Domek

Forumowa Mafia

60875 postów w tym temacie

jak tak szybko się zebraliście cóż, może nawet do następnej edycji nie zdążę :), ale widzę że powinno być dobrze zawłaszcza widząc takich zawodników, cóż będzie co czytać wieczorami..

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach

REGULAMIN

A oto zasady:

Graczy jest 15, mafiozów 2, katani jeden. Trzymamy się pierwotnego kanonu gry tzn. po pierwszym zabójstwie miasto debatuje nad swoimi podejrzeniami, by o zmroku dokonać samosądu. W nocy, gdy wszyscy śpią, katani kogoś sprawdza, a jednocześnie mafia ponownie zabija. Osoba sprawdzona przez kataniego jest pod ochroną względem mafii. Katani dostaje informację o sprawdzanej osobie równo z zabójstwem, więc jeśli zginie, to ze swej wiedzy pożytku miał nie będzie...

Katani może sprawdzić siebie i tym samym zagwarantować sobie immunitet. Może tak uczynić JEDEN RAZ podczas gry.

Głosowanie odbywa się na forum TYLKO w formie WYRAŹNIE oddzielonego offtopu

Jeżeli ktoś nie zagłosuje dwukrotnie to stwierdzę, że po prostu olewa grę, a co za tym idzie innych graczy oraz (co niedopuszczalne) mnie i skreślę z listy. Dopuszczam wyjątek od tej reguły, ale tylko w szczególnych warunkach.

Godzinowy plan głosowania:

Na głosy czekam do godziny 22.00 włącznie
Mafia i katani mają czas na wskazanie ofiary do godziny 22.15 włącznie
Wyniki podaję jak napiszę posta, ale postaram się około 22.30 włącznie

MAFIJNE FAQ

1. „Ilu jest graczy jaki jest podział ról”
- Graczy jest 15, mafiosów 2, katani jeden.
2.”Kto i kiedy wkracza do akcji?”
- Mafia zabija po raz pierwszy w drugi dzień gry tj. 04.09.2010. Pierwszy lincz odbywa się dnia następnego tj 05.09.2010. Katani właśnie wtedy po raz pierwszy może kogoś sprawdzić.
3. „W jakich godzinach głosujemy i kiedy spodziewać się wyników?”
- Wszystko podane wyżej :)
4. „Co się dzieje w przypadku, gdy w głosowaniu będzie remis?”
- Wtedy nasz wspaniały, inteligentny, przystojny i skromny MG (tak tak to ja :D) rzuci kostką i wylosuje odpadającą osobę.
5. „Czy brak głosowania będzie karany?”
- Tak. Ale tylko jeśli nie zagłosujesz dwa razy. Nieoddanie pojedynczego głosu może być taktyką ;]
Jeżeli nie zostanie oddany głos i cały dzień nie ujrzę ani jednego posta, ani jakiejś przekonującej wymówki od danej osoby ta osoba automatycznie wylatuje.
6. „Jak głosujemy?”
- Odpowiedź wyżej.
7. „Jak skontaktować się z Mistrzem Gry?”
- Przez GG (12801889), lub przez email(rogil[at]wp.pl). Żadnych offtopów na forum! Jestem tylko narratorem.
8. „Czy mogę pogadać z innymi graczami o Mafii inaczej niż przez forum?”
- Nie, takie rozmowy powszechnie uważane są za kodziarstwo (cheating :P), a kodziarze smażą się w piekle… i są usuwani z listy graczy. Na temat gry piszemy na forum tylko i wyłącznie.
9. „Czy po śmierci mogę komentować grę ‘z zaświatów’?”
- Nie. Każdy kto nie bierze już czynnego udziału w grze zobowiązany jest do zaniechania pisania w FM. Każdy kto się nie zastosuje najprawdopodobniej spotka się z wielkim gniewem z nieba ;)
10. „Nie gram w tej edycji, ale chciałbym zapytać o coś na forum.
- Nie rób tego! Przeczytaj ptk 9. FAQ!
11. Jeżeli pojawią się posty offtopicowe, to należy je ignorować. Zostaną usunięte przez życzliwych moderatorów :)
12. „Hej Mistrzu czy możliwe jest edytowanie swoich wypowiedzi?”
Tak, edycja jest zakazana jedynie na godzinę przed zakończeniem głosowania na lincz.

