Domek

Forumowa Mafia

60875 postów w tym temacie

- Powiem krótko - cieszę się - bo jest 1 na tamtym świecie, ale doszliśmy już do wniosku, że musi z kimś współpracować. Dwa - cieszę się, bo okazuje się, że zakatrupiliśmy jednego a ja żyję, więc w jakiś sposób dołożyłem swoje trzy grosze do tego. Trzy - cieszę się, bo Pierce żyje, co daje nam dodatkowy dzień prawdopodobnie z dość pokaźną liczbą "czystych" i coraz mniejszą liczbą domniemanych.
Konkluzja - wraca mi optymizm.
Dalsza konkluzja - z mojego punktu widzenia, przy wykluczeniu mnie i Samuela z listy podejrzanych pozostaje nam Dorrows, którego się obawiam, powiem szczerze oraz Johnson, którego osobiście podejrzewam mniej, ale to jest póki co niepoparte żadnymi faktami.
Po dłuższym namyśle McCartney dodał :
- Zgodzę się poza tym z Rogerem, że w teorię spiskową, jakoby ktoś bardzo namieszał nie wierzę. Pytanie w co teraz uwierzymy my.
Z mojego punktu widzenia następnym krokiem w doprowadzeniu naszego śledztwa do końca jest wyeliminowanie Dorrowsa. Obstawiam, że na 75% winny współpracy jest on, zaś Johnson na 25 %.
Tak jak wcześniej powiedziałem - nie mogę tego poprzeć na chwilę obecną faktami, jest to tylko wrażenie. A teraz - rzucił koszulę w kąt - pozwólcie, że udam się na spoczynek.
Prowizoryczny, bo prowizoryczny, ale zawsze.
Po czym ułożył się na koszuli, która miała posłużyć mu za poduszkę i odpłynął do krainy Morfeusza.

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach

- Skoro wnioski są oczywiste to mam nadzieję, że słusznie zadecydujecie. Nawet gdybyśmy mieli zginąć oboje to i tak doprowadzi to do rozwiązania sprawy i koniec końców kolejnego tryumfu naszej jednostki. Chciałbym tutaj przytoczyć jeszcze jedną wypowiedź Iana http://forum.gram.pl/forum_post.asp?tid=59&pid=46795
Chyba jest dosyć wymowna prawda? Poza tym była to ostatnia zmiana głosu. Na logikę to nic innego mu nie pozostało. Wszyscy głosowali na Flanelego, a on na McCartney''a. Ian pozostał jedyną osobą, która głosu nie zmieniła. Rysowałoby się to w prosty sposób. Wszyscy głosują na zdrajcę poza zdrajcami i stąd zmiana głosu. O jego nieuzasadnionych podejrzeniach co do mojej osoby i opieraniu się na zdaniu Marka pisałem już wcześniej. Dla mnie wszystko jest już jasne... To chyba już tyle na dzisiaj z mojej strony.

Kenny rozłożył się w swoim fotelu i tylko jedna myśl go trapiła. Zastanawiał się dlaczego teraz nie może zabić Iana i znowu zobaczyć swoją rodzinę...

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach

Mark znowu na chwilę się wyłączył... miał jakieś zawroty głowy i lekkie bóle brzucha.
- Cholera, chyba te krakersy były jakieś nieświeże. Że też nie sprawdziłem na opakowaniu daty przydatności do spożycia, no...
Louve nie mógł już dłużej wytrzymać i udał się do łazienki. Po paru minutach z niej wyszedł już z nieco lepszym samopoczuciem i wracał korytarzem do pomieszczenia z policjantami. Nagle jednak zobaczył lekko przerażony, iż Flanely za pomocą linki stara się udusić Pillskina. Instynktownie chwycił w dłoń najbliżej położony wokół niego przedmiot i zamachnął się celując w głowę Jamesa. Pierce upadł na kolana, jednak ciągle, na szczęście, oddychał.
- Psiakrew, Pierce, ten kutas chciał cię zabić! - wydusił z siebie Louve nie przebierając zbytnio w słowach.
Za chwilę na korytarzu pojawili się również Mike Williams i Roger Fawcett.
- Żyje? - spytał Pierce łamiącym się głosem wskazując na leżącego nieopodal Flanely''ego.
- Nie sądzę. Przyłożyłem mu toporkiem strażackim ze skrzynki przeciwpożarowej - stwierdził Mark, a gdy pozostali patrząc na niego zaczęli kiwać głowami dodał chcąc się jakoś wytłumaczyć: - No nie było niczego innego pod ręką, a czas naglił.
Nastał moment ciszy.
- Dobra, tak czy owak najważniejsze jest, że pozbyliśmy się mordercy. - zabrał ponownie głos Louve. - Jednak bardzo możliwe, że nie działał on sam. Dlatego na wszelki wypadek trzeba zbadać, czy z kimś nie współpracował, a jakby nie było istnieją takie przesłanki.
Policjanci wrócili do pomieszczenia z pozostałymi osobami przekazując im radosną nowinę. Trzeba było jednak zająć się jeszcze tropieniem ewentualnego wspólnika Flanely''ego. Parę osób wypowiedziało już swoje zdanie na ten temat. Był wśród nich między innymi Fawcett, który podczas swojej mowy poklepał przy okazji Louve''a przyjacielsko po plecach.
- W porządku. - Mark usiadł na swoim krześle i postanowił zabrać głos, gdy pozostali przestali już mówić. - Jestem w chwili obecnej już nieco zmęczony najpierw moimi sensacjami żołądkowymi, a następnie tą niespodziewaną akcją z duszącym Jamesem w roli głównej. Dlatego odnośnie kolejnych naszych kroków póki co będę się streszczał. Jeśli chodzi o najbardziej prawdopodobnych kompanów Flanely''ego i ogólny zarys naszej obecnej sytuacji to nie pozostaje mi nic innego, jak zgodzić się w pełni z Fawcettem. Zresztą jego słowa są poniekąd spójne z tym, co wygłaszałem wcześniej o 20:16. Natomiast w sprawie wytypowania z dwójki Dorrow-Johnson tego bardziej podejrzanego byłbym skłonny na ten moment przychylić się do opinii Samuela. Wypowiadając się stosunkowo krótko w tej kwestii powiem, iż postępowanie Dorrowa jest bardziej spójne i bardziej pasuje mi do naturalnych ruchów prawdziwego policjanta. Jego teoria z 20:45 przy założeniu, iż jest niewinny, jak najbardziej ma ręce i nogi. Co do jego zmiany głosu w ostatnich sekundach na Flanely''ego rozumiem fragment "Przeczytaj cytowaną wypowiedź". Natomiast nie wiem za bardzo o co chodzi w kolejnej części owej wypowiedzi: "Poza tym sprawdź, kogo prosi o zmianę głosu, a kogo nie...". Cóż, z tego co sobie przypominam to Flanely prosił o zmianę wszystkich poza sobą, co oczywiste, McCartney''a, gdyż ciężko, aby ten wskazał samego siebie, oraz Williamsa, ponieważ ten nie zdążył w tej sprawie zabrać w tym czasie głosu ani nie oddał swojego wskazania. Także gdybyś był tak miły to wyjaśnij mi, Ianie, czego ciekawego się tutaj dopatrzyłeś. Natomiast odnośnie Kenny''ego to właściwie musiałbym powtórzyć wszystko to, co powiedziałem na jego temat o 20:16. Wracając jeszcze do nazwania go dobrym gliną przez Flanely''ego to tak sobie myślę, iż ów fakt mordercy mogliby uzasadniać dwojako zależnie od sytuacji - gdyby nie byli podejrzewani to za pomocą tego stwierdzenia mogliby publicznie zawiązać ze sobą koalicję, natomiast gdyby któryś z nich stał się zagrożony to drugi mógłby potem powiedzieć, iż przecież partner nie pisałby o nim takich rzeczy, lub też, jak to zresztą miało miejsce wczoraj, wręcz użyć tego jako argumentu do oddania głosu na wspólnika interpretując, iż bezczelny chciał łatwo zdobyć sojusznika, choć mógłby to zastosować jedynie Johnson. W przypadku Kenny''ego warto też zaobserwować pewną nową rzecz, mianowicie wmawia Dorrowi, iż ten atakuje go jedynie na podstawie moich wcześniejszych argumentów, gdy tymczasem Ian tłumaczy mu wyraźnie, że opiera się głównie na swojej teorii z 20:45. To jednak do Johnsona jakoś za bardzo nie może dotrzeć. Także mając na uwadze te wszystkie rzeczy prędzej byłbym skłonny oddać swój głos na Johnsona, aczkolwiek jeszcze tego nie przesądzam. Jak już kilka osób wcześniej stwierdziło mamy na rozmyślanie o tym cały kolejny dzień. Dlatego też póki co życzę wszystkim dobrej nocy i miłych snów.
Louve oparł głowę na nagłówku swojego krzesła i momentalnie zasnął.

