Zaloguj się, aby obserwować  
conradzik

Jakie studia?

3948 postów w tym temacie

To z wypisywaniem się można aż tak naginać?
Ja zarejestrowałem się na UJ w ten poniedziałek, w najbliższy wtorek wypisuje się, jednocześnie rejestrując albo na Uniwersytet Rolniczy lub Ekonomiczny(z tego drugiego wyniki w poniedziałek z drugiej rekrutacji)

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Dnia 20.07.2012 o 17:39, Niewiernus napisał:

To z wypisywaniem się można aż tak naginać?


To nie jest naginanie się. Dzisiaj możesz studiować praktycznie nawet na pięciu czy dziesięciu uniwersytetach jednocześnie. Czyli, analogicznie do Twojego przypadku, możesz być równocześnie studentem Jagiellońskiego, Rolniczego i Ekonomicznego. Nieważne, że wypiszesz się ze studiów tydzień przed startem semestru - w Polsce możesz robić jak Ci się podoba (a np. w UK już by to nie przeszło).

Ja dokładnie tak robię teraz, tj. w poniedziałek idę rejestrować się na UW (na które się jednak dostałem :) ), przy czym jestem już zarejestrowany na UJ.
Szczerze powiedziawszy, to nie mam jeszcze zielonego pojęcia na który uniwersytet pójdę, skoro na obu dostałem się na stacjonarną psychologię. Prawdopodobnie trafię na UW (bliżej...), ale nie chcę też, aby jakieś "dodatkowe" czynniki w stylu znajomości miasta/znajomych/rodziny/odległości od domu, etc. (gdzie wygrywa Warszawa) decydowały o tym, gdzie spędzę 5 lat życia (jeśli nie dostanę się do Anglii).

Próbowałem szukać w sieci porównania psychologii na UW i na UJ, ale mało mi to dało... Według rankingów (krajowych i zagranicznych) są one sobie praktycznie równe, a chyba nikt nie studiował jednocześnie psychologii na obu uczelniach, żeby obiektywnie je ze sobą zestawić...
No cóż, chyba będę musiał poważnie nad tym pomyśleć i zdecydować; mam czas do października.

Ps.
Czy ktoś w tym wątku, poza Daelorem i Outlanderem studiuje psychologię na UJ/UW i mógłby się o tych studiach wypowiedzieć? Byłbym stokrotnie wdzięczny za każdą formę pomocy.

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach

Pozwolę sobie dodać: znajoma mojej dziewczyny studiuje zwykłą psychologię na UJ (zaletą jest to, że zajęcia są w centrum, tam, gdzie najwięcej knajp ;)) - wkuwa podręczniki na pamięć i nie ma zajęć praktycznych, co według mnie jest pomyłką. Na zwykłą według mnie nie ma co iść (bo z tego co patrzyłem materiał jest podobny, przynajmniej na pierwszym, najbzdurniejszym roku).

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Dnia 20.07.2012 o 12:37, kuba9876543210 napisał:

Moglbys rozwinac troche te kwestie? Rozwazam studia m.in. w UK, a mialem do czynienia
dosc duzo z Anglikami (chodzilem do paru szkol za granica) i wrazenia ogolem mam lepsze
niz po Polsce, chodzi o ludzi, system szkolnictwa, cos innego?

System był w porządku, nie wolny od wad i daleki od idealnego (traktowanie teoretycznej wiedzy bardzo po macoszemu, nastawienie na zupełną niemal dowolność w zakresie sposobu zdobywanej wiedzy), ale wolny od kilku polskich przywar (rozbudowane zajecia praktyczne, ludzkie traktowanie studenta, daleko większe możliwości finansowe etc.). Oba podejścia do zdobywania wiedzy są inne (Polska vs. Europa zachodnia) i każde z nich ma dobre i złe strony - z pewnością nie jest tak, że no. Anglia jest Ziemią Obiecaną.
To co mnie ostatecznie zmusiło do powrotu to sytuacja rodzinna, ale mówiąc szczerze ze względu na to jakie tam jest społeczeństwo to potraktowałem to jak błogosławieństwo. I owszem, tak samo jak z systemami nauczania, oba narody (sposoby myślenia, mentalności, zasady zachowania etc.) mają dobre i złe cechy. Po prostu mnie oni skrajnie irytowali i ciężko przychodziło mi tolerowanie takiej codzienności przez dwa lata, więc okazja do powrotu była bardzo miłą informacją :)
Przyznam, że pozostając z niektórymi w kontakcie muszę powiedzieć, że nawet niewiele straciłem - wychodzi bowiem na to, że problemy mają tam podobne co my ;)

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach

Dostałem się tam, gdzie chciałem. Została mi kwestia wypisania się z poprzedniego kierunku. Znalazłem wzór podania o rezygnacje studiów, a teraz pytania:
- co można dać jako powód? Nie wypadałoby zmyślać, a jednocześnie pisać o tym, że znalazło się ''lepszy'' kierunek,
- ile trwa takie rozpatrywanie wniosku? W tym samym dniu(jutro!) zamierzam złożyć papiery na innej uczelni.

