Domek

Forumowa Mafia

60875 postów w tym temacie

Chciałbym zaapelować jeszcze raz o imiona postaci w opisach! :) Nie zapomnijcie ;)

Aha - decyzja MG o selekcji winna być subiektywną i niepodważalną decyzją samego Mistrza. Niepodważalną - tj. można ją skrytykować, ale w granicach dobrego smaku... Nie bądźmy narcyzami - w wyborze nie ma przecież miejsca na wzajemne animozje, mości Phelelu. Koniec takich tematów - apeluję o pokorę. Tyle z mojej strony, zaraz wznawiamy grę ;)

Pozdrawiam - MG Demrenfaris ;)

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach

Laska rozmyślał sobie, leżąc na workach ze słomą, nad sprawami różnymi. Na przykład o dziwnych głosach, jakie słyszał nad ranem... Tajemniczy facet najpierw gadał coś o założeniu Bum Bum City, potem o Eddim Murpim, ufolach i najświeższych denatach w mieście... W swoich myślach doszedł do bankiera Nebana, i nagle go olśniło.
"Ten dom stoi teraz pusty… A to droga posesja…"
Już nie. Laska właśnie przerzucił się na osiadły tryb życia, zajmując chałupę i wszystko, co było wewnątrz. Zadowolony ze swojej nowej nieruchomości, skierował się do barku. A jakoś tak woli pić tutaj, niż w barze...

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach

Karol Spider był traperem inaczej zwanym łowcą skórek które sprzedawał później w Faktorii .Był także przyjacielem czerwonych braci i zawsze latem gdy traperka była nie opłacalna swój wolny czas spędzał w wiosce Czarnych Stóp na pograniczu Kanady i USA .Nie stronił od trunków więc jego czerwony nos , nie raz przyprawił mu kłopotów . Zwłaszcza jeśli odwiedzał przybytek uciech w jakichś zaplutych mieścinach .

Gdy wpadł na małego głębszego usłyszał okrutną nowinę .

-O rzesz $&^&*(*& mać . Kto to mógł zrobić ??
-Przecież ... , przecież to może mieć okrutne konsekwencje !!!
-Czy nikt z tego nie zdaje sobie sprawy ??
-Kto mógł czmychnąć posążek ??

