Domek

Forumowa Mafia

60875 postów w tym temacie

Siedzący w rogu sali Shudo powoli dochodził do siebie. Przed nim na stole stały już dwie puste butelki po browarku. Łeb go naparzał dość mocno. Zadumał się i postanowił trochę zluzować z tym „bagiennym zielem” po którym miał takie filmy. W końcu przyjechał na zjazd aby podyskutować, a nie spędzić go oderwanym od rzeczywistości.
Po gospodzie kręciło się już kilka osób. Wzrok Shudo przykuła piękna gazela krzątająca się po gospodzie w czerwonej sukience w białe kropki była niesamowicie kobieca i typowo w jego typie. Poruszała się z niesamowitą gracją podkreślając każdym ruchem swoją kobiecość. Istny IDEAŁ. Każdy centymetr jej ciała był idealny. Ta czerwona sukienka doskonale opasała jej około dwustukilogramowe ciało. Jej piękne rubensowskie kształty falowały w rytm każdego pokonanego kroku. A jej cudowne różowe szpileczki wzmacniane tytanem dodawały jej gracji. Shudo nie potrafił oderwać od tego cuda oderwać wzroku.

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach

Noc nadeszła i wszyscy gramowicze rozeszli się do swoich pokoi. Shudo jak cała reszta odniósł swój tobołek do pokoju i przywitał się ze swoim łóżeczkiem. Po wieczornej toalecie odpalił laptopa i połączył się z netem na wieczorny rekonesans po świecie L2. O dziwo okazało się że warunki są całkiem znośne, nawet sztrom był w tym kurorcie i oczywiście sieć dostępna bezprzewodowa. Jedna rzecz jednak mu nie pasowała. To cholerne powietrze. Czy one musi być takie czyste. Dla przybliżenia sobie śląskich warunków Shudo otworzył sobie puszkę śląskiego smogu która delikatnie nadawała odpowiedniego klimatu w jego pokoju. Tak utulony zasnął.

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach

Kilkugodzinna wyprawa do celu zakończyła się sukcesem i tak też Fiarot stał przed progiem Szewczykowej chaty. Obładowany jednym sporawym bagażem postanowił wkroczyć do środka i przyjrzeć się z bliska reszcie towarzystwa. Trzeba w tym momencie mieć na uwadze, iż Fiarot znał pozostałych gramowiczów jedynie ze świata wirtualnego, w związku z czym mógł się zaledwie domyślać kto jest kim mając w pamięci ich forumowe avatary, wypowiedzi, nicki, itp. Na szczęście część z nich posługiwała się ksywkami znanymi z gramu (Yarr, Zurris, ariwederczi, nieznany mu wcześniej Caelethi, czy też Shudo), więc tych było najłatwiej zidentyfikować. Problem stanowili pozostali.
Niewiele czasu jednak upłynęło, gdy Fiarot zorientował się, iż jegomość kryjący się na forum za nickiem VBone w rzeczywistości jest... Veroniką!
''OMG LOL ZONK PWNED!'' - przeszło przez myśl Fiarotowi, jednak ponieważ momentalnie jego dedukcja zapachniała mu Phelelą, który zapewne był gdzieś w pobliżu, choć jeszcze nie wiadomo gdzie konkretnie, toteż postanowił bardziej panować nad swoim przerażeniem, jakkolwiek wielkie by ono nie było. Po kilku łykach wody dla ochłody i nie tylko Fiarot uspokoił skołatane nerwy.
- No nie! - mruknął stosunkowo cicho, acz przeciągle pod nosem. - Co jak co, ale od osobników transwestyto-podobnych trzeba się będzie trzymać z daleka.
Przy okazji zdziwiło go, że kilka innych współtowarzyszy zjazdu wyraźnie leciało do Veroniki wzrokiem niczym muchy do lepu. Ale cóż, w prosty sposób po dostrzeżeniu pustych butelek po alkoholu można było się domyśleć, że chłopy sobie popiły, to i amory im w głowie. Teraz to zapewne i Jola R. wydałaby im się boginią seksu... Fiarot aż wzdrygnął się na tę myśl - brrr...
Co jeszcze z ciekawych wynalazków? Jakiś Kurt Aryjczyk, który potem przejąkał się jako Kuba Arułkiewicz. No pięknie. Aryjczyk na gramie, też coś... pewnie dem albo Phelela, choć mając na uwadze specyficzne dziwactwo jegomościa to raczej pierwszy z nich. Znowu bredzi od rzeczy, może ma migrenę?
Fiarot niestety nie wziął ze sobą apteczki, więc nie mógł uraczyć biedaka stosownym lekarstwem. Wtem zobaczył pewną postać, która z wyglądu przypominała raczej tubylca niż uczestnika zjazdu. Taki korpulentny, brodaty, z widoczną wadą wzroku, pewnie miejscowy rolnik.
- Przepraszam, - zagaił do niego Fiarot. - wygląda mi Pan na rdzennego mieszkańca tych okolic, więc może wie Pan, gdzie znajduje się w tej izbie apteczka, bądź też chociaż najbliższa apteka?
Rzekomy tubylec zmierzył go wzrokiem, a mając na uwadze wcześniej przytoczone fakty trochę czasu mu to jednak zajęło, po czym odwrócił się na pięcie bez słowa w drugą stronę, ruszył przed siebie, a kilka metrów dalej na odchodne mruknął tylko: ''Mhm''.
Tak... No to już chyba wiadomo było, kto to faktycznie był...