Pozdrawiam i z góry dziękuje za ''radosną twórczość''.

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Dnia 23.07.2012 o 19:01, Niewiernus napisał:

- co można dać jako powód? Nie wypadałoby zmyślać, a jednocześnie pisać o tym, że znalazło
się ''lepszy'' kierunek,


Ściemniać, ściemniać i jeszcze raz ściemniać. :) Jak musiałbyś dojeżdżać to najlepsze jest "Zmiana sytuacji materialnej unimożliwia mi studia w tym mieście" albo coś w ten deseń.

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach

Dnia 23.07.2012 o 19:01, Niewiernus napisał:

- co można dać jako powód?


"sprawy prywatne", "okoliczności niezależne ode mnie"

Dnia 23.07.2012 o 19:01, Niewiernus napisał:

- ile trwa takie rozpatrywanie wniosku? W tym samym dniu(jutro!) zamierzam złożyć papiery
na innej uczelni.


Nie musisz wypisać się z jednej uczelni, aby móc zapisać się na drugą. Tłumaczyłem to dość wyraźnie w którymś poście wyżej.


Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach

/.../

Dnia 24.07.2012 o 00:52, Mohair napisał:

Nie musisz wypisać się z jednej uczelni, aby móc zapisać się na drugą. Tłumaczyłem to
dość wyraźnie w którymś poście wyżej.

Nie wypisuj się, zajmuj komuś 2 miejsca, a co. Niech się nie dostanie.

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach

Podobnie jak kolega Dregorio jestem zdecydowanie za wypisywaniem się z uczelni, na której nie zamierzamy studiować.
Dla przykładu - na moim kierunku, w każdej grupie dziekańskiej były 3-4 osoby, które nie uczęszczały na zajęcia. Można więc było wywnioskować, że studiują gdzie indziej. Gdyby tylko wysilili się na napisanie 2-3 zdań i wysłanie ich np. na maila uczelni, to wiele osób, które były pod kreską miałoby szansę się dostać.

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach

Dnia 24.07.2012 o 11:16, Dregorio napisał:

Nie wypisuj się, zajmuj komuś 2 miejsca, a co. Niech się nie dostanie.


Problem w tym, że ja nie robie tego z czystej złośliwości. Nie mam zielonego pojęcia gdzie będę chciał studiować, nawet nie jestem pewien, czy to będzie w ogóle w Polsce.
Gdybym wiedział i był w stu procentach pewny, to oczywiste, że wypisałbym się z tych uczelni, na których nie zamierzam studiować. Tyle tylko, że wolę kierować się zdrowym egoizmem i przełożyć w tym momencie moje dobro nad cudze, niż później żałować, że nie poszedłem na daną uczelnię, bo za wcześnie się z niej wypisałem...

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach

Zamierzam teraz zadać pytanie, które może być kontrowersyjne i być może będzie wsadzeniem kija w ogromne mrowisko, ale z czystej ciekawości zapytam. Pytanie to skierowane jest do wszystkich obecnych/przeszłych/przyszłych studentów studiów humanistycznych - czemu wybraliście akurat te studia przy świadomości(a większość z Was musi być przecież tego świadoma), że szansa na znalezienie pracy(nie mówiąc nawet o dobrej pracy) po ukończeniu takich studiów jest relatywnie niska, szczególnie przy szansie na dobrą pracę przy byciu inżynierem.
Po prostu mnie to ciekawi i tyle. Chce zaznaczyć, że sam jestem "humanem" i za rok już będę wybierał sobie studia, tylko zastanawiam się jaki to ma po prostu sens... bo dla mnie póki co, to w większości przypadków 5 lat w plecy - 5 lat w wieku, w którym człowiek może poszczycić się największą energią, kreatywnością i czas ten może wykorzystać(jak dla mnie) po prostu lepiej.

