Domek

Forumowa Mafia

60875 postów w tym temacie

Zamknięci .Zamknięci i bezbronni .Co więcej , skazani na niepewność .Czy cyborgi są wśród nich ??
Te pytania kołatały się po głowie Ussa .
Uss był zwykłym człowiekiem , który niczym się nie wyróżniał z pośród tłumu .Miał tyle szczęścia że akurat przechodził przy samej śluzie bunkra , gdy nastąpił atak .

-Do cholery , co my tu będziemy robić ?? Tyle czasu a żadnych zajęć . Obawiam się tylko aby niektórym się w głowach nie poprzewracało od tej izolacji .

Mimo wszystko taki los był na pewno lepszy , niż tych nieszczęśników którzy zginęli .Zginęli w głupi sposób .Uss kiedyś był żołnierzem , nie dorobił się wysokiej rangi ale wiedział jak jest na polu bitwy .Tam wszystko było jasne . A tu ??

Przesrane !!!!
Tak , mamy przesrane !!!!

Na razie trzeba się oswoić . Tak , to dobre słowo " oswoić" . Ze sobą, z nowymi warunkami oraz z myślami .
Uss już przeczuwał jakie będą mieli koszmary w nocy , nieprzespane noce na pewno się odbiją na psychice .Do tego dochodzi jeszcze ten news .Wśród nas może być cylon , a to oni odpowiadają za zagładę ludzkości .Na pewno nie pozbędzie się nas otwarcie, nie miałby szans .

Ehh ....
Mamy przesrane !!!!

Widział twarze pozostałych , nie pozostawiały żadnych złudzeń .To na pewno nie będą wakacje .Mimo wszystko jednak musimy przeżyć .Ludzkość przecież była zaprawiona w bojach .Tyle wojen , tyle okrucieństw - sama siebie skalała krwią .Jednak z drugiej strony oczyma stratega można by to uznać za niezły poligon .
Musimy być chytrzy .Mieć oczy dookoła głowy a wyjdziemy z tego cali .

-Słuchajcie - krzyknął Uss
-Jesteśmy skazani na siebie , nie mamy możliwości wyjścia .Nie możemy się czuć nawet tu , zupełnie bezpiecznie .
Apeluję do was o ostrożność .Mam nadzieję że uda nam się z tego wyjść cało i już niedługo , gdy promieniowanie się zmniejszy będziemy mogli poszukać pozostałych którzy ocaleli .
Jednak do tego czasu , miejcie się na baczności . 24h na dobę .Jak ktoś jest wierzący , niech się modli . Jak ktoś w Boga nie wierzy , niech też się modli .

Nie dajmy się !!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Dnia 10.10.2007 o 22:13, spider88 napisał:

Zamknięci .Zamknięci i bezbronni .Co więcej , skazani na niepewność .Czy cyborgi są wśród nich
??
Te pytania kołatały się po głowie Ussa .
Uss był zwykłym człowiekiem , który niczym się nie wyróżniał z pośród tłumu .Miał tyle szczęścia
że akurat przechodził przy samej śluzie bunkra , gdy nastąpił atak .

-Do cholery , co my tu będziemy robić ?? Tyle czasu a żadnych zajęć . Obawiam się tylko aby
niektórym się w głowach nie poprzewracało od tej izolacji .

Mimo wszystko taki los był na pewno lepszy , niż tych nieszczęśników którzy zginęli .Zginęli
w głupi sposób .Uss kiedyś był żołnierzem , nie dorobił się wysokiej rangi ale wiedział jak
jest na polu bitwy .Tam wszystko było jasne . A tu ??

Przesrane !!!!
Tak , mamy przesrane !!!!

Na razie trzeba się oswoić . Tak , to dobre słowo " oswoić" . Ze sobą, z nowymi warunkami oraz
z myślami .
Uss już przeczuwał jakie będą mieli koszmary w nocy , nieprzespane noce na pewno się odbiją
na psychice .Do tego dochodzi jeszcze ten news .Wśród nas może być cylon , a to oni odpowiadają
za zagładę ludzkości .Na pewno nie pozbędzie się nas otwarcie, nie miałby szans .

Ehh ....
Mamy przesrane !!!!