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach

Krępy, niski mężczyzna siedział przy jednym ze stolików i sączył kolejną już tego wieczora szklaneczkę whisky. Spomiędzy palców wystawało mu grube tlące się cygaro, które wypełniało najbliższą okolicę gryzącym gardło i oczy dymem. Glizz Da, tak bowiem nazywał się ów jegomość spędzał wieczór jak codzień. PADNIJ, woda ognista i porządne, męskie cygaro. Zaciągnął się dymem i wierzchem dłoni potarł sztywny kilkudniowy zarost. Da był jednym z mieszkańców Bum-Bum City, którzy - jak się wszystkim wydaje - zawsze byli, zawsze są i zawsze będą. Wszyscy go znali i każdy potrafił bezbłędnie wskazać duży i kiedyś bogaty, ale już lekko podupadły dom, gdy z ust jakiegoś przyjezdnego padło pytanie o kwaterę Glizza. Nie żeby był ze wszystkimi zżyty, nie o to chodzi. Można powiedzieć, że stanowił po prostu stały i niezmienny element krajobrazu Bum-Bum. Jeszcze kilka lat i zaczną eksportować moje podobizny, jako reklamę tej dziury, pomyślał Da z goryczą i wlał sobie w gardło resztkę whisky. Wsadził cygaro do ust, podniósł się z ławy, poprawił grubą jeansową kurtę i ruszył w stronę baru, ciągnąc za sobą gęste opary dymu. Nonszalancko usiadł na stołku, z głośnym stukiem postawił pustą szklankę na kontuarze i ze zwisającym mu z kącika ust cygarem rzucił zachrypniętym głosem:
- Barman, jeszcze raz to samo.
Wydmuchał dym, czyniąc atmosferę wokół siebie jeszcze gęstszą i bez skrępowania strząsnął popiół na podłogę. Mógł sobie na to pozwolić. Wiedział o tym. Był najpewniejszym stałym źródłem dochodu tego cholernego baru i obsłudze nie opłacało się go stracić. Po kilku chwilach szklanka ponownie napełniła się ciemnozłocistym płynem, a w dłoni barmana wylądowała moneta. Właściwie to nikt nie wiedział, skąd Glizz ma pieniądze i czym się zajmuje. Przebywał w PADNIJ wieczorami - na to każdy bez wahania postawiłby całą swoją fortunę - a często także rankami, gdy romans ze szklaneczką się przedłużył. Czasem widywany był też w ciągu dnia - czy to w barze, czy to na ulicach - ale co robił przez pozostałą część doby, skąd czerpał fundusze na odwieczne whisky i cygaro - nie wiedział nikt. Był jednak dobrym mieszkańcem i kompanem do kielicha - mimo, że cichy i małomówny, po kilku(-nastu) głębszych potrafił ciekawie gadać, lubił też czasem zagrać w kości, pokera, lub lanie po mordach na wytrzymałość, dlatego też nikt o to nie pytał.
Czymkolwiek by się jednak Da nie zajmował, czuł, że teraz musi z tym skończyć - przynajmniej na jakiś czas - bo Bum-Bum spotkał ewidentny kryzys. Kradzież posążka, drugiej obok gęby Glizza najbardziej rozpoznawalnej reklamy miasta - a poza tym też indiańskiego amuletu, czy czego tam - była sprawą poważną. Glizz uznał więc, że jako jedna z najdłużej zamieszkujących ten cały cyrk osób, powinien mieć swój wkład w śledztwo. W końcu był przykładnym mieszkańcem. Tym bardziej, że poszukiwanie złodzieja tak naprawdę - przynajmniej jak na razie - nie bardzo różniło się od tego, co Da robił zwykle.
Tak jak zwykle sączył wodę ognistą, tak jak zwykle kopcił "aromatyczne" cygaro i tak jak zwykle obserwował wszystkich spod zmarszczonego czoła. Jedyne co się zmieniło to świadomość Glizza, że wśród tych doskonale znanych mu bywalców PADNIJ nie wszyscy byli tak dobrymi partnerami do kielicha i tak porządnymi mieszkańcami, jak mu się kiedyś wydawało. Da schwycił cygaro między zęby, zaciągnął się dymem dla przyspieszenia poruszających się pod czachą trybików i pogrążył się w rozmyślaniu...

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach

Drzwi PADNIJ otwarły się po raz kolejny. Tym razem osobą wchodzącą do zajazdu był ktoś bardzo niskiej postury i o kręconych włosach... Wejście owej osoby do karczmy wywołało spore olśnienie wśród wszystkich, gdyż promień słoneczny padający na okulary tajemniczego osobnika spowodował lekką zmianę oświetlenia w pomieszczeniu. Tajemnicza postać powitała wszystkich słowami:
- Kretyn! Choć do pana!
Kochane psisko podbiegło do osobnika i zaczęło lizać go po jego okropnej twarzy na której było można dostrzec ogromną bliznę... Owy tajemniczy osobnik był właścicielem mądrego psa. W okolicy był on nazywany Geniuszem ze względu na swoje wielkie zainteresowanie chemią i pirotechniką.

Pies zaczął patrzeć się na swojego pana tak jakby chciał się go spytać dlaczego zostawił go samego.
- To była ciężka noc... - rzekł Geniusz.

Po chwili Geniusz w raz ze swoim psem Kretynem zaczął kierować się do barmana...
- Coś z C2H5OH poproszę...
- Że co?
- Dawaj wódę!
- Aha...

