Domek

Forumowa Mafia

60875 postów w tym temacie

Dnia 19.08.2008 o 20:04, Bumber napisał:

Rolę wylosuję i roześlę tuż przed rozpoczęciem gry. Zaznaczam, że role dostają tylko
funkcyjni!
Ktoś, kto nie dostał roli, jest mieszkańcem.

Eh... Jak ja nienawidzę takich rozwiązań... Potem jest zdziwienie, że ktoś nie wiedziałem o tym, że edycja się rozpoczęła. Jakby każdy dostał role, w raz z informacją kiedy edycja się rozpoczyna to przynajmniej milczek nie miałby się czym zasłonić. Nie każdy z grających musi przed edycją uważnie śledzić gram.pl. ;]

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Dnia 19.08.2008 o 21:00, Kukowsky napisał:

> Rolę wylosuję i roześlę tuż przed rozpoczęciem gry. Zaznaczam, że role dostają
tylko
> funkcyjni!
Ktoś, kto nie dostał roli, jest mieszkańcem.
Eh... Jak ja nienawidzę takich rozwiązań... Potem jest zdziwienie, że ktoś nie wiedziałem
o tym, że edycja się rozpoczęła. Jakby każdy dostał role, w raz z informacją kiedy edycja
się rozpoczyna to przynajmniej milczek nie miałby się czym zasłonić. Nie każdy z grających
musi przed edycją uważnie śledzić gram.pl. ;]


Kurcze ja tak miałem przed ostatnią edycją. Zupełnie nieświadomy rozpoczęcia edycji poszedłem do kina :P

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Dnia 19.08.2008 o 22:44, Kalkulator12 napisał:

Kurcze ja tak miałem przed ostatnią edycją. Zupełnie nieświadomy rozpoczęcia edycji poszedłem
do kina :P

Ja raz dowiedziałem się o mafiosowaniu od swojego partnera, bo rola do mnie nie doszła, więc stwierdziłem, że jestem mieszkańcem. Gdybym dostał rolę kataniego to zapewne do końca edycji bym się o tym nie dowiedział... Zdarzyło się też, że raz obudziłem się chyba w drugim czy trzecim dniu gry, bo w chwili zapisywania nie było nawet MG i nie wiedziałem nic o tym, że edycja się zaczęła. ;]

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach

Heh jak patrzę na skład to czuję, że fajnie będzie się obserwowało tę edycję :] Będę przyglądał się uważnie, bo już mnie ciągnie do FM po tak długiej przerwie. Miłej gry :)

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach

Ja nawet nie wiedziałem, że tamtego dnia zaczynamy. Widać mój umysł był zmącony czymś innym :P Specjalnie teraz wlazłem, bo myślałem, że dzisiaj zaczynamy - a żeby potem wyszło, że nic nie skrobnąłem i jestem milczkiem... Ponura perspektywa ;) W sumie to i lepiej, że jutro - z rana to i człowiek w miarę wypoczęty i głupot takich nie pisze, chyba, że wstał lewą nogą.

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach

Witam wszystkich w temacie po dłuższej przerwie! :)
Poniekąd tylko tyle radosnego wstępu, bo niestety dalej dobrych wieści dla małej społeczności miłośników FM nie mam. Jak widać po liście graczy mających uczestniczyć w najbliższej edycji mnie w owej rozgrywce zabraknie. Co prawda zaproszenie od Bumbera dostałem - btw, wielkie dzięki za pamięć - jednak dla własnego dobra po prostu zagrać nie mogę. Nazwałbym to klasycznym zwycięstwem rozsądku nad rozrywką. Każdy może myśleć o tym co chce, lecz niezaprzeczalne fakty są takie, że już swoje latka mam i od większości osób, które kiedykolwiek grały w FM, jestem najzwyczajniej w świecie starszy, co niesie za sobą różnego rodzaju konsekwencje. Między innymi polegają one na tym, że w pewnym momencie trzeba zacząć zwracać większą uwagę na rzeczy mające miejsce w świecie ''realnym''. A prawda jest taka, że pisanie magisterki idzie mi na razie jak po grudzie. Muszę się bardziej do tego przyłożyć, czemu niestety kompletnie nie służy gra w FM. Te dwie rzeczy na dobrą sprawę zupełnie się wykluczają, żeby zrobić coś dobrze muszę skoncentrować się tylko na jednej z nich. Mój wybór już znacie i poniekąd powinniście go zrozumieć, gdyż na moim miejscu zapewne postąpilibyście tak samo. Najpierw obowiązek, potem przyjemność. Swoją drogą jest to już wyraźny sygnał, że czasy, kiedy miałem sporo wolnych chwil, aby aktywnie udzielać się w tym temacie, coraz szybciej dobiegają końca. Oczywiście nie żegnam się na zawsze, jednak sytuacje, gdy grałem kilka kolejnych edycji z rzędu będą teraz zapewne należały do rzadkości. Zresztą najpierw warto zadać pytanie kiedy w ogóle wezmę udział w jakiejś rozgrywce. Cóż, nie chcę podawać konkretnych dat, żeby później nie tłumaczyć się, gdyby nie udało mi się ich dotrzymać. Może jakoś pod koniec września? Zobaczymy.
Póki co życzę jednak wszystkim dobrej zabawy w najbliższej, jubileuszowej edycji. Powodzenia!