Widział twarze pozostałych , nie pozostawiały żadnych złudzeń .To na pewno nie będą wakacje
.Mimo wszystko jednak musimy przeżyć .Ludzkość przecież była zaprawiona w bojach .Tyle wojen
, tyle okrucieństw - sama siebie skalała krwią .Jednak z drugiej strony oczyma stratega można
by to uznać za niezły poligon .
Musimy być chytrzy .Mieć oczy dookoła głowy a wyjdziemy z tego cali .

-Słuchajcie - krzyknął Uss
-Jesteśmy skazani na siebie , nie mamy możliwości wyjścia .Nie możemy się czuć nawet tu , zupełnie
bezpiecznie .
Apeluję do was o ostrożność .Mam nadzieję że uda nam się z tego wyjść cało i już niedługo ,
gdy promieniowanie się zmniejszy będziemy mogli poszukać pozostałych którzy ocaleli .
Jednak do tego czasu , miejcie się na baczności . 24h na dobę .Jak ktoś jest wierzący , niech
się modli . Jak ktoś w Boga nie wierzy , niech też się modli .

Nie dajmy się !!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!

Krzyki jakiegoś wariata obudziły Jimmego. Otarł łzy, z tego co zaobserwował kilka osób było wojskowymi. On był zwykłym naukowcem... Nie chciał okazać bólu, cierpienia. Miał być twardy. Jednak nadal nic nie mówił. Słuchał przemowy "ku pokrzepieniu serc" z uwagą, jednak nie był do niej jakoś zachwycony. Ot, kolejny żołnierz, który chce być bohaterem. Olać - pomyślał i zapadł w naprawdę głęboki sen. Teraz nie mogło go chyba obudzić nic.

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach

Sam przeciągnął się. Bieg do bunkra wyczerpał go i choć Sam był zawodowym żołnierzem, to zmęczył się okropnie. Dawno nie biegał, bowiem osiągnął stopień pułkownika i teraz to on kazał innym biegać.
Atak cylonów zaskoczył go zupełnie, to przecież ludzie mieli zaatakować cylonów, a tu bombardowanie z ich strony. Fisher wiedział, że wśród żywych dwóch nie jest ludźmi. Uśmiechnął się i sprawdził, czy jego Colt 1911 jest naładowany. Jak zwykle pełny magazynek. Sam pomyślał, że jeśli cyloni zdecydują się otwarcie zaatakować ich w tym bunkrze, to ma po kilka naboi na każdego. I zapasowe magazynki.
Rutynowo sprawdził też bagnet. Nosił stary, dobry bagnet rosyjski od AK-47. Nie uznawał innych. Ten był niezawodny.
Nadszedł czas na obserwację ocalałych.
Sam dopatrzył się na razie naukowca, kogoś o nieokrelonym zawodzie... i byłego żołnierza. Sam wyczuł w nim kompana.
- Witam, Panie Uss. Z tego co słyszę, jest Pan byłym wojskowym. Jeśli można wiedzieć, gdzie Pan służył i jaki Pan stopień osiągnął?

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach

Scorpeus siedział w bunkrze i rozmyślał jak mogło dojść do takiej katastrofy… Tylu ludzi straciło życie, lecz on przeżył jako jeden z nielicznych, a jakby tego było mało to wśród jego towarzyszy jest dwóch cylonów dybiących na jego życie.
-No to pięknie- powiedział sam do siebie i zaczął rozmyślać o przeszłości… Wyraz jego twarzy mówił, że nie była ona usłana różami… Scorpeus był jednym z oficerów walczących w międzygalaktycznych wojnach wiele lat temu, ale nie odegrał w nich zbyt znaczącej roli… był jednym z wielu, którzy okupili krwią wolność dla ludzkości,(to wyjaśnia brak jednej nogi), lecz nie to sprawiało że czuł on ogromny ból przypominając sobie rzeczy które działy się kiedyś… Najbardziej bolą go wspomnienia o jego ukochanej, która była w ciąży i jest dla niego cenniejsza niż życie, a teraz prawdopodobnie nie żyje… Lecz iskrzy się w Nim nadzieja, która trzyma go przy życiu… Uważa on, że jego najdroższa uratowała się, że jest tam gdzieś i ma się dobrze.. Dlatego też sprawą priorytetową dla niego jest wydostanie się wraz z towarzyszami z tego przeklętego bunkra i znalezienie sposobu na powstrzymanie Cylonów, by mógł spokojnie odnaleźć swoją ukochaną…
-Atakują!!!- Krzyknął w panice ocknąwszy się z gąszczu myśli, ale po chwili uspokoił się chwycił za głowę i powiedział
-Prze… przepraszam… nie czuję się najlepiej- próbował się uśmiechnąć, ale nie bardzo mu to wychodziło- Pójdę się położyć- poszedł poszukać jakiegoś miejsca gdzie mógłby zasnąć…

