Zaloguj się, aby obserwować  
Gram.pl

Co z tą branżą? - "Siedem" grzechów skali ocen

116 postów w tym temacie

Fakt, coś jest na rzeczy. I to chyba w głowach naszych siedzi, a nie w redakcjach. Bo od ocen w recenzjach często zależy decyzja: kupić, czy nie kupić. A że nie szastamy stówami na lewo i prawo, wolimy mieć pewność, że nie wyrzucimy pieniędzy w błoto.

Dlatego właśnie ocena 7 to próg, poniżej którego najczęściej mówimy: nie kupić. Co też jest trochę dziwne, bo przecież skoro skala ma 10 stopni, to 5 oznacza "średni". A nie "tragiczny". Ale problem w tym, że nikt nie chce wydawać 100 zł na tytuł średni. Każdy chce kupować tylko tytuły, które mają minimum 8/10, bo za byle co nie będzie płacił.

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach

Najlepiej ocenia Famitsu.

4 recenzentow, skala od 1-10, i jak ktoras gra dostaje 40 to wiadomo ze jest to cos o czym bedzie sie dlugo pamietalo.

Co do recenzji i tych 7mek, to zgadzam sie z autorem. Dochodze tez do dwoch tragicznych wnioskow:

1. Recenzenci nie potrafia grac w gry, ktore recenzuja.
2. Zawyzaja kazda ocene dodajac jej 2 punkty

Ad 1.
Wiele czytalem recenzj gdzie dany autor wmawia mi jak dluga jest dana gra... a pozniej wychodzi ze ja przechodze ja o polowe krocej. Final Fantasy 13 zapowiadany na 40h dla wyjadacza... skonczylem po 20h... przepraszam, gdzies czytalem ze ktos z Vanquishem meczyl sie AZ 8h, ja zas 4h, ktos pisze ze demons souls za trudny, a ja oceniam jej poziom trudnosci jako jedynie "zadowalajacy" i na speed runie po opracowaniu wszystkich myczkow skonczyc ja moge w 5h.

Nie wspomne juz o braku merytorycznych podstaw do opisywania czegokolwiek (recenzja Starcrafta 2 w CDA, jezeli ktos ta gre zna dobrze, a nie traktuje jako nastepna pozycje na liscie gier w tym roku, to wlosy deba staja od tego co czyta, chwalone sa te najgorsze elementy gry...). I tacy redaktorzy zaslaniaja sie "gustami"...

Ad 2
Nie wiem skad to sie bierze... ale ludzie podchodza bezkrytycznie do wielu gier. Ja oceniam gry bardzo surowo.

Vanquish to u mnie mocne 7
Uncharted 7
God of War 3 to 6 (tak, dokladnie, 6, gra nie ma w sobie niczego nowego)
Final Fantasy 13 hmm 5 (bo ladne animacje)

Ofc moglbym napisac recenzje i bylaby by pewnie identyczna z recenzjami w innych czasopismach/portalach... ale ja dojde do innej oceny koncowej niz autor. Dla mnie na 10 zasluguje kilka gier w historii

Diablo 1
Heroes of Might and Magic 3
etc.. to sa tytuly legendarne, tytuly na 10

9 to hity roku w danej dziedzinie
8 to bardzo dobre gry AAA, ktore maja rece i nogi (a nie sa robione na odczepnego i pchane marketingiem jak Modern Warfare 2)
7 to gry wybitne, grzechem jest w nie nie zagrac
6 gry, ktore warto zobaczyc, pozyczyc od kumpla, komus moze sie nawet bardzo spodobac
5 przecietniaki, nie warte kupna, czasami warte zagrania
4,3,2, 1 kolejne skale tragizmu.


Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach

Recenzenci też dopasowali się pod odbiorców. Tutaj też nastapiła dewaluacja. Jeśli gra jest naprawde dobra, to "jak dla mnie 10", czy "9.5" - mimo, że otwarcie przyznaje się, że są jakieś tam wady czy niedoróbki, które "hit" takiej klasy nie powinien posiadać. Niższe cyferki straciły swoją moc i to już od dość dawna. No bo jak to tak, lubię gre a dam jej tylko 7? Inni fani zjedzą mnie żywcem.