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Dnia 02.06.2010 o 00:23, Shudo napisał:

Ta czerwona sukienka doskonale opasała
jej około dwustukilogramowe ciało.


Wieczorem...
Veronika poczuła się dziwnie. Jakiś facet znowu się w nią wpatrywał. Coś podpowiadało jej, że ten ma naprawdę poważną wadę wzroku, spowodowaną najpewniej alkoholem. Chyba... chyba postrzegał ją jako grubą!
- ŻAŁOSNY ROBAKU, yyy, panie Shudo, halo? Czytałam na forum o pana ideale kobiety (chyba pisał pan to będąc pod wpływem) i pragnę zauważyć, że ważę tylko sześćdziesiąt osiem kilo, więc proszę NIE GAP SIĘ NA MNIE.
Zakwiliła, przerażona nagłymi zmianami głosu i zachowania, a potem uciekła jak najdalej od tej hałastry.
Biegnąc na oślep, nadziała się na typowo wiejską pułapkę natury (w postaci wielkiego kamulca na środku drogi) i wywróciła się, łamiąc przy tym zarówno obcas, jak i paznokieć.
- KUR... ka - wykrzyknęła, gdyż właśnie takie stworzenie ujrzała.

Rankiem...
Obudziła się dosyć wcześnie. Sama w pokoju - oznaczało to, że żaden ze zboczeńców nie był na tyle bezczelny, żeby chcieć jej "towarzyszyć". Przypomniała sobie o szampanie od ariwedercziego i łyknęła troszkę prosto z butelki - ot tak, za nowy dzień.
- TO CIAŁO ZACZYNA BYĆ KŁOPOTLIWE. JEST PODATNE NA EMOCJE I CIĘŻKO MI SKUPIĆ NA CZYMŚ UWA... jakie ładne kwiatki!

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach

ariwederczi obudził się dość wcześnie. Większość jego towarzyszy jeszcze chrapała. Postanowił zachowywać się jak najciszej, aby nikogo nie obudzić. Doczołgał się więc do swojej wielkiej torby i zajrzał do środka.
- Zapasów starczy na dobry tydzień... - uśmiechnął się do siebie.
Wśród butelek znalazł tę opisaną "Dar Grabiny", po czym wziął łyka najlepszej wody mineralnej, jaką pił w życiu i którą poleciła mi ciocia Basia z wujkiem Lucjanem.
Czekając, aż reszta się obudzi, postanowił przystąpić do porannych ćwiczeń. Plan wyglądął następująco:
1. Pierwsza próba rozciągnięcia.
2. Odpoczynek.
3. Druga próba rozciągnięcia.
4. Odpoczynek.
6. Trzecia próba rozciągnięcia.
7. Odpoczynek.
8. Ziewnięcie.
9. Trucht do łazienki.
10. Skłon po pastę i szczoteczkę, które wypadły mu z ręki.
11. Okrężne ruchy ręką trzymającą pastę i szczoteczkę.
12. Trucht z łazienki.
13. Odpoczynek.

