Zaloguj się, aby obserwować  
Gram.pl

Zatrważająca skala piractwa w mijającym roku

416 postów w tym temacie

Dnia 31.12.2009 o 15:52, Bajta2 napisał:

Jednego tylko nie rozumiem. Weźmy taką rodzinę z tak zwanego "marginesu", po cholerę
oni mają 5 albo i więcej dzieci a do tego wydają jeszcze kasę na alkohol, papierosy itp.
Skoro wiedzą, że kasy nie ma, że niby ciężko to taki sam los swoim dzieciom gotują.


Rodziny patologiczne często poprzez posiadane rozliczne nałogi [które nabyli jeszcze pewnie za swoich młodszych lat] raz że nie myślą racjonalnie, bo na pierwszym miejscu stoi nałóg a nie dziecko, dwa popadają często w takie problemy i depresje że nie widzą szansy na poprawę - a szansa stoi dosłownie za przysłowiowym rogiem, bo są kościoły, monary, sesje terapeutyczne w aa, ośrodki psychiatryczne [w przypadkach naprawdę krytycznie rozchwianych psychicznie osób tam można uzyskać również leczenie i pomoc] i masa innych instytucji do których mozna się zwrócić - problemem jest to że trzeba chcieć.

Równie ciężko wyciągnąć z nałogu alkoholika co narkomana, obaj nie myślą racjonalnie, obaj prezentują typowe schematy zachowań przyparci do muru : kradną, wysprzedają często wszystko co ma w mieszkaniu jakąś wartość byle zaleczyć kaca.

Dochodzi tu tez często wyładowywanie agresji na dzieciach - dziecko się nie obroni [w sensie stricte małe dziecko, choć nie tylko małe dzieci się nie potrafią bronić], dziecko jest łatwym celem i obiektem do "rozładowania stresu".

Najbardziej cierpią tu wspomniane dzieci, które oprócz tego że są ofiarą własnych rodziców [wiecznie pijanych, zaćpanych, brudnych itp] to są również ofiara wszechobecnej znieczulicy [czemu tez dziwić się nie można po części - próbując bowiem pomóc zawsze wyjdziemy na tych najgorszych," szpicli i konfidentów" którzy wpieprzają się w nie swoje życie], często również w stosunkowo młodym wieku popełniają pierwsze przestępstwa - kradną jedzenie bo są głodne, potem już kradną z reguły "bo się udało to czemu by nie ukraść czegoś więcej niż tylko jedzenie", a im dalej w las to wiadomo - na końcu mamy rozboje, pobicia i poprawczak/więzienie.

Nie generalizuję - nie mówię że tak jest wszędzie i każde dziecko z patologicznej rodziny wyrośnie na bandziora, nie mniej spory odsetek dzieci z rodzin patologicznych gdzie owa patologia przyjmuje często bardzo ciężkie rozmiary nie ma wielkiej przyszłości.


Nie mniej jest to kompletny offtop biorąc pod uwagę temat głównego wątku.

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach

Domyślać się nie zamierzasz, mówisz? OK to będzie łopatologicznie:

1) Odpowiedziałeś na to zdanie hellasa : "Ja pracodawcą nie jestem ale o ile się orientuję, to utrzymanie pracownika, który zarabia 1000zł to dla pracodawcy koszt niecałych 2000zł. Zatrudniając na czarno ma koszt tylko 1000zł - sama płaca.", prawda?

2) W tym zdaniu hellas wspomina o "koszcie dla pracodawcy", a nie o różnicy w płacy netto i brutto.

3) Odpowiadając podałeś wysokość płacy brutto, która to płaca nie różni się od płacy netto NICZYM co jest uznawane za koszt pracodawcy, bowiem są to głównie (przy umowie o pracę na czas nieokreślony na ten przykład) potrącenie podatku, ubezpieczenia zdrowotne i emerytalne. To TY płacisz te podatki i to Ty masz ubezpieczenie zdrowotne i to na Twoją emeryturę (jaka ona by nie była w nieprzewidywalnej przyszłości) to idzie. Pracodawca tylko ułatwia Ci zadania, bo za ciebie to odprowadza. Przy np. umowie o dzieło nie pracodawca często nie jest zobowiązany odprowadzić aż tyle, a ty byś potem pewnie musiał dopłacać fiskusowi.

4) Pracodawca swoje koszty (podatki i opłaty z tytułu zatrudnienia Ciebie) płaci oddzielnie. Takimi opłatami są np. składki na Fundusz Gwarantowanych Świadczeń Socjalnych, czy Fundusz Pracy.

ERGO: Napisałeś nie na temat. Choć może trzeba było powiedzieć łopatologicznie to od razu, bo jak widać znalazł się jeden "mądry i jakże kulturalny", który nie pytany zaczął mi "wyjaśniać".

Dnia 31.12.2009 o 15:39, HiddenNick napisał:

> Secundo: Warszawa i okolice to nie cały kraj. Pracownik na podobnym stanowisku ale
pracujący
> pod Lublinem, Krosnem, czy Białymstokiem tyle nie zarabia.

I w jakiś sposób to zmienia prawdziwość tego co napisałem??