Także humaniści - nie obrażajcie się na to pytanie, bo sam jestem humanistą, a sprawa ta po prostu bardzo mnie interesuje.
PS. Jeżeli takie pytanie już kiedyś w tym temacie padło to prosiłbym o linka i przepraszam(jakby co) za dubel.

Pozdrawiam.

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach

Nie jestem studentem ale pozwolę sobie napisać moją opinię... :P
Z tego co mi wiadomo w polsce jest ciężko znaleźć pracę, więc mając wykształcenie wyższe nawet humanistyczne jest ciut łatwiej. Do tego za granicą jest dużo prościej posiadając wykształcenie i znając inny język niż polski, a tego też uczą na studiach.

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach

No z tym językiem to ostatnio jest bieda - większość uczelni zapewnia "minimalne minimum" czyli 120h na CAŁOŚĆ co daje po dwie godziny na dwa lata(z tego co pamiętam), a więc jest to zdecydowanie za mało. Wydaje mi się, że ci którzy zechcą umieć dobrze angieslki nauczą się go na satysfakcjonującym poziomie wszędzie, ale nie na studiach. ;)
Tak czy siak dziękuję za opinie!

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Dnia 25.07.2012 o 00:01, darth_16 napisał:

Zamierzam teraz zadać pytanie...


To pytanie jest relatywnie proste i wcale nie aż tak obrazoburcze, jak chyba mogłoby się wydawać - przynajmniej dla mnie. Odpowiadając na nie, oczywiście nie odpowiem w imieniu całej społeczności "humanistów" (swoją drogą, to słowo jest dzisiaj strasznie zdewaluowane i przeważnie "humanista" to kretyn, który nie umie i boi się matematyki). Wydaje mi się jednak, iż akurat na ten temat moje spojrzenie jest słuszne i pasuje praktycznie do każdego człowieka, jeśli chodzi o wybór studiów.

Wybierając studia, niezależnie od kierunku, człowiek powinien zastanowić się, czy to co ma zamiar studiować jest tym, co chce studiować. Ba, nie tylko studiować, ale czy ma także pragnienie pracy w zawodzie, który dany kierunek mu przyniesie. Oczywiście, kwestia pracy po studiach jest dość płynna, ponieważ np. po psychologii celem jest najczęściej zostanie psychologiem (naturalnie), a po filozofii głównie takiego celu nie ma. Większość absolwentów tego kierunku, których znam, to kolejno menadżerowie/dziennikarze/właściciele małych firm, etc. Także jak widać, takie kierunki nie zamykają mimo wszystko perspektyw dotyczących rynku pracy.
Słowem, przyszły student powinien wybrać jako studia to, co jest jego pasją i zapewni mu ciągły "flow" w przyszłej pracy. Jeśli ktoś nie pasjonuje się swoim zawodem to ma duże szanse na to, aby skończyć w cieniu tych, którzy tą pasję będą mieli.
Pamiętaj też, że wybierając studia musisz mieć świadomość tego, że decydujesz o swoim życiu. Ja wyszedłem z założenia, że chcę w przyszłości robić to, co mnie pasjonuje i mam tyle determinacji, że wierzę, że kiedyś do tego dojdę. Jeśli nie - trudno, najwyżej będę przymierał głodem, ale przynajmniej spróbuję. Nie chciałbym bowiem codziennie wstawać z łóżka i nienawidzić się za to, że pracuję w znienawidzonym przeze mnie zawodzie i nawet nie spróbowałem kiedykolwiek tego zmienić.
W moim wypadku wymarzonym kierunkiem jest psychologia; to zawsze była psychologia. Mam zdecydowanie wysoki iloraz inteligencji emocjonalnej, łatwość w kontaktach międzyludzkich i ten kierunek mnie pochłania bez reszty. Dlatego też rok temu wcale nie poszedłem na studia (dostałbym się tylko na kiepską uczelnię, jak UKSW albo na studia wieczorowe na UW, więc nawet nie aplikowałem nigdzie) - dzięki uprzejmości mojej rodzicielki zostałem w domu, poprawiłem maturę i teraz jestem w o tyle komfortowej sytuacji, że mogę wybierać pomiędzy najlepszymi uniwersytetami w Polsce + możliwe, że wyjadę studiować za granicę. Gdybym nie był pewien tego, że psychologia jest moim celem w życiu, to prawdopodobnie w ciagu tego gap year bym odpadł, bo uwierz na słowo - odcięcie się od znajomych, od życia społecznego i zamknięcie się w domu, gdzie spędzasz prawie cały swój czas na nauce nie jest przyjemne. Ani łatwe.
Większość osób nie ma pojęcia, co chciałaby w życiu robić i na studia idą na oślep: w takim wypadku dla mnie tracą czas, szczególnie jeśli wybiorą kierunek z puli humanistycznej (o tym, dlaczego szczególnie, wspomnę później).
Jednak jeśli masz świadomosć tego, co jest Twoją pasją i co przyniesie Ci kiedyś szczęście, w czym będziesz miał okazję się spełnić, to moim zdaniem warto dać temu szansę i wybrać nawet najbardziej abstrakcyjny kierunek na dobrym uniwersytecie. Ponieważ jeśli serio będziesz zdeterminowany do tego, aby osiągnąć sukces i masz ku temu predyspozycje, to Ci się uda. Prawdopodobnie będzie to od Ciebie wymagać masy samodyscypliny i dodatkowego wysiłku, ale hej - nikt nie mówił, że będzie łatwo. A jeśli serio będziesz dążył do tego, czego pragniesz, to pewnie znajdziesz w sobie dodatkową siłę - jakkolwiek górnolotnie i patetycznie by to nie brzmiało; sprawdziłem to na swoim przykładzie.