Pamiętajcie, że jestem do Waszej dyspozycji, zawsze jak tylko mam możliwość. W razie jakichkolwiek wątpliwości proszę pytać, będę szczęśliwy mogąc Wam pomóc.

/Regulamin i FAQ autorstwa Bloody''ego. Zmodyfikowany i dostosowany do mojej edycji/
Ja osobiście wykorzystałem to co Zurris dopiął w ostatniej edycji i ją zmodyfikowałem pod siebie.

Prosiłbym moderatora dobrej woli o podpięcie posta!

[Przypięty przez m-I - 04.09 2010]

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach

ZSRR, 16.10.1944, przylądek Deshneew, Daleko syberyski łagr

Zagoniono ich wiele godzin temu do wagonów po czym transportowano w nieludzkich warunkach, nawet zwierzęta traktuję się lepiej. Nie dość że warunki jazdy były nieludzkie to dodatkowo temperatura była wyraźnie ujemna. Im dużej jechali tym temperatura stawała się coraz niższa. Na początku tego transportu słychać było jeszcze gwar współwięźniów jednakże im ona dłużej trwała tym ciszej się w wagonach robił. Słychać było tylko odgłosy konających z zimna współtowarzyszy niedoli. Tworzyły się grupki które pomagały sobie nawzajem pomóc w tej katorżniczej podróży. Ale i to niewiele dawało. Nie wiedzieli co ich czeka. Ale instynkt przetrwania nakazywał im wytrzymać. Wszyscy z nich podpali w jakiś sposób Radzieckim oprawcą. O dziwo transport nie stanowili tylko żołnierze hitlerowscy przegrywający wojnę. Byli tam również Polacy, Francuzi, Anglicy, Amerykanie i przedstawiciele wielu innych narodów.

Około godziny pierwszej w nocy dotarli na miejsce. Z ciemnego lasu wjechali na oświetloną rampę wyładowczą gdzie czekał na nich komitet powitalny złożony z uzbrojonych w kałachy żołnierzy radzieckich.
- Wychodzić z wagonów – wrzeszczeli żołnierze
Wypędzili ich wszystkich z wagonów. Kilku więźniów desperacko zaatakowało nadzorujących ich żołnierzy co skończyło się dla nich bardzo szybko i bardzo brutalnie. Dla przykładu żołnierze radzieccy nie zastrzelili ich, a jedynie postrzelili i zostawili rannych na pożarcie psom.
Ustawili wszystkich do odprawy, po czym komendant obozu przekazał im ich status.\
- Jesteście ścierwem – powiedział – i zdechniecie w naszej kopalni. – To były jedyne słowa które były do przetrawienia. Następnie opowiadał o pracy w kopalni i warunkach kwaterunku. Niestety nikt nie był w stanie skupić się nad słowami tego kata. Mróz doskwierał najbardziej. Nie byli dostatecznie dobrze ubrani na panujące tam temperatury. Kilku z więźniów stojących na mrozie zmarło z wyziębienia. Ten widok tylko i wyłącznie rozbawił Radzieckich oprawców. Po 30 minutowej tyradzie szefa obozu zapędzono ich do baraków.

Do baraku nr 2 została zapędzona następująca grupa z tego transportu
1. Zurris
2. Cael
3. Avalon
4. Kukowsky
5. ariwederczi
6. HBG
7.Asthariel
8. win0
9. qrex
10. Prido
11.Filip
12. VBone
13. paweldomar1
14. Furr
15. Keroth

****
Aklimatyzujcie się – jutro popracujecie w kopalni.

Funkcyjni już role dostali. Kto nic nie dostał to jest miastowym.


Edycję następną uważam za otwartą – mam nadzieje że Wam się klimacik spodoba.

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach

Nie było zbyt wesoło. Przede wszystkim dlatego, że było zimno. Zimno nie sprzyja przeżyciu. A Dimitri Iwanowicz vel Keroth chciał przeżyć. Prawdopodobnie dlatego, że gdzieś tam w Moskwie czekała na niego rodzina. Dlaczego Keroth trafił do łagru?