Nie zmienia prawdziwości tego co napisałeś. Pokazuje jednak że pominąłeś spory kawałek sprawy - wszystkich którzy pracują poza Warszawą i okolicami. Co niejako zamydla całokształ dla tej dyskusji. No chyba że uważasz że tylko osoby z wymienionego przez ciebie terenu kupują komputery, ewentualnie "piracą".

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach

A mówią że na konsolach niema piractwa phi. Też nieźle ściągają. Chociaż moim osobistym zdaniem to w Polsce teraz więcej się gier sprzedaje niż dawniej a zarobki wcale nie są większe niż parę lat temu. W innych krajach zarabiają więcej i stopień piractwa jest na takim samym poziomie albo i większym. Nie jest źle.

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach

Jak obiecałem napiszę teraz trochę na temat samego artykułu i polityki anty-pirackiej wydawców i twórców gier.

Na początku OŚWIADCZENIE:

Nie popieram piractwa. Prywatnie nie obchodzi mnie co kto ma w domu na mp3 playerze czy dysku twardym. Zaś jako osoba administrująca systemem informatycznym i działająca jako niejako konsultant w tej branży, tępię je niejako “zawodowo”. W sieci firm dla których pracuję nie ma ściągania czy wymiany nielegalnych plików, czy instalowania nielegalnego oprogramowania. Co prawda mam podpisane przez użytkowników potwierdzenie że to oni są odpowiedzialni za to co mają na dyskach twardych (tak jak za to co mają na płytkach poukrywanych w biurkach), ale w przypadku problemów firma też będzie miała nieprzyjemności – a jak firma, to i ja. A ja więcej problemów nie potrzebuję.

Było kilka osób, którzy mieli mi takie podejście za złe, ale pokazałem im, że po pierwsze większość programów z jakich by chcieli “skorzystać” ma wersje zastępcze, dostępne za darmo (np. pod Linuxa lub open source). I nie zainstaluję im pirata w domu ani nie ściągnę cracka. Po drugie większość gier, filmów czy muzyki można uzyskać po pewnym czasie za ułamek ceny. Więc mogą poczekać i nawet sporo zaoszczędzić.

ALE nie mówię im że “piractwo to kradzież”, bo wiem że to nie prawda. De jure jest to albo “naruszenie praw autorskich” albo “paserstwo” (w przypadku kiedy wyciąga się z tego korzyści materialne nie związane z samym aktem wejścia w posiadanie danego wyrobu – użytkownik Reel_Mixer na prawdę powinien zapoznać się z prawniczą definicją zwrotów “nabyć” i “zbyć”). Więc nazywając piractwo “kradzieżą” kłamałbym (dla zbulwersowanych – zapoznajcie się z definicją słowa “kłamstwo”, potem możemy pogadać). Piractwo jest przestępstwem, jest nielegalne, zagrożone nawet karą więzienia na kilka lat (wg polskiego prawa) i usprawiedliwianie go jest ... hm nazwijmy to “niezbyt mądre”. JEDNAK nie jest to kradzież!

I mało mnie obchodzi, mówiąc wprost, że to taki skrót myślowy, który uznaje spora część wypowiadających się tu osób, ba który stosuje się w reklamach. Nie obchodzi mnie, bo jakby co to nie będę, ani ja ani nikt inny, odpowiadać wg wyobrażeń posterów z gram.pl, czy twórców tej reklamy i płacących za nią twórców gier / filmów. Do odpowiedzialności pociągnie się oskarżonego wg litery prawa i koniec.


No to teraz właściwa część tego postu. ;) I z góry przepraszam ale nie będę owijał w bawełnę, by być miłym i szanować każdego z osobna i wszystkich razem.

Po pierwsze chciałem pogratulować rzetelności dziennikarskiej twórcy. Pan Adam "Wolvie" Wieczorek podał co prawda link do artykułu na TorrentFreaku, ba podał z stamtąd dane co do piractwa ale danych co do nielegalnych kopii ... ale już nie sprzedaży: “Call of Duty: Modern Warfare 2 broke records this year as the biggest ever entertainment launch in history. With 4.7 million units sold in the US and UK during the first 24 hours, it pulled in revenues totaling $310 million. In five days the game’s worldwide sales climbed to $550 million (...)” (za: http://torrentfreak.com/the-most-pirated-games-of-2009-091227/).

Zamiast tego wpisał coś takiego: “Biorąc pod uwagę, że w listopadzie sprzedano tylko 170 tysięcy sztuk na PC, daje to pogląd na skalę zjawiska.”, co jak już ktoś wspomniał dotyczyło tylko USA.

De facto więc skala sprzedaży w porównaniu do uzyskania kopii gry nielegalnie jest ... jednak sporo różniąca się od pokazanej. No ale artykuł odniósł skutek – tylu się obrońców praw twórców i wydawców znalazło i to jak bezkrytycznych ... szkoda, że niewielu z nich pomyślało o obronie praw odbiorców (i nie: za obronę praw odbiorów, nie uznałem obrony piractwa).