Sam od dawna sceptycznie patrzę na recenzje. Oceny końcowe zwykle traktuje mocno pobłażliwie, patrząc na to, co wymienia się wśród wad - i to powtarzających się wśród różnych recenzji. Zalety u jednych mogą je zrównoważyć, u innych nie - ale to ja wiem najlepiej, czy dla mnie będą wystarczające. Jeśli cyferka jest widoczna przed samą treścią, to tym lepiej - lubie właśnie takie "siódemki"(czy ogólnie oceny nie będące 1 albo 10), bo to znaczy, iż treść nie będzie cała poświecona zachwytom nad grafiką/zmianami/etc, ani też wyciąganiem bzdurnych zarzutów, które zapewne zauważy tylko najbardziej zagorzały fan serii.

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach

Kilka luźnych refleksji, kogoś kto gier nie recenzuje :-)

(Moim zdaniem) Problem zaczyna się od pytania jak szeroko skala ocen się stosuje. I tego problemu tekst prawie w ogóle nie dotyka. Jest wprawdzie wzmianka o tym, że mówimy o tytułach AAA, ale to samo w sobie jest pewnym szkopułem, bo nie ma zdaje się porozumienia kiedy gra powinna być zaliczona do klasy AAA, a kiedy nie. Mało tego, problemem staje się też kwestia tego, czy skala jest porównawcza (np. w okresie roku), czy bezwzględna i dotyczy wszechczasów – inaczej wygląda ta sama ocena 9/10 jeśli wiadomo, że oznacza „To jest gra, w którą nadal będziemy grać za 5 lat”, a inaczej jeśli oznacza „To jest bardzo dobra gra, jak na to co teraz wychodzi”. Można argumentować, że wysokie, pozytywne oceny, łatwiej utrzymać przy podejściu porównawczym, a podejście bezwzględne powinno wymuszać oceny bardziej zróżnicowane.

Drugą sprawą jest konstrukcja skali. Bez dodatkowego klucza oceny są często odbierane jako odnoszące się do całej gamy jakości (od gry napisanej dziś w Basicu na Spectrum, po superprodukcję). W tym rozumieniu większości gier, które są na pólkach nie należą się w ogóle oceny z dolnej połowy skali (tak, jak nie należą się one wydanym książkom, bo naprawdę tragiczne teksty gniją w szufladach, a nie w księgarniach). Użycie dolnej połowy skali jest możliwe dopiero wtedy, kiedy skala ta zostanie świadomie zawężona (tzn. ustali się pewne minimum) i to zawężenie jest jasne dla wszystkich zainteresowanych (recenzentów, wydawców, czytelników, klientów).

Przy czym świadome zawężenie skali też powoduje pewne kłopoty – może się np. okazać, że redakcji „nie stać” na zrecenzowanie, w zawężonej skali, np. gry „niezależnej”, która się przebiła na rynek, bo przy odpowiednio rygorystycznym rozumieniu ocen, taka gra, nawet jeśli jest bardzo dobra jak na swoje warunki produkcji, będzie oceniona nisko i samą oceną można jej wtedy wyrządzić szkodę.

Trzecia rzecz, niejako powiązana z drugą, to kwestia tego, że przyznanie skrajnie dobrej czy skrajnie złej oceny to wyrażenie bardzo mocnego zdania. To zdanie łatwo wyraża się(w mojej opinii) przede wszystkim w czterech sytuacjach:
- kiedy nie ma ono specjalnej wartości publicznej (a recenzent ma przecież nadzieję, że jego zdanie MA wartość)
- kiedy jest się z natury wrednym albo w ten sposób tworzy się wizerunek (i brak krytyki to już pochwała)
- kiedy można twierdzić, że ocenia się produkt według elitarnych kryteriów
- kiedy ma się jasno sprofilowanego czytelnika/odbiorcę i krytyka (nawet miażdżąca) nie oznacza, że coś jest „obiektywnie” złe, tylko że zupełnie nie pasuje do gustu temu akurat środowisku.

Trzy z tych czterech opcji wymagają tak naprawdę profilowania czytelnika i recenzenta/redakcji (a tej, która tego nie wymaga, każdy przyzwoity recenzent chciałby chyba uniknąć). A profilowanie oznacza, np. że recenzja nie będzie pisana jednocześnie dla gimnazjalisty i dla trzydziestolatka, czy dla kogoś kto grał na komputerze z procesorem 386 i dla kogoś, kto grać w tzw. gry hardcore zaczął rok temu (a za prehistorię uważa DirectX 9.0c). To natomiast oznacza, że recenzent czy redakcja... będą zmuszeni zadowolić się tylko niewielkim segmentem rynku.

