Zaloguj się, aby obserwować  
Gram.pl

Konkurs Risen 2: Mroczne Wody - dokończ opowiadanie i zgarnij wspaniałe nagrody

187 postów w tym temacie

Wchodząc w korytarz wszyscy wyobrażali sobie oczekujące na nich najplugawsze demony, pragnące dobrać się do ich gardeł. Wszyscy, oprócz Willowa, który w pamięci miał tylko wspomnienie ostatniej kolacji. Zresztą nie ma się co dziwić skoro na śniadanie nie było czasu. Płonące pochodnie zamigotały refleksami na kamieniach ścian tak mokrych od wilgoci, jak plecy owych śmiałków ociekające potem. Nozdrza wchłneły zapach wilgoci typowej dla piwnic i lochów, nie mającego nic wspólnego z zapachem ognia czy siarki.
W jednej chwili napięcie w drużynie opadło, a morale wprosproporcjonalnie wystrzeliło w górę. Mimo lepszych humorów wędrówkę rozpoczeli w zwartym szyku, z bronią gotową do użycia. Z każdym krokiem odgłosy walki cichły, a wszechogarniająca cisza zaczeła źle wpływać na i tak nadszarpnięte nerwy.
- Nie lubię piątków - jak mantrę powtarzał Ronald, zerkając w połyskujący ćwiek w oczodole Baobaba.
W głuchym korytarzu nawet echo mu nie odpowiedziało, tylko Drago głośno sapnął przeklinając pod nosem.
W oddali podziemnego przejścia zaczeło połyskiwać mętne światło, a do uszu wędrowców zaczeły dochodzić głos kobiety, czysty, ponęty i nienaturalny w tych warunkach. Aż ciarki przeszły po plecach.
- Młody tylko się nie sfajdaj ze strachu - rzucił Dragon do Slasha, a szyderczy grymas, mający przypominać uśmiech, oszpecił jego i tak paskudną facjatę.
- Idę pierwszy - jak strzała wystrzelona z orkowego łuku wyskoczył Slash chcąc pokazać Dragonowi, że nie jest dzieciakiem za jakiego uważa go Dragon.
- Gdzie!?!, idziemy razem - warknął Ronald- co by się nie działo pamiętajcie, że w kupie siła.
Niespodziewanie weszli do pomieszczenia oblanego mdłym światłem, które emanowało z uchylonych drzwi, będących prawdopodobnie wyjściem na powierzchnię. Ale to nie one przykuły uwagę piratów, lecz niewiasta stojąca na ich drodze.
Piękna, cudowna, zjawiskowa te myśli kołatały się po ich głowach, jedynie Willow oblizał się jak na widok dobrze wypieczonego barana. Jej nagie ciało emanowało kolorytem kości słoniowej, a kruczoczarne włosy zwisały rozpuszczone luźno wokół ramion. Zahipnotyzowani pięknem tego cudu staneli na podobieństwo figur z brązu, nie mogąc poruszyć nawet ustami. Na wspomnienie Margaret Ronaldowi zrobiło się teraz niedobrze.
Wtedy z ust niewiasty pozległ się głos podobny do słodkiej przyciągającej melodii z nutą złowieszczej groźby.
- Sukkubus - wyjęczał padając na kolana Baobab, kraśląc magiczne znaki ochronne przed sobą, na które nimfa piekieł wyszczerzyła z politowaniem ostre jak szpilki zęby.
Pierwszy zginął Slash, gdy ostre jak brzytwa paznokcie przecieły jego młode gardło. Ronald tylko sapnął nie mogąc nawet podnieść ręki, gdy jego nogi same prowadziły go na nieuchronne spotkanie z kostuchą. Cloudy buchnął dymem z rozszarkanej twarzy, gdy Sukkubus jego jako drugiego wybrał w tańcu śmierci. Willow umierając miał jeszcze bardziej tępy wyraz twarzy, niż normalnie, chociaż mało kto mógł przypuszczać, że to jest możliwe. Klęczący nieopodal Moonshine przyciskał do siebie nadgryzioną dłoń, jak matka przyciska do piersi swoje dziecko. Czekał na tancerkę śmierci, gdy nagle bełt z kuszy Strupa wykwitł z piersi Sukkubusa, rzucając nią jak szmacianą kukłą.
- Było blisko - szepną Moonshine, nie mając już ochoty na podgryzanie swojego trofeum bitewnego.
Szybko wychosdząc z letargu Ronald krzyknął:
- Do drzwi, zanim znów jakieś paskudztwo nie wyskoczy z ciemności.
Wyskoczyli na powierzchnie, łykając sierze powietrze, jak poławiacz pereł po wypłynięciu na powierzchnię wody.
- Nienawidzę piątków - przeklął Ronald


Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach

Wchodząc w korytarz wszyscy wyobrażali sobie oczekujące na nich najplugawsze demony, pragnące dobrać się do ich gardeł. Wszyscy, oprócz Willowa, który w pamięci miał tylko wspomnienie ostatniej kolacji. Zresztą nie ma się co dziwić skoro na śniadanie nie było czasu. Płonące pochodnie zamigotały refleksami na kamieniach ścian tak mokrych od wilgoci, jak plecy owych śmiałków ociekające potem. Nozdrza wchłneły zapach wilgoci typowej dla piwnic i lochów, nie mającego nic wspólnego z zapachem ognia czy siarki.
W jednej chwili napięcie w drużynie opadło, a morale wprosproporcjonalnie wystrzeliło w górę. Mimo lepszych humorów wędrówkę rozpoczeli w zwartym szyku, z bronią gotową do użycia. Z każdym krokiem odgłosy walki cichły, a wszechogarniająca cisza zaczeła źle wpływać na i tak nadszarpnięte nerwy.
- Nie lubię piątków - jak mantrę powtarzał Ronald, zerkając w połyskujący ćwiek w oczodole Baobaba.
W głuchym korytarzu nawet echo mu nie odpowiedziało, tylko Drago głośno sapnął przeklinając pod nosem.
W oddali podziemnego przejścia zaczeło połyskiwać mętne światło, a do uszu wędrowców zaczeły dochodzić głos kobiety, czysty, ponęty i nienaturalny w tych warunkach. Aż ciarki przeszły po plecach.
- Młody tylko się nie sfajdaj ze strachu - rzucił Dragon do Slasha, a szyderczy grymas, mający przypominać uśmiech, oszpecił jego i tak paskudną facjatę.
- Idę pierwszy - jak strzała wystrzelona z orkowego łuku wyskoczył Slash chcąc pokazać Dragonowi, że nie jest dzieciakiem za jakiego uważa go Dragon.
- Gdzie!?!, idziemy razem - warknął Ronald- co by się nie działo pamiętajcie, że w kupie siła.
Niespodziewanie weszli do pomieszczenia oblanego mdłym światłem, które emanowało z uchylonych drzwi, będących prawdopodobnie wyjściem na powierzchnię. Ale to nie one przykuły uwagę piratów, lecz niewiasta stojąca na ich drodze.
Piękna, cudowna, zjawiskowa te myśli kołatały się po ich głowach, jedynie Willow oblizał się jak na widok dobrze wypieczonego barana. Jej nagie ciało emanowało kolorytem kości słoniowej, a kruczoczarne włosy zwisały rozpuszczone luźno wokół ramion. Zahipnotyzowani pięknem tego cudu staneli na podobieństwo figur z brązu, nie mogąc poruszyć nawet ustami. Na wspomnienie Margaret Ronaldowi zrobiło się teraz niedobrze.
Wtedy z ust niewiasty pozległ się głos podobny do słodkiej przyciągającej melodii z nutą złowieszczej groźby.
- Sukkubus - wyjęczał padając na kolana Baobab, kraśląc magiczne znaki ochronne przed sobą, na które nimfa piekieł wyszczerzyła z politowaniem ostre jak szpilki zęby.
Pierwszy zginął Slash, gdy ostre jak brzytwa paznokcie przecieły jego młode gardło. Ronald tylko sapnął nie mogąc nawet podnieść ręki, gdy jego nogi same prowadziły go na nieuchronne spotkanie z kostuchą. Cloudy buchnął dymem z rozszarkanej twarzy, gdy Sukkubus jego jako drugiego wybrał w tańcu śmierci. Willow umierając miał jeszcze bardziej tępy wyraz twarzy, niż normalnie, chociaż mało kto mógł przypuszczać, że to jest możliwe. Klęczący nieopodal Moonshine przyciskał do siebie nadgryzioną dłoń, jak matka przyciska do piersi swoje dziecko. Czekał na tancerkę śmierci, gdy nagle bełt z kuszy Strupa wykwitł z piersi Sukkubusa, rzucając nią jak szmacianą kukłą.
- Było blisko - szepną Moonshine, nie mając już ochoty na podgryzanie swojego trofeum bitewnego.
Szybko wychosdząc z letargu Ronald krzyknął:
- Do drzwi, zanim znów jakieś paskudztwo nie wyskoczy z ciemności.
Wyskoczyli na powierzchnie, łykając sierze powietrze, jak poławiacz pereł po wypłynięciu na powierzchnię wody.
- Nienawidzę piątków - przeklął Ronald


Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach

Dwie godziny później i trzy poziomy niżej, ich sytuacja dalej nie uległa poprawie. Prowadził Strup, z wilgocią i stęchlizną radzący sobie najlepiej. Czy może raczej „najmniej źle”, bo i on sam nie zdradzał rosnącego entuzjazmu w miarę, jak podróż ściągała ich w głąb nieprzychylnych ciemności. Dwie pochodnie już się poddały, trzecia traciła powoli hart ducha i migotaniem coraz dosadniej zdradzała swą słabość. Cykliczne podmuchy gazów, które dołączyły do nich na poziomie drugim i towarzyszyły aż do teraz, pobudzały ją czasem do życia na kilka sekund, ale zaraz pozostawiały bez złudzeń. Piraci mieli nadzieję że im z kolei nie zaszkodzą.
Jeszcze tydzień temu przeklinałem życie, zdychając na kaca na przegniłej łajbie. Dziś wspominam te czasy z nostalgią... - Rzucił przed siebie Strup, najwyraźniej chcąc upewnić się że towarzyszy ma wciąż za sobą.
Łajbę się kupi, a na kaca zapracuje. Skup się na tym, jak nas stąd wyciągnąć, a Twoje problemy z powrotem skupią się wokół tego, jak równo wysrać się pod siebie. - Parsknął Roland.
Kapitan wie w ogóle, w co nas wpakował?
Jeśli jestem faktycznie tak nierozsądny w decydowaniu o swoim także losie, pomyśl co jeszcze mogę zrobić z tobą, jeśli nie zamkniesz mordy i nie skupisz się na tym, na czym ci kazałem.
Mogli się krzywić, mogli bluzgać i jęczeć. Tacy byli. Potrzebowali jednak kogoś kto podejmie decyzję i pozostanie przy niej, pewny i niewzruszony. Nie chcieli schodzić do podziemi, ale jednak się tu znaleźli. Mrok zaś w każdym z nich budził odrobinę dziecka, bezlitośnie trafiając w tę samą, co zawsze, część serca. Część odpowiedzialną za strach, która unieruchamiała je, przedzierała się dalej, do trzewi i zatruwała umysł. Możesz nie bać się śmierci, możesz nie bać się bólu i tortur, ale zawsze będziesz bał się ciemności. Oni nie bali się śmierci, bali się swojego kapitana.
Dopóki znajdujemy się na trasie przeciągów, nie ma tragedii. Smród wali nas po twarzach, smród wyprowadzi... - miał już zaczynać wykład Roland i nagle uświadomił sobie to, co wszyscy. Podmuchy ustały.
Musimy się cofnąć i znaleźć inną drogę! - Teraz uaktywnił się Dragon.
Jaką drogę, kurwa? Od czterdziestu minut nie widzieliśmy żadnego zakrętu, prosto jak w ryj strzelił.
Więc to nie powinno się stać! Nie powinn...
Morrrrda! Myśleć nie dasz. - Teraz Roland zdenerwował się autentycznie. Wciąż jednak trzymał swój głos na wodzy, dbając by oprócz żywego wkurwienia chłopcy nie odnaleźli w nim paniki. - Zła czy dobra, to kolejna wskazówka na temat tego gdzie jesteśmy i jeśli ma coś nam podpowiedzieć, to lepiej tego nie przeoczmy.
Cieszył się że chociaż Baobab dał na wstrzymanie, bo wszystkim zaczynał już działać na nerwy swoją gadką o zagładzie. Co prawda w jego milczeniu także było coś niepokojącego, w tym przypadku jednak brak akcji wypadał na plus. O wiele bardziej wolał, gdy z jego ust wydobywała się magia, aniżeli standardowe komentarze. Roland teraz musiał się skupić na myśleniu. Jeżeli pęd powietrza ustał, to nie mógł być to przeciąg. Podmuchy były jednostajne i raczej nie minęli ich źródła, co na pewno by zauważyli. Chyba że ktoś je zablokował, albo wręcz zamknął. Niezbyt uradowała go taka myśl.
Idziemy Panowie, póki korytarz wiedzie w jedną stronę. Gdy pojawi się alternatywa, zaczniemy się martwić. - Kapitan uciął krótko, z właściwą sobie werwą.
Chłopcy zmarkotnieli. Zastanawiali się teraz nad tym, co to kurwa znaczy „alternatywa”?

