Zaloguj się, aby obserwować  
Gram.pl

Konkurs: wygraj egzemplarz Tropico 4!

75 postów w tym temacie

Duża, samowystarczalna wyspa położona gdzieś na Pacyfiku. Boga w złoża ropy i uranu. Potencjalnie silny partner dla wszystkich mocarstw współczesnego świata. Jednak wyspa ta rządzona silną ręką charyzmatycznego przywódcy nie potrzebuje wsparcia z innych stron. Neutralne państwo przypominające Szwajcarię, niezależne i stabilne gospodarczo. Surowców tutaj nie brakuje, lecz żyznych gleb już tak. Państwo te sprowadza tylko zboża i inne produkty z Chin. W zamian oferując ropę. Wyspa ma charakter typowo przemysłowy i próżno tu szukać uroczych zakątków z drogimi hotelami. Nowoczesna wyspa przypomina nieco Hong Kong swoim surowym miejskim pięknem.
Militarnie państwo nie jest jeszcze potęgą na skalę międzynarodową, lecz potajemnie pracuje nad bronią atomową. Elektrownie niekonsystujące uran od kilku lat zaopatrują w prąd całą wyspę.
Mimo, że na wyspie panuje dyktatura, to ludzie mają sporo swobód obywatelskich znanych z zachodniego świata. Poza wybieraniem władzy, bo tę sprawuję jeden człowiek. Nieomylny, błyskotliwy, nieugięty i przystojny. Taki właśnie jest Pecyn. (wizerunek odpowiada opinii publicznej. Na wyspie nie działają szerzące propagandę media)

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach

Wyspa na Karaibach, z dala od organizacji, które uważają, że torturowanie jest niemoralne. Co za idioci!

Po pierwsze, wybudowałbym dodatkowe zakłady budowlane. Dziękli temu możliwy byłby szybki rozwój. Następnie wybudowałbym bloki mieszkalne, aby budowlańcy mieli dach nad głową.

Potem zbudowałbym chaty drwali, farmy i tartak - wszystko to w leśnych okolicach. Tam postawiłbym skromne domki. W centrum ustawiłbym urząd imigracyjny i pub. Oraz zbudował kolejny blok, aby ich pracownicy mieli gdzie mieszkać.

Następnie połączyłbym tereny z farmami i centrum budując drogi i stawiając garaże. Ponadto postawiłbym na uboczu centrum posterunek policji i więzienie. Obok pałacu postawiłbym bazę wojskową i arsenał, aby móc rozbudować armię i utrzymać wysokie morale.

Następnie zająłbym się rozbudową centrum. Postawiłbym domy, bloki, lokale rozrywkowe i fabryki. To powinno zapewnić wyspie stabilizację gospodarczą.

Potem, w odległym zakątku wyspy, postawiłbym port turystyczny, lotnisko i hotel. Oraz oczywiście atrakcje dla turystów. Oraz piękne domy z niskim czynszem dla pracowników. Dobre wrażenie musi być!

Na koniec w centrum ustawiłbym szkoły i szpitale. Dalsza rozbudowa wyspy bytłaby kwestią czasu.

Bazowałem tu na moim doświadczeniu w Tropico 3, więc są podobieństwa.

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach

Nazwa wyspy: La Paradiso, Pacyfik
Totalitaryzm
El Presidente Pablo

Wybór pionka, tymczasowego El Presidente sterowanego potajemnie rozkazami prawdziwego władcy wyspy, El Presidente Pablo. Wyspa podzielona na dwa obszary - nie wielki, turystyczny, oraz większy, odgrodzony murem przemysłowy. Zaczynamy od stworzenia biur podróży gdzieś na wybrzeżu ameryki południowej. Biura koloryzujące "nieco" rzeczywistość panującą na wyspie mają zwabiać niczego nie świadomych turystów wprost do piekła obozów pracy. Potęga przemysłowa rosnąca w zaskakującym tempie dzięki darmowej pracy niewolników, wkrótce pozwala na rozwinięcie prawdziwej turystyki. Kontrolowane obalenie dotychczasowego rządu skutkuje wyłonieniem się z cienia prawdziwego dyktatora-wybawcy, El Pablo. Posiadająca wcześniej zdobyte środki wyspa zaczyna likwidować obozy pracy oraz zamazywać wszelkie ślady przykrej przeszłości stawiając na turystykę i rozrywkę. El Pablo, zwany także przez mieszkańców nieskromnie "Wybawcą", przypomina w razie buntów diabelskie rządy poprzedniego władcy oraz stawia coraz to nowe pomniki z własną podobizną. Kościoły dodają nadziei, burdele rozrywki, posterunki szacunku, plantacje pożywienia, równowaga zachowana. Niech żyje El Presidente!

