Domek

Forumowa Mafia

60875 postów w tym temacie

Towarzysz Biedronka biegł przez pole pełne min z innymi kamratami. Wiedzieli , że biegli jako mięso armatnie, wiedzieli , że jużnigdy nie zobaczą matki Rosyji, wiedzieli , że to już koniec wszystkiego. Jednak wiedzieli , że jeśli ginąćto tylko za ojczyzną, za matrioszkę Rosyję. Biegli więc nie zwracając uwagi na to , że żołnierze Niemieccy wkrótce wybiją ich do nogi. Biegli i biegli. No i jescze biegli. Biegli. I nie było widać mety. Coś tu do cholery było nie tak. Wtem komendant rzucił komendę. Tak właśnie rzucił. PADNIJ! I wszyscy padli. No właśnie. Szkoda , że to nie ma nic wspólnego z Kubusiem Puchatkiem i Kitowcami.

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Dnia 13.12.2005 o 23:24, S4jm0n napisał:


- Noooo...no tego jeszcze nie wiem ale ewidentnie widać, że ktoś umyślnie pragnął aby Bloody
wsłuchał się w rytm piosenki o Kubusiu ! A tego w naszym planie nie było ! Musiał to zrobić
ktoś z tego budynku....ktoś od nas...ktoś kto wiedział, że Puchatek to nie Krzychu i zabił
z premedytacją Bloodego nie podporządkowując się naszemu planowi !!!


- Gratuluję. Tego nikt by się nie domyślił. Więc co proponujesz, Szerloku? - powiedział DEV i zaczął intensywnie machać rękoma, by jego ptaki odleciały. DEViANCE chciał, aby jego latający przyjaciele pozostawili go samego, na czas myślenia, kto i po co wykonał tą zbrodnię.
Przechodząc obok łazienki, zauważył, że Szerlok coś kombinuje w łazience, a zniesmaczony Ziemas widząc co takiego robi detektyw, wyszedł i chyba poszedł do innej łazienki, gdzie miałby spokój ;) Sam "ornitolog" natomiast zaszedl do kuchni, aby sie posilic. Wzial jak zwykle potrawy wegetariańskie i zaczął kosztować je przemyslajac wszystko. Dlaczego jego ptaki go o tym nie zaalarmowały? Przeciez one nie znoszą krwi...

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach

niewinny...!!! niewinnnnnny zginął! Egyszer a Nap úgy elfáradt elaludt már zöld tó ölén az embereknek fájt a sötét
O megsajnált, eljött közénk !!
:(kurt z nerwów dostał wibracji...

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach

Śmierć? Jeden z domowników nie żyje? Ale czemu? Co się właściwie stało? Kto jest za to odpowiedzialny? Cały czas myślałem, że tu jest bezpiecznie... że nic złego mi nie grozi. Ale teraz? Może na wszelki wypadek nie będę się oddalał. Lepiej trzymać się grupy... byle tylko grupy, byle nie pojedynczych osób. Wtedy będę bezpieczny. Wtedy wszyscy będą bezpieczni.

Myślicie, że to ktoś z nas? No to musimy zrobić wszystko, by dojść do tego kto i dlaczego mógł życzyć Bloody''emu śmierci. Komu jego obecność tutaj mogła być nie na rękę. Spokojnie, bez emocji. Nadmiar emocji jest szkodliwy. Wiem o tym nie od dziś...