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Dnia 17.10.2008 o 02:00, Fiarot napisał:

W przypadku Kenny''ego warto też zaobserwować pewną nową rzecz, mianowicie wmawia Dorrowi,
iż ten atakuje go jedynie na podstawie moich wcześniejszych argumentów, gdy tymczasem
Ian tłumaczy mu wyraźnie, że opiera się głównie na swojej teorii z 20:45. To jednak do
Johnsona jakoś za bardzo nie może dotrzeć.


- A przepraszam Cię Marku co ma tutaj do mnie docierać? Jego argumentacja jest żadna czyt.
"Mówiąc inaczej - z mojego punktu widzenia Johnson jest winny. Już wczoraj zwróciłem na niego uwagę (albo raczej Fiarot zwrócił na niego moją uwagę...), a zakładając, że Samuel jest niewinny i w dwójce Flanely/McCartney jest tylko jeden morderca - wówczas Johnson musi być tym drugim. Nie widzę innej możliwości."
Proszę powiedz mi gdzie tutaj jest jakiś powód? Jest jedynie stwierdzenie, że jeżeli jeden z nich jest mordercą to muszę być winny ja ja. Poza tym znów zaznacza, że to Ty mu na mnie zwróciłeś uwagę. Przypomne raz jeszcze sytuację do której jest odwołanie http://forum.gram.pl/forum_post.asp?tid=59&pid=46676
Po raz kolejny przypominam. Ian w jednej wypowiedzi broni mnie tak jak robił to przez poprzednie wypowiedzi i nagle ni z tego ni z owego atakuje mnie po moich słowach http://forum.gram.pl/forum_post.asp?tid=59&pid=46665
kiedy to kieruje się intuicją wskazując na niego jako na mordercę. Z tym, że wtedy to faktycznie była intuicja, a teraz mam na to dowody. Jakie? Jak wspominałem opieranie się cały czas do Twoich słów Mark (przyjrzyj się bo nie wniósł NIC nowego czyt. odnośniki wyżej), a wczorajsza zmiana głosu jako ostatnia osoba kiedy wszyscy poza nim i Flanelym głosowali na Flanelego jest chyba wystarczająco jasna...

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach

Mak ledwo zdołał się przebudzić ze snu, gdy usłyszał głos Johnsona dobiegający w jego kierunku.

Dnia 17.10.2008 o 10:33, Ninja Seba napisał:

- A przepraszam Cię Marku co ma tutaj do mnie docierać? Jego argumentacja jest żadna (...)
Proszę powiedz mi gdzie tutaj jest jakiś powód? Jest jedynie stwierdzenie, że jeżeli
jeden z nich jest mordercą to muszę być winny ja ja.


No i właśnie. Nie ma tu konkretnego powodu, gdyż Dorrow zastosował metodę eliminacji najmniej podejrzanych osób oraz wykluczenie mało prawdopodobnych powiązań pomiędzy pozostałymi. Poniekąd tak samo postąpiłem wczoraj przyjmując wstępne założenia - odsunąłem Samuela i wyjątkowo McCartney''a, zaś wśród pozostałej trójki odrzuciłem duet Ty-Dorrow, wobec czego jako pewniak na pierwszego mordercę został mi Flanely. Dorrow natomiast pomija siebie, co w sumie oczywiste bez względu na to kim faktycznie jest, a także Samuela, wyklucza duet McCartney-Flanely i zostajesz mu Ty. Jak już mówiłem czysta eliminacja, a nie powoływanie się tylko i wyłącznie na moje wcześniejsze argumenty pod twoim adresem, jak to niemal w każdej swojej wypowiedzi podkreślasz.

Dnia 17.10.2008 o 10:33, Ninja Seba napisał:

Poza tym znów zaznacza, że to Ty
mu na mnie zwróciłeś uwagę. Przypomne raz jeszcze sytuację do której jest odwołanie http://forum.gram.pl/forum_post.asp?tid=59&pid=46676
Po raz kolejny przypominam. Ian w jednej wypowiedzi broni mnie tak jak robił to przez
poprzednie wypowiedzi i nagle ni z tego ni z owego atakuje mnie po moich słowach http://forum.gram.pl/forum_post.asp?tid=59&pid=46665
kiedy to kieruje się intuicją wskazując na niego jako na mordercę.


Dorrow broni Ciebie? Wybacz, jakoś nie zauważyłem. Ja odebrałem jego rozmowę ze mną jako konwersację na temat trafności moich argumentów względem twojej osoby. Opierając się chociażby na przytoczonej przez Ciebie wypowiedzi autorstwa Dorrowa - fragmenty "To z kolei jestem w stanie zrozumieć i się z tym zgadzam" czy też "Tak, tu się zgadzam" wskazują na to, że popiera on moje zarzuty skierowane pod twoim adresem! A nie Ciebie broni, jak to starasz się teraz wygodnie dla siebie interpretować. Jeżeli ową obronę wymyśliłeś sobie mając na uwadze jego słowa: "Tu już nie jestem w stanie nic wymyślić na jego obronę" no to jest to wybitna nadinterpretacja faktów. Zresztą dobitnie o intencjach Dorrowa świadczy ostatnie zdanie owej wypowiedzi: "Chwilowo jednak argumentacja Marka do mnie przemawia, zwrócił moją uwagę na to, czego wcześniej nie dostrzegałem".

Dnia 17.10.2008 o 10:33, Ninja Seba napisał:

Z tym, że wtedy to faktycznie była intuicja, a teraz mam na to dowody. Jakie? Jak wspominałem opieranie
się cały czas do Twoich słów Mark (przyjrzyj się bo nie wniósł NIC nowego czyt. odnośniki wyżej)


Skoro go po części moje słowa przekonały i uznał, że mogę mieć rację to co w tym złego? A co do wniesienia czegoś od siebie to już mówiłem o tym - nie zgodził się on ze wszystkimi moimi zarzutami, więc przynajmniej tyle do tego wszystkiego dodał. Poza tym weź też pod uwagę, że dyskutował on ze mną odnośnie moich argumentów nie tylko względem Ciebie, lecz również McCartney''a. Co więcej twoje pierwsze wczorajsze słowa, w których brałeś pod uwagę zdradę Dorrowa, opierały się głównie na tym, że Ian i John są wspólnikami ( http://forum.gram.pl/forum_post.asp?tid=59&pid=46761). Jak już wiemy w tej chwili po wyjściu na jaw zbrodniczej natury Flanely''ego jest to niemożliwe. W dodatku w interesujący sposób Dorrow oprócz kandydata na kompana McCartney''a stał się również w twoich oczach prawdopodobnym partnerem Flanely''ego, gdy ten nagle zaczął zbierać głosy kolejno od wszystkich policjantów ( http://forum.gram.pl/forum_post.asp?tid=59&pid=46786).

Dnia 17.10.2008 o 10:33, Ninja Seba napisał:

a wczorajsza zmiana głosu jako ostatnia osoba kiedy wszyscy poza nim i Flanelym
głosowali na Flanelego jest chyba wystarczająco jasna...