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach

- Przeklęte maszyny! - złorzeczył mężczyzna w średnim wieku, a na imię było mu Alessandro. Jak nietrudno się domyśleć jego przodkowie pochodzili z ziemskiej Italii. Co więcej z reguły byli to bardzo mądrzy i wykształceni ludzie. Dość powiedzieć, że jego dziadek brał udział przy projektowaniu pierwszego prototypu Cylona. Alessandro znał więc z jego opowieści dokładnie całą historię owych robotów, jak początkowo żyli z nami w pokoju, lecz potem ich poziom świadomości rozwinął się na tyle, aby doszli oni do wniosku, że są w stanie egzystować samodzielnie, a nawet iż rodzaj ludzki nie jest im już do niczego potrzebny. Niby nagle zniknęli z naszego życia, jednak służby specjalne szybko wykryły, że tak naprawdę przebywają oni nadal wśród nas pod ludzką postacią i tylko czekają na dogodny moment, aby przejąć władzę i wyeliminować nasz gatunek. Były to tajne informacje i nie wszyscy o tym wiedzieli. Alessandro był akurat dość dobrze poinformowany, gdyż jego ojciec pracował właśnie w tego rodzaju służbach, gdzie pełnił jedną z funkcji kierowniczych. Co więcej Fiarotta wiedział dzięki temu kiedy mniej więcej można spodziewać się ataku owych Cylonów.
I tak też było tego feralnego dnia. Część ludzi, w tym jeden z najlepszych przyjaciół Allesandra, zachowywali się jak gdyby byli zupełnie nieobecni, a wszystkie czynności wykonywali automatycznie. Fiarotta dość łatwo dostrzegł, że jego przyjaciel kompletnie nie reagował na jego słowa, nie odpowiadał na proste pytania, zaś jego oczy były jakby zamglone. Alessandro był dość bystry i w mig zrozumiał całą sytuację - miał do czynienia z Cylonem. Chciał szybko sontaktować się z ojcem, jednak aparat komunikacyjny nie odbierał jego sygnału. Postanowił więc udać się do jego bazy osobiście. W momencie, gdy akurat przebiegał w bezpośrednim pobliżu bunkra jądrowego zauważył wysoko w atmosferze zbliżające się rakiety nuklearne. Miał więc tylko jedno wyjście - ukrycie się przed nimi w owym bunkrze.
I tak też przebywał w nim teraz razem z 13-stoma innymi osobnikami. W dodatku dwóch z nich podczas rozmowy doszło do wniosku, że wśród nich znajduje się przynajmniej dwóch Cylonów, którzy zapewne po sygnale aktywującym będą chcieli ich jak najszybciej wyeliminować. Nie zrobią tego raczej jawnie, gdyż w obecnych warunkach ludzie mieliby przewagę liczebną i nawet przy pewnych ofiarach daliby sobie z tymi maszynami radę. Prawdopodobnie będą nas chcieli wykańczać po kolei, a w dodatku po cichu. Na razie system i tak ie wypuści nikogo na powierzchnię, także będą mieli sporo czasu na tego typu działanie. W takiej sytuacji należy zachować maksymalną czujność i nikomu nie ufać na 100%, aczkolwiek dobrze byłoby zapoznać się z pozostałymi, aby wyrobić sobie opinię na ich temat - którzy z nich są raczej ludźmi, a którzy raczej złowrogimi maszynami.
Alessandro przyjrzał się wszystkim dokładnie. Wiedział, że czekają go trudne chwile, jednak musi on sobie poradzić. Od tego wszak zależy jego życie.

