Zaloguj się, aby obserwować  
Myszasty

Tracenie czasu na głupie gierki, czyli kilka kłopotliwych pytań od Myszastego

50 postów w tym temacie

Tekst Lucasa o wypowiedziach Jane McGonigal http://www.gram.pl/art_9wTeHe3_W_samo_poludnie_z_poczuciem_zalu_za_stracony_czas.html sprowokował mnie do założenia tego wątku. Ciekaw bowiem jestem bardzo Waszego zdania na ten temat. Was, graczy, którzy poświęcają swój cenny przecież czas na przebywanie w setkach wirtualnych światów. Tym bardziej, że dla Was nie jest to przecież w żaden sposób obligatoryjne, nie musicie grać, robicie to z własnej woli. Ciekawi mnie to, bo sam już od dawna mam za sobą etap, kiedy grałem wyłącznie dla własnej satysfakcji. Teraz niekiedy muszę to robić, co wynika ze specyfiki tej pracy. Owszem, wciąż sprawia mi to przyjemność (no... zazwyczaj), jednak fakt, że jest do dla mnie również sposób na zarabianie pieniędzy zmienia nieco perspektywę, prawda?

Co więcej, jeśli wypowiedzi na ten temat będą obfitowały w ciekawe spostrzeżenia, chcę wykorzystać je we własnym tekście, poświęconym temu tematowi. Bo tak jak już wspomniałem na wstępie, nasz redaktorski ogląd tego tematu może być nieco spaczony. W ten sposób będziecie tez mieli szansę współtworzyć zawartość naszego portalu, a jeśli zaowocuje to dobrym materiałem, obiecuję częściej sięgać po taką właśnie formę.

Stąd też kilka pytań do Was, gramowicze i gramowiczki. Jak to w końcu jest z tym „traceniem czasu na głupie gierki”? Czy mając jakąś alternatywę, np. wyjście do pubu ze znajomymi, zdarza Wam się, że wolicie wbić jeszcze kilka leveli? Czy miewacie poczucie, że nawet kilka godzin spędzonych na grze, to po prostu zmarnowany czas? I jak to jest z tym uzależnieniem się do gier? Czy miewacie poważne problemy z oderwaniem się od gry? Czy w końcu zdarzyło Wam się kiedyś mieć autentycznego moralniaka po zarwanej nocy?

Usuwam się chwilowo w cień. Dajecie! :)

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Dnia 16.02.2011 o 16:18, Myszasty napisał:

Jak to w końcu jest z tym „traceniem czasu na głupie gierki”?

Nie nazwałbym tego traceniem czasu.
Np ja dzięki grze w Guitar Hero zainteresowałem się graniem na prawdziwej gitarze. I tak od klasycznej do elektrycznej jakoś się udało i nadal uczę się na nich grać :)
No i oczywiście znany jest fakt, że gry akcji polepszają koordynację ręka-oko.
Ponadto gry na Kinecta, czy Move''a mogą być znakomitym sposobem na odchudzenie się i na zadbanie o sylwetkę.

Dnia 16.02.2011 o 16:18, Myszasty napisał:

Czy w końcu zdarzyło Wam się kiedyś mieć autentycznego moralniaka po zarwanej nocy?

Ja tam nocy nigdy nie zarwałem dla gry, więc się nie wypowiem ;)

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach

Czas tracony z przyjemnością nie jest czasem straconym. Nie raz bywa że zamiast wyjść do kumpli wole odsapnąć i w spokoju pograć sobie chwilkę i wcale nie żałuję. Bywa również i tak że włączam jakąś gierkę z nudów, w menu głównym rezygnuje z dalszej gry i tak kilka razy ;p czasem bywa że godzinę stoję w kamadanie (Guild Wars) i patrze na spam trolli po czym orientuję się że zmarnowałem kupę czasu czasu - tak to już bywa że raz gra się z pasją i miłą chęcią a czasem po prostu... będąc zaprawionym(uzależnionym?) graczem dla którego dzień bez grania to dzień stracony, gram z braku innego kreatywnego zajęcia byle by zabić czas.