Geniusz wziął kieliszek do ręki, rozejrzał się po pomieszczeniu, po czym odrzekł:
- Cicho tu... Za cicho.

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach

Deih po wczorajszym "obfitym" dniu poszedł spać z nabrzmiałą głową. Rano oczywiście miał kaca , lecz nieomieszkał odwiedzić baru PADNIJ i tego dnia. Podjechał swoim czarnym rumakiem pod bar przywiązał go do belki i wszedł do środka. A w środku ostatnimi czasami było zdecydowanie nudno. Żadnych bijatyk , piosenek i panienek. Nic tylko pić. Mężczyzna nie miał na razie ochoty na piwo więc postanowił , iż zamówi herbatę...
- Jedną herbatę - powiedział.
- Co prosze?!
- Herbata ! Nie wiesz co to do cholery herbata?
Nie miał siły na wyjaśnianie , ani na kłótnie był za bardzo zmęczony i zdenerwowany całym tym kacem. Wypił gorącą i ciemnobrązową herbatę a następnie zamknął oczy i chciał się na chwilkę zdrzemnąć. Przed tą czynnością zauważył to czego wczesniej nie widział. Na pozór łatwa rzecz to rozpoznania. Cisza była spowodowana czymś strasznym , czymś a dokładniej jakimś wydarzeniem. Przysłuchał się bliżej. Po około 5 min zoriętował się , iż ktoś zabrał legendarny posążek Ktulu. A najprawdopodobniej byli to złodzieje. Za dużo problemów na głowie pomyślał i momentalnie zasnął.

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach

Tobiyama otworzył zmęczone oczy. Czul pulsujący bol w czaszce i auchość w ustach. Brzęczało mu w uchu jak w ulu, a panująca cisza nie łagodziła tego paskudnego doznania.
- Coszz sie stało, że tak sichooo... - Powiedział raczej do siebie, niż do kogokolwiek, ale usłyszał go stojący obok mężczyzna.
- Skradziono posążek - usłyszał odpowiedź
- Oszzz, to nie wróży nic dobrego... - powiedział do siebie półgłosem.
Pomyślal, że dobrze będzie wbićklina, żeby choć trochę złagodzićskutki uboczne wczorajszej popijawy.
- Browar proszzzzę - krzyknął do barmana...

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach

Marian westchnął po raz kolejny wchodząc do baru PADNIJ po krótkim spacerku. Wszyscy gadali o tym cholernym posążku.
-No i jest jak mówiłem, nie można się nawet piwa w spokoju napić bez gadania o tym posążku...

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach

Paulie Traper był... nie, nie, nie był traperem. Był pucybutem. Niezbyt lotnym, ale szybko się uczył (no bo co jest do jarzenia w kwestii pasty, szczotki i ściery???). Ksywkę sam sobie nadał. Według niego była cool i kojarzyła się z butami... i trochę z Dzikim Zachodem. Przynajmniej tak sądził. Przybył do miasta o dość głupawej, jak mu się zdawało, nazwie Bum Bum City kilka dni wcześniej swoją taradejką zaprzężoną w muła.
"Bum Bum" - pomyślał patrząc na tablicę powitalną przy wjeździe do miasta - "Wolałbym Boot Boot... przynajmniej byłoby co pastować."
Wynajął pokój w hotelu, a w chwili obecnej przebywał w saloonie zwanym PADNIJ.
Bo to chyba był saloon. Zamówił kawę i obmyślał gdzie najlepiej sie ustawić, by ściągnąć najwięcej klientów. Po pobieżnych obserwacjach wiedział, że roboty mu nie zabraknie :)

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach

Deto Twist

Wyszedł rankiem na ulice Bum Bum city i odpalając porannego papierosa przyglądał się wschodowi słońca.
Chwycił się za głowę, miał kaca jak prawię co dzień już od paru tygodni, sprawdził kieszenie i zaklął głośno. Wszystkie pieniądze które miał przy sobie wydał wczoraj tawernie, nie miał wyboru. Pojechał do kryjówki koniem marki "mustang" wziął część oszczędności na dziś i poszedł do Padnij leczyć kaca.
I go leczył, mocząc usta w szkockiej whisky...