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach

Witajcie. Ja nazywać się Ukambanaczeczebumbum , i ja być wodzem plemienia Narasi-kara zamieszkującego wyspę Ukabawa. Nasza wyspa być bardzo piękna. Ona dawać nam schronienie w jaskinia oraz w szałas.

Na początku Ja chcieć przedstawić położenie geograficznologiczne naszej wyspy. Otóż na około Ukabawy jest morze. Mógłbym na tym szczegółowym opisie zakończyć ten wątek jeśli by nie to że obok naszej wyspy jest pięć sąsiednich wysyp, na których to zamieszkują inne plemiona. Z którymi to my prowadzić handel oraz wojna.

Plemię Narasi-kara na swojej wyspie Ukabawa, ma bardzo dużo banana. Lecz naszym prawdziwym skarbem jest czarne drzewo które rośnie tylko na naszej wyspa, my produkować z niego super dzida do łowienia duża ryba. Lecz problem w tym że duża ryba nie pływa koło wyspa Ukabawa, domu plemienia Narasi-kara, lecz pływa ona koło sąsiadująca z nią wyspą Rakarara domu plemienia Uka-meme. Tak więc my chcieć aby nasza super dzida do łowienia duża ryba się nie zmarnowała my wysłać posłów do plemienia Uka-meme z propozycją by w zamian za super dzida z czarne drzewo dawali nam duża ryba. Oni przystać na nasza propozycja. I od tamtego czasu my żyć z nimi w przyjaźni, oraz my nie prowadzić z nimi tak często wojna. My dowiedzieć się od nich, że na sąsiadująca z nimi wyspa Fukanaka zamieszkuje plemię Kuka-rakura która nie poluje na duża ryba lecz na wojownik z plemienia Uka-meme, i gotuje z nich zupa. Ja być bardzo oburzony tą wiadomością, i Ja wielki wódz plemienia Narasi-kara chcieć wypowiedzieć im z tego powodu wojna.

Ja chcieć teraz przedstawić wam sytuacja polityczna w naszym plemieniu. Tak więc: panuje u nas tak zwany trójpodział władzy, na władza ustawodawcza, sądownicza i wykonawcza. Ja jako wódz plemienia Narasi-kara sprawuje rządy nad wszystkimi rodzajami władzy. Mam także zaufanego doradcę, szaman plemienia Narasi-kara Mezopato-kimpumpe . Jest on także głównym kapłanem który czci boga Mina-maka, wielkiego stwórcę wyspy Ukabawa. Kapłan plemienia Narasi-kara ma moc rzucania klątwa oraz leczenia chorych. On być najbardziej wykształcony człowiek na całej wyspie Ukabawa. On przyjmować nauki od swojego pradziadka Nakanaka-meme, byłego szamana plemienia Narasi-kara który dożyć 65 lat.

Ja sprawować władzę nad plemieniem które ma 254 członków. Oni bardzo kochać oraz szanować swojego wodza. Lecz czasem zdarza się to że jakiś członek plemienia Narasi-kara, chcieć odebrać mi władzę nad moim plemieniem. Wtedy to takiego bezczelnika łapią moi wojownicy. I wtedy proszę aby szaman plemienia Narasi-kara rzucił na niego klątwa, po czym zostaje on przewieziony na wyspa Fukanaka po to aby klątwa była daleko od naszej wyspy Ukabawy. Krążą słuchy że członkowie plemienia Kuka-rakura zamieszkujący wyspę Fukanaka tak się boją klątwy rzuconej przez naszego szamana że gotują zupa z buntownika który chciał przejąć władzę na wyspie Ukabawa. Lecz przypadki buntu zdarzają się bardzo nieczęsto.

