Domek

Forumowa Mafia

60875 postów w tym temacie

Filip był Polakiem. Jego ojciec, dziadek i wszyscy krewni także byli Polakami. Toteż gdy Polska została zaatakowana, wstąpił do partyzantki. Oddział, w którym walczył miał kilka udanych akcji, ale niestety też kilka mniej udanych. Podczas jednej z takich akcji musiał uciekać. Razem z dwoma kompanami przejechał ponad 100 kilometrów, zamierzając wspomóc Powstanie Warszawskie.

Wszystko było dopięte na ostatni guzik. Byli przebrani w mundury SS. Mieli dostać się do kwatery głównej, niby z ważną wiadomością i wysadzić wszystkich w zamachu samobójczym. Były jednak rzeczy, które niestety nie zależały od nich. Niedaleko stolicy zostali zatrzymani przez oddział wojsk Rosyjskich.
-Proszę, proszę. Kogo my tu mamy?- zapytał jakiś Rusek, zwracając się do Filipa- Pan Obersturmführer we własnej osobie. Wie pan, niebezpiecznie jest jeździć bez ochrony.
W tym momencie rusek odwrócił się do swojego oddziału
-Wania, Sasza zajmijcie się tymi dwoma za nim- powiedział, podając im po pistolecie.- Ochroną Pana porucznika zajmę się sam.

Na nic zdały się tłumaczenia, że jest Polakiem. Został brutalnie przesłuchany, a później zesłany tutaj. Na Syberię. Do śmierdzącej nory pełnej powoli umierających, skomlących o litość ludzi. Postanowił, że nie da Ruskim tej satysfakcji. Będzie twardy do końca, jakikolwiek miałby on być. I zatopił się we wspomnieniach...

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach

Sergey Habegie był młodym marynarzem, który podczas wojny walczył z Niemcami na morzu Bałtyckim na okręcie "Krwawa Mary".Był z pochodzenia pół Polakiem pół Rosjaninem, jego matka pochodziła z Polski, a ojciec ze wschodu, dzieciństwo spędził w Polsce, a dokładnie w Gdyni gdzie uczęszczał do Akademii Marynarki Wojennej.
Sergey już od dzieciństwa był zafascynowany statkami i wszelkimi przygodami związanymi z nimi, do Marynarki Wojennej wstąpił poniekąd ze względu ojca, który był żołnierzem Armii Polskiej, chciał kontynuować daleko sięgającą tradycję żołnierską swoich przodków .

Do transportu na Syberię, dostał się poniekąd przypadkiem ... można nazwać to szczęściem, gdy w załoga "Krwawej Mary " wraz z Sergey-em, wypłynęła w głąb Bałtyku, napotkała na swojej drodze niemieckie "Uboty" które zrobiły istny krwawy koktajl z marynarzy, o statku nawet nie wspominać jednak Sergey z kilkoma innymi marynarzami już po pierwszej serii torped wyskoczył z kilkoma innymi kompanami do wody wraz pontonem. Prądy morskie po tygodniowej mordęgi na morzu, zrzuciły ich w końcu w objęcia matki rasiji gdzie droga do przytulnych łagrów była już pewna.

Już podczas transportu Sergeya przytłaczały nieludzkie warunki, dostał się w objęcia ludzi których twoje życie było mniej warte od kulawego kundla. W wagonie znalazł sobie najbardziej " przytulny" kont gdzie zawinął się w kłębek i oszczędzał energię, starał się nie myśleć o przyszłości, rozmyślał natomiast o dawnych latach dzieciństwa o pozytywnych chwilach w swoim życiu, oraz głównie o jego jedynej miłości z którą musiał się rozstać w wyniku agresji sąsiednich państw.

OFFTOP

Niech modek podmieni, regulamin

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach

Dobra Panowie. Nie wiem jak Wy, ale ja nie zamierzam tu spędzić całego mojego życia. Krótko mówiąc - proponuje stąd konkretnie spieprzyć.