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach

-Arghh nie ma tu piwa?!- Klaus Taschenrehner był bardzo niezadowolony. Niemiec spod Monachium był zwolennikiem tego złotego napoju. Jednak od kiedy Cylony zaczęły się mnożyć i buntować był zmuszony przejść na wymuszoną abstynencję. Teraz po wielu tygodniach bez piwa był troszkę poddenerwowany ale wiedział że wraz z resztą ludności musi odnaleźć tych którzy są odpowiedzialni za tę masakrę, czyli Cylonów, wszakże to oni zniszczyli jego zloty trunek... Mimo że był tylko inżynierem elektroniki wysokozaawansowanych systemów komputerowych czyli wielkich jednostek centralnych. Otarł się nawet o rządową posadę doradcy do spraw technicznych prezydenta Niemiec, ale szybko odszedł nie mogąc rozwijać swoich machin. Teraz musiał zacząć walczyć jak jakiś żołdak... Toż to obraza dla inteligencji...

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach

Laska od dziecka chciał trafić do armii. Kiedy inne dzieci grały w piłkę, Laska musztrował dookoła boiska. Kidy inne dzieci uciekały do domów przed deszczem, Laska czołgał się w błocie. Jak prawdziwy żołnierz. Takie już miał hobby. Robi w tym fachu już 10 lat. Ze swoim karabinkiem laserowym prawie się nie rozstaje. Kocha go, on zastępuje mu w życiu partnerkę, liczy się tylko on. Co z tego, że wszyscy w jednostce nazywali go obłąkańcem, skoro oni nie żyją, a on tak? Nie ma zresztą nic do stracenia, bo jego rodzina wyparowała na powierzchni planety. Taki los żołnierza, myślał. Trzeba się czasem rozstawać z bliskimi. Co za różnica, czy na dwa dni, czy na wieczność... Teraz wiedział tylko, że jeśli ma zginąć, to musi ubić jeszcze przynajmniej jednego Cylona. Innej opcji nie ma. Nienawidził ich, gdy powstawały, nienawidził ich, gdy wyrwały się spod kontroli, i nienawidził ich, gdy ewoluowały. I będzie je nienawidzić. Od początku był przeciwny tworzeniu tych robotów. Ludzkość musi się bronić sama, twierdził. Nie za pomocą cyborgów... Albo będzie się musiała bronić przed własnymi " obrońcami". To było dla niego oczywiste.
Laska wyrwał się z zamyślenia, i powrócił do polerowania karabinu.
- Na błysk - powtarzał co chwilę - Na błysk...

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach

- Cholera jasna - zaklął Windows, tzn. Adam, ale nikt nigdy nie nazywał go po imieniu.
Kim był Windows? Był zwykłym, młodym człowiekiem. Żadnym wojskowym, żadnym naukowcem, po prostu zwykłym chłopakiem. Chociaż nie, nie był on zwykły - nigdy nie był na innej planecie, nigdy nie wyleciał w przestrzeń kosmiczną.
Tak, to czyniło go zupełnie wyjątkowym. Nie to, że nie chciał - wszechobecna biurokracja na każdym kroku utrudniała mu wylot. Dlaczego? Kiedyś, gdy pierwszy raz składał papiery o pozwolenie na lot kosmiczny urzędnik bez powodu podarł jego podanie i to na oczach Windowsa. Było to upokarzające, więc Windows zaczął kłócić się z urzędnikiem, potem wniósł sprawę do sądu, ale oczywiście przegrał. Przez to nie miał szans na jakiekolwiek pozwolenie opuszczenia rodzimej planety.
Wracał właśnie z sądu, gdzie po raz kolejny bezskutecznie skarżył się na działanie urzędników. Zobaczył bunkier i postanowił do niego wejść. Nigdy nie widział takiego bunkra, a chciał znać mniej więcej jego wygląd, tak na przyszłość. Pech (a może szczęście) chciał, że pół godziny później na niebie pojawiły się rakiety. Windows oczywiście nie mógł tego zobaczyć. To, że coś jest nie tak, zauważył przy wyjściu - właz był zamknięty i w żaden sposób nie mógł go otworzyć.