To mogłaby być skrócona odpowiedź na Twoje pytanie. Poruszyłeś jednak kwestię tego, dlaczego osoby wybierający humanistyczne kierunki (na potrzeby postu zaliczę się w ich poczet, bo w Polsce psychologia to czyste social study) nie wolą iść na kierunek ścisły, jak np. mechanika czy budownictwo. Teoretycznie masz racje, ten wybór byłby bardziej "opłacalny" i mógłby wydawać się racjonalny, ale... Co z tego?
Co z tego, że będziesz miał (tylko) szansę na dobrą pracę, jeśli z góry wiesz, że ta praca nie jest tym, co lubisz robić? Podjęcie decyzji i pójściu na kierunek, który z góry Cię nie interesuje, ale jest rentowny, to masochizm.
Dlaczego? Ponieważ jeśli skończysz kierunek fizyczny, mimo iż Twoje EQ jest większe od IQ, to jest spora szansa, że będziesz kiepskim, niekreatywnym pracownikiem. Czyli na finiszu i tak skończysz upchnięty w jakimś boksie w korporacji, odwalając krecią robotę za średnią krajową. W taki sposób, mimo tego, że poszedłeś na "opłacalny" kierunek, i tak wylądujesz bez satysfakcji zawodowej i finansowej, jako przeciętny pracownik przeciętnej firmy - ponieważ nie aspirowałeś na więcej, nie miałeś motywacji do nauki i co najważniejsze - zupełnie nie wykorzystałeś swoich zdolności.

Problemem, na który trafia sporo osób, jest pominięcie faktu, że w życiu nie będziesz wydajny w swoim zawodzie, jeśli będziesz go nienawidził. Widzisz, są trzy typy ludzi, którzy idą do pracy: motywowani przez pensję (to ci, którzy wyczekują ostatnich uderzeń zegara i często nie cierpią swojej pracy), motywowani wizją kariery (tu są głównie, o dziwo, nobliści, ponieważ mają "większą" motywację i wizję swojego życia w naukowym punkcie widzenia) oraz Ci, którzy są motywowani pasją.
Oczywiście, większość społeczeństwa to pierwsza grupa, szczególnie w Polsce. Uczelnie wyższe wyrzuciły na rynek pracy masę absolwentów ze śmieciowymi dyplomami, często niewymiernymi w rzeczywistości. To najczęściej ludzie, którzy w szkole zawsze ciągneli od semestru do semestru, poruszali się po linii najmniejszego oporu i nie aspirowali do tego, aby mieć coś więcej. Oni idą też na jakiekolwiek studia, byle by się na coś dostać, w myśl zasady: Jestem za słaby na UW? Pójdę na UKSW, w końcu prawo to świetny kierunek, niezależnie od uczelni! Prawo mnie nie interesuje? Co z tego, przecież po tym jest praca! Błąd.
Wiesz, dlaczego większość studentów to przyszli bezrobotni? Bo oni wcale nie studiują, tylko ślizgają się na dostatecznych, aby jakoś zaliczyć te wszystkie przedmioty. Oni wcale nie mają motywacji do studiowania wiedzy, bo poszli na studia bez wyższego powodu. W efekcie wychodzą z uczelni po studiach tylko z dyplomem, bez żadnej wiedzy praktycznej ani przydatnych umiejętności. A skoro nie mają tych "przydatnych" umiejętności, to analogicznie sami nie są nikomu do szczęścia potrzebni. Idą więc tam, gdzie pracodawca ma gdzieś ich brak kompetencji, bo ich praca nadaje się nawet dla tresowanej małpy. Ot, koniec historii, życie właśnie zostało przegrane.

