Zaloguj się, aby obserwować  
Myszasty

Tracenie czasu na głupie gierki, czyli kilka kłopotliwych pytań od Myszastego

50 postów w tym temacie

Czy mając jakąś alternatywę, np. wyjście do pubu ze znajomymi, zdarza Wam się, że wolicie wbić jeszcze kilka leveli? Grając w MMO, a dokładnie w World of Warcraft zdarzyło się tak kilka, kilkanaście razy co teraz jest dla mnie dosyć kretyńskim zachowaniem, ale człowiek dorasta i uczy się na własnych błędach.
Na szczęście to było i minęło.

Czy miewacie poczucie, że nawet kilka godzin spędzonych na grze, to po prostu zmarnowany czas?
I jak to jest z tym uzależnieniem się do gier? Czy miewacie poważne problemy z oderwaniem się od gry?
Postaram się te dwa pytania połączyć i napisać jako jedna całość. Na przykładzie moich doświadczeń z ponad 4 latami gry w WoW. Grając w MMO właśnie WoW nie odczuwałem, że marnowałem czas, a tak naprawdę to byłem strasznie uzależniony od tej gry - miałem problemy z oderwaniem się od gry i to duże, tak jak we wcześniejszym pytaniu, potrafiłem zrezygnować ze spotkań ze znajomymi tylko po to, aby iść na raid, czy nawet być po prostu online - byłem młody, głupi, teraz jest inaczej jak oderwałem się od WoW po stanowczym "Nie, dosyć tego marnowania życia" i jako, że grać lubię, ale tylko w wybrane tytuły, na które zdarza się czekać po kilka miesięcy to połączyłem to sobie z mniej więcej kierunkiem studiów i spoglądam na gry nie tylko z punktu widzenia gracza, ale jako osoby, która ma zamiar kiedyś pracować w tej branży, więc teraz interesuję się branżą i rynkiem gier. Grać, gram sporadycznie bo tylko w tytuły, które mnie interesują z góry - resztę tytułów jak dostanę czy pożyczę to co najwyżej pogram z 10-30 minut i już mi się nudzą, więcej czasu tracę na gromadzeniu informacji, smaczków, nowości, ciekawostek, plotek w branży.

Czy w końcu zdarzyło Wam się kiedyś mieć autentycznego moralniaka po zarwanej nocy?
Moralniak potrafi wrócić jak pomyślę o czasie czego mógłbym dokonać, gdy głupio czas traciłem przed MMO. :)

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach

No więc tak postanowiłem ze i ja odpowiem na to wbrew pozorom mimo iż wielokrotnie zadawane jednak nadal ciekawe pytanie.Tak więc zacznę od gatunku typu MMO rpg Massively multplayer online roelplaying game ponieważ zawsze byłem maniakiem rpgów ale trochę sie mi przejadły a ostatnie poprosytu są dla mnie za łatwe tak więc przesiadłem się na darmowe MMO i okazuje się iżmusiałem z tego gatunbku gier zrezygnować ponieważ kompletnie się pochłaniałem w świat gry i byłem jakby mało obecny w rzeczywistości gdzie dużo obowiązków a ja tylko myśle żeby szybko skończyc i komputer włączyć i tak od rana popołudnie praca wieczór a czasami nawet noc ciągle grałem.
Także co do Gatunku MMo w moim przypadku to chyba jest uzależnienie i tołatwo mi przychodzi.Jednak jak chodzi o gry typu single player nie ma przynajmniej dla mnie znaczenie jakiego gatunku to lubie podziwiać niesamowitą grafike najnowszych produkcji i klimat dlatego też coś cxzasem kupię ale w gruncie rzeczy maks po 4 godzinach grania często mam już poprostu dość.Lubię se tak czasem pograć w szczególności jeżeli jest troche wolnego czasu w chacie ale nie kończę żadnej gry w 100 procentach a ni nie szukam każdego sekretu czy każdego dodatkowego bonusowego elementu w grze.Wystarczy mi główny wątek fabularny.
No i co do tego Kaca moralnego którego poruszył Myszasty to nie, nie mam czegos takiego poprostu czasami mam dość tej nudnej częśto nie przyjemnej rzeczywistopśći i lubie się od niej oderwać nawet czasami na dłużej jak przy MMO i nigdy nie żałuję bo zawsze jak bede chciał bede mógł se pujść i spędzić czas ze znajomymi a przerwa od nich czasem też bywa zbawienna gsną konflikty czy sóowne sprzeczki które powstają na skutek mdłuzszego przebywania w swojej obecności bo jeżeli jest fajnie to przeważnie nikomu nie chce się grać:D.
A jeszcze chciałem się odnieś do ludzi którzy nieustannie twierdzą że gierki są głupie bo odnosi sie to do ludzi którzy przeważnie nie mają z grami zbyt duzo doczynienia bądź inaczej rozumieją dorosłośc i mają przeświadczenie iż nie granie w gry czyni dojrzalszym:D to jest oczywiście żenujące i śmieszne.

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach

Temat dla filozofów na forum o grach...
Ciekawe, ale tego mi właśnie tutaj brakowało ;-)