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Dnia 19.08.2008 o 02:07, Wayzin napisał:

Wiesz, na początku wali się tylko fabularniaki, potem to już dla tych co bardziej ambitnych.
A lepszy początek, gdzie rzeczywiście możesz się wczuć, albo chociaż pośmiać. Akurat
ta edycja była pod tymi względami średnia, gdyż... No nie wiem. Tematyka super, ale to
chyba my, gracze nawaliliśmy. Czy to nie Ty w jednej edycji, gdzie byliśmy na bezludnej
wyspie byłeś kucharzem i podśpiewywałeś sobie śmieszne rzeczy? Czy to Kuk był? Nie, to
musiałeś być Ty :D


Ja nie grałem w FM z rok czasu, więc nie wiem czy to byłem ja, nie pamiętam, ale raczej nie ;-).

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Dnia 20.08.2008 o 01:59, Keroth napisał:

Ja nie grałem w FM z rok czasu, więc nie wiem czy to byłem ja, nie pamiętam, ale raczej
nie ;-).

To byłeś Ty! Bynajmniej tak mi się wydaje... To właśnie bardzo stara edycja była. ;)

P.S. Wayzin... Mylenie Kerotha ze mną i w drugą stronę się już zdarzało, tak więc nie byłbyś pierwszy jak co. :P

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach

REGULAMIN

A oto zasady:

Graczy jest 15, mafiozów 2, katani jeden. Trzymamy się pierwotnego kanonu gry, tzn. po pierwszym zabójstwie miasto debatuje nad swoimi podejrzeniami, by o zmroku dokonać samosądu. W nocy, gdy wszyscy śpią, katani kogoś sprawdza, a jednocześnie mafia ponownie zabija. Osoba sprawdzona przez kataniego jest pod ochroną względem mafii. Katani dostaje informację o sprawdzanej osobie równo z zabójstwem, więc jeśli zginie, to ze swej wiedzy pożytku miał nie będzie...

Katani może sprawdzić siebie i tym samym zagwarantować sobie immunitet. Może tak uczynić DWUKROTNIE podczas gry.

Głosowanie odbywa się na forum TYLKO w formie WYRAŹNIE oddzielonego offtopu. W fabule nic o "głosowaniu" nie piszecie, jedynie o podejrzeniach. Brak głosu to też może być taktyka :) Brak głosu na forum lub gg (w wyjątkowych sytuacjach) oznacza brak udziału w głosowaniu. Uwaga!!! Jeżeli głos oddany będzie na gg, to musi być potwierdzony przez MG (wszyscy kochamy niezawodne gg).

Jeżeli ktoś nie zagłosuje dwukrotnie to stwierdzę, że po prostu olewa grę, a co za tym idzie innych graczy oraz (co niedopuszczalne) mnie i skreślę z listy. Dopuszczam wyjątek od tej reguły, ale tylko w szczególnych warunkach.

Godzinowy plan głosowania:

Na głosy czekam do godziny 22.00
Mafia i katani mają czas na wskazanie ofiary do godziny 22.30
Wyniki podaję jak napiszę posta, ale postaram się tuż po 23.00.

MAFIJNE FAQ

1. „Ilu jest graczy jaki jest podział ról?”
- Graczy jest 15, mafiosów 2, katani jeden.
2.”Kto i kiedy wkracza do akcji?”
- Mafia zabija po raz pierwszy w pierwszy dzień gry tj. 20.08.2008. Pierwszy lincz odbywa się dnia następnego, tj. 21.08.2007. Katani właśnie wtedy po raz pierwszy może kogoś sprawdzić.
3. „W jakich godzinach głosujemy i kiedy spodziewać się wyników?”
- Wszystko podane wyżej. :)
4. „Co się dzieje w przypadku, gdy w głosowaniu będzie remis?”
- Jeśli takich graczy jest dwóch, giną obaj. Jeśli więcej niż dwóch, to „zwycięzca” jest losowany.
5. „Czy brak głosowania będzie karany?”
- Tak. Z wykluczeniem z gry i dożywotnim banem u MG włącznie. ;)
6. „Jak głosujemy?”
- Odpowiedź wyżej.
7. „Jak skontaktować się z Mistrzem Gry?”
- Mailem (buba04@vp.pl) lub przez gg (podane w podpisie). Żadnych offtopów na forum! Jestem tylko narratorem.
8. „Czy mogę pogadać z innymi graczami o Mafii inaczej niż przez forum?”
- Nie, takie rozmowy powszechnie uważane są za kodziarstwo (cheating ), a kodziarze smażą się w piekle… i są usuwani z listy graczy. Na temat gry piszemy na forum tylko i wyłącznie.
9. „Czy po śmierci mogę komentować grę ‘z zaświatów’?”
- Nie. Każdy kto nie bierze już czynnego udziału w grze zobowiązany jest do zaniechania pisania w FM. Każdy kto się nie zastosuje najprawdopodobniej spotka się z wielkim gniewem z nieba. ;)
10. „Nie gram w tej edycji, ale chciałbym zapytać o coś na forum”.
- Nie rób tego! Przeczytaj pkt. 9. FAQ!
11. „Czy edycja postów jest zabroniona?”
- Nie jest. Z wyjątkiem godzin okołolinczowych czyli od 21:45 do posta z mordem.
12. Jeżeli pojawią się posty offtopicowe, to należy je ignorować. Zostaną usunięte przez życzliwych moderatorów :)
13. Jeśli uważasz, że to ty byłbyś lepszym elektem, zgłoś się z tym do MG. Pamiętaj, to Twoja ostatnia szansa, by zostać królem! ;)

Pamiętajcie, że jestem tu dla Was. Jeżeli są jakieś wątpliwości i pytania, to chętnie na nie odpowiem i wszystko wyjaśnię. :)