Oczywiście, to co opisałem wyżej, dotyczy wszystkich grup studentów, nie tylko tych z wydziałów humanistycznych. A jednak to właśnie w przypadku tych ostatnich ma to największe znaczenie. Wszystko dlatego, że ktoś po słabych studiach z księgowości jeszcze może się odnaleźć w jakimś biurze rachunkowym (na marnym stanowisku, ale nadal; pracuje przecież w swoim zawodzie! Sukces osiągnięty!...). Natomiast absolwent prawa/psychologii/dowolnego kierunku humanistycznego, jeśli nie jest dobry i podczas studiów nie załatwił sobie na własną rękę praktyk w zawodzie, nie zdobył doświadczenia - nie jest nikomu potrzebny. Nikt bowiem nie zatrudni słabego prawnika za godziwe pieniądze, to przecież logiczne. Nikt nawet nie da mu stażu, ponieważ bez wyuczonej wiedzy, którą powinien na studiach opanować do perfekcji, będzie wręcz szkodliwy dla firmy swojego pracodawcy.

Widzisz, z uczelniami wyższymi i studiami generalnie jest dość zabawna sytuacjia, ponieważ większość z nich nie jest nikomu do niczego potrzebna, gdyż jest zbyt słaba. W naszym kraju, poza szanowanymi uczelniami na jakimś poziomie (Politechnika Warszawska, Wrocławska, UJ, UW i podobne) jest wysyp uczelni, które są śmieciowe, jeśli chodzi o jakość. Przykładem może być np. UKSW, AON, nawet SWPS (z którego praktycznie nie da się wylecieć). Wszystkie te słabe uczelnie, szczególnie jeśli mowa o humanistycznych, dają praktycznie zero jeśli chodzi o szanse na rynku pracy. Nikt nie zatrudni absolwenta UKSW przed absolwentem UW, ponieważ jasne jest, że ten ktoś poszedł na "UKSWord" tylko dlatego, że był zasłaby na UW. A mimo to ludzie aplikują na te uczelnie. Dlaczego?
Bo oni życiowo "grają na remis". Nie są przyzwyczajeni do myślenia wysoko, stawiania sobie wysokich celów. Dlatego idą na studia nie tam, gdzie chcą, bo w liceum nigdy się nie uczyli, więc są zbyt słabi, aby ich przyjęli. Idą więc tam, gdzie mogą. Gdzie, mimo mizernych wyników, mają szansę się dostać. Cierpią te parę lat, bronią licencjat/magisterkę i szukają jakiegokolwiek zawodu za średnią krajową, w którym pracują z takim samym nastawieniem jak dotychczas się uczyli - bez stawiania sobie wysokiego celu. Pewnie, chcą żyć dobrze, ale nie wiedzą jak to zrobić. Cieszą się z awansu, nawet jeśli w rzeczywistości nic on nie znaczy. I tak w koło...

Dlaczego o tym piszę? To proste. Humaniści są, ogólnie rzecz biorąc, wyszydzani - na profilu UJ Bar "Sarmacja" dziękuje uniwersytetowi za to, że "wykształcił" mu świetnych barmanów, którzy z gracją wycierają szklanki, etc. Moim zdaniem wina nie leży bezpośrednio w kierunkach humanistycznych, a w samych ludziach. Dlatego też tylko niewielki procent humanistów znajduje pracę w zawodzie po studiach; tylko ten procent uczył się, zapisywał na praktyki, udzielał społecznie - czyli przygotowywał się do przyszłej pracy w zawodzie. Dzięki temu tacy ludzie - Ci najlepsi z absolwentów - po studiach mają już doświadczenie i są atrakcyjni na pracodawców.
Oczywiście, wśród kolegów to często "frajerzy" i "kujoni", no ale co zrobić ;)
Z tego powodu nie tępiłbym wszystkich humanistów, tylko jakieś 80-90% z nich. Tak samo tyle tępiłbym studentów w ogóle - bo ich dyplomy to tylko świstki papieru.
Żeby było jasne - ja uważam, że studia nie są dla każdego, jak to teraz się przyjęło. Studia są tylko dla tych, którzy będą na nich - jak nazwa wskazuje - studiować. Mam masę znajomych, którzy szczycą się tym, że np. nie uczyli się do kolokwium, a i tak zdali je na 3. Ba, nawet nie mają książek z tego przedmiotu! Sukces!
W Polsce potrzeba ludzi przygotowanych do zawodów, a nie ludzi przegranych, którzy jakimś cudem ukończyli studia i teraz tylko robią tłum w grupie bezrobotnych.

