Domek

Forumowa Mafia

60875 postów w tym temacie

OKI
Role rozesłane - także all wiedzą kim są i w co grają:)

Co do fabuły musiałem coś szybko wymyśleć choć plan był zupełnie inny- nie wiem czy była ale "fabuły z drogi" są dość popularne w FM ja przeważnie robiąc grę jasno stawiam warunki i właściwie "fabuła" sprowadza się do wyłuszczenia zasad gry:)

Post rozpoczynający około 20.00 (z tolerancją do 15 minut:P)

walgierz --> no problemo 22.15( lincz) 23.15(mord) ale pamietaj ze głosy na maila:)(za 2 razem przy braku głosu sam podpisujesz na siebie wyrok) także proponuje się starać coby dotarły ostatecznie łap mnie na gg w gorącym okresie :)

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Dnia 23.10.2005 o 17:28, Persona Non Grata napisał:

walgierz --> no problemo 22.15( lincz) 23.15(mord) ale pamietaj ze głosy na maila:)(za 2 razem przy braku głosu sam podpisujesz na siebie wyrok) także proponuje się starać coby dotarły ostatecznie łap mnie na gg w gorącym okresie :)

Dziękuję i przepraszam za komplikacje, ale sam rozumiesz, że siła wyższa, jeść też trzeba :)
A o moją aktywność możesz być spokojny. Tylko awaria (odpukać) mogłaby mnie powstrzymać.
Pozdrawiam

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach

KONIEC OFF TOPÓW - KTO NIE GRA NIE PISZE- TYLKO GRAJĄCY I MG UDZIELAJĄ SIĘ W WĄTKU

******************************************************
*FORUMOWA MAFIA – EDYCJA 50 (2) – POST ROZPOCZYNAJĄCY*
******************************************************


Mały jowialny grubasek ubrany w komplet safari i korkowy kapelusz szedł ulicami Belem i próbował ogarnąć informacje które posiadał na temat tego miasta- hmmmm a więc dla uczczenia Ziemi Świętej pobożni Portugalczycy nazwali założone przez siebie w pobliżu ujścia Amazonki osiedle Belem, co po portugalsku znaczy "Betlejem". Oficjalna nazwa miasta brzmiała: Cidade de Nossa Senhora de Belem do Grao Para. W 1616 r. Francisco Caldeira Castelo Branco położył kamień węgielny pod miasto, które stało się pierwszą strategiczną baza Portugalczyków w Amazonii. Aby móc bronić Belem przed Holendrami i Francuzami, Portugalczycy wznieśli w nim twierdzę. Jednak niedługo po powstaniu miasta siły francuskie wycofały się do Gujany 30 lat później ustąpili także Holendrzy -myślał rozglądając się ciekawie wokół- o jednak to prawda że ta brama do Amazonii, nie leży bezpośrednio nad jednym z ujściowych ramion największej rzeki Ameryki. Znaczną część miasta, które powstało w zasadzie na półwyspie, zajmuje rozległy port, którego magazyny, składy i pomosty ładunkowe otaczają dzielnicę staromiejską. Tuż obok ulokował się jeden z największych targów w Ameryce Południowej - Ver-o-Peso. Jego nazwa, znacząca po portugalsku "patrz na wagę", wywodzi się z czasów kolonialnych, kiedy towary, które trafiały do portu, opodatkowywano według ich ciężaru. Grubasek przeszedł koło portu udał się do dzielnicy finansowej i hotelowej miasteczka- Hotel „Grand” był grand ale tylko z nazwy jako dyrektor finansowy towarzystwa dbał o stronę finansową z należytą oszczędnością – wynajął cały hotel- bo miało być 21 osób ale stała się rzecz straszna – parowiec którym płynęła część ludzi którzy mieli wziąć udział w wyprawie do źródeł amazonki został zatopiony w bliżej niewyjaśnionych okolicznościach w zatoce meksykańskiej.Hotel pamiętał lepsze czasy chociaż w tym miescie deszczowy klimat daje o sobie znać, nawet kiedy niebo wyjątkowo jest błękitne, łatwo się zorientować, że Belem leży w strefie obfitych opadów. Dookoła pieni się tropikalna roślinność, nawet najmniejsze skrawki wolnej przestrzeni zamieniają się w bujne naturalne ogrody. Sprawia to specyficzna kombinacja niezmiennie wysokiej temperatury z częstymi deszczami. Jakkolwiek warunki klimatyczne nadają miastu idylliczny wygląd, obdarzając je bogactwem zieleni, mają jednak także swoje złe strony. Duża wilgotność powietrza sprawia na przykład, że wyprana bielizna nie chce schnąc. Gorąco i wilgoć, silnie rozczłonkowany port, mnóstwo cumujących w nim statków to idealne wręcz warunki do rozmnażania się szczurów, które w Belem dorastają zresztą do zatrważających wielkości. –ale do rzeczy-
Zostało ich 13 tak- 13 spojrzał na kartkę:
1.Latniak
2.Shudo
3.Walgierz
4.Vilmar
5.Styczek
6.Da Ghost
7.Ad_am21
8.S4jm0n
9.Bajtek
10.Keroth
11.Don_manffret
12.upiordliwy
13.Lifar