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach

Tej nocy Shudo nie zamknął oka ani na minutkę. Razem z ally ubijali przez całą noc epickiego bosa Valakasa, co udało się im wykonać około szóstej rano. Dzień był już za młody żeby tracić czas na sen. Shudo ubrał odzież do biegania i wybrał się na codzienną przebieżkę.
Około godziny ósmej powrócił do pensjonatu odświeżył się i zszedł na śniadanko. Część gramowiczów już tam siedziała i konsumowała. Shudo podszedł do stolika przy którym siedział ari i się przywitał.
- Cześć ari – zagadnął – witam w realu. Jestem Shudo – wyciągnął rękę w stronę ariwedercziego - swego czasu sporo w FM pykaliśmy ale pierwszy raz mam okazje spotkać Cię w rzeczywistym świecie. Miło mi.

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Dnia 02.06.2010 o 09:57, Shudo napisał:

- Cześć ari – zagadnął – witam w realu. Jestem Shudo – wyciągnął rękę
w stronę ariwedercziego - swego czasu sporo w FM pykaliśmy ale pierwszy raz mam okazje
spotkać Cię w rzeczywistym świecie. Miło mi.


- Miło Cię poznać! - odparł ariwederczi. - Siadaj. Zjesz coś? Wyglądasz na niezadowolonego z tutejszego powietrza. Nie służy Ci ten klimat? Może chcesz opróżnić jakąś flaszkę tak na uspokojenie? Służę uprzejmie. W mojej wielkiej torbie dna jeszcze długo nie będzie widać.

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach

Phelela - jegomość znany był z gramu , przede wszystkim z jego "wyskoków" często bowiem lubił sobie zażartować bądź wkurzyć kogoś głupim tekstem przez co posiadał ów forumowy fame . Często jego wypowiedzi skutkowały nagłym atakiem śmiechu bądź mimowolnym płaczem . Zdecydowanie wpisał sie w gramową historie i na pewno go zapamiętają :D.

Gdy Phelela wszedł do pokoju gdzie znajdowali się wszyscy przybyli i oznajmił wszystkim :
- Czesc to ja Phelela !
Oczy wszystkich skierowały się na niego ,wydawało mu się że niektórzy chcą krzyknąć "goddamn it!" lecz tłumią to w sobie nie chcąc psuć dobrej atmosfery która panowała w środku .
Phelela przywitał się ze wszystkimi , odrazu skojarzył kilka ksywek z forum ( dem , fiarot , ariwederczi, rob , windows , zurris itd.)postanowił więc zapoznać się z nimi bliżej bo miał on z nimi kontakt przez forum , lepsze to niż nic !
Los padł na dwóch nieszczęśników ariwedercziego i Fiarota
- Siema - odrzekł bez zastanowienia , i tak zaczeła sie rozmowa . Po chwilowej wymianie argumentów na temat świata , kobiet i pieniedzy , Phelela jako że był bardzo zmęczony podróżą a miał wrażenie że jego plecak waży z kilka ton , udał się na prędce po schodach do swojego pokoju , gdzie spędził noc ....

Gdy wstał rano poczuł się jakby był na kacu , zszedł na dół i krzyknął : " CHCE KTOŚ KAWE !?" nie znał jeszcze skutków tego krzykniecią ale zdawał sobie sprawę z tego że pewnie obudził połowe mieszkańców domu....

------------------------------------------------------------------------------------- ------------------------------
Za błędy sori ale ledwo żyje ;D

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach

Yarr (bynajmniej nie Yarrosław) obudził się ledwo żywy. To znaczy nie obudził się sam. Twarz nawilżyła mu obficie Pcimcia. Okazało się bowiem, że po wypiciu wszystkich Kagorów Yarr zasnął na dworze i nabawił się koszmarnego przeziębienia. Podniósł się z trawnika i powlókł do kwater. Okazało się, że niektórzy traktowali się właśnie klinami, ale ktoś inny zalewał właśnie kawę, której zapach uderzyłby zapewne Yarra w nozdrza, gdyby nie zalęgł mu się w nich potężny katar.
- Moę posić o kuek kafki? - spytał Yarr, po czym dodał - Oraz o jakieś giexy, utinoscoiny, a-a-y i w ogóle o oęczny zestaw dla samoójców?