- Ile będzie nas trzymał ten cholerny system? - powtórzył pytanie jednego z współtowarzyszy. - Kto go tam wie. Jednak promieniowanie może utrzymywać się przez lata, a nawet dziesiątki lat, więc nie obstawiałbym, że wyjdziemy w ciągu najbliższych kilkudziesięciu miesięcy.

"I jeszcze Ci Cyloni" pomyślał. "Przez to, że kilkunastu palantom nie chciało się ruszać tyłków, żeby wynieść śmieci czy sprzątnąć mieszkanie, teraz mogę stracić życie".

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach

Fimarx jak to każdego dnia wyruszył do pracy. Miał może niezbyt opłacalną robotę, lecz dzięki Niemu Caprica była przynajmniej oczyszczona ze wszystkich zanieczyszczeń. Tak, był On zwykłym śmieciarzem, który jak to zwykle musiał wstawać o 4:00 rano by zacząć sprzątanie ulic oraz śmietników. Fimarx podróżował po planecie starą, pomarańczową, zasyfioną śmieciarą o pięciu kołach. Ostatnim etapem Jego podróży miał być śmietnik mieszczący się nieopodal bunkra jądrowego. Gdy już ładował ostatni kubeł na podnośnik ujrzał lecące statki kosmiczne w Jego stronę. Fimarx widział już wiele rzeczy, więc ten obraz nie zrobił na Nim wielkiego wrażenia. Wpierw pomyślał sobie, że znowu na planecie robione są jakieś ćwiczenia obronne. Ocknął się dopiero wtedy, gdy jeden z pocisków wylatujący z nola przebił jedno koło w Jego maszynie. Nie myśląc ani chwili dłużej wskoczył do kubła pełnego odpadów mieszczącego się na podnośniku i szczelnie zamknął pokrywę. Nagle usłyszał wielką eksplozję. Ziemia straszliwie zatrzęsła się, a pojemnik, w którym się znajdował zaczął toczyć się gdzieś w dolnym kierunku. Po kilku sekundach zaprzestał się poruszać. Nastała cisza. Fimarx wiedząc, że już Mu nic nie grozi postanowił wyjść z pojemnika ze śmieciami i wdechnąć trochę świeższego powietrza. Zaczął się rozglądać i zastanawiać gdzie się znajduje. Następnie zaczął wszystko łączyć w całość i wyszło Mu, że eksplozja wynikła na wskutek wybuchu Jego śmieciarki, którą dosięgło kilka pocisków, a potem odrzucony przez tę siłę uderzenia wleciał w kuble do bunkru. Gdy już miał zamiar pomyśleć, kto stoi za tym atakiem, usłyszał jakieś głosy dobiegające z drugiego końca pomieszczenia. Zbliżył się kilka kroków przed siebie i usłyszał, że owa sytuacja jest sprawką Cylonów. Fimarx dużo nie wiedział o tych maszynach jedyne, co obiło Mu się o uszy to to, że owe cyborgi miały być przyjazne dla ludzi, a tu nagle otworzyły ogień do swych stwórców. -Bardzo dziwna sprawa – powiedział do siebie. Fimarx stanął w miejscu i zrozumiał, że pierwszą rzeczą, jaką musi uczynić to pójść i jak najprędzej się umyć, gdyż śmierdział niczym skunks. Drugą z kolei rzeczą, którą pragnął zrobić było wytropienie spośród ocalałych dwóch, Cylonów, którzy na pewno nie spoczną dopóki ostatni człowiek nie zginie.