Jak? Tego jeszcze nie wiem. Jeśli będziemy współdziałać to całą grupą damy radę. Wystarczy obezwładnić strażników, potem dostać się do magazynu broni, porwać ich autka i spieprzać ile wlezie. Może do Japonii, będzie bliżej?

Wiem wiem, to brzmi na razie nierealnie. Ale nie poddawajmy się, kombinujmy. Nie możemy tu zdechnąć jak psy.

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach

Votcheck siedział bezczynnie trzymając nogi maksymalnie przygięte do reszty ciała by tracić jak najmniej ciepła i energii. Usłyszał bredzenie Kerotha i musiał przetrawić tą informację powoli.
- Czyś ty do reszty zgłupł? Zacznijmy od współdziałania, ja rozumiem sytuację i mogę pracować choćby z Wolfgangiem, bo przecież w tym momencie nawet nazista może się przydać, oczywiście, gdybyśmy tylko uciekli to jako człowiek honorowy pozwoliłbym mu pójść w cholerę, bo razem z nim poza obozem nie mam zamiaru podróżować. Inna sprawa to czy reszta będzie współpracować, popatrz na przykład na francuza... O pomyśle obezwładniania strażników myślę tyle co o tym by się tu opalać, a porwanie autek i jazda do Japonii woła o pomstę do nieba, człowieku. Wyrwałeś się jak Filip z konopii, nie ufam wszystkim tu zgromadzonym, bo po prostu ich nie znam, kto wie czy nie znajdzie się tutaj taki idiota co pomyśli, że jak nas zadenuncjuje to mu będzie lepiej. Narazie dziękuję.

Skończywszy swój wywód Votcheck powrócił do poprzedniej pozycji. Zastanawiał się nad możliwościami działań. Na sobie miał wojskowy płaszcz zimowy, który odziedziczył po jednym polaku, którego poznał, gdy przez te lata rosjanie rzucali nim po ZSRR, na początku po więzieniach, potem robił przymusowo w Kazachstanie i pod Kaukazem, a teraz gdy szala wojny już przeważała zesłali go na Syberię. Miał ze sobą pamiętnik i dwa zaostrzone ołówki, które w ostateczności mogły mu posłużyć za broń. Do tego z dwa metry niegrubego sznurka, który miał głęboko schowany na wypadek rewizji, mógł służyć za garotę. Konrad popatrzył na swoje dłonie owinięte grubo pasami materiału ocieplającego, wzrok miał nieobecny, wędrował po oceanie wspomnień.

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Dnia 04.09.2010 o 13:40, Keroth napisał:

Dobra Panowie. Nie wiem jak Wy, ale ja nie zamierzam tu spędzić całego mojego życia.
Krótko mówiąc - proponuje stąd konkretnie spieprzyć.

- Grupa czternastu wygłodzonych, zamęczonych ludzi w warunkach, które nawet grek ze Sparty nazwałby ciężkimi ma obezwładnić kilkudziesięciu dobrze uzbrojonych, pełnych sił żołnierzy radzieckich? -zapytał retorycznie Fensterglas. - Proszę, jeśli chcesz skończyć ze sobą spektakularnie - idź. Zanim dotrzesz do pierwszego sołdata padniesz przedziurawiony pociskami. Nie mamy żadnych szans w ataku frontalnym. A jakiekolwiek podstępy wymagają czasu i środków.

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach

Domar od samego rana zasuwał w kopalni. Musiał zasuwać, bo wszelka niesubordynacja kończyła się dostaniem czym popadnie, o czym Paweł miał już możliwość się przekonać.