/Regulamin i FAQ autorstwa Bloody''ego, zmodyfikowany i dostosowany do mojej edycji/

edit by Paladynka :)

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach

Nadszedł pamiętny rok 1669. Wiosną trakty, drogi i gościńce prowadzące do Warszawy zapełniły się szlachtą, czeladzią, zbrojnym ludem i pachołkami. Każdy, kto miał prawo głosu przy elekcji, śpieszył co sił w nogach ku stolicy, gdzie na polach Woli miał dokonać się jakże znamienny dla Rzeczypospolitej wybór. Ileż było uczestników elekcji, tyleż i propozycji. Jednak nikt nie potrafił przewidzieć końcowego efektu głosowania. Nikt, chociaż wielu próbowało nań wpłynąć. Często nieczystymi metodami...
- Czekaj, wasza mość, czekaj, no!
Czarny rumak przyśpieszył kroku.
- Czekaj!
Jeździec puścił swego konia kłusem, próbując przepchnąć się przez tłum szlacheckiej czeladzi. Na nic zdał się jego nienaganny ubiór, świadczący o majętności i wysokim urodzeniu, na nic nabita klejnotami szabla, na nic rząd wart kilka pomniejszych wsi...
- Zatrzymaj się, mówię przecie!
Na pół stajania od jeźdźca na czarnym rumaku swego konia wstrzymał mężczyzna w średnim wieku o smagłej cerze, przyodziały w długi, granatowy płaszcz wysadzany perłami. Zmrużył swe ciemne oczy, próbując dostrzec powód krzyków i wrzasków swoich pachołków, tratowanych niemal przez przeciskającego się szlachcica.
- No, nareszcie żem waszą mość dogonił! – odezwał się jeździec, autor całego zamieszania. Był już słusznego wieku, co zdradzała siwizna, choć nie uszła z niego siła i zapał młodości. Objawem tego były jego szybkie ruchy i bystry wzrok, w mig wyławiający wszystkie szczegóły z otoczenia.
- Z kim mam przyjemność?
- Hrabia Jean de Balagny, poseł księcia Henryka Juliusza de Condé d''Enghien – odrzekł z nienaganną polszczyzną Francuz.
- Cała przyjemność po mojej stronie, panie hrabio.
- A waszmość książę Bogusław Radziwiłł, jak mniemam?
- Dobrze waćpan mniema.
- Ja w sprawie elekcji...
- Niechybnie się rozpocznie, panie hrabio – wszedł mu w słowo Litwin.
- Nie śmiem wątpić, wasza mość. Niepokoi mnie jej wynik...
- Bóg Wszechmogący nie opuści swojej córki Rzeczypospolitej w potrzebie i spuści nam w swej hojności godnego następcę tronu.
- Mój pan, książę Henryk Juliusz...
- Znam ja pana księcia. Francja nie jeden raz gościła mnie w swym progach, pan książę również. – Blada twarz litewskiego księcia stała się jeszcze bledsza niż zwykle. – Co za interesy każą mości księciu wyciągać ręce hen za Ren, ku Rzeczypospolitej?
- Elekcja, wasza książęca mość!
- Dokładniej, z łaski swojej.
- Mości książę, wypada mi mówić otwarcie powód moich odwiedzin, kiedy książę już dawno go zmiarkował?
- Primo, nie wypada waćpanowi zatrzymywać mnie w ten sposób na gościńcu, w obecności mojej służby. Secundo, nie wypada waćpanowi proponować mi taki układ, z jakim waćpan do mnie przychodzi.
- Mogę jedynie domyślać się odmowy waszej książęcej mości...
- Nie odmawiam, mówię jeno, że sam kandyduję do tronu.
- Wasza książęca mość!...
- Pewien szlachcic zrugał moją kandydaturę podczas konwokacji. Bóg da, że nie wszystko jeszcze stracone...
- Niech wasza książęca mość raczy mnie wysłuchać!
- Słucham.
- Propozycja księcia Henryka Juliusza de Condé d''Enghien jest prosta: mój pan wstępuje na tron, a wasza mość opływa w dostatkach i luksusach, jako główny prowokator francuskiej kandydatury. Wasza mość dobrze wie, jakie szanse ma kandydatura waszej mości...
- Wiem, dlatego oznajmiam, że zastanowię się nad waćpana propozycją. A teraz pozwoli waćpan...
- Oczywiście!
Bogusław Radziwiłł spiął konia i puścił się pędem za swoim taborem. Francuski poseł został sam na sam ze swoimi myślami.
- Jeszcze dam ci bobu, Radziwiłłku, - mruknął do siebie - dam ja, no! Zatańczysz jak ci zagram...

***

Kilka dni później, gdy Litewski tabor dotarł do stolicy i rozlokował się w nieco nadszarpniętym wojną dworze Radziejowskiego, hrabia de Balagny postanowił ponownie odwiedził księcia Bogusława. W drodze podziwiał Warszawę – miasto, które nie ukorzyło się przed straszliwą ręką Szwedów. Prawda – tu i ówdzie walały się po brukowanych ulicach gruzy domostw, nie uprzątnięte jeszcze po wojennej zawierusze. Ogólny obraz był jak najbardziej pozytywny – stolica żyła jak przed wojną, jej arteriami płynął potok szlachty, a na przedpolach stawiano pierwsze namioty – znak zbliżającej się elekcji.
I tak jechał hrabia Jean i rozmyślał; to o wojnie, której krwiożercze dłonie zdały się odpoczywać od śmiertelnych żniw; to o Rzeczypospolitej, w której hrabia się urodził, w której dorastał, za którą nieraz skłonny był oddać życie. Przemogła w nim jednak chęć zysku, dlatego najął się na służbę na francuskim książęcym dworze. Dzięki temu nadal mógł cieszyć oczy widokiem swej ojczyzny. I choć on sam zmienił się nie do poznania od czasu swego wyjazdu, matka Rzeczpospolita wciąż była taka sama – dobrotliwa, hojna, o miękkim sercu. Dumał hrabia nad tym cudem, jakiego świat do tej pory nie zaznał; dumał, jak Rzeczpospolita, wytężając wszystkie swoje siły, odparła szwedzką falę i pokarała skandynawów tak, jak jeszcze nigdy dotąd. Zdrajcy ojczyzny również ponieśli klęskę – Janusz Radziwiłł zginął samotną śmiercią w Kiejdanach, otoczony zewsząd przez wierne królowi Janowi Kazimierzowi wojska wojewody witebskiego. Jeden tylko Bogusław, brat Janusza, ocalił głowę z wojennej zawieruchy. Choć walczył z koroniarzami, choć wspierał najeźdźców i bił czołem przed Karolem Gustawem, śmiał dzisiaj ubiegać się o koronę Rzeczypospolitej. Koronę, przeciwko której knuł i zabijał; koronę, która wybaczyła mu jego dawne grzechy i pozwoliła żyć, cieszyć się wolną od najeźdźców ojczyzną. Hrabia pluł sobie w brodę, że musiał kajać się przed kimś takim jak Bogusław Radziwiłł. Klął za każdym razem, gdy musiał go o coś prosić. Często powtarzał sobie, że to już niedługo, że jeszcze trochę i pokaże swoją prawdziwą twarz, pokaże zdrajcy gdzie jest jego miejsce. Nie mógł się tej chwili francuski wysłannik doczekać...
I w takich to namysłach upłynęła droga francuskiemu posłowi, gdy dotarł wreszcie do pałacu Radziejowskiego. Ten także ucierpiał w czasie wojny, a konkretniej przy szturmie na stołeczne mury. Na samą myśl o tym wielkim zwycięstwie oręża polskiego wzbierała w hrabim duma. Zaraz potem przypominał jednak sobie, że staje oko w oko z tym, kto przybywał oblężonemu miastu na pomoc; przybywał na pomoc Szwedom!
Książę Bogusław Radziwiłł ubrany był w czarny, smolisty wręcz kaftan połyskujący klejnotami. W tej czerni odbijała się blada, wypudrowana twarz Litwina niczym księżyc bijący jasnością pośród mrocznej nocy. Jean de Balagny skłonił się wpół i przywitał swojego rozmówcę. Radziwiłł skłonił się lekko i wskazał na fotel naprzeciwko niego. Poseł pokornie zajął miejsce i czekał na słowa litewskiego księcia.
- Czymże zasłużyłem na ten ponowny zaszczyt ze strony waćpana? – zaczął z nieukrywaną ironią Bogusław.
- Przybyłem, aby raz jeszcze przedstawić waszej miłości propozycję księcia Henryka Juliusza.
„Ugniotę cię na miękki wosk, zdrajco! – pomyślał – Ugniotę, obaczysz!”
- Rozumiem, że nie wystarcza waćpanu jedna odmowa?
- Wasza książęca mość nie raczyła odmówić, ani tym bardziej potwierdzić...
- Wiedz zatem, że nie masz tu czego szukać.
- Pozwoli wasza mość, że zajmę waszej mości jeszcze chwilę.
- Pozwolę.
- Otóż zaciągnąłem języka wśród szlachty i wiem, że kandydatura waszej książęcej mości małe ma szanse...
- Jak śmiesz mówić mi to prosto w oczy?
- ...małe ma szanse – Francuz udał, że nie dosłyszał ostatnich słów księcia – gdyż szlachta wypomina waszej mości grzechy minionej wojny.
- Bóg raczy osądzić, czy czyniłem źle, czy też przyczyniłem się do naszego zwycięstwa! – wybuchnął nagle Litwin. - Pierwej całą Litwę na nogi podniosę, wojsko dla mnie na koń siędzie, nim zrezygnuję z tronu!
- Raczy wasza miłość nad propozycją księcia deliberować...
- Raczę wyprosić grzecznie stąd waćpana, pókim łagodny! – twarz Bogusława skurczyła się nagle w grymasie złości.
- Pragnę uzmysłowić waszej mości wszystkie korzyści z propozycji płynące...
Radziwiłł pomiarkował się szybko i zaniechał złości, gdyż wiedział dobrze, że szanse na tron istotnie ma małe, a korona na skroniach księcia Condé d''Enghien może przynieść mu więcej korzyści, niż upór przy własnej kandydaturze.
- Mów, waćpan.
- Dziękuję, wasza miłość. Owóż mój pan, księżę Henryk Juliusz de...
- Daruj sobie waść te tytuły!
- ...de Condé d''Enghien – kontynuował hrabia – zamyśla, by przy pomocy waszej miłości objąć we władani tron Rzeczypospolitej Obojga Narodów i uczynić waszą miłość swą prawą dłonią. Waszmość sam miarkuje na płynące z tej pozycji korzyści...
- Miarkuję. Mówże waćpan dalej.
- Owóż książę pragnie, by zebrał wasza miłość kompanię szlachty i jął nakłaniać innych ku kandydaturze francuskiego elekta. W przypadku wygranej, może wasza mość liczyć na liczne honory i pochlebstwa ze strony księcia Henryka Juliusza.
- Waćpan wie, że trudna to sztuka, doprowadzić szlachecką brać do zgody?
- Ba, zadanie niejakie, ale nagroda zacna!
- Zacna, zacna... – powiedział jakby do siebie Bogusław. – Dobrze, powiedzmy, że przystaję na propozycję księcia Henryka.
- Ot, dobra nowina!
- Wyprawię dzisiaj ucztę dla najbliższych i najwierniejszych mi braci. Obaczym, co oni rozsądzą na ten temat.
- Dobrze wasza mość prawi! Niech skonam, jeśli nie przyjdzie nam oglądać na tronie Henryka Juliusza I!

***

- Wasza miłość rozkazuje, Roch Napierski słucha!
- Ciszej, waść, bo ktoś usłyszy...
Dwie zgarbione postacie szeptały do siebie w ciemnym, miejskim zaułku.
- Ciszej, mówię, bo ściany też mogą mieć uszy!
- Jużem wyciszał, panie hrabio.
- Tera słuchaj... Jam patriota z krwi i kości. Choć karku nadstawiam, księcia mojego zdradzam, knuję przeciw Radziwiłłowi, jeno dla ojczyzny to czynię, dla jaj dobra, szczęścia, dla przyszłych pokoleń się poświęcam. A ty mi w tym pomożesz, słyszysz?
Roch pobladł nieco, zmiarkowawszy na kogo rękę podnosi i z jaką potęgą będzie miał do czynienia.
- Co mam zrobić, wasza miłość?
Jean zmartwił się nieco, gdyż wyczuł strach w głosie swego wiernego żołnierza.
- Słuchaj, Rochu. Zali to jeden raz życie dla mnie poświęcałeś? Zali jeden fortel obmyśliłem, a ty wykonałeś? Zali kiedyś źleś na tym wyszedł? Powiedz, no!
- Zawszem gotów na rozkazy waszej mości!
- Tedy nie bój się, jak ci każę w ogień skoczyć... Ufaj, a daleko zajdziesz!
- Ba! A jeśli waszą miłość za wielka siła opadnie?... Nec Hercules contra plures!
- Rochu, tyś też Polak, dla ojczyzny, nie dla korzyści służysz! Ufaj, powiadam, ufaj!
- Ufam – rzekł już z większą pewnością Napierski.
- No, tedy słuchaj, bo...
Hrabia przerwał nagle, gdyż w ścianach zaułku odbijały się czyjeś kroki. Obaj mężczyźni wyprostowali się szybko i położyli ręce na głowniach swoich szabli. Hrabia naciągnął mocniej kaptur na głowę tak, aby mrok skrył jego twarz. Roch świecił oczami w ciemności niczym drapieżny kot wypatrujący ofiary.
Kroki cały czas się zbliżały, gdy ucichły nagle i poczęły się oddalać.
- Już? – szepnął hrabia.
- Poszedł se – mruknął Roch, robiąc minę zawiedzionego dziecka, którego ominęła najlepsza zabawa.
- I dobrze, mniej kłopotów. Tedy nadstaw uszu...
- Słucham.
- Książę Henryk pragnie korony jedynie dla swoich korzyści. Chce wykorzystać Rzeczpospolitą do powiększenia swych majętności. Za wszelką cenę nie możemy do tego dopuścić! Nie wszystko stracone, a matula nasza dźwignie się jeszcze z upadku. Trzeba nam jeno rządów silnej ręki... Jaremę kojarzysz?
- Pod nim w Zbarażu służyłem!
- Wiedz tedy, że jego syn, Michał, elektem został, jedno poparcia wśród braci nie ma. Ale o to się nie martw, już moja w tym głowa... Ty musisz jeno dać popalić Bogusiowi i jego pachołkom, którzy zdradę ojczyzny zamyślają, poprzeć Francuza chcą! A ja powiadam, że jedyne wybawienie to Piast na tronie! Słuchasz?
- Słucham, wasza miłość!
- Nie wszystko jeszcze stracone. Jużem takem obmyślił, że wśród tych psubratów, tych zdrajców zawszonych musi być jeden, może nawet dwóch, którzy za brzdęk monet naszej sprawie służyć będą. Masz tu złoto – hrabia wyjął zza pazuchy dwa pokaźnej wielkości mieszki – i wykoncypuj który z nich skłonny jest na nasze warunki przystać. Jeno ostrożnie! Gniew Radziwiłła spadnie na nas, jeśli puścisz parę z ust... A wtedy biada nam, nawet poselstwo przed śmiercią nas nie uchroni! Litwin złupi nam skórę na paski!...
Roch ścisnął mocniej mieszki swoją mocarną ręką na samą myśl o tak straszliwej śmierci.
- Pojmujesz wszystko?
- Pojmuję!...
- Ruszaj tedy... Niechże ci Bóg miłosierny błogosławi i pomoże!
- Z Bogiem, wasza mość, z Bogiem!
I puścił się biegiem Roch Napierski, mając już w głowie koncepta, komu mieszek wręczyć, kogo przeciągnąć na swoją stronę i dla dobra ojczyzny przekupić...


***

Nadszedł wieczór. Szlachta poczęła zjeżdżać się tłumnie do dworku Radziejowskiego. Brać zasiadła do stołu i rozpoczęła ucztę. Gwar był niemiłosierny, gdyż każdy coś niecoś wiedział, ale nikt z pierwszej ręki. Stąd też szerzyły się plotki i pogłoski, każdy czynił swojej ciekawości zadość.
Chodziły słuchy, jakoby prócz kandydatury księcia Henryka Juliusza de Condé d''Enghien, księcia lotaryńskiego Karola V Leopolda i księcia Ludwika II de Condé, zgłoszono kandydaturę „Piasta”, starosty przemyskiego Michała Wiśniowieckiego herbu Korybut, syna sławnego pogromcy Chmielnickiego Jeremiego Wiśniowieckego i Gryzeldy Zamoyskiej. Nikt jednak nie dawał tym pogłoskom wiary. Zebrana szlachta łamała sobie głowy nad przyszłym wyborem, gdy nagle ozwało się klaskanie. Wszystkie podgolone głowy zwróciły się ku końcowi wielkiego, podłużnego stołu, gdzie miejsce zajmował książę litewski Bogusław Radziwiłł, gospodarz uczty. Po jego prawicy siedział poseł francuski, Jean de Balagny, znany przez niektórych pod nazwiskiem Janusza Bagińskiego.
- Proszę o ciszę, waszmościowie! – po sali potoczył się słodki, acz stanowczy głos Radziwiłła. – Zebraliśmy się tutaj, aby wydać osąd nad propozycją księcia Henryka Juliusza de Condé d''Enghien, przedstawioną nam ustami tegoż oto posła, hrabiego Jeana de Balagny – Juliusz skinął nieznacznie głową. – Owóż poseł oznajmił mi, że najlepszą kandydaturą na zbliżającej się elekcji będzie sam książę Henryk. Zgodziłem się na przedstawienie tego zdania waszmościom, aby poznać osąd moich wiernych towarzyszy. Oddaję teraz głosu panu hrabiemu, by waszmościowie sami usłyszeli to z jego ust. Proszę.
Jean de Balagny podniósł się z miejsca i skłonił lekko ku szlachcicom. Co wprawniejszy obserwator dostrzegłby złowrogi błysk w oku szlachcia...
- Panowie bracia! – zaczął. - Jako poseł księcia Henryka Juliusza de Condé d''Enghien, a także jako obywatel i szlachcic Rzeczypospolitej pragnę oznajmić waszmościom, iż jedynym i słusznym wyborem na zbliżającej się elekcji będzie oddanie kreski za moim panem, miłościwym księciem Henrykiem! Jako szlachcic pragnę dla mej ojczyzny dobra, bogactwa i spokoju, a zapewniam panom braciom, że książę Henryk Juliusz potrafi jej to zapewnić! Uzyskałem zgodę ze strony księcia Radziwiłła, teraz proszę łaskawie o zgodę waszmościów...
W komnacie rozległy się szepty.
- Dziękuję, panie hrabio – rzekł książę Bogusław. – Jako moi najwierniejszy towarzysze tak jak ja pragniecie szczęścia i pomyślności dla naszej matki, ojczyzny Rzeczypospolitej. Nie znaliście się dotąd, poznajcie się więc teraz, przy tak wspaniałej okazji, jaką jest ta uczta ku czci przyszłego króla, księcia Henryka Juliusza de Condé d''Enghien! Vivat król Henryk Juliusz I!
- Vivat! Vivat! – ryknęła szlachta podnosząc się z miejsc. – Vivat książe Radziwiłł, vivat król Henryk Juliusz I!
Wszyscy przechylili kielichy za zdrowie elekta i księcia litewskiego.
- Dzisiaj bawmy się i radujmy, wznośmy toasty za pomyślność swoją i Rzeczypospolitej, a jutro przystąpimy do dzieła! Bóg nam pomoże, za zdrowie Henryka Juliusza I!
- Vivat! Vivat!...
I tak rozpoczęła się uczta. Uczta, na której zebrana szlachta wznosiła toasty za przyszłym królem, obmyślała, w jaki sposób nakłoni resztę braci ku francuskiej kandydaturze; uczta, która była początkiem wielu znajomości, gdyż bliscy przyjaciele księcia Bogusława nie znali się dotąd osobiście. Owszem, wielu o sobie słyszało, wielu przypominało sobie sławetne nazwiska, wielu przechwalało się swoimi osiągnięciami. Niewielu jednak było w stanie przewidzieć wypadki, jakie rozegrały się późną nocą tegoż samego dnia, kiedy uczta miała się już ku końcowi...

***

Lista graczy:

1. Liqid
2. Wayzin
3. VBone
4. win0
5. Furr
6. Kukowsky
7. Mattafixx
8. Sam
9. Wilku
10. Dar
11. Arxel
12. Kalkulator12
13. Keroth
14. Szerszeń
15. Fimar

Jak zapewne się domyśleliście, jesteście szlachtą, która zebrała się na uczcie Bogusława Radziwiłła. Znajomość klimatów oczywiście nie jest konieczna, choć nie zaszkodzi. Nie przesadzajcie jednak z pomysłami, bo żadnych Nigeryjczyków wśród szlachty nie było. ;) Poznajcie się, pochwalcie się osiągnięciami na polach bitwy, możecie się nawet wyzywać i wygrażać sobie nawzajem, byle by nie padł jakiś trup. ;) Życzę powodzenia i przypominam, że pierwszy mord już dzisiaj. Nie pozostaje mi nic innego, jak napisać:

EDYCJĘ 100(148) UWAŻAM ZA ROZPOCZĘTĄ!

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach

Z siedzących przy stole uniósł się młodo wyglądający szlachcic. Liczne klejnoty i perły wszyte w karmazynowy kontusz połyskiwały od światła świec. Ukłonił się pozostałym.
-Witajcie bracia szlachta! Jam jest Przemysław Pruszyński herbu Rawicz. Dzierżę władzę nad terenami Białostocczyzny . Moi jak zapewne i wasi przodkowie walczyli ku chwale Rzeczypospolitej i Boga Wszechmogącego. Niechaj ten dzień sprawi aby nasz kraj cieszył się dobrobytem na wszelki czas-
To powiedziawszy poprawił szablę przypiętą do pasa, podkręcił wąsa i siadł wznosząc toasty wraz z resztą współbiesiadników.

