduję tego Jakuba... Pancerfaust skuteczny, mówił... Wywali w cholerę, mówił... Już nie wstanie, mówił...
Śmierć tymczasem darła się w niebogłosy, napawając swym Moczem. Tzn. Mocą!!!
Nagle do Śmierci podszedł od tyłu Chuck Norris. Popukał w ramię, ta się odwróciła. KzP. Śmierć zatrzymała się na naprzeciwległej ścianie. Nie rozpadła się, nie, Chuck był bowiem zbyt finezyjny. Padła na glebę, wstała, wyszczerzyła szczerbate uzębienie i wysepleniła:
-Wasa Dluzyna Ma U Mne Amnestiem... A telaz spierdewułarrrr... No topse, JA jus sobie idem, weś te pasury... Ma caska wystarcajonco porysowana... A gdze ten tir co mne psejechał? Spi pewnie, pewien bezpiecenstwa...
-Chuck Norris nie śpi, on czuwa!
-Aha... no to se go nie ubijem... kedy inciej... papa... i cienki za herbatem...

Mnich rzekł z radością: "No, Panowie, to się nazywa Dzika Karta..." To który Quest teraz robimy?"

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach

Dżordż chcąc zaimponować kolegom podszedł do Norrisa.
- Cześć Chuck! Znowu się spotykamy, he, he. Aleś tej babce przywalił, bracie, śmiertelnie sie wystraszyła, he, he. Normalnie śmierć w oczach miała jakżeś jej KzP zaproponował, he, he. A tak przy okazji która godzina?

--KzP--

PO 3 godzinach:
- Wienc ja ploponuje odfiecić te filmę od "caly-maly", bo stlaszny buldel w metafizyce lobioł. Co?
Dżordż śliniąc się co drugie słowo zerknął pytającym wzrokiem na towarzyszy.
- I jesce byśmy do jakiego dentysty posli, bo mi się gólna tlójka lusa ... jedyna jakoł mam zlestoł. Bo inne mi sie jus powyzynały.

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach

-*Wrau* mniejszym problemem byłoby pozbycie się tego ostatniego i wstawienie jakiś nowych. Nie muszą być takie jakie były. Co Ty na to?
-Eeee... Chyba jedłak pozostłane przy tej młojej łoryginałnej.
-Jak wolisz, Twój ból. Ale gdzie my CI tu teraz znajdziemy tego dentystę?
-Nie macie jakiejść mapki?
-Greck trzyma mapy. Jego się pytaj.
-Greck, zarzuć jakąś mapką.

(Cisza)

-Znowu się gdzieś zapodział. *Wrau* W ogóle tutaj jakaś taka grobowa cisza panuje...
-A ja już myśłałem że Chuck nam bałdziej pomłoże...
-Ale tylko Cię poturbował. Przynajmniej narazie mamy Uber Śmierć z głowy. Zajmijmy się narazie Uber Grozą. To będzie chyba bardziej przydatne.

Podnosząc z trudem sepleniącego Dżordża z ziemi ruszyli dalej w głąb jaskini (czy gdzie to są, bo w natłoku wydarzeń orientacja trochę poszła w pole...)