To skomplikowana historia. Może powiedzmy tyle, że nie był zbyt zadowolony z wykonywania rozkazów typu "strzelaj do wszystkiego co się rusza". A w zasadzie to może nie dlatego. Prawdopodobnie głównym powodem było to, że powiedział taką frazę na głos, co w armii rosyjskiej było równoznaczne powiedzeniu "ja chce do łagru"...

"Chciał", to trafił. Tyle należałoby powiedzieć o Kerocie. Teraz liczyło się tylko to by przeżyć. A żeby przeżyć w łagrze trzeba współpracować z towarzyszami, poznać się na wylot i zaufać sobie wzajemnie. Przynajmniej do tego stopnia by było jasne kto jest wrogiem. A wrogiem była banda neandertalczyków z pepeszami. Smutno było tak myśleć o swoich współbratymcach, ale to w końcu oni go w to wpakowali. Hak im w...

Jak tu trafiliście panowie, za co? - spytał Dimitri współtowarzyszy podróży.

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach

Furrest Guth, porucznik - łącznościowiec polskiego pochodzenia służący w armii amerykańskiej, przeklinał swój los. Na froncie zachodnim cały jego oddział dostał się w pułapkę niemiecką w której zginęli prawie wszyscy jego przyjaciele. Furrest dostał się do niewoli, razem z dwoma kompanami. Niemcy przetransportowali ich do Polski, by tam wraz z innymi jeńcami ''pomagali'' tworzyć zapory przeciw rosjanom. Furr zdołał uciec i przedostał się nawet na stronę radziecką. Tam jednak czekała na niego kolejna niemiła niespodzianka. Kiedy spotkał się z pierwszym patrolem Armii Czerwonej zamiast jak sojusznika przywitano go jak szpiega...
Po wstępnym przesłuchaniu stwierdzili, że trzeba zastosować mocniejsze środki. Torturowali go całą noc, zanim stwierdzili, że Furrest nie wie nic pożytecznego. Wtedy okazało się, że jako żołnierz sojuszniczy nie może być puszczony wolno - tortury raczej nie byłyby dobrze widziane na arenie międzynarodowej. Porucznik przygotowany był wówczas na śmierć. Jak się jednak okazało, "życzliwy" los wysłał go w dużo gorsze miejsce...

- Jak tu trafiliście panowie, za co? - spytał Dimitri współtowarzyszy podróży
- Za miłość do ojczyzny... - Furrest spojrzał na resztę osób w baraku. Wyglądali na silnych, zdrowych. Przynajmniej jeszcze.

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach

Konrad "Votcheck" Husarzewski był Polakiem, Zagłębiakiem. Pochodził z Zagłębia Dąbrowskiego i miał w sobie silnie zakorzenione uczucie patriotyzmu, błyskotliwy sierżant miał spore zadatki na oficera, nie poszczęściło mu się jednak, między innymi przez kobietę. W czasie Wojny Obronnej wyrywał się z kotła nad Bzurą, a po kapitulacji Warszawy na południowy-wschód, do Rumunii, jedynej w miarę możliwej, choć zamykającej się już furtce do dalszej walki. Prawie mu się udało, nieszczęśliwy zbieg okoliczności sprawił, że jego i kumpli capnęli na granicy. Votcheck szedł w ariergardzie i osłaniał kolegów, reszta zginęła, jego złapali żywcem, z tym było mu źle.
- Widzę, że trafiło nam się tu mieszane towarzystwo, mam nadzieję, że wśród nas nie ma żadnych zadeklarowanych komuchów lub socjalistów. - splunął przy ostatnich słowach z pogardą. - Mogłem zostać w kraju i służyć w podziemiu, ale nie. Chcieliśmy dołączyć do naszych, opuszczaliśmy kraj w niesławie. Na swoją obronę mogę dodać tylko, ze cofaliśmy się z bronią w ręku jako ostatni. Oby Bóg przebaczył mnie i moim kompanom, niech spoczywają w pokoju.