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach

Kulturalna rozmowa, jaką prowadzili moi współmieszkańcy była wprawdzie bardzo zajmująca, ale że nie byłem zbytnio w temacie i za bardzo nie znałem się na metodach śledczych tudzież najbardziej znanych na świecie elementach przestępczych wolałem stać z boku i przysłuchiwać się argumentom. Ich logika czasami mnie zadziwiała. Słuchałem się owych przemyśleń zerkając w międzyczasie na fragmetny "Obsrańca z gwiazdami" i tak mijał czas. Wszystko było w porządku, do czasu aż znaleźliśmy ciało jednego z pensjonariuszy, niejakiego Krwawego. Miał na sobie słuchawki, więc pierwsze co pomyślałem, to że słuchał przebojów Mandaryny w wykonaniu zespołu Virgin, ale po chwili ktoś szybko nas uświadomił, że to było... MORDERSTWO!!! Całe szczęście, że wśród nas znajdował się światowej sławy detektyw a także krasnolud bitewny. Nieee, do jasnej ciasnej Anielki, wcale nie, znajdowałem się jedynie w szpitalu dla wariatów z osobnikami uważającymi się za tych osobników i bezwzględnym, wyrafinowanym mordercą. To już było napraaawdę nieciekawe. Trzeba było czym prędzej wykryć owego mordercę aby nie mógł popełniać już więcej złych czynów. Tak czy owak, człowiek uważający się za największego detektywa na świecie miał największe szanse na wykrycie zbrodniarza, nawet jeśli uważał się jedynie za największego detektywa na świecie. Podobnie - krasnolud bitewny, nawet jeśli tysiące poległych z jego rąk goblinów w rzeczywistości były ściennymi makatkami, prawdopodobnie był osobą najlepiej wymachującą drewnianą nogą od krzesła w tym towarzystwie. Postanowiłem więc na razie trzymać się blisko tej dwójki. Aby moje towarzystwo nie było dla nich jedynie przeszkodą czy podziwianiem zapachu moich perfum postanowiłem uczynić ze swojej osoby przedmiot użyteczności publicznej. Podszedłem do imć Walgierza i zagaiłem:
-Nie jesteśmy w wesołym położeniu, a waść wydaje się najbardziej doświadczoną osobą w tym towarzystwie. Polecam więc swoje cenne usługi w postaci zamiany w topór bojowy wysokiej jakości, ze wspaniałymi runami szamanów starożytnych zabugańskich Indian, dodatkowymi obrażeniami od ognia, zimna i kwaśnego mleka, rażącego wroga wysokooktanowymi spalinami z 25-letniego diesla i trako +246. Nazywałbym się wówczas... Rozedrgany Rębajło Rabarbar Rrrrrr. Co ty na to, mości krasnoludzie?

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach

Cerm szwendal się bez celu, pobrzekując i podzwaniając przyczepionymi strategicznie sztućcami. W uszy poza spinaczem wmontowal sobie jeszcze drucik i małą śrubke. Widelce i łyżki zawiesil na żyłkach i nitkach, niektóre były pozaginane. Czasem nawet z nudów wpatrywal się w łyzke ale wiadac za słabą miał wolę, żeby metal jej uległ . Wiec na koniec denerwował się i zginal ręcznie. Myślał troche o tym, co się stalo. Myslec łatwo nie było z powodu zgrai rozgadanych wariatów. Jak jeden nawet sensownie zaczął cos mowic to i tak nieuchronnie dochodzil do absurdów. Właściwie kiepsko, ze zginal akurat Bloody, bo choc facet zyciem złamany, to przynajmniej nie taki beznadziejny czubek jak reszta. No i przewaznie cicho siedzial. A Cerma już głowa łupała od tych jazgotów. W dodatku przy kazdym ruchu podzwaniał.

--
Cerm

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Dnia 14.12.2005 o 18:10, Arxel napisał:

-Nie jesteśmy w wesołym położeniu, a waść wydaje się najbardziej doświadczoną osobą w tym towarzystwie.
Polecam więc swoje cenne usługi w postaci zamiany w topór bojowy wysokiej jakości, ze wspaniałymi
runami szamanów starożytnych zabugańskich Indian, dodatkowymi obrażeniami od ognia, zimna i
kwaśnego mleka, rażącego wroga wysokooktanowymi spalinami z 25-letniego diesla i trako +246.
Nazywałbym się wówczas... Rozedrgany Rębajło Rabarbar Rrrrrr. Co ty na to, mości krasnoludzie?