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach

- Szkielety to żaden problem, zaraz się nimi zajmę/
- Greck?! A ty skąd się tu wziąłeś?- Zadziwił się Agrah.- I skąd masz ten dodatkowy miecz?!
- Przeszukiwałem boczne jaskinie i go znalazłem. To jest miecz, którym Mr. Jedi zabił CeDeAoka. I przy okazji poznałem technikę walki mieczem i Grabiami jednocześnie (coś jak Gandalf w grze Władca Pierścieni: Powrót Króla). A tak swoją drogą nie mogliście sobie znaleźć lepszego miejsca, niż podziemia jaskini? :)
- Panowie, nie chciałbym wam przerywać, ale te szkielety są coraz bliżej...
- No cóż, w takim razie trzeba będzie się nimi zająć...
Nie czekając na reakcję towarzyszy, Greck rzucił się na przeciwników. Wszędzie fruwały kości. Po kilku chwilach ze szkieletów nic nie zostało.
- No, no, nie ma co, szybko sobie *wrau* poradził.
- No w sumie... chociaż akurat szkielety nie są tak strasznie wymagający....
- Hhy, lufie! Befdzemy tu tak sfac i patfec?! Chofmy obejfzecz sofie ta zbfoie!
Bohaterowie dogonili Grecka i wszyscy wspólnie zaczęli przyglądać nię unoszącej się nad ziemią zbroi.
- Nareszcie..! Tyle czasu jej szukałem i w końcu znalazłem. Może jednak jest nadzieja, że pokonam te smoki.
- No to *wrau* , zakładaj ją!
Greck wziął zbroję w ręce.
- Dziwne... strasznie lekka...
- Patrzcie, tu jest jakaś kartka!- Powiedział Agrah.- Info odnośnie zbroi: CD- kową zbroję należy założyć na już posiadaną zbroję.
- No to jedziemy!
Greck założył zbroję. Ta momentalnie wtopiła się w jego stary pancerz, naprawiając przy okazji wszelkiego rodzaju pęknięcia itd.
- No proszę, prawie nic więcej nie waży, ale czuję, ze chroni lepiej. No dobra, to teraz pozostaje nam jedynie poszukać zwoju, który ożywi Smugglera i możemy się stąd wynosić. :)

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach

-Zwój ożywiający Smugglera? Momencik...-służył pomocą Mnich. Zakasał rękawy, i z mądrą miną szepnął:
-Avada Kedavra De La Smugglera Petrificus Chlastus.
-Crucio Zwój Ożywiający Smugglera.
-Imperius Rezurectio Smugglerro Patafianno.
Drużyna patrzyła zniesmaczona na owe magiczne popisy, których jedynym skutkiem był tańczący włoską polkę trójnogi wąż ogrodowy z mithrilu. Mnich rzekł:
-Wybaczcie... Po prostu po drodze znalazłem jakiegoś maga, wbitego do połowy w glebę. Z ręki wypadła mu karteczka z zaklęciami, to ja je nieco przerobiłem...
-Co miał na szacie?
-Literkę G, w kolorze czerownym na złotym. Ale obok ktoś wypalił T. A, no i obok leżały takie rozwalone okulary, ale nie zwracałem na nie uwagi. Mnisi nie kradną.
ŁerŁolf, przegryzając wężem, intensywnie rozmyślał...
-To może znaczyć wszystko, np. T to jakiś, powiedzmy, Tryffindor. A G np. Groll. I co...?

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach

-A po co Ci dochodzić pochodzenia podstarzałego maga?
-A tak o, z ciekawości.
-Mnichu, Ty masz *wrau* nauczkę żeby czarów nie przerabiać. Bo nie wiadomo co Ci jeszcze wyjdzie z tego. Jeszcze jakiegoś znowu potwora. I znowu będzie walka przez kilkanaście stron...
-No wiesz, wypadek przy pracy zawsze się może zdażyć.
-*Wrau* tylko czemu ich działanie musi zawsze być sprawdzane na nas?
-Wiesz, wypadki chodzą po ludziach. No sry, po Wilkołakach i Krasnoludach też.
-Taaa *wrau* a po Mnichach w szczególności....

Na potwierdzenie tych słów mały kulka pojawiła się przed ich oczami. Powoli zaczęła rosnąć, przybierać większe rozmiary. W pewnym momencie gdy już wypełniła 0.5 jaskini, zapadła się w sobie i zaczęła momentalnie wszystko wciągać...