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach

Cóż, gram od wieeeelu lat, jestem akurat z tego pokolenia które miało szczęście wychowywać się przed kompem ;)

Pierwszym pytaniem na które odpowiem jest to dotyczące uzależnienia - cóż...zdarzało się. Rekordowym pożeraczem czasu w moim życiu okazał się World of Warcraft, będący przy okazji moim pierwszym spotkaniem z MMORPG. Powiedzieć że grałem dużo to naprawdę niedopowiedzenie - ja grałem nieprawdopodobnie wręcz dużo. Dość powiedzieć że specjalnie na potrzeby tej gry podłączyłem drugi starszy komputer aby nie musieć tracić cennego czasu gdy mocniejszy PC był okupowany przez młodszego brata. W pewnym momencie (na szczęście na wakacje a nie w roku szkolnym) mój dzień wyglądał tak że wstawałem o 13 by do 7 rano grać w WoW-a. Dzień w dzień. Nie uważałem tego czasu za stracony - jako GM mocnej gildii PvE (co jest niemal równoznaczne z poświęceniem swojego życia rzeczywistego na rzecz wirtualnego) po prostu nie mogłem sobie pozwolić na to by być z tyłu w stosunku do reszty. Nie i koniec ;D To akurat jest taka cecha mojego charakteru że jak coś zacznę robić to nie odpuszczę jak nie będę w tym naprawdę dobry. Choćby miało trwać latami.
Opamiętanie przyszło nagle. Po prostu pewnego wieczora pogadałem z bratem (który też już grał i zdrowo się uzależnił). Obaj doszliśmy do wniosku że to co robimy to ostre przegięcie. Sporo można zrozumieć ale fakt że potrafiłem np. nie jeść pół dnia z rzędu bo robimy rajd gildiowy (albo akurat spożywałem obiad podczas jego trwania) to przesada. Z pół nocy o tym przegadaliśmy i wprost uznałem że jedyne co pomoże w moim przypadku to terapia szokowa. Dzień później (choć najważniejsze osoby poinformowałem o fakcie wcześniej) po prostu pożegnałem się z gildią, podziękowałem za świetnie spędzony czas (co by nie mówić, miłych wspomnień i po prostu genialnych eventów jakie odwalaliśmy naprawdę nie brakowało, nawet organizowaliśmy ślub pomiędzy dwoma graczami ;)), oddałem gildię w ręce gracza o wiele mniej narwanego ode mnie pod tym względem. I...wyrżnąłem WoW-a z dysku. Całkowicie. Nawet gdybym chciał to bym go zbyt szybko nie odzyskał, kilkanaście GB przy łączu 512 Kb/s ściągałoby się całą wieczność ;P Po prostu z góry założyłem że bym się znowu uzależnił gdybym tylko miał okazję.
Co jednak nie zmienia faktu że do WoW-a jeszcze od czasu do czasu wracam. Fakt że już nie jako GM a normalny gracz, ot pogadać trochę ze znajomymi, zrobić z 1-2 rajdy i tyle. Nawet nie próbuję rywalizować z innymi, wiem że to by się mogło źle skończyć ;P


Co do marnowania czasu - prawie nigdy mi się nie zdarza tak myśleć. Bo czym niby się różni taki dobry RPG od książki? Tak czy inaczej miło spędzam czas, w jakiś sposób też się przy rozgrywce rozwijam. Wyjątkiem od reguły jest League of Legends gdy po mojej stronie (bądź przeciwnej) trafiam na bandę noobów. Wtedy już po 2 minutach gry wiem że właśnie zmarnowałem kolejne kilka(dziesiąt).
Innymi słowy - o ile znajduję w grze jakieś wyzwanie, jakąś możliwość do poprawy własnych umiejętności to nie uważam jej za marnowanie swojego czasu. Dla mnie o ile czas ten tracę z przyjemnością, to nie będę narzekać.