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach

Kolejnego dnia udałem się ponownie do PADNIJ by cieszyć się życiem na urlopie. Wchodząc zauważyłem mężczyznę który o ile oczy mnie nie myliły posiadał zestaw do czyszczenia butów.
-Chłopcze ! - rzekłem do Pauli''a(ot: dobrze? :P).
-Dam Ci 5$ jeśli me buty będą lśnić a nawet kilka dolarów więcej jeśli opowiesz mi co słyszałeś o zaginięciu posążka.

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach

Sam tak sobie siedział i siedział w tej niszy, ale poza whisky zamówioną wczoraj nic nie jadł i nie pił.
Wiec czas to zmienić.
- Barman, żarcie jakoweś i whisky proszę, na jednej nodze!
Posilając się, słyszaj zamieszanie wobec jakiegoś posążka. Szczersze powiedziawszy posążek g***o go obchodził. Za kilka dni trzeba będzie wybrać się na szlak.
Kiedy już się najadł, Fisher poszedł do swojego mieszkania. Otworzył sklep i stanął za ladą.
Czekał na klientów.

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach

John Matix siedział przy stoliku w barze PADNIJ sącząc powoli szklankę whisky. Widział w tym barze pełno zmęczonych, skacowanych ale również podnieconych kowbojów. Zwróził uwagę na niejakiego Mariana skarżącego się na duże podniecenie wywołane kradzieżą posążka. Podszedł do niego i rzekł:

- Witam panie! Mnie też trochę denerwuje, że nie mogę sobie pogadać z kolegami o bydle itp... Ale cóż - ten posążek to była duma naszego miasta a teraz go nie ma. Musimy pomyśleć jak go odzyskać!

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach

Dzisiejszy dzień jak na razie nie przynosił zbyt wiele wiadomości na temat posążka, czego się jednak można było spodziewać kiedy większość towarzycha była na kacu. Mike siedział więc pod swoją firmą i oczekiwał na jakiś pojedynek a tym samym jakiegoś potencjalnego klienta albo nawet dwóch. Nie było mu t jednak dane. Pomyślał, że dziwek miejscowy mimo tego ze zawsze wie najwięcej nie miał im nic ciekawego do powiedzenia.
Z braku zajecia postanowił znów udać się na pieszą pielgrzymkę do swojej mekki.
Wchodząc do PADNIJ potknął się o wyciągnięte nogi gościa któremu ktoś przed chwilą obił pysk.
- Będzie się działo - zamruczał pod nosem.

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach

Glizz otarł przedramieniem pot z czoła i po chwili wahania zrzucił jeansową kurtę, kładąc ją na ławie obok siebie. Atmosfera w barze była duszna i gorąca. Dosłownie, nie w sensie metaforycznym. W sensie metaforycznym atmosfera była powolna, rozmemłana i nudna. Nic się nie działo. Ot, standardowy dzień, kilka osób zabija kaca, kilka inhaluje się papierosami i fajkami, Kretyn ze swoim Geniuszem kręcą się tu i ówdzie... Dało się, co prawda, usłyszeć parę cichych rozmów na temat zniknięcia posążka, ale niedoświadczony w czynnościach śledczych umysł Glizz''a spodziewał się zdecydowanie czegoś więcej. Cóż, trzeba dalej siedzieć i obserwować, to chyba najlepszy sposób - umysł Glizz''a wyraził swoje zdanie, któremu jego właściciel ochoczo przytaknął.