- Lozedlgany Lębajło Labalbal Lllll - powtórzył słowo w słowo walgierz, jak gdyby był zahipnotyzowany - Azaliż co by cię skłoniło do zaofelowania mi tak wspaniałego olęża, pszyjacielu? Może miodu mojego sobie łykniesz? - zaproponował krasnolud podając kamratowi butelkę z płynem, wysoce zbąbelkowaną - Ale ostrzegam, pradawny to pszepis klasnoludzki, napitek ten kopie jak muł, oczyść sobie dlogę do wygódki, bo potem może nie być czasu...
Ku zdziwieniu walgierza Arxel grzecznie odmówił poczęstunku, wymawiając się słabą głową. Krasnolud wzruszył ramionami i poszedł coś przekąsić. Wszedł do kuchni i wzrok skierował na patelnię.
- Hmmm - mruknął - można by zlobić jajecznicę ;)
Zajrzał do lodówki, wyjął tuzin jajek. Sięgnął też po boczek. Kiełbasa byłaby bardziej tradycyjnym wyborem, ale walgierz, nie wiedzieć czemu, czuł wobec niej straszliwe obrzydzenie...
Przygotowanie potrawy nie zajęło mu wiele czasu. Chwilę potem zajadał ze smakiem prosto z patelni.

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach

Lampek powoli wstał, podszedł do lodówki i wyjął z niej olej roślinny.
- Biopaliwo dla naszych organizmów!
Powidziawszy to "zatankował się do pełna", odszedł kawałek, po czym zaczął się miotać po pokoju. Wywalił język na wierzch, począł się po nim drapać - jakby wyrzucając obrzydliwy smak.
- No to nie było zbyt dobre...hyyyyc...może któryś z was...hyyyyc...ma coś do jedzenia dobrego? Hyyyyyc...
Po czym zawirowało mu w głowie i opadł na ziemię. Leżał z otwartymi oczyma i wywalonym jęzorem...
"Kto...dał....szaleńcom....lod...lodówkę??...." - wybełkotał. - Mietku, czy to już czas czy jeszcze muchomorki dojrzewają? A dziękuję...u mnie dobrze...

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach

Lampek się zamyślił...spodobało mu się to, więc zamyślił się jeszcze raz.
Kto może być obłąkany w naszej grupie?? Ktoś musiał zabić Krwawego, ale z takim sadyzmem? Coś się tu nie kroi!! Albo nie pasuje!! Albo coś się kroi, aby się dopasować!!
Lampek spojrzał na blat stołu. Maszerowały po nim mrówki. Tysiące mrówek, wyruszających na wojnę. Albo po padniętą pszczołę. Albo muchę. Albo pająka... nieważne. Lampek podszedł do nich bliżej i zapytał się jednej z nich.
- Mrówko... gdzie zmierzacie, w pełnym ekwipunku?
- Na wojnę! Na wojnę! - odrzekła mrówka a po chwili dodała niskim, basowym tonem. - Oto ostatni marsz mrówek!!
Po czym zadudniły bębny wojenne, a mrówiki przyspieszyły kroku. Lampek towarzyszył im cały czas.
- Jesteście mądrymi zwierzętami...
- Nie jesteśmy mądre. Po prostu napakowane.
- Nieważne. Kto jest mordercą?
- Lubisz metodę "prosto z mostu"?
Lampek zamyślił się. Ostatnim razem, skacząc z mostu złamał kręgosłup.
- Nie, nie bardzo... - odrzekł.
Mrówka zamyśliła się.
- Dobrze. Powiemy Ci, kto jest mordercą...
- Naprawdę?? Dziękuję!!
Lampek tak się ucieszył, że walnął głową w sufit. Mrówki tymczasem nie zwolniły tępa i zaczęły znikać pod drzwiami klozetu. Lampek wszedł za nimi. Szły równym szlakiem aż do muszli klozetowej, a później bez zastanowienia skakały w wodę. Świetnie nurkowały i po chwili znikały w odmentach rury kanalizacyjnej. Jedna z nich, ta która rozmawiała z Lampkiem, stanęła, przepuszczając resztę.
- Nie wiemy, kto jest zabójcą i prawdopodobnie ty też nie wiesz...
- Ale powiedziałyście, że mi powiecie... - zmartwił się Lampek.
- No więc... powiemy. Zabójcą jest zabójca Krwawego!
Lampek zamyślił się po czym uśmiechnął.
- Dziękuję! To przecież było tak oczywiste!
Mrówka z zadowoleniem kiwnęła głową po czym zawiązała sznurowadło.
- Muszę lecieć przyjacielu.
Skoczyła w dół i zgrabnie zanurkowała. Po chwili wszystkie mrówki zniknęły w klopie.
Lampek zamyślił się. Spodobała mu się ta czynność...