***

Minęło łącznie pięć pochodni i przed chwilą odpalili szóstą. Została jeszcze jedna, a później będą chyba liczyć już tylko na płuca Cloudiego. O ile będzie jakieś „później”. Tradycyjne, ceglaste ściany korytarzy skończyły się, co nie miało prawa ich pocieszyć. Mimo wszystko ktoś zadbał o to, by przejście było, dalej drążąc coś na wzór kopalni. Kompleks wzbogacił ich życie o masę zakrętów i Roland podjął decyzję o wybieraniu, naprzemiennie, prawego i lewego. To miało zminimalizować ryzyko kręcenia się w kółko. Zaczęli też schodzić w dół.
- Co nam odpierdoliło, że poszliśmy tak daleko? Czy mi się wydaje, czy robi się ciepło? Wam też się tak kręci w głowach? - Dragon zaczął bełkotać, ale nagle zamilkł. Uśmiechnął się, chwycił za strzelbę przy pasie i wypalił z niej bez namysłu, w losowym kierunku. Pocisk musiał rykoszetować, bo trafił w głowę Strupa, zupełnie poza swoją pierwotną trajektorią. Zielonoskóry towarzysz osunął po wilgotnej ścianie korytarza, oznaczając ją pionową ścieżką krwi. Już go z nimi nie było.
Na reakcję reszty nie trzeba było długo czekać. Baobab, stojący najbliżej, nie przebierał w środkach. Wypluł z siebie trzy, szybkie, ale potężne słowa, które zmaterializowały się w zielono-szary, magiczny strumień pędzący na Dragona. Trafił na jego pierś i zainicjował eksplozję, która wyrzuciła zdrajcę w powietrze. Tam wykonał jeszcze kilka obrotów, a rusznica zerwała się z paska i popędziła w mrok, jak wystrzelona z procy. W końcu, choć trwało to naprawdę kuriozalnie długo, zwalił się na ziemię i pozostał tam bez ruchu, kopcąc się jak niedogaszone ognisko. Nie wiadomo, czy ktoś nie poprawiłby jego stanu nożem, gdyby Roland nie uniósł szybko w górę dłoni z powstrzymującym gestem. Dragon zakasłał.
Jestem jaki jestem... umowa wydawała się korzystna dla nas wszystkich... - odparł nieoczekiwanie.
Postradałeś zmysły, jaka umowa? - Roland podejrzewał że idiota jest w szoku, ale to w dalszym ciągu nie wyjaśniało jego ataku na towarzyszy.
Dwóch zostaje... reszta wychodzi. Usłyszałem głos i, nie wiedzieć skąd, mam dziwną pewność że to nie tylko moja wyobraźnia... Zawarłem umowę! Rozumiesz? Umowę, żeby nas stąd wydostać.
I postanowiłeś odstrzelić dwóch losowych, ta? Niech strzelba zadecyduje... Szlag by cię, jebany zdrajco, a myślałem że jesteś coś wart...
Tak, czy inaczej, ze zobowiązania się wywiązałem. - Spojrzał w dół, na przepaloną pierś. Choć opalona magicznym ogniem rana nie krwawiła, wiedział że jest głęboka, czuł że nie może oddychać. Było po nim. - Roland, weź skończ to szybko, chcę już się stąd wydos...
Nawet nie zauważył chwili, w której przyjaciel powoli wyciągnął sztylet zza pasa. Teraz już było po wszystkim. Do dupy żeś to rozegrał – pomyślał Roland. Ale nie było nad czym się użalać, to tylko piętnaście wspólnych lat na morzu. Zdrajców się nie opłakuje. Jeśli istniała jakaś minimalna szansa na to że Dragon faktycznie zawarł pakt z ciemnymi mocami, które miały znaleźć tu dla siebie siedzibę, to niech to doda otuchy całej reszcie.
Idziemy. - Rozkazał chłopakom, a Baobab splunął na ciało Dragona.

***

Później wydarzyło się najmniej oczekiwane, zaczęło im iść naprawdę nieźle. Analityczny i zawsze zimny umysł Rolanda wciąż utwierdzał go w przekonaniu że to tylko zbieg okoliczności, ale Cloudy najprawdopodobniej uważał inaczej. Na jego twarzy pojawił się bananowy uśmiech, nie ma to jak żałoba po „bracie” bosmana. Piraci się nie pierdolili, żyli z dnia na dzień i nie uznawali kompromisu. Szli przed siebie, jeśli mieli nogi, a jak komuś jakąś odrąbało, to już tak zostawał z tyłu. Dzielnych, poległych wspominali z sentymentem, ale raczej bez łez w oczach. O Dragonie już nie pamiętali. Przypomnieli sobie jeszcze tylko na chwilę, gdy zobaczyli prześwit dziennego światła. Wydawało się to snem, ale faktycznie znaleźli drogę w trzy kwadranse.

***

Pierwszy wyszedł Baobab i nawet zebrał się na grymas uśmiechu. Gęstwina drzew i bagniste tereny wydawały się rajskim ogrodem. Kompozycję zakłócały kłęby dymu unoszące się nad odległym im już Necroville, ale to tylko utwierdzało ich w przeświadczeniu, jak niechybnej śmierci musieli umknąć. Cloudy wbrew ostrzeżeniu Rolanda opadł twarzą do pobliskiej sadzawki i zaczął chłeptać wodę. Reszta, albo krążyła bez celu ciesząc wolną przestrzenią, albo rozglądała dookoła. Kapitan nie wiedział dokąd teraz by mogli się udać, ale najważniejsze było to że przetrwali i że pojawił się przed nimi kolejne możliwości. Może pokoczują dwa tygodnie w okolicy, by potem wrócić do splądrowanego miasta i przekonać się, co tam właściwie zaszło. Tereny te nie były co prawda specjalnie bezpieczne, ale oni również do najbezpieczniejszych osób nie należeli. Każdy z nich zaznał w swoim życiu o wiele bardziej ekstremalnych doznań. Naiwnie odetchnął więc już, uznając ich sytuację za bezpieczną, gdy zza krzaków ruszyła pierwsza salwa.