----
Ludzie, rozkręćcie to tutaj trochę :) Ja ostatnio mam problemy z czasem i weną, ale Wy coś piszcie :)

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach

Potężna implozja zaczęła wciagac wszystko i wszystkich do nie znanego bliżej środka.
- CZZAAARRRNNNAA DZZZIIIUUURAAA!!! Skąd się ona tu wzięła??!! - wrzeszczał Dżordż trzymając się za odnóża Łerłolfa, który sam trzymał sie łapami i kłami jakiegoś gnata wbitego w skałę - po chwili zawołali chórem:
- MMMOOOONNNKKKK DDOO JJASSSNEEJJJ!!!!!!
- TO NIE JA!! - wrzeszczał mnich, trzymając się stalaktytu. Podwiana z deczka szata ukazała bokserki w szkocką kratę, jednak przyjaciele by zwrócić na to uwagę nie mieli zbyt dużo czasu, bo energia tajemnej dziury powiększała się ściągając ze ścian fototapetę jaskini, spod której zaczęły ukazywać się białe miejsca.

Cały świat zaczął być wciągnany do środka.

Pierwszy wpadł Alexei za nim reszta, prócz mnicha, który nagle wbił się jak korek od wina w dziurę ... i zatkał otwór. Reszta (już w środku) trzymając go za nogi wrzeszczała wniebogłosy. Jednakowoż zatkana dziura przestała już wciągać resztę świata, co permanantnie go uratowało. Po chwili i w środku morderczy wicher się skończył i przyjaciele, trzymając się jeden drugiego odetchnęli z ulgą. W ciszy pojawił się tylko jeden komentarz:
- W pinezkę! Mnich ma bokserki w szkocką kratę.
Śmiech przyjaciół rozładował nerwową trochę atmosferę.

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach

-No co się śmiejecie? To już nie można mieć majtek w kratkę?
-*Wrau* można można. Tylko to śmiesznie wygląda.
-A Ty niby co nosisz?
-Ja mam pod futrem wszystko. I nie liczcie na to że Wam to pokażę.
-A to niby dlaczego?
-Bo nie zgolę *wrau* futra, ot co.

I znowu wybuchła salwa śmiechu.

-To co panowie, wyłazimy?
-Pewnie!
-Mnichu, ruszaj się tam. Chcemy wyjść!!
-Nie mogę... Utknałem....
-To Cię musimy w takim razie wypchąć.
-To kto jest najbliżej? Dżordż, pochnij tam Mnicha, niech wyskakuje.
-Ołki...

Dżordż wziął zamach i kopnął z całej siły Mnicha w wystające bokserki. Ten krzyknał i jak korek wyskoczył z dziury...

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach

Kompani wyszli, ale po chwili dziura znowu zaczęła zasysać wszystko do środka.
- Nie no, znowu?! - jęknął Mnich.
- Zaraz coś poradzimy - pocoeszył go Agrah. - I zaczął mruczeć coś pod nosem.
po chwili w jaskini zmaterializował się kamień o wymiarach Naszego Mnicha. Zanim ktokolwiek zrozumiał co się dzieje, kamień zatkał dziurę.
- No to przynajmniej to mamy z głowy - ucieszył się Werewolf. - Teraz zdałoby się z tej jaskini wyjść, a to oznacza kilkugodzinną wędrówkę po tym labiryncie. Nawet jeśli nie ma tu żadnego labiryntu, to my i tak się w nim zgubimy...
- Jaki labirynt? - zdziwił się Sortius. - Przecież tam za zakrętem widać światło. Idziemy.
Już mieli skręcać, gdy ich uwagę zwróciła odnoga tunelu. Kompani ogarnięci chęcią zgłębienia tego nowego miejsca, weszli tam. Gdy ostatni z nich przekroczył próg odnogi, droga za nimi zawaliła się. Gdy jeden z magów zapalił światło przed ich oczami ukazał się ... ogromny labirynt.
- A nie mówiłem. "Ja wiedziałem, że tak będzie."