Co to za ludzie? Nie wiadomo nie on decydował o wyborze. Wiedział jedynie że wszyscy są chciwi – nie obchodziły go przesłanki jakimi się kierowali by wziąć udział w tak niebezpiecznej wyprawie ale sumka którą towarzystwo wypłacało za udokumentowane odkrycie źródeł królowej rzek było warte każdego wyrzeczenia – oczywiście zakładając że ma się jakąkolwiek odwagę czemu – grubasowi który właśnie skinął przyjaźnie recepcjoniście przy okazji zdejmując kapelusz i jak najszybszym krokiem wszedł do hotelowej jadalni.
Przy dużym stole 13 miejsc było zajętych, jedno wolne, gdy siadał nikt nie popatrzył nawet w jego stronę nikt też nie wstał by go powitać – wszyscy wiedzieli, że jutro rano pakują się na parowiec by dopłynąć nim jak najwyżej w górę rzeki potem niestety będą musieli iść na piechotę, Nikt nie słuchał grubasa, gdy mówił o zaopatrzeniu i kapitanie statku nikogo nie obchodziło opowiadanie o dziwnym zatonięciu prawie połowy ekipy. Wszyscy wiedzieli tylko jedno jutro rano o godzinie 9.00 będą już na statku który zabierze ich w podróż po przygodę i pieniądze – duże pieniądze.
Grubas skończył mówić – gdy wychodził nikt nie wstał by go pożegnać nikt nie spojrzał w jego stronę-
Zegar w holu wybił 20.00
8 równych uderzeń jakby obudziło gości przy stole, poszły w ruch szklanki i cygara. Ktoś zaczął:
No to się zaczęło!!!


--
Cerm

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach

Mierzący 1m i 50cm Keroth wyglądał na tle pozostałych 12 członków jak mały kmiotek. Faktem oczywistym było, że w bliżej nieokreślonym okresie czasu jego wzrost stanie się głównym tematem żartów z jego osoby. Keroth przywykł do takiego stanu rzeczy. 40 lat życia, które niejednokrotnie dało mu w kość... zresztą - to było nieważne.

Stał wśród grupy poszukiwaczy, którzy ze znanych tylko im powodów byli w stanie zaryzykować życie dla pieniędzy, jakie grupa miała otrzymać za odnalezienie i udokumentowanie źródeł królowej rzek.

Hotel Grand, w jakim ich zakwaterowano lata świetności miał już za sobą. Po zjedzonym posiłku wszyscy marzyli o tym by się wyspać, jednak Keroth chciał czegoś jeszcze. Szybciutko wypatrzyłm mały barek i wyciągnął z niego butelkę dobrej whisky.

"Pijmy panowie, pijmy póki możemy!" - wykrzyknął do pozostałych uczestników wyprawy :).

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach

Lifar nie był tu pierwszy raz, odwiedził już Belem, gdy podróżowal do Manaus. Pamiętał to miasto, port Ver-o-Peso w dzień targowy, gdy można tam było spotkać osoby chętnie wymieniające się plotkami i dzięki temu dowiedzieć się praktycznie wszystkiego. Korzystając z okazji, Lifar kupił sobie piękną, ale i drogą skóre jaguara. Wydał na to większość posiadanych przy sobie pieniędzy, ale przecież niedługo o swój stan finansowy nie będzie musiał się martwić.

