Domek

Forumowa Mafia

60875 postów w tym temacie

Dnia 12.08.2010 o 23:15, Furr napisał:

Jeszcze dwie osoby i zaczynamy.


Widzę, że znowu trafiłem do spamu :( Ok, wyślę z gmaila.

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Dnia 13.08.2010 o 05:00, Vilmar napisał:

> Jeszcze dwie osoby i zaczynamy.

Widzę, że znowu trafiłem do spamu :( Ok, wyślę z gmaila.


Nie ma to jak człowiek zda sobie sprawe z tego ze zaczał spamowac :)

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach

Tego dnia niebo wydawało się być bardziej niebieskie niż zwykle, słońce odbijało się w falach morza, a orzeźwiający zapach sosen unosił się wśród drzew. Choć noc dopiero co przerodziła się w poranek, dziczyzna już od dawna grasowała po lesie. Na jego skraju, tam gdzie zaczynała się polanka, stała mała leśniczówka. Wydawała się na opuszczoną, i każdy kogo by zapytać, powiedziałby to samo, nie mieszkał tam nikt. Była ona bowiem zbyt daleko od miasta i cywilizacji, toteż nikt nie chciał tam mieszkać. Nie w odosobnieniu. Jednak dzisiejszego dnia opuszczona leśniczówka stała się schronieniem dla tajemniczego gościa. Nie był on młody, ani był stary. Jedyne co ze sobą miał, to parę drobiazgów i dziennik, w którym spisywał wydarzenia z każdego dnia i tygodnia. Życie go nie oszczędzało, jednak to w niczym nie wyróżniało go od innych. Opuszczając swoją ojczyznę dobrze wiedział na co się pisze, jednak nie zmienił zdania, i ani razu się nie zawahał. Potrzebował nadziei, odcięcia od złych wspomnień i nigdy niekończącej się walki. Dzisiaj tak jak przez ostatnie pięć lat to samotność jest jego najlepszą przyjaciółką.
Wchodząc do izby, jedynym co mężczyzna spostrzegł, było spróchniałe krzesło oraz średniej wielkości metalowa skrzyneczka, która jak się okazało była zamknięta na klucz. Skupiając się na ważniejszych elementach wystroju, mężczyzna obszedł wszystkie kąty domku, a następnie otworzył okna, tak, aby te cudowne poranne powietrze wypełniło każde pomieszczenie. Jedno z okien było tak bardzo napuchnięte wilgocią, że przy drugiej próbie jego otwarcia po prostu się rozpadło. Po powierzchownych oględzinach mężczyzna stwierdził, że miejsce to nada się na kilkudniowy pobyt. Brak łóżka czy innych mebli nie stanowił problemu, przecież nie pierwszy raz znajdował się w takiej sytuacji. Tak naprawdę uznał, iż to miejsce ma w sobie to coś, nie mógł dokładnie opisać co, ale to wiązało się ze wspomnieniem domu. Choć było jeszcze bardzo wcześnie, i dzień dopiero się zaczynał, tajemniczy mężczyzna zmęczony wielogodzinną wędrówką położył się w rogu pokoju i czekał, aż sen porwie go w otchłań.
Budząc się następnego ranka, a raczej chwilę przed wchodem słońca, pierwszym co wydało jakikolwiek dźwięk był żołądek tymczasowego gospodarza opuszczonej leśniczówki. Nie było to nic dziwnego, biorąc pod uwagę, iż był on dość masywnym dorosłym mężczyzną. Przed wyprawą na polowanie tajemniczy gość naostrzył kij, i uzupełnił brakujący wpis w dzienniku. Około dwóch i pół godziny później, piekł już na malutkim palenisku królika i próbował usmażyć sobie jajka. Choć nie był pewien jajka jakiego ptaka miał zamiar zjeść, to nie miało znaczenia, gdyż głód był już na tyle silny, że jego żołądek był w stanie przyjąć prawie wszystko. Dzień mijał spokojnie, nikt nie pojawił się w pobliżu leśniczówki, a mężczyzna nie zapuszczał się w głąb lasu. Zwłaszcza biorąc pod uwagę to, że przeciwieństwie do poprzedniego dnia, od południa deszcz nie ustawał. Czegóż się spodziewać po tym kraju? Tutaj nikt nie powinien być zaskoczony nagłą zmianą pogody. Przybysz spędził cały dzień na przeglądaniu starych zapisek, pokreślonych map i rozmyślaniu nad dalszą trasą. Kiedy słońce schowało się już całkowicie za linię horyzontu, mężczyzna ułożył się do snu. Leżąc samotnie w „egipskich ciemnościach” nie mógł skłonić się do zaśnięcia, coś mu w tym przeszkadzało. Była to zwykła ludzka ciekawość. Stojąca na krześle na środku izby skrzyneczka nie dawała mu spokoju. Zastanawiał się co może się w niej znajdować. Potrząsając nią nic nie usłyszał, pomyślał, że prawdopodobnie była zabezpieczona, tak aby nie można było łatwo poznać jej zawartości. Jednak po co ktoś miałby tak starannie ją zamykać, a potem zostawiać w takim miejscu? Skrzyneczka nie ważyła więcej niż dwa kilo, niepodatna na uderzenia i wszelakie próby otwarcia. Choć nadzieja na odnalezienie jakichkolwiek śladów przeszłości wydawała się szaleństwem, mężczyzna czasem śnił o erze odnowienia, kiedy to wszystko wróciłoby do poprzedniej normalności. I pomimo tego, że jego zdrowy rozsądek mówił mu, że nie ma na to już szans, że wszystko stracone, próbował przekonać siebie samego, że to nie prawda. Dzisiaj, dzisiaj to jego jedyny cel - odnalezienie resztki przeszłości.