Jeśli zaś cel jest taki, że pisze się dla wszystkich i o wszystkim, nie ma wyjścia – „bezpieczne” oceny wygrywają (moim zdaniem) z mniej więcej tego samego powodu, z którego na pytanie „Jak ci się podoba moja nowa sukienka?” człowiek uprzejmy nikomu, oprócz bliskiej osoby nie odpowie najczęściej wprost „Potrafisz się ubrać znacznie lepiej”. Nawet jeśli to jest w 100% prawda i osobie pytającej by się przydała.

Podsumowując tę refleksję – z mojego punktu widzenia ocena recenzencka jest formą komunikacji (tu: z czytelnikiem), więc wymaga dobrze rozumianego kontekstu (czyli zrozumienia jak zbudowana jest „moja” skala ocen) i odpowiedniej sytuacji (tu: profilowania czytelnika i/lub recenzenta). Jest komunikacją niezwykle trudną (dlatego właśnie, że ma być taka krótka, a jednocześnie wymaga naprawdę sporo wiedzy „w tle”) i bardzo indywidualną. A jeśli ma być „krytyczna” staje się, w pewnym sensie tuzin razy trudniejsza. Stawianie, z czystym sumieniem i w sposób który naprawdę coś znaczy (a jednocześnie nie jest źle rozumiany), ocen typu 3/10 nie jest proste.

Natomiast zrezygnowanie z ocen przy zachowaniu szerokiego odbiorcy może być niemożliwe. Niekoniecznie dlatego, że społeczeństwo jest „rozleniwione”. Na temat oceniania (chociaż w kontekście szkoły) prowadzono eksperymenty i o ile dobrze rozumiem, konkluzja jednego z nich była taka, że oceny są potrzebne, ponieważ zdolność „oceniania bez ocen” (czyli rozumienia co jest np. poważną, a co mało istotną wadą) też jest czymś, czego człowiek musi się nauczyć. Mówiąc inaczej: recenzje bez ocen można pisać dla ludzi, którzy nauczyli się już recenzje czytać. A pismo czy portal z założenia zawsze może czytać ktoś zupełnie „świeży” w temacie. Jego niezdolność do samodzielnej decyzji nie jest lenistwem.

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Dnia 08.11.2010 o 01:28, Iota napisał:

Natomiast zrezygnowanie z ocen przy zachowaniu szerokiego odbiorcy może być niemożliwe. Niekoniecznie dlatego, że społeczeństwo jest „rozleniwione”. Na temat oceniania (chociaż w kontekście szkoły) prowadzono eksperymenty i o ile dobrze rozumiem, konkluzja jednego z nich była taka, że oceny są potrzebne, ponieważ zdolność „oceniania bez ocen” (czyli rozumienia co jest np. poważną, a co mało istotną wadą) też jest czymś, czego człowiek musi się nauczyć. Mówiąc inaczej: recenzje bez ocen można pisać dla ludzi, którzy nauczyli się już recenzje czytać. A pismo czy portal z założenia zawsze może czytać ktoś zupełnie „świeży” w temacie. Jego niezdolność do samodzielnej decyzji nie jest lenistwem.

Zdaję sobie sprawę, że społeczeństwo coraz bardzie durnieje ale nie jesteśmy chyba jeszcze na skraju tej przeklętej przepaści, gdy nie zdajemy sobie zupełnie sprawę z tego czego chcemy, czego potrzebujemy, a czego nie (chociaż mogę się mylić biorąc pod uwagę wpływ reklam na człowieka).
Nie róbmy z siebie kompletnych debili (przynajmniej nie ze wszystkich), wyciągnięcie wniosku ze stwierdzeń: gra ma drobne błędy (+ przykłady), świetną oprawę audio-wideo lub fabula jest tylko pretekstem do zarzynania kolejnych fal przeciwników, jest chyba osiągalne dla średnio rozgarniętego Kowalskiego, z tego co pamiętam uczą tego chyba już w podstawówce.

