Domek

Forumowa Mafia

60875 postów w tym temacie

- Waldemar z Zientarów? Słyszałem o Was - powiedział lekko otrzeżwiały "Rybia Pała", od którego jechało trochę tyłkiem skunksa - Wasze posiadłości czterowieżowe znane są na całym Wolinie! To jak Wasza piechota dokopała krzyżakom - aż łezka kręci się w oku od wspomnień victory i innych sukcesów Naszych królów! Gdzie ja to skończyłem? A ta... - i padł znów plackiem twarzą w skunksa.

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach

Pablo Querte (tak naprawdę polak używający tego dziwnego pseudonimu) wchodząc na stół uciszył wszystkich, ponieważ chciał powiedzieć coś ważnego :
-Zzzdrofje panny młodej! Hic!
Po czym upadł na twarz. Lekko się podniósł i najwyraźniej najadł się za dużo grzybków halucynków, bo przed oczyma miał narkotyczne wizje postrachu Europy, zbója zwanego Namjowem Włochatym.

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach

-A tak, doprawdy rozgromiliśmy krzyżaków tu i ówdzie, ale to nie jest jakiś specjalny powód do dumy na tle wyczynów Ryszarda Białego... - mruknął Waldemar, jakby do siebie - gdyż Alfred leżał nieprzytomny plackiem na stole, udając, że nie jest zalany.
Waldemar rozejrzał się po izbie.
Alkoholu nie pożałowali, oj nie. Tylko jaki sens w tym, żeby schlać się do przytomności? - pomyślał Zientara po czym chwycił za wielki dzban z wódką, opróżniając go w try-miga.
-Tak się można bawyć... Wzzz... - krzyknął Waldemar, wykonując posuwisty ruch w stronę blatu od stołu.
A stypa powoli się rozkręcała...

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach

Joachim Winnicki, szlachcic, kończył swą strawę, gdy usłyszał, gdy posłaniec wszedł do sali.
- Cóże to za zbiorowisko, Macieju.
- Pogrzeb, mości Panie. - odpowiedział służący. - Składają do grobu jakiegoś Demreforawskiego.
Ten dźwięk zwrócił uwagę Winnickiego.
- Kogo?
- Damrenfaroskiego, Denferakoskiego... Sam już nie wiem.
- Co z Ciebie za posłaniec, psubracie. Nie był to przypadkiem Wacław Demrenfarinowski?
- A i owszem, mości Panie. Onże.
- Szykuj więc konia, jadę na stypę.

Dwie godziny później Joachim dotarł na miejsce i skierował się ku organizatorowi pochówku.
- Włodzimierzu, przyjacielu zacny. Jakże to odprawiać pogrzeb i nie sprosić wszystkich zmarłemu miłych gości?
- Tyś to, Joachimie? Wici rozpuściłem, ale jakobyś w wojnie pomarł doszły mnie wieści.
- Były złudnymi, jak sam możesz zmiarkować. Pozwolisz, że z Wami śmierć druha opłakiwać będę?
- Proszę Waćpanie, zaraz każę miejsce zrobić i nocleg naszykować.

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach

Jeden z ważmości jął kielich i wylał za kontuar ociupinę trunku. Wstał, zatoczył się i upał na glebę. I taki był koniec ważmości Alexei`a Kaumanavardze, ambasadora cesarstwa w państwie polskim i bliskiego przyjaciela denata. Oczywiście koniec na dzień dzisiejszy, dyć powodów do smutku miał on wiele. Nie raz próbował się on na szable z zmarłym, a i napić się potem lubili. Rodzina denata lubowała się w baśniach Alex`a i odwdzięczała mu się za nie lubą gościnną i sytymi posiłkami. Każde polowanie pamiętał bardzo dobrze. A jutro na dodatek będzie miał ciężką głowę.

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach

Włodek uniósł powoli głowę i rozejrzał się niewidzącym wzrokiem wokół siebie, zamrugał powoli oczyma usiłując przypomnieć sobie co robił cały poprzedni dzień, ale nic oprócz żałobnego marszu i toastów za zmarłego nie przychodziło mu do głowy, no cóż, każdy miewa gorsze dnie. Włodek powoli podniósł się i stanął na nogach sprawdzając swoje zdolności utrzymywania równowagi, teraz, trzeba ruszyć, lewa, prawa, lewa, prawa. Tak to jest to!
Włodek powoli szedł przed siebie w poszukiwaniu wody, ciemny załom z lewej, dwie beczki... Jedna pusta, druga też... Sączy Żłop zauważył jeszcze jedną, zajrzał... woda! Włodziu zanurzył w niej łeb i już po chwili poczuł się lepiej, na tyle, by wrócić do stołu, wygodnie się ułożyć na siedzeniu by wypocząć, maraton na pewno rozkręci się na nowo.