***

- Budź się, psie! - Roland poczuł kopnięcie w brzuch i zakrztusił się, wtedy żołnierz kopnął go kolejny raz. Nie pomogło mu to. Obśliniony i obolały zdobył się jednak na wysiłek otaksowania wzrokiem okolicy i próby oceny swojej sytuacji. Jego towarzysze leżeli obok, bez ruchu, żywi czy martwi – nie potrafił ocenić. Nad nim samym, związanym, stało w kółku siedmiu zbrojnych. Z tyłu zauważył ósmego, ubranego po szlachecku, wystawnie i debilnie z bagnem jako tłem. Nie patrzył na niego, rozglądał się beztrosko, jakby wyszedł na spacer.
- Chcieliście uciekać?! Gdzie reszta? Gdzie macie broń?! - Nie pierwszy raz w życiu Rolandowi zdarzało się być w podobnych opałach. Nie pierwszy raz w życiu otrzymał też pytanie, którego zupełnie nie rozumiał. Doświadczenie uczyło go, że z takich sytuacji zazwyczaj nie wynika nic dobrego. Postanowił grać standardowo, na samobójcę. Opluł buty swojego oprawcy, nie spodobało mu się to.
Obudził się wiele minut później. Szlachecki klaun kucał obok niego i uśmiechał się rozbrajająco. Kiedy zobaczył że Roland odzyskuje przytomność, wzruszył ramionami.
- Przepraszam za tego prostego najemnika, na pewno nie pójdzie mu to płazem. Mało brakowało, a by cię zabił... stanowczo zbyt wcześnie. Zanim dopełnimy formalności, chciałbym być zdradził mi gdzie jest to, po co tu przybyliśmy. Zapytam wprost – na''khal shra''sh''tzrs''hal należy do mnie i chciałbym do teraz odzyskać. Użyliście go dziś przeciwko moim ludziom, ale teraz nie ma go wśród was. Gdzie jest?
Roland zmarszczył brwi i westchnął ciężko. Nagle zorientował się że brakuje mu kilku zębów, a ze stanem żeber i nóg wcale nie jest lepiej. To był koniec, nic nie mogło go już uratować i postanowił że nie zwątpi w to ani na sekundę. Jeżeli istnieje jakieś życie po śmierci, to należy ono do najdzielniejszych, którzy opuścili świat równie bezczelni, jak w dniu gdy spróbowali po raz pierwszy klepnąć cytatą barmankę w tyłek. On taki był, wszyscy tacy byli.
Wal w głowę pajacu, nie wiem o co ci chodzi i ty też się niczego ode mnie nie dowiesz. Zróbmy sobie obaj przysługę i zrezygnujmy ze wzajemnego towarzystwa tak szybko, jak to tylko możliwe.
Broń... demoniczna, zaklęta strzelba. - Nieznajomy pozostawał nieugięty i Roland już miał zamiar go wyśmiać, gdy nagle to go uderzyło. Dragon... rusznica...
Została na dole... - odpowiedział bezmyślnie, pogrążony teraz w myślach i niedowierzaniu. A więc to na tym im tak zależało?
Ehh... Nawet nie wiesz z czym mieliście do czynienia, prawda? Bogowie, jakie to smutne że czasem takie zera, odgrywają tak ważną rolę w historii tego świata. Wierzyć się nie chce. Więc, zanim zjedzą cię robaki, dowiedz się. Wziąłeś udział w wojnie, której nigdy nie rozumiałeś i nie zrozumiesz, zginiesz jak rozdeptana mrówka, bo wszedłeś w drogę kogoś o wiele, wiele większego od ciebie. Czy to nie żałosne? Teraz muszę zejść tam na dół i spotkać się z NIM osobiście... KUUUURWA!
„Szlachcic” wyciągnął zza jedwabnego pasa dwa pistolety, odbezpieczył kurki w obydwu i wycelował pierwszy w stronę żołnierza który skopał wcześniej Rolanda. Huknęło, a tamten zwalił się do kałuży. Ze zdegustowaną miną strzelec wycelował drugi pistolet wprost w Kapitana. To był moment jego życia. „Kiedy śmierć uśmiechnie się do ciebie, uśmiechnij się do śmierci” - mawiał jego ojciec, łajdak i pijaczyna, ale to akurat mu się udało. Roland wyszczerzył zęby, które mu jeszcze zostały. A nie mówiłem kurwa, że kiedyś zginę przez tę strzelbę? - Pomyślał.