Więc – brawo, brawo Panie Wieczorek. (Tak, to był sarkazm)


Po drugie, Panowie obrońcy “uciśnionych deweloperów i pośredników”, nie wiem jak wy, ale jakby mi 15 lat temu ktoś powiedział że:
- gry można wydawać z bugami, których usunięcie trwa po kilka miesięcy po premierze i ludzi nie tylko nie idą gremialnie zwrócić taki gniot, ale im się tego wręcz zabrania (robią to wydawcy i sprzedawcy - “otwartych gier nie przyjmujemy”). Ba, są tacy co bronią takich firm – bo jeszcze nie będzie komu gier produkować (Sic!);
- że beta testy zostaną w znacznej części przerzucone na ochotników wśród graczy (lub nawet na graczy kupujących “gotowy” produkt), a nie pracowników firmy, co oszczędza tej firmie sporo kasy na wynagrodzenia (a propos – pytanie do Pietro87 która to firma jeszcze sama w całości beta testuje gry?), a mimo ro jest sporo bugów, z których część przynajmniej owi beta testerzy zaklinają sięza zgłaszali (co sugeruje że ich usunięcie jakoś nie ma miejsca – pewnie bo się nie opłaca);
- że support techniczny jakoś nie może pomóc części graczy, którzy mimo że udowodnili że gra nie działa jak powinna (a inne tak), a oni legalnie ja nabyli dostają odpowiedź “to nie wina gry, tylko OS''a , sterowników, itp, itd.”; de facto przenosząc odpowiedzialność (i konsekwencje) za to czy produkt działa z godnie z obietnicą z twórcy na odbiorcę – przepraszam, ale nie znam innej branży gdzie nie sprawdzając sprzętu danego gracza, sprzedawca.twórca wydałby taką “opinię”;
- że oficjalne dema zawierają skrypty, które powodują że SI przedstawia sobą pewne wyzwanie dla gracza, ale gra już tych skryptów nie ma, wobec czego SI ma problem z pokonaniem krótkiego odcinka mapy w linii prostej, nie mówiąc o sprawieniu trudności graczowi (vide Empire: Total War);
- że mimo bugów i ewidentnych niedoróbek, recenzje w magazynach aż ociekają słodkością, a oceny tzw. “krytyków” w wielu przypadkach znacznie różnią się od uzyskanych kilka miesięcy później ocen graczy (wystarczy popatrzeć na metacritic i choćby E:TW)

(eeee ... chyba za bardzo się rozkręciłem)
... to bym go uznał za wariata.

Mówiąc wprost – nie uwierzyłbym że branża gier mogła by pójśc tak daleko, w tak złym kierunku. Pytanie tylko kogo za to winić? Piratów? Oj chyba nie. A przynajmniej nie wyłącznie.


Po trzecie jeśli jest ktoś, kto myśli że twórcom gier zależy na tym by wydać jak najlepszy produkt i zaspokoić pragnienia fanów, to go rozczaruję – firmom zależy NA ZYSKU. Jeśli będą mogli osiągnąć większe zyski oszczędzając na testowaniu gier, zrobią to (właściwie to już to robią), jeśli naprawa bugów będzie problemem, bo potrwa za długo w stosunku do terminu premiery, to się ich nie naprawi.
A jak uzna się, że rynek gier wtórnych należy zlikwidować, to się go będzie próbowało likwidować – zabraniając odsprzedaży w licencjach, z którymi gracz ani się nie ma szansy zapoznać (bo ich nie ma wydrukowanych w pudełku, lub do przeczytania w formie elektronicznej PRZED instalacją) ani tym bardziej nie ma szansy na nie wyrazić zgody lub odmówić (co akurat jest niezgodne z prawem każdego chyba kraju), albo po prostu wprowadzając wymóg rejestracji gry na serwerze producenta (a jak ten serwer padnie to różnie może być z tym graniem – czasem nawet w tzw. trybie offline są problemy).

No ale zabezpieczenia są “wymuszone” piractwem ... tylko jak to jest że nie ma zabezpieczenia które nie zostało by złamane ... i to w przytłaczającej większości przypadków PRZED premierą gry? Tak. Tak. Jak popatrzeć na strony z torrentami to się okazuje że pliki z piratami pojawiają się przed premierą gry. Więc to nie tak że “Jaś kupił grę i ją skrackował”. Jaś albo się włamał na serwer producenta/ dystrybutora albo wyniósł taką kopię ... bo pewnie tam pracuje.

I tu się pojawia pytanie – dlaczego, skoro piractwo to takie szkody dla zainteresowanych firm, jak próbuje się nam wmówić, to dlaczego te firmy nie mogą upilnować swojego podwórka. W końcu pilnowanie kilku tysięcy znanych osób (by nie wynieśli) jest łatwiejsze niż szukanie milionów tych anonimowych ludzi, co “ściągnęli”. W końcu zabezpieczenie kilkudziesięciu czy nawet kilkuset serwerów należących do firmy jest łatwiejsze niż przeszukiwanie tysięcy serwerów należących do innych lub milionów prywatnych komputerów. Ale jakoś nie udaje się “uciąć łba hydrze” i nie natrafiłem na racjonalne wytłumaczenie dlaczego.


Po czwarte (i ostatnie) zadam kilka pytań: skoro piractwo to takie straty to jak to jest że we wszystkich znanych mi przypadkach najbardziej popularne wśród piratów gry przynoszą jeśli nie REKORDOWE (jak CoD:MW2 w tym roku) to BARDZO DOBRE zyski (jak Spore – zeszłoroczna najbardziej “piracona” gra)?