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach

Alfred obudził się i powoli podniósł głowę ze skunksiego zadka. Rozejrzał się po sali i stwierdził, że jest jednym z tych, co "lekko" się uchlali. Powstał, spojrzał w pobliskie lustro i... zniesmaczył się sobą. Odwrócił się, więc do najbliższej służby i rzekł:
- Dajcie mi miskę wody, jakieś mydło, perfumy [może być Brutal] i dajcie jakieś mocne środki na kaca... Może być Paviomarin bądź Papap.

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach

Joachim wrócił z porannego spaceru i wstąpił do sali. Nadspodziewanie pustej sali, by być ścisłym. Wyszedł na plac przed kwaterami i zawołał donośnie.
- Mości Panowie! Zaniemogliście czy okowita zaszkodziła Wam na stypie? Juże zwlekajcie swe zacne członki z posłań! Czas urządzić polowanie na cześć Wacława!
Po tych słowach wrócił do sali, by wzmocnić się nieco przed zbliżającymi się łowami.

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach

Spod stołu wytoczył się puszysty, żeby nie powiedzieć spasiony, jegomość. Bartolini Bartłomiej herbu Zielona Pietruszka, nie był w szczytowej formie, z wczorajszego dnia pamiętał tylko z jakiej okazji się upił. Głowa bolała go niemiłosiernie, jednak to nie przeszkadzało we wspomnieniu kompana, dzięki któremu dane było im się dzisiaj tak zacnie naj...pić. Wacław Demrenfarinowski był szalony i nieprzewidywalny, widać w końcu się doigrał. Podobno rozszarpała go jakaś włochata bestia, ale Bartolini nie znał szczegółów [:P]. Kilka baryłek gorzałki z nim jednak za życia wypił, więc żal byłoby nie wypić teraz za jego duszę, tym bardziej że alkohol darmowy. Przypominając sobie ten ważny fakt Bartolini zaczął szukać jakiegoś wysokoprocentowego trunku, lecz wtedy usłyszał głos innego uczestnika stypy, niejakiego Winnickiego:
- Mości Panowie! Zaniemogliście czy okowita zaszkodziła Wam na stypie? Juże zwlekajcie swe zacne członki z posłań! Czas urządzić polowanie na cześć Wacława!
-Żeś waść oczadział? Chcesz dać broń tym ludziom - Bartolini wskazał na upojone alkoholem, i w większości przypadków jeszcze nieprzytomne, towarzystwo. - Toż wtedy czeka nas co najmniej pół tuzina nowych pogrzebów. Moja wątroba tego nie wytrzyma!!... - to mówiąc Bartolini zaczął łapczywie pić czyjeś piwo, które nieopodal znalazł.

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach

Fimarski będąc już u progu wyjścia z sali usłyszał następujące słowa dobiegające ze środka pomieszczenia - Mości Panowie! Zaniemogliście czy okowita zaszkodziła Wam na stypie? Juże zwlekajcie swe zacne członki z posłań! Czas urządzić polowanie na cześć Wacława!.
- Tak, najlepiej to się sami pozabijajcie nawzajem – rzekł do siebie Lucjan, po czym dodał – polowanie na cześć Wacka, też mi coś. Ciekawe, kto będzie służył za zwierzynę, bo wszystkie zwierzęta w promieniu kilku kilometrów pouciekały poprzez wasze wrzaski mocium panowie. A z resztą, co mnie to interesuje ja nie zamierzam nigdzie wybywać z pijaną szlachtą wielbiąc imię tego Demrena. Pokój Jego duszy i tyle mogę rzec w tym temacie. – następnie Lucjan zniknął w ciemnościach nocy i jak zamierzał na samym początku udał się w kierunku swojej komnaty.

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach

- Dupy z Was nie szlachcie, mości panowie! Wyrzekać się polowania, chorować po stypie. Czas chyba opuścić ten łez padół, skoro takie czasy przyszły - zasępił się Winnicki.

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach

-Któryż to znowu wyrzeka się polowań? Tylko dopadnę go w swoje szpony! - krzyknął rozochocony Waldemar, którego Winnickie słowa ocuciły jego wątrobę, wciąż przeżywającą jeszcze kaca po wczorajszym.
-Ja zawszę na wódkę lub polowanie chętny! - odpowiedział Lamkowski i sztucer założył na ramię.
-Widzisz waćpan, jednak pozostało jeszcze odrobinę przyzwoitej krwi na tym świecie. - mruknął Waldemar do Winnickiego, chwytając swoją wysłużoną już strzelbę i czekając na reakcje innych.