Dlatego też, jeśli serio jesteś dobry i możesz dostać się na dobry uniwersytet - w kraju lub za granicą - aby tam studiować swój social study - super, pisz się na to, korzystaj z szansy, ucz się, zdobywaj doświadczenie i później to wykorzystaj w pracy.
Jednak jeśli Twoje ambicje to studia wieczorowe na jakimś tworze pokroju UKSW to najzwyczajniej odpuść. Lepiej iść do pracy, niż serio mieć te "5 lat w plecy".
Nie warto, abyś też szedł na studia, jeśli nie wiesz, czy tego na pewno chcesz, ani nie wiesz, czy to właśnie ten kierunek chcesz studiować. Po maturze w takiej sytuacji warto dać sobie rok przerwy, iść gdzieś do pracy i przemyśleć, co chce się robić w przyszłości, bo może się okazać, że studia wcale do szczęścia nie są Ci potrzebne.

Mam nadzieję, że choć trochę Ci pomogłem i znajdziesz moją wypowiedź jako satysfakcjonującą i wyczerpującą :)

Pozdrawiam,
Maciek.

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach

Pozwolę sobie powtórzyć zadane przezemnie już kiedyś pytanie, na które niestety nie otrzymałem odpoiwedzi. Miał ktoś z Was do czynienia z Politechniką Rzeszowską? Dokładnie chodzi mi o Wydział Budowy Maszyn i Lotnictwa. Studiuje/studiował tam może ktoś? Jakie wrażenia? Bardzo jest ciężko?

Z góry dzięki za odpowiedź! ;)

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach

Dzięki wielkie za tak dużą odpowiedź. Co do częsci - przyznaje rację, co do częsci - niekoniecznie. Np. takie prawo. Nie ma co udawać, że dostanie się na aplikację zależy w głównej mierze od zapału studiującego - to nie jest prawda. Zależy od znajomości i jeżeli jakiś prawnik będzie mógł zabrać na aplikację jakiegoś(nawet dobrego) studenta, a syna dobrego kolegi z pracy to kogo weźmie? Niestety to nie będzie ten dobry student. ;)
Co do zapału, chęci i umiejętności - jeden z członków mojej rodziny nie dość, że był jednym z najlepszych na roku(Filologia polska) to jeszcze potem zrobił doktorat i...? I nic, pracy w zawodzie nie znalazł(i dobrze, bo ma inną, którą uwielbia i jest 10000x lepiej płatna), więc to co powiedziałeś na temat zaangażowania na studiach jest nie tyle regułą, co jakąś wskazówką.

Ale jeszcze raz dzięki za odpowiedź - jeszcze sobie nad nią posiedze i pomyślę. :)

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Dnia 24.07.2012 o 00:52, Mohair napisał:

Nie musisz wypisać się z jednej uczelni, aby móc zapisać się na drugą. Tłumaczyłem to
dość wyraźnie w którymś poście wyżej.


Wiem wiem, jednak jestem pewny, iż na mój poprzedni nie idę :)

Dzięki tobie i rob''owi za odpowiedź.

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Dnia 25.07.2012 o 10:13, darth_16 napisał:

Ale jeszcze raz dzięki za odpowiedź - jeszcze sobie nad nią posiedze i pomyślę. :)


Masz stuprocentową rację - przykładanie się do nauki na studiach nie gwarantuje Ci sukcesu w życiu zawodowym, to pewne - jedynie zwiększa Twoje szanse na takowy. Bądźmy bowiem szczerzy, w dzisiejszym świecie nic tak na prawdę nie gwarantuje Ci tego, że później znajdziesz dobrą pracę.
Ludzie o tym też dość często zapominają i idą na studia z np. budownictwa, bo jest to teoretycznie najbardziej poszukiwany kierunek na rynku pracy w obecnej chwili. Tyle tylko, że "obecna chwila" ma się nijak do tego, co będzie działo się na rynku pracy za ~5 lat, czyli kiedy student stanie się już absolwentem.
Owy rynek i jego zachowania jest, mimo wszystko, ciężko przewidzieć i poza pewnymi ogólnikami (jak np. to, że technologie informatyczne cały czas będą na rynku) praktycznie nie można ze 100% pewnością stwierdzić, że za 5 lat studia X dadzą Ci pracę.