Jasna? Guzik a nie jasna! Dorrow oddał swój głos jeszcze zanim o swoich wskazaniach poinformowała reszta, czyli nie czekał na bieg wydarzeń i dogodne dostosowanie się do niego. Oczywiście, można mu poniekąd zarzucić, że wybrał akurat Ciebie, gdy było raczej pewne, że o wiele większe szanse na wyeliminowanie mają McCartney i Flanely. Znowu więc niby odcina się od głównego nurtu, ale nie wolno zapominać o jego wypowiedzi z 21:24 ( http://forum.gram.pl/forum_post.asp?tid=59&pid=46782), w której sprawia wrażenie przejętego o los dobrych policjantów. Przejawia się to tym, iż chce, aby wykrystalizował się jeden główny kandydat, a głosy nie rozchodziły się równomiernie pomiędzy Johna a Jamesa, gdyż wówczas zachodziła jeszcze taka obawa. Co więcej deklaruje, że jest gotów zmienić swoje wskazanie dla dobra sprawy.
Pewnie zaraz przyczepisz się, że woli pozbyć się McCartney''a zamiast Flanely''ego, ale po pierwsze wczoraj nawet ci pewni niewinni w większości preferowali właśnie tę opcję, a po drugie będzie to klasyczne podejście ''widzę drzazgę w oku bliźniego, zaś nie dostrzegam wielkiej kłody w swoim''. Pragnę bowiem zaznaczyć, że Ty początkowo nie wspomniałeś o Flanely''m nawet jednym słowem ( http://forum.gram.pl/forum_post.asp?tid=59&pid=46761). Następnie, gdy wyłamuję się z trendu głosowania na McCartney''a i zaczynam coraz poważniej zastanawiać się nad Flanely''m, Ty starasz się mnie dyskretnie odciągnąć od tego sposobu myślenia - "Dodatkowo na niekorzyść McCartney''a, przynajmniej w moim odczuciu, przemawia to, że jest wobec niego zbyt dużo wątpliwości, a przynajmniej więcej aniżeli w przypadku Flanely''iego" ( http://forum.gram.pl/forum_post.asp?tid=59&pid=46766). Natomiast 2,5 godziny później nagle we wspaniały sposób przypominasz sobie o tym, iż Flanely nazwał Ciebie dobrym gliną i rzekomo starał się pozyskać w twojej osobie sojusznika, co liczy się mu in minus. Czemu wobec tego nie zauważyłeś tego wcześniej? Zresztą do mojej interpretacji tego fragmentu dotyczącej tego zwrotu pod twoim adresem już się nie odniosłeś.
W każdym razie teraz dochodzimy do sedna sprawy. Twierdzisz, że zmiana wskazania Dorrowa na Flanely''ego na trzy minuty przed końcem głosowania ostatecznie go pogrąża. A co Ty takiego zrobiłeś? Jak już mówiłem najpierw prawiłeś o dwójce McCartney-Dorrow, następnie starałeś się mnie przekonać co do McCartney''a, zaś ostatecznie głosujesz na Flanely''ego, w dodatku wypowiadając takie słowa: "Pomimo tego, że jestem bardziej przekonany co do McCartneya to naturalnie pójdę za większością bo i tak ten 1 głos nic tutaj nie zmieni". I proszę bardzo! Sam wstrzymywałeś się jak najdłużej z oddaniem swojego głosu, co jest właśnie raczej domeną zdrajców, a gdy sprawy przybrały niekorzystny obrót postanowiłeś się nie wychylać, lecz potulnie pójść za wolą większości. Natomiast Dorrow zagłosował początkowo zgodnie ze swoją teorią, lecz zmienił głos na Jamesa w ostatnich sekundach pod wpływem jego dziwnej i trochę niedorzecznej gadaniny. Wychodzi więc na to, że sam chciałeś uniknąć takiej sytuacji, kiedy byłbyś niejako zmuszony, choć zaznaczam, że Dorrow na zmuszonego nie wyglądał, do zmiany głosu z McCartney''a na Flanely''ego i dlatego też wolałeś się z tym nie spieszyć, a teraz starasz się przedstawić takie postępowanie Dorrowa jako zarzut przeciwko niemu.
Zresztą dla Iana, jako partnera Flanely''ego, byłoby już lepiej, gdyby nie zmieniał głosu i pozostawił go na Tobie. Wówczas mógłby się bronić, że jako kompan Jamesa wolałby wskazać go razem z resztą osób, a tymczasem tego nie zrobił. Dlatego też owa zmiana głosu nie wygląda w moim mniemaniu za bardzo na działanie mordercy, tym bardziej, iż Dorrow zaznaczył przy niej fragment, który wpłynął na jego decyzję.

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach

> No i właśnie. Nie ma tu konkretnego powodu, gdyż Dorrow zastosował metodę eliminacji
> najmniej podejrzanych osób oraz wykluczenie mało prawdopodobnych powiązań pomiędzy pozostałymi.
> Poniekąd tak samo postąpiłem wczoraj przyjmując wstępne założenia - odsunąłem Samuela
> i wyjątkowo McCartney''a, zaś wśród pozostałej trójki odrzuciłem duet Ty-Dorrow, wobec
> czego jako pewniak na pierwszego mordercę został mi Flanely. Dorrow natomiast pomija
> siebie, co w sumie oczywiste bez względu na to kim faktycznie jest, a także Samuela,
> wyklucza duet McCartney-Flanely i zostajesz mu Ty. Jak już mówiłem czysta eliminacja,
> a nie powoływanie się tylko i wyłącznie na moje wcześniejsze argumenty pod twoim adresem,
> jak to niemal w każdej swojej wypowiedzi podkreślasz.

- Skoro to taka czysta eliminacja to wszystko jest jasne. On nie ma innego wyboru. Z tym jednym faktem, że wczoraj go miał i cały czas utrzymywał się przy tym żeby wyeliminować mnie. Dopiero kiedy pozostał sam z Flanelym z innymi głosami to zmienił zdanie czy to nie jest oczywiste? A moze to sie wydaje dla Ciebie zbyt oczywiste?


> Dorrow broni Ciebie? Wybacz, jakoś nie zauważyłem. Ja odebrałem jego rozmowę ze mną jako
> konwersację na temat trafności moich argumentów względem twojej osoby. Opierając się
> chociażby na przytoczonej przez Ciebie wypowiedzi autorstwa Dorrowa - fragmenty "To
> z kolei jestem w stanie zrozumieć i się z tym zgadzam
" czy też "Tak, tu się zgadzam"
> wskazują na to, że popiera on moje zarzuty skierowane pod twoim adresem! A nie Ciebie
> broni, jak to starasz się teraz wygodnie dla siebie interpretować. Jeżeli ową obronę
> wymyśliłeś sobie mając na uwadze jego słowa: "Tu już nie jestem w stanie nic wymyślić
> na jego obronę
" no to jest to wybitna nadinterpretacja faktów. Zresztą dobitnie o
> intencjach Dorrowa świadczy ostatnie zdanie owej wypowiedzi: "Chwilowo jednak argumentacja
> Marka do mnie przemawia, zwrócił moją uwagę na to, czego wcześniej nie dostrzegałem
".

- Zwrócę uwagę na to jeszcze raz bo widzę chyba celowo nie chcesz widzieć części mojej wypowiedzi... ZANIM padły te słowa, jak sam wspomniałeś Ian na temat mojej osoby z Tobą polemizował. Dopiero po tym jak wskazałem na niego intuicyjnie w tej samej wypowiedzi do której teraz się odwołujesz początkowo mnie jeszcze broni, później przechodzi do "strefy średniej", a później zaczyna się z Tobą zgadzać i ten stan już utrzymuje. Dlaczego? Ja skierowałem na niego podejrzenia to on podczepia się pod osobę, która mnie oskarża. Logiczne przecież, że nie będzie bronił oskarżyciela tylko przychyli się do słów osoby, która na tego oskarżyciela coś ma. W ten sposób Ian mógł szukać w Twojej osobie poparcia co widać mu się udało...


> Skoro go po części moje słowa przekonały i uznał, że mogę mieć rację to co w tym złego?
> A co do wniesienia czegoś od siebie to już mówiłem o tym - nie zgodził się on ze wszystkimi
> moimi zarzutami, więc przynajmniej tyle do tego wszystkiego dodał. Poza tym weź też pod
> uwagę, że dyskutował on ze mną odnośnie moich argumentów nie tylko względem Ciebie, lecz
> również McCartney''a.

- A co Twoim zdaniem w "niezgodzeniu się ze wszystkim" jest dodane od siebie? To natomiast, że dyskutował odnośnie innych osób temu nie zaprzeczam.

> Co więcej twoje pierwsze wczorajsze słowa, w których brałeś pod
> uwagę zdradę Dorrowa, opierały się głównie na tym, że Ian i John są wspólnikami ( http://forum.gram.pl/forum_post.asp?tid=59&pid=46761).

- Nie opierały się głównie na tym, stwierdziłem, że pasowało by mi to żeby byli wspólnikami. Jednak na samego Iana cały czas miałem to, w jaki sposób mnie oskarżał i od, którego momentu (o czym po raz kolejny wspomniałem wyżej).