Dlaczego NIKT nie potrafi przedstawić przekonującej analizy wykazującej dobitnie że piractwo szkodzi sprzedaży gier? Dlaczego nikt nie próbuje nawet przedstawić analizy ilu piratów kupiło by grę gdyby była tańsza (lub kupuje ją gdy tytuł okazuje się spełniać ich oczekiwania)? Przecież takie analizy były by jak najbardziej pomocne w walce z piractwem.

Dlaczego nie ma analiz strat przemysłu gier wykonanych przez w pełni niezależne organizacje? Czyżby dlatego że wtedy producenci musieliby ujawnić rzeczywiste koszty produkcji? A może dlatego że wygodniej jest ogłosić “wszem i wobec” milionowe straty przyjmując, bez oparcia w rzeczywistości, że każda spiracona gra to strata w wysokości ceny gry z dnia premiery.

Dlaczego koncerny produkujące/sprzedające gry, filmy i muzykę pompują grube miliony w reklamy jak ta do której link zamieszczono kilkadziesiąt postów wyżej. Dlaczego tworzą i sponsorują organizacje “chroniące prawa autorskie” i wspomagają Komisję Prawa Autorskiego (do której i tak nominują część członków)? Przecież to ewidentnie nie przynosi efektów – skala piractwa rośnie z roku na rok, efektów z tych milionów więc raczej nie ma...

A może są? Bo jeśli weźmie się pod uwagę projekty zmian w prawie, np. to że to dostawca internetu będzie musiał blokować “zabronione strony”, albo prowadzić ewidencję ruchu w sieci generowanego przez swoich klientów, oraz tę nachalne reklamy “piractwo to kradzież” albo “tylko oryginał Cię nie zawiedzie” to wyłania się tu pewna prawidłowość.

Proponowane zmiany w prawie co do praw regulujących dostęp do internetu, to nic innego jak próba przeniesiona kosztów wykrywania piractwa na firmy ISP, a zmiana klasyfikacji tego przestępstwa na kradzież, mimo że nie będzie miała wpływu na karę (w większości przepisów prawa kara jest podobna za kradzież przedmiotu o takiej wartości jak za naruszenie praw autorskich), będzie miała wpływ na to JAK się ściga takie przestępstwo. Bo na razie to zainteresowana firma musi wykryć w jakiej sieci rozprzestrzenia się pirackie kopie i musi uzyskać (przedstawiając uzasadnione podejrzenia) pomoc policji w celu zabezpieczenia dowodów. Po tych zmianach wykrycie będzie obowiązkiem kogoś innego, a policja będzie musiał się tym zająć niejako “z urzędu”. A firmy produkujące “skradzione” produkty zaoszczędza setki milionów na przestrzeni przyszłych lat – bo przerzucą koszty na ... nas (bo dostawcy podwyższą opłaty, a policja jest utrzymywana z naszych podatków).

Czy coś takiego podniesie skuteczność wykrywania i karania piratów (ktoś pisał że “prawo jest zawodne”? Szczerze mówiąc, patrząc na to jak policja radzi sobie np. kradzieżami w sklepach, to wątpię.

Więc przepraszam, ale mimo że pochwalam chęć ukrócenia tej nielegalnej działalności, nie widzę korzyści z przekwalifikowania “naruszenia praw autorskich” na “kradzież”. Widzę za to minusy. Wiem że brzmią one ja teoria spiskowa i nie wymagam by ktokolwiek mi uwierzył (sam nie wierzę nikomu “na słowo”). Ale było by chyba dobrze by osoby tak chętnie powtarzające slogany ukute na zlecenie firm produkujących te towary, zastanowiły się czy przypadkiem te firmy nie mają ... mniej oczywistych interesów na myśli. I czy przypadkiem ktoś tu kogoś nie robi w konia.


I tym akcentem kończę. Czas już na mnie. Życzę Wesołego Sylwestra i Dobrego Nowego Roku.

P.S.
Co do konieczności kształcenia społeczeństwa – jestem za ale na zasadzie poszanowania i znajomości całości praw, a więc także praw konsumenta. A jakoś nie pamiętam reklamy o tym ze mamy prawo do refundacji kosztów zakupu towaru (w pewnych warunkach oczywiście).

Na marginesie, co do reklam, ludzie którzy nie obejrzeli pokazów premierowych Avatara, bo pewna liczba kin w Niemczech i Szwajcarii miała problemy z zabezpieczeniami, niemal na pewno by się nie zgodzili ze “tylko oryginał Cię nie zawiedzie” - ich zawiódł.

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach

>(a propos – pytanie do Pietro87 która to firma jeszcze sama w całości beta testuje gry?)