Poza tym nie raz już spotykałem się z zarzutami ze strony czytelników, stałych bywalców portali i jak mniemam doświadczonych graczy, gdzie oskarżano recenzentów o brak konsekwencji, bo jakieś znanej grze cRPG dali taką samą ocenę jak strzelance od mało znanego studia. Gdzie tu logika porównywać odrębne gatunkowo tytuły (zresztą to nie problem tylko gier ale i filmów również).
Dlatego obstaję i zawsze będę obstawał za tym aby oceny wyp...kopać w kosmos, a pozostać przy samym tekście i końcowym podsumowaniu. Może w końcu ludzie zaczną je czytać zamiast sprawdzać jedynie ile punktów gra dostała, może przestaną wybuchać też niektóre niepotrzebne wojenki, może też niektórzy zmusza się w końcu do minimalnego wysiłku umysłowego.

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach

Jako osoba stawiająca pierwsze kroki na drodze dziennikarstwa growego... nie myślałem o tym jeszcze tak dużo. Widzę problem, ale nie sądzę, bym miało mnie najść wiele wątpliwości przy samym wystawianiu ostatecznych ocen. Po zrecenzowaniu jakiejś gry i np. sprawdzeniu średniej na Metacritic i tak prawie zawsze okazuje się, że zgadzam się z ogólną opinią w +/- 0.2 punkta.

Ogólnie pokonałem ostatnio na drodze do profesjonalnego pisania o rozrywce elektronicznej jedną ważną przeszkodę - wewnętrznego fanboya i hate''ra. Oczywiście czasami się odzywają, ale po chwili dyskusji się uspokajam i przekonuję. Do czego zmierzam - w przeciwnym przypadku cały czas bym się męczył i mam wrażenie, że wiele osób w ten sposób się zadręcza. Myślę, że podłożem problemu jest brak pewności siebie czy zwykłego zrozumienia dla tego jak działa życie. Możemy być klonami/maszynami albo mieć odmienne gusta. Tolerancja i szacunek są kluczem.

Idąc dalej - wielu dziennikarzy growych, szczególnie na Zachodzie, wydaje się być zbyt entuzjastycznie nastawionymi do nowych gier i produktów czy wręcz zawyżać oceny, gdy dana produkcja wg. czytelnika jest kopią albo "oczywistym" średniakiem. Może przechodzili przez tą samą próbę co ja - gdyby nie wyzbyli się fanboyostwa, po prostu mieliby udrękę grając w coś czego nienawidzą i sami odeszli, albo zostali szybko wywaleni za wybitny nieprofesjonalizm i stronniczość. Z pisaniem o grach jest jak z chyba każdą pasją/zawodem - trzeba to kochać, trzeba tym żyć, inaczej szybko się odpada. Stąd być może pochodzi rozdźwięk między weteranami tego typu dziennikarstwa którzy widzieli w tym temacie o wiele więcej i nie zawsze recenzowali, czy opisywali to co chcieli, a zwykłymi graczami, który najczęściej siedzą w ulubionych gatunkach i na ulubionych platformach. Podróże kształcą, także te wirtualne. :)

Może jestem wyjątkiem, do zakupu gier miałem w życiu wyjątkowe szczęście. Tytuły, które kupiłem i mi się nie spodobały mogę policzyć na palcach jednej ręki. Zazwyczaj czytam wcześniej masę recenzji z różnych serwisów, polskich i zagranicznych, oglądam filmiki i przeglądam fora. Wiem, czego szukam, a co skutecznie mnie odrzuci, po szczegółowym śledztwie mam zazwyczaj wystarczającą ilość informacji.

Co do niskich not zebranych przez niektóre nieśmiertelne klasyki - mogły być zbugowane w chwili premiery a stać się grywalne po dłuższym czasie. I chyba tylko co do jednej produkcji niedługo po premierze nie miałem żadnych wątpliwości, iż mam przyjemność obcowania z klasykiem. Większość otrzymuje taki status dopiero po jakimś czasie, wspomnienia też robią swoje.

Tak, ocena zdecydowanie jest kwestią subiektywną i nie ma możliwości by dany tytuł każdemu podpadł. Zazwyczaj omija się to dając oceniany egzemplarz miłośnikowi serii czy gatunku, ale i on może zostać srogo zawiedziony.