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach

Szerlok oczekiwał wiadomości od kapitana Żbika ale ta wciąż nie nadchodziła. Postanowił wziąć sprawy w swoje ręce. Wyszedł z toalety, gdzie urzędował już od paru godzin i skierował się ponownie na miejsce zbrodni Bloodego, w nadzieji, że natknie się na coś, co mogłoby pomóc w śledztwie.

Zaczął węszyć....dosłownie - węszyć. Uklęknął na kolanach i zaczął zamiatać nosem po podłodze:
- Czujem...czujem...hmmm...gówno czujem... gówno...nic ? nieee...GÓWNO !! - wykrzyknął Szerlok i z obrzydzeniem wstał natychmiast z podlogi wycierając ręką resztki kału jakie miał na sobie.
- A feee...bleee...ee..hmmm...chociaż ? ...no no no ... to mi wygląda na gówno ze wsi... coś mi nie gra... - zaczął kombinować Szerlok.
-Jakim cudem, na tej podłodze, moglo znaleźć się gówno ze wsi ?!?! A- Ha !!! To proste ! Ktoś od nas, musi być ze wsi !!! Eureka !! Teraz tylko trzeba się dowiedzieć kto !

Z własnych obserwacji, Szerlok podejrzewał walgierza...
-Krasnold nie krasnolud ale akcent to ma wiejski koleżka...z drugiej strony to tylko wada wymowy... hmmm...złym tropem idziemy panie Szerlok - rozmyślał detektyw - gdyby tylko był z nami Watson... czym wyróżniają się wiesniacy ? Słoma z buta ? Hmm..nieeee...już nie zawsze..a może wogóle się nie wyróżniają ? No jasne !! Eureka ! Wieśniaki są tak przytłumione ogromem Londynu, w którym to się znajdujemy, że nawet nie są w stanie wydusić z siebie słowa ! Kto tu do tej pory siedział jak mysz pod miotłą ? .... Hmmm.... jeszce nie natknąłem się na żadną kobietę.. a przecież takowa powinna być z nami ! - Mika !! Taaak...to może być ona. Wieśniara z gównem na butach, które to wyczułem swoim nosem. Muszę podzielić się wynikami mojego śledztwa z pozostałymi.. - pomyslał Szerlok i zaraz wpadł na inny pomysł.
- A gdyby tak każdy podał swoje typy ? Wtedy wspólnymi siłami znaleźlibyśmy zdrajcę ! .... choć ja i tak wiem, że to Mika...bo przecież gówno po sobie zostawiła nie? - skwitował Szerlok i udał się na 1 piętro, na tablicę ogłoszeń, aby rozpisać tabelę ze wszystkimi, któzy znajdują się w Londynie....szpitalu, aby każdy mógł napisać swój typ na zdrajcę. Obok swojego nazwiska napisał:
*******
Szerlok - Mika
*******

*****OT******
Głosuję na Mikę. Jak wiadomo ciężko kogokolwiek tutaj wytypować no a Mika nie odzywa się więc chyba najmniejsza "strata" w graczach będzie. No a jeśli głosy mamy podadwać również na forum to taki fabularny odnosnik do tego pozwoliłem sobie wprowadzić ;) Chyba MG mnie za to nie skarci :P