---

Aleksandra obserwowała do niedawna opuszczoną leśniczówkę ze wzgórza oddalonego o pół kilometra przez lunetę swojego lekko zmodyfikowanego karabinu snajperskiego Dragunov. ‘Co za dureń…’, pomyślała. ‘Nie rozstawił nawet czujników ruchu…’
Śledziła go już drugi tydzień, odkąd tylko dowiedziała się, że profesor archeologii Uniwersytetu Warszawskiego wyruszył w podróż do dzikiej i okrutnej Ameryki Północnej, niegdyś krainy największego super-mocarstwa na całym świecie. Oczywiście wszystko zmieniło się po wojnie atomowej, zwanej również przez historyków erą oczyszczenia. Praktycznie cały obszar Chin został pokryty radioaktywnym pyłem po wspólnej akcji połączonych sił rosyjskich i amerykańskich. Iran i Pakistan wyczuwając swoją szansę, zorganizowały szereg ataków nuklearnych na terenie Rosji. W jednej chwili wyparowały ‘perły północy’, Moskwa, Sankt Petersburg i Władywostok. Dowódcy sił rosyjskich, ze względu na bardzo dobrze zorganizowaną i przygotowywaną od lat akcję dezinformacyjną Mosadu uznali, że winni atakom są amerykanie więc nie czekając na odpowiedź ze strony dyplomatów wystosowali własną – chwilę po zrzuceniu rezerw nuklearnych na wszystkie strategiczne punkty na wybrzeżu Stanów Zjednoczonych zaroiło się od desantów bezzałogowych dron zwiadowczych przekształconych w maszyny do zabijania. Gdy trwała rzeź cywilów, amerykańskie wojska wciąż trwały w impasie w Argentynie, gdzie w wysokich Andach zabunkrowały się ostatnie wojska rebeliantów z Brazylii i Chile. Zanim otrzymali informację o tym, że wojna przeszła na ich własne terytorium nie było praktycznie do czego wracać…
Europa najdłużej pozostawała neutralna. Do momentu jednak, gdy świat islamu stwierdził, że w Afryce i półwyspie bałkańskim zaczyna brakować mu miejsca, a niewierni nie zasługują na bogate i urodzajne terraformowane ziemie europejskie. Paradoksalnie na tej wojnie religijnej najlepiej wyszła Polska, która jeszcze kilka lat wcześniej była skrajnie krytykowana za wprowadzenie jedynej obowiązującej religii państwowej po zamordowaniu drugiego polskiego papieża przez ekstremistów żydowskich. Dzięki pomocy chrześcijan polskich udało się wyprzeć muzułman z większości ziem europy centralnej i zachodniej. Niestety tamci wycofując się pod naporem zmechanizowanej piechoty zastosowali taktykę spalonej ziemi – po odbiciu Europy nie zostało tam nic z jej olbrzymiego kulturowego dziedzictwa. Jedynymi niemalże nietkniętymi obszarami pozostały tereny układu słowiańskiego obejmującego oprócz Polski jeszcze Czechy i Słowację. Włączając do tego również mniej niszczycielskie konflikty, takie jak próba przejęcia Australii przez Indonezję, czy też japoński desant na Indie, a również postępujące po tym fale głodu i epidemie wirusów odpornych na wszystkie odmiany antybiotyków, ludność Ziemi, z prawie 20 miliardów, spadła do ledwie pięciu. Stracono niemalże wszystkie zdobycze techniki, jedynie wojsko miało dostęp do najnowszych technologii, kulturowo świat cofnął się o setki lat. W niektórych przypadkach