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach

- Coś niemrawe to towarzystwo z rana! - stwierdził ariwederczi. - Mam nadzieję, że chociaż atmosfera rozkręci się po południu, bo jak nie, to nuda pożre nas żywcem...
Nie wiedząc, co ze sobą zrobić, ariwederczi wyjął notatnik z zamiarem prowadzenia statystyk aktywności. Szybko doszedł do wniosku, że oprócz niego najbardziej aktywny w tym gronie Shudo. Niestety, byli też tacy, którzy nie odezwali się dotąd ani słowem.

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach

Noc. Poranek. Pragnienie. Kuchnia. Lodówka. Woda źródlana. Sala wspólna. Bezruch. Pragnienie.Kuchnia. Lodówka. Woda źródlana. Podwórze. Psy. Sala wspólna. Kanapa. Sen.

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach

Spider był dość znanym i starym wyjadaczem który bywał na gramie od samego początku. Wiele mitów narosło o nim, wszyscy po cichu o nim szeptali. Rzadko ktoś jednak bezpośrednio do niego się zwracał. Był raczej cichy i skryty, choć o swoje się potrafił wykłócić.
Rano wstał i zrobił sobie malutkie śniadanie. Wypił kawę, zapalił szluga i zaczął się przyglądać innym. W takiej właśnie zadumie spędził większość dnia.

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach

Mocarny Pudzian sponiewierał Zurrisa. Gdy wreszcie doszedł do siebie babeczka była jakaś taka... obojętna.
-Ehhh... ma ktoś jakiegoś dobrego klina? Albo i dwa...

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach

Zbliżał się wieczór i ariwederczi z niepokojem obserwował swoich kolegów. Ich niemrawość go dobijała. To, czego się najbardziej obawiał, stawało się faktem. Nuda pod postacią kaca zżerała ich żywcem.
- Myślałem, że zabawa w "chlanie na zawołanie" da inny efekt... - mruknął pod nosem. - Może trzeba pójść w przeciwnym kierunku. Ciekawe, co by było, gdyby zamknąć nas tu wszystkich i wyrzucić cały zapas alkoholu, łącznie z moją wielką torbą... Może towarzystwo w końcu by się ożywiło...

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach

Większość towarzystwa w dniu dzisiejszym nie przejawiała zbytniej aktywności. Każdy po przyjeździe próbował się jakoś zaadaptować. Shudo nie był wyjątkiem obszedł całą wioskę i okoliczne tereny. Okolica była całkiem przyjemna dla oka, wszystko byłoby OK. gdyby nie to powietrze które wyjątkowo mu nie pasowało.
Nadszedł wieczór i Shudo postanowił pójść do świetlicy ośrodka poszukać kogoś do konwersacji. W świetlicy siedział ariwederczi trzymając standardowo jedno ze swoich „francuskich” przysmaków. Podszedł i zagadnął
- co słychać?
- spoko majonez – odpowiedział ari – tylko strasznie nudno. Wszyscy się pochowali
- najpierw wszyscy się adaptują – odparł Shudo – może zaraz się rozkręcą
Po tych słowach ari wyciągnął komandosa i zaproponował Shudo. Zaproszenie oczywiście zostało przyjęte.

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach

Dzień toczył się niemrawo, wręcz dłużył się w nieskończoność. Niestety, gospodarzy jak do tej pory nie było tak ich nie ma. Z kolei zdecydowana większość przyjezdnych gramowiczów albo spała, albo piła, a następnie i tak kładła się spać. Niezły zjazd, nie ma co... Jedynie Phelela rwał się nieco bardziej do rozmowy i po gromkim ''Siema'' nastąpiła wymiana argumentów na temat świata, kobiet i pieniędzy. Dobre i to, swoją drogą wreszcie udało się zobaczyć tego legendarnego ssacza na żywo. Niestety i ten okres nie trwał zbyt długo, gdyż delikwent poszedł się trochę przespać.
Fiarot nudził się nieziemsko chodząc w te i we wte po chacie. Wtem przypomniał sobie, że przecież zabrał ze sobą kilka akcesoriów sportowych. Wyszedł więc na zewnątrz i zaczął się rozglądać. ''Noo... - mówił do siebie w myślach. - Te dwa drzewa nadałyby się w sam raz na bramkę, to teraz lecę po piłkę i... hmmm, lipa, nie będę przecież grał sam ze sobą...''
Rozczarowany wrócił więc do chaty. Tym razem jednak widząc ponownie wpół żywych towarzyszy wyprawy postanowił zdecydowanie zabrać głos:
- Nie no, ludzie, tak dalej być nie może! Weźcie się ogarnijcie! Poróbmy może coś razem, w końcu przyjechaliśmy tu wszyscy w celach rozrywkowo-rekreacyjnych, które bynajmniej nie ograniczają się jedynie do spożywania alkoholu... - wtem Fiarotowi przeszła przez głowę pewna myśl - Hmmm... Pograjmy na przykład w butelkę, może być zabawnie... A jak nie, to ja idę szukać jakiegoś odbiornika telewizyjnego, bo niedługo mają jakiś mecz transmitować.