Zarwanie nocki dla gry - jasne że się zdarzało ;) I pewnie jeszcze zdarzy. Robię to w pełni umyślnie, wiedząc że dzień później będę padnięty. Ale tak samo straciłem nie raz i nie dwa nockę prowadząc sesję w DnD czy czytając fajną lekturę. Po prostu uznałem że sen może zaczekać aż skończę robić coś ważniejszego. O ile nie staje się to sytuacją zbyt częstą to nie uważam tego za nic złego. A wręcz przeciwnie :P

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach

Moja kobieta mawia czasami -"Ty znowu te gierki.."-, albo -"Nie masz się czym zająć tylko te idiotyzmy?"-
I powiem tyle: g**** się zna! :P

Powinienem pewnie mieć inne hobby, np. układać puzzle, zbierać długopisy, albo całymi wieczorami oglądać westerny- wtedy zapewne miałaby ze mnie większy pożytek i prawdziwy powód do chwalenia się koleżankom, których nie znam. Hobby gracza jest komfortowym zajęciem, a przy okazji rozwojowym- wymieniałem telewizor na coraz to lepsze wersje, co raz głośniejsze audio, nowa szafka po tv (wreszcie pod kolor innych mebli), a przestawiony na amen w tryb HD zakupiłem nowy dekoder Polsatu, z którego przecież ta flądra też korzysta, oglądając Animal Planet w lepszej jakości. Gdyby nie to, jej bielizna w szufladzie oraz garnki w kuchni dzieliły by przestrzeń z kilogramami wypisanych flamastrów, breloczków albo alianckich czołgów w skali 1:43. Jestem więc dumny z tego, że jestem graczem i całe szczęście dla mnie i dla innych, że takie mam właśnie hobby;

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach

Chyba oczywistą sprawą jest że to że siedzimy sobie w zaciszu domowym i gramy nikomu nie wyrządzamy krzywdy. Niektórzy mają hobby pod tytułem "piłka nożna" my za to mamy gry. Oni kopią, my gramy, oni śpią, my śpimy(?), jesteśmy tacy sami jak oni, w sensie, też ludzie, też normalni. I nie chodzi mi o no-life''y tylko o ludzi którzy lubią w coś zagrać i być z siebie zadowolonym. Nie raz przecież pogranie sobie jest lepszą alternatywą niż wyjście z kimś kogo nie lubimy, ba, nawet nie znamy.

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach

Wszystko jest w porządku dopóki gra się dla relaksu ograniczoną ilość czasu. I nie mówie tu o ograniczeniu do kilku godzin dziennie, bo to chyba za dużo, nie? Granie w gry powinno być albo małą odskocznią od pracy i obowiązków, albo sposobem na dobrą zabawę ze znajomymi przy jednym ekranie. Ale wielu graczy tego nie rozumie i marnuje swój czas, uciekając od prawdziwej rzeczywistości, zarywając noce i zaniedbując inne, przydatniejsze i ciekawsze zajęcia w prawdziwym świecie. Wielu uważa gry za sposób na życie, ale chyba nie po to były one dawno temu stworzone, aby zebrać rzesze uzależnionych graczy.
Osobiście gram od dziecka, w szkole podstawowej jak wracałem ze szkoły myślałem o tym w co będe grał. Ale na szczęście zrozumiałem z wiekiem, że to nie odpowiednia postawa, teraz nie potrafie grać w 99,9 % gier i grywam bardzo rzadko, jedynie w weekendy ze znajomymi w jakiś multiplayer na konsoli. I każdemu, który mimo dorastania nadal jest zaślepiony elektroniczną rozrywką, szcerze współczuje i życze, aby zrozumiał, że prawdziwy świat jest piękny i ma pełno uroków, że nie trzeba szukać atutów w wirtualnym.
To taki mój mały wywód :)

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach

Powiem od razu - nie zapoznawałem się z newsem który jest cytowany w pierwszym poście ale pokuszę się o małą odpowiedz co do tematu ...