Jak to w końcu jest z tym „traceniem czasu na głupie gierki”?
Tylko jak niby rozumieć to tracenie czasu? Czas można tracić na wiele sposobów i to wcale nie muszą być gierki. Sam jestem jednym z zapalonych graczy, którzy grają we wszystko co im się nawinie w ręce, ale oczywiście istnieją granice, których się nie przekracza. Dla mojej rodziny granie w gry to oczywiście "zabawa i marnowanie czasu", ale ile w tym prawdy to może wiedzieć gracz, który poświęcił na gry dość sporo czasu. Sam swój pierwszy komputer miałem w 1998 gdy branża gier powoli zaczynała przechodzić do świata 3D, a gry były genialne w swojej prostocie. W miare rozwoju ta prostota była rozwijana coraz bardziej i czasami wychodziło to nawet na dobre, a czasami seria po wydaniu 3 części upadała na samo dno. Teraz jednak gdy żyjemy w świecie sieciowym wszystko się zmieniło. Z początku sieć była źródłem umożliwiającym kontakt między znajomymi, a teraz sieć stała się źródłem dochodów wielkich poratli społecznościowych. Wystarczy pomyśleć co się stało z takim portalem jak Nasza Klasa, który przeszedł diametralne zmiany. Dawniej było to miejsce gdzie można było odnaleźć i zobaczy ludzi, których niewidzieliśmy przez 20 lat, a nawet wysłać do nich wiadomość i porozmawiać. A co teraz mamy? Polską wersję Facebooka, który opiera się na wyciąganiu kasy na coraz bardzien innowacyjnych i zarówno bardziej bezsensownych gierek. Oczywiście sam mam siostry, które moje gry uważają za "kompletną stratę czasu", a gdy widzą pisanie postów to rzucają teksty typu "a może ty powinieneś być redaktorem lub pisarzem skoro tyle tu piszesz?". Warto jednak wspomnieć o tym, że one dziennie potrafią przesiedzieć przed monitorem z 8 godzin bez przerwy i naprzemian przelogowywać się na swoje konta grzebiąc zarówno na grach oferowanych przez F i NK. Do nich jednak nie dociera to, że to takie same marnowanie czasu z tą różnicą, że one dzień w dzień robią dokładnie to samo, a pełnowartościowe gry za każdym razem mogą się potoczyć zupełnie inaczej.

Czy mając jakąś alternatywę, np. wyjście do pubu ze znajomymi, zdarza Wam się, że wolicie wbić jeszcze kilka leveli?
To akurat zależy od tego kto ma jakich znajomych. Moi znajomy w pracy są całkiem wporządku i nie mogę narzekać. Czasami potrafimy przegadać połowę godzin roboczyć, a jak się wciągniemy to i czasami narobimy sporo hałasu. Praktycznie dobre pół dnia spędzamy w jednym pomieszczeniu, śniadanie jemy zawsze w tych samych godzinach itp. To oczywiście tylko praca i w życiu prywatnym wszystko odbywa się zupełnie inaczej. Po za miejsce pracy jest już zupełnie inny świat, w którym unikam bezpośrednich "spotkań" ze znajomymi. Ich popołudniowe zabawy to przeważnie 2-4 piwa, a czasami nawet flaszka wódki czy wina się poleje. Byłem raz z nimi na jednym takim spotkaniu, które odbywa się prawie na codzień. Skończyło się na tym, że 2 osoby były tak skacowane i co piąty krok był robiony w tył ;-)
Były jeszcze 2 osoby z czego jedną możnaby na spokojnie nazwać zwłokami. Jako, że nie mogliśmy go zostawić to zaciągneliśmy go do taksówki, 10zł do ręki dla kierowcy na zapas przed ruszeniem i prośba, aby przypadkiem nie zgubił go podczas jazdy.
Tak właśnie wygląda większość dni u moich znajomych, ale ja w tym żadnej rozrywki nie widzę. Zapomniałem jeszcze dodać o nałogowym i masowy paleniu. Może i w miejscu pracy nie palą, ale sam się przekonałem, że każdy z nich spala dziennie conajmniej 1 paczkę papierosów. Jeśli tak ma wyglądać to ja dziękuje! O wiele bardziej opłaca się wydawać kasę na gry komputerowe na które mogę poświęcić kilka dni i jeszcze wrócić do nich za kilka lat niż jednorazowe używki. Jeśli mam dziennie wydawać 10-15zł (300-400zł/miesiąc) na dobijanie samego siebie to wystarczy pomyśleć ile dobrych gier mogę w to miejsce kupić. Już nie wspomnę o możliwości odsprzedania gry i odzyskaniu części lub czasami całości wydanej kwoty.

Czy miewacie poczucie, że nawet kilka godzin spędzonych na grze, to po prostu zmarnowany czas?
Możliwe, że zdarza się to czasami, a jest to głównie wywołane przez błędy w grach. Chyba każdego z nas conajmniej raz w jakiejś grze wywaliło do systemu z tego czy owego powodu. Z tego właśnie powodu można dostać nerwicy jeśli spędziło się na grze kilkanaście godzin, a tu nagle się okazuje, że nic nie działa i trzeba zaczynać wszystko od początku. Tak właśnie w przypadku G3:ZB, ale na szczęście szybko zdołałem rozwiązać ten problem przez ukończenie tytułu i sprzedaży tego nieszczęsnego nabytku. W żadnym innym przypadku nie odczułem "zmarnowanego czasu", który jest domeną nie tylko branży gier.
Jak by się zastanowić to marnować czas można na wiele, ale czy to jest czymś złym? Dawniej gdy jeszcze nie było komputerów to świat był zupełnie inny. Teraz rodzice odganiają swoje pociechy od komputerów i zaganiają do ksiązek, a dawniej robili to samo tylko wyciągali z boiska lub od znajomych.

I jak to jest z tym uzależnieniem się do gier? Czy miewacie poważne problemy z oderwaniem się od gry?
To akurat zależy od gry i gatunku do którego ona należy. Są takie produkty przy których spędziłem ładnych pare lat lub takie, które męczyłem przez kilka miesięcy bez przerwy by po pewnym czasie przeszły na zasłużoną emeryturę. Moje nastawienie bardzo zmieniło się w przeciągu ostatnich lat, ale to jest głównie spowodowane (ex) innowacjami wprowadzanymi do najnowszych produkcji. Dawniej potrafiłem dziennie 10-14 godziny przy takim Total Annihilation podczas gdy przy Supreme Commander kończyłem 1 misję i koniec na dany dzień, a już nie wspomnę o SC2, którego kończyłem z wielkim oporem. Albo ile razy widziałem teksty, że przy Heroes of Might & Magic 3 ludzie spędzali całe dnie, a przy HoM&M5 często zasypiali. Uważam, że twórcy ostatecznie sami przyczynią się do zniwelowania problemu z oderwaniem się od gry. Rozgrywka staje się coraz prostsza, a oczywiście im jest prościej tym mniej będzie nas do danego tytułu ciągnąć.