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach

Tagil - wyspa o nie wielkich rozmiarach znajdująca się na Oceania Spokojnym ma wyjątkowo żyzną glebę i jest bogata w surowce - szczególnie w metale szlachetne. Ludność zamieszkująca Tagil jest szczęśliwym społeczeństwem (mieszkańcy wyspy Tagilanie), głównie świeckim i nie mającym dostępu do informacji spoza wyspy. O globalnej sieci internetowej nikt nawet nie marzy, gdyż oprócz władcy i jego najbliższego otoczenia nikt dostępu do internetu nie ma i nie wie o jego istnieniu. Natomiast na wyspie dosyć prężnie działa państwowa telewizja "Moj Tagil" i wydawnictwo prasowe "Gołas Tagila".
Gospodarka Tagila jest oparta na fundamentach dwóch systemów, ogólnie rzecz biorąc jest to ustrój socjalistyczno-kapitalistycznych. Sfera dóbr produkcyjnych codziennego użytku i usług, a także rozrywki oparta jest na systemie kapitalistycznym. Tu rządzą prawa popytu i podaży, gdyż jest dosyć spora ilość firm rodzinnych, które zajmują się produkcją dóbr codziennego użytku. Natomiast takie gałęzie gospodarki jak rolnictwo, wydobycie metali szlachetnych, eksport i import jest całkowicie kontrolowane przez lojalnych prezydentowi urzędników.
Wyspa Tagil jest naprawdę bardzo bogata w metale szlachetne - a przede wszystkim w złoto. Złoża złota na wyspie stanowią około 23% procent światowych zapasów. Eksport złota wynosi około 16% udziału w eksporcie światowy. Z racji tego, iż na wyspie są duże zapasy złota, a na świecie panuje straszliwy kryzys gospodarczy prezidient Misha i jego najbliższe otoczenie kładą głównie nacisk na wydobycie i eksport złota.
Ceny złota na rynkach światowych rosną w zawrotnym tempie, gdyż panuje awersja do pieniądza papierowego, który nie ma żadnego pokrycia wartościowego. Jednak jest jedna waluta, która się cieszy dużym popytem na rynku - jest nią frank szwajcarski. Wolumen franków w obrocie jest wyjątkowo niski. Pozwala to przy nie wielkiej ilości pieniądza na olbrzymie spekulacje na danej walucie. Prezidient Misha (dyktator, cwaniak, egoista) jest bardzo sprytnym ekonomistą, który postanawia wykorzystać zaistniałą sytuację na rynku globalnym. Uruchomił platformę giełdową na wyspie Tagil na której notowane są surowce i produkty rolne. Wszystkie produkty były notowane we frankach szwajcarskich, co sprawiło, iż kurs franka ostro poszybował w górę - również w stosunku do miejscowej waluty mishy. Prezidient Misha z racji tego, iż wyspa wydobywała duży udział złota w stosunku do wydobycia światowego często ograniczał produkcję złota później zwiększał co tym samym przekładało się na wyższe ceny złota. Prezidient Misha zdawał sobie sprawę, iż prędzej czy później przywódcy innych państw będą chcieli zawładnąć złoża surowców Tagila. W związku z czym postanowił uzbrajać wyspę. Importował najlepszą broń z Rosji, Izraela i Niemiec. Głównie samoloty piątego pokolenia T-50 (rosyjskie samoloty), łodzie podwodne, bezpilotowe samoloty produkcji izraelskiej i czołgi niemieckie. Dany sprzęt wojskowy gwarantował bezpieczeństwo wyspie Tagil.
Mieszkańcy Tagila oprócz zapewnionych dóbr podstawowych, rozrywki, opieki zdrowotnej i bezpieczeństwa nie czego nie potrzebują. Żyją szczęśliwie i hucznie na wyspie. A jak zobaczą nowego przybysza/turystę na wyspie krzyczą do niego TAGGIIILLL!!!! Jest to tradycyjne przywitanie Tagilanów.

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Dnia 13.09.2011 o 10:33, tking-out-enms napisał:

Wyspa na Karaibach, z dala od organizacji, które uważają, że torturowanie jest niemoralne.
Co za idioci!

Po pierwsze, wybudowałbym dodatkowe zakłady budowlane. Dziękli temu możliwy byłby szybki
rozwój. Następnie wybudowałbym bloki mieszkalne, aby budowlańcy mieli dach nad głową.

Potem zbudowałbym chaty drwali, farmy i tartak - wszystko to w leśnych okolicach. Tam
postawiłbym skromne domki. W centrum ustawiłbym urząd imigracyjny i pub. Oraz zbudował
kolejny blok, aby ich pracownicy mieli gdzie mieszkać.

Następnie połączyłbym tereny z farmami i centrum budując drogi i stawiając garaże. Ponadto
postawiłbym na uboczu centrum posterunek policji i więzienie. Obok pałacu postawiłbym
bazę wojskową i arsenał, aby móc rozbudować armię i utrzymać wysokie morale.

Następnie zająłbym się rozbudową centrum. Postawiłbym domy, bloki, lokale rozrywkowe
i fabryki. To powinno zapewnić wyspie stabilizację gospodarczą.