>Jak to w końcu jest z tym „traceniem czasu na głupie gierki”?
Normalnie ...
>Czy mając jakąś alternatywę, np. wyjście do pubu ze znajomymi, zdarza Wam się, że wolicie wbić jeszcze >kilka leveli?
Nope.
>Czy miewacie poczucie, że nawet kilka godzin spędzonych na grze, to po prostu zmarnowany czas?
Bardzo rzadko a zazwyczaj takie uczucie mam wtedy gdy sama gra mnie rozczaruje pod jakimkolwiek względem - czy to oprawy czy zastosowanych w niej rozwiązań. Tyle tylko że jak już wspomniałem mam tak bardzo rzadko gdyż po pierwsze: stać mnie na kupowanie tego co chcę a zanim wydam pieniądze staram się zrobić rozpoznanie pod względem opłacalności - krótko mówiąc nie kupuję kota w worku. A po drugie gram stosunkowo rzadko więc raczej ciężko mi się naciąć lub marnować wiele godzin. A czym mam poczucie że marnuję czas grając ogólnie? Nie.
>Czy miewacie poważne problemy z oderwaniem się od gry?
Poważne? Hm ... nie. Kiedyś może i tak ale o panie, kiedy to było. ;-D Teraz jak już wspominałem granie to raczej okazjonalny fun.
>Czy w końcu zdarzyło Wam się kiedyś mieć autentycznego moralniaka po zarwanej nocy?
Nie - noc jest od czego innego. :-P

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach

Świata rzeczywistego nie lubię, bo tam jest diabeł. Serio, mój komputer mi to powiedział, on mnie nigdy nie oszuka.

Gram od małego, w domu zawsze było na czym, zaczęło się od Atarynki, potem przyszedł Pegaz, w końcu upragniony PC a i nawet PSOne wpadło w odwiedziny. Czasu który spędziłem na graniu nie sposób zliczyć, ale nie żałuję ani minuty. Bo są koneserzy słowa pisanego, są wielbiciele kina, są działkowcy, domorośli sportowcy, amatorscy muzycy, kolekcjonerzy... ich nikt się nie czepia, że na swoją pasję poświęcają czas i środki. A tylko wchodzimy na poletko gier, pojawia się słowo "uzależnienie", zarzuca się ucieczkę od prawdziwego świata i w ogóle demonizuje się człowieka. A czym tak naprawdę różni się granie w gry od oglądania filmów, słuchania muzyki, grzebania w ziemi czy oglądania ptaków? Forma spędzania wolnego czasu, jak każda inna.

I nie, nie należę do typów, którzy opuszczają posiłki, nie śpią, mają słabe wyniki w nauce czy zaczepieni podczas gry rzucają mięsem i krzesłami. Ktoś czegoś potrzebuje? Biegnę! Jest coś do zrobienia? Robię to! Nie ma nic do roboty? A to wtedy mogę sobie siąść i w domowym zaciszu ciupać w gierkę. I Bóg mi świadkiem, że będę to robił za rok, za dziesięć, za trzydzieści, o ile oczywiście życiowe drogi mi na to pozwolą. O!

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach

>A tylko wchodzimy

Dnia 16.02.2011 o 18:01, luzac napisał:

na poletko gier, pojawia się słowo "uzależnienie", zarzuca się ucieczkę od prawdziwego
świata i w ogóle demonizuje się człowieka. A czym tak naprawdę różni się granie w gry
od oglądania filmów, słuchania muzyki, grzebania w ziemi czy oglądania ptaków? Forma
spędzania wolnego czasu, jak każda inna.

Wiesz w czym rzecz? Widziałeś kiedyś jakiegoś kinomana, działkowca czy filatelistę z zapędami do obijania komuś ryja lub tym podobnych akcji? Wydaje mi się że raczej nie - a takiego gracza? Już prędzej czyż nie? Może nie rzucał się na pierwszego lepszego z nożem ale zdarzało ci się zapewne widzieć ludzi którzy bez kompa / grania dostawali wścieklizny, którzy byli poddenerwowani, bluzgali etc etc ... Co bym nie mówił zdecydowanie bliżej jest mi do stanowiska twojego niż "gry to ZUO - zakazać!" aczkolwiek różnie to z graczami bywa czyż nie?

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Dnia 16.02.2011 o 18:10, Tyler_D napisał:

Wiesz w czym rzecz? Widziałeś kiedyś jakiegoś kinomana, działkowca czy filatelistę z
zapędami do obijania komuś ryja lub tym podobnych akcji? Wydaje mi się że raczej nie
- a takiego gracza? Już prędzej czyż nie? Może nie rzucał się na pierwszego lepszego
z nożem ale zdarzało ci się zapewne widzieć ludzi którzy bez kompa / grania dostawali
wścieklizny, którzy byli poddenerwowani, bluzgali etc etc ... Co bym nie mówił zdecydowanie
bliżej jest mi do stanowiska twojego niż "gry to ZUO - zakazać!" aczkolwiek różnie to
z graczami bywa czyż nie?