Czy w końcu zdarzyło Wam się kiedyś mieć autentycznego moralniaka po zarwanej nocy?
Nie bardzo! Jeśli noc zarywam na granie to oczywiście tylko na "seryjne maratony".
Dzieje się to jednak raz na kilka miesięcy gdy uda mi się skompletować całą serię, którą sobie upodobałem. Pierwszy taki maraton dotyczył oczywiście Gothic, a ostatni jaki przeżyłem to zestaw 5xSplinter Cell. Pomimo tego, że w ostatnim przypadku było to 9 nocy z rzędu to jakichś większych wyrzutów to nie miałem i nie mam. Tak jak pisałem na początku - dziury można szukać we wszystkim więc granie w gry nie jest żadnym wielkim złem.

Na temat grania i tracenia czasu przy komputerze można filozofować naprawdę długo. Tak samo można filozofować nad tym czy chodzenie na mecze lub oglądanie telewizji przez pół dnia to tracenie czasu. Tak samo można filozofować czy praca i zarabianie pieniędzy to nie jest marnowanie czasu. Tak samo można filozofować nad wieloma innymi rzeczami, ale naprawdę mnie dziwi, że nikt nie wpadł na to by filozofować nad marnowaniem czasu podczas wymyślania coraz to nowych tematów filozofowania ;-)

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Dnia 16.02.2011 o 16:18, Myszasty napisał:

Ciekawi mnie to, bo sam już od dawna mam za sobą etap, kiedy grałem wyłącznie dla własnej satysfakcji. Teraz niekiedy muszę to robić, co wynika ze specyfiki tej pracy. Owszem, wciąż sprawia mi to przyjemność (no... zazwyczaj), jednak fakt, że jest do dla mnie również sposób na zarabianie pieniędzy zmienia nieco perspektywę, prawda?

Pamiętam jeden z felietonów w Świecie Gier Komputerowych w którym jeden z redaktorów opisywał (z lekkim przymrużeniem oka) jak wygląda ich praca w której trzeba grać w gry które często są co najwyżej przeciętne zarywając przy nich nocki aby zdążyć z materiałem przed wysłaniem numeru do drukarni. Na zakończenie opisał co robią gdy robota jest już skończona zaś początek miesiąca dawał wytchnienie - był to czas w którym mogli się zrelaksować... przy grach :) Tych które sami wybrali i w które same chcieli grać. Wasza sytuacja wygląda trochę inaczej bo nie macie takiej części miesiąca w której możecie odetchnąć bo pośpiech i tak by nic nie zmienił podejrzewam jednak że obowiązuje tu ta sama zasadna, w końcu gdy człowiek robi coś bo musi to nie odczuwa z tego tej samej przyjemności gdy robi coś tylko dlatego że chce.

Dnia 16.02.2011 o 16:18, Myszasty napisał:

Stąd też kilka pytań do Was, gramowicze i gramowiczki. Jak to w końcu jest z tym „traceniem czasu na głupie gierki”? Czy mając jakąś alternatywę, np. wyjście do pubu ze znajomymi, zdarza Wam się, że wolicie wbić jeszcze kilka leveli?

Gry są jedną z istniejących form rozrywki i sposobem na spędzanie wolnego czasu, według mnie to w jaki sposób ktoś spędza swój wolny czas powinno być zależne jedynie od tego co mu sprawia przyjemność (przynajmniej tak długo jak nie dokucza to innym). Dla mnie gry komputerowe są wspaniałą formą rozrywki która zapewnia dużo przyjemności i w żaden sposób nie przeszkadza innym podczas gdy pójście do pubu byłoby w moich oczach stratą czasu oraz pieniędzy na coś czego nie lubię i uważam to za zupełnie normalne. Jeśli ktoś patrzy na to odwrotnie i woli napić się piwa niż pograć w ciekawą grę to też jest to całkowicie zrozumiałe i uważam że tak on jak i ja możemy sobie pogratulować że odnaleźliśmy coś co nas relaksuje. To czego nie rozumiem to ludzie którzy marnują swój czas na krytykowanie i próby ograniczenia rozrywek które im nie odpowiadają lub których nie znają lub nie rozumieją, w mojej opinii to oni kładąc się spać i myśląc nad tym co robili ze swoim czasem powinni czuć żal iż nie potrafili znaleźć nic co sprawiałoby im radość. No, chyba że ktoś odnajduje pokrętną przyjemność w krytykowaniu innych i próbach narzucenia im swoich poglądów i zainteresowań ale to już jest zwykła nietolerancja i podpada wprost pod jedyny powód który w moich oczach daną rozrywkę wyklucza.

Dnia 16.02.2011 o 16:18, Myszasty napisał:

Czy w końcu zdarzyło Wam się kiedyś mieć autentycznego moralniaka po zarwanej nocy?

Nigdy :) Co najwyżej zniechęcenie na myśl o tym że bezlitosny i nieustępliwy cykl dnia i nocy znów pozbawił mnie czasu na sen XD

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach

Oj tam oj tam. Przy naprawdę dobrej grze, jeżeli nie ma nic pilnego do zrobienia, zapas żarła jest przygotowany a rachunki za prąd wstępnie oszacowane, można sobie przysiedzieć - rozrywka jak każda inna, a imho klasę lepsza od siedzenia w Multikinie na jakimś gniocie (bo nie ma lepszego filmu od obejrzanego na wygodnej domowej kanapie).

Rzucanie całkowicie socjala, zdrowia i prozaicznych potrzeb ciała (pff, na co komu jedzenie) jest be, co się rozumie samo przez się. Taka jednak sesja z przedstawicielem ulubionego gatunku wirtualnej rozrywki przy herbacie/kawie/kroplówce na dobre spointowanie dnia jest czystą przyjemnością.

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach

Gry to rozrywka, jeśli rozrywka (cała, nie tylko gry) to strata czasu to gry są stratą czasu. Cały problem można sprowadzić do tematu rozrywki: podobieństw i różnic pomiędzy poszczególnymi jej rodzajami i znaczenia rozrywki jako całości.

Są osoby, które pracują grając, ale tu już nie ma mowy o rozrywce choćby nie wiem jak cudowna była gra zawsze jest poczucie, że to praca: a satysfakcję z rozrywki zastępuje satysfakcja z sukcesów w pracy- o które jednak trudniej niż w przypadku grania "dla funu". Zresztą o czym mowa, granie zawodowe to margines.