- Fuck... no żesz cholera jasna. Nie dość, że jest tu fucking cold, zasrany pył kopalniany jest wszędzie, dzięki czemu jak nie padniemy z wycieńczenia, to umrzemy przez jakieś cholerne zatrucie powietrza. A jedzenie? To w ogóle jest jedzenie? Nawet szczury się lepiej traktuje, jak tak dalej pójdzie, to będzie mi obojętne, jak zginę - czy przez tych sukinsynów rusków, czy od pyłu, czy z zimna. Każda alternatywa śmierci jest tak samo zachęcająca. Nie, panowie, tak dalej być nie może. Trzeba coś z tym zrobić, tak jak mówi Keroth. I pier***i mnie to, czy mam współpracować z żabojadem, makaroniarzem, nazistą, zasrańcem czy innym człowiekem - ważne, by tych fucking rusków wydymać, nie zamierzam pomagać komunistom. Jak stąd wyjdziemy, może w przyszłości znów staniemy naprzeciw sobie, ale teraz najważniejsze jest przetrwanie i ucieczka z tego bagna. Może jakaś nocna dywersja, we can kill russian soldier i zabierzemy mu karabin, ubranie, cokolwiek, co MOŻE nam cokolwiek ułatwić wydostanie się z tego pieprzonego łagru. A ciało? Cóż, zawsze można zakopać, wrzucić do kopalni. Shit happens, może się ruskie psy nie połapią. Chyba, że macie jeszcze inne pomysły. Ba, a zacznijmy od tego, czy wszyscy chcemy uciec, czy dalej zapieprzać w tych warunkach. Jak to drugie, to życzę powodzenia, wolę zamarznąć. - Skończył swoje zdanie Paweł. Szczerze mówiąc, słuchając wypowiedzi Votcheka i Fensterglasa nie liczył na wiele, chociaż miał nadzieję, że może coś wskóra.

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach

Asterski przysłuchiwał się rozmowie towarzyszy. Z radością wzniósłby oczy ku niebu w wyrazie niewypowiedzianego niedowierzania, lecz niestety znajdował się w kopalni, gdzie już zasuwał od kilku godzin. Dodał zmęczonym głosem:
-Bardzo chętnie zmyłbym się z wami, ale bez przesady - dopiero co tu trafiliśmy a wy już chcecie czmychać? Jeśli jakikolwiek plan, głupi czy ni ma wypalić, to najpierw trzeba się zorientować w sytuacji, i dostrzec możliwości. Czy ktoś o tym pomyślał?! Ilu ludzi nas pilnuje? Co jaki czas się zmieniają? Bez planu to równie dobrze możemy od razu trzasnąć łbem o ścianę i wymalować ją wypływającym z uszu mózgiem, bo wyjdzie na to samo jeśli po prostu zaatakujemy ruskich.

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach

- Czas działa na naszą niekorzyść. Ewentualnie wszyscy zginiemy, nikt nie wytrzyma długo w takich warunkach... - Cicho odezwał się Furrest. - Ale jak wy niby chcecie uciec? Dajmy na to, że wydostaniemy się z obozu. Przyjmijmy nawet, że nikt nie zobaczy naszej nieobecności. Co wtedy? Zginiemy, zanim dojdziemy do jakiejkolwiek wioski, a jeśli nie zginiemy po drodze, to tam nas miejscowi zabiją. To jest Syberia, w którą stronę nie spojrzysz będziesz miał śnieg i cztery, do pięciu dni pieszej drogi do jakiejkolwiek "cywilizacji". Nie damy rady, po prostu nie ma takiej możliwości...

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach

Zimno. Ciemno. Duszno.
Miarowe stukanie kilofów.
I jakieś stłumione rozmowy o ucieczce.
Debilizm.
Wierny swojemu postanowieniu, nie odezwał się. Po co? Żeby być kolejnym z wielu głosów, za którymi stał strach? Żeby swoją niewiarą w ratunek wzbudzić ich nienawiść?
Nie, tak nie będzie. Ucieczka to głupota. Wolałby się położyć i umrzeć. Ale nie zrobił tego, gdyż czuł na sobie oczy prześladowców. Bać się śmierci, a jednocześnie jej pragnąć - ciężka sprawa!
Ech... Kolejne uderzenie w ścianę tunelu.
I następne.
I tak do końca.

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach

Stuk. Stuk. Stuk. Kopalnia nie należała do najprzyjaźniejszych miejsc. Powietrze było wilgotne, przez co było zimniej niż kiedykolwiek. Stukałem bezcelowo kilofem o ścianę, będąc myślami daleko, przy mojej Eleine. Co mnie podkusiło? A teraz to... Gorzej być nie może. W tych łachmanach długo tu nie pociągnę, trzeba rozejrzeć się za czymś cieplejszym. Cały dygotałem z zimna, ale miałem jeszcze jedno do załatwienia. Pewnie się nie uda, jednak spróbować muszę.