> Jak już wiemy w tej chwili po wyjściu na jaw zbrodniczej natury Flanely''ego jest to
> niemożliwe. W dodatku w interesujący sposób Dorrow oprócz kandydata na kompana McCartney''a
> stał się również w twoich oczach prawdopodobnym partnerem Flanely''ego, gdy ten nagle
> zaczął zbierać głosy kolejno od wszystkich policjantów ( http://forum.gram.pl/forum_post.asp?tid=59&pid=46786).

- Tak jak wspominałem przed chwilą on nie podobał mi się już wcześniej. Tylko wydawało mi się, że on jest partnerem McCartney''a, a nie Flanelego. W tej chwili zwyczajnie chcesz nagiąć fakty do Twojej teorii jako, że to ja jestem tym drugim... Nie możesz przeżyć faktu, że się mylisz czy jak? - tutaj Kenny dosyć ironicznie sie uśmiechnął.


> Jasna? Guzik a nie jasna! Dorrow oddał swój głos jeszcze zanim o swoich wskazaniach poinformowała
> reszta, czyli nie czekał na bieg wydarzeń i dogodne dostosowanie się do niego. Oczywiście,
> można mu poniekąd zarzucić, że wybrał akurat Ciebie, gdy było raczej pewne, że o wiele
> większe szanse na wyeliminowanie mają McCartney i Flanely. Znowu więc niby odcina się
> od głównego nurtu, ale nie wolno zapominać o jego wypowiedzi z 21:24 ( http://forum.gram.pl/forum_post.asp?tid=59&pid=46782),

- Nie mówię o tym, że głosował na mnie. To mnie akurat mało obchodzi. Mówię cały czas o jego zmianie. Skoro był tak święcie przekonany i miał tak świetnie wykrystalizowaną sytuację to dlaczego do cholery zmienił ten głos? Możesz mi to wytłumaczyć? Bo dla mnie jak wspominałem to jest oczywiste. Uczciwi policjanci głosują na zdrajcę, a dwóch zdrajców głosuje na kogoś innego. Wówczas wszystko widać jak na papierze, dlatego ta zmiana głosu Dorrowa...
Co do Twojego "nie wolno zapominać o jego wypowiedzi" zwróciłeś tam uwagę na jedno zdanie? Mam na myśli dokładnie to:
"Jak już wcześniej napisałem - ja za niemalże pewnego winnego mam Johnsona. Z tym, że zdaję sobie sprawę z tego, że to wynika tylko i wyłącznie z wiedzy, jaką posiadam o mojej roli."
A wziąłeś może pod uwagę to, że on jest zdrajcą i dlatego taka pewność? Czy może nie chcesz tego widzieć?

> w której sprawia wrażenie przejętego o los dobrych policjantów.

- Dobrze zauważone - wtrącił Johnson - "sprawia wrażenie" i tylko tyle...

> Pewnie zaraz przyczepisz się, że woli pozbyć się McCartney''a zamiast Flanely''ego, ale
> po pierwsze wczoraj nawet ci pewni niewinni w większości preferowali właśnie tę opcję,
> a po drugie będzie to klasyczne podejście ''widzę drzazgę w oku bliźniego, zaś nie dostrzegam
> wielkiej kłody w swoim''.

- Nie przyczepię się do tego bo specjalnie nie ma o co... Za to ja przynajmniej oddałem głos jakoś normalnie, a nie minutę przed końcem kiedy by się nawet głupi zorientował, że jest po sprawie.

> Pragnę bowiem zaznaczyć, że Ty początkowo nie wspomniałeś o
> Flanely''m nawet jednym słowem ( http://forum.gram.pl/forum_post.asp?tid=59&pid=46761).
> Następnie, gdy wyłamuję się z trendu głosowania na McCartney''a i zaczynam coraz poważniej
> zastanawiać się nad Flanely''m, Ty starasz się mnie dyskretnie odciągnąć od tego sposobu
> myślenia - "Dodatkowo na niekorzyść McCartney''a, przynajmniej w moim odczuciu, przemawia
> to, że jest wobec niego zbyt dużo wątpliwości, a przynajmniej więcej aniżeli w przypadku
> Flanely''iego
"

- Nie wspominałem o nim bo widziałem zdrajcę bardziej w McCartneyu i nie wypieram się tego bo po co? Ja nie mam nic do ukrycia. Poza tym to nie miało być odciągnięcie Cię od tego sposobu myślenia,a już tym bardziej dyskretne. Mówiłem to co uważam i tyle.

> Natomiast
> 2,5 godziny później nagle we wspaniały sposób przypominasz sobie o tym, iż Flanely nazwał
> Ciebie dobrym gliną i rzekomo starał się pozyskać w twojej osobie sojusznika, co liczy
> się mu in minus. Czemu wobec tego nie zauważyłeś tego wcześniej?

- Tak jak mówiłem umknęło to mojej uwadze i podziękowałem Ci, że mi o tym przypomniałeś. Zapytasz dlaczego umknęło? Bo wciąż widziałem w McCartneyu zdrajcę i zapewne bardziej byłem zajęty szukaniem czegoś na niego albo na Dorrowa jak mówiła mi początkowo i zaznaczam początkowo moja intuicja.

> W każdym razie teraz dochodzimy do sedna sprawy. Twierdzisz, że zmiana wskazania Dorrowa
> na Flanely''ego na trzy minuty przed końcem głosowania ostatecznie go pogrąża. A co Ty
> takiego zrobiłeś? Jak już mówiłem najpierw prawiłeś o dwójce McCartney-Dorrow, następnie
> starałeś się mnie przekonać co do McCartney''a, zaś ostatecznie głosujesz na Flanely''ego,
> w dodatku wypowiadając takie słowa: "Pomimo tego, że jestem bardziej przekonany co
> do McCartneya to naturalnie pójdę za większością bo i tak ten 1 głos nic tutaj nie zmieni
".

- Nie wypieram się tego bo mówiłem to co czułem...

> I proszę bardzo! Sam wstrzymywałeś się jak najdłużej z oddaniem swojego głosu, co jest
> właśnie raczej domeną zdrajców, a gdy sprawy przybrały niekorzystny obrót postanowiłeś
> się nie wychylać, lecz potulnie pójść za wolą większości.

- Chciałbym przypomnieć, że sam Pillskin był podobnego zdania, ale też poszedł za większością.
Natomiast Dorrow zagłosował jak zagłosował, a jak wyglądało jego uzasadnienie? ":D" Naprawdę żenujące...

> początkowo zgodnie ze swoją teorią, lecz zmienił głos na Jamesa w ostatnich sekundach
> pod wpływem jego dziwnej i trochę niedorzecznej gadaniny. Wychodzi więc na to, że sam
> chciałeś uniknąć takiej sytuacji, kiedy byłbyś niejako zmuszony, choć zaznaczam, że Dorrow
> na zmuszonego nie wyglądał, do zmiany głosu z McCartney''a na Flanely''ego i dlatego
> też wolałeś się z tym nie spieszyć, a teraz starasz się przedstawić takie postępowanie
> Dorrowa jako zarzut przeciwko niemu.

- Własnie na zmuszonego nie wyglądał... Więc po co to zrobił? Przecież nie będzie wystawał sam jako jego partner... Co do mnie to zauważ, że zawsze oddawałem głos jako jeden z pierwszych i nigdy go nie zmieniałem i tym razem nie chciałem tak robić dlatego czekałem. A wracająć do głosowania jako jeden z pierwszych to czy uważasz, że tak zachowywałby się zdrajca? Tracić kontrolę nad cały głosowaniem i tym co się dzieje?

> Zresztą dla Iana, jako partnera Flanely''ego, byłoby już lepiej, gdyby nie zmieniał głosu
> i pozostawił go na Tobie. Wówczas mógłby się bronić, że jako kompan Jamesa wolałby wskazać
> go razem z resztą osób, a tymczasem tego nie zrobił. Dlatego też owa zmiana głosu nie
> wygląda w moim mniemaniu za bardzo na działanie mordercy, tym bardziej, iż Dorrow zaznaczył
> przy niej fragment, który wpłynął na jego decyzję.

- Byłoby lepiej, ale jak widać tak nie zrobił. Może tego nie przemyślał? Nie wnikam to nie myślę jak morderca bo nim nie jestem w przeciwieństwie do Dorrowa.