To już oznacza uzależnienie, a wydaje mi się, że w tym wątku chodzi o normalnych graczy, u których można w ogóle rozważać sytuację żalu, że się grało, zamiast robić coś innego. :P

Natomiast bezpośrednio co do tematu - ktoś już tu przytoczył mądrą myśl. Jeśli robimy coś dla własnej przyjemności, czerpiemy z tego rozrywkę, to nie jest to strata czasu. Jeśli się zaś tak do tego podchodzi, to najwidoczniej nie jest to do końca nasz obszar zainteresowań.

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach

Skłamałbym, jeżeli powiedziałbym że nie poczułbym się nieswojo, gdyby mi nagle zasilacz w laptopie strzelił, a za młodu raz wpadłem wręcz w amok, gdy kolega sprzedał mi na kompa wirusa(aczkolwiek wtedy w ogóle miałem taki charakter że łatwo było mnie wyprowadzić z równowagi i zmusić do płaczu, na szczęście mi to przeszło, i nie, nie dlatego, że byłem graczem, taki charakter miałem dużo wczesniej), ale daleko mi do tego, bym komuś za pamięć swojego komputera mordę obił, a jeżeli już to za fakt ile włożyliśmy w niego kabzy, a nie dlatego, że to mój mały ołtarzyk.

A szajbusów się zawsze znajdzie sporo. Wystarczy wspomnieć zajęcia WF-u, w trakcie których "I want to win!" nie jednemu przyćmi słowa takie jak "duch współzawodnictwa" czy "to tylko zabawa". Ach, przecież teraz wszyscy się zwalniają z WF-ów bo po co tracić czas? X|

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach

Moja przygoda z grami zaczęła się jakieś 12 lat temu. Ale zaczynałem już jako człowiek dojrzały (wtedy mi się tak wydawało) bo 19-letni. Oczywiście przedtem grywałem na chińskiej konsoli z bazarów w Mario, Tanki itp. ale z kompem nie miałem w ogóle styczności.
Komputer zawładnął moim umysłem juz po szkole średniej, gdzie na ćwiczeniach z chemii organicznej pewnien laborant pokazał mi na kompie Diablo. Dzięki jego uprzejmości zostałem dłuuuugo po zajęciach i ciąłem w Diablo pod jego okiem jakieś 4-5 godzin. No i wpadłem po uszy. Po wyjściu z budynku byłem jak pijany. Takiego oczarowania, podekscytowania i oszołomienia nie mogłem z niczym porównać (no może z seksem, ale przez 5 godzin? ;) ).
Pamiętam, że Diablo śniło mi się wtedy przez calusieńką noc i rano z wywieszonym jęzorem pognałem aby pograć znowu. I tak to trawało jakiś czas, aż pewien doktor się wkurzył, Diablo zostało usunięte z dysku a ja pogrążyłem się w rozpaczy, bo nie miałem własnego komputera i nie mogłem grać w ukochane Diablo.

Po jakim czasie mój szwagier (wtedy jeszcze przyszły) zakupił sobie kompa i Diabełka również. Oj działo się wtedy :) Bywały takie dni, gdy zrywałem sie z zajęć i szedłem do mieszkania mojej siostry (miałem klucze) i grałem aż oni nie wrócili z pracy. Czasami, gdy wyjeżdzali na weeken ja tam przesiadywałem całymi dniami i nocami.

Przyszły też inne gry, jak Commandos, Diablo 2, Desperados, Baldurs Gate. Planescape: Torment. Moje uwielbienie dla gier z każdym dniem rosło i szczerze mówiąc nie mogłem czasami myśleć o czymś innym. Jakoś nie przeszkadało mi to, ze nie mam dziewczyny, na imprezy nie chodzę za często, bo wolałem rozważać w jaki sposób sprzątnąć gaestapowskiego generała czy rozwalić Andariel. Całe moje życie kręciło się wokół grania. Po pewnym czasie przeprowadziłem się do brata, który udostępnił mi pokój na czas studiów. I on miał komputer! :)
Wtedy się zaczęły wielogodzinne sesje z Diablo. Mój rekord to 16 godzin (z przerwami na siku i jakieś jedzenie skonsumowane przed ekranem).