Stuk. Stuk. Stuk. Głód zaatakował mnie z zaskoczenia, przez co nie mogłem przestać myśleć o pustce w żołądku. Bezlitosny ból odbierał mi coraz więcej sił, wczorajsze rany i siniaki nie miały szans się zagoić w takich warunkach. Byłem wykończony, pot spływał mi po czole. Nie wiedziałem czy jestem chory, czy to przez wysiłek włożony w bezsensowne stukanie w kamienną ścianę. W tych niewolniczych robotach towarzyszyła mi grupa składająca się z osób wrzuconych do baraku numer 2. Nadal nie kojarzyłem żadnego z nich, byli to dla mnie kompletnie obcy ludzie. Może to i dobrze, wolę nie zawierać znajomości i nie przywiązywać się do innych, w końcu lada dzień, godzina, moment każdy z nich może opaść z sił i zostać rozstrzelany przez sowieckie świnie.

Stuk. Stuk. Stuk. Piekło w samym środku lodowej pustyni, kto by pomyślał... Wszystko wydaje się takie nierealne. To jednak nie pot, na czoło spadały mi krople wody. Przez moje myśli przedarły się dźwięki z zewnątrz, słyszałem w mojej głowie stłumione głosy moich towarzyszy. Jakiś głupiec wspominał o ucieczce. Przy jakiejkolwiek jej próbie wydałby na siebie wyrok śmierci wykonany natychmiastowo, na oczach setek innych więźniów. O tak, ta łagra przypominała więzienie, najgorsze z możliwych. Strzały pogorszyłyby tylko moje i tak już podupadłe morale. Zginę tu, to pewne.

Stuk. Stuk. Stuk.

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach

Michaił czuł że palce powoli zaczynają mu odmarzać. Nie miał pojęcia czemu tu trafił, co komu zawinił oraz jaki jest sens zamęczać ludzi na Syberii. Niestety nie miał on w tej kwestii nic do powiedzenia. Jak z resztą cały naród.
-Szlag by to...- Mruknął gdy ujrzał wartowników którzy spokojnie spacerowali po obozie, z gotową do strzału bronią.
Nie dość tego, pewnie niedługo pogonią ich do roboty. Co za kanał...

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach

-Cieszę się, że są tu ludzie myślący o wolności i walce. Nie poddawajmy się, ale też nie bądźmy pochopni w działaniach. Jak powiedział Asterski: skupmy się na analizie sytuacji i wroga. Później przystąpmy do działania. To prawda, że czas działa przeciwko nam. Ale czy naprawdę myślicie, że atak całą grupą na strażników przyniesie spodziewane efekty? Czyżbyście już zapomnieli o tych, którzy zaatakowali żołnierzy od razu po wyjściu z wagonów? Zginęli w mgnieniu oka, powodując śmiech sowietów. Czy Wy też chcecie tak skończyć? - powiedział Pridowski, z irytacją waląc kilofem w ścianę.

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Dnia 04.09.2010 o 13:40, Keroth napisał:

Krótko mówiąc - proponuje stąd konkretnie spieprzyć.

- Jeden konkretny! - zawołał Jimmy. - Nie ma co czekać! Jak chcecie to sobie analizujcie sytuację i planujcie do usranej śmierci. Ja zamierzam stąd uciec! Co mi mogą zrobić? Gówno! Zabiją? Lepsze to od tego pieprzonego kilofa i pracowania ku chwale sowieckiej gospodarki. Nie wiem jak wy, ale ja nie zamierzam machać tym kilofem jak jakiś pieprzony koliber skrzydełkami!

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach

Zareagawoali. Niesamowite. Czyli jeszcze nie wszystko stracone, jeszcze jest szansa. - Keroth myślał intensywnie, po czym powiedział do kolegów.

