Zaloguj się, aby obserwować  
Skazeusz

Gothic 2 - forumowa gra RPG

3525 postów w tym temacie

Fanfilmu zmrużył oczy i przyglądnął się Bumberowi. Nie był podobny nawet do człowieka, jakiego poznał kilka lat temu. Był dużo, dużo młodszy. Jednak gdy usłyszał głos Wybrańca, uwierzył mu. Był dokładnie taki sam...
- Mam opowiadać, czy wszystko już wiesz? - uśmiechnął się kusznik. – Witaj ponownie... Bumber. Coś już ustalałeś z Innosem? Hehe. Pewnie zdziwiłeś się tymi ciałami w kanionie... Zaatakowali nas. Sytuacja nie jest miła. Będziemy musieli wyruszyć do Varrantu - tam nie ma tylu buntowników. Asasynom akurat żyje się dość dobrze. Mam przynajmniej taką nadzieję. Magowie powiedzieli, że tylko król może pokonać chorobę. Nie wiem jak, ale to akurat nie moje zmartwienie.
Paladyn przerwał na chwilę mówić, wziął szklankę z wodą i napił się.
- Skąd ty się tu wziąłeś? – kontynuował. - Kogo jak kogo, ale młodego Bumbera w złotej zbroi, na pięknym koniu się nie spodziewałem, wiesz? – zaśmiał się. – Gdzie byłeś? Opowiadaj!
Bumber zgromił go wzrokiem, nie patrzył na innych. Fanfilmu zrozumiał.
- Chyba, że ktoś zakazał ci o tym mówić... Ale, tak czy siak, masz o czym mówić.

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach

Minęło sporo czasu od rozstania się Darkstara z drużyną. Miał zamiar znaleźć oddział najemników który wspomagał ich w walce z orkami,jeszcze miesiąc temu.Nie otrzymali od nich żadnych wieści,nie wiadomo było czy w ogóle pokonali orków.

Aż do dzisiaj...
Najemnik znajdował się niedaleko miejsca gdzie drużyna rozdzieliła się z wojskami najemników. Maszerował w stronę rzekomego obozu niedobitków orków. Jak się później okazało, dzielni wojownicy rozprawili się z tymi plugawymi bestiami należycie. Darkstar znalazł zgliszcza orkowego obozu, wiele ciał,zarówno najemników, jak i orków...z przewagą tych drugich. Wybrańca Adanosa to jednak nie zadowalało. Wciąż nie wiedział czemu najemnicy nie wysłali żadnej wiadomości o zwycięstwie? Mógł oczywiście przypuścić,że bez słowa wrócili na Wyspy Południowe.Znał jednak dobrze ich dowódce, i jego przyjaciela, Andrabala[ przepraszam jeśli przekręciłem,ale za nic w świecie nie mogłem sobie przypomnieć jego imienia] i wiedział że nie rozstałby się bez wieści.
Miał rację. Spotkał pewnego wędronego kupca który miał przy sobie wiele cennych informacji. Najemnicy nie opuścili kontynentu. Dorwała ich zaraza...podobnie jak i cały Nordmar... przez kraj przetaczała się fala śmierci, której najlepsi wojownicy nie mogli powstrzymać.Choroby nie da się zwalczyć toporem,ni mieczem...
W każdym bądź razie Darkstar znalazł najemników.Byli porozdzielani po całej krainie. Sytuacja przedstawiała się gorzej niż wybraniec Adonosa przypuszczał. Spora część ludzi Andrabala dołączyła do rebeliantów, niektórzy do plemion Nordmanczyków, które korzystając z sytuacji, rzuciły się sobie do gardeł.Jeszcze inni, założyli własne obozy,lub pochowali się po jaskiniach, by niczym zbóje rabować przejezdnych, nie zwracając uwagi kto po czyjej by.ł stronie. Nie było w kraju armii,ani króla który mógł stłumić wszelkie bunty i waśnie.Wybracaniec Adanosa nadal nie mógł zrozumieć,dlaczego w ogóle Andrabal pozwolił swoim ludziom na taką niesubordynację.
Wkrótce przekonał się czemu… właśnie dotarł do obozu położonego nie daleko osad Nordmandzkich, tak jak mówił kupiec. Stacjonowały tutaj ostatnie oddziały najemników które były wierne (w końcu król zawsze nieźle płacił) wojskom królewskim. Z kilku tysięcy żołnierzy zostało zaledwie 500. Reszta albo zdezerterowała, wróciła na Wyspy Południowe, lub zginęła od zarazy. Wielu żołnierzy było zarażonych, starano się więc ich izolować. Medycy próbowali wszystkiego aby postawić ich na nogi,lub chociaż zmniejszyć ból.
Darkstar oczywiście nadal pamiętał twarze wielu wojowników.Miał tutaj wielu znajomych… ogromna część z nich pochodziła z Nordmaru, tak jak on. Przykro mu było,że wielu z nich zbuntowało się, lub umarło z powodu zarazy. W końcu podszedł do jednego wysokiego mężczyzny. Wyglądało na to, że to on teraz tutaj rządzi. Był to nikt inny,jak Jego, prawa ręk Andrabala.
- Przygotujcie umocnienia na prawej flance, nie mam zamiaru by ci zdrajcy nas którejś nocy zaskoczyli… a ty czego chcesz!? Zaraz… Darkstar!? Co ty tu u diabła robisz? Myślałem że nie żyjesz! Podobno pokonaliście Śniącego,ale cała jego kryjówka legła w gruzach podczas trzęsienia ziemi…podobno cała wasza drużyna zginęła…
-Podobno… to dobre słowo przyjacielu. Owszem, zginęła większość paladynów, oraz nasz dowódca Bumber, ale poza nimi wszyscy przeżyli… miałem nadzieję spotkać się z Andrabalem. Kręci się gdzieś w pobliżu?
-Andrabal? