Domek

Forumowa Mafia

60875 postów w tym temacie

MG - Furr
1. ariwederczi
2. Cael
3. Dem
4. Fiarot
5. Zurris
6. Phelela
7. rob006
8. Shudo
9. spider88
10. Vbone
11. windows
12. Yarr

Niestety, niespodziewana zmiana planów (chwilę temu dosłownie) i jestem zmuszony jednak zrezygnować :/ Niemniej, miłej gry... miłego ssania też ;p

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Dnia 01.06.2010 o 20:52, ariwederczi napisał:

> No i jest 13 osób, dzisiaj nie zdążę niestety nic napisać, więc zaczynamy jutro
;)

Jutro już jest. I to od dawna. ;)


Uczelnia też jest, przed chwilą do domu wróciłem ;)
Zaraz coś naskrobię.

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach

Waldek, stary rolnik, który w życiu postanowił jak najwięcej nic nie robić, przecierał oczy ze zdumienia. Oto po jego wsi przechadza się zgraja mniej lub bardziej młodej młodzieży. I nikt z tym nic nie robi! W pierwszej chwili chciał skoczyć po jakieś widły, czy choćby siekierę, ale po namyśle przyjął jedyne logiczne rozwiązanie.
‘A, pewnie znowu do Szewczyków jakaś hałastra przyjechała… Znowu będą po nocy hałasować, szatańską muzykę grać, śpiewy, tańce i swawole odwalać. I pić będą, chlory jedne. Żeby jeszcze po naszemu pili. Oni zawsze piją po wielkomiejsku – pół w gardło, pół w krzaki, potem udają kozaków, a i tak pierwsi z muszlą się witają. Nie, nic dobrego z tego nie będzie. Szczególnie, że Szewczyków w domu nie ma...''

Tymczasem 12 osób spokojnie wymaszerowało za zakręt, podążając do pustego pensjonatu wesoło pobrzękując wysoko oprocentowanymi butelkami w plecakach i wykrzykując coś o nie najczystszym stole…

---

Tak, zbliża się malutkimi kroczkami letni zjazd gram.pl. Nie krępujcie się, korzystajcie z życia, póki jeszcze je macie.
Miłej zabawy.

Parę kwestii metamafijnych:
Lincz do 23:00.
Mord i sprawdzenie do 23:15.

Post z podliczonym wynikiem podam od razu po podliczeniu wyniku. Jeśli będę miał siły, to będzie przy okazji również post fabularny. Dzisiaj niestety jest za mało czasu, żeby mafia zadziałała, więc pierwszy mord będzie jutro.
W przypadku remisu – losuję kto ginie.

GŁOSY ODDAJECIE NA FORUM, WYRAŹNIE ODDZIELONE NA DOLE POSTA.
Liczę wstecz od 23:00 według czasu serwera gram.pl, liczy się ostatni głos, zmieniać możecie do woli.

Aktualna lista graczy:
1. ariwederczi
2. Cael
3. Dem
4. Fiarot
5. Phelela
6. rob006
7. Shudo
8. spider88
9. Vbone
10. windows
11. Yarr
12. Zurris

Osoby, które nie dostały żadnej informacji, są mieszkańcami.

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach

Politechnika! To pierwsze słowo które rzuca się na usta gdy pojawia się Zurris. Szczególnie po raz pierwszy. Zakazana, zapita i oczywiście nieogolona twarz, porozciągana koszula, spodnie z porozciąganymi kieszeniami (można nawet wyróżnić charakterystyczny kształt butelki wina po prawej a piwa po lewej) no i oczywiście, jakżeby inaczej, fantazyjna fryzura... tak na Einsteina.

Aktualnie wyjmuje jedną ze słuchawek Ipoda z ucha (przez chwilę słychać "Explosivo" Tenatious D) i rozgląda się lekko nieprzytomnym wzrokiem.
-Hyyyyh a więc jesteśmy... lekkie zadupie...ale i tak u nas jest jeszcze lepiej niż tu. Tia... ciekawe co tu do chlańska mają?
Nagle zdaje się zauważył resztę ludzi z którymi drałował od kilku godzin.
-O perdone, Zurris jestem... a jak na chrzcie mi dano? A cholera... jakoś to było... noooooo.... nie pamiętam. Nieważne, dla mnie Zurris wystarczy. Kto idzie na podbój monopolu?

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach

- A to miała być taka spokojna młodzież - westchnęła Sołtysowa.

----------------------
Kilka dni wcześniej
----------------------


Z pociągu na stacji Stare Juchy wysiadł tęgawy jegomość z bujnym zarostem. Na pierwszy rzut oka wyglądał na 40-50 lat (co między innymi było powodem zachowania brody). Rozglądnął się badawczo i spytał pierwszą napotkaną osobę: "Którędy do Lisek". Zdziwiła go paniczna reakcja i brak odpowiedzi. Wyciągnął monetę i wylosował jeden z kierunków. Wybrał oczywiście przeciwny do wskazanego monetą, nauczony doświadczeniem, że wybór odpowiedzi uzyskanej z dowolnego testu losowego zawsze jest błędny.
Na drodze do sąsiedniej wioski nie spotkał nikogo. W końcu zadupie, to i ludzi wielu być nie może...
Dostrzegł w końcu tablicę w odległości 50 jardów (dla niecywilizowanych regionów świata: 47,52 metra). Podszedł bliżej, gdyż wada wzroku utrudniała mu życie (lecz nie była żadną sugestią, by ograniczyć korzystanie z komputera), spojrzał i przeczytał (dosłownie rzecz biorąc - wydukał, ale na potrzeby narracji...) "L-I-S-K-I".
Mruknął wymownie: "Mhm."

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach

Shudo największy zachar wśród przybyłych wszedł do pensjonatu jako pierwszy i na wstępie od razu zapytał o kibelek do którego podążył z niesamowitą prędkością.
Po 20 minutach ciężkiego posiedzenia wyszedł i powiedział do reszty ekipy.
- To cholerne wiejskie powietrze służy mi jak cho..le..ra. Nie ma to jak powietrze na Śląsku, a nie taki czysty syf.
Po ciekawym rozpoczęciu zlotu gramowiczów Shudo wyciągnął z plecaka laptopa i chciał podłączyć do prądu, ale w żaden sposób nie potrafił znaleźć żadnego kontaktu. Rozejrzał się po pomieszczeniu i ze zdumieniem stwierdził że nie ma tu żadnego urządzenia napędzanego energią elektryczną.
- Ale nam agrowczasy urządzili – powiedział – to chyba w ramach walki z naszym nałogiem uzależnienia od piecyków.
Usiadł w koncie otworzył browarka i delektował się smakiem Tychaczka. W tym czasie wszedł ktoś z obsługi.
Wyglądał nie ciekawie, słoma z butów wystawała i wyglądał na chłopa z XVII wieku. Shudo postanowił zagadnąć gospodarza o postępy w elektryfikacji w ich kwaterach.
- Gospodarzu macie tu sztrom - zapytał
- Sztrom ???? – spojrzał gospodarz na Shudo ze zdziwieniem
- To znaczy prąd – dopowiedział Shudo
- Oczywiście że mamy – odpowiedział – w zależności jak duża woda w rzece idzie, jak dużo wody to i prąd większy, natomiast jak jest susza to prądu prawie nie ma.
Po tym co usłyszał Shudo zdębiał. Gospodarz zauważył przerażenie w oczach gościa i zaśmiał się. Po czym wytłumaczył że to normalna wieś europejska i nawet pagery mają.
- Tu jest wszystko co w miastach – uspokoił tubylec – ale nie dla Was - dodał
Shudo wywałił oczy i oczekiwał na dalsze wytłumaczenia.
- Wy jesteście na odwyku i o prądzie jak i bieżącej wodzie możecie zapomnieć – po czym zaśmiał się i dodał – dla Was przygotowane są warunki XVII wieczne – i wyszedł
Shudo zamurowało. Usiadł w koncie i starał się obudzić z tego koszmaru.

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach

Yarr postanowił złapać "stopa". Pensjonat w Liskach odwiedzał już dwukrotnie i ostatnio wracał stamtąd właśnie "stopem" (ponieważ okazało się, że autobusy objeżdżają całe Mazury zanim dotrą do Ełku).
Zaopatrzył się w kiełbasę, sześciopak Żywca i cztery butelki mołdawskiego Kagora.
Dojechał do pensjonatu na raty: część drogi maluchem, a potem jakąś Mazdą czy inną Toyotą.
Jak się okazało, przed pensjonatem zebrała się już grupka zjazdowiczów.Yarr rozpoznał... nikogo. Większość przyjezdnych znał z FM i gram.pl (dostał listę). Nie kojarzył jedynie Cael.
- Ave! - rzucił, unosząc przy tym rękę w prawie rzymskim salucie. - Kto jest kto?, Ja jestem Yarrsung Yarrem zwany i przyjechałem tu leczyć... znaczy raczyć się alkoholem w miłym towarzystwie :)

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach

Nazywam się Kurt Aryjczyk i jestem Aryjczykiem czystej krwi. Mój ojciec był (zanim zapił się na śmierć) Norwegiem pochodzącym ze starej linii normańskiej, matka zaś - Dunką z rodowodem sięgającym ponoć Hamleta. Mój dziadek walczył w armii niemieckiej i nigdy nie spotkał mnie z tego powodu zaszczyt, zupełnie nie wiem dlaczego.

Zresztą mam problem ze zrozumieniem wielu spraw. Na przykład, jak znalazłem się pośród Słowian? Słowian zapijaczonych, czyli występujących zgodnie ze swą naturą. Ja, Aryjczyk, muszę im pokazać jak się pije? Ale po co?

Jak się tu znalazłem?
Ale po co?
Czy więcej pytań mnie czeka?
Czy uzyskam odpowiedzi?

1) Logika jest odpowiedzią. Skoro 2 dni temu byłem w Oslo, znaczy to iż musiałem dostać się tutaj jakimś szybkim środkiem lokomocji. Najpewniej połączeniem samolot+pociąg. Pierwsze pytanie rozwiązane.
2) Po co tu jestem? Być może Bóg nakazał mi uświadomienie tym ludziom ich marności. Ale poprzez jakie działanie? Na pewno nie sprawdzi się argument siłowy, są zbyt ograniczeni by pojąć Nietzschego. Pokonajmy ich w dyskusji dla Słowian odpowiedniej. Pokonam ich w każdej dziedzinie, od roweru, przez piłkę po flaszkę. Należy się jeszcze zastanowić jak pokonać ich w piciu - nie pijąc.
3) Jak widać, problemy narastają.
4) Odpowiedź mnie wyzwoli

Po jakiemu rozumieją te ograniczone istoty? Ha! Myśleliście, że się o to martwię? O, nie doczekanie! My, Aryjczycy, z krwi i kości, jesteśmy poliglotami. Znam polski aż za dobrze.

- Witam towarzystwo. Jam Ku...ba Ar...ułkiewicz.
- Jonkarz siem?
- T...ak. - odpowiedziałem sprytnie.
- A wienc ty jezdoś Kubuś Arułkiewiczow?
- Ar...ułkiewicz, tak!

Czy to rzeczywista nie mo sensa?

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach

Veronika Bone walczyła z różowymi szpilkami, próbując dotrzymać kroku swym towarzyszom. Potyczka ta każdemu zdrowemu na umyśle obserwatorowi zdawała się zapewne beznadziejna. Na szczęście o jej kompanach można było powiedzieć wszystko, tylko nie to, że byli zdrowi na umyśle.
- Och nie! - krzyknęła Veronika nienaturalnie wysokim głosem. - Upadła mi szminka! - Wskazała długim paznokciem koloru lila róż leżący na ziemi kosmetyk, mając nadzieję, że któryś z tych bura..., yyy, dżentelmenów zechce się schylić. Niestety, słowo "maniery" najwyraźniej nie widniało w podręcznych słownikach jej koleżków. Zaklęła siarczyście i sama podniosła swoje precjoza.
Wściekle czerwona sukienka w białe kropki przyciągała spojrzenia... nie, nie mężczyzn... sępów krążących nad wioską. Veronika rozważała zmianę ubrania na seledynowy top, jednak ostatecznie zaniechała tego, biorąc pod uwagę, że sęp żywego nie ruszy. Poza tym, pomyślała patrząc na brodatego jegomościa z ogromną wadą wzroku, nawet zdesperowane sępy prędzej rzuciłyby się na tych, którzy od padliny różnią się tylko ledwo dostrzegalnymi szczegółami.
Dotarła więc Veronika Bone z bandą śmierdzieli do pensjonatu, w którym miała spędzić dni parę. Och, opowieść jak z bajki.

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach

Zurris był zadowolony. W lokalnym sklepie zakupił baterie butelek wina Byk, Ziomal, Komandos, Marzenie Sołtusa, Węgrzynek Kurpiowski i co najważniejsze Mocarnego Pudziana. To ostatnie miało na uczelni miano legendy, gdyż było bardzo ciężko dostępne... i co najważniejsze kopało jak sam Pudzian!

Już miał w cieniu otworzyć jedną z flaszek gdy zauważył dziwne zjawisko. "Niemożliwe" pomyślał, "Kobieta?!"
Cóż można powiedzieć... akcje Dziewczyny na Politechnikę nie przynoszą efektu dla wydziałów elektrycznych... A Zurris był na najbardziej ale to najbardziej męskim roku... Jego wzrok taksował więc Veronikę, w rytm muzyki AC/DC. No cóż, lubił dziewczyny w sukienkach... Baaaardzo lubił. Jednak nie zmieniło to faktu, że butelka została otwarta, nie był to Pudzian, tego zachowywał na wieczór, ale znany i lubiany Komandos.

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach

Rommuald był studentem. Jedyne, co pamiętał z poprzedniego wieczoru to wyjście do sklepu po piwo. Najwyraźniej wyprawa się udała, gdyż obudził się otoczony tuzinem pustych butelek po Warce. Jednak zaniepokoiła go ta nagła zmiana otoczenia - znajdował się na ziemi przed budynkiem, którego pierwszy raz w życiu na oczy widział. Podniósł się ze żwiru, otrzepał z grubsza swoje ubrania i odczytał niewyraźny napis na szyldzie: Pensjonat w Liskach.
-Kę? - zapytał sam siebie z niedowierzaniem. - To pewnie kolejny kiepski żart nowych współlokatorów.
Wszedł do budynku, zaciekawiony niezwykłą architekturą wnętrza... A może raczej szukał czegoś do picia.
Rozejrzał się po pensjonacie. Dostrzegł niewielką grupkę ludzi, skierował więc swe kroki w ich stronę.
- Ave! - rzucił jeden z jegomości, unosząc przy tym rękę w prawie rzymskim salucie. - Kto jest kto?, Ja jestem Yarrsung Yarrem zwany i przyjechałem tu leczyć... znaczy raczyć się alkoholem w miłym towarzystwie :)
- Cześć Yarrosławie, cześć wszystkim. Na imię mi Rommuald i jestem alko... Studentem! - zawołał ochoczo, spoglądając łakomie na tu i ówdze znajdujące się butelki z piwem. - Co tu się właściwie dzieje?
- Zjazd gramowiczów. - odpowiedział ktoś z tłumu.
- Eee... - zawiesił się przez chwilę. - Zupełnie o tym zapomniałem. Mój nick brzmi Caelethi i służę wszystkim mieczem! Ale możecie do mnie mówić Rommuald.

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach

ariwederczi podrapał się po głowie.
- Ni cholery nie spamiętam, jak się wszyscy nazywają. Przecież mam problemy nawet z zapamiętaniem własnego nazwiska - przyznał z rozbrajającą szczerością i zaproponował: - Może tak każdy zacznie nosić karteczkę ze swoim nazwiskiem, niczym w pierwszej klasie podstawówki? Albo nie... Najlepiej zintegrujemy się poprzez wspólną zabawę. W ten sposób będziemy mieli okazję lepiej się poznać i - co najważniejsze - zapamiętać nasze nazwiska. Ma ktoś pomysł na jakąś zabawę? Ja na przykład proponuję zabawę pod nazwą "chlanie na zawołanie". W skrócie polega to na tym, że wołamy się nawzajem i wszyscy razem pijemy... Płynów nam na pewno nie zabraknie. ;)
ariwederczi otworzył swoją wielką torbę i zaczął wyciągać z niej kolejne butelki.
- Dla każdego coś miłego! - powiedział. - Veroniko, może szampan dla Ciebie? :)

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Dnia 01.06.2010 o 23:19, ariwederczi napisał:

- Dla każdego coś miłego! - powiedział. - Veroniko, może szampan dla Ciebie? :)

- Wódkę! Yyy, to znaczy, chciałam powiedzieć - bardzo chętnie, panie ariwederczi. Hi hi hi hi hi! Czy mogę zapytać SKĄD WYTRZASNĄŁEŚ...
Głos Veroniki zrobił się dziwnie gruby, a słownictwo - z braku lepszego określenia - niekobiece. Panna Bone pospiesznie zasłoniła usta obiema rękoma, przerażonymi oczyma obserwując otaczających ją mężczyzn. Czy któryś coś zauważył? Nawet jeśli ariwederczi usłyszał nagłą zmianę głosu, to nie dał po sobie tego poznać - nadal, z uśmiechem godnym reklamy pasty do zębów, trzymał butelkę szampana.
Veronika wyrwała mu szybkim ruchem butelkę z ręki, wymamrotała słowa podziękowania i uciekła.