Od jakiegoś czasu siedział w ciszy wśród jego przyszłych towarzyszy. Obserwował ich uważnie próbując wyłapać każdą słabostkę. Nie zwracał uwagi na słowa przybyłego grubaska - wiedział już to co najważniejsze - jutro wyruszy w podróż która powinna zapewnić mu wystarczająco dużo pieniędzy by mógł wreszcie spłacić swoje długi zaciągnięte w Europie.. Był wprawdzie daleko od jego rodzimej Anglii, ale wiedział że ludzie którym jest winien mały majątek są zdolni do wszystkiego i wolał mieć ten epizod swojego życia już za sobą. Z rozmyślań wyrwał go niski mężczyzna, mierzący nie więce niż półtora metra - "Pijmy panowie, pijmy póki możemy!" - wykrzyknął.
- Pewnie, pijmy ! Przy okazji jestem Lifar - przedstawiając się powiedział do niskiego nieznajomego - czy ja Cię tu już kiedyś przypadkiem nie widziałem ?

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach

Bartolomeus walgierz był wysokim i chudym jak kij mężczyzną. Łysiejącą głowę otaczał wianuszek siwych włosów pozostających w ciągłym nieładzie. Twarz byłaby zupełnie bez wyrazu, gdyby nie gorejące oczy.
Nikt nie wiedział skąd walgierz pochodził. I nikt nie mógł powiedzieć, że zna go dobrze.
Pseudo-naukowiec, zajmujący się "badaniem" fauny. Tyle, że te badania ograniczały się do rozcinania martwych zwierząt. Sam walgierz nie wiedział czego szuka, a może po prostu nie dopuszczał do siebie prawdy - te sekcje sprawiały mu przyjemność...
Teraz siedział sam przy stoliku i popijał wodę z kubka. Słyszał przed chwilą jak jeden z jego "kompanów" nawoływał do spożywania bardziej wyskokowych trunków, ale walgierz nie pił nigdy nic oprócz wody. Alkohol otępia umysł, a to prowadzi do śmierci - mawiał.
Do wyprawy dołączył z chęci zysku i dla możliwości przeprowadzenia sekcji kilku egzotycznych zwierząt. Miał nadzieję, że ani jedno, ani drugie go nie ominie...

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach

czy ja Cię tu już kiedyś

Dnia 23.10.2005 o 18:43, LifaR napisał:

przypadkiem nie widziałem ?


Nie sądze, przybyłem z odległych krain zwabiony obietnicą zarobku.

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Dnia 23.10.2005 o 19:30, Keroth napisał:

Nie sądze, przybyłem z odległych krain zwabiony obietnicą zarobku.

- Być może, być może.. W każdym razie wyglądasz znajomo, pewnie Cię z kimś pomyliłem. Co powiesz na buteleczkę rumu ? Przywiozłem tu kilka, jako że taki trunek trudno tu znaleźć. Może opowiesz z jakich to odległych krain przybywasz, może nie są mi one takie obce ?

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach

W jadalni po wyjściu grubaska zostało 13 osób. Jedną z nich był Sir Latniak, enigmatyczny angielski lord. Był to człowiek nie pierwszej już młodośc na co wskazywały włosyprzyprószone siwizną, nadal jednak był pełen życia i sił. Zmarszczki na twarzy oraz kilka blizn świadczyło o życiu pełnym przygód. Sir Latniak dołączył do wyprawy nie z chęci zysku. Pieniędzy miał aż nadto (w swoim zameczku w walii). Zrobił to gdyż był odkrywcą. Przepuszczenie takiej okazji było po prostu dla niego niedopuszczalne. Poszukiwanie źródeł Amazonki...to jest to. Lord odwiedził już wiele "białych plam" na mapach. Był w Afryce, w Chinach, podróżował też po dzikim zachodzie, tym co z niego pozostało. Teraz miał razem z tymi 13 ludźmi szukać źródeł królowej rzek.

Podróż parowcem do Belem zakończyła się katastrofą. Latniak miał sporo szczęścia. Za to ośmiu pasażerów go nie miało wcale. Gdy wszyscy (13 pozostałych przy życiu) siedzieli jadalni hotelu "Grand" do pokoju wszedł grubasek. Dało się zauważyć, że życie uczestników wyprawy go nie obchodzi, że uważa tę wyprawę za szaleństwo, a nas za ludzi pragnących pieniędzy i sławy za wszelką cenę. Tak samo widać było że nikogo nie obchodzi co on mówi. Dopiero po jego wyjściu ludzie zaczęli rozmawiać. Jakiś karzełek zasugerował napicie się. Złym pomysłem to nie było. Ale Latniak wiedział że następnego dnia należy wstać wcześnie, dlatego wyciągnął fajkę z kieszeni i w spokoju zaczął kurzyć...