Jeśli o mnie chodzi to gram wyłącznie dla rozrywki i nie wyobrażam sobie zatrudnienia się "w branży".

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach

Komputer jest ze mną od zawsze, rozpoczynałem dobre 10 lat temu zachwycając się produkcjami ''dawnych dziejów''. Powoli stawałem się osobą, która nie może żyć bez gier komputerowych, a kilka lat później - internetu. Spędziłem ten czas bardzo przyjemnie w otoczeniu postaci, figur, questów i bajecznych historii w ukochanych grach RPG.

Siedzę dokładnie w środku licealnej edukacji i wirtualna rozrywka nie jest dla mnie tak ważna jak kiedyś. Nabrałem zupełnie innych priorytetów: skończyłem z grami MMO i wziąłem się porządnie za naukę. Mimo wszystko... żałuję tego, że w dzieciństwie zamiast cieszyć się pięknymi, beztroskimi chwilami w otoczeniu kolegów i koleżanek, wybierałem wirtualny świat, fascynowałem się kolekcjonowaniem gier i przeróżnych bibelotów, czasopism i gadżetów.

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach

Powiem krótko - to moje hobby, lubię granie ogółem zaraz obok zbierania grzybów, koszykówki i sportów walki które trenuję rekreacyjnie już kilka ładnych lat, granie to moje główne hobby.
Ludzie łowią ryby inni maja zajoba na punkcie rowerów i jeżdżą w maratonach lub bez opamiętania rekreacyjnie bo to lubią, jeszcze inni zbierają znaczki [lub pokemony na naszej klasie lub facebooku xD]
Ja gram w tym czasie.
Ba inni oglądają tv której ja nie oglądam wcale.
Wszystko można podciągać pod definicje marnowania czasu czy życia jak to jest teraz modnie nazywane.
Ale primo - nikomu nic do naszego życia, jak kto lubi spać niech i prześpi całe życie jak to mu sprawia przyjemność, jego sprawa.
Osobiście nie mam wyrzutów że marnuję czas przy kompie, biorąc pod uwagę to ile czasu ludzie marnują przed telewizorem lub na portalach społecznościowych jak nk, facebook, twitter czy inne tego typu - ja na samym graniu marnuję go chyba nawet niewspółmiernie mniej [a gram typowo wekendowo, jest wolne od pracy, jest nastrój na sesję 3-4h to odpalamy kompa i gramy, czasem szarpnę w tygodniu 1-2h po robocie jak jest nastrój]
Granie nie musi być nałogiem jak ktoś ma umiar i odpowiednio podchodzi do życia, przynajmniej ja tak to widze [aczkolwiek granie po 8-12h na dzień to dla mnie lekka przesada, zdarzyło mi się odwalić i taką sesję nie powiem, nawet 26h z final fantasy 10 swego czasu jak jeszcze byłem smarkiem w liceum, ale grac tak dzień w dzień po 10-12 godzin bym nie umiał]

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach

Jak to w końcu jest z tym „traceniem czasu na głupie gierki”?
Spójrzmy prawdzie w oczy, wszystko jest dla ludzi, ważne jest żeby to wszystko brać z głową. Czas spędzony na grach, nie będzie czastem straconym jeśli jest to, że tak powiem, zdrowa ilość czasu. Oczywiście nie mówię tutaj też o okazjonalnych maratonach, bo czemu nie? świetna sprawa, sam pamiętam czasy jak mój tato lata temu sobie też pogrywał, to robiliśmy z nim maratony całonocne w Diablo czy Return to Castle. Fajna rzecz, ale trzeba zachować umiar.
Podsumowując. Gry to kolejny sposób na spędzenie czasu jak czytanie książęk, oglądanie filmów czy spacery.
Trzeba pamiętać o zdrowym rozsądku.

Czy miewacie poczucie, że nawet kilka godzin spędzonych na grze, to po prostu zmarnowany czas?
Jeśli gra jest słaba, ale duma pcha człowieka do pokonania tego potwora choć samo patrzenie na niego już wywołuje odruchy wymiotne. Tak, wtedy jest to stracony czas, miałem tak grając w Call of Duty od 4 części w górę albo Kane i Lynch 1.
Czasem też oceniam poświęcony czas jako zmarnowany, gdy dana rozgrywka jest ekscytująca i brniemy do końca, dajmy na to misji, by na jej końcu doznać rozczarowania, bo nie było to zakończenie tak dobre jak droga do niego. Ja tak miałem grając w Alied Assault. Dojście do plaży bylo tak niesamowicie ekscytujące, nie mogłem się doczekać tego co ujrzę dalej, a skończyło siętak nagle, że aż przykro, a umarła mi tam postać mnóstwo razy.

I jak to jest z tym uzależnieniem się do gier? Czy miewacie poważne problemy z oderwaniem się od gry?
Ani trochę. Są rzeczy dużo ważniejsze. Gra ma być tylko czymś co daje mi estetycznych, muzycznych wrażeń i oczywiście oczekuję klimatu i przede wszystkim fabuły. Mówiąc estetycznych wrażeń nie mam na myśli super grafy, ale tego jak przy danych środkach wykreowano świat, np. gry z DSa i Wii są świetnym przykładem. Grafa nie powala, ale to jak całość jest przedstawiona, często zachwyca. Na primer w Dragon Queście IX czy Ni no kun - NDSi, a na Wii to Fragile Dreams czy Dead Space.

Tutaj jeszcze dodam coś od siebie.
Ostatnio zauważyłem, że wyraz "gra" staje się coraz bardziej... Nieaktualny. Owszem, wciąż nam gry służą do dawania rozrywki, ale uważam, że wyewoulowały one do stopnia sztuki, która już nie jest tylko czymś czysto rozrywkowym. Weźmy za przykład ICO. W tej grze zachwyca nas to jak została skonstruowana, żeby powstało to w co mielismy przyjemność grać, ktoś musiał wykorzystać inne dziedziny sztuki - rysunek, na arty koncepcyjne, muzyka na ścieżkę dźwiękową czy w końcu pisarstwo, żeby ułożyć scenariusz. Gry są tworem czysto artystycznym, zatem warto się zastanowić. Czy ten termin "gra" nie jest już trochę przestarzały? Niestety ludzie wciąż słysząc "gra" myślą - MARIO!(to w sumie dobry przykład, Miyamoto tak tę grę aktualnie dopracował, że jest ona już czymś dużo więcej niż platformówką, ale pokazem niesamowitej wyobraźni.)