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach

Mrok bardzo szybko ogarnął piratów. Im znajdowali się głębiej w tunelach Necroville tym w ich głowach pojawiało się coraz więcej pytań. Nawet twarz nadzwyczaj prostodusznego Willowa zdawała się być pełna niepokoju. Otaczające korytarze stawały się klaustrofobicznie, ściany bardziej chropowate a czerń bezgraniczna - zupełnie inaczej niż na znanych im morskich wodach. Niezważając na to wszystko Roland wiedział, że nie ma odwrotu dla niego i jego kompanii. Żołnierze w każdej chwili mogli ruszyć w pościg...

Poruszali się zupełnie inaczej niż gdyby znajdowali się na pokładzie ich "Orlicy". Ciemności z każdą chwilą ciążyły piratom. Zawiłe tunele zdawały się prowadzić do nikąd tak jakby były ułożone w jeden wielki labirynt. Nikt z piratów nie brał takiego obrotu sprawy pod uwagę. Oznaczałoby to nic jak tylko pewną śmierć w beznadziejny, zupełnie niepiracki sposób.

Jednk wkrótce miało się to zmienić, każdy to wyczuwał...

Po kilkudziesięcu minutach paraliżującego marszu cel wydawał się bliżej niż dalej. Lochy były wciąż takie same jak do tej pory, jednak Strup wyminął Rolanda i ruszył żwawiej. Nikt nie mógł zrozumieć jego zachowania, ale najwyraźniej coś wyczuwał swymi goblińskimi zmysłami.

- Gdzie go niesie?! Śpieszno mu tak... - nie zdążył dokończyć Dragon

- Stać!! - krzyknął po chwili Bosman.

Jego oczom jak i całej reszcie załogi ukazała się niewielka grota w środku, której znajdował się staw. Staw przepełniony był błękitem znanym im tylko z otwartych mórz, a poprzez strop groty przebijały się promienie światła dające im tyle radości co portowe dziewki. Struo, Dragon, Slash i Cloudy szybko się rozbiegli po grocie. Baobab mrucząc jak zwykle coś pod nosem zszedł powoli wraz z Moonshire''em i Uhu w pobliże wody. Roland jak przystało na kapitana zachowywał więcej spokoju od reszty i nie będąc w pełni pewnym radości piratów. Stał przez kilka chwil na górze rozglądając się po grocie, gdy wtem...

- (...) Kaapitanie... - coś ostatkiem sił zwróciło się w stronę Rolanda

Tuż przy wejściu do groty gdzieś w cieniu powtarzał się ten sam głos. Roland podszedł powoli w stronę, z której dobiegało wołanie a z każdym krokiem głos wydawał się jakby znajomy.

- Vortex!! Co się stało?! Mów szybko

- Bawiliśmy się w z dziewkami, było dużo rumu... Wie Pan jak to jest...

- Nie o to mi chodzi Ty... - w tej samej chwili Roland powstrzymał się widząc śmiertelną ranę na piersi Vortexa.

- Kiedy usłyszeliśmy pierwszy wystrzał momentalnie wytrzeźwieliśmy Panie Kapitanie i próbowaliśmy Was odszukać... Sax i ja pobiegliśmy w kierunku "Czarnej płachty", Julia i Ogopogo w stronę "Orlicy"... W karczmie był taki ruch, że nie można było nikogo dostrzec, więc myśleliśmy pobiegliśmy w kierunku statku... Julia zdołał zbiec, ale Ogopogo trafiły te szczury lądowe w srebrnikach.

- Co dalej?! Vortex!!

- Pobiegliśmy cztm orędzej... - pirat szeptał słabnąc z każdą chwilą

- Nie! Jeszcze nie teraz! Vortex mów, co się z wami stało?! Gdzie reszta?! - mówił coraz głośniej Roland szarpiąc piratem z nadzieją, że da mu to choć kilka sekund życia więcej.

- (..) Acqua cattiva... sangue per sangue... - zdążył tylko wyszeptać, po czym wyzionął ducha.

W tej samej chwili Roland skierował wzrok w Dragona i całą resztę. Vortex nie powiedział za dużo, ale ostatnie słowa były znaczące dla ich obecnej sytuacji.

- Odejdzcie od stawu!! Nie pijcie wody!!

Dragon, Willow, Strup i Cloudy odeszli od stawu nie wiedząc jednak za bardzo czemu. Jednak młody Slash zdążył zaczęrpnąć odrobiny wody ze źródła. Chłopak kilka sekund później zwijał się z bólu wrzeszcząc niesamowicie. Woda ze stawu szybko zmieniła swój kolor na czerwony a jej powierzchnia nie była już tak spokojna jak wcześniej.