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Dnia 01.11.2008 o 17:48, windows00 napisał:

- Dupy z Was nie szlachcie, mości panowie! Wyrzekać się polowania, chorować po stypie.
Czas chyba opuścić ten łez padół, skoro takie czasy przyszły - zasępił się Winnicki.


- Polowanie? Oj oj! Ja z chęcią tylko jak Fimarski powiedział, gdzie tu zwierzyny szukać, proponuje byśmy się upili na zabój, jak słabogłowi pozasypiają to ciszej będzię, bo oni najbardziej się drą, wtedy mości panowie, na polowanie ruszymy!
Sączy Złop kończąc mowę napił się i opadł na siedzenie zadowolony ze swojej inteligentnej mowy.

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach

-Słabogłowi, podejdź mi tu! - rzekł Waldemar, kierując w stronę Sączy Żłopa złowrogie spojrzenie.
-Na wódkę będzie jeszcze czas, a jak pójdziemy na polowanie nie będąc w stanie iść prosto? - zapytał, opróżniając do dna zawartość dzbana. - A zwierzynę znajdziem wszędzie, póki bory na horyzoncie. - tak oto rzekł Waldemar, kończąc swoją ripostę.

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach

- Ech, nie dość że pijani, to jeszcze idioci - westchnął Bartolini. - Ciekawe na co wy chcecie polować, jak już się ściemniło, chyba na nietoperze, albo sowy. Choć i tak prędzej sami się upolujecie, niż z jakąś zdobyczą wrócicie... A idźcie z Bogiem, niech ma was w opiece, bo będzie wam potrzebna, ja tu się jeszcze napiję, gdzieś tu widziałem taki spory dzbanek gorzałki...

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach

- Ja tes jeztem sa polowaniem - mówił Alfred myjąc zęby - Tylko seby nie było sadnych zkunkzów, gdys po dziziejszej nocy mamy ich zdecydowanie dość. Może by tak smalec z niedźwiedzia? A może pójdziemy do zoo i upolujemy pingwina?

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach

-Kt otunibb jes pijan, wśpan B... Batrolini?! - zagadnął Waldemar, przetaczając się między stołami. - Netoperzy, sowy - moeż jszcz arki niboraki? Jaso jes, co waśpan plecie?

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach

Vasil wlewał w siebie kolejny puchar wina. Nie wiadomo w sumie po co, gdyż pić nie musiał, lecz uznał, że dobrze by było pewne szlacheckie obyczaje zachować.
Wtem usłyszał jakieś bajdurzenia o polowaniu.
Gdyby krew wciąż krążyła w jego żyłach, w tym momencie popłynęłaby znacznie szybciej.
Bonerey wstał i, odchrząkując w celu zwrócenia uwagi (a także po to, by zamaskować skrzypienie zesztywniałych stawów), rzekł:
- Polowanie? Panowie bracia, przecież to doskonały pomysł! Demrenfarinowski, gdyby jeszcze chodził po tym łez padole, z pewnością chwyciłby za broń i popędził razem z nami! Większą część temu wybitnemu ślachcicowi oddacie czynu męstwa i odwagi dokonując, a nie wlewając w siebie hektolitry wińska (które, muszę dodać, wyśmienite jest zaiste)!
Niestety, bogata gestykulacja nie zawsze jest rzeczą pożądana. Szczególnie, jeśli jest się martwym. Vasil Bonerey, przez swoją skłonność do wymachiwania kończynami, musiał stawić czoła dosyć zawstydzającej sytuacji - mianowicie, odpadł mu mały palec lewej ręki. Tak po prostu. Na szczęście, wykorzystując swą, zupełnie nie pasującą do postury, zręczność, zdołał pochwycić zgubę w przepastny rękaw.
- A teraz przepraszam, panowie bracie, za potrzebą się muszę udać.
Potrzebą przyszycia palca, oczywiście. Potrzebą bycia kompletnym, która silna jest nawet u martwych.

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach

-Mości szlachta ochotnicy w polowaniach jam jest rady
dalej hajda do stolicy chodźmy strzelmy stwora z bagna. Lis czy nie lis, zając królik to zabawa dla nas świetna gdy możemy razem hulać a zwierzyna nam ucieka. Potem skórą się podzielmy i w ogólnej tej radości do gospody znów pośpieszmy spotkać inne te ważmości. Każdy szlachcic może przecie bawić się przy trunku złotym, lecz nie każdy wie jak kitę zedrzeć z lisów szczerozłotych.

(jutro pracuję, pojawię się pewnie dopiero po 20;/)

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach

Utwórz konto lub zaloguj się, aby skomentować

Musisz być użytkownikiem, aby dodać komentarz

Utwórz konto

Zarejestruj nowe konto na forum. To jest łatwe!


Zarejestruj nowe konto

Zaloguj się

Masz już konto? Zaloguj się.


Zaloguj się