Jęzeli chodzi o żal na d zmarnowanym czasem przed komputerem, to takiego żalu nie odczuwałem. Zal mi było tylko, ze doba nie trwa 48 godzin i że trzeba od czasu do czasu się przespać (a to przecież strata czasu). Nie wiem jak by sie sparway potoczyły dalej, ale wtedy przyszedł ten pamiętny Sylwester, po którym wszystko się zmieniło. Pojechałem tam z koleżanką, którą widziałem wcześniej tylko kilka razy (zazwyczaj u znajomych na imprezach). Po tym Sylwestrze zaczęliśmy chodzić ze sobą i po dwóch miesiącach już szukaliśmy sali na wesele :)
Od razu wiedziałem, że to jest to. Datę ślubu ustaliliśmy na czerwiec następnego roku.

Granie zeszło na dalszy plan, bo teraz najważniejsza była Ona. Nie będę Was zanudzał (i tak się dziwię, że ktoś dotrwał do tego momentu ;)). W każdym razie teraz gram o wiele mniej, bo i praca na to nie pozwala i obowiązki domowe też. Poza tym wole pobawić się z synem, który i tak mało mnie widuje niż grać.

Wychodzi na to, że z uzależnienia od gier (bo na pewno byłem uzależniony) można wyjść całkiem prosto jeżeli ma się jakiś inny cel w życiu. Nie twierdzę, że gry są złe czy szkoda mi czasu jaki spędziłem grając, ale w życiu są też inne fajne rzeczy które można robić niewlepiając oczy w monitor.

Oczywiście nadal gram w gry komputerowe, ale czasu z nimi spędzam bardzo mało. nadal to bardzo lubię ale stałem się wybredny jeżeli chodzi o tytuły i kupuję tylko takie gry, o których wiem, ze będą mi się podobały.

Pozdrawiam wszystkich wytrwałych ;)

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach

>zdarzało ci się zapewne widzieć ludzi którzy bez kompa / grania dostawali

Dnia 16.02.2011 o 18:10, Tyler_D napisał:

wścieklizny, którzy byli poddenerwowani, bluzgali etc


Naukowcy twierdzą że jeśli będąc na czymś skupiony (zazwyczaj korzystając z komputera) zostaniesz nagle od tego stanu oderwany przez różnorakie czynniki w związku z czym wk***isz się niemiłosiernie, a nawet zachowasz agresywnie - to ta reakcja jest jak najbardziej właściwa a nawet padło określenie "zdrowa" :)

co do uzależnienia - pamiętam jak jakieś pięć lat temu grałem bez opamiętania, siedząc na komputerze nawet do 5h bez wstawania, na wołania na obiad/kolacje odpowiadałem klasyczne "-zara!" przychodząc pijany do domu ledwo widząc na oczy wsiadałem na komputer i potrafiłem budzić się o 4:00 by móc zagrać... A dzisiaj? Kiedy patrze jak mój młodszy brat pierwsze co robi po przebudzeniu to wsiada w samych majtach na kompa, bez śniadania, bez umycia i ogarnięcia się - strzelam facepalma

Widać chyba z tego "uzależnienia" się wyrasta
(albo ja się starzeje [OMFG ZNALAZŁEM SIWY WŁOS!]) bo mimo iż teraz trzymam większy dystans do grania i nie potrafię przesiedzieć przy komputerze dłużej niż 1,5h bez przerwy to moje zamiłowanie do gier w żadnym wypadku się nie zmniejszyło, rozrywka elektroniczna to moja pasja, ale umiem "normalnie funkcjonować" będąc jednocześnie zapalonym graczem

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach

gry stantą czasu? no cóż znacznie mniejszą niż siedzenie i bezmyślne gapienie się w tv. Nocek nie zrywałem więc się nie wypowiem. Gra nie zając, nie ucieknie. Jak dobra to wiek też jej nie ruszy.

ps jeszcze trochę i będą kluby anonimowych graczy na wzór klubów anonimowych miłośników powieści (tak były takie).

Pps felietonu? o którym mowa w newsie nie czytałem.