nawet tysiące. Na zniszczonych wojnami terenach całkowicie zmienił się podział społeczny. Świat islamu stał się komunistyczny, Polska i w związku z tym zależna całkowicie od niej Europa była rządzona przez grupę oligarchów wybieranych przez specjalną komisję. Japonia i jej wzorem część mniejszych państewek azjatyckich wróciła do monarchii. Demokracja ostała się jedynie w granicach Australii, choć i tam po atakach indonezyjskich zaczęto szeroko krytykować jej podstawowe założenia. Na większości globu jednak panował znacznie inny ustrój. Anarchia. O ile w Rosji powstały w miarę dobrze prosperujące społeczności lokalne przypominające swoją organizacją dawne greckie miasta-państwa, tak w zmilitaryzowanej Ameryce Północnej ludzie połączyli się w małe grupy zbrojne na zasadach wcześniejszych gangów. W następujących po tym kilkunastu latach liczba ludności osiągnęła krytyczny poziom jednego miliarda… Era oczyszczenia. Z dwudziestu miliardów ludzi został 1 miliard, głównie przeróżnych mętów zdolnych do zrobienia wszystkiego, byle tylko przetrwać.
Aleksandra nie uważała się wcale za lepszą pod tym względem. Co najwyżej lepiej przystosowaną. Udało jej się przejść przez 27 lat swojego życia tylko i wyłącznie z lekkimi uszczerbkami ciała. Dzięki celnie zaaplikowanym łapówkom i wykorzystaniem olbrzymiej gamy przysług, które zbierała odkąd była dzieckiem, udało jej się nawet uzyskać obywatelstwo polskie, razem z niemożliwym do podrobienia chipem dowodowym. Oczywiście nie oznaczało to, że mogła spocząć na laurach. Nawet w imperium polskim życie było bardzo trudne. A brak pieniędzy oznaczał śmierć. Gdy więc otrzymała propozycję znalezienia działającego Generatora Ekosystemu Cudownej Krainy i gdy usłyszała ile za to dostanie pieniędzy, nie mogła się nie zgodzić.
A teraz ten idiota doprowadził ją prosto do celu, jak po sznurku. Do tej pory Aleksandrze wydawało się, że profesorowie powinni byli być inteligentniejsi i ostrożniejsi, ale musiała skorygować swoją opinię patrząc jak ten wyszedł z leśniczówki z wielką walizką i zaczął próbować ją otworzyć uderzając w zamek dużym kamieniem…
Przez chwilę zawahała się, co dalej robić. Nie mogła ryzykować zniszczenia cennej zawartości walizki, ale nie mogła również po prostu zdjąć też profesora. Zbyt ciężko pracowała na swoje obywatelstwo, żeby teraz ryzykować przez usunięcie, bądź co bądź, bardzo ważnej osobistości w społeczeństwie Polski. Zaklęła pod nosem i spakowała szybko swój karabin. Chwyciła swój plecak, sprawdziła jeszcze, czy na pewno obie trzydziestki-ósemki da się łatwo i szybko wyjąć z kabur, po czym zaczęła zbiegać ze wzniesienia w stronę starej chaty przywłaszczonej przez lekkomyślnego mężczyznę. W tym momencie w swojej słuchawce usłyszała cichy ostrzegawczy pisk. Ktoś uruchomił alarm zbliżeniowy w jednej z sond, które dla bezpieczeństwa rozstawiła dookoła swojego obozu. Miała nadzieję, że to jakieś większe zwierzę, choć zdawała sobie sprawę z tego, że większa zwierzyna zginęła podczas opadu radioaktywnego…