Wracając do Castlevanii, bo zapewne ostatnia dyskusja pod recenzją tejże stała się inspiracją do napisania powyższego artykułu - uważam, że opinia Mejstego była raczej rzetelna i profesjonalna, ale osobiste odczucia całkiem nie zgadzają się z moimi. Slashery ogólnie mnie szybko nudzą, a CV jednak przyciągnęła mnie, tak atmosferą, lokacjami czy nareszcie - mechaniką.

I popieram zdanie, iż liczy się głównie tekst recenzji. Ocena jest pewnym dopełnieniem, ale nie może być jedynym wyznacznikiem jakości gry i opinii autora.

Najbardziej smutnym efektem tej "wojny o oceny" są nienawistne i głupie komentarze wielu ludzi. Dobrym przykładem jest zmasowana krytyka redakcji IGN i negowanie całej pracy tej ekipy za jedno, jedyne 9.5 dla MW2. Które przede wszystkim jest subiektywną opinią jednej osoby.

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Dnia 07.11.2010 o 23:17, Mejste napisał:

Pewnie że fajny pomysł, ale niestety u nas nie do zrealizowania.


Nie ma rzeczy "nie do zrealizowania"...

Recenzję publikuje się, gdy jest napisana, następnie egzemplarz gry trafia do 2-3 osób, które kolejno go testują, po czym albo recenzja zostaje uaktualniona, albo tworzony jest nowy tekst, zawierający wrażenia oraz oceny "kontrrecenzentów". Nie jest to może rozwiązanie doskonałe, ale jest to jakiś początek, punkt, od którego można zacząć usprawnianie tego systemu.

Oczywiście, znacznie lepiej takie coś działało w czasach, gdy recenzje publikowane były raz w miesiącu (dzięki czemu było sporo czasu na przekazywanie sobie gry z rąk do rąk), ale i teraz, jak sądzę, dałoby się wypracować jakieś rozwiązanie. Szczególnie, jeśli weźmie się pod uwagę fakt, iż obecny system chyba nie zdaje, tak do końca, egzaminu.


@ Myszasty

Dnia 07.11.2010 o 23:17, Mejste napisał:

A wiesz, że kiedyś, dawno temu, proponowałem nieśmiało taki właśnie system? Było to w
czasach, kiedy wprowadziliśmy oceny...


Wielkie umysły myślą podobnie ;)

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach

GŁUPOTA!

Człowiek nie jest w stanie ocenić żadnego zajścia, zjawiska czy produktu w skali 1-10!

Może powiedzieć to było SŁABE / NORMALNE / BARDZO DOBRE. I tyle! jeśli ktoś twierdzi że jest w stanie ocenić coś z dokładnością 10% to tylko sam się zwodzi i idę o zakład że jak by jakimś cudem zapomniał swojej recenzji i następnego dnia tworzył ją od nowa to ocena była by inna.

Można jeszcze ew. ocenić grę na zasadzie była lepsza / gorsza od innej, więc jeśli tamtą ktoś ocenił na 8 to ta powinna być na 7 albo 9.

A skoro gram.pl nie podoba się stan rzeczy możecie to bardzo prosto zmienić. Wcale nie trzeba robić rewolucji na całym rynku. Wystarczy że WSZYSCY w redakcji zaczniecie oceniać gry w pełnej skali i wtedy dla czytelnika będzie jasne że ONI mają wysoki poziom. Na pewno coś takiego co miało miejsce w przypadku Castlevani nie powinno się zdarzyć. Jeden rewolucjonista postanawia obudzić w sobie idee pełnej skali ocen i automatycznie wysyła dobrą grę w najczarniejsze czeluścia skali ocen :/

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach

@up

Skala typowego człowieka jest szersza: TRAGICZNE, SŁABE, OK/NORMALNE. DOBRE, ZAJEBIASZCZE, WYBITNE.

Dlatego dobrze sie sprawdza szkoln0- studencki system ocen od 1 do 6.
Wielu studentów i uczniów się już z 3 cieszy po sprawdzianie i wielu to starczy tak jak wielu wystarczy przeciętna gra.

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Dnia 08.11.2010 o 09:57, thiefi napisał:

@up

Skala typowego człowieka jest szersza: TRAGICZNE, SŁABE, OK/NORMALNE. DOBRE, ZAJEBIASZCZE,
WYBITNE.