W Polsce pominięcie tego faktu można było zaobserwować conajmniej dwa razy w ciągu ostatniego czasu: raz, kiedy Polska wstępowała do UE i dwa, kiedy dostaliśmy organizację Euro 2012.
W wypadku pierwszej sytuacji nastąpił niekontrolowany napływ studentów na politologii i stosunkach narodowych, ponieważ wszystkim wydawało się , że z powodu członkostwa w Unii będzie niesamowicie wysoki popyt na specjalistów od polityki wewnętrznej i zagranicznej. Niestety, jak możemy się teraz przekonać, absolwenci tych kierunków mają duże problemy na rynku pracy, który w ich dziedzinie jest przepełniony. Stało się tak, ponieważ rzeczywisty popyt okazał się dużo mniejszy niż ten szacowany.
Jeśli chodzi o sytuację drugą, to można powiedzieć, że widzimy tutaj analogiczny schemat - dużo osób poszło na kierunki związane z budownictwem bądź bezpieczeństwem wewnętrznym (i innymi pokrewnymi organizowania imprez państwowych), ponieważ każdy miał przed oczyma wizję Euro. Było to, poniekąd, logiczne, jeśli chodzi o na przykład budownictwo, bo rząd polski miał zlecać dużo zamówień na nowe obiekty zarówno przed mistrzostwami w piłce nożnej, jak i po nich. Wystarczy jednak spojrzeń na obecną sytuację na rynku, aby wiedzieć, że ta bańka prysła, gdyż rząd drastycznie ograniczył wydatki na modernizację infrastruktury. Oczywiście, nie oznacza to, że absolwenci budownictwa nie znajdą pracy - przecież nie tylko rząd stawia nowe budowle - jednakowoż tej pracy będzie zdecydowanie mniej niż w początkowych szacunkach, czyż nie?
Gorzej zdecydowanie mają ludzie na wszelkich bezpieczeństwach i innych pokrewnych, ponieważ tutaj popyt na te zawody był tylko w okresie samego Euro i ich atrakcyjność zdecydowanie spadła po organizacji tejże imprezy. Można nawet powiedzieć, iż tak na prawdę, to popyt tutaj był prawie całkowicie sztuczny i wykreowany na wyrost, co zwiodło wielu absolwentów szkół średnich.

Piszę to wszystko dlatego, aby dodać jeszcze jeden aspekt do wcześniejszej wypowiedzi, o którym zapomniałem, tj. nie warto wybierać kierunku studiów tylko dlatego, że prawdopodobnie kiedyś będzie on rentowny. Jak udowodniłem wyżej, zmiany na rynku pracy jest ciężko przewidzieć - nie tylko w Polsce, ale i w innych krajach na świecie. Przykładem mogą być nawet USA, gdzie parę lat temu wieszczono duże zapotrzebowanie na pielęgniarki i pielęgniarzy, którzy w obecnej chwili są zupełnie bezrobotni.
Jakiś czas temu mówiono też, że w Polsce biotechnologia to prężnie rozwijający się kierunek, co zaowocowało zwiększonym napływem studentów. Jednak studia te nie dość, że są niesamowicie wymagające, to jeszcze nie dają gwarancji pracy, ponieważ szacunki o rozwoju tej branży okazały się być błędne.
Oczywiście, jeśli ktoś ma naturalne predyspozycje do pełnienia danej pracy, to nie powinien żałować wyboru studiów - w końcu uczył się tego, co go pasjonowało i mimo wszystko ma szanse na pracę w wymarzonym zawodzie. Natomiast jeśli ja byłbym w skórze pielęgniarza, który wybrał studia skuszony tylko wizją pewnej pracy, mimo iż by mnie to wcale nie interesowało i okazałoby się, że praktycznie zmarnowałem te 5 lat życia, to byłbym wściekły; chyba każdy by był.

Mimo to można jednak pewne kierunki uznać za te, które z dużym prawdopodobieństwem nie doprowadzą Cię do pracy w zawodzie. Wspomniałeś filologie, które są tego idealnym przykładem. Dla mnie studia językowe to sztuka dla sztuki, ponieważ aby uczyć go w szkole nie trzeba znać wszystkich jego zawiłości, podobnie rzecz się ma z byciem tłumaczem. Szczególnie, jeśli spojrzy się na poziom studiów filologicznych w Polsce to poziom nauki głównie języków obcych jest tutaj na tyle mierny, że takie kierunki to mimo wszystko strata czasu, jeśli ktoś się tym nie pasjonuje i ma marzenie zostania np. nauczycielem. Zdecydowanie lepiej już w celu studiowania takiego kierunku wyjechać do kraju, gdzie jest to język urzędowy, np. do Anglii.
Podobnie jest chociażby z kulturoznawstwem, religioznawstwem i czymkolwiek-znawstwem - te studia prawie na 100% nie dadzą Ci zatrudnienia w zawodzie, co nie znaczy, że nie warto ich studiować. Nawet ta osoba z Twojej rodziny prawdopodobnie przyznałaby mi rację i mimo wielu rzeczy nie powinna żałować wyboru studiów, jeśli meandry polskiego języka stanowią obiekt jej zainteresowań.