Dlatego też szkoda uzależniać się od gier, ciężko mi sobie wyobrazić, że będąc uzależnionym mozna doznawać przy odbiorze gry te same emocje, co gdy sobie dawkujemy ten czas spędzony nad tą współczesną sztuką kreacji wirtualnych rzeczywistości.

Czy w końcu zdarzyło Wam się kiedyś mieć autentycznego moralniaka po zarwanej nocy?
Nie.

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach

To może być interesujące :)
Nie będę się rozpisywał, postaram się streścić.

Generalnie, dosyć rzadko miewam poczucie stracenia czasu przy grach. Głównie dla tego że staram się go tak organizować, aby czas na granie był autentycznie czasem wolnym, jeżeli faktycznie mam jakąś ważną robotę, to staram się ją wykonać zanim zacznę grać. I co najzabawniejsze, bardzo często chodzi mi nie tyle o wywiązanie się z obowiązków, co raczej o poczucie komfortu z zapewnienia iż nie będę musiał przerywać sobie sesji z grą :)
I nie, dla mnie to na pewno nie są jakieś "głupie gierki". To po prostu forma rozrywki, która mi odpowiada, jedno z wielu zainteresowań, obok chodzenia na siłownię, czytania dobrych książek historycznych, oglądania seriali, czy też śledzenia nowinek technicznych.

Alternatywy.

Jak najbardziej ! Owszem, choć nie ukrywam że gry, to w zasadzie moja główna forma rozrywki. A to dlatego że jest wygodna, i na pewno nieco bardziej przystępna po ciężkim dniu na uczelni... zwłaszcza jak się jest studentem prawa, i po czytaniu grubych podręczników prawniczych średnio ma się ochotę na sięganie do książek historycznych które są niemniej absorbujące umysłowe. Te akurat zostawiam sobie na spokojny weekend.
Najczęstszą alternatywą obok książek są oczywiście wyjścia ze znajomymi, ale jak już ktoś wspomniał, to zależy od tego kto jakich ma znajomych. Prawda jest taka że jak już się zmówię z ludźmi, to nie ma bata żeby gra mnie zatrzymała. Ale są takie dni kiedy sami znajomi są opieszali, nie śpieszą się z decyzją, krótko mówiąc, im samym niespecjalnie się chce wyjść do pubu. Wtedy pozostaje siedzenie w domu przy książce, bądź kompie.
Co innego latem. Wtedy komp zazwyczaj odchodzi na bok, a przychodzi kolej na bieganie i jazdę na rowerze.

Poczucie zmarnowania czasu.

Bardzo rzadko. Jeżeli dobrze bawię się przy grze, to dlaczego miałbym mieć poczucie straconego czasu ? Jak już wspomniałem, czas układam sobie tak, aby faktycznie wykonać wszystkie, albo przynajmniej większość obowiązków by mieć wolny czas na granie i nie zamartwiać się w tym czasie jakąś pracą. A prawda jest taka że równie dobrze poczucie straconego czasu można mieć przy "zmarnowaniu" dnia nad jakąś książką czy wędkowaniem (to jest dopiero numer, siedzenie parę godzin przy wodzie bez ani jednego ruchu !)

Uzależnienie.

Oj, bywało. Szczególnie w czasach gimnazjum. Tyle że człowiek mógł sobie wtedy na to pozwolić, bo i nauki specjalnie dużo nie było, a i umysł głupi :P W czasach licealnych trochę się zmądrzało, a na studiach samoczynnie ograniczało się czas, gdyż doszło sporo obowiązków (zwłaszcza jak się godziło naukę z pracą).
Zależy też jak ktoś rozumie termin "uzależnienie". Dla mnie jednorazowe siedzenie 5-7 godzin przed kompem czy też nawet 10 w samotny weekend to nie problem. Problemem było dla mnie jak spędzałem 12 godzin przy grach przez dobre parę dni pod rząd.

Moralniak po zarwanej nocy

Nigdy. Głównie dlatego że takie maratony urządzam sobie w weekendy, albo w dni kiedy autentycznie mam mało zajęć, i nie muszę się przejmować się niewyspaniem, czy też trudnościami z wykonywaniem codziennych zajęć.
Poza tym co innego można robić w nocy poza graniem, bądź spaniem !? Nauka ? Na studiach nauczyłem się że człowiek g@wno się nauczy o takich porach. Praca ? Tylko jeśli się jakimś cudem z czymś nie wyrobię podczas dnia. Co zdarzyło się raptem parę razy.

I to by było na tyle.

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach

Wiesz twortzenie gry to wiele etapów a ty sprowadzasz to do jednego powiedzmy że ktoś sie zajmuje tworzeniem fabuły i światem gry to jest jak czytanie książki uzyważ wyobraźni i wciag cię to tym lepiej że robisz to co chcesz tylko z nastawieniem na ciekawość wizji.Grafik ma radość z ożywiania i tworzenia postaci już wymyślonych a programista z wdrażania koncepcji na komputer i tworzenia jednej całości.To nie jest to samo co granie i nie ma wiele wspólnego z graniem.

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Dnia 17.02.2011 o 22:34, benq20 napisał:

Wiesz twortzenie gry to wiele etapów a ty sprowadzasz to do jednego (...)

Bo w tym temacie mowa o samym graniu. I granie jako zawód od razu skreślam z listy "To do".