Dlatego dobrze sie sprawdza szkoln0- studencki system ocen od 1 do 6.
Wielu studentów i uczniów się już z 3 cieszy po sprawdzianie i wielu to starczy tak jak
wielu wystarczy przeciętna gra.


może i masz racje :) ale TRAGICZNE gry można poznać na długo przed premierą i po prostu w nie się nie gra a wybitnych gier wychodzi tak mało że aż szkoda mówić o ocenie dla tych gier :)

btw. jak ja byłem na studiach to dostawałem oceny od 2-5 :D

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach

Siódemka jest oceną polityczną i to jest fakt. Ale oceny nie wystawia się dla developera, ale dla graczy. DLA GRACZY !! A oni z polityką nie mają i nie chcą mieć nic wspólnego.

Nie można, w mojej opinii, wystawiać grom 7 i tłumaczyć to tym, że ta ocena "ani nie zaszkodzi, ani niczego nie zmieni". Siedem to wysoka nota, na którą większość tak ocenianych gier po prostu nie zasługuje. I nie chcemy pamiętać o tym, że 7 dla światowej komerchy znaczy... no właśnie. Ile ? 5 ? 6? Oddzielajcie wyraźnie gnioty, gracze na to liczą.

To, jak bardzo ocena recenzenta może być subiektywna ma też sam sposób podejścia do oceny. Jeśli robi się to na zasadzie " w sumie ok, trochę nudzi, nie zaskakuje, nie mam parcia na granie, ale muszę, bo jestem recenzentem, ma masę niedociągnięć, które powodują pianę na twarzy, ale i tak jest spoko", to nie jest dobry sposób ;).

Największym tegorocznym nieporozumieniem, w mojej opinii, jest ocena Alan Wake. Ta gra nie powinna dostać 9.9. To kpina z zaufania graczy i ich portfeli. Animacja postaci i wygląd lepsze, niż w HR. Ludzie, czy wy w to graliście ?? Ja rozumiem, że to MS, ale 9.9 za coś tak odtwórczego i mało oryginalnego ??

Na szczęście sprzedaż pokazała, że ludziom coraz trudniej jest namieszać w głowach, bo wykształcają w sobie powoli mechanizm obronny zwany zdrowym rozsądkiem.

Życzę korzystania z tego mechanizmu recenzentom.

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Dnia 08.11.2010 o 11:03, palpatine napisał:

Siódemka jest oceną polityczną i to jest fakt. Ale oceny nie wystawia się dla developera,
ale dla graczy. DLA GRACZY !! A oni z polityką nie mają i nie chcą mieć nic wspólnego.


Nie można, w mojej opinii, wystawiać grom 7 i tłumaczyć to tym, że ta ocena "ani nie
zaszkodzi, ani niczego nie zmieni". Siedem to wysoka nota, na którą większość tak ocenianych
gier po prostu nie zasługuje. I nie chcemy pamiętać o tym, że 7 dla światowej komerchy
znaczy... no właśnie. Ile ? 5 ? 6? Oddzielajcie wyraźnie gnioty, gracze na to liczą.

To, jak bardzo ocena recenzenta może być subiektywna ma też sam sposób podejścia do oceny.
Jeśli robi się to na zasadzie " w sumie ok, trochę nudzi, nie zaskakuje, nie mam parcia
na granie, ale muszę, bo jestem recenzentem, ma masę niedociągnięć, które powodują pianę
na twarzy, ale i tak jest spoko", to nie jest dobry sposób ;).

Największym tegorocznym nieporozumieniem, w mojej opinii, jest ocena Alan Wake. Ta gra
nie powinna dostać 9.9. To kpina z zaufania graczy i ich portfeli. Animacja postaci i
wygląd lepsze, niż w HR. Ludzie, czy wy w to graliście ?? Ja rozumiem, że to MS, ale
9.9 za coś tak odtwórczego i mało oryginalnego ??

Na szczęście sprzedaż pokazała, że ludziom coraz trudniej jest namieszać w głowach,
bo wykształcają w sobie powoli mechanizm obronny zwany zdrowym rozsądkiem.

Życzę korzystania z tego mechanizmu recenzentom.