---

- Urwał nać! - zaklął szpetnie kindziukx, gdy tylko dostrzegł niewielki elektroniczny czujnik przymocowany na wysokości jego pasa do pnia drzewa.
- Spoko luz. Budo już pewnie zajął się właścicielem tego ustrojstwa. - Keroth mówiąc to wydłubywał swoim 30 centymetrowym nożem bród spod paznokci. - Mam nadzieję, że coś dla nas zostawi.
- Tak Ci spieszno do rozlewu krwi? - zapytał Vilmar poprawiając swoje działo Gatlinga na pasie.
- Jeśli nie zabiję, to czuję, że czegoś mi brakuje...

---

Budo wycierał krew z noża w ubranie kobiety.
- Dragunov, niezła zabawka...
- Tak, obserwowała tamtą chałupinę. Myślisz, że tam jest nasz cel? - zapytał Cael.
- Nie myślę. Zabijam. Spider przeprowadzi zwiad, zaatakujemy wieczorem.

---

Spider przeprowadził zwiad. Atak jednak nie nastąpił, zwiadowca sam wyeliminował jedyną znajdującą się w chacie osobę, zabezpieczył walizkę i wrócił do grupy.
- Cel pozyskany.
- Poszło zadziwiająco łatwo...
- Największym problemem będzie dostarczenie tego do Władywostoku. Na razie proponuję krótki postój, wyruszymy w drogę jutro rano. - Windows splunął przy tym w krzaki.
___

Lista graczy:

1 Cael
2 SimplyLucas
3 rincewind
4 piotrbov
5 spider
6 Asthariel
7 windows
8 Dexter
9 avalon
10 Keroth
11 Budo
12 Vilmar
13 HeyBabyGirl
14 Kindziukxxx

_____

Role funkcyjne zostały wysłane. Osoby, które takową otrzymały proszę o potwierdzenie przyjęcia. Osoby które nie otrzymały żadnej informacji są mieszkańcami. Proszę o powstrzymanie się od komentowania tego systemu na forum ;).

Przypominam główne zasady - składamy lincze do 23:00.
Mafia i katani mają czas na mord i sprawdzenie do 23:30..
W przypadku remisu w linczach losuję osobę, która ginie.

DZISIAJ JEST PIERWSZA NOC. DZISIAJ MAFIA MORDUJE, A KATANI SPRAWDZA.
W razie jakichkolwiek pytań, nieścisłości - piszcie do mnie na mejla/gg.
Powodzenia i miłej zabawy.