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach

Dzięki wszystkim za treściwe i długie wypowiedzi. Oczywiście wciąż czekam na kolejne, więc jeśli macie ochotę, piszcie śmiało. Ze swojej strony dodam jeszcze tylko, że już po weekendzie ogarnę Wasze wypowiedzi, skonfrontuję ze swoimi obserwacjami i postaram się wypichcić z tego jakiś felieton. ;)

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach

Ciekawe pytanie, ale moje zdanie jest bardzo krótkie i proste. Granie jest rozrywką, może być pouczającą rozrywką albo ogłupiającą, zależy kto w co i jak gra. Wrzucanie wszystkich gier do jednego kosza jest właśnie przejawem ignorancji - wiem że autor tak nie myśli - ale sporo osób poza tym forum zapewne tak. Ogólnie granie jest dla ludzi, ale musi być dozowane z umiarem. Nie wiem dlaczego mialoby byc czyms gorszym niz telewizja, wychodzenie ze znajomymi czy czytanie ksiazek. Najlepiej wszystkiego po trochu, wtedy czasu na granie nie ma tyle, żeby byc uzależnionym bo jak dochodzi praca, rodzina, zajęcia sportowe to tego grania zostaje pare godzin w tygodniu albo i mniej.

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach

To zależy co tacy znajomi chcą robić. Na piwo/inny alkohol nie idę - jestem wyjątkowym przypadkiem który nie lubi alkoholu, ani nie jest zainteresowany piciem/paleniem.
Ale jeśli chodzi o inne zajęcia to nie ma problemu, wg. mnie granie na komputerze/konsoli to rozrywka tak samo jak czytanie książek ,oglądanie filmów czy słuchanie muzyki.

Po za tym, raczej granie jest mniej szkodliwe dla zdrowia niż nałogowe palenie czy picie, choć to jedynie moje zdanie.
Nie uważam tego za stratę czasu, jest to po prostu rozrywka jak każda inna. Co kto lubi.

Szkoda tylko że nie zawsze da się to ludziom wytłumaczyć, ale co poradzisz. Są przecież różne przypadki które twierdzą że to czy tamto to zło wcielone i tyle, nic z tym nie zrobimy.

Problemy z oderwaniem się od gry? W 99% przypadków nie, a ten 1% to gry w których nie można od tak zrobić przerwy. Bardzo nie lubię tego uczucia kiedy przegrało się już sporo czasu i nagle wszystko trzeba zaczynać od nowa z głupiego powodu. Oczywiście jeżeli potrzebne jest coś w domu, trzeba komuś pomóc to nie ma co się zastanawiać, ale zaprzepaszczenie kilku godzin gry po to żeby wynieść śmieci teraz, a nie za 15 minut - po dojściu do checkpointa było by trudne.
Oczywiście jest zawsze syndrom "jeszcze jednego poziomu/wyścigu" ale tutaj to gra musi być wybitnie dobra żeby coś takiego osiągnąć ;)


Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Dnia 16.02.2011 o 16:18, Myszasty napisał:

/.../> Stąd też kilka pytań do Was, gramowicze i gramowiczki. Jak to w końcu jest z tym „traceniem
czasu na głupie gierki”? Czy mając jakąś alternatywę, np. wyjście do pubu ze znajomymi,
zdarza Wam się, że wolicie wbić jeszcze kilka leveli? Czy miewacie poczucie, że nawet
kilka godzin spędzonych na grze, to po prostu zmarnowany czas? I jak to jest z tym uzależnieniem
się do gier? Czy miewacie poważne problemy z oderwaniem się od gry? Czy w końcu zdarzyło
Wam się kiedyś mieć autentycznego moralniaka po zarwanej nocy?

Usuwam się chwilowo w cień. Dajecie! :)

Trudno będzie zawrzeć to wszystko w jednym poście, ale niech tam! W końcu każdy patrzy na gry przez pryzmat własnego doświadczenia, a dopiero suma wszystkich wypowiedzi nadaje się do jakiegoś uogólnienia...
Zacznę od tego, że każda epoka ma swoje rozrywki. Rozrywką mogło być strzelanie z łuku, co miało też zalety praktyczne. Inni woleli grę w piłkę, ale to przecież już wtedy jeden z królów zabronił gry w piłkę, bowiem odciągała młodzież od tak pożyteczne rozrywki, jaką było właśnie strzelanie z łuku. Gra w szachy jakoś nie budziła oporów, może dlatego, że uważano szachy za rozrywkę królewską i widziano w niej walory dydaktyczne? Gdyby gra w szachy stała się grą masową, to kto wie, czy i ona nie byłaby zabroniona? Gra w karty była rozrywką, ale była też źródłem kłopotów i nieszczęść - bywało, że można było w karty przegrać majątek. Ale ludzie do kart już dawno przywykli i gra w karty już nie budzi takich emocji, jak kiedyś, zwłaszcza, że tylko nieliczni grają na poważne pieniądze. Rozrywką było kino, ale znowu, po okresie wielkiej popularności nieco poupadło. Bo po co chodzić do kina, jak można obejrzeć film nie wychodząc z domu?
Od kilkunastu lat (toż nie ma jeszcze dwudziestu lat, jak gry zadomowiły się na domowych komputerach!) mamy "na tepecie" gry komputerowe. Co poniektórzy obwiniają je za wszystko. A to, że budzą mordercze instynkty (jakby w szachach celem nie było zabicie figur przeciwnika - elegancko nazywane nie zabiciem, a zbiciem), jakby w książkach brakowało opisów drastycznych scen, jakby drastycznych scen nie było na filmach. Gry komuterowe są tanią rozrywką, bo ileż czasu można czytać książkę? Jeden dzień? Może dwie książki jednego dnia? Niech będzie, że jedną książkę za 40 zł czytam 5 godzin, nie, niech będzie, że 10 godzin! Dobrą grę kupuję w cenie 120 zł, ale po upływie pół roku, niemal zawsze mogę ją kupić za pół ceny. Taka gra starcza na minimum 40 godzin rozrywki, a bywa, że znacznie dłużej. W Morrowinda grałem chyba z 1000 godzin, w Obliviona już tylko około 200 godzin. Dobrą książkę przeczytam po raz drugi po kilku latach, go gry takiej jak Gothic siadłem po raz drugi (i trzeci, czwarty i piąty) natychmiast, jak grę skończyłem. Co z tego wynika? Nic ponad to, że jest to rozrywka tańsza i lepsza od kina, filmu czy książki. Ale to przecież nie znaczy, że nie czytam już książek (czytam znacznie mniej, niż kiedyś, teraz przeciętnie dwie książki na tydzień), czy nie oglądam filmów (codziennie przynajmniej jeden - w telewizji). Tak, do kina chodzę rzadko. Nie chce mi się. Wolę pograć w gry. Nie palę, ten nałóg szczęśliwie mnie ominął - rzuciłem go, zanim mną zawładnął całkowicie. I co, miałbym iść na wódkę czy piwo gdzieś do lokalu? A po co? Wódki nie lubię, piwo mogę wypić w domu - zwłaszcza grając w jakąś dobrą grę. Życie towarzyskie na tym nie cierpi, bo i tak ile razy można się spotykać ze znajomymi, robić gospodarzom ambaras i potem się rewanżować? Raz na miesiąc, to nie wim, czy wielu by zniosło...
Zostają więc gry, jako najlepsza i najefektywniejsza rozrywka. W sporej ilości przypadków, za gry wzięli się ludzie młodzi, częściej, bardzo młodzi. Jeśli ich rodzice nie mieli takiej rozrywki w czasach swojej młodości i, dodatkowo, nie posiadają podstawowej umiejętności posługiwania się komputerem, to dziwią się i w części są nieprzychylnie nastawieni, głównie z powodu tego, że "dawniej tego nie było". Dawniej nie było też telewizji, a teraz telewizor to sprzęt pierwszej potrzeby. No i sprawa zasadnicza: czy to jest komputer "rodzinny", czy kupiony dziecku" Jak rodzinny, to trzeba się rodzicom przyłożyć i od czasu do czasu posiedzieć przy komputerze, a jak dla dziecka, to nie trzeba być zazdrosnym o komputer i umiejętność posługiwania się komputerem. Lepiej już kupić sobie drugi komputer - tak, żeby rodzice mieli swój, dzieci swój. Mniej będzie problemów, chociaż znacznie drożej... a zrozumienie wzajemne większe.
W sumie, gry komputerowe, to rozrywka jak inne, która w tej chwili zajęła czołowe miejsce, ale nie wyeliminowała innych rozrywek. Pewnie, można się spodziewać, że zepchnie pozostałe rozrywki jeszcze dalej, ale nie wyeliminuje ich całkowicie, tak jak kino nie wyeliminowało teatry, a film książek.
Ileż to razy czytałem książki do późna w nocy, ileż to razy oglądałem po nocy ciekawy film, tak samo też zdarzało mi się grać w grę długo w nocy. Nie miewałem po tym żadnego "moralnego niepokoju".
Tak właśnie rzuciłem okiem na to, co powypisywałem i jakoś nie widzę niczego odkrywczego, czego byś Ty nie wiedział. Jedynie dlatego, że czasem jest dobrze poczytać, że inni sądzą podobnie - wysyłam ten post.
Za literówki przepraszam, ale już naprawdę nie mam zdrowia poprawiać, wracam do gry. Gram w Morrowinda, bo chwilowo nie mam nic lepszego, a Gothic''a 3 skończyłem niedawno po raz czwarty.