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach

Amerigo "upiordliwy" Botenza przyglądał się pozostałym kompanom. Wybuchowa mieszanka - pomyślał po czym zamknął swoje błękitne oczy. Trudno było dokładnie określić jego wiek. Miał śniadą cerę, długie blond włosy , i był wzrostu około metra siedemdziesiąt. Początkowo starał się przysłuchiwać mężczyźnie obok , o niewielkim wzroście ale szybko mu się to znudziło. Postanowił nie przesadzać z alkoholem już pierwszej nocy, nie chciał sporów już na początku wyprawy. O wyprawie dowiedział się od ojca, pół Hiszpana - pół Anglika. Dzięki ciekawym koneksjom jego życie upływało na ciągłych podróżach. Ojciec często zabierał go do różnych krajów , a że miał dwie ojczyzny to czuł się człowiekiem światowym. Sam też był "mieszańcem" , matki jednak nie dane mu było poznać. Ojciec rzadko o niej wspominał , jednak nigdy nie powiedział o niej złego słowa. Ze strzępków opowieści ojca dowiedział się właśnie , że matka zaginęła w tych okolicach, teraz miał zamiar ją odnaleźć. Ojciec towarzyszył mu na statku. Katastrofy jednak nie przeżył. Amerigo wziął więc kontynuowanie tejże wyprawy jako punkt honoru. Podszedł do starszego mężczyzny o wyglądzie bardziej magnata niż podróżnika.
- Moje uszanowanie - powiedział po czym skłonił się z elegancją - czy pozwoli pan bym się dosiadł.
Mężczyzna z wyglądem magnata wyciągnął fajkę z ust i odparł...

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Dnia 23.10.2005 o 19:47, LifaR napisał:

> Nie sądze, przybyłem z odległych krain zwabiony obietnicą zarobku.
- Być może, być może.. W każdym razie wyglądasz
znajomo, pewnie Cię z kimś pomyliłem. Co powiesz na buteleczkę rumu ? Przywiozłem tu kilka, jako że taki trunek trudno tu
znaleźć. Może opowiesz z jakich to odległych krain przybywasz, może nie są mi one takie obce ?


Jam z Europy przybył. Z krajów słowiańskich. A ty skąd pochodzisz? Co do rumu - owszem, chętnie się napije.

Keroth nie rozumiał, czemu nikt inny nie chce pić. Przecież to był ostatni dzień, kiedy można było sobie na to komfortowo pozwolić.

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach

Paul Mauser bo tak naprawdę się nazywał ale wszyscy znali go pod pseudonimem SHUDO. Wraz ze swoim bratem Wilhelm założyli w roku 1871 w Oberndorfie nad rzeką Necker własną firmę zajmującą się produkcją broń palną. Jego zadaniem w firmie była reklama i pozyskiwanie klientów na ich produkty, bardzo mu to zadanie odpowiadało ponieważ dzięki niemu mógł przemierzać cały świat, poznawać różne kultury i podejmować różne ciekawe podróże, tak jak ta na którą miał się właśnie udać wraz z grupą 12 towarzyszy. Wyprawa badawcza do źródeł Amazonki wydawała się świetnym pomysłem więc gdy tylko się o niej dowiedział uznał że nie może go na niej zabraknąć. Shudo oczekiwał wyjazdu, wiedział tylko że wypływa jutro rano na kolejną podróż pełna przygód. Bagaż i zapasy miał już przygotowane. Pozostało tylko czekać. Siedząc w gospodzie postanowił zjeść kolację i zorientować się z kim przyjdzie mu podróżować. Towarzysze podróży niewiele się odzywali prawdopodobnie badając tak jak on zachowanie pozostałych.

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach

>/.../

Dnia 23.10.2005 o 20:01, upiordliwy napisał:

Mężczyzna z wyglądem magnata wyciągnął fajkę z ust i odparł...


- Witam pana - rzekł Latniak wstając i odkłaniając się - nie mam nic przeciwko. Oczywiście może się pan dosiąść. A więc jedną z ofiar katastrofy był pana ojciec. To naprawdę przykre. Stracić ojca w takich cyrkumnstancjach. Ale widzę że pan wziął za punkt honoru kontynuuować wyprawę... dawno nie widziałem takiego oddania...