Proszę mi wskazać gdzie ja pisałem cokolwiek odnośnie tematu piractwa o Beta Testach [czekam na quote]


A z tym wynoszeniem gier z samej firmy przed premiera - tu tez jesteś częściowo w błędzie.
Bo gry nie sa "wynoszone" z samego studia a z tłoczni a to spora różnica.
To nie ludzie z "małego zespołu jaki łatwo upilnować" wynoszą gry [nie mówię że taki proceder nie ma czy nie miał miejsca, mimo że jest lekko absurdalny to zapewne takie rzeczy tez sporadycznie się zdarzają] ale zwykli workerzy z tłoczni.
Pracowałem swego czasu w firmie zajmującej się tłoczeniem gier i przygotowaniem ich do wysyłki zarówno na nasz kraj jak i spora część europy, wywędrowała od nas PALETA towaru, a sprawa wypłyneła dopiero 5 miesięcy po fakcie, na taką skalę kręciło się wały na magazynie.
Ochrona w owej firmie jest tak rozgarnięta że zapewne ciężko im policzyć ile to 2x2, poziom wiedzy i rzetelności pracy prezentowali tak mierny że śmiać się chciało [w sumie za ich stawkę - trudno się dziwić że mają to w dupie]
A na magazynie gdzie pakuje sie płyty w pudełka do wysyłki, przy tasmie produkcyjnej na hali gdzie pakuje się płyty w plastikowe boxy czy tez na głupiej kontroli jakosci pracują zmiany liczące po 20-40-60 osób i wiecej.
Jak myslisz że łatwo jest tylu ludzi upilnowac jesteś w wielkim błędzie [ok da się to zrobic jak się zatrudni profesjonalny monitoring który otrzymuje godziwe wynagrodzenie i niej kładzie lachy na to co się dzieje dookoła]

U nas zarówno ludzie wynosili detaliczne sztuki do wrzucenia na net [było kilku torrent maniaków którzy np na bittorrencie i torrenty.org sa już powoli "legendarnymi" uploaderami], byli tacy co kradli oryginał dla siebie na użytek własny, byli tez tacy co kradli masowo na handel - dziennie potrafili panowie "kreatywni" wykosić z magazynu 20-40-60 sztuk, wszystko z kolei w formularzach na inwentaryzacji zgadzało się co do 1 bo w całym "biznesie" działało kilka osób z róznych działów - ci z obsługi samej taśmy produkcyjnej na tłoczni wpisywali odpowiednia ilość płyt które się uszkodziły i poleciały na straty, kolejne płytki odpadły na kontroli jakości, inne poszły w straty na magazynie przy pakowaniu itp.. na koniec doszli do tego kierowcy i wywędrowała cała paleta...
Biznes się kręcił bo wszystkie straty się u nas mieliło - nikt tego nie liczył, wszystko się pakowało na wózki i towar szedł do mielenia, a ile płyt faktycznie było w wózkach nikt nie sprawdzał, mogłeś mieć na pace 150 sztuk połamanych/odrzuconych z kontroli płyt a w formularzu mieć wpisane 400.

Przy skali tego jak dużo płyt tłoczyliśmy takie straty to był pikuś przy cenie zmarnowanego nośnika.

A największy paradoks to był fakt że prawie każdy kto tam pracował wiedział o tym procederze ale wszyscy kładli laskę na to co się dzieje, wszyscy wiedzieli która grupa ludzi zajmuje się wynoszeniem płyt dla siebie, którzy wynoszą na handel itp, ale cała załogę to waliło.

Ok wiadomo kierownictwo nic nie wiedziało [z tym "wszyscy wiedzieli" to chodzi mi o to że wszyscy szarzy pracownicy wiedzieli, cześć ich brygadzistów też] - ale logicznym jest że wiedziec nie mogło.

A sam proceder trwał by do dziś dnia gdyby nie jeden zdolny koleś co postanowił wynieść dla siebie ponad 15 sztuk na raz, i wpadł tylko dlatego że wypadła mu płyta jak przechodził przez korytarz ochrony znajdujący się w drodze do tylnego wyjścia [gdzie znajdowały się kontenery na śmieci i gdzie sporo ludzi szło się skitrac na dworze żeby sobie zajarać], mijając pokój ochrony z nogawki bodajże wyleciała mu jedna płytka - ochroniarz [wyjątkowo bystry jakiś z tej grandy jełopów] go przyciął i obszukał, wyjęli z gościa 15 sztuk, cała ekipa ochrony się zestrachana jak jasny gwint bo skumali że skoro jeden typ na sobie wynosi tyle sztuk [i to jeden niezbyt bystry] to tu pewnie lecą wałki jak jasny gwint.

Zgłosili to kierownictwu, księgowość została dogłębnie przejrzana, okazało się że są ładnie ukrywane nieprawidłowości co do stanów faktycznych ilości danych produktów i zaczęła się akcja-animacja.
Zwolniono cała ochronę jednego dnia - dosłownie przyjechała nowa firma i dyrektor generalny, kazał wszystkim obecnym ochroniarzom zwijać graty i wydzwonić ich kierownika, rozwiązał z nimi umowę w trybie pilnym i w mniej niż godzinę firma ochroniarska była wymieniona.
A tego samego dnia "kreatywni" chcieli wywieźć drugą paletę i się ujebali na kontroli, bo nowej rzetelnej firmy [na starcie wszyscy są rzetelni] się nie spodziewali.
Przeszukano tira który leciał do wywózki produktów - okazało się ze jest na mim 9 a nie 8 palet jak wpisane na protokole [jedna ekstra paleta była załadowana towarem który był odpisany w stratach zbieranych przez około 3-4 dni]