Jednak nie nadużywałbym pojęcia "polityczna" zwyczajnie tutaj nie pasuje, nie ma tutaj żadnych stron do godzenia ani nic co by pasowałoby tutaj.

Ilość sprzedaży jest jakimś tam wyznacznikiem na pewno, lecz czy słusznym? Oceniać grę powinny osoby, które w daną grę grały, a nie osoby, którym wydaje się, że dana gra jest kiepska i dlatego jej nie kupili. Dlatego recenzje SĄ ważne im bardziej szczegółowe tym lepsze.
(Oczywiście nie neguje faktu, że grałeś.)

Oceny są i zawsze będą subiektywne i raczej nie jest to ani dobrze ani źle (zwyczajnie tak jest). Lecz w skali 1-10 niczym w zasadzie nie popartym poza nędznymi "-" "+" te oceny końcowe bardziej przypominają loterie niż rzetelną pracę.
Usystematyzować bądź zmniejszyć skalę, a najlepiej jedno i drugie.
Im więcej danych jest podanych, im więcej szczegółów bierze się pod uwagę tym bardziej wyniki są miarodajne. Prosta zasada metodologii.

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach

Dnia 08.11.2010 o 11:38, Archacus napisał:

Im więcej danych jest podanych, im więcej szczegółów bierze się pod uwagę tym bardziej
wyniki są miarodajne. Prosta zasada metodologii.


No właśnie. I tutaj dochodzi do paradoksalnych sytuacji, w której przez kilka stron recenzent wytyka grze różne wady (istotne wady), dając na koniec jakąś wyssaną z palca, wysoką ocenę.

Polityczność była, jest i będzie. Pojechanie gry może oznaczać dla portalu popsute relacje z developerem i odcięcie od gier do testowania i recenzji. Z jednej strony rozumiem to, ale oceniam z perspektywy konsumenta.
Obecnie wychodzi tak wiele gier, że wręcz obowiązkiem redaktora jest oddzielenie ziaren od plew, a nie nagradzanie chwastów wysokimi ocenami.

Sprzedaż faktycznie nie odzwierciedla jakości gry, tutaj jest jak na loterii, ale recenzja loterią nie jest.

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Dnia 08.11.2010 o 02:02, Marco_Polo napisał:

Nie róbmy z siebie kompletnych debili (przynajmniej nie ze wszystkich),


[...]

Dnia 08.11.2010 o 02:02, Marco_Polo napisał:

Może w końcu ludzie zaczną je czytać zamiast
sprawdzać jedynie ile punktów gra dostała, może przestaną wybuchać też niektóre niepotrzebne
wojenki, może też niektórzy zmusza się w końcu do minimalnego wysiłku umysłowego.


Chyba wyszło ci coś trzeszczkę sprzecznego. :-) Skoro nie chcesz, żebyśmy "robili z siebie kompletnych debili" to czym jest założenie, że ludzie nie czytają tylko patrzą na cyferki, jeśli te cyferki już tam są i że żeby zaczęli myśleć, trzeba cyferki wywalić? :]

A serio - wydaje mi się, że wytrawnemu graczowi, czytelnikowi, kinomanowi (itd.), który ma czas i chęci, żeby recenzje czytać, ocena skalowana (słownie, numerycznie, wsio rawno) po prostu nie powinna przeszkadzać - ignorować i tyle. Całej reszcie może być potrzebna o tyle, że ułatwia im życie i wejście w temat. A czy klient powinien mieć do tego prawo (czy powinien móc tylko otworzyć portal i przejrzeć wykaz ocen, na przykład), decyduje redakcja. Przy czym jeśli zdecyduje że nie...to musi być przygotowana na to, że nie wszyscy będą szczęśliwi (jak zwykle). Bo są ludzie, którzy po usłyszeniu długiej, dokładnej i szczegółowej oceny i tak zapytają "No dobrze, to ile na dziesięć?" niekonieczne dlatego, że są "debilami" tylko dlatego, że w taki konkretnie sposób myślą (albo mają moc przerobową mózgu zajętą naprawdę czym innym). A jak nie dostaną odpowiedzi, pójdą do kogo innego.

Możesz oczywiście mieć zupełnie inne zdanie.