Potem, w odległym zakątku wyspy, postawiłbym port turystyczny, lotnisko i hotel. Oraz
oczywiście atrakcje dla turystów. Oraz piękne domy z niskim czynszem dla pracowników lokali.
Dobre wrażenie musi być!

Na koniec w centrum ustawiłbym szkoły i szpitale. Dalsza rozbudowa wyspy bytłaby kwestią
czasu.

Bazowałem tu na moim doświadczeniu w Tropico 3, więc są podobieństwa.


Natomiast co do władzy i sposobów na rewolty.

Sprawowałbym władzę absolutną, nie pozwalając na własność prywatną poza codziennymi drobiazgami. Rządy sprawowałbym z pomocą tajnej policji - bezwzgłędnie, ale bez nadmiernego ucisku. Nie pozwalałbym na wybory, a nawet jeśli, to niektóre głosy mogą się zagubić, albo zostać mylnie zinterpretowane, no nie? No i nie ma gwarancji, że kontrkandydata nie spotka jakiś wypadek...

Jak widać w tym planie, zadbałem o zadowolenie armii, a dzięki sztabowi (arsenałowi) mógłbym ją rozbudować do dość dużych rozmiarów. Buntownicy niue mieliby łatwo.

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach

Witam,

Rok 2120, słońce grzeje jak oszalałe, temperatura zaczyna coraz bardziej doskwierać ludziom na większości kontynentach. Jako potomek wielkiego rodu i dziedzic ogromnej fortuny kilka lat temu przeniosłem się na Antarktydę, tak...Antarktydę.
Prądy morskie były na tyle sprzyjające, że lody nie topniały, a słońce jedynie było miłym dodatkiem. Bogata w surowce mineralne, uran i kryształy Antarktyda była jedną z potęg ekonomicznych i partnerem handlowym ówczesnych mocarstw. Dodatkowo oazy ciepłych wód pośród chłodnych lodowców przyciągały seti-tysiące turystów, co znacznie zasilały budżet.

Rewolty dopuszczają się osoby, którym władza odbiera ich ciężko zarobione pieniądze, wprowadza cenzurę i rygorystyczne przepisy, szereg zakazów i nakazów... - co było sprzeczne z moimi ideologiami. Dlatego Władza była sprawowana przez jedną osobę i dzięki szeregu specjalistów każdemu obywatelowi żyło się dostatnio - brak biedy, wolność, dostatek = minimalny odsetek przestępstw. Ewentualny System karny - wydalenie dożywotnio z wyspy, czego nikt nie chciał.

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach

Chciałbym aby moja wyspa była położona w rejonie Karaibów. Nie wiem jaką nazwę bym jej nadał, możliwe że dałbym możliwość wyboru nazwy mieszkańcom, możliwe że nazwę zaczerpnąłbym z literatury, nic nie jest wykluczone :)

Ponieważ jest to tropikalna wyspa na pewno dużą część dochodów zarówno mieszkańcy wyspy jak i mój rząd czerpalibyśmy z turystyki. Jednakże nie można prowadzić gospodarki wąskotorowo, ponieważ jest zbyt duże prawdopodobieństwo, że coś pójdzie nie tak. Zaraz po zgromadzeniu pewnej sumy zleciłbym przeprowadzenie poszukiwań surowców, które mógłbym wykorzystać do napędzania lokalnej gospodarki oraz handlu zagranicznego.

Co do samego systemu władzy, to nie popieram tez renesansowego klasyka, Niccolo Machiaveliego, który mawiał "Lepiej, aby się Ciebie bali, niż Cię kochali, bo łatwiej wzbudzać strach niż miłość", czy też "Należy bowiem pamiętać, że ludzi trzeba albo potraktować łagodnie albo wygubić, gdyż mszczą się za błahe krzywdy, za ciężkie zaś nie mogą. Przeto gdy się krzywdzi człowieka, należy czynić to w ten sposób, aby nie trzeba było obawiać się zemsty". Wolę raczej ludziom dać coś, czego będą bali się stracić. Potraktować ich dobrze.Wzorowałbym się na niemalże utopijnych państwach takich jak na przykład San Marino. Niskie podatki, wolność słowa, wyznania, praca i przywileje dla każdego. Zaproponowałbym też każdemu z obywateli możliwość zostania moim doradcą na, krótki okres czasu, oczywiście tylko wtedy gdyby uzyskał aprobatę społeczeństwa. Dałbym im wtedy przynajmniej minimum możliwości decydowania o wyspie na której żyją. Byłaby to kolejna rzecz, której baliby się stracić. Jak uczy nas historia totalitaryzm i absolutyzm nie wyszły nikomu na dobre, a co niektórzy tracili dla nich głowy, zarówno dosłownie jak i w przenośni.