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach

Vincent Bonez od razu przypadł do kąta baraku. Skulił się i znieruchomiał.
Był Francuzem. Ale czy to miało jakiekolwiek znaczenie? Od tego momentu był jeńcem. Więźniem bardzo złych ludzi. Niewolnikiem strachu.
Strachu, który kontrolował całe jego przeszłe życie. Czy ktoś, kto boi się ludzi, powinien w ogóle służyć w armii?
Zważywszy na to, gdzie Bonez obecnie się znajdował - najwidoczniej nie. A prawie mu się udało, prawie uciekł, prawie zakopał się pod ziemię - jak zwykle.
Wyłupiaste oczy na szczupłej twarzy rejestrowały zachowanie ludzi, z którymi miał być ściśnięty w baraku do końca swego żałosnego życia. Czternastu. Strach był tym, co ich łączy. Strach stał się jednak także czynnikiem, który wyróżniał Boneza, gdyż bał się on nie tylko oprawców, lecz także współtowarzyszy niedoli.
Irracjonalne, lecz prawdziwe.
Zacisnął zęby na nadgarstku. Zaczynało ogarniać go otępienie. Poleciała krew. Z pewnością wyglądał żałośnie.
Postanowił, że nie da im powodu, by go znienawidzili. Przyrzekł sobie, że do momentu swojej śmierci nie wyrzeknie ani słowa.
Bo jaki miałby być tego sens?
Udał, że nie słyszy pytania jednego z jeńców, z wyglądu Rosjanina.
Zimno. Kiwał się w przód i w tył.
Śmierć i tak nadejdzie niedługo.

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach

Leon Qreksowicz przyzwyczajony był do niewygody,głodu i strachu. Jednak w tak paskudnym miejscu nie był jeszcze nigdy w swoim życiu. W czasie wojny służył w partyzantce pod Lublinem.

Wojna zabrała mu ukochaną żonę i córeczkę. Ponieważ w życiu nie pozostało mu nic poza ojczyzną, postanowił walczyć. I walczył dopóki nie przybyli Rosjanie. Rozbroili cały jego oddział i porozsyłali w różne zakątki Rosji. W czasie podróży zastanawiał czy towarzysze trafili do paskudniejszego miejsca niż on. Na szczęście kilka lat w partyzantce zahartowało go wystarczająco by mógł, przynajmniej na razie przetrwać w tych strasznych warunkach.Mimo mrozu postanowił przeżyć za wszelką cenę. Na razie zastanawiał się jak zdobyć cokolwiek do jedzenia. Rosjanie nie dawali im jeść od dobrych kilu dni.

Mimo wszystko coś nie dawało mu spokoju od czasu przybycia. Nie było to ani straszne zimno czy nawet Rosjanie z karabinami na zewnątrz. Wydawało mu się że za każdym rogiem czeka śmierć. Nie wiedział tylko kiedy miała uderzyć.

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach

Paul "Domar" Domaradzki był synem polskiego emigranta. Od najmłodszych lat żył w Londynie, jednak w ostatnich latach mieszkał w Warszawie u swojej ciotki. Tradycją w Jego rodzinie była mowa w języku polskim, więc już od dziecka władał on naprawdę niezłą polszczyzną, tak samo językiem angielskim. Jednak, jakie to ma teraz znaczenie, w obliczu zesłania na Syberię? Domar podpadł tym, że nie mógł znieść widoku gwałconej przez rosyjskich żołnierzy kobiety. Było ich trzech, nie wyglądali jakoś szczególnie mocno - jeden padł po jednym ciosie, jednak wtedy pozostali towarzysze obezwładnili Pawła, po czym skatowali Go prawie do śmierci, a następnie zesłali na przylądek Deshneew.

- No żesz kur*a, jak tu cholernie zimno, ciasno. Nawet bydło wiezone na mięso ma lepsze warunki. Damn it!- wokół tych słów krążyły myśli Pawła w czasie podróży. Jednak dopiero po wyjściu z wagonu... zaraz, jakiego wagonu? Przecież tego to nawet wagonem nie dało się nazwać, ale mniejsza z tym. Po dotarciu na miejsce humor na pewno mu się nie polepszył.

"- Jesteście ścierwem – powiedział – i zdechniecie w naszej kopalni.". -Taaa, o ile wcześniej ten zasrany mróz nas nie załatwi jak tych obok... W sumie może to i lepsze niż zdechnąć w kopalni ruskich, i przy okazji pomagać im? - mruknął pod nosem Domar. Jedyną rzeczą, jaką mu wtedy przyświecała, była chęć zobaczenia swojego domu jeszcze raz. I mowa tu o Warszawie, bo jego charakter jak i temperament był z pewnością polski. Żadne five o''clock, herbatki i inne tego typu rzeczy po prostu mu nie pasowały - nie to co schabowe, bigos, pierogi...