- Zagłada! Zagłada - krzyczał Baobab

Woda wrzała z każda chwilą a Zło czające się pod Nevroville było bliższe niż do tej pory. Promienie światła dające tyle spokoju piratom zniknęły w jednej chwili, a w środku stawu woda się rozsuwała, a z wnętrza powoli wychodziło różnego rodzaju plugastwo. Dragon szybko chwycił za swą rusznicę i wystrzelił pierwszą kulę w strone szkieletu. Roland i cała reszta chwycili cutlasy i ruszyli do boju. Baobab ocknąwszy się takżę ruszył do boju na swój, magiczny sposób. Tylko Moonshire został przy rannym Uhu, który nie był w stanie walczyć po ranie zadanej mu przez żołnierzy. Walka toczyła się w szybkim tempie. Roland szybkimi cięciami pozbywał się kolejnych szkieletów.

- Nie poddawać się!! Rum całego świata nie może się przecież zmarnować!! - krzyczał Strup z furią łamiąc kości następnym umarlakom

Piraci radzili sobie dobrze w tym boju, jednak walki nie było widać końca. Ze stawu pojawiały się kolejne zastępy potworów. Mimo tego nikt nie zważał na liczbę szkieletów z jaką przyjdzie i się zmierzyć. Kolejne ciosy padały na szkielety. Dragon na zmianę raz rusznicą raz cutlasem rozprawiał się z następnymi potworami. Roland wraz z Willowem przebijali się szturmem przez kolejne grupy rozbijając ich szyki, a Baobab rzucał kulami ognia na lewo i prawo. Stopniowo szkieletów ubywało i wygrana była bliska celu. Ostatniego szkieleta wykończył Cloudy. Po walce Roland nie tracąc czasu szybko podbiegł do Moonshire''a.

- Co z nim? - zapytał Roland zwracając wzrok w stronę Slasha

- To jego koniec - odpowiedział Moonshire - musimy go zabić albo zmieni się w jedngo z nich i nas pozabija. Nie ma dla niego już odwrotu.

- Ja z nim zostanę - powiedział Uhu, który także zbliżał się do swego końca - Jak trza będzie to zrobię z nim co trzeba. Chyba tyle sił mi wystarczy.

- Jasna cholera! Nie możemy was zostawić! - wrzeszczał Roland

- Kapitanie tak musi być. Będziemy tylko was spowalniać, a nie wiadomo co dalej jeszcze czeka.

Decyzja nie była prosta, lecz Roland mimo wątpliwości wewnątrz wiedział, że tak trzeba.

- Szlag! Zasrany piątek!! Dobrze, niech tak będzie.

Grota wydawała się tak samo spokojna jak i na początku. Woda odzyskała swój dawny kolor, promienie znów przebijały się przez strop groty. Po kilku minutach piraci odzyskali jasność w głowie po bitwie i chcieli wynieść się jak najszybciej z podziemii. Uhu pozostał przy Slashu pilnując jak

- Dobrze, ruszamy... - kapitan dał znak pozostałym - widzę wyjście.

Roland prowadził grupę ocalałych ku wyjściu. Miał nadzieję, że to wszystko co na nich czekało w tym dniu i, że już nie długo będzie cieszył się otwartm morzem.

Zbliżyli się do drzwi.

- Dokąd to?! - wrzasnął jakiś głos

Nie minęły 2 minuty a Slash stał się upiórem trzymając ciało potężnego cyklopa w dłoni. Chwilę później wyrzucił ciało Uhu jak szmacianą lalkę, która wylądowała na twardych kamieniach.

Slash ruszył na pozostałych. Miał nadludzkie moce. Nikt nie wiedział co zrobić.... Byli w końcu piratami, potrafili walczyć tylko znamacalnymi jednostkami... Nawet Baobab był bezradny, jego magia była beużyteczna w walce z niematerialnymi umarlakami. Slash parł dalej na dawnych znajomych...

...Z rusznicy wyleciała kulka wprost w upiora.

Broń Dragona miała inskrypje pozwalające mu raz w życiu zabić upiora w zamian za pewną cenę. Tą ceną była śmierć jego posiadacza. Gdy kula trafiła Slasha w tym samym momencie Dragon padł bezwładnie na ziemię. Cała załoga stała sparaliżowana w bez ruchu. Rusznica opadła powoli do stawu, a drzwi groty stanęły otworem. Roland pomimo chwili zawachania musiał szybko wydostać ocalałych nim coś się jeszcze wydarzy. Tego było już za dużo. Trzeba było wykorzystać każdą okazję

- Jazda!! Nic tu po nas!! - krzyczał Roland

- A co z Dragonem? - spytał Moonshire

- On już leży martwy, jeśli chcesz to zostań tu razem z nim. Oddał życie dla nas, chcesz je zmarnować na głupią śmierć?!

Dragon wydawał się uśmiechnięty w ostatnich chwilach życia. Był dumny a i cała reszta z niego, ż zginął w bohaterki sposób za swych braci piratów. Roland mimo, że chciał się wcześniej pozbyć Dragona w tym momencie miał do siebie żal. Nie tego chciał, cenił swojego kompana pomimo odrażenia jakie w nim wywoływał. Jednak w tym momencie było już za późno. Nie było wyjścia, trzeba było uciekać i dziękować Dragonowi za jego poświęcenie...