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach

Moja własna wyspa? Wspaniale! Podzielił bym ją na 6 części.

Jedną z nich przeznaczył bym na turystyczną potęgę światową. 5 gwiazdkowe hotele, ciepłe słoneczne plaże, kasyna, wesołe miasteczka, jednym słowem wielki raj dla lubiących leniuchować. Turyści z zagranicy przyjeżdżali by tu i wydawali swoje pieniądze.

Na drugiej części wyspy zbudował bym dosyć spore miasto z kilkoma wieżowcami. Była by to moja stolica. Większość powierzchni zajmowały by domki i małe bloki. Mieszkańcom zapewniłbym pełną opiekę medyczną, policyjną, edukację dla młodych oraz wszelkie rozrywki, aby byli zadowoleni, pracowali i zarabiali pieniądze na utrzymanie mojej wyspy :D. W centrum było by duże centrum handlowe, w którym można by kupić ubrania, nowy samochód, czy większy dom. Gdzieś w pobliżu była by długa aleja, dla lubiących imprezować. Kluby, puby, restauracje, kluby ze striptizem... . Miasto miało by podziemną komunikacje, aby nie było korków. Zbudował bym duże parkingi rozmieszczone zależnie od zagęszczenia mieszkańców.

3 część przeznaczył bym na fabryki, kopalnie itd. Tutaj pracowała by część ludzi z miasta. Ta część była by oddalona od stolicy o kilka km i była z nią połączona porządną autostradą.

4 część to było by centrum sportowe oddalone od głównego miasta w podobnej odległości, jak część przemysłowa, ale w przeciwnym kierunku. Zbudował bym tu stadiony, korty tenisowe, baseny, tor samochodowy oraz tor dla gokartów, aby kształcić młodych mistrzów kierownicy.

5 część to wioski i plantacje owoców i warzyw. Tutaj strudzeni pracownicy mojego państwa mogli by odpocząć w sanatorium.

6 część zostawił bym tak jak była. Poszukiwacze przygód mogli by sobie pospacerować po dżungli. Gdybym nagle czegoś potrzebował, to bym tam coś postawił - takie zabezpieczenie na przyszłość.

Cała wyspa była by połączony dobrymi drogami - nie takimi jak w Polsce (nie żeby mi się nie podobały), tylko porządnymi 3 pas mówkami. Dbałbym o kult motoryzacji. Na mojej wyspie nie było by żadnej fabryki samochodów, dlatego dbałbym o import samochodów zza granicy (szczególnie, zabytków np starych muscle car''ów z USA albo niemieckich klasyków takich jak Porsche 911). Na miejscu znajdowały by się wyspecjalizowane serwisy, które by dopieszczały nowe nabytki moich obywateli. Na mojej wyspie był by porządny internet wi-fi opłacany przez państwo (nie wiem jak bym to zrobił, ale było by fajnie). Dzięki temu nikt nie przejmował się lagami, kiedy grał by w jakiś multiplayer. Co roku organizował bym mistrzostwa w grach komputerowych.

A więc jeśli podoba wam się moja wizja pięknego życia, wybierzcie mnie na nowego El Presidente