Kenny poszedł po kolejną kawę i zaczął myśleć o swojej rodzinie. Mam zginąć tylko po to żeby wszyscy się przekonali, że to nie ja jestem winny tylko Dorrow? Niedorzeczność... Ale skoro taka ich wola. Przekonają się, a moja rodzina będzie ze mnie dumna...

* * * * * * * * * *

Decyzję już podjąłem i nie ma co jej odwlekać

lincz ==> Furrbacca

* * * * * * * * * *

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach

- Co mogłem zrobić i powiedzieć to już zrobiłem - powiedział Kenny - Zapewne kiedy zjawi się Dorrow to was zmanipuluje i mu uwierzycie. Cóż... Przekonacie się jak jest kiedy dokonacie wyboru. Ja niestety jestem tak zmęczony, że muszę się położyć być może przed godziną "zero" jeszcze się zjawię... Do zobaczenia lub żegnajcie...

Po tych słowach Johnson zrobił jak powiedział, pozostawało mu czekać...

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach

Nie wiem który z was jest winny, więc zrobimy jak za czasów średniowiecznych. I Johnson i Dorrow są podejrzani. Obaj unikają odważnych decyzji i większej dyskusji. Podejrzewam, że trzeba będzie zabić ich obu.

Dyskusyjne jest co bardziej rzuca się w oczy, głos Dorrowa na Johnsona na samym początku gry (tworzący chwilowo przeciwwagę dla linczowanego zabójcy, czy może zmiana głosu gdy już jest po ptakach.
Przyznam, że obie zagrywki wydają się był błędne, spodziewałem się bardziej delikatnego wyczekania i oddania głosu później.

Problem mam z Johnsonem. Oddając wczoraj głos napisał: Pomimo tego, że jestem bardziej przekonany co do McCartneya to naturalnie pójdę za większością bo i tak ten 1 głos nic tutaj nie zmieni.
Napisanie takiego zdania, będąc zabójcą i wiedząc, że twój partner idzie do piachu, to skazywanie się na pożarcie kolejnego dnia. Czy tak by się zachował mafiozo?

Jeśli jeden z nich okaże się zabójcą, to stwierdzę, że obaj popełnili poważne błędy w swoim rozumowaniu. Johnson mocno obstawiał przy zamordowaniu McCarhney''a (czemu dał wyraz nawet w poście z linczem). Przypomnę może, że ta szuja Flanely także mocno napierał na tę samą ofiarę. Hipotetyczne atakowanie przez dwóch zdrajców jednej osoby wydaje mi się mało prawdopodobne...

Jednocześnie dwukrotne głosowanie Flanely''a na McCathney''a praktycznie go uniewinnia.

Gdyby dziś mielibysmy decydować pomiędzy Jonsonem a Dorrowem, to stawiam na tego drugiego. Nie daje mi jednak spokoju, trzecia osoba, której nie uniewinniłem, bo moim zdaniem za mało ku temu przesłanek, Samuel. Może warto mu się przyjrzeć jeszcze raz?
______________________________________________

Przepraszam za swoją nieobecność wczoraj i relatywnie małą aktywność. Życie mnie dorwało i ostro skopało zad, nie planowałem takiej gry :/

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach

Skoro Flanely był winny to wedle moich przewidywań McCartney raczej jest niewinnym. Wczoraj pisałem, że morderca kryje się wśród tych dwóch wyżej wymienionych osób. Okazał się nim Flanely. Ten fakt w moich odczuciu uniewinnia McCartneya. A przynajmniej pozwala go z dużym prawdopodobieństwem wyrzucić przynajmniej dzisiaj z kręgu podejrzanych. Samuel też raczej nie jest zdrajcą, ponieważ tak jak pisałem również wczoraj, wśród dwójki McCartney może, lecz nie musi być morderca. Wedle mojej dzisiejszej wiedzy raczej wśród tych postaci zdrajca się nie kryje.
Uważam, że mordercą jest Kenny lub Ian. Dzisiaj zagłosuję na Kennyego, ponieważ nie podoba mi się jego postawa i obrona w dyskusji z Markiem. Nie przekonuje mnie on zupełnie. Podobnie nie podobała mi się wczoraj defensywa Jamesa, a ten ostatecznie okazał się zabójcą. Dlatego z czystym sumieniem mogę zrobić to:
*****************
Lincz --> Ninja Seba

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Dnia 17.10.2008 o 17:43, Ninja Seba napisał:

- Skoro to taka czysta eliminacja to wszystko jest jasne. On nie ma innego wyboru.


Otóż to, przy założeniu, że jest niewinny, to wszystko się zgadza.

Dnia 17.10.2008 o 17:43, Ninja Seba napisał:

Z tym jednym faktem, że wczoraj go miał i cały czas utrzymywał się przy tym żeby wyeliminować
mnie.


Czemu ciągle naginasz fakty? "Jestem skłonny dołączyć do zlinczowania jednej z dwóch wyżej wspomnianych osób, szczególnie że jeden z nich również musi być winny" - Ian Dorrow, 21:24 wczoraj. W dalszym ciągu twierdzisz, że za wszelką cenę chciał wyeliminować właśnie Ciebie?

Dnia 17.10.2008 o 17:43, Ninja Seba napisał:

Dopiero kiedy pozostał sam z Flanelym z innymi głosami to zmienił zdanie czy to
nie jest oczywiste? A moze to sie wydaje dla Ciebie zbyt oczywiste?


Nie. On nie zmienił zdania dlatego, że cała reszta głosowała na Flanely''ego, tak jak Ty stwierdziłeś przy oddawaniu swojego głosu na Jamesa, tylko ze względu na jedną z jego wypowiedzi.

Dnia 17.10.2008 o 17:43, Ninja Seba napisał:

- Zwrócę uwagę na to jeszcze raz bo widzę chyba celowo nie chcesz widzieć części mojej
wypowiedzi... ZANIM padły te słowa, jak sam wspomniałeś Ian na temat mojej osoby z Tobą
polemizował. Dopiero po tym jak wskazałem na niego intuicyjnie w tej samej wypowiedzi
do której teraz się odwołujesz początkowo mnie jeszcze broni, później przechodzi do "strefy
średniej", a później zaczyna się z Tobą zgadzać i ten stan już utrzymuje.


Tak? Rozbierzmy wobec tego ową wypowiedź Dorrowa - http://forum.gram.pl/forum_post.asp?tid=59&pid=46676 - na czynniki pierwsze:
- "Mam nadzieję, że się nie obrazisz..." - nie zgadza się
- "To z kolei jestem w stanie zrozumieć i się z tym zgadzam." - zgadza się
- "Owszem, mógł przedłużać, ale..." - częściowo się zgadza
- "Tu już nie jestem w stanie nic wymyślić na jego obronę." - zgadza się
- "Tak, tu się zgadzam." - zgadza się
- "Cóż, już wielokrotnie przedstawiałem swoje zdanie na ten temat..." - raczej się nie zgadza
- "Cóż, jak to się mówi..." - przedstawia swoje zdanie na ten temat
- "Cóż. Myślę co chcę. Nie zgadzam się z tym powyższym." - nie zgadza się
W związku z powyższym jakoś nie zauważyłem, żeby nagle z każdym kolejnym wersem coraz bardziej się ze mną zgadzał. W części z nich przedstawiał własną opinię, różniącą się od mojej, w części zaś popierał moje przemyślenia.

Dnia 17.10.2008 o 17:43, Ninja Seba napisał:

Dlaczego? Ja skierowałem na niego podejrzenia to on podczepia się pod osobę, która mnie oskarża. Logiczne
przecież, że nie będzie bronił oskarżyciela tylko przychyli się do słów osoby, która
na tego oskarżyciela coś ma. W ten sposób Ian mógł szukać w Twojej osobie poparcia co
widać mu się udało...


Czy Ty naprawdę sądzisz, że otrzymałeś od niego wówczas głos właśnie ze względu na to, iż powiedziałeś, że go podejrzewasz, w dodatku jedynie intuicyjnie? Moim zdaniem to kolejna nadinterpretacja z twojej strony.

Dnia 17.10.2008 o 17:43, Ninja Seba napisał:

- A co Twoim zdaniem w "niezgodzeniu się ze wszystkim" jest dodane od siebie? To natomiast,
że dyskutował odnośnie innych osób temu nie zaprzeczam.


Chociażby to, że pokazał, iż nie wszystkie moje słowa do niego bezkrytycznie trafiają. Sądzę wręcz, że gdyby większość do niego nie trafiła to oddałby wówczas głos na zupełnie inną osobę.

Dnia 17.10.2008 o 17:43, Ninja Seba napisał:

- Nie opierały się głównie na tym, stwierdziłem, że pasowało by mi to żeby byli wspólnikami.
Jednak na samego Iana cały czas miałem to, w jaki sposób mnie oskarżał i od, którego
momentu (o czym po raz kolejny wspomniałem wyżej).


To chyba w takim razie sam już nie wiesz, co mówiłeś! Cytat: "Konsekwencją tego wszystkiego jest oddanie przez niego na mnie głosu właściwie bez uzasadnienia... Wygląda to z mojej perspektywy dokładnie tak: "Kur** Kenny jako jeden z pierwszych podejrzewa mojego wspólnika McCartney''a i do tego na niego głosuje, trzeba się go pozbyć" Co moim zdaniem jest dobrą taktyką bo całe zamieszanie toczyło się wokół osoby McCartneya i przypuszczam, że wielu osobom to o czym teraz pisze umknęło...". Twoje początkowe podejrzenia wokół Dorrowa opierają się więc właśnie o te założenie, że Ty zagłosowałeś rzekomo na jego partnera i on chcąc go chronić wskazuje na Ciebie. Dopiero potem modyfikujesz swój sposób myślenia, iż Dorrow zagłosował na Ciebie nie ze względu na McCartney''a, tylko dlatego, iż wskazałeś samego Iana jako podejrzanego. Popatrz jakie ciekawe rzeczy wychodzą!

Dnia 17.10.2008 o 17:43, Ninja Seba napisał:

- Tak jak wspominałem przed chwilą on nie podobał mi się już wcześniej. Tylko wydawało
mi się, że on jest partnerem McCartney''a, a nie Flanelego. W tej chwili zwyczajnie chcesz
nagiąć fakty do Twojej teorii jako, że to ja jestem tym drugim... Nie możesz przeżyć
faktu, że się mylisz czy jak? - tutaj Kenny dosyć ironicznie sie uśmiechnął.


Jak już powiedziałem dosłownie przed chwilką to Ty naginasz fakty w taki sposób, aby pasowały one Tobie jak najlepiej do twojej teorii. A co do tego, że się mylę co do twojej osoby, to coraz bardziej utwierdzam się w przekonaniu, że jednak tak nie jest.

Dnia 17.10.2008 o 17:43, Ninja Seba napisał:

- Nie mówię o tym, że głosował na mnie. To mnie akurat mało obchodzi. Mówię cały czas
o jego zmianie. Skoro był tak święcie przekonany i miał tak świetnie wykrystalizowaną
sytuację to dlaczego do cholery zmienił ten głos? Możesz mi to wytłumaczyć? Bo dla mnie
jak wspominałem to jest oczywiste. Uczciwi policjanci głosują na zdrajcę, a dwóch zdrajców
głosuje na kogoś innego. Wówczas wszystko widać jak na papierze, dlatego ta zmiana głosu
Dorrowa...


W dalszym ciągu uważam, że taką zmianą głosu jako morderca tylko by się wystawił i o wiele bezpieczniej byłoby mu nie głosować tak szybko, tylko poczekać na opinie innych. Tak, jak Ty to zresztą zrobiłeś.

Dnia 17.10.2008 o 17:43, Ninja Seba napisał:

Co do Twojego "nie wolno zapominać o jego wypowiedzi" zwróciłeś tam uwagę na jedno zdanie?
Mam na myśli dokładnie to:
"Jak już wcześniej napisałem - ja za niemalże pewnego winnego mam Johnsona. Z tym,
że zdaję sobie sprawę z tego, że to wynika tylko i wyłącznie z wiedzy, jaką posiadam
o mojej roli.
"
A wziąłeś może pod uwagę to, że on jest zdrajcą i dlatego taka pewność? Czy może nie
chcesz tego widzieć?


Pewność może mieć jako niewinny, jako zdrajca nie miałby pewności, tylko jedynie by ją udawał, ot taka mała różnica. Skoro uważam, że to raczej on z waszej dwójki jest uczciwym policjantem to jego sposób myślenia przy tej teorii nie wzbudza moich wątpliwości, bo wyszłoby na to, że ma rację.

Dnia 17.10.2008 o 17:43, Ninja Seba napisał:

- Nie przyczepię się do tego bo specjalnie nie ma o co... Za to ja przynajmniej oddałem
głos jakoś normalnie, a nie minutę przed końcem kiedy by się nawet głupi zorientował,
że jest po sprawie.


Jakoś normalnie, czyli idąc wygodnie za głosem większości, mimo iż we wcześniejszych twoich dwóch wypowiedziach Flanely nie występuje ani razu jako podejrzany. To nie jest jakoś normalnie.

Dnia 17.10.2008 o 17:43, Ninja Seba napisał:

- Nie wspominałem o nim bo widziałem zdrajcę bardziej w McCartneyu i nie wypieram się
tego bo po co? Ja nie mam nic do ukrycia. Poza tym to nie miało być odciągnięcie Cię
od tego sposobu myślenia,a już tym bardziej dyskretne. Mówiłem to co uważam i tyle.


No trudno, żebyś się teraz wypierał. Jednak fakt faktem, że o Jamesie wcześniej nawet nie pisnąłeś, a tu nagle głos na niego. Trzeba było odważnie zagłosować na McCartney''a zgodnie z własnymi przekonaniami, skoro widziałeś zdrajcę bardziej w nim. Ale po co się tak wychylać, prawda?

Dnia 17.10.2008 o 17:43, Ninja Seba napisał:

- Tak jak mówiłem umknęło to mojej uwadze i podziękowałem Ci, że mi o tym przypomniałeś.
Zapytasz dlaczego umknęło? Bo wciąż widziałem w McCartneyu zdrajcę i zapewne bardziej
byłem zajęty szukaniem czegoś na niego albo na Dorrowa jak mówiła mi początkowo i zaznaczam
początkowo moja intuicja.


Umknęło uwadze lub też miałeś to właśnie przygotowane na ''specjalną okazję'', gdyby sytuacja zaczęła wymykać się mordercom spod kontroli.

Dnia 17.10.2008 o 17:43, Ninja Seba napisał:

- Nie wypieram się tego bo mówiłem to co czułem...


To trzeba to było wprowadzić w czyn, ot co!

Dnia 17.10.2008 o 17:43, Ninja Seba napisał:

- Chciałbym przypomnieć, że sam Pillskin był podobnego zdania, ale też poszedł za większością.
Natomiast Dorrow zagłosował jak zagłosował, a jak wyglądało jego uzasadnienie? ":D" Naprawdę
żenujące...


A pamiętasz o cytowanym przez niego fragmentem wypowiedzi Flanely''ego, na który zwrócił moją uwagę, gdy też się go szybko o to zapytałem?

Dnia 17.10.2008 o 17:43, Ninja Seba napisał:

- Własnie na zmuszonego nie wyglądał... Więc po co to zrobił? Przecież nie będzie wystawał
sam jako jego partner... Co do mnie to zauważ, że zawsze oddawałem głos jako jeden z
pierwszych i nigdy go nie zmieniałem i tym razem nie chciałem tak robić dlatego czekałem.
A wracająć do głosowania jako jeden z pierwszych to czy uważasz, że tak zachowywałby
się zdrajca? Tracić kontrolę nad cały głosowaniem i tym co się dzieje?


No przepraszam bardzo, ale sam wcześniej wspominałeś, że byłeś bardzo zajęty robotą papierkową [fabuła mode off/nie miałeś zbyt dużo czasu, aby siedzieć przy kompie i zajmować się FM/fabuła mode on]. A teraz robisz z tego argument na swoją obronę? Poza tym skoro cały czas głosowałeś jako jeden z pierwszych to czemu nie zrobiłeś tego także wczoraj, tylko czekałeś na bieg wydarzeń i w końcowym rozrachunku zagłosowałeś jako jeden z ostatnich? W dodatku ciekawie to się zbiegło z sytuacją, kiedy położenie morderców uległo gwałtownemu pogorszeniu. A co do utraty kontroli nad głosowaniem we wcześniejszych dniach to przecież wówczas żył jeszcze Flanely i to on zapewne wszystko kontrolował.