Pozdrawiam :)

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Dnia 08.11.2010 o 11:51, Iota napisał:

Chyba wyszło ci coś trzeszczkę sprzecznego. :-) Skoro nie chcesz, żebyśmy "robili z siebie
kompletnych debili" to czym jest założenie, że ludzie nie czytają tylko patrzą na cyferki,
jeśli te cyferki już tam są i że żeby zaczęli myśleć, trzeba cyferki wywalić? :]

A serio - wydaje mi się, że wytrawnemu graczowi, czytelnikowi, kinomanowi (itd.), który
ma czas i chęci, żeby recenzje czytać, ocena skalowana (słownie, numerycznie, wsio rawno)
po prostu nie powinna przeszkadzać - ignorować i tyle. Całej reszcie może być potrzebna
o tyle, że ułatwia im życie i wejście w temat. A czy klient powinien mieć do tego prawo
(czy powinien móc tylko otworzyć portal i przejrzeć wykaz ocen, na przykład), decyduje
redakcja. Przy czym jeśli zdecyduje że nie...to musi być przygotowana na to, że nie wszyscy
będą szczęśliwi (jak zwykle). Bo są ludzie, którzy po usłyszeniu długiej, dokładnej i
szczegółowej oceny i tak zapytają "No dobrze, to ile na dziesięć?" niekonieczne dlatego,
że są "debilami" tylko dlatego, że w taki konkretnie sposób myślą (albo mają moc przerobową
mózgu zajętą naprawdę czym innym). A jak nie dostaną odpowiedzi, pójdą do kogo innego.

Możesz oczywiście mieć zupełnie inne zdanie.

Pozdrawiam :)


Czy przez przypadek nie zrobiłaś właśnie tego samego?
Też podzieliłaś ludzi na tych "wytrawnych" i tych "zwykłych", właściwie to nawet nie wiem co miałoby oznaczać pojęcie "wytrawny", czy to, że jestem graczem czytam kilka portali, lubię grać, czytać recenzje, wspieram akcje graczy (np. z CIV V - polską nacją) czyni ze mnie gracza "wytrawnego"? a może tylko "pół-wytrawnego".
Ja szczerze na ostateczny wynik patrzę i jest dla mnie bardzo ważny POMIMO, iż czytam całą recenzje.

Wyjście z tego jest proste: Pisać dobre recenzje + w dobrym systemie oceniania wystawiać oceny. Co oznacza dobry? myślę, że znalazłby się jakiś pomysł. Wilk syty i owca cała.

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Dnia 08.11.2010 o 01:07, Ertai napisał:

Nie wspomne juz o braku merytorycznych podstaw do opisywania czegokolwiek (recenzja Starcrafta
2 w CDA, jezeli ktos ta gre zna dobrze, a nie traktuje jako nastepna pozycje na liscie
gier w tym roku, to wlosy deba staja od tego co czyta, chwalone sa te najgorsze elementy
gry...). I tacy redaktorzy zaslaniaja sie "gustami"...


A mógłbyś to rozwinąć? Nie pamiętam już recenzji SC2, chociaż przypominam sobie recenzję Mass Effecta 2 i zalety i wady tak głupie, że wtedy to mi włosy dęba stanęły.

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Dnia 07.11.2010 o 21:40, Archacus napisał:

- ocena ceny - szczerze mi tego brakuje, co z tego, że gra jest wyśmienita i wychwalana
jak kosztuje 2x lub 3x więcej... uśmiech w stronę blizzarda.


Tiaa, tylko to nie jest takie proste wcale. W przypadku SC 2 (i zapewne kolejnych gier Blizza korzystających z BN 2.0) właściwie kupujesz klucz, grę można pobrać potem ze strony. I przypisując klucz do konta otrzymujesz dostęp do wszystkich wersji językowych danego regionu. Więc niech SC II kosztowałby u nas powiedzmy 120 zł, a w innych krajach 50-60 euro. Każdy sprytny (zwłaszcza Niemcy) by sprowadzał grę z Polski w niższej cenie, rejestrował klucz i ściągał swoją wersję językową.

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach

"Sam oponowałem za zmianą właśnie po to, by jak najszerzej z tej skali korzystać."

Jak wierzyć w dywagacje na temat skali ocen komuś, kto nie potrafi poprawnie użyć czasownika "oponować" :)?

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Zaloguj się, aby obserwować