20080820122024

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach

Młody szlachcic o twardych rysach twarzy wyglądał na nieco zmęczonego całą ucztą. Gwar był potężny, a z tłumu ciężko było wyłonić znajomą twarz. Harken III Żelazny - bo tak było ów szlachcicowi na imię - ruszył powolnym, ociężałym krokiem w stronę jadła. Wziął uczciwy kawał wołowiny, po czym zabrał się do konsumpcji.
-Jak się uczta podoba waszmość panie?- zapytał dumnym tonem Henryk Julusz I, który przechadzał się właśnie po sali zagadując uczestników uczty, tudzież - jego elektorat, z czego zadowolony był niemiłosiernie.
-Po mojemu za duży tu gwar, ale uczta przewyborna!- odrzekł stanowczo Harken, spoglądając na władczego księcia, przywdzianego w szatę wysadzaną kamieniami szlacheckimi i nie mniej znamienitszą zbroję, na której dumnie widniał herb rodu książęcego.
Książę tylko się uśmiechnął, nieznacznie skinął głową, po czym oddalił się w stronę reszty szlachty, by przeprowadzić podobne konwersacje, jak mniemał Harken.
Młody woj rozsiadł się na kamiennej ławie, po czym spałaszował w trymiga kawał pieczonej wołowiny.

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach

- Jam to sam jeden, z ręką za plecami uwiązaną, tym oto paznokciem ostrym, stu dwudziestu psubratów do grobu złożył. Ginęli ony jak muchy, powiadam Wam, panowie bracia. Radośniejszego widoku dla serca mego ze świecą na tym świecie szukać, a i tak się nie znajdzie! Ja żem tylu zdrajców i kanciarzy do abisu posłał, kamoć dunder ich wrzącą smołą oblewa, że tego zliczyć nie sposób. Dawaj, dziewko, jakoweś mi tu delicyje!
Krzycząc tak i trzęsąc swym wielkim brzuszyskiem, Vasil Bonerey zwrócił na siebie uwagę sąsiadów.
- A jak żem się przez tłum kacerzy z szablą wierną przeciskał! Tylem czerwieni w życiu nie widział! Dobrze tak, heretyckim sukinsynom! O, a jak bisurmański jęty się przeciwko mnie zbuntował i omal mnie misą gliniana nie utłukł?! Skopałem ostro i do kabatu osobistego posłałem!
Gryząc dorodny udziec barani, Vasil z pełnymi ustami w te słowy uderzył do szlachcica, który zwał siebie Przemysławem Pruszyńskim.
- A pan to jest dupa wołowa, a nie Władyka Białostocczyzny! Spójrz pan na się! Kogo waćpan chcesz oszukać, z takim wąsem mizernym!
Do stołu zbliżył się jakiś hardo wyglądający wyrostek.
- Harken rzeczesz? A cóż to za imię, jeśli wolno spytać?! Wytrzyj pan lepiej mleko spod nosa i nie wchodź mi w drogę, bo tysiąc Tobie podobnych w moim długim życiu wybebeszyłem! Siedź pan cicho, albo poznasz litewską potęgę!
Vasil poczuł się nagle senny. Udziec wypadł mu z ręki.
- Cholera... coraz mocniejsze te winiacze robią...
Głowa opadła mu na piersi, a ciało przylgnęło do oparcia bogato zdobionego krzesła. Co jakiś czas słychać było potężne chrapanie...

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach

Ale jak głośno było! I jakie wiwaty! Mikołaj Darewski herbu byk mógłbyć z siebie zadowolony. Zanim przybył tutaj spędził ponad miesiąc w gościnie u prymasa Mikołaja Prażmowskiego, który pełnił zaszczytną funkcję interreksa. Tam było o wiele spokojniej niż tu, choć zabawa równie przednia. Potem Mikołaj wyruszył z tajną korespondencją do księcia siewierskiego, czyli biskupa krakowskiego Andrzeja Trzebickiego. Okazało się, że i prymas i biskup krakowski byli związani ze stronnictwem profrancuskim. Mikołaj Darewski był po ich stronie bowiem o ile prymasa mało znał o tyle biskup Andrzej był przyjacielem jego rodziny. Inteligentny, wykształcony i pobożny o czym Mikołaj mógł się przekonać będąc w Siewierzu.
Sam Mikołaj Darewski był zaufanym pomocnikiem biskupa krakowskiego. Kochał swoją ojczyznę, choć wiedział, że źle się z nią dzieje... W czasie potopu zajmował się ochroną księcia. Dzięki temu mógł poznać osobiście Jana II Kazimierza, gdy wraz z Andrzejem Trzebickim gościli na Śląsku. Reszty historii nie chce mi się opowiadać, choć naznaczona jest udziałem w wielu bitwach i misjach zlecanych przez biskupa.
Teraz za to nastał czas wyboru nowego władcy i Darewski miał nadzieję, że będzie nim Francuz. Po pierwsze, dlatego, że tak uważał biskup krakowski. Po drugie, dlatego, że tak chciał Jan Kazimierz. A po trzecie, dlatego, że Henryk Juliusz był synem Ludwika II Burbona marszałka Francji, który wygrał wiele bitew. Darewski ufał, że jego potomek też jest przeznaczony do wielkich czynów...