Moi Panowie. Chyba zapomnieliście, że jestem rosjaninem, że byłem w rosyjskiej armii i, że wiem jak to wszystko działa od środka. Rozwiewając wasze wątpliwości:

1) Po pierwsze nie ma miejsca, z którego nie da się uciec;
2) Po drugie nikt nie powiedział, że mamy stąd uciekać teraz, zaraz, w tym momencie;
3) Po trzecie - mamy około 10 dni na ucieczkę, potem zimno i warunki życia osłabią nas na tyle, że o żadnej ucieczce nie będzie mowy i wszyscy po prostu umrzemy;
4) Po czwarte dlatego, że to Syberia i gułag, to nie ma tu n i e w i a d o m o ilu żołnierzy, a jedynie kilkunastu-kilkudziesięciu. I to nie żołnierzy, tylko spadów, które nigdzie się nie nadawały. Myślicie, że do chronienia bandy zmarźniętych, zmęczonych i zmaltretowanych ludków wysyła się komandosów?

Reasumując, po piąte, przestańcie pieprzyć, że się nie da, bo się da. Ale tylko jeśli zrobimy to zanim nas złamią psychicznie, zanim nas wykończą i zanim sobie sami skoczymy do gardeł. To nie musi być dziś, nie musi być jutro, ale musi być ten bądź następny tydzień. Potem będzie za późno.

Więc zacznijcie myśleć, analizować, szukać. Wyjdziemy stąd, razem.

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach

Dnia 04.09.2010 o 18:12, Keroth napisał:

1) Po pierwsze nie ma miejsca, z którego nie da się uciec;


To prawda, ale seria z karabinu spokojnie nas zatrzyma

Dnia 04.09.2010 o 18:12, Keroth napisał:

2) Po drugie nikt nie powiedział, że mamy stąd uciekać teraz, zaraz, w tym momencie;


Ale jeżeli będziemy za długo się zastanawiać zastrzelą nas bo się zorientują że coś kombinujemy

Dnia 04.09.2010 o 18:12, Keroth napisał:

3) Po trzecie - mamy około 10 dni na ucieczkę, potem zimno i warunki życia osłabią nas
na tyle, że o żadnej ucieczce nie będzie mowy i wszyscy po prostu umrzemy;


Powiedziałbym że 5 dni, no ale jak uważasz

Dnia 04.09.2010 o 18:12, Keroth napisał:

4) Po czwarte dlatego, że to Syberia i gułag, to nie ma tu n i e w i a d o m o ilu żołnierzy,
a jedynie kilkunastu-kilkudziesięciu. I to nie żołnierzy, tylko spadów, które nigdzie
się nie nadawały. Myślicie, że do chronienia bandy zmarźniętych, zmęczonych i zmaltretowanych
ludków wysyła się komandosów?


Nie. Sądzisz że jak uciekniemy to znajdziemy przychylnych nam ludzi, którzy nam pomogą? Że przeżyjemy na tym mroźnym pustkowiu? Nie muszą nikogo wysyłać bo kilka dni nas po prostu zabije.

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach

Wolfgang pracował w milczeniu. Wystarczy, że raz odezwał się do tych marzycieli.

/Rzucać się z gołymi pięściami na karabiny! Ot, wymyślili./

Na szczęście nie zastanawiał się nad tym długo. Tak męcząca praca nie pozwalała na skomplikowane przemyślenia. Kuł kilofem i czekał na koniec dnia. Tutaj, w łagrze, każdy mógł liczyć tylko na siebie. Fensterglas nie miał najmniejszych chęci i powodów, by w jakikolwiek sposób polegać na reszcie. Gdyby miał pewność, że ujawnienie chęci "ucieczki" przyniesie mu zmianę warunków, nie wahałby się długo. W końcu to zwierzęta - im wiele nie potrzeba. Nie widział jednak żadnych lepszych kwater dla zesłańców, a na miejsce w ogrzewanym budynku, gdzie mieszkali żołnierze, nie było realnych szans. Nie było więc sensu wydawaćkogokolwiek.