Da sięgnął po szklankę i zwilżył gardło złocistym płynem. W tym samym momencie zauważył wchodzącego do saloonu nieznajomego mu mężczyznę. Po ścierce i pojemniczku z pastą, w które był zaopatrzony, można było domyślić się, że to pucybut. Glizz z roztargnieniem potarł kłujący zarost i uważnie przyjrzał się swoim wysokim, kowbojskim butom, w które jakiś czas temu zaopatrzył się w sklepie z ekwipunkiem dla traperów i poszukiwaczy przygód. Nie dało się ukryć, że były już mocno zakurzone - pył z przecinającej miasteczko drogi widocznie bardzo lubił skórę. Miejscami można było także zauważyć plamy błota, a na czubku prawego buta widniała spora, głęboka rysa. Pamiątka po otwieraniu niektórych drzwi za pomocą solidnego kopniaka.

Glizz dokończył whisky, wrzucił do szklanki tlący się jeszcze niedopałek cygara, po czym z kurtką przewieszoną przez ramię udał się w stronę przybysza.
- Witam. - Zaczął zachrypniętym głosem, po czym odchrząknął. - Glizz Da, miło mi. - Wyciągnął w kierunku pucybuta muskularną prawicę. Mimo, że Da nie był zbyt towarzyski i gadatliwy, lubił wiedzieć, z kim ma do czynienia. A przedstawienie się, szczególnie biorąc pod uwagę standardy PADNIJ, wzbudzało zaufanie i nastawiało rozmówcę pozytywnie. Najczęściej. - Jeśli można... - Postawił prawą nogę na niskiej ławie. Obcas stuknął o drewno. - Do połysku. Wraz z zapastowaniem tej piekielnej rysy.
Uderzył się w kieszeń spodni, brzękając monetami, aby uświadomić mężczyznie, że ma czym zapłacić, a następnie wysupłał grube cygaro i zapalił je wypuszczając w powietrze kłąb gęstego dymu.

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach

Wujek Spider wszedł spokojnie do baru . Niczym nie rzucał, na nikogo nie krzyczał tylko spokojnie podszedł do baru i poprosił o coś mocniejszego z pod lady .NIe lubił tych słabych trunków , jego bawił tylko samogon a barman zawsze miał mały zapas odłożony na specjalne okazje .
Spider wziął swój napitek i powoli zaczął się rozglądać, kogo to dziś przywiało do baru . Pewnie część ludzi nie siedzi tu dal przyjemności , tylko ma niecne plany .
Cała ta historia z posążkiem tylko potęgowała jego podejrzenia , na pewno prędzej czy później ktoś się wychyli . Wtedy nie będzie litości .
Spider pociągnął spory łyczek .O tak, nieźle grzeje , dobry rocznik ;))

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach

Słońce dawno już zaszło, a w mieście nadal było jasno od światła wydostającego się z każdego mieszkania przepełnionego plotkami o posążku Ktulu. Nikt nic nie wiedział- kiedy go ukradziono, jak go ukradziono, i gdzie teraz jest. Wiedzieli tylko tyle, że złodzieje przechowują święty artefakt niedaleko miasta. Nie mogli zaszyć się gdzieś daleko, ponieważ wszystkie pobliskie tereny zostały otoczone przez Kałboje.

Mefiu Perez, jak co dzień, udał się do salonu PADNIJ, w którym co noc przebywały same najznakomitsze osobowości- burmistrz miasta, urzędnicy, bogaci kupcy, właściciel banku, a nawet grabarze. Usiadł przy barze i zamówił najmocniejszą wódkę- Gołą Szeri. Potem następną, i następną, i następną, aż w końcu to wszystko z siebie wydalił. Przez przypadek część „zwróconego trunku” wleciała do kieliszka jednego z kowboja. Ten bez wahania uderzył Pereza w mordę, wybijając mu ząb. Mefiu, nie czekając ani chwili, podniósł krzesło, na którym siedział, zamachnął się, i roztrzaskał je na jego głowie. Wtenczas wszyscy mężczyźni przebywający w saloonie przyłączyli się do mordobicia. Połamane kości, wybite zęby, podbite oka, szkła w zadzie, odciski traperów na twarzy- to tylko część nowych problemów ponad połowy osób włączonych do walki. A o wyglądzie saloonu po bitwie szkoda gadać- wybite szyby, połamane krzesła, potłuczone kieliszki, rozlane trunki, rozrzucone jedzenie.