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach

Donx by6ł już nieco znużony oczekiwaniem na otwarcie się wrót. Zwykle kiedy tak strasznie mu się nudziło, nucił sobie piosenki z dawnych lat. Nie był on może bardzo starym człowiekiem, ale swoje lata miał i na wojnie dokopał niejednemu robotowi. Teraz jednak, gdy siedział w bezpiecznym schronie jakoś zapomniał o okropnościach wojennych, a nawet walka była mu obojetna. On, człowiek który tak bardzo kiedyś palił się do walki, teraz siedział sobie spokojnie w "okopie" i nucił jakąś piosenkę. Wtedy jeden z jego...współmieszkańców zaczął krzyczeć:
-Słuchajcie! Jesteśmy skazani na siebie , nie mamy możliwości wyjścia .Nie możemy się czuć nawet tu , zupełnie bezpiecznie .Apeluję do was o ostrożność .Mam nadzieję że uda nam się z tego wyjść cało i już niedługo , gdy promieniowanie się zmniejszy będziemy mogli poszukać pozostałych którzy ocaleli . Jednak do tego czasu , miejcie się na baczności . 24h na dobę .Jak ktoś jest wierzący , niech się modli . Jak ktoś w Boga nie wierzy , niech też się modli. Nie dajmy się !!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!
- Tjaaa... zbyt emocjonalnie do tego cgłopcze podchodzisz. Nas jest dwunastu, roboty są dwa. Prędzej czy później i tak ich odnajdziemy i zabijemy.- rzekł Donx i wrócił do nucenia piosenki...

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach

Po niespokojnej nocy Hornetiss wstał i poszedł do łazienki. A przynajmniej tak mu się zdawało, bo za nic nie przypominało mu to łazienek, które widział. Jako, że był tutaj sedes i umywalka oraz lustro, to mógł uznać, że to właśnie jest wspólna łazienka. Wyraz na jego twarzy był srogi i krzywy. Gdy spojrzał w lustro było jeszcze gorzej. Zobaczył weń człowieka, rozczochranego z podkrążonymi oczami z co najmniej 5 dniowym zarostem. Zbliżył się do lustra, a to zdawało mu mówić, że jest wrakiem człowieka, że zbyt dużo sie wydarzyło. Zbyt wiele mu myśli przechodziło przez głowę by mógł to spleść w porządną ideę. Słowa nie kleiły mu się do rozmowy, postanowił więc siedzieć cicho. Odkręcił kran.
- AAAAAaaaaa! Ale parzy!!! - rozległ się wrzask. Z kranu poleciał wrzątek, bo odkręcił za mocno jeden z kurków. Szybko schłodził zimną wodą oparzoną skórę i odetchnął z ulgą. Zimna woda podziałała na niego kojąco i uspokoiła go. Postanowił się trochę jej napić, poczuł się znacznie lepiej. Trochę mu doskwierała oparzona ręka, ale starał się o tym zapomnieć. Wreszcie zaczął logicznie myśleć, jednak wiedział, że musi czuć się cały czas na baczności. Mimo czuł konieczność zapoznania się z towarzyszami. Nie był zbyt towarzyski za życia, pracował jako profesor medycyny sądowej na Akadami Prawa im. Fenixa Hadrona w Byrionie. Nie miał wielu przyjaciół i słabo nawiązywał nowe kontakty. A teraz stracił wszystko co miał, przede wszystkim rodzinę. I strach go mącił, że może się z tego piekielnego miejsca nigdy nie wydostać.
W bunkrze stracił szybko poczucie czasu i mimo, że było już południe to dopiero szykował sobie śniadanie. Słyszał marudzenia i okrzyki innych współtowarzyszy. Podtrzymywało go to na duchu, ale był zbyt skryty w sobie, by i samemu zabrać w tej kwestii głos. Postanowił przeczekać kilka pierwszych trudnych dni. Przeczuwał jednak, że coś się wydarzy, przeczuwał, że Cyloni są wśród ludzi, i że zaatakują niebawem. Obawiał się najgorszego. Horetiss starał się jednak o tym nie myśleć i począł pałaszować zrobioną przed chwilą kanapkę.

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach

Uss wstał , nie wiedział która jest godzina .Nie interesowało go to .Zresztą co za różnica , samo pojęcie czasu traciło sens w sytuacji jakiej się znaleźli .Poszedł do łazienki aby się odświeżyć a następnie rozpoczął poszukiwanie jedzenia .
Mam nadzieję że dziś zagaimy jakąś dyskusję , w końcu mamy kilka rzeczy do ustalenia .Chowanie się po kontach nic nikomu nie da .Zdrajca lub zdrajcy będą mieli utrudnione zadanie jeśli nie dopuścimy do ciszy .
Ja nie mam nic do ukrycia , więc jestem otwarty na wszelkie dyskusje .Postaram się ze swojej strony odpowiedzieć na wszelki pytania .