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach

-Jak pech to pech... Jakoś niestety musimy z niego wyleźć.
-Chyba że ktoś ma czar odgruzowania lub wyjścia z labirytnu.
-A może Ty Agrah masz jakąś księgę "Przewodnik po labiryntach i innych uciechach zgubionych wędrowców"?
-Poczekajcie, zaraz poszukam...

I zaczęło sie wielogodzinne przeszukiwanie tobołków. W międzyczasie reszta drużyny (co już miała w zwyczaju) rozpaliła ogień i zaczeła coś pichcić. Tak się złożyło że niewiele im już jedzenia zostało.

-*Wrau* jak szybko stąd nie wyjdziemy to chyba zacznę jeść kamienie...
-Lepiej nie próbuj, są cięzkostrawne.
-Jakoś zdołam. Już nie takie rzeczy się jadało.

W tym momencie dał sie słyszeć głuchy pomruk

-Łerłolf, zachowuj się. Wiemy że jesteś głodny, ale bez przesady.
-To *wrau* nie ja. To z ciemności dochodzi...

-----
Pisz ktoś coś... Ten wątek zaczyna powoli upadać. I jak to ma być Neverending Story, skoro właśnie zaczyna się kończyć jej żywot??...

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach

-----
Jak tylko znajdę wolną chwilę, to się dopiszę... bo widzę że tu ważną rolę odgrywam w chwili obecnej... czy też robią to moje gacie :> ! I swoją drogą znam ten ból NESowych (przejściowych) kryzysów, tak...
-----

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach

------------
Dobra sprowokowałeś mnie ;)
------------

Podczas gdy Agrah (którego, już wogóle z miesiąc nie słyszałem :) przewalał toboły (znalazł książkę telefoniczną, wizytówkę jednej miłej wróżki, zestaw krzyżówek i poradnik młodego maga-majsterkowicza, autor: Adam Słodowy), reszta z lekkim niepokojem nasłuchiwała pomruków, które dobiegały z ciemności...
- Ty czekaj, czekaj, czekaj - zasłuchał się Dżordż (muszę chyba gdzieś zapisać, w którym wątku jakie mam imię bo się powoli zaczynam mylić :) - czy wam ten dżwięk czegoś nie przypomina?
Łerłolf zaczął niuchać powietrze i coś mu jakby zaiskrzyło. Sierść się nastroszyła i teraz dla odmiany on zaczął głucho warczeć.
Głębokie, ciche mruczenia zbliżało sie, aż nagle z mroku wyskoczył ... kot w butach ...
Następne wydarzenia następowały lawinowo: Łerłolf ujadając rzucił się na kota, ten wziął nogi za pas i zaczął zmiatać gdzie pieprz rośnie, reszta z wrzaskiem pobiegła za nimi. Nie potrzebowali już map czy poradników na temat labiryntów. Odwieczni wrogowie: pies i kot wybili w ścianach ścieżkę prowadzącą na wprost. Wystarczyło tylko przechodzić przez dziury ...
--------------
No przepraszam, że tyle tu nie pisałem, ale miałem FM na głowie i udzielam się jeszcze w dwóch wątkach fabularnych i teraz myślę, że to chyba jednak za dużo ;))
Ale juz teraz będę tu zaglądał.
Ale musimy cos wymyśleć, jak ożywić nasze opowiadanie, bo zaczyna się po prostu robić nudnawo ...
Jakieś propozycje? Bo ja NESowi umrzeć nie pozwolę :D
--------------

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach

-*Wrau* Już ja cię dopadne, poczekaj no tylko... Już ja ci te buciki pozdejmuję, ty ty... Kapelusz sobie wezmę, może się przyda... A płaszczyk? Świetna chusteczka... No wracaj tu ty mały... Ej, no! Nie właż tam *wrau*. Ja się tam nie zmieszczę. No dobra, sam tego chciałeś.