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach

Z własnego doświadczenia wiem, że nie warto zawracać sobie gównem na rynku, takim jak MMO czy komercyjne gnioty, Assassiny etc. .Szkoda na to czasu. Życie mija, a takie gry nic nie wnoszą. Jak pisze Alehor, gry z czasem przestają bawić tak jak kiedyś. Teraz starannie selekcjonuję tytuły. Torment - najlepszy RPG, potem Heavy Rain - najlepsza gra na PS3. A potem - sprzedaż konsoli? Być może. Zbyt dużo czasu to cholerstwo zabiera w życiu ;/

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach

gram aż nie narobię w majty i tez jest fajnie.

choć z pielęgniarką byłoby fajniej (miałby kto mi płyty przekładać).

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach

Okeeej :)

Gram od 6 roku życia ( pierwsze gry to Jazz Jack Rabbit i Toy Story ).Wtedy nie chodząc jeszcze do szkoły grałem strasznie dużo ( ok 7h dziennie Oo ).Tak było mniej wiecej przez rok.Poszedłem do szkoły grałem ok 4-5 h ,ale oprócz tego sporo w piłkę nożną.Trwał ten "okres" przez jakieś 2 lata.Później miałem już na komputerze internet ,ale ,że przeszedłem większość gier dostępnych dla mnie i tych które działały na moim komputerze.Zacząłem grać z przyjacielem ( przychodził do mnie ,bo on internetu nie miał ) w gry online.Graliśmy tak ,graliśmy i zagraliśmy juz chyba we wszystkie te "online-ówki".Dalej oczywiście też realna piłka nożna ( + inne zabawy na podwórku ^^ ).Tak do klasy 4.Później ,tj. klasy 5-6 miałem już nowego kompa i nowe gry ,ale ,że mój przyjaciel też miał nowy to ,albo graliśmy osobno w swoich domach ,albo przychodziliśmy do siebie.Klasy gimnazjalne ( teraz jestem w gimnazjum ),to już w gramy/graliśmy tylko u siebie ( "rozstaliśmy się" :D ) ,ale gry to już nie "wszystko" i wolę iść pograć ( zmienił sie także sport ,teraz gram bardzo często w siatkówkę - jestem pewien ,ze to "mój" sport :)).Chociaż w roku 2010 pokonałem swój były rekord w graniu ( 11,5 h w Dragon Age Początek-Przebudzenie ).Gry ,są na trzecim miejscu w moich zainteresowaniach ,obok siatkówki i muzyki ,więc są ważną rzeczą ,ale nie najważniejszą ( zobaczymy jaki będzie ranking ,jak będę miał dziewczynę :DDD ).Co do straty czasu? Granie nią na pewno nie jest :) Nocy też nie zarwałem :)

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach

Nie licząc pierwszego komputera, który przywędrował do mnie w po pierwszej komunii... to grałem na zwykłej gierce podpinanej do TV gdzieś w wieku 5 lat. Gdzieś tak do 12 roku życia to zazwyczaj było tak, że było się "dobrym" jak się przeszło jakiś etap w grze, którego nikt z osiedla nie przeszedł albo że się miało jakąś grę jakiej nikt nie miał (chociaż tak naprawdę mi się zdaje że większość "przyjaciół" miałem tylko ze względu na dobry sprzęt). Ale oczywiście zawsze się czas znalazło aby pobiegać po boisku za piłką... czemu nie...

Potem, powiedzmy że etap 12-15 lat, to tak naprawdę nie wiem co się jeżeli chodzi o gry zmieniło. Pewnie to że sprzęt nie odgrywał już powoli roli (bo jednak nie upgrade-owałem sprzętu wtedy i pamiętam że GR:AW nawet mi nie czytał tekstur). Wtedy dużo grałem w starsze pozycje z kolegami po sieci (Most Wanted... prawie ciągle...). Nawet specjalnie szukaliśmy starszych gier aby tylko wszystkim poszło bez problemu.