EDIT: A, tak, zapomniałbym. TO JEST POST ROZPOCZYNAJĄCY EDYCJĘ. ;)

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach

Asthariel siedział w naprędce rozbitym obozie wraz z resztą oddziału, czekając na powrót zwiadowcy Spidera. Choć trudno było ocenić po ksywkach, wydawało się, że większość z jego towarzyszy jest tak jak on Polakami. Oparty o drzewo, słuchał muzyki ze słuchawki założonej na jedno ucho - drugim nasłuchiwał czegoś podejrzanego. Niby nic w pobliżu im nie groziło, ale nie miał ochoty umrzeć jakąś wybitnie absurdalną śmiercią tylko dlatego, że słuchał muzyki.
Odgłos deptanych gałęzi - chyba zwiadowca wrócił.
- Cel pozyskany - jak zwykle lakonicznie potwierdził Spider.
- Poszło zadziwiająco łatwo...
- Największym problemem będzie dostarczenie tego do Władywostoku. Na razie proponuję krótki postój, wyruszymy w drogę jutro rano. - Windows splunął przy tym w krzaki.
Asthariel z ciekawością zerknął na łup - walizka. Tyle hałasu o walizkę?

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach

Vilmar od zawsze był stuknięty. I to nie młotkiem w głowę, choć prawdopodobnie efekt byłby zbliżony. Nie pamiętał nawet swojego imienia - w szkole podstawowej wymyślił sobie ksywkę "Vilmar" i gryzł w ucho (do krwi!) każdego, kto spróbował nazwać go inaczej. I wcale nie krył się ze swym szaleństwem - zawsze powtarzał, że jest wręcz idealnie dopasowany do obecnych, zwariowanych czasów. Nie do końca zdawał sobie sprawę co robi w tym miejscu z grupą tych, z braku lepszego określenia, "najemników", ale miał niejasne przeczucie, że chodzi o coś zielonego z przekreśloną literką S w środku. A może chodziło o coś zielonego z cyfrą jeden i kilkoma zerami? No, w każdym razie zielonego - co dowodzi, że na pewno było zepsute.

Obecnie, w obozowisku, rozmyślał nad czymś nieistotnym. W pewnej chwili - troszeczkę niechcący - powiedział na głos:

- ciekawe ile kalorii dostarczyłby organizmowi królik upolowany za pomocą mojego gattlinga i czy dobrze by smakował z kurkumą?

Zorientowawszy się, że wywołał tymi słowami lekkie zmieszanie wśród współtowarzyszy, dodał przepraszająco:

- hi hi hi.

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach

Spider posuwał się powoli od drzewa do drzewa. Musiał uważać aby nie nastąpić na jakąś gałązkę która ujawniła by jego obecność. Cel był prosty, zbliżyć się do celu i ocenić sytuację oraz szansę na nocną akcję. Wbrew pozorom nie było to łatwe zadanie, ciche poruszanie się z całym oporządzeniem po lesie gdzie jest kupa gałązek i szyszek jest praktycznie niemożliwa. Na szczęście potrafił to i był z tego dumny. Lubił to co robi o robił to jak najlepiej.
Gdy dostał się już do ostatnich drzew w pobliżu chatki zobaczył jakiegoś gostka który mocował się z jakimś pakunkiem. Ani czujniki termowizyjne ani sejsmiczne nie sugerowały aby ktoś tu jeszcze był. Skoro jest sam i jest tak pochłonięty swoim zajęciem może warto oddać chłopakom przysługę i zamiast silić się w nocy załatwić to samemu i pozwolić wszystkim odpocząć w nocy.
Obszedł dom aby znaleźć się od tyłu, powoli wzdłuż ściany posuwał się w kierunku celu. Ostatnie cztery metry dosłownie przeleciał upadając na swój cel zwinnie jak kot. Jednocześnie niczemu nie świadomy cel został wyeliminowany poprzez przecięcie ostrzem noża bojowego kręgu szyjnego. Szybko i bez krwi, krzyków i szamotaniny, pełen profesjonalizm.
Pozostało tylko przeszukać chatkę i zabrać rzeczy celu w tym tajemniczą skrzyneczkę i wrócić do obozu.
Chłopaki na pewno się ucieszą że poszło tak łatwo, jednak na wszelki wypadek warty i tak trzeba będzie na noc wystawić, podobno inni znaleźli czujniki ruchu i jakiegoś intruza. No nic, idziemy do reszty oddziału.