-Jeszcze Polska nie zginęła, zasrani ruscy komuniści... Jeszcze mnie popamiętacie, obiecuję wam to! - postanowił sobie Paweł. I z taką myślą postanowił egzystować (bo życiem tego się nazwać nie da) w tym łagrze... Tylko to pozwalało mu dalej wytrzymać w nieludzkich mrozach.

-Panowie, wszyscy mamy zapewne ten sam cel: wyrwać się z tego gówna, a przy okazji dokopać ruskim. Nie zamierzam zgnić w zasranej kopalni. Może ktoś ma jakiś pomysł na to, co możemy zrobić? - Paweł spróbował poszukać wspólników.

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach

Wolfgang Fensterglas leżał w baraku. W porównaniu do niewygód podróży w wagonie mógł nawet poewiedzieć, że jest mu wygodnie. Patrzył na innych więźniów i czuł względem nich pogardę.

/Skomlą jak psy, jęczą jak baby. Daliście się złapać, to teraz cierpcie/ - myślał.

Fensterglas był nazistą, jednym z tych fanatycznych. Mimo tego nie pokładał wiary w swoich rodakach. Wiedział, że tak daleko od domu nie ma szans na pomoc. Mógł tylko starać się przeżyć jak najdłużej. Każdy dzień w pracy kopalni przynosił wrogowi korzyści, ale jakże miał ze sobą skończyć - on, nadczłowiek, czystej krwi Aryjczyk!

W niewolę dostał się w czasie bitwy na Łuku Kurskim. Nigdy nie brał udziału w większej potyczce. Dumą napawały go nieprzeliczone zastępy żołnierzy i sprzętu Rzeszy. Jednak wróg miał ich jeszcze więcej. Cóż z tego, że na każdego zabitego Niemca poległo trzech Rosjan. Co z tego że każdy nasz zniszczony czołg zabrał ze sobą dwa wrogie. Porażka była bezdyskusyjna... Wolfgang wiedział to i nad tym ubolewał.

A teraz leżał w baraku na końcu świata i powoli umierał.

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach

Na podniszczonej kartce papieru, zgniecionej i schowanej w ukrytej kieszeni moich spodni, zamieściłem następującą wiadomość:

16.10.1994, gdzieś na Syberii

Jeśli to czytasz, to znaczy, że prawdopodobnie nie żyję, wykończony przez sowieckie gnidy i ten potworny mróz. Przekaż ten list mojej ukochanej, Eleine Hibbs; Capton Hills, Anglia.
.

Zawarte na odwrocie zapiski były moimi ostatnimi słowa do niej, jedynej otuchy podczas ostatnich, tak ciężkich dla mnie lat. Ona była skarbem, który wraz z zaciągnięciem się do marynarki utraciłem bezpowrotnie. Gdybym wiedział, że tak potoczy się mój lost, to bym pozostał w rodzinnym miasteczku. Gdybym wiedział, że już nigdy więcej nie dotknę jej delikatnych włosów, to moje ostatnie słowa do niej brzmiałyby inaczej. Tego nie wiedziałem, a cofnąć się w czasie nie było już sposób...

Wraz z trafieniem w łapy radzieckich psów, zakreślił się na linii mojego życia początek jego końca. Nieuchronnego, to było pewne. Mało kto wraca z Syberii, ja nie należałem do grona tych "szczęśliwców". Ci, którym się udało, dawno umarli. W środku. Okrucieństwa tej wojny pozostawiły niezmywalną skazę na psychice ludzi, którzy przetrwali te piekło. Żadne wysiłki nie były tego warte, jednak każdy instynktownie starał się za wszelką cenę przeżyć, nawet kosztem innych. Sam dopuściłem się tego dwa razy i do dziś zadaję sobie pytanie: wyświadczyłem im wielką przysługę czy byłem po prostu potworem? A może obie odpowiedzi są prawdziwe?