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach

Donx po niezbyt przyjemnej nocy (co było zasługą twardego łóżka) usadowił się na jednym z krzeseł znajdujecym się na swego rodzaju "pokoju głównym". Zgarbił się opierając łokcie na kolanach i począł ocierać zaspane oczy. Po czym spojrzał smętnie na tych "współlokatorów" którzy zdąrzyli się zgromadzić w tym pomieszczeniu (prawdę mówiąc nie było ich zbyt wiele). W większości wyglądali na zwykłych ludzi, nie zaś na wojskowych. Donx uśmiechnął się do nich jakbny próbując pocieszyć ich na duchu. Wtedy też doszedł ich wszystkich pewien odgłos. Był to krzyk. Część załogi wstała ze swoich siedzisk i w niepokoju obserwowała stronę, z której dochodził wszask. Po pewnym czasie jednak wszystko ucichło, a z łazienki wyszedł Hornetiss.
- Nie3 strasz nas tak wiecej- powiedział do niego Donx- już myśleliśmy, że to jakiś choilerny cyborg.- meżczyzna powiedział to oskarżycielskim, tonem, ale łatwo było się domyślić, że żartuje.

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach

Jimmy spał długi czas - myśli o jego rodzinie smuciły go niezmiernie, przebudzał się kilka razy w nocy, jednak ok.4 nad ranem zasnął na dobre. Gdy się obudził, umył się, zjadł śniadanie i udał się na pogawędkę z resztą załogi:
-Czy wy wszyscy musicie się tak drzeć? - zapytał z pretensją - Spać nie mogłem! Teraz na domiar złego jedzenie ohydne! Ech... Co to za życie w takim miejscu. Cylonowie odpowiedzą za to! Nasze wojska są silne... Były... Zastanawia mnie co się stało z naszą flotą... Nie dowiemy się chyba tego. Chociaż... Donx, podobno byłeś oficerem łącznościowym i masz na zbyciu kartę DLX, z wejściem USB 5.6046 Beta XMech Edition? Możnaby skonstruować z tego pradawne urządzenie, którego nasi przodkowie używali jako przekaźnika informacji... Czytałem o tym. Radio się nazywa. To masz to Donx? Musimy mieć łączność z bazą, oni nam pomogą wykaraskać się z tych kłopotów. Słyszałem, że mogą nam przesłać CHIP wykrywający te cylońskie łachudry!

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach

- Witam panów. Coś przeoczyłem? - Powiedział Vendark wchodząc do pokoju. Thomas Jack Vendark był programistą zabezpieczeń w wojskowej firmie komputerowej MicroBot. Akurat wracał z pracy gdy nastąpił atak. Potem obudził się już pod ścianami bunkra.
- Tak się jakoś złożyło że wczoraj nie miałem czasu i ochoty się z wami spotkać.Prawie całą noc przeglądałem sprzęt który tu został i może uda mi się coś z tego zrobić. - dokończył wyjmując butelkę wody ze spiżarni

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach

Fimarx tak jak zapowiedział wpierw poszedł do łazienki. Warunki mu w tymże pomieszczeniu odpowiadały, gdyż podobne panowały w Jego domu. Niczym nie skrępowany wszedł pod prysznic i zaczął się myć. Po wyjściu z brodzika ubrał się i ujrzał stado karaluchów, lecz ten widok go nie przeraził, gdyż miał często do czynienia z tymi stworzonkami podczas jeszcze niedawnej pracy. Wychodząc popatrzył jeszcze na jakiegoś zarośniętego gościa, który wgapiał się bez przerwy w lustro jakby szukał pryszczy na twarzy. – No, nic jak widać niektórzy za bardzo przeżywają zaistniałą sytuację, lecz póki, co powinniśmy się zająć tropieniem tych cyborgów wśród Nas zamiast załamywać się – zamruczał do siebie Fimarx i trzasnął drzwiami tak by kolo otrząsnął się i zaprzestał wpatrywania się w lustro wreszcie. Po tym incydencie wyrzucony z równowagi Hornetiss niechcący odkręcił wrzącą wodę i się poparzył. Zadowolony z siebie Fimarx, że w końcu ten gościu nareszcie przestał gapić się w jednym kierunku poszedł dalej zintegrować się z resztą grupy. Lecz wiedział, że przy tej czynności będzie musiał uważać, bo możliwe, iż zacznie rozmawiać cylonami zamiast z ludźmi. No, tak, żeby wyszukać te roboty będę musiał skupić się na sposobie bycia oraz reakcjach wszystkich ocalałych, gdyż tylko tak przekonam się, kto kim jest – powiedział cicho pod nosem i poszedł przed siebie.