Perez po tym całym zajściu poszedł na górę i skierował się w stronę swojego wynajętego lokalu. Zamknął się na klucz, zdjął swe ubrania i położył się na łóżku. Przez chwilę myślał o całym zaistniałym niedawno zajściu w saloonie- przypuszczał, że osoba, która dała mu w mordę, nie była prawym obywatelem, a wręcz przeciwnie- podejrzewał, że „tajemniczy wybijacz zębów” mógł należeć do szajki bandytów i mieć jakiś związek z kradzieżą artefaktu. Chciał on bowiem wywołać zamieszanie w saloonie tylko po to, aby skłócić z sobą poszukiwaczy zaginionego posążka, prawych mieszkańców Bum-Bum City. Lecz Perez przez to, że za dużo wypił, nie mógł sobie przypomnieć twarzy bandyty. Po krótkich rozmyśleniach, Mefiu zamknął oczy i odjechał na dwudziestominutową drzemkę.

A w saloonie szybko zrobili porządek, i znów zaczęła się zabawa…

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach

-Hmm... więc to jest to osławione Bum-Bum City. -Powiedział głośno sporej postury człowiek z wyglądu żołnierz. Wszedł do miasta mijając tabliczkę, chodził sobie jakiś czas po mieście i złapało go pragnienie. -Wypadało by coś wypić, powinna tu być jakaś speluna. -Mruknął. Jak powiedział tak zrobił, szukał długo jakiejś speluny, ale nie mógł jej znaleźć gdyż nie znał języka tutejszych. A też ludzie omijali go szerokim łukiem, co chwila któryś z mieszkańców mówił „Któló”.
-Co do ch****y znaczy „któló” -Zastanawiał się nasz żołnierz.
-Wrrrr.... Hau. - Zaszczekał pies sprawiający wrażenie z letka stukniętego.
-Ooo!!! Piesek. -Belmundo wprost nie zawył z radości.
-Piesku wiesz może gdzie jest tu jakaś speluna?
-How! How!
-Zaprowadź mnie tam. Lekko stuknięty piesek nie mógł nic zrobić, gdyż stracił swój 6 psi zmysł ostrzegający go przed obcymi ludźmi. Zaprowadził, więc Belmundo przed Saloon.
-Kurna miała być pijalnia a nie jakiś tam salonik. -Krzyknął, lecz psa już nie było.
-Dziwne... -Zamyślił się otwierając drzwi. -Hurra!! A jednak zaprowadził mnie w dobre miejsce. Dobra psina niepotrzebnie na nią nakrzyczałem. -Ale już było za późno. Chcąc nie chcąc musiał się napić. Ale przedtem podszedł do niego gruby gość w fartuchu.
-Welcome to „Padnij”.
-Co czemu do jasnej ... muszę się położyć?
-What?
-Już nic. Muszę się nachlać -Pomyślał.
-Barman poproszę żytnią wysokoprocentową.
-What?
-Co łot? Wódkę poproszę, muszę się uchlać.
-Aaa... Vodka. -Powiedział barman podchodząc do barku.
-Och tego mi brakowało. -Powiedział Belmundo łykając raz po raz łyczkami Wódkę.
-Trzeba się rozejrzeć, mnóstwo ludzi dzisiaj w tym „Saloonie”. -Rozejrzał się zobaczył gościa wyglądał na bogatego, wypadało by się przywitać.
-Cześć jestem Belmundo.
-Hej jestem Glizz Da.
Obok niego był także cicho siedzący człowieczek, sprawiający wrażenie nieobecnego.
-Hej jestem Belmundo.
-Czego chcesz od Wujcia Spidera? Chłopcze.
-Eeee... nic. Tak tylko chciałem się przywitać.
-To dobrze. -Powiedział Wujcio Spider wypijając ostatni łyczek wina.
-Hej, jestem Paulie Traper, pucybut, wypastować Ci buty?
-Nie, dzięki. -Powiedział Belmundo pokazując kieszenie.
-To spadaj.
-Gbur. -Mruknął
Belmundo tylko jeszcze usłyszał trochę rozmowy, z człowiekiem zwący się Oliverem.
-Któló, zniknęło.
-Idę się wyspać. Jakieś któló, któló, któló, co to mnie obchodzi, a chociaż... skoro wszystcy o tym mówią to wypadało się coś o tym dowiedzieć. Ale jutro teraz chce mi się spaaaaaać....
No i Belmundo poszedł na górę ale nie doszedł, gdyż spadł ze schodów.
-Ch*****a.
-Mniej pij, a nie będziesz klnął, może partyjeczkę? -Powiedział człowiek trzymający w ręku karty i palący cygaro.
-Oczywiście, że zagram. Spać już mi się odechciało.
-To dobrze. Jestem Kalkulator. Marian Kalkulator.
-A ja Belmundo, miło mi.