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach

Dnia 02.06.2010 o 20:47, Fiarot napisał:

- Hmmm... Pograjmy na przykład w butelkę, może być zabawnie... A jak
nie, to ja idę szukać jakiegoś odbiornika telewizyjnego, bo niedługo mają jakiś mecz
transmitować.


-Litości... naszych kopaczy? Napijmy się lepiej... Został mi jeszcze jeden Mocarny Pudzian!

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach

My zbudził się po przedpołudniowej drzemce. Pragnienie nadal dawało o sobie znać, jednak lodówka okazał się być pusta. Podjął, więc dramatyczną decyzję - trzeba wybrać się do sklepu! Groza tego zadania przenikała go, ale wiedział, że to jedyna opcja zaspokojenia potrzeb. Wsadził do kieszeni niezawodną monetę i ruszył. Przy każdym skrzyżowaniu wyciągał pieniążek i losował kierunek ruchu (tak jak po wyjściu z pociągu). Tym razem jednak długo tułał się po terenie gminy, nie mogąc znaleźć żadnego monopolowego (nie mówiąc już o zwykłych sklepach). Odarty z resztek nadziei wrócił do ośrodka i potknął się o jakąś butelkę. Podniósł ją na wysokość oczu i przeczytał: "Komandos". Nie był to niestety jego ulubiony trunek, lecz z braku lepszych środków, ten musiał wystarczyć... i wystarczył.
Na razie...

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach

Veronika nie poprzestała rankiem na jednym łyku szampana. Tak jej zasmakował, że wypiła resztę butelki, przez co cały dzień była nieco... nieobecna.
Malkontenci narzekali na nudę. Tak, narzekać to oni potrafią. Bla bla bla. I to niby kobietę ciężko zadowolić!
Większość chlała lub wodziła po sali półprzytomnym wzrokiem. Ari skrobał coś w notatniku, bawiąc się zapewne w detektywa - ech, ten to ma fantazję! Fiarot próbował skombinować boisko, żeby pograć w piłkę - pomysł może i dobry, ale Veronika dysponowała jedynie butami na wysokim obcasie (właściwie - całą ich torbą), toteż nie zgłaszała się na ochotnika.
Może i było cicho, jednak czy można to uznać za niedogodność? W końcu byli na wsi - sielankowej krainie odpoczynku i szeroko rozumianej integracji. Tubylcy drapali się po głowach, zboże na polach szumiało ponaglane przez wiatr, ptaszki ćwierkały...
- MILCZ, ŚWIERGOLĄCY ROBAKU! - Veronika zatkała usta ręką. Widocznie jej nieproszony, hm, współlokator, nie był miłośnikiem natury.

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach

- Widzę, że wieczór sprzyja ożywieniu! Wspaniale! - ucieszył się ariwederczi. - Fiarot, chłopie! Zapomnij o oglądaniu telewizji. Możesz to robić, gdy wrócisz do domu. Jesteśmy tutaj, by się dobrze bawić. Telewizor nam na pewno nie będzie do tego potrzebny... Może tak ktoś chce zagrać w pokera?

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach

Utwórz konto lub zaloguj się, aby skomentować

Musisz być użytkownikiem, aby dodać komentarz

Utwórz konto

Zarejestruj nowe konto na forum. To jest łatwe!


Zarejestruj nowe konto

Zaloguj się

Masz już konto? Zaloguj się.


Zaloguj się