Roland wraz z Willowem, Baobabem, Strupem, Moonshire''m i Cloudy''m czym prędzej wydostali się z lochów. Wybiegli w ogromnym pośpiechu a widok jaki im się jawił zaskoczył ich, trafili nie tam gdzie się spodziewali. Po wyjściu spojrzeli na niebo. Była już noc a w koło niewielka osada rybacka. Roland wreszcie doszedł do siebie, wiedział, że wszystko powinno być już dobrze... W końcu skończył się piątek. Po chwili szepnął pod nosem "Wszystko będzie w porządku" i ruszył wraz z pozostałymi w stronę osady na krótki spoczynek. Wiedział, że osada da im schronienie tylko na krótki czas. Ale to już inna historia...

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach

Pytanie do organizatorów czy jest możliwość otrzymania Risen 2 na konsolę, jeśli tak to jak to będzie podobno premierę z konsol przełożono o kawał czasu?

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Dnia 20.04.2012 o 20:54, piopal napisał:

Pytanie do organizatorów czy jest możliwość otrzymania Risen 2 na konsolę, jeśli tak
to jak to będzie podobno premierę z konsol przełożono o kawał czasu?


Sam sobie odpowiedziałeś :P

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Dnia 20.04.2012 o 20:54, piopal napisał:

Pytanie do organizatorów czy jest możliwość otrzymania Risen 2 na konsolę, jeśli tak
to jak to będzie podobno premierę z konsol przełożono o kawał czasu?

Piopal, skoro Risen II ma być na konsole dopiero w sierpniu, to jakim cudem ekipa gram.pl ma być w jej posiadaniu?

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Dnia 21.04.2012 o 11:19, ziomalek345 napisał:

> Pytanie do organizatorów czy jest możliwość otrzymania Risen 2 na konsolę, jeśli
tak
> to jak to będzie podobno premierę z konsol przełożono o kawał czasu?
Piopal, skoro Risen II ma być na konsole dopiero w sierpniu, to jakim cudem ekipa gram.pl
ma być w jej posiadaniu?


Nie mają także wersji na PC, bo premiera dopiero będzie, ale konkurs zrobili, bo wiedzą, że będą mieli tak samo mogliby zrobić z wersją na platformy po prostu dać wtedy, kiedy wyjdzie dla tego, kto wygra, w co raczej wątpię w końcu, kto chciałby czekać parę miesięcy na nagrodę poza tym nawet dla organizatorów by było to dziwne wręczanie nagrody parę miesięcy po konkursie

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach

Czyli po sprecyzowaniu moje pytanie brzmi tak:
Czy dla organizatorów chce się bawić w długoterminowe otrzymywanie/wręczani nagród w przypadku przełożenia premiery gry czy może zrezygnuje i da, co ma *fajnie by było gdyby redakcja udzieliła odpowiedzi użytkownicy wiedzieliby, na czym stoją w przypadku takiej sytuacji w innych konkursach XD ?


*sorry że 2 posty ale coś z edycją mi się zawiesiło

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Dnia 21.04.2012 o 13:59, piopal napisał:

Nie mają także wersji na PC, bo premiera dopiero będzie, ale konkurs zrobili, bo wiedzą,
że będą mieli tak samo mogliby zrobić z wersją na platformy po prostu dać wtedy, kiedy
wyjdzie dla tego, kto wygra, w co raczej wątpię w końcu, kto chciałby czekać parę miesięcy
na nagrodę poza tym nawet dla organizatorów by było to dziwne wręczanie nagrody parę
miesięcy po konkursie

Ja bym zaryzykował stwierdzenie, że jednak wersję na PC mają, skoro już dawno trafiła do tłoczni a premiera gry jest za niecały tydzień (pamiętaj, ze gram.pl to także sklep, a ten raczej posiada towar przed jego premierą). Faktycznie, regulamin nie określa platformy docelowej, ale przypuszczam, że nie rozpisywanoby konkursu na grę, w przypadku której nawet data premiery nie jest określona i nie trafiła jeszcze do tłoczni.

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach

Ok, nie doczytałem.

9.2. Gram.pl zastrzega sobie możliwość zmiany liczby i rodzaju nagród w każdym momencie trwania konkursu, w tym możliwość przydzielenia innej liczby nagród niż przewidziana.

Więc masz szansę :)

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach

Dołączam się do pytania-od rana sprawdzam stronę gramu, a o wynikach konkursu ani widu, ani słychu :) Muszę przyznać, że trochę niecierpliwię się :D

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Dnia 23.04.2012 o 18:08, piopal napisał:

A tak w ogóle to gdzie wyczytałeś, że dzisiaj są wyniki?

W regulaminie jest napisane, że do 23 pracownik gram.pl ogłosi wyniki :)

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Zaloguj się, aby obserwować