W każdym bądź razie, wracając do mojej historii, zdaje się późną już jesienią trafiłem wraz z innymi na drugi koniec świata - mroźną Syberię. Nie dane mi było dowiedzieć się, dokąd dokładnie się dostaliśmy. W ów łagrze, tuż za bramą zostałem przywitany kilkoma solidnymi kopniakami, przez które nie mogę teraz się ruszać. Dobrze by było, gdyby do jutra mi przeszło - inaczej marny mój los (jakby cokolwiek mogło pogorszyć tą beznadziejną sytuację!). Zostałem wtrącony do baraku numer 2, który dzieliłem z czternastoma innymi pechowcami. Szybko zasnąłem, by móc choć na chwilę oderwać się od tej ponurej rzeczywistości...

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach

Husarzewski otworzył najpierw jedno oko z nadzieją, że to wszystko co się stało to tylko sen, jak zwykle jego serce zabiło jak szalone po pobudce, ale gdy wstał i przetarł oczy zawód był jeszcze większy niż za każdym poprzednim razem, był w łagrze na krańcu świata, bez żadnych teoretycznych szans na ucieczkę, z zimą z pasem i sowieckimi oprawcami nad głową. Był jednak optymistą, nic gorszego niż niewola nie mogło już go spotkać, a ruscy, którzy go dorwali sprawili mu takie mordobicie, że do końca życia będzie je pamiętał.
Zdarzały mu się jednak chwile słabości, chwile w których z policzków ciekły Konradowi łzy i nachodziła go chorobliwa tęsknota za Ojczyzną, rodziną i kumplami z jednostki, przezwyciężał to jednak, bo każda taka chwila umacniała go w chęci przetrwania.
- Każda sekunda naszego życia to wyzwanie rzucone komunistom. - powiedział dobitnie, acz nie za głośno by nie obudzić reszty, która jeszcze spała. Votcheck wstał i zaczął się rozgrzewać oraz rozciągać zziębnięte ciało. Trzeba wszelkimi sposobami przeciwdziałać mrozowi.

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach

Arnold Iwan Edmund Erczikowski (wbrew pozorom Polak), zwany przez wszystkich ariwederczi, był już pogodzony ze śmiercią. Mogła nadejść w każdej chwili i miał tego pełną świadomość. Nie miał o to żalu do Boga. Nie obwiniał o to nikogo. Po prostu tak musi być - powtarzał sobie...

Tutaj, gdzie się znaleźli, było niesamowicie zimno. Panujący w nocy mróz nie ustępował rankiem, więc ariwederczi zdał sobie sprawę, że o ile nikt nie postawi władować w niego kulkę, to i tak umrze z wyziębienia...

Niestety, to wszystko oznaczało, że ariwederczi był w pełni świadomy tego, że nie ma nic do stracenia. Nie było sensu walczyć o przetrwanie, bo śmierć w końcu i tak nadejdzie...

ariwederczi rozejrzał się po swoich współtowarzyszach. Żaden z nich na pierwszy rzut oka nie wzbudził w nim zaufania. Postanowił więc trzymać się na uboczu...

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach

Tomasz Asterski trząsł się z zimna. Mróz, obrażenia zadane przez rosyjskich oprawców oraz rozmyślania na temat jego przyszłości wprawiły go w otępienie. Nie zrobił w życiu nic godnego zapamiętania. I nic już nie zrobi, jego życie zapewne skończy się na jakimś rosyjskim pustkowiu, umrze z wyczerpania po pracy w kopalni.
Nie miał złudzeń, że poradzi sobie w kopalni - od urodzenia był kiepskiej budowy, przypominając z fizjonomii raczej szkielet ze skórą, a nie zdrowego mężczyznę - a dni głodówki widok ten jeszcze pogorszyły.
Nie mając ochoty na rozmowę z towarzyszami zamknął oczy, i próbował choć na chwilę zasnąć.