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach

kindziuk od samego początku sceptycznie podchodziło do całej wyprawy i misji jaką należy wykonać a wszystko przez dziwnych towarzyszy po których nie wiedział czego można się spodziewać. Jedyną rzeczą która go trzyma pośród tych bardziej lub mniej dzikich ludzi jest oczywiście kasa. Wiedząc że na chwilę obecną nie jest potrzebny bo nikogo nie trzeba unieszkodliwić w sposób jak najbardziej bolesny, przysiadł pod drzewem wyjął swoją piersiówkę i wypił całą resztę whikey - towaru tak luksusowego że wydawał połowę swoich ciężko zarabianych pieniędzy których miał niemało. Siedząc popatrzał na prowizoryczny szybko powstały obóz cóż to będzie ciekawa misja pomyślał. Na razie nie będę wychodził przed szereg zwłaszcza w tym niegościnnym zapomnianym przez boga miejscu tak siedząc i rozmyślając obserwował wszystkie osoby w obozie oczekując tego co przyniosą kolejne godziny.

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach

Deng Xe z natury był milczkiem. Pewny wpływ na to mógł mieć fakt, że w dzieciństwie widział atomową zagładę swego rodzinnego miasta. Jak się powiada, zabłąkanym berbeciem zaopiekował się w ludzkim odruchu jeden z rosyjskich oficerów nadzorujących Mandżurską Strefę Okupacyjną. Ale tego nikt nie był pewien. Nikt nie był pewien też, co się wydarzyło potem. Jedni mówili, że ów sołdat wychował go w duchu miłości do Mateczki Rossiji (albo raczej jej całkiem dosłownie skremowanych szczątków) i w podziwie dla jej zaginionej kultury. Inni, że swą przybraną rodzinę wymordował, a wychowała go surowa szkoła bezprawia nuklearnych pustkowi Syberii. Jeszcze inni twierdzili, iż dorastał pomiędzy niedobitkami śnieżnych tygrysów (które, korzystając z wysokiego natężenia radu i cezu w powietrzu, znowu stały się szablozębne). Do końca nie było wiadomo. Ale jakoś nikt nie ośmielał się zapytać - ewentualnym ciekawskim Deng szybciutko wyrywał język; swoją porcelanową łyżeczką do herbaty.

Jego obecnych kompanów takie dyrdymały nie obchodziły. Bardziej interesowała ich twarda waluta i torby pełne gotówki, niż kolor skóry, narodowość albo przeszłość towarzysza. Do szczęścia wystarczał im fakt, że Deng świetnie posługiwał się bronią białą oraz - będąc Mandżurem - pił równie dużo i szybko co jego słowiańcy towarzysze.

No i w wolnych chwilach robił ładne chińskie wycinanki.

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach


****
ja w kwestii formalnej- kim jesteśmy i co robimy? przydadzą się dwa zdania wyjaśnienia
btw niezłe pierdoły w tym poście rozpoczynającym, inwazja Japonii na Indie jkjp xD
aha, antybiotyki nie działają na wirusy
****

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Dnia 13.08.2010 o 16:51, Budo napisał:

****
ja w kwestii formalnej- kim jesteśmy i co robimy? przydadzą się dwa zdania wyjaśnienia


Jesteście najemnikami, którzy mieli za zadanie zabezpieczyć i odnieść do zleceniodawcy wspomnianą wyżej walizkę.

Dnia 13.08.2010 o 16:51, Budo napisał:

btw niezłe pierdoły w tym poście rozpoczynającym, inwazja Japonii na Indie jkjp xD


Political Fiction, to co podałeś wcale nie jest najmniej prawdopodobne z całego opisu ;P.