Na koniec wypowiem się jeszcze na temat prawa: fakt, struktury prawnicze są dość hermetyczne i zdecydowanie ciężko się wybić bez koneksji, ale mimo to nie jest to niemożliwe. Jednak masz rację, prawdopodobnie powinienem posłużyć się tutaj innym przykładem, aby idealnie zobrazować to, o co mi chodziło :) Zaznaczam jednak raz jeszcze: serio, aby zostać prawnikiem, nie trzeba mieć znajomości rodzinnych. Mam kolegę, który studiując prawo w Warszawie łapał się praktycznie każdej okazji, aby tylko dostać się do kancelarii prawnej - skakał po wielu, w każdej pracując oczywiście za darmo. Jako, że był dobry, to garstka ludzi, u których pracował, dość szybko zaczęła go chwalić "w środowisku" i po paru latach takiego wysiłkowego chaosu udało mu się dostać na stanowisko w jednej z firm warszawskich, bardzo dobrze opłacane :)
Serio, najczęściej to, że aplikacji bez znajomości zrobić się nie da, to prawda, ale ludzie zapominają, że owe znajomości da się zawiązać i stworzyć od podstaw - wystarczy tylko obracać się w środowisku i włożyć w to dużo wysiłku. Pewnie, to zdecydowanie ciężkie, ale nie niemożliwe ;)

Pozdrawiam,
Maciek.

@Niewiernus - chodziło mi w tym momencie o to, że nie musisz czekać, aż wypiszą Cię z jednej uczelni, aby zapisać się na drugą :)

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach

prawda, studia zatrudnienia nie gwarantuja. teraz duzo bardziej sie opalaca, jak sie wpisze w cv konkretne doswiadczenie zawodowe. taka jest prawda. jak idziesz na rozmowe to pierwsze o co pytaja to co i na jakim stanowisku robiles, a nie co wiesz... dam przyklad znajomka ktory podczas studiow zaocznych pracowal w sprzedazy w eniro. a po obronie magisterki, jak szukal kolejnej pracy, to wlasnie dzieki kilkuletniemu doswiadczeniu w dobrej firmie dostal nowa prace. pracodawca o edukacje nawet jednego pytania mu nie zadal.

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Dnia 20.07.2012 o 01:11, Mohair napisał:

Masz do dyspozycji Google (czyli cały Internet), poszukaj i pokop, to znajdziesz odpowiedź
- nie czekaj, aż ktoś Ci da przysłowiowego "gotowca". Serio, szczególnie dla studiów
powinieneś się nauczyć deko samodzielności.

Studiowałem psychologię (przerwałem, nie trafia to do mnie) na UW podczas gdy mieszkam w Ostrawie, więc nie mów mi tutaj o samodzielności, bo samodzielny przynajmniej od szóstego rok życia byłem. Szukałem wiele na Internecie, ale niestety nie mogłem nic znaleźć, również na czeskim i nie mówię, że sądzę że to złośliwość. Zamiast napinać się i próbować kogoś strofować po prostu napisz co masz napisać, a nie graj guru, którym nie jesteś tym bardziej, że znasz mnie z dwóch postów na tym forum.
Pozdrawiam i nie dziękuję za radę. Samodzielności polecam samemu się nauczyć, a na pewno savoir vivre''u, bo trochę więcej latek to ja od Ciebie kolego mam i zapewne przeszedłem więcej. Ty na pewno masz rodzinę, która Cię nauczyła samodzielności. Mnie nauczył dom dziecka zanim Ty wiedziałeś co to studia zapewne...

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach

Utwórz konto lub zaloguj się, aby skomentować

Musisz być użytkownikiem, aby dodać komentarz

Utwórz konto

Zarejestruj nowe konto na forum. To jest łatwe!


Zarejestruj nowe konto

Zaloguj się

Masz już konto? Zaloguj się.


Zaloguj się
Zaloguj się, aby obserwować