A teraz... Teraz tak naprawdę gram wtedy, kiedy nie mam nic do robienia innego. Ja akurat nie jestem typem imprezowicza, który by latał po klubach, na imprezach u kolegów upijał się do nieprzytomności... Ale jak się z kolegami spotkam to na pewno sobie albo to zagramy w jakiegoś RPG''a... albo polecimy parę partii w MTG... Na pewno nie jestem no-life''m siedzącym przez cały czas przy komputerze i przechodzącym każdą następną pozycję z nudów. Chyba jedyną grą przy której siedziałem cały dzień to był HoMM V, ale też max do 22-giej... po nocach to też nie pamiętam żebym siedział oprócz lanów u kumpli... XD

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach

Tracenie czasu na głupie gierki? Ciekawe czy kibiców sportowych ktoś zamęcza pytaniami w stylu: "nie wstyd wam tracić dwie godziny na patrzenie jak dwudziestu kilku (wliczając sędziów) facetów gania po boisku za piłką" albo "nie marnujecie no wy przypadkiem czasu patrząc jak dwie osoby odbijają rakietami tę małą żółtą piłeczkę, w tę i z powrotem"?
Jakieś dwieście lat temu, jakby ktoś próbował ludzi wypytywać o to czy im nie wstyd jak spędzają własny wolny czas, to albo by go kijami pogonili, albo dostałby zaproszenie na "zieloną trawę przed śniadaniem". A dziś filozofom się we łbach przewraca.

No, ale poważnie, co do zadanych pytań:

Czy mając jakąś alternatywę, np. wyjście do pubu ze znajomymi, zdarza Wam się, że wolicie wbić jeszcze kilka leveli?

Zdarzyło mi się w czasach studenckich kilka razy odmówić wyjścia na miasto, czy bibkę, bo po prostu akurat nie miałem ochoty żłopać piwka i się udzielać na parkiecie, czy w dyskursach różnych brać udział. Wolałem trochę pograć czy poczytać książkę i pójść spać, niż zarywać noc. No ale to było ponad 15 lat temu ... teraz trudniej zorganizować takie wyjście na miasto niż grę on-line (bo np. część znajomych potomstwa nie może samopas zostawić), więc raczej wybieram wyjście do pubu.


Czy miewacie poczucie, że nawet kilka godzin spędzonych na grze, to po prostu zmarnowany czas?

Tylko wtedy, gdy gra to okazał się być kompletny gniot, w który ten raz jeden (i ostatni) zdarzyło się mi grać ;)


I jak to jest z tym uzależnieniem się do gier? Czy miewacie poważne problemy z oderwaniem się od gry?

Zdarzyło się kilka razy że nie zauważyłem, że jest już późno albo wcześnie rano. Ale takie zarwane noce / przegrane całe dni to dla mnie wskazówka, że gra jest na prawdę dobra.
Świadomie natomiast nie przedkładam grania nad ważne rzeczy, typu praca, wyjście z kobietą, itp... Zakupy, czy zrobienie jedzenia, to co innego - zawsze można zamówić coś do domu ;)


Czy w końcu zdarzyło Wam się kiedyś mieć autentycznego moralniaka po zarwanej nocy?

Raz. Na egzamin się spóźniłem, bo zaspałem po "odprężaniu się od kucia". Ale udało mi się zaliczyć mimo to, więc nie było tragicznie. Tyle ze pół stopnia z przedmiotu mogłem mieć więcej ...
Teraz kiedy zaczynam grać w coś co może mnie wciągnąć, to w Piątek wieczorem ;)


Szczerze mówiąc to pani filozof mógłbym odpowiedzieć to co kilku poznanym kobietom: A wolałabyś żebym z kolegami piwko pił przed telewizorem, czy przesiadywał w barach? A może w pokerka grywał? Albo na motocyklu Cię po kraju woził? Albo hodował egzotyczne owady?
Do każdego sposobu spędzania wolnego czasu można się przyczepić. Każdy może się przerodzić w nałóg czy obsesję, każdy może być szkodliwy dla otoczenia osoby mającej takie problemy.

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach

Utwórz konto lub zaloguj się, aby skomentować

Musisz być użytkownikiem, aby dodać komentarz

Utwórz konto

Zarejestruj nowe konto na forum. To jest łatwe!


Zarejestruj nowe konto

Zaloguj się

Masz już konto? Zaloguj się.


Zaloguj się
Zaloguj się, aby obserwować