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach

Jimmy Kukowsky nie wierzył w los, który go spotkał. Jakiś czas temu był szanowanym, dwudziestopięcioipółletnim pilotem amerykańskim, który cieszył się życiem, pomimo tego, że przyszło mu żyć w wyjątkowo ciężkich czasach. Recepta na szczęście była prosta - być jak najlepszym pilotem, a w między czasie wykorzystywać każdą chwilę wolności jaką przynosił mu los. Zdawał sobie sprawę z tego, że w każdej chwili może umrzeć, dlatego też świadomie wykorzystywał swój dar do uwodzenia kobiet. Nie było to trudne... dziewczyny zawsze leciały na pilotów, a nikt lepiej od pilotów nie specjalizował się w "przelatywaniu". To właśnie owe "przelatywanie" doprowadziło Jimmy''ego do łagru. W czasie jednej ze swoich misji, podczas pobytu w Moskwie uwiódł przypadkiem żonę wysoko postawionego rosyjskiego oficera. Nie ma większej siły, niż gniew zdradzonego mężczyzny to też rosyjski oficer zadbał już o to by jak najbardziej utrudnić życie amerykańskiemu pilotowi. Najpierw rosyjscy żołnierze uprowadzili Kukowsky''ego, a potem zdradzony oficer osobiście obdarzył krocze młodzieńca serią solidnych kopniaków. Dalszą część historii można sobie dopowiedzieć samemu... Jimmy wylądował w rosyjskim łagrze i z wielkim prawdopodobieństwem resztę swojego życia będzie musiał przeżyć w głodzie, ubóstwie, smrodzie i wśród wychudzonych, niemalże rozkładających się kobiet.

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach

Sebastian Pridowski leżąc w kącie baraku, rozmyślał nad swoją przeszłością. Pamiętał, że 31 sierpnia był szczęśliwym człowiekiem wraz ze swoją żoną Anną i ich córeczką Natalią. Przez ostatnie dwa miesiące układało im się bardzo dobrze. Nie mieli zmartwień ani trosk. Wszystko jednak odwróciło się do góry nogami 1 września. Rozpoczęła się II wojna światowa, a Sebastian jako prawdziwy patriota robił wszystko co w jego mocy, aby przeciwstawić się najeźdźcy. Z rodziną spotykał się co kilka miesięcy. Wiedział jednak, że ojczyzna jest najważniejsza, a jeśli uda im się zwyciężyć, to znów zaczną się szczęśliwe dni.

Małe akcje zbrojne, dywersje i partyzantka wychodziły mu i jego kompanom znakomicie. Odnieśli wiele znaczących sukcesów, które były niezmiernie bolesne dla okupantów. Niestety, 1944 roku na początku września Pridowski został złapany. Miał jednak szczęście (a może pecha?), ponieważ oprawcy nie wiedzieli o nim wszystkiego i po prostu traktowali go jako zwykłego żołnierza, który stanowił zagrożenie dla ZSRR. Widząc jednak, że jest dobrze zbudowany, postanowili zesłać go na Syberię, do obozów pracy.

Znów w jego sercu rozpaliła się chęć ujrzenia rodziny i walka przeciwko okupantom. Zdawał sobie jednak sprawę, że w sytuacji, w której się znalazł nie mógł zrobić nic. Postanowił jednak szukać szansy. Kto wie, czy nie nadarzy się sposobność na ucieczkę, a w najgorszym razie na zaszkodzenie wrogu. Skoro żyje, to musi próbować, musi walczyć! Postanowił poznać ludzi, z którymi się tu znalazł. Być może znajdzie kilku takich jak on, co jeszcze się nie poddali i chcą walczyć.

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach

W obozie nic się nie działo, ludzie trzęśli się po kątach, ewentualnie snuli się w milczeniu po terenie łagru. Jimmy''emu zaczęła doskwierać samotność, wyczuwał wyraźnie, że nie ma do kogo otworzyć ust. Wyjął on więc z kieszeni zieloną piłeczkę kauczukową i zaczął nią odbijać o ścianę. Kukowsky czuł jak zabawy z małą piłeczką pozwalają mu rozładować negatywne emocje, a także zabić czas, który w łagrze dłużył się niemiłosiernie. Rzucanie całkowicie pochłonęło amerykańskiego pilota, do tego stopnia, że nie zauważył krzywego spojrzenia rosyjskiego żołnierza, który nagle huknął mocno kolbą karabinu w plecy Jimmy''ego. Amerykanin upadł na ziemię, popatrzył na tryumfującego Rosjanina i odpuścił... schował piłeczkę do swojej kieszeni, wstał i poszedł usiąść pod ścianą. W obozie ponownie zaczęła panować cisza.

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach

Utwórz konto lub zaloguj się, aby skomentować

Musisz być użytkownikiem, aby dodać komentarz

Utwórz konto

Zarejestruj nowe konto na forum. To jest łatwe!


Zarejestruj nowe konto

Zaloguj się

Masz już konto? Zaloguj się.


Zaloguj się