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach

Dla mnie ciekawym zjawiskiem są wszelkiego typu gry online, zwłaszcza te, które wymagają ciągłego doglądania swojego królestwa, swoich planet czy innych zagród. Powiedziałem sobie dość gdy zorientowałem się, że nastawiam budzik na 4 rano, żeby wykonać fleet save`a. Wtedy powiedziałem sobie, że nie będzie tak, że jakaś gra będzie regulowała mój czas. Nie będę wracał do domu na określoną godzinę, żeby sprawdzić czy atak się udał czy nie. Te gry to jest dopiero pożeracz czasu. Najlepsze jest to, że mechanizm ich działania jest bajecznie prosty i nie mają wymuskanej grafiki.

Gry MMO typu wow to też inna sprawa. Te są równie wciągające, ale przynajmniej można spokojnie spać. Jednak nawet w tym przypadku nie można uniknąć regulowania czasu. Są raidy na które ludzie umawiają się na okreslone dni tygodnia.

Zasadniczo nie mam nic przeciwko, to zorganizowana rozrywka za którą się płaci i z której czerpie się przyjemności. Nie jest to marnowanie czasu pod warunkiem, że nie zaniedbuje się pewnych, nawet nie podstawowych obowiązków. Życie socjalne wymaga pielęgnacji, że nie powiem już o byciu w związku, który potrzebuje ekstra dopieszczenia.

Jest też kwestia ogłupiania. "Tracenie" czasu przed grami, jeśli występuje systematycznie i nałogowo, podejrzewam, to rezygnacja z innych zajęć jak na przykład czytanie i poszerzanie swojej wiedzy w ten sposób. Jest to możliwe.

Czasem też, producenci tracą nasz czas dając nam jakieś pasztety, które nie warte są nawet zainstalowania. To druga strona medalu. Bo czas nie zawsze tracimy z naszej winy. ;)

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach

Czy mając jakąś alternatywę, np. wyjście do pubu ze znajomymi zdarza Wam się, że wolicie wbić jeszcze kilka leveli?
Jeśli mowa o MMO, to nie biorę już od dłuższego czasu, przynajmniej do czasu premiery GW2 :) A tak na serio, to raczej zawsze wybierałem tę pierwszą alternatywę. Chociaż umówmy się- wracając po całym dniu pracy (10-22), telefon od kogokolwiek w celu ustawienia się, jest ostatnim o czym marzę. Zdarzało mi się odbierać takie połączenia i w szczytnym celu postępu fabularnego Mass Effecta na ten przykład, skłamać, że nie dam rady, bo jestem chory, zmęczony i kobieta na głowę wchodzi.
Czy miewacie poczucie, że nawet kilka godzin spędzonych na grze, to po prostu zmarnowany czas?
Hmm, jeśli brać pod uwagę bezproduktywną rozwałkę, jakiej czasem dokonuję w GTA IV, to odnoszę czasem takie wrażenie, ale jak napisał zadymek- gry są rozrywką i nawet jeśli marnuję czas to ważne, że się dobrze bawię. Bo czas wolny i możliwość zrobienia z nim co zechcę, to coś, co cenię sobie o wiele bardziej niż pieniądze.
I jak to jest z tym uzależnieniem się do gier?
Jeżeli za uzależnienie można uznać to, że w pracy potrafię z kumplem przegadać mnóstwo czasu na temat jakiejś produkcji i myślę o niej z taką częstotliwością jak o swojej dziewczynie, to jestem uzależniony. Ale zamiast tego określenia, wolę nazywać to zajawką, pasją;)
Czy miewacie poważne problemy z oderwaniem się od gry?
Oj tak. Ale to raczej ciekawość, chęć dowiedzenia się co będzie dalej, a nie maniakalny obowiązek grindowania postaci, gdyż jak wspomniałem wcześniej, nie mam z tym stylem gry nic wspólnego. Stał się ze mnie raczej typowy wyjadacz singleplayer''owych produkcji.
Czy w końcu zdarzyło wam się kiedyś mieć autentycznego moralniaka po zarwanej nocy?
Też, ale to w czasach gimnazjum za dzieciaka jeszcze. Grałem w Lineage''a i nie pamiętam dokładnie, ale czekałem na jakiegoś bossa, który respawnował się raz na tydzień. Wszystko byłoby w porządku gdybym o 7 rano nie poszedł po herbatę, bo jak wróciłem, mojego celu już nie było. Od tamtej pory mój pecet miał dodatkowe chłodzenie na frontowym panelu po celnym bucie.