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach

Akta 117 strona 1

Wyspa „Freedom” leży gdzieś wśród wielu wysp na Morzu Karaibskim, bo tyle oprócz wielu przepięknych obrazków hoteli i krajobrazów dowiecie się z folderu w biurze turystycznym. Niech was nie zwiedzie nazwa tej malowniczej wyspy, która z wolnością nie ma nic wspólnego. Bardzo możliwe, że ty, jako turysta nie zobaczysz żadnych oznak reżimu, co nie znaczy, że go nie ma. Wyspa ta jest małą potęgą turystyczno-rolniczą i gdy miał byś szanse zobaczyć ją z lotu ptaka, a przepustki na loty wydają skorumpowani urzędnicy, którzy słono każą sobie płacić, za jaką kol wiek wydajną decyzję nie tylko dotyczącą lotów. To zobaczyłbyś, że wyspa jest podzielona na pół. Z jednej strony bieda i ogromne polocie farm z drugiej raj dla turystów z malowniczymi ruinami starożytnej cywilizacji, a całym tym piekłem żądz niezmiennie od 40 lat Don Roberto De Ambro. Poprzez bliskie stosunki z USA ten cwaniak zapewnia sobie niebotyczne zyski, których część ląduje na jego szwajcarskim koncie. Amerykanie zapewniają mu ogromy rynek zbytu na kawę, cygara oraz tropikalne owoce a turyści przypływają z wypchanymi portfelami pięknymi zieloniutkimi dolarami. USA z dobroci serca wysłało ekspertów do badani geologicznego wyspy. Czyżby nowe źródła ropy kusiły? Don Roberto znalazł sobie dobry sposób na trzymanie tego całego bajzlu w ryzach, pomimo ogromnej biedy wśród mieszkańców zapewnia im dostęp do klubów i barów praktycznie za darmo, aby ich ogłupić, omamić i sprawić, aby nie myśleli za dużo, a zwłaszcza o rewolcie jedyne, o czym mają myśleć to praca, niewolnicza praca. Najlepiej opłacane jest wojsko, którego odziały są bezwzględne i egzekwują najwyższe kary, jakie ustalił dyktator, a kara śmierci nie jest tą najgorszą. Przyjeżdżając na tą rajską wyspę wspierasz tego potwora, aby dalej mógł stosować niewolnictwo, i wykorzystywać biednych mieszkańców wyspy, którzy na wszystkie możliwe sposoby. Zanim wybierzesz miejsce na swoje wakacje przemyśl to dwa razy zanim wybierzesz wyspę „Freedom”.

Przechwycony przez Agenta Kryptonim Żuraw wypowiedzi na blogu dziennikarza Adama Smitha.
Poziom tajność: Najwyższy.

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach

Moja wyspa - trochę przekornie - byłaby rajem. Zapewne tylko dla samego El Presidente, ale jednak.
Gdybym miała dobry humor, to i owszem zadbałabym nie tylko o swoje potrzeby, ale i o zdrowie, edukację i przede wszystkim pełny brzuch moich Tropikanów. Pierwsze lata poświęciłabym na zaspokajanie ich potrzeb, by uśpić czujność i zagrzać dłużej miejsce w fotelu u szczytu absolutnej władzy. Oczywiście rządząc tak piękną wyspą, nie bez powodu zwaną "Rajem" postawiłabym szybko na turystykę. Tłumy turystów natychmiast zalałyby naszą piękną, dotychczas spokojną wyspę, więc dbając o ich bezpieczeństwo wybudowałabym posterunek policji i więzienie. Postawni policjanci patrolowaliby ulice naszej rajskiej wysepki wzbudzając grozę i strach wśród turystów. Hahaha. Wróć. Postawni policjanci patrolowaliby ulice naszej rajskiej wysepki, wzbudzając strach wśród potencjalnych drobnych i trochę większych złodziejaszków. Dla znudzonych turystów i off course dla moich przyszłych wyborców postawiłabym parę dodatkowych atrakcji: kino, mój pomnik, zoo, mój pomnik, lunapark i... mój pomnik. Oczywiście wzdłuż głównej ulicy "El Presidente street" stałyby bardzo wykwintne i te trochę mniej prestiżowe restauracje, puby i hotele. W między czasie starałabym się utrzymywać dobre stosunki z zagranicznymi mocarstwami, przynajmniej do czasu, gdy moje państewko nie wejdzie w szeregi tych wielkich. Po parunastu latach szybkiego rozwoju i względnej stabilizacji, ludzie jak to ludzie - wiecznie nie zadowoleni - buntowaliby się. Ale surprise: dobrze wyszkolone i oddane mi wojsko stłumi rewoltę. I od tej pory wszyscy jeszcze przez długie, długie lata będą żyć szczęśliwie.
VIVA EL PRESIDENTE!!

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach

EL MANIFESTO

Ja, z Boskiego przyzwolenia wasz nowy El Presidente, proklamuję niniejszym Naszą piękną wyspę Kopa Banana jako Ludową Republikę Kopa Banana! Obwieszczam dekretem, co następuje:

- Po pierwsze- gospodarka naszej republiki opierała się jak dotąd wyłącznie na uprawie bananów, produkcji cygar i najlepszego na świecie rumu. Koniec z tym! Od dziś nasza gospodarka zamiast na produkcji, koncentrować będzie się na konsumpcji rumu, bananów i cygar, a to wszystko dzięki temu, że zamierzam przekształcić Kopa Banana w turystyczny raj, bez wiz, cła i akcyzy na benzynę. Niech żyje rum! Niech żyje zabawa! Niech żyje El Presidente!
- Po drugie- władza El Presidente nie pochodzi z wolnych i swobodnych wyborów, ale z chwilowej nieobecności poprzedniego El Presidente, który niespodziewanie musiał zeszłej nocy opuścić nasz piękny kraj w asyście plutonu egzekucyjne...eee... honorowego. Mimo to jest to jedyna słuszna i prawowita władza, a El Presidente nadaje się na to stanowiskom ponieważ ma brode, lubi cygara, i zna gościa który lubi chodzić w berecie z czerwoną gwiazdą. El Presidente oświadcza iż będzie dobrym władcą, i nie będzie dużo kradł, chyba że zmusi go do tego wspierana przez Wiadomo Kogo imperialistyczna opozycja. W takiej sytuacji El Presidente zastrzega sobie prawo do uzycia środków przymu8su bezpośredniego, takich jak:
-wstrzymanie przydziału kartek na rum,
-banany,
-oraz cygara,
-przymusowe słuchanie dwu-i wiecej-godzinnych przemówień El Presidente o hodowli bananów, cygar i rumu,
-wyłączenie serwerów Tibii.

Ludowo-Bananowo-Demokratyczna władza nie zawacha się przed niczym! Jeśli imperialiści podniosą rękę na El Presidente, my tej ręki nie będziemy głaskać.

Viva El Presidente! Viva la vida Loca! Shakira!

Wierny Naród.

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach

Wykopałbym Atlantydę, zamknąłbym tam murzynów, gejów, muzułmanów i księży, a rządzić kazałbym oczywiście Polakom za pomocą zaciśniętej ruskiej pięści i według najlpeszych wzorców unii europejskiej. Coś musiałoby z tego wyjść. W razie czego sprzedałbym ich wszystkich Chińczykom.

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach

Wyspa Feliz Isla znajdowałaby się się w karaibskim archipelagu. Krajobraz byłby zapierający dech w piersiach z bujną niezdobytą dżunglą, żyzną ziemią, bogatymi zasobami mineralnymi i tu wchodzę Ja El Presidente. Ustrój polityczny byłby kompromisowy czyli połączenie kapitalizmu konsumpcyjnego krajów "zachodu" (do których będą eksportowane dobra) z socjalizmem (czyli tanią siłą roboczą). Kraje powszechnie uważane za bogate mają duże potrzeby:
- tytoń dla nałogowych palaczy
- alkohol dla ludzi którzy z powodu kultury osobistej nie są wstanie odmówić nadmiarowego spożycia
- owoce by ich dzieci zdrowo rosły a te na wyspie mogły przeżyć
- złoto na łańcuchy dla raperów
- broń dla wojowników o wolność, demokracje i własne korzyści jak już będą u władzy
Tak więc na początku Ja El Presidente zadbałbym o rozwój rolnictwa i przemysłu wydobywczego prawdę mówiąc nie rozwijałbym gospodarki ponieważ prości ludzie mają proste potrzeby i łatwiej nimi rządzić jednak dziura budżetowa która powstała zaraz po utworzeniu mojego funduszu emerytalnego wymaga żebym popchną gospodarkę żeby wyspa przynosiła większy zysk i więcej pieniędzy na moją emeryturę. Fabryki wymagają wykwalifikowane siły roboczej ściąganie specjalistów jest zbyt kosztowne a szkoła rozwiąże ten problem, oczywiście edukacja polityczna będzie w programie nauczania. Zadbałbym o opiekę medyczną chora siła robocza pracuje wolniej i krócej. W dodatku dość długo trwa szkolenie zawodowe i wychowanie politycznie lojalnego posłusznego obywatela. Z czasem mieszkańcy mogą się nudzić a wtedy pojawiają się myśli wywrotowe dlatego teatr to dobre rozwiązanie, a w dodatku obywatele będą mogli po obcować z "słuszną" kulturą. Gazeta, radio i telewizja będą przekazywały rzetelne informacje że wszystko jest porządku, moje decyzje są słuszne i nie posiadam tajnych kąt na których odkładam pieniądze z budżetu państwa na moją emeryturę. Na wyspie porządku będzie pilnować (tajna) policja i wojsko a ich dewizą będzie "chronić i służyć El Presidente". Rząd będzie wybierany z ludu tzn. Ja El Presidente będę wybierał ludzi na ministrów (rodzina i przyjaciele w pierwszej kolejności). Podczas przerwy od zabawy tzn. rządzenia przychodzi czas przemyśleń. Im dłużej żyje Ja El Presidente tym bardziej uświadamiam sobie że na emeryturze któregoś dnia przyjdzie po mnie kostucha... i co potem? Budowa kościołów i katedr to dobra inwestycja w przyszłe życie jednocześnie wzrośnie poparcie u dewotów i fanatyków religijnych. W razie puczu wojskowego postawie krzyż przed moją siedzibą i nikt nie przejdzie! Ja El Presidente również dbałbym o wyspę np. programem sadzenia drzew w przyszłości zwróci się to w formie wspaniałego drewna na meble. Pod koniec moich wspaniałych rządów (mojego) dobrobytu i przepychu zobaczę szarą ponurą jałową wyspę z której już nie da się nic wydobyć, na której nawet trawa nie rośnie czarne kłęby dymu (i toksyn) zakryły niebo, promienie słoneczne już nie padają na plaże na której kiedyś dzieci grały piłką z podobizną El Presidente (tak, dostały wyroki dożywotniej reedukacji politycznej). To będzie czas emerytury i refleksji "Czy było warto?" Nie wiem ale rezydencja w alpach będzie wspaniała a zakupy na piątej alei w Nowym Yorku bezcenne.