Dnia 13.08.2010 o 16:51, Budo napisał:

aha, antybiotyki nie działają na wirusy


Aha.

Dnia 13.08.2010 o 16:51, Budo napisał:

****

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach

Piotrbov siedział sobie cicho w obozowisku, patrząc jak Spider wraca z łupem i się zastanawiał ( na pewno nie jako jedyny ), o co w tym wszystkim chodzi. Z daleka śmierdzi tym interesem - zatrudnienie 14 osób do pozyskania jakiejś dziwnej, beztrosko wyglądającej walizki, przecież jak widać sam Spider by sobie dał radę, bez żadnych problemów. Po drugie przeniesienie tajemniczego pakunku do Władywostoku, który przecież został zniszczony ( miasto, nie walizka).
Tak się zastanawiając, Piotrbov zauważył, że się wszyscy na jego dziwnie patrzą. Zapomniał, że czasami myśli na głos, nie zdając sobie sprawy. Opssss...

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Dnia 13.08.2010 o 17:40, Piotrbov napisał:

Tak się zastanawiając, Piotrbov zauważył, że się wszyscy na jego dziwnie patrzą. Zapomniał,
że czasami myśli na głos, nie zdając sobie sprawy. Opssss...


Skarbie, nie ma w tym nic dziwnego - duży ludzie chcą walizkę, więc wynajmują małych ludzi takich jak my, żeby ją przynieśli. Może to supertajna i supernowoczesna gigabomba atomowa, a może po prostu - najnowszy krzyk mody od Coco Chanel (odkąd wszystkie magazyny firmy poszły z dymem ceny ich produktów poszybowały w kosmos! W sumie nie wiem dlaczego). Jeśli chciałeś być wynagradzany za myślenie to trzeba było zostać myśliwym.

Hi hi hi.

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Dnia 13.08.2010 o 17:47, Vilmar napisał:

Skarbie, nie ma w tym nic dziwnego - duży ludzie chcą walizkę, więc wynajmują małych
ludzi takich jak my, żeby ją przynieśli. Może to supertajna i supernowoczesna gigabomba
atomowa


- Na pewno. A co jeszcze byś chciał zniszczyć? Bo obawiam się, że został sam las i pustynie. Pomijając już fakt, że nie byłaby taka lekka, a mój licznik geigera by coś wykrył. Stawiam na jakieś papierzyska. Tylko po co komu teraz dokumenty, to ja nie wiem, chyba, że plany broni.

Jerzy Budo dłubał nożem w ziemi bez większego celu. Skoro o celu mowa, to swój cel mieli już w rączkach i po krótkim odpoczynku wypadałoby jak najszybciej ruszyć w stronę matuszki rassiji. Budo był zdrajcą. Polskim zdrajcą. A dokładniej zdrajcą Polski. Był oficerem polskiej służby granicznej, która była taką leśną policją, tylko, że bardziej bezwzględną i lepiej wytrenowaną. Służba graniczna zapewniała szczelność granic Imperium Polskiego, oczywiście zakładając lojalnych funkcjonariuszy. Ale Budowi znudziła si marna atmosfera w pracy, brak awansów i dlatego wykorzystując stare znajomości oraz wyżebraną przepustkę skusił się na propozycję rosyjskiego agenta na przeprowadzenie grupy 14 ciekawych ludzi przez granicę oraz uczestniczenie w ich misji.

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach

Avalon Klychsonevski przycupnął sobie na czymś co teoretycznie powinno być starym pniakiem i powoli, acz zdecydowanie ostrzył swój klewang, niedługi jednosieczny miecz, który w jego ręku niósł śmierć każdemu jego wrogowi. Broń była dla Klychsonevskiego przedłużeniem ręki, traktował ją jak część swojego ciała, ale i jak przyjaciela, uważał on, że tylko taka filozofia pozwala na osiągnięcie najlepszych wyników w posługiwaniu się tym orężem.