Jeszcze tak coś od siebie.
Patrzę na dzisiejsze produkcje i łapię się za głowę jak to wszystko wygląda. Jeśli chodzi o gry na peceta, mam z nimi do czynienia od ''97 i wtedy, mając siedem lat, te banalnie posklejane piksele pobudzały moją wyobraźnię. Pierwsze prawdziwe 3d zwaliło z nóg i sprawiło, że też chciałem mieć akcelerator w swojej karcie graficznej. Nie uważam się za wieszcza, bo mam dopiero 21 lat, ale teraz dzieciaki mają podane wszystko na tacy. Moc obliczeniowa procesorów i kart graficznych zastępuje im wyobraźnię i wyświetla gotowy obraz. Nie jestem jednym z tych, którzy ciągle biadolą, że stare gry miały duszę, a nowe produkcje to chłam. Nie, uważam, że nowe gry przestały być jedynie rozrywką identyfikowaną z dziećmi. Według mnie stały się medium, które śmiało można postawić na równi z filmami- nazwać sztuką (oczywiście nie mówię o wszystkich przypadkach, tak samo jak nie o wszystkich filmach można tak powiedzieć;)). A i umiejętność grania stała się jakimś rzemiosłem.

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach

U mnie zazwyczaj jest tak, że mam jakąś alternatywę w stosunku do gier. Jestem studentem dziennikarstwa i zazwyczaj opcjami na spędzenie wieczoru są: a)wyjście ze znajomymi do pubu, b)pogranie na komputerze c) nauka d) pisanie artykułów itp. Nie ukrywam, że w największym procencie przypadków wybieram gry. Dlaczego? Bo wypad ze znajomymi to tylko jeden wieczór, na następny dzień czuję się jak szmata i nawet nie ma mowy żebym ciągnął zabawę przez dwa dni. Nauka jest potrzebna, wiadomo, ale nie można siedzieć nad książkami non-stop. Pisanie artykułów szlifuje co prawda mój warsztat dziennikarski, a niekiedy także pozwala zarobić, ale gry to jest coś, w czym się odnajduje. Nie mam telewizora, telewizję przestałem oglądać już dawno, a w Internecie też samych mądrych rzeczy nie wyczytamy. Gry pozwalają mi uciec od rzeczywistości. Uciec od świata, w którym jestem przykładnym studentem i martwię się nadchodzącą sesją. Od świata, w którym muszę martwić się o to czy wystarczy mi kasy do końca miesiąca. Czy uważam to za czas stracony? Są ludzie, którzy tego nie potrafią zrozumieć(pozdrawiam współlokatorki), ale nie. Po grze jestem odstresowany, zapominam o swoich własnych problemach, czuję się po prostu lepiej.
Czy jestem uzależniony? Nie. Tak, tak, uzależniony nigdy nie przyznaje się do tego, że ma problem. Ale ja tu problemu nie widzę i każdy racjonalnie myślący człowiek też go nie zauważy. Za każdym razem, kiedy spotykałem nowych ludzi i w miarę poznawanie mnie dowiadywali się, że moją pasją są gry część robiła wielkie oczy, mając mnie za skończonego nerda. Większość z Was zna ten wyraz twarzy, spotykany głównie u dziewczyn. To mina w stylu: "O nie, ten gość siedzi godzinami przed komputerem, pewnie się nie myje a do tego zabił matkę krzesłem". A później jeszcze sobie wmawiają, że znajomość rynku gier to to samo co znajomość całego komputera. Nie zliczę ile razy byłem proszony o pomoc w Exelu, Powerpoincie, czy innej pracy przy komputerze. A ja tego po prostu nie wiem, bo niby skąd mam to wiedzieć. Niezbyt mnie to interesuje. A gry mnie interesują i o nich mogę Ci powiedzieć. Później jest już lepiej, kiedy dowiadują się, że lubię chodzić na imprezy i nie przesiaduję wszystkich wieczorów przed komputerem. Bo mimo wszystko, czasami muszę wyjść z kolegami na piwo.
Co do zarwanych nocy to takowych nie posiadam. :P Nigdy nie zarwałem nocy ani na grze, ani na nauce. Jedyna sytuacja to impreza. ;]
Czym dla mnie są gry? Gry to przede wszystkim moja pasja. Pasja, którą chcę rozwijać i nigdy nie chcę porzucić. Ale mam takie ciche marzenie, że pewnego dnia gry będą traktowane poważnie. Że na studiach na pytanie profesora: "Jakie gazety czytacie" studenci z dumą odpowiedzą" Play, CD-Action" i zostaną zrozumiani. Że pewnego dnia ludzie zrozumieją to, że na premierę gry czekam jak na narodziny dziecka i nie będzie w tym nic dziwnego. :P

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach

Utwórz konto lub zaloguj się, aby skomentować

Musisz być użytkownikiem, aby dodać komentarz

Utwórz konto

Zarejestruj nowe konto na forum. To jest łatwe!


Zarejestruj nowe konto

Zaloguj się

Masz już konto? Zaloguj się.


Zaloguj się
Zaloguj się, aby obserwować