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach

- Nie strasz nas tak więcej - Hornetiss usłyszał coś od nijakiego Donxa - już myśleliśmy, że to jakiś cholerny cyborg.
- Wybacz mi, przyjacielu. Oparzyłem się gorącą wodą - odrzekł i pokazał Donxowi swoją jeszcze zaczerwienioną rękę. - stąd ten krzyk. Kiepsko spałem i nie widziałem, że odkręcam zły kurek.
- Nic się nie stało - odpowiedział Donx - po prostu ta sytuacja nieco nas przytłacza. Staraj się już więcej nie straszyć.
- Postaram się.

Hornetiss kiedy szykował sobie kanapkę ujrzał Uss''a, który również poszukiwał jedzenia. Uss wyszedł z pierwszy z propozycją poznania współtowarzyszy, chciał poznać ich, skoro spędzi z nimi długi czas. Hornetiss ucieszył się z tego, gdyż zobaczył, że to może przerwać barierę ciszy i nudy panującej w bunkrze.
- Witam. Nazywam się Alunderis Hornetiss i jes... i byłem profesorem medycyny sądowej na Akademii Prawa w Byrionie. Miałem kilku bardzo zdolnych studentów, którzy dziś maj.. mieli dobre posady. Choć Akademia nie była szczególnie znana to w Byrionie miała dobrą opinię i wielu chciało tam studiować. Na pewno słyszał Pan o tej Akademii, prawda? Jeśli można wiedzieć... czym Pan się zajmował nim rozpoczęło się to piekło?

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach

Drogi Panie Vendrak . Bardzo prosimy o nie edytowanie wypowiedzi gdyż jest wyraźny zakaz tego typu wyskoków .

Hornetiss - Cieszę się że w naszym gronie jest ktoś kto zna się na medycynie .Ja przechodziłem tylko szkolenia pierwszej pomocy , a obawiam się że taka medyczna wiedza może nam się przydać .

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach

Laska skończył polerować karabin. Uśmiechnął się - po tym, jak stracił wszystko, musiał się zadowolić jedynie czystym karabinem. Oparł broń o ścianę obok siebie, i ponownie zanurzył się w myślach.
Zastanawiał się, czy ktoś na powierzchni mógł przetrwać. Czy jest ktoś żywy na tej planecie poza czternastką przypadkowych ludzi w tym przeklętym bunkrze. Zresztą, nawet jak ktoś przetrwał wybuch, zostanie zabity przez głód i wyczerpanie, o promieniowaniu nie wspominając. Jeśli ktoś jeszcze żyje, Laska szczerze mu współczuł...
O Cylonach nie wiedział wiele. Tylko tyle, że zostali stworzeni przez człowieka i że są źli. To drugie było wręcz oczywiste. Na szczęście w armii wyszkolono go na wypadek konfrontacji z tym przeciwnikiem. Wiedział jak i gdzie strzelać, aby go zranić. Zdawał sobie także sprawę, że potrafią przybrać formę człowieka. Skopiować go co do joty. I to go najbardziej przerażało. Wśród ocalałych mogli być właśnie oni....
Laska przełknął ślinę. Żeby się pokrzepić, postanowił poszukać strawy. Potrzebował sił, by walczyć, jeśli zajdzie taka potrzeba...

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach

Utwórz konto lub zaloguj się, aby skomentować

Musisz być użytkownikiem, aby dodać komentarz

Utwórz konto

Zarejestruj nowe konto na forum. To jest łatwe!


Zarejestruj nowe konto

Zaloguj się

Masz już konto? Zaloguj się.


Zaloguj się