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach

Pociągając nosem, że większość jego ptaków odleciała w siną dal, DEV wrócił do swojego pokoju przedyskutować sprawę z pozostałymi kompanami.
- Co o tym myślisz Dolocie? - spytał się DEViANCE.
- Ćwir! Ćwir! Ćwiiir! - odpowiedział Dolot.
- To już wiemy, a co dalej? -
- Kra kra! Kra! - dodał Kruk.
- Ćwir! Ćwir! Ćwir! - zaprotestował Dolot.
- Dolot ma rację. Na razie nie mamy pojęcia kto mógł zabić Bloody''ego. Powinniśmy bacznie obserwować sytuację. Mam nadzieję, że chociaż wy mnie nie opuścicie. - dodał DEV i spuścił wzrok na podłogę.
- Fiu! Fiu! - odpowiedział radośnie Zenek.

*****
Lincz - Ziemas

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach

Pan Pytajnik właśnie skończył pracęw fabryce i wracał zmęczony po pracy do domu. Droga dłużyła mu się niemiłosiernie mimo , że były to tylko pięć metrów korytarza. Rozmyślał na temat tego swojego szefa. Zamierzał porozmawiać z nim o populacji Arktyki i wędrówkach chomików syberyjskich przy najbliższej okazji. Miał już kompletnie dosyć jego narzekań na temat jego niesprawności i niesprytności w pracy. Przecież tak się starał zawijając w żelbeton ołowiane słoniki. Ale cóż. Może to nie było jego powołanie. Idąc ulicąMarszałkowską , z jednego na drugi koniec, korytarza, zauważył , że coś siezmieniło od wczoraj. A tak elewacja od zewnątrz ciągle jest czerwona. To chyba zmiana na lepsze. Wszedł do domu , odwiesił płaszcz, wszedł do saloonu, wyciągnął podręczną szafkęw tabletkach i wtem zauważył TO! Głowica krasnoludzikiego topora tkwiła w słońcu! OKAAPPPPPPPPPPPPPP! - zdołał tylko wydusić z siebie po czym padł rozpaczony na chodnik...

**********
Głosuję na walgierza bo ukradł słońce krasnoludzkim toporkiem. Kto wie może przy tym uderzył Krzysia!

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach

Trzeba więc zdecydować... który z współmieszkańców może być odpowiedzialny za tę straszną zbrodnię z wczorajszego wyboru. Wybór nie jest łatwy, szczególnie, że poszlak jak na lekarstwo. Niektórzy zaczęli już ujawniać się ze swoimi typami, nie będę się więc wyróżniał z tłumu.

Dowodów - jak wspomniałem - nie mamy praktycznie żadnych, więc skazany jestem na strzał. Mój strzał to S4jm0n, nasz Szerlok... jakoś tak po prostu podejrzenie moje padło na człowieka, który z racji obranej roli od początku chciałby być poza podejrzeniami. Wątły to trop, zdaję sobie sprawę, ale lepszym nie dysponuję.

----

Mój głos - S4jm0n

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach

Dnia 14.12.2005 o 19:33, walgierz napisał:

- Lozedlgany Lębajło Labalbal Lllll - powtórzył słowo w słowo walgierz, jak gdyby był zahipnotyzowany
- Azaliż co by cię skłoniło do zaofelowania mi tak wspaniałego olęża, pszyjacielu?


-No jak to co mnie skłoniło? Zrobiłbym to celem zwiększenia naszej obronności. Jednak taka zamiana to dość skomplikowana sprawa wymagająca wielu godzin intensywnej koncentracji zresztą nawet nie wiemy czy to by coś pomogło bo morderca może być sprytniejszy niż nam się wydaje i zaatakować takim podstępem że nie skapniemy się że to podstęp mordercy dopóki nie zginiemy a teraz wybacz ale chce mi się pić i teraz to ja będę sprajt.
Zupełnie nie wiem co mnie wzięło na takie mówienie bez przecinków. Tak czy owak zbliżała się chwila, kiedy trzeba było podjąć decyzję, poszedłem więc w ustronne miejsce aby chwilę pomyśleć. Detektyw mówił że morderca jest ze wsi i ma gówno na butach, wspomniał też coś o jakiejś dziewczynie. Hmm, może coś w tym jest, ale czemu akurat ona? Jest przynajmniej jeszcze kilku kandydatów na wieśniaków oszołomionych ogromem Londynu, a wśród nich najwyraźniej zarysowuje się chyba sylwetka... VILMARA, która to sylwetka jeszcze się na horyzoncie nie pojawiła. A skoro już przyjąć taktykę usuwania najbardziej milczących, co w sumie nie jest takie złe, bo co nam po milczących, to oddam swój głos na Vilmara właśnie.