Zanim ktoś spyta co tam robiłem i skąd taka "urzekająca" historia - to od razu rozjaśniam, pracowałem tam jako operator taśmy produkcyjnej, zajmowałem foliowaniem gotowych już zapakowanych gier, konkretnie to obsługiwałem foliarkę. I nie będę się bielił że wielu z wynoszących gry to byli moi dobrzy znajomi - z kilkoma chłopakami chodziłem do szkoły przez dobre 8-9 lat do jednej klasy z niektórymi. I tak zanim ktoś zapyta - kupowałem często od nich gry za bezcen z tego co zakosili, nie będę się tu wybielał i robił z siebie jezuska mimo tego że piractwo jak i kradzież potępiam, zwalę to trochę na karb wieku - człowiek był młody to był głupi no cóż poradzę [nie mniej od dawna już kupuje oryginały za własne zarobione pieniądze i czuję się z tym o wiele lepiej jak mam świadomość że jestem uczciwym userem]

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach

jak jest okazja cos wyniesc to ludzie jak inaczej postapia , puki jest okazja robia , kombinują jak najwięcej wyniesc
Jak ja bym pracował to Myslisz ze bym sam nie skorzystał jak jest mozliwosc czegos za darmo wziasc , gorzej jak złapia
A co do piracstwa to bedzie , jak np. podniosa ceny gry to beda jeszcze wieksza skala , jak beda tansze to tez bedzie działało tak samo .Chyba jedynie nas moze zachecic do kupna w krajach wydawcy jak np Efekt Serii II gdzie majac orginał dostanie sie nawet fajniutka gre , jakas musi byc zacheta

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Dnia 01.01.2010 o 11:43, karolekx23x napisał:

Chyba jedynie nas moze zachecic do kupna w krajach wydawcy jak np Efekt Serii II gdzie
majac orginał dostanie sie nawet fajniutka gre, jakas musi byc zacheta


Jak pirat będzie chciał mieć gratis taką fajniutką grę ... to sobie włączy ściąganie. Bo po co kupować oryginał i dostać drugą grę za darmo, skoro można ściągnąć obie za darmo. Nie powiedziałbym że Efekt Serii II zachęcił piratów do kupowania gier.

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Dnia 31.12.2009 o 15:34, Pietro87 napisał:

Bardzo generalizujesz z tymi płacami.

Zapewne - ja podaję sytuację z małych miejscowości by ci mieszkający w dużych uświadomili sobie, że tak różowo nie jest w całym kraju. A takie małe miejscowości to dość dużo kropek na mapie. Mam takie informacje bo widzę zaświadczenia jakie ludzie przynoszą z pracy. Czasem podana tam jest średnia kwota zarobków, czasem stała. W każdym razie jak ktoś ma prawie 2000zł to jest gość. Ostatnio robiłem raty pani zajmującej stanowisko księgowej (a tak naprawdę robi księgowość + prace które trzeba wykonać na bieżąco - jak to w małej firmie) - ma na łapkę 1300. No tak po prostu jest. Kominiarz wyciąga 2000 tys. w tej okolicy - ale za paliwo płaci sam więc z tego trzeba odjąć koszty pozyskania przychodu czyli pewnie na tym 1500 kończy.
Osobna sprawa to rolnicy ale tego rematu nie poruszam, bo nie wiem na jakich zasadach oni zarabiają i płacą podatki - kwoty zarobków zawsze podają jako deklarację i jeśli nie mają nachlapane to raty dostają- w każdym razie do rat jest to jeden z najpewniejszych klientów do umów ratalnych.

Dnia 31.12.2009 o 15:34, Pietro87 napisał:

Sam zarabiam obecnie 2400 na rękę, ale tylko dzięki temu że w obecnej firmie robię już
kilka lat i załapałem się na "aż dwie" podwyżki mojej "potężnej" wypłaty.

Ja może też się kiedyś do takiej kwoty dorobię na aktualnym stanowisku ale by to osiągnąć musiałbym wykończyć konkurencję (sztuk jeden) i przejąć ich klientów. To bardzo trudne zadanie a do tego kosztem mojej wysokiej wypłaty i prawdopodobnie zatrudnienia dodatkowych rąk do pomocy byłoby pozbawianie iluś tam osób pracy. Na zasadach wolnego rynku, jasne, ale zawsze.

Dnia 31.12.2009 o 15:34, Pietro87 napisał:

Ale nie generalizuje tak tego że niska pensja jest wytłumaczeniem kupowaniem piratów

Nigdzie tego nie napisałem. Po prostu sprzeciwiam się twierdzeniu, że niskie zarobki nie są powodem, dla którego ludzie używają piratów. Powód - usprawiedliwienie - dwie różne rzeczy, prawda?

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach

Dnia 01.01.2010 o 13:36, hallas napisał:

> Ale nie generalizuje tak tego że niska pensja jest wytłumaczeniem kupowaniem piratów

Nigdzie tego nie napisałem. Po prostu sprzeciwiam się twierdzeniu, że niskie zarobki
nie są powodem, dla którego ludzie używają piratów. Powód - usprawiedliwienie - dwie
różne rzeczy, prawda?


No tak tu nie mogę się nie zgodzić.