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach

Ród Szerszowieckich słynął... z czegoś tam. W każdym razie Leszka dziedzictwo i samo szlacheckie pochodzenie kompletnie zwisało. Ważne, że był szlachcicem, reszta była nieważna. Zabrał się za to co potrafił najlepiej - być szlachcicem, czyli obibokiem, obżartuchem i pijakiem. Zabrał się za jedzenie i picie na uczcie. I ucztował, tak to potrafił najlepiej robić. Takie życie lubił i kochał. Nigdy nie przejmował się niczym, nie musiał pracować, bo inni pracowali za niego. Nie zdawał sobie sprawy, że takie sielankowe życie może się kiedyś zmienić, a on sam zostanie zrównany do parteru. Ale on się tym nie przejmował. Był beztroski jak dziecko. Wojny, czy elekcja też była dla niego średnio ważna, bo kogoż obchodzi polityka? I tak na górze tylko kradną.
Po jakimś czasie wznosząc tysiące toastów:
- Alesz, się szchlałem...
Po czym:
- Chrrrrrrrrrr... Zzzzz...
I zasnął, ale nie on jeden. Widać uczta musiała być przednia, zresztą jakaż może być uczta u (króla/księcia/other title?) tak zacnego gospodarza. :)
______________________________________________________________________

Na więcej mnie nie stać. Dobrze, że dziś mord i można będzie szybko odejść od fabuły. ;>
Marcin, zakład że mafia przegra? :P

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach

Przy stole panował chaos i wrzawa, lecz tylko jeden szlachcic zachowywał spokój. Patrzył, spoglądał na resztę jakby czegoś szukał. W ubiorze niczym się nie wyróżniał od swoich braci. Nosił jak każdy z zebranych kosztowną szatę oraz błyszczącą szablę przypiętą na pasku. Zachowywał się dosyć tajemniczo dopóki nie zaczepił go jeden ze szlachciców.
- A kimże Wać pan jest, że tak cicho siedzi? – rzekł już ledwo trzymający się na nogach wąsacz.
Śmiałek wstał i oznajmił – Jam jest Semen Milewski. Jedyny i prawdziwy oddany przyjaciel wielkiego Hetmana koronnego naszej Matki Jana Sobieskiego. Urodziłem się we Lwowie. Tudzież władam skromną ilością ziemi. Jak wielka jest moja posesja nie usłyszysz, więc nie prowokuj losu. Cały swój majątek osiągnąłem skromnością, uczciwością a przede wszystkim zasłużeniem w bojach. Pragnę być taki jak mój przyjaciel Jan Sobieski, który w życiu osiągnie wiele. Tak więc zejdź ze mnie warchole albowiem poczujesz moją złość.- po czym Semen usiadł i wypił kielich wina.
Jak widać było alkohol podziałał na szlachcica i oznajmił przy stole, że interesuje go polityka profrancuska i na rządy władcy z innego zgrupowania nie zezwoli. Następnie Semen ochłonął i wziął się za szamanie wołowiny.

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach

Dnia 20.08.2008 o 12:58, VBone napisał:

Gryząc dorodny udziec barani, Vasil z pełnymi ustami w te słowy uderzył do szlachcica,
który zwał siebie Przemysławem Pruszyńskim.
- A pan to jest dupa wołowa, a nie Władyka Białostocczyzny! Spójrz pan na się! Kogo waćpan
chcesz oszukać, z takim wąsem mizernym!


Przemysław zmierzył przenikającym wzrokiem śpiącego przybłędę i splunął mu pod nogi
-Waćpan łżesz jak pies. Nie dość, żeś wyglądasz jakbyś wojnę widział jeno w snach to nawet pić waćpan nie umiesz! Z kacerzami żeś walczył? Raczej żarłeś waść, śmiejąc się z ginących chwalebnie. Tchórz jesteś waćpan i cham przebrzydły! Mnie na taki widok, to od razu skręca... wypijmy panowie szlachta!
To powiedziawszy poprawił pas na swym kontuszu i rzucił się w kierunku gąsiorków wypełnionych pitnym miodem.

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach

Przy stole siedzieli różni szlachcice. Kilku z nich się już przedstawiło, jeden zdążył się urżnąć(co za typ...), a reszta była na dobrej drodze do totalnego zalania.
Samuel łyknął sobie trochę piwa i poprawił karabelę wiszącą u pasa. Sprawdził ułożenie sztyletów w cholewach.
Pijani ludzie mją różne pomysły.
Nie miał, tak jak inni, pełnej płyty - wolał dobrą skórzaną ćwiekowaną zbroją, która nie krępowała ruchów i pozwalała na dalece posunięty fechtunek oraz uniki. A bełt z kuszy tak czy inaczej przebije pancerz, czy płytowy, czy skórzany, czy łuskowy...
No i ta elekcja. Błeeee. Leo nienawidził polityki. Ktoś niezorientowany mógłby zapytać Samuela, dlaczego tu jest? Ale odpowiedź była prosta. Dla pieniędzy.
Rybacki nie był *normalnym* szlachciem. Właściwie tytuł i herb kupił sobie, bo miał nieprzyzwoitą ilość złota - i pozwalały więcej zarabiać, w końcu: prestiż. Miał też własny dworek z wieloma stajniami, nowoczesne karoce i świetne konie. I cholernie wielką zbrojownię.
A kim był? Łowcą nagród.

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach

Utwórz konto lub zaloguj się, aby skomentować

Musisz być użytkownikiem, aby dodać komentarz

Utwórz konto

Zarejestruj nowe konto na forum. To jest łatwe!


Zarejestruj nowe konto

Zaloguj się

Masz już konto? Zaloguj się.


Zaloguj się