Dnia 17.10.2008 o 17:43, Ninja Seba napisał:

- Byłoby lepiej, ale jak widać tak nie zrobił. Może tego nie przemyślał? Nie wnikam to
nie myślę jak morderca bo nim nie jestem w przeciwieństwie do Dorrowa.


Tak, jasne! Drugi morderca nagle zgłupiał i dał się ponieść emocjom! W dalszym ciągu twierdzę, że z waszej dwójki to Ty zachowałeś się bardziej jak morderca, który nie wychyla się, lecz czeka i ostatecznie idzie za głosem innych.

Dnia 17.10.2008 o 17:43, Ninja Seba napisał:

Kenny poszedł po kolejną kawę i zaczął myśleć o swojej rodzinie. Mam zginąć tylko
po to żeby wszyscy się przekonali, że to nie ja jestem winny tylko Dorrow? Niedorzeczność...
Ale skoro taka ich wola. Przekonają się, a moja rodzina będzie ze mnie dumna...


No nie wiem, czy byłbym dumny, gdyby ktoś z mojej rodziny okazał się być mordercą - pokiwał głową Louve. Johnson jednak zaraz jeszcze coś dodał:

Dnia 17.10.2008 o 17:43, Ninja Seba napisał:

- Co mogłem zrobić i powiedzieć to już zrobiłem - powiedział Kenny - Zapewne kiedy zjawi się Dorrow to was
zmanipuluje i mu uwierzycie. Cóż... Przekonacie się jak jest kiedy dokonacie wyboru. Ja niestety jestem tak
zmęczony, że muszę się położyć być może przed godziną "zero" jeszcze się zjawię... Do zobaczenia lub
żegnajcie...


Mark wziął oddech.
- Przykro mi Johnson, ale nie przekonujesz mnie. Pamiętasz, jak wczoraj stwierdziłeś: "Wy macie jeszcze wątpliwości co do mojej osoby, ale postaram sie je rozwiać"? Niestety, ale tylko twoja śmierć w naszym samosądzie pozwoli nam jednoznacznie się ich pozbyć. W chwili obecnej dałbym 70%, że to Ty jesteś partnerem Flanely''ego, 30% otrzymałby Dorrow. Ale nie martw się, jeżeli mimo wszystko okażesz się niewinny, to wówczas przyznam się do błędu, a Ty zostaniesz pomszczony, gdyż Ian zginie następny.

************************

Lincz ==> Ninja Seba

************************

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach

===---===---===---===---===
Lincz -> Ninja Seba

Cholera, piątek, a ja czasu nie mam. Nie wiem, czy się wyrobię przed 23, ale jeszcze tu wpadnę. Mam nadzieję, że Seba okaże się mordercą, bo jutro ok 19 mnie nie ma już. Pozdrawiam Was.
===---===---===---===---===

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach

Mark popijał kolejny łyk herbaty. Większość osób opowiedziała się za tym, iż drugim mordercą prawdopodobnie jest Johnson. Kenny zamilkł, być może czekał na to, że osoby, które jeszcze nie zdążyły wypowiedzieć swojego zdania, w ostatniej chwili się za nim wstawią i przechylą szalę na jego korzyść, a na niekorzyść Dorrowa. W pomieszczeniu jednak, mimo upływających minut, panowała cisza. Wszyscy byli jakby nieobecni, być może tak długi pobyt w zamkniętym budynku kompletnie ich wykończył. Każdy liczył na jak najszybszy koniec tego koszmaru. Kto wie, być może wszystko skończy się już dzisiaj. Oby tak było, chociaż lepiej nie popadać zawczasu w hurraoptymizm. Nieraz bywało już tak, że zdanie większości, jak chociażby wczoraj, w przypadku McCartney''a, mogło nie być tym najtrafniejszym. Z drugiej strony nie ma też co teraz myśleć o śledztwie i dzisiejszej decyzji jedynie w negatywnych kategoriach. W końcu czymś sobie Johnson na taki los zasłużył, grad głosów na niego nie wziął się przecież z sufitu.
Louve przygryzł wargi...
Tak, Kenny to najlepszy wybór na dzisiaj. Zaraz jego żywot zapewne dobiegnie końca, a my dowiemy się o słuszności naszego wyboru. W najgorszym razie pomęczymy się jeszcze jeden dzień zamknięci w tych czterech ścianach, tym razem pastwiąc się nad Dorrowem. Ale mam nadzieję, że nie będzie to już konieczne. Że dosłownie za moment kapitan oficjalnie zakończy dochodzenie, a my zostaniemy wypuszczeni na zewnątrz, niektórzy wszak mają rodziny, których jakiś czas już nie widzieli na oczy. A za kilka dni odebrać gratulacje i być może jakiś order, a nawet i awans na wyższe stanowisko za dobrze wykonaną pracę, no no... Ekhm... Mark, trzymaj wyobraźnię na wodzy. I poczekaj jeszcze chwilę, jeszcze dosłownie jedną małą chwileczkę...

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach

Towarzystwo pewnie wybrało się na piątkowe imprezy ;P
No nic, w takim razie nie będę się fabularnie wysilał dzisiaj.

1. Boogie - Boogie
2. DEVIANCE - K.I.A.
3. DonCorleone - Ninja Seba
4. Fiarot - Ninja Seba
5. Furr - Ninja Seba
6. Kalkulator - K.I.A.
7. Keroth - K.I.A.
8. Lampek - Ninja Seba
9. Ninja Seba - Furr
10. Spider - K.I.A.
11. Upiordliwy - Upiordliwy
12. VBone - K.I.A.
13. Windows - Ninja Seba

Powiem krótko - znowu wróciliście do złego nawyku zabijania uczciwych gliniarzy... tym razem padło na Kenny''ego Johnsona. Co więcej... Pierce o mały włos nie został zabity. Uratowało go głośne zachowanie kapitana, który wystraszył napastnika gwizdanym wykonaniem "I want to break free".

1. Boogie -
2. DEVIANCE - K.I.A.
3. DonCorleone -
4. Fiarot -
5. Furr -
6. Kalkulator - K.I.A.
7. Keroth - K.I.A.
8. Lampek -
9. Ninja Seba - K.I.A.
10. Spider - K.I.A.
11. Upiordliwy -
12. VBone - K.I.A.
13. Windows -

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach

- Tia... - Mark wyglądał tak, jakby najadł się całego kartonu z kilkunastoma opakowaniami przeterminowanych krakersów. - ''Oh my God, we killed Kenny, we bastards''! I dzisiejszy szczęśliwy koniec dochodzenia trafił szlag, wyjście z budynku na zewnątrz trafił szlag, gratulacje, order i awans też trafił jeden wielki pieprzony szlag! Jasna cholera! Kolejny gliniarz, po Hoggsonie, który ginie z powodu mojego czynnego udziału. No jedwabiście po prostu...
Louve popatrzył w sufit, walnął pięścią w stół i począł kontynuować:
- Nic to! Na szczęście dzięki wątpliwej jakości umiejętnościom wokalnym kapitana Pillskin po raz kolejny cudownie przeżył mord oszalałego drugiego mordercy. To daje nam dwie dobre wiadomości. Pierwsza, z której mniej się cieszę, dotyczy potwierdzenia naszych przypuszczeń, iż Flanely faktycznie miał kompana, który teraz na własną rękę stara się dopełnić dzieła wymordowania uczciwych policjantów. Druga natomiast jest dla nas o wiele bardziej korzystna. Zostało bowiem czterech 100% niewinnych funkcjonariuszy: ja, Pierce Pillskin, Roger Fawcett i Mike Williams, oraz tylko trzy znaki zapytania, wśród których ukrywa się zabójca: Ian Dorrow, John McCartney i Scott Samuel. Z tego wynika, że nawet jeżeli w dwóch najbliższych głosowaniach pechowo nie trafimy mordercy to i tak będzie on wystawiony jak na tacy w trzecim, finałowym, które przypadłoby na poniedziałek. Musimy jednak spełnić tylko i aż jeden warunek - brać regularny udział w głosowaniach! Bo część zaczęła niespodziewanie pomijać ten obowiązek i jeśli będzie to czynić dalej to możemy przegrać właśnie z tego powodu. Bo nic innego nie jest nam w stanie odebrać zwycięstwa. A wracając do śledztwa to zgodnie z tym, co mówiłem wcześniej - Johnson został wytypowany błędnie, bardzo mi przykro Kenny, oby zostało to Tobie wynagrodzone tam w zaświatach. Tymczasem my pomścimy Ciebie we własny sposób.
Mark popatrzył się w stronę Dorrowa.
- Ianie, dostajesz ode mnie nominację do opuszczenia policyjnego budynku kapitana. I bynajmniej nie będzie to owacyjne wyjście z kwiatami w świetle jupiterów, ale w najlepszym razie w drewnianej trumnie.