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach

Matiz wszedł do baru PADNIJ. Był bardzo zmęczony - dzisiaj trzeba było ściąć więcej drzew, niż zwykle. Ale jakoś mu się udało. Spojrzał na barmana i mruknął "coś do picia poproszę". Po otrzymaniu i wypiciu napoju, Matiz się rozejrzał. Dookoła niego znajdowało się kilkanaście osób. I pies. "A to do baru można wprowadzać psy?" - zastanowił się Silny, ale po jakimś czasie przestało go interesować, bo psisko wyglądało na całkiem normalne i takie, które nie będzie sprawiać mu problemów. Ludzie znajdujący się w barze wydali się Matizowi całkiem sympatyczni. Dlatego Silny rzekł:
- Witam panów tego pięknego dnia! Słyszałem, że ostatnio został skradziony posążek. Chcecie może o tym porozmawiać? Może razem uda nam się dojść do jakichś sensownych wniosków? A tak poza tym, to stawiam kolejkę.

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Dnia 28.11.2007 o 19:13, Belmundo napisał:

No i Belmundo poszedł na górę ale nie doszedł, gdyż spadł ze schodów.
-Ch*****a.
-Mniej pij, a nie będziesz klnął, może partyjeczkę? -Powiedział człowiek trzymający w ręku
karty i palący cygaro.
-Oczywiście, że zagram. Spać już mi się odechciało.
-To dobrze. Jestem Kalkulator. Marian Kalkulator.
-A ja Belmundo, miło mi.


-Zawsze miło poznać nowych ludzi... i chociaż jeden który ma jakieś zdrowe podejście do posążka... pokerek czy brydż? A może w oczko albo w black-jacka? Tutaj jest tak wiele rozrywek- mruknął sarkastycznie- że aż wybierać...
Ostatnio przejeżdżał tędy pewien księżulek czy ktuś i prawił kazanie o szkodliwości hazardu i alkoholu. Ale jak potem wlazł do naszego saloonu i siadł sobie, to nie minęła godzina a wyszedł w sztok pijany i bez forsy... w sumie miał rację... hazard i picie szkodzi... ale nie szkodzi, tylko grajmy i pijmy- zaciągnął się cygarem i rozdał karty

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach

Utwórz konto lub zaloguj się, aby skomentować

Musisz być użytkownikiem, aby dodać komentarz

Utwórz konto

Zarejestruj nowe konto na forum. To jest łatwe!


Zarejestruj nowe konto

Zaloguj się

Masz już konto? Zaloguj się.


Zaloguj się