Podczas odysei do nieco bardziej odludnych rejonów podwórka, poczuła czyjś wzrok na sobie. Kiedy odwróciła się, ujrzała leżącego pod drzewem miejscowego żula. A nie, chwila, to był jednak niejaki Zurris, jeden z forumowiczów. Rozpoznała go po tej głupiej fotce, którą strzelił sobie w łazience. Doprawdy, robić sobie zdjęcia przed lustrem... Wpatrywał się w nią jakimś dziwnym wzrokiem. Poczuła ukłucie lęku. O, i jeszcze jedno. Ała, i kolejne!
- Przepraszam, ale czy mógłbyś się przestać na mnie gapić, ŚMIERTELNIKU, chciałam powiedzieć, zboczeńcu!
Bliska płaczu, Veronika postanowiła umrze..., znaczy się, poszukać miejsca, gdzie mogłaby zostać sama i otulić się w róż...

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach

Pamiętnik Fiarota - trochę science, trochę fiction ;] .

25.02.2010 - Nie da się ukryć, że jak do tej pory jeden z ważniejszych dni w moim życiu. Obrona pracy magisterskiej. Na początku było gorąco, gdyż dojechać na wydział na 9:00 rano przez ponad pół Warszawy to wyczyn niemały. Korki niesamowite, na szczęście jazda na skróty bocznymi uliczkami przyniosła efekty. Niemalże w ostatniej chwili, ale jednak udało się zameldować jeszcze przed rozpoczęciem całej imprezy. Komisja przyjazna, tyle że na dobrą sprawę nie dała się człowiekowi do końca wysłowić. Jak się już zacznie na spokojnie odpowiadać na zadane pytanie i płynnie, acz bez zbędnego pośpiechu budować myśli to można mówić i mówić... Tymczasem zgodnie z harmonogramem każdy miał jedynie 15 minut dla siebie, gdyż tego dnia broniło się coś koło 15 osób. Koniec końców wszystko poszło zgodnie z planem, 5 z obrony, 4 na dyplomie i można powoli myśleć o dalszych wyzwaniach życiowych. Ale na to jeszcze jest czas...
25.03.2010 - Odbiór dyplomu. I tak stosunkowo szybko, gdyż część znajomych musiała czekać na tę chwilę nawet i około dwóch miesięcy. Z tym, że suplementu jeszcze do odebrania nie ma... Nic to, ów dokument nie jest niezbędny, bez niego też można już tak na poważnie myśleć o dalszych wyzwaniach życiowych. Chociaż jakby się tak głębiej nad tym zastanowić, to na to ciągle jeszcze jest czas... ;P
25.04.2010 - Koniec sezonu w lidze halowej. No niestety, wynik osiągnięty przez drużynę mocno poniżej oczekiwań. Nie ma co się wgłębiać w szczegóły, wiele czynników miało na to wpływ. Z mojej strony najważniejszy był fakt, iż po ubiegłorocznej kontuzji z listopada udało się wrócić do gry, mimo że w pewnym sensie nadal ciągnie się ona za mną. Występy w jednym zespole dobiegły końca, z tym, że wciąż trwają w innej ekipie w innej lidze - tam przynajmniej osiągane rezultaty są bardziej przystępne. Inna sprawa, iż w najbliższym czasie czekają nas spotkania ze ścisłą czołówką, w związku z czym może być różnie...
25.05.2010 - Przyszedł interesujący mail. Dotyczył on zaproszenia na letni zjazd gram.pl do miejscowości jednego z użytkowników tego serwisu. Cóż, ponieważ na dalsze wyzwania życiowe wciąż jeszcze jest czas, to czemu by z tego nie skorzystać. Tym bardziej, że do tej pory jakoś nigdy nie było okazji się wybrać na taką imprezę. Pora więc powoli szykować się do drogi...

Po dokonaniu ostatniego wpisu Fiarot sporządził plan przygotowań, zaś kilka dni później wyruszył w podróż do północno-wschodniej Polski.

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach

Utwórz konto lub zaloguj się, aby skomentować

Musisz być użytkownikiem, aby dodać komentarz

Utwórz konto

Zarejestruj nowe konto na forum. To jest łatwe!


Zarejestruj nowe konto

Zaloguj się

Masz już konto? Zaloguj się.


Zaloguj się