***
Mój głos na dziś - VILMAR

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach

Lampek dokładnie wszystko przemyślał w klopie. Mimo wszystko, klop daje natchnienie. Nie w sensie fizycznym oczywiście, bo niektórzy wydają z siebie śmierdzące tchnienie ale dość tych głupich rozważań.
A więc, kto może być podejrzany? Cóż wydaje mi się iż będzie to ktoś, kto się mało odzywa. Aby nie zwrócić na siebie niepotrzebnej uwagi. Aby nie dać się chwytać za słówka. Aby nie dzielić sie domysłami, dopóki grupa nie podzieli sie na kilka części pt. "ktoś przeciw komuś i jeszcze komus". Ale taki ktoś się prawdopodobnie już odezwał... - Myślał Lampek. - Odezwał sie aby czajniczek trąbeczka kukielek nie myślał, iz się kryje... I będzie to albo Mr. Ziemas albo Mrs. Mika... A więc, z czysto egoistyczno-kartoflano-buraczano-mrówkowych pobudek myślę iż to... eee...
Lampek zwiesił głowę i zapadł w trans...
********************************
Świąteczny lincz - Mika

Bez pisania przyczyn, ponieważ mogę mieć tylko domysły jak np. w tym słowie wyczułem to i tamto. No ale nie offtopujmy już i nie niszczmy klimatu...
********************************

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Dnia 14.12.2005 o 21:43, TYHE napisał:

Cerm miał ten problem, że bolała go głowa i nic go tak nie złościło jak ciagle opowiadanie
bredni tuz nad uchem. Dlatego patrzyl niechętnie na najwiekszych gadułow a już do którego miał
najwieksze zażalenia to kwestia przypadku. I %-towej zawartosci bezsensu w bezsensie.
-Uuuch moja głowa.... -Cerm zaczal nakłuwac czoło znalezioną szpilką.- Odkryłem w sobie talent
do akupunktury....

************
lincz – upiordliwy
*********

--
Cerm


Brawo, Cerm. Wprawdzie, nie chwaląc się, opanowałem umiejętność dowolnej zmiany kształtów, ale sam nie wiem czy potrafiłbym i odważył zamienić się w TYHE. Przyjmij głębokie wyrazy mojego szacunku i uszanowania. Stawiam piwo. ;)))

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach

Cerm miał ten problem, że bolała go głowa i nic go tak nie złościło jak ciagle opowiadanie bredni tuz nad uchem. Dlatego patrzyl niechętnie na najwiekszych gadułow a już do którego miał najwieksze zażalenia to kwestia przypadku. I %-towej zawartosci bezsensu w bezsensie.
- Uuuch moja głowa....

************
lincz – upiordliwy
*********

--
Cerm

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Dnia 14.12.2005 o 21:47, Arxel napisał:

Cholera, a teraz zniknął. Niezłe jaja sobie robi ten Cerm, albo ja już naprawdę wariuję. ;(



Że co , jak transformacja? To znaczy , że nie tylko ja słyszę te śmieszne telefony w głowie? Jak , gdzie , po co ? Skąd , na co? Que Passa? Wozu ? Why? Nada? Sony? Skąd się wzięły te poT(YHE)wory w mojej łepetynie?

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach

Utwórz konto lub zaloguj się, aby skomentować

Musisz być użytkownikiem, aby dodać komentarz

Utwórz konto

Zarejestruj nowe konto na forum. To jest łatwe!


Zarejestruj nowe konto

Zaloguj się

Masz już konto? Zaloguj się.


Zaloguj się