No i kolejna sprawa - mieszkam w stolicy i tu tez trochę nie wziąłem poprawki na to że jak by nie patrzeć w Warszawie się jednak trochę inaczej zarabia [bez szału ale pensje da się wycisnąć nieco wyższą niż na peryferiach w małych miejscowościach]
Choć pod warszawą jest moje rodzinne miasto i tez zarobki tam nie są fatalne - ale tu z kolei znów dochodzi fakt że to jedna z najbogatszych gmin w polsce więc też można trochę zgeneralizować że tu również się z tego powodu nieco więcej da zarobić.

Z tym 2000 zł tez się zgadzam [z tym że zarabiając 2 koła "jesteś gość" ], nie da się ukryć że na dziś dzień to jest porządna pensja, już pomijam kumpla co pracuje w papierni i wyciąga miesiąc w miesiąc na kierowniczym stanowisku koło 6 tysięcy na rękę [na starcie zarabiał bodajże jako zwykły robol bodajże 3100.. ale praca w warunkach szkodliwych robi swoje]

Inna sprawa to ta że ludzie teraz chwytają się wszystkiego - znajomy nie mógł po skończeniu studiów [kierunek politechnika] znaleźć roboty za stawkę która by mu wystarczyła na normalne życie to załapał się do fabryki gdzie wyprawia się skóry zwierzęce, robota w cholernie szkodliwych warunkach, grożąca masa chorób - od nowotworów poprzez wszelakie schorzenia płuc aż po poważne choroby skórne, ale wyciąga 3500.. tu tez jest ból że facet po szkole i to nie byle jakiej marnuje się w takim kołchozie bo państwo nie ma dla niego ludzkiego "zastosowania", imho sytuacja lekko skandaliczna że u nas tak nisko się ceni ludzi po studiach [ja to tam szary robak, matura + studium po maturalne, na studia nie starczyło ani chęci ani gotówki, ale boli mnie że ludzi wykształconych się u nas nie docenia]


P.S.
Lekki off ale skoro zajmujesz się że tak ujmę zawodowo umowami ratalnymi to mam pytanie - moja dobra koleżanka ma problemy z kupnem własnie sprzętu na raty, chciała kupić komputer jakiś w granicach 3-3.5 tysiąca, na raty właśnie. Zarabia na rękę 1950 zł, ma umowę na czas nieokreślony ale nigdy nic nie brała na raty, nigdy też nie miała kredytu i tu pojawia się problem. Ze względu na jej młody wiek [21 lat] i brak jakiejkolwiek historii kredytowej ciągle jej odmawiają sprzedaży ratalnej. Teoretycznie to mam rozeznanie które banki maja bardziej a które mniej przyjazne systemy ratalne ale niewiele jej mogłem pomóc - może ty masz jakiś pomysł który system ratalny był by jednak bardziej otwarty w tej kwestii ?

Kombinowała też w druga stronę - wziąć w banku normalny kredyt 3-3.5 tysiąca i kupić za te pieniądze sprzęt, ale tu sytuacja identyczna, młody wiek, zerowa historia kredytowa i ciągle odmowy.

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach

:( no nie ciekawie to wygląda. Trzeba wymyślić jakiś porządny i niezawodny sposób na walkę z piractwem bo te, które obecnie istnieją są beznadziejne i tylko szkodzą uczciwym nabywcom.

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach

Odpowiem (choć pewnie akurat tą odpowiedź znasz i były to pytania retoryczne - nigdy nie wiadomo) zbiorczo bo osobiście widzę tylko jedną przyczynę, powód i częściowo skutek takich działań.

Nikomu nie jest potrzebny inteligenty konsument.

Tutaj miała się pojawić większa dygresja ale ją usunąłem - większość użytkowników forum czepiała by się wyrwanych z kontekstu szczegółów tej wypowiedzi zamiast szukać w niej ogólnej zależności.

Aha - hellas to chyba w starożytnej Grecji byli.

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Dnia 01.01.2010 o 14:12, Pietro87 napisał:

Kombinowała też w druga stronę - wziąć w banku normalny kredyt 3-3.5 tysiąca i kupić
za te pieniądze sprzęt, ale tu sytuacja identyczna, młody wiek, zerowa historia kredytowa
i ciągle odmowy.

To jest tak - ja siedzę na samym dole drabinki kredytowej - spisuję dane i wysyłam je do banku. Bank odpowiada ale nie podaje powodów. Zasada ogólna jest taka, że jak ktoś pracuje ponad 3 miesiące i okres podany w zaświadczeniu obejmie okres kredytowania to umowa jest.
Jej głównym problemem jest prawdopodobnie wiek choć może też pochodzi z rodziny gdzie ktoś nachlapał i ma takie same miejsce zameldowania. Różnie może być. Powinna pójść do banku i niech jej wyliczą zdolność kredytową a jeśli powiedzą, że zdolności nie ma to wtedy podadzą jej powód - jak się o niego zapyta oczywiście.

Ludzie w takiej sytuacji najczęściej dogadują się z babcią - babcia kupuje sprzęt a potem oni spłacają raty w "jej imieniu".

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach

Nie rozumiem jaki związek ma piractwo na ilość sprzedanych egzemplarzy gry przez firmy.

Jak kupuje sobie grę w sklepie, mam na to pieniądze, ochotę, to co mnie obchodzą jacyś piraci i ich działalność. Chce mieć grę i zamierzam ją kupić.