Łerłolf zaparł się na ścianę za którą znikł Kot. Jednak okazało się że nie jest ona taka sama jak inne. Ta była wytrzymalsza. Nie zastanawiając się długo Wilkołak chwycił za brzeg otworu do którego zanurkował Kot i rozszarpał go (otwór oczywiście :). Teraz otwór był już dostatecznie duży.

-*Wrau* Mnichu uważaj tylko żebyś się znowu nie zaklinował... Kici kici... Chodź no tu, nie ukrywaj się... Ja też mam pazurki i ząbki... No nie bój się... Wracaj tutaj!!!
-Chyba Cię nie słyszy...
-Albo udaje.
-To co, my też wołamy?-zagadnał Dżordż.
-*Wrau* Jak chcecie. Ale on jest mój... Nie ruszać go. Będziecie mogli sie pobawić tym, co z niego zostanie- w oczach Łerłolfa płonęła żadza mordu i nieokiełznany gniew...

-----
No wreszcie udało mi się kogoś zmusisć :) Alexeia się nie udało, to dobrze że chociaż Ty się skusiłeś :)
I spokojnie, na wszystko znajdziesz czas. Ja ostatnio mam sporo na głowie z nauki i problemy jeszcze innego typu. Ale jakoś daję radę coś pisać. Niekoniecznie tutaj bo na swój post dziwnie się odpowiada :P

Hmm... Wilk goniący kota? Coś mi nie pasuje :P Chyba że na obiad :)

Ja też nie pozwolę mu umrzeć. Razem coś wymyślimy ;]

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach

--------------------------------
Mnie się nie udało oj ty a właśnie, że udał tylko w budzie byłem:P
---------------------------------

-Kici, Kici tas taś wyjdź damy ci mleczka i z ło...mżyckiego piwa spróbować, a na deser szczury w sosie własnym no chodź kotku my ci pokażemy gdzie rabińskie kotki mieszkaja NO WYŁAŹ TY MAŁY SKURCZYBYKU JUŻ!!!!!!!!!!

N-o dobra nie chce wyjść to ja mu pokażę,- i po chwili wrócił w czołgu.
- TERAZ TO SIĘ NAM NIE WYWINIE!!!!

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach

Kotek widzac co sie swieci na szybko zmajstrowal biala flage i z mruknciecien
-To ja juz wole tego wilkolaka, od tego wariata w czolgu.....
wyszedl z dziory ku wielkiej radosci Werewolfa ktory nie czekajac na zadne wyjasnienia przerobil go na pasztet i spalaszowal.
-Eee Wilku a spytales sie moze o droge do wyjscia?-mrukna mag
-ekhm khem *wrau*co?- Wilkolak byl troche rozkojazony
-no wiesz ten kotek mugl nam pomoc z tad wyjsc ale to nic, zdaje sie ze znajdujemy sie w srodku teg labiryntu.
Jak na zawolanie wszyscy zobaczyli wielki Puchat na piedestale z przypinta karteczka "Chcesz wyjsc dotknij Pucharu"
-To jak wychodzimy z tad?
I cala druzyna rzucila sie w kierunku, jak mniemali, wyjscia....

--------------------------------------------
sory ze nie pisalem tak dlugo ale jestem trzeci tydzien poza krajem i nie bardzo mam dostep do neta (jak by kogos ciekawilo to pierwszy tydzien siedzialem w estoni a pozniej do teraz jestem w hiszpani i gwoli scisloscie nie jestem na wakacjach czy feriach tylko obozie sportowym :P ) a i sry za brak polskich znakow chyba rozumiecie ?? :)

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach

Utwórz konto lub zaloguj się, aby skomentować

Musisz być użytkownikiem, aby dodać komentarz

Utwórz konto

Zarejestruj nowe konto na forum. To jest łatwe!


Zarejestruj nowe konto

Zaloguj się

Masz już konto? Zaloguj się.


Zaloguj się
Zaloguj się, aby obserwować