Avalon nie był zbyt masywnym mężczyzną, nie był też jednak chuderlakiem, jego aparycja nie była bardzo wyrazista, pomijając zawsze noszony na plecach klewang i Colta Peacemakera przy pasie nic nie było w jego postaci wyrazistegom, ot, średniego wzrostu facet o średniej długości brązowych włosach i piwnych oczach. Spojrzenie tych właśnie oczu spoczęło na walizeczce, którą mieli dostarczyć do Władywostoku, właśnie wtedy gdy odezwał się Vilmar. Klychsonevski powoli się do niego odwrócił.
- Niegłupio prawisz, ja jednak obstawiałbym kubańskie cygara, to dopiero jest deluxe towar w tych czasach.
Aż się chłopak rozmarzył co mu się nieczęsto zdarzało.

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Dnia 13.08.2010 o 17:47, Vilmar napisał:

Jeśli chciałeś być wynagradzany za myślenie to trzeba było zostać myśliwym.

Hi hi hi.


- Daj spokój, A co mamy teraz innego do roboty? Walizka odebrana, wychodzimy z tej dziczy dopiero jutro. Co nam więcej na dzień dzisiejszy pozostało?

Powiedziawszy to, Piotrbov westchnął z nudów.

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach

>
Ah, jesteś jednym z tych, co wolą nie myśleć? Kiepska taktyka. Zabijać każdy potrafi, ale żeby przeżyć na polu bitwy trzeba kombinować.

Tak jak Budo stawiam na jakieś papiery - podobno nasz cel był jakimś profesorem - może to jakieś notatki z jego badań?

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach

Deng Xe, któremu chwilowo skończył się papier do wycinanek, przysłuchiwał się tej bardzo "wylewnej" rozmowie zdań. Gdy usłyszał coś o papierzyskach, jego oczka zaiskrzyły mu się chciwie (zważywszy na ich wątpliwą szerokość, efekt tym bardziej był podobny do reflektorów ksenonowych). Podszedł, popatrzył się na zgrabne, zaskakująco lekkie jak na metal pudełeczko w stylu przedwojennym i rzekł:

- Ja tam wiem jedno: kazali nam ją przynieść całą. Całą walizkę. O zawartości nic nie napisali.

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Dnia 13.08.2010 o 18:36, Dexter_McAaron napisał:

- Ja tam wiem jedno: kazali nam ją przynieść całą. Całą walizkę. O zawartości nic nie
napisali.


Jak takiś chojrak, to spróbuj ją otworzyć, hahahaha!

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Dnia 13.08.2010 o 18:21, Asthariel napisał:

>
Ah, jesteś jednym z tych, co wolą nie myśleć? Kiepska taktyka. Zabijać każdy potrafi,
ale żeby przeżyć na polu bitwy trzeba kombinować.

Tak jak Budo stawiam na jakieś papiery - podobno nasz cel był jakimś profesorem - może
to jakieś notatki z jego badań?


a ja węszę tu podstęp, w tej walizce na pewno jest coś bardzo cennego, ale czy dokumenty? prędzej jakieś książki bo wątpię aby taką masę miały zwykłe dokumenty, choć kto wie może to są właśnie te zaginione plany urządzeń wykorzystujących energię słoneczną, jak i bron słoneczna, jednak, dla mnie nie liczy się kto daje zlecenie, co mam przynieść tylko aby przeżyć i dostać swoją część $$ na konto, bo po to to robimy..

@dexter - tkniesz ją to cię zabije

Edit: info do dextera

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach

Utwórz konto lub zaloguj się, aby skomentować

Musisz być użytkownikiem, aby dodać komentarz

Utwórz konto

Zarejestruj nowe konto na forum. To jest łatwe!


Zarejestruj nowe konto

Zaloguj się

Masz już konto? Zaloguj się.


Zaloguj się