Jeśli ktoś ściąga nielegalnie pirata bo chce sobie np zobaczyć jaka to gra albo nie ma kasy na grę, to nawet jakby nie było możliwości ściągnięcia z netu to on nadal takiej gry by nie kupił. Więc taki pirat w tym momencie nie może być zaliczany do statystyk osób, które by grę kupiły.

Niektóre firmy już to zauważają. Przykładowo jakiś reprezentant firmy EA ostatnio mówił, że piractwo może być czymś nawet dobrym dla firm. Większość firm wypuszcza DEMA przed wydaniem gry. Te dema można by porównać do takiej wersji pirackiej gry. Grasz w grę i wiesz czy warto ją kupić czy nie. Niektóre firmy wydają gnioty a nie gry i boją się wypuścić dema bo nikt by im gry nie kupił. Nie wiem jak wy ale ja nie kupuje gry jeśli nie wiem, czy jest tego warta, czy to z opinii na forach czy filmach bądź z dem.

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach

Rozśmieszyło mnie ostatnie zdanie:

"Nie znajdziecie tam PlayStation 3, które jeszcze opiera się próbom złamania przez piratów."

Wszystko da się złamać. Po prostu nie opłaca się tego robić w PS3, bo nagrywarki BD kosztują sporo, płyty również, no i weź ściągaj te 50-100GB z internetu :P Taniej wyjdzie kupić oryginał. Ale kiedyś napędy BD stanieją, płytki też, internet przyspieszy, to i PS3 złamią. Ja myślę, że nawet już je złamali, ale po prostu na razie nie opłaca się na nie piracić.

Dziwią się, że skala piractwa jest zatrważająca. To niech mądrale wypuszczają wersje demo, a nie dziwią się, że spiracono ich tytuł. Ostatnio kupiłem grę The Saboteur. W recenzji w CDA przeczytałem, że na 9600GT śmiga bardzo fajnie na maksa. Mam taką kartę, więc postanowiłem: czemu nie? Nie wiem gdzie oni te testy robili i w jakich warunkach, u mnie nawet na minimum nie da się grać, chodzi to gorzej niż GTA IV, czego w życiu bym nie przypuszczał. Wywaliłem kupę kasy w błoto - gdyby można było pobrać demo, to bym w życiu tej gry nie kupił. Nie dziwię się tym, którzy najpierw wolą się przekonać, czy im gra pójdzie, czy nie i ściągają pirata w ramach wersji demo, po tej jako takiej nie ma.

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Dnia 01.01.2010 o 15:29, gemGreg napisał:

Jeśli ktoś ściąga nielegalnie pirata bo chce sobie np zobaczyć jaka to gra albo nie ma
kasy na grę, to nawet jakby nie było możliwości ściągnięcia z netu to on nadal takiej
gry by nie kupił. Więc taki pirat w tym momencie nie może być zaliczany do statystyk
osób, które by grę kupiły.

Argument zbity daawno temu. Jeśli nie kupiłby w ogóle, to z jakiej racji w ogóle tego używa. A po drugie - nie kupiłby za 100-150 złotych, ale może kupiłby za 20... w końcu za tyle ludzie kupowali piraty jak jeszcze Stadion był ostoją piractwa, a o torrentach nikt nie śnił. Jakoś nie sądze, by tak nagle zbiednieli. Sprzedaż gry nie kończy się tydzień po premierze, a wszelkie "Tanie Serie" też liczą się do statystyk. Oczywiście to dużo mniejszy zysk, ale jest. No, ale tych co "nie stać" na tytuł przy premierze, nie stać też na czekanie pare miesięcy.

Dnia 01.01.2010 o 15:29, gemGreg napisał:

Niektóre firmy już to zauważają. Przykładowo jakiś reprezentant firmy EA ostatnio mówił,
że piractwo może być czymś nawet dobrym dla firm. Większość firm wypuszcza DEMA przed
wydaniem gry. Te dema można by porównać do takiej wersji pirackiej gry. Grasz w grę i
wiesz czy warto ją kupić czy nie. Niektóre firmy wydają gnioty a nie gry i boją się wypuścić
dema bo nikt by im gry nie kupił. Nie wiem jak wy ale ja nie kupuje gry jeśli nie wiem,
czy jest tego warta, czy to z opinii na forach czy filmach bądź z dem.

Demo = ograniczona część gry. Pirat = pełna, być może zbugowana czy mająca problemy z granie po sieci, ale pełna. Nie wiem w jaki sposób twórca ma niby zyskać, szczególnie, że owe "ograniczenia" piratów ludzie obchodzą na "darmowych serwerach".

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach

A dlaczego ? Bo te gry nie sa warte swojej ceny, nie oferuja nic nowego, zadnej fabuły. Ludzie wolą się przekonac najpierw czy gra jest warta świeczki niz wydawac kase tylko dlatego ze gra Miała reklame ...
Żadnej z powyższych gier bym nie kupil...

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach

mi tam nie przeszkadza piractwo, bo przecież niektórzy nie mają kasy aby wydawać tyle kasy na gry to wolą siciągnąć z neta i nacieszyć się piratem.:)

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Zaloguj się, aby obserwować