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach

Dziengi - to było to co przekonało Anatolija "Da Ghost" Gasparowa do tej wyprawy. Brzęk monet działał na jego zmysły intensywniej niż zapch olejku na rozgrzanym ciele pięknej kobiety. Może dlatego iż w dalekiej Tajdze próżno szukać roznegliżowanej niewiasty a może dlatego, że dzięki nim życie w "mateczce Rosji" może być życiem jak z bajki. Życiem, o którym marzył od dziecka. Wychowywał się na dalekiej północy, wśród śniegów i mrozu. Matka odeszła dość wcześnie a ojciec, zarabiający na rodzinę jako drwal przy wyrębie Tajgi, pił więcej niż potrafił na to zarobić. Jedyne czego go nauczył to posługiwanie się toporem i metod przeżycia w dzikim lesie. Już wtedy poprzysiągł sobie, że zmieni swój los i gdy tylko nadarzy się okazja to ją wykorzysta.

Taka okazja nadarzyła się miesiąc temu. Wujaszek Wania w czasie jednego z wyrębów wspomniał coś o firmie poszukującej silnych i odważnych ludzi do wyprawy w dalekie lasy. Jak się okazało mierzący niemal 2 metry drwal, doświadczony w obcowaniu z leśnym klimatem po mistrzowsku posługujący się toporem, bez najmnieszych problemów przebił resztę chętnych na tą wyprawę i oto możliwość zarobienia wymarzonej fortuny stała się rzeczywistością.

Ze wspomnień Da Ghosta wybił dźwięk zegara i propozycja wypicia paru kropelek Whiskey.
- Whisey - to dla dziewczynek z dobrego domu - mrukną pod nosem. wstał podszedł do barku i wyciągną słusznej wielkośści butlę z wódką.
- To trunek dla prawdziwych mężczyzn - rzekł nieco głośniej i nalał sobie pełną szklankę.

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Dnia 23.10.2005 o 20:01, Keroth napisał:

Jam z Europy przybył. Z krajów słowiańskich. A ty skąd pochodzisz? Co do rumu - owszem, chętnie się napije.

- Ja jestem z Anglii. A Ty z krajów słowiańskich mówisz ? Tam jeszcze nigdy nie byłem.. Ale znałem jednego Słowianina, Józefa Konrada, pływałem z nim trochę na różnych okrętach. Pamiętam, że lubił sobie pisywać różne rzeczy, pamiętniki, wspominał kiedyś że zamierza opisać swoje przeżycia. Zawsze był wierny swoim zasadom, wiedział co to honor, wierność powziętym postanowieniom, solidarność z pokonanymi... Mam nadzieję, że wszyscy Słowianie są tacy i będziesz dobrym kompanem w czasie naszej wyprawy...

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach

wstalem i zdecydowanym krokiem ruszyeml w strone kerotha i lifara..
-witam, jestem manfrett, moge sie przylaczyc panowie?? - zapytalem przysuwajac sobie krzeslo aby usiasc obok panow...
keroth chociaz malego wzrostu byl silnej budowy a lifar wygladal na starego wedrowca ktory takze zycia sie nie boi...usiadlem obok nich, czulem sie dobrze posrod takich ludzi, odkad pracowalem jako mlot rodziny santonich w ameryce poludniowej czesto obcowalem z roznymi ludzmi, ale z takimi jak keroth i lifar czulem sie najlepiej.....
- moze ginu panowie?? innych trunkow raczej nie pijam...- powiedziawszy to wyjal duza srerbna piersiowka z dwoma wygrawerowanymu literami D M......z czasem ludzie dowiedza sie kim jestem, jednych to przerazi innych zaciekawi.....coz, czas pokaze ...a poki co
pijmy panowie

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Dnia 23.10.2005 o 20:15, Da Ghost napisał:

Whisey - to dla dziewczynek z dobrego domu. Wódka to trunek dla prawdziwych mężczyzn.

- Mogę się zgodzić co do whiskey, ale wódka ? Ani to trunek smaczny, ani... - Lifarowi brakło argumentów - Ja wolę w każdym razie mój rum, nie ma to jak butelczyna Jamajki dobrej na wszystkie choróbska i zmartwienia ! - mowiąc to Lifar zauważył że ktoś także podszedł do barku.
"Witam, jestem manfrett, moge sie przylaczyc panowie??" - Oczywiście, proszę, proszę.
"Moze ginu panowie?? innych trunkow raczej nie pijam..." - No trudno, ale jak właśnie mówiłem, nie ma jak mój ukochany rum, za stary jestem na zaminę przyzwyczajeń...

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach

Utwórz konto lub zaloguj się, aby skomentować

Musisz być użytkownikiem, aby dodać komentarz

Utwórz konto

Zarejestruj nowe konto na forum. To jest łatwe!


Zarejestruj nowe konto

Zaloguj się

Masz już konto? Zaloguj się.


Zaloguj się