***************************

Lincz ==> Furrbacca

***************************

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach

____________________________
Chciałbym przeprosić Was za swoją wcześniejszą nieobecność i to, że nie byłem Wam dzisiaj pomocny. Mam nadzieję nadrobić to dzisiaj. Po prostu nie mogłem się wyrobić z dokończeniem pracy.
____________________________

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach

W zasadzie gra już wygrana, morderca nie ma żadnych szans uniknąć karzącej ręki prawa. Wystarczy eliminować po kolei graczy, których przynależności nie jesteśmy pewni. Jeżeli nikt z nas nie dostanie zawału serca, nie będzie miał napadu jakichś duszności ze skutkiem śmiertelnym, dalsza rozgrywka stanie się czystą formalnością. A więc zaczynając z tym:

*****************
Lincz - Furrbacca

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach

To nie był dobry dzień. Pewien rozwiązania sprawy Scott zajął się innymi sprawami, od których odciągnęło go poszukiwanie mordercy prostytutek. Przez to niemal zapomniał o wskazaniu, kto jego zdaniem jest winny. Na szczęście gdy kapitan wszedł do sali, Samuel oprzytomniał i wskazał Johnsona. Niestety znów nie trafili. To uzmysłowiło Scottowi jak wielu świetnych policjantów straciło życie bez powodu. Żałował że przyczynił się do ich śmierci. Wiedział że sprawa jest rozwiązana, ale to nie zmniejszało jego przygnębienia.
Wiedział, że po tej sprawie czeka go długi urlop. Może nawet zmiana pracy, choć to trudna decyzja i jej podjęcie odkładał do czasu urlopu, kiedy będzie miał wiele czasu na takie przemyślenia. Tymczasem trzeba było zamknąć definitywnie śledztwo. Zostało mu dwóch podejrzanych: Dorrow i McCartney.

* * * * *
Lincz -> Ian Dorrow (Furrbacca)
* * * * *

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach

Jeśli chodzi o Kenney''ego mogę tylko powiedzieć: a nie mówiłem? Znam gościa dobrze stąd też dość trafnie analizowałem jego zachowania. Wasza pycha spowodowała śmeirć niewinnego gracza. Jednak skoro na dyskusję nie było miejsca, to wypada tylko:

________________________________________

Lincz ---> Furrbacca

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach

- Jeśli chodzi o Kenney''ego mogę tylko powiedzieć: a nie mówiłem?
- Mogę się pod tym podpisać. - Odpowiedział Roger, kiedy już zapewnili ciału Kenny''ego taki "pochówek", jaki był możliwy w obecnych warunkach. Kolejne ciało w czarnym worku spoczęło w piwnicy. - Uniewinniłem niedawno Kennyego, więc nie chciałem się go pozbywać. Z mojej strony powiem tylko tyle, że mi przykro. Również z tego powodu, że wczoraj byłem nieobecny i przegapiłem moment, w którym to wszystko się wydarzyło...

Fawcett cały wczorajszy dzień spędził z dala od oczu innych. Nie pojawiał się w głównej sali, krążył tylko między piwnicą a kartotekami, wertując akta, wspominając zmarłych. Próbował pogodzić się z myślą, że to wszystko zbliża się do końca, a rozliczenie wydarzeń ostatnich dni wcale nie będzie mniej wykańczające niż walka z zakamuflowanym mordercą. Do diabła, przecież zginęło tyle osób. Tylu dobrych policjantów. Fawcett sądził też, że ofiar będzie dużo więcej - bo przecież każdy członek rodziny zamordowanych w jakiejś części umrze w sobie samym. Każda z tych śmierci była tragedią, lecz większości z nich winni byli oni. Sytuacja trudna do opisania. Upadek człowieka trudny do wyjaśnienia i do zrozumienia.


- Na dzień dzisiejszy mogę wskazać mojego głównego podejrzanego z wczoraj. I dzisiaj. Naprawdę wątpię, by tłumaczenia były wymagane. McCartney najprawdopodobniej jest niewinny, to samo można stwierdzić myśląc o Samuelu. Wiele wydarzeń wskazywało na to, że tak jest. A jeśli nie, to cholera, i tak mordercy nie starczy "pary". W najgorszym wypadku dzień jego klęski się oddali. W konsekwencji i tak przegra.

Fawcett skarcił się w duchu. Nie po to działo się to wszystko, by tak lekce sobie ważyć życie innych. Szafować nim na prawo i lewo, bezdusznie kalkulując, ile komu dni zostało. Stawiać się w roli sędziego, mordującego po kolei każdego podejrzanego. Czym taki sędzia różni się od tego, na kogo poluje. Czym oni różnią się od tych, na których polują, po tych niepotrzebnych samosądach?

- ...przepraszam, nie powinienem tak mówić. Wystarczy więc to, że najpewniejszy jestem winy Dorrowa. Wygląda na to, że on sam pogodził się ze swoim losem - siedzi w kącie i nic nie mówi. Jeśli jest winny, to cholerna szkoda, że nie padł już wczoraj. I, na wszystko co dla mnie ważne, mam nadzieję, że okaże się mordercą. - zakończył Roger, po czym znów spojrzał na Iana.

===---===---===---===---===---===
Krótkie wytłumaczenie dnia wczorajszego. Nie chciałem głosować na Sebę, ale zrobiłem to, bo wpadłem dosłownie na kilka sekund i musiałem oddać głos. Nie wiedziałem, jak toczyła się dyskusja, więc zdecydowałem, że to i tak nic nie zmieni. Najbardziej podejrzany już od czasu śmierci DEVa jest dla mnie Furr. Więc to na niego, dzisiaj w pełni świadomie, głosuję.
Lincz -> Furrbacca jako Ian Dorrow
===---===---===---===---===---===

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach

Dorrow od śmierci niewinnego Johnsona wiedział, że nie ma już żadnych szans. Skradał się więc unikając reszty policjantów po całym kompleksie, aż trafił do schowka na szczotki. Zabarykadował drzwi, wyciągnął dyktafon i zaczął mówić...
"Zbliżam się do końca mojego życia i boję się. Nie wiem dlaczego, ale się boję. Możliwe, że to przez to, iż przyczyniłem się do śmierci moich kumpli...? Ale dlaczego oni chcą mnie teraz zabić...? Przecież ja nic złego nie zrobiłem, czego oni by nie robili. Co teraz mam zrobić...? Co mam robić, do cholery?! Dzisiaj zginę, jestem tego pewien. Jestem niewinny. Nie chcę ginąć. NIE CHCĘ GINĄĆ!!!"

Przerwał. Cały czas drżąc ze strachu zaczął głęboko oddychać. Nie mogą go odnaleźć, musi być cicho, musi nad sobą panować.
"Dlaczego to ja jestem w tej sytuacji? Gdzie popełniłem błąd...? Śmierć Johnsona... Błędne założenia. Błędny wniosek, to błędne założenia, przecież razem z nim byłem na właśnie tym wykładzie! Cholera, ja go zabiłem, a powinienem był pomyśleć... Błędne założenia... Flanely-McCartney, McCartney-Flanely, Samuel do tego... Sk*&^%%! PROWOKI!!! Ciszej, ciszej mów Ian, nie pomożesz sobie krzycząc. No już, spokojnie, to tylko kolejny dzień na służbie... McCartney? Ale dlaczego on? Nie wiem, nie wiem, nie wiem. Co wiem? Nie ja. Nie ja - Johnson. Nie Johnson - kto? McCartney? Ale jak Flanely, to nie on. Ale dlaczego nie on...? Nie nie nie, popadam w paranoję, muszę myśleć logicznie. Kroki? Słyszę kroki...? Muszę być cicho..."

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach

Utwórz konto lub zaloguj się, aby skomentować

Musisz być użytkownikiem, aby dodać komentarz

Utwórz konto

Zarejestruj nowe konto na forum. To jest łatwe!


Zarejestruj nowe konto

Zaloguj się

Masz już konto? Zaloguj się.


Zaloguj się