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach

Moja wyspa była by położona na pacyfiku nazwę nosiła by ,,Pempek Świata'''' Wysp była by duża wysoko bogata w surowce mineralne takie jak : węgiel kamieny-brunatny,ropę,gaz ziemny-łupkowy, różne metale itp.Wyspa była by bogata w zieleń.Nie potrzebowała by pomocy innych państw wręcz przeciwnie to ona by pomagała innym.By była naturalna działała by w ekosystemie powstały by elektrownie na enegię słoneczną.Rządzona była by przez twardą rękę wprowadził bym silną gospodarkę ale naturalną bez zanieczyszczeń i innych substancji chemiczny i szkodliwych.Najważniejsze to dobro ludzi dla każdego by się znalazła praca wyspa była by udoskonalona technologicznie.Stawiał bym tez miarę w przemysł i też w handel a oto rozkład procentowy mojej wyspy:
50 %- Ekosystem 25%- Przemysł 10%-Armia 10%-Handel 5%- Społeczenstwo
Ważne też aby ochraniać wyspę dlatego starał bym się zapewnić maksymalne bezpieczeństwo ludności i udoskonalał bym armie.

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach

Ponieważ najbardziej przepadam za 2 częścią tej gry to ta wyspa znajdowała by się na karaibach. Rządził bym twardą ręką z dużą armią i nie pozwoliłbym na strajki. Starałbym się pilnować aby nikt mnie nie wygryzł z mej posady. Utrzymywał bym się głównie z eksportu(oraz stworzył bym drugą wyspę na której prowadziłbym turystykę).
Myślę że ustanowienie takiego stałego państwa w którym nie musiałbym się już o nic martwić nawet o pieniądze zapewni mi zabawę na co najmniej kilka godzin a i tak pewnie mi to nie wystarczy i będę chciał z tego państwa zrobić małe mocarstwo więc dobra zabawa gwarantowana :)

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach

Monarchia absolutna bo to JA wiem co jest najlepsze dla wyspy !!! Gospodarka jest wspaniała bo wszystko należy do mnie i nie ma problemu z zatrudnieniem, nikt by się nie sprzeciwiał bo by wiedział co go wtedy spotka ...

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach

Hmm... Gdybym miał na poważnie rządzić wyspą to z pewnością miałbym na sercu życie obywateli, ale na łamach konkursu... :) A więc tak, przede wszystkim swe rządy zacząłbym od stworzenia milicji, która za swe zadanie miałaby patrolować ulice wyspy za dnia jak i w nocy. Mieliby pilnować by wszyscy kłaniali się przed moim pomnikiem co pół godziny i mówili jak to wspaniałym jestem władcą. Po drugie, kazałbym wybudować w każdej dzielnicy automaty z poborem pieniędzy, do którego każdy obywatel, niezależnie od płci czy wieku, musi dawać mi część zarobionych pieniędzy, które bym przeznaczał na budowę wiezień gdzie szli by ludzie którzy nie oddali należnego mi szacunku. Po trzecie zająłbym się tworzeniem największej armii na świecie i opłaciłbym najlepszych strategów - z reszty moich pieniędzy - by ci opracowali dla mnie plan podoju Ziemi w godzinę. I na końcu oczywiście, jak już bym Wami wszystkimi pomiatał wziąłbym urlop i poleciał na miesiąc na Hawaje. Ale przecież wiecie, że tak nie zrobię, prawda? :).

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Zaloguj się, aby obserwować