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach

Husarzewski czuł przy każdym uderzeniu kilofa ból odzywający się w barku, tępy ból od uderzenia kolbą pepeszy. Dostał mocno, cud, że kość się utrzymała. Dostał za spóźnienie się, bo gdy większość grupy wyszła, on nadal siedział pod ścianą myśląc o tym co przeminęło. Z wycieczki w krainę wyobraźni wyrwał go ostry głos ruskiego sołdata i kopniak, a po nim uderzenie kolbą. Wypchnęli go na dwór za resztą i do roboty.
Tak przepracował do teraz. Bił leniwie, ale na tyle by nie oskarżano go lenistwo. Żołnierze generalnie się ich nie czepiali, chociaż czasami któryś nie mógł sobie odmówić zelżenia więźnia. Votcheck na takie działania był obojętny i wyniosły, co zwykle prowokowało do drugiego uderzenia, na tym zwykle się kończyło, jak długo taki stan rzeczy się utrzyma. Po takim zajściu zwykle na chwilę się zapominał i wyobrażał sobie, że bije w głowę oprawcy, szybko jednak się opamiętywał, siły trzeba było oszczędzać.
"To pewne, że ucieczka taką grupą to sprawa niemal niemożliwa" myślał Konrad. "Najwygodniej byłoby gdyby udało się zwabić pojedynczego strażnika do baraku... Ale co dalej? Potrzebowalibyśmy jakiegoś komandosa, żeby po cichu wykańczał kolejnych strażników, musielibyśmy też odciąć kontakt radiowy, dużo tego, a zima tuż tuż i niewielu ją przetrzyma."
- Ucieczkę albo organizujemy frontalnie, albo w ogóle. - spuentował swoje przemyślenia na głos Votcheck. - Oszczędzajcie siły panowie.

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach

Leon uważał że ucieczka na tym etapie nie jest dobrym pomysłem. CO prawda wiedział że i tak nie przeżyją więcej niż kilka miesięcy. Góra do roku. Jednak atak z pięściami wygłodzonych więźniów na uzbrojonych po zęby Rosjan , nie miał żadnych szans jakiegokolwiek powodzenia. Ucieczkę trzeba zaplanować. I to dokładnie. Trzeba by zdobyć jakieś przebranie, broń. Nie mówiąc o innych potrzebnych rzeczach. Niestety Leon nie miał czasu na myślenie o takich rzeczach. Ledwo dawał radę wytrzymać cały dzień w kopalni, a zdobycie rzeczy potrzebnych do ucieczki jest bardzo pracochłonne.'''' Nic tam'''' , powiedział sobie w duchu.'''' Poczekam na pomysł innych. Przecież i tak mi się nigdzie nie spieszy''''

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach

Keroth myślał intensywnie. Jest szansa, część z nich już jest przekonana że albo ucieczka, albo śmierć, a część zrozumie to gdy zaczniemy padać z zimna i wycieńczenia. No właśnie jest tak strasznie zimno i straszno, najchętniej bym padł sobie tutaj i zrobił małą drzemkę na wieki. Ale nie można. Natasza czeka i moja mała lena.

Natasza i Lena - ucieknę dla Was, ucieknę, obiecuje.

Myśli Kerotha zmieniły kierunek... nie zemdleć, nie zemdleć...

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach

Potrzebujemy broni. Gdyby tylko udało się pozyskać metal z kilofów, lub ostro zakończony kawał drewna... Kamienie. Musimy poszukać skał o ostrych krawędziach... Belki podtrzymujące tunel. Gdyby udało się niezauważenie ułamać kawałek z nich, drewno może posłużyć za broń... COKOLWIEK! - rozmyślał gorączkowo Sebastian, w celu zwiększenia swoich szans podczas ewentualnej ucieczki.

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach

Utwórz konto lub zaloguj się, aby skomentować

Musisz być użytkownikiem, aby dodać komentarz

Utwórz konto

Zarejestruj nowe konto na forum. To jest łatwe!


Zarejestruj nowe konto

Zaloguj się

Masz już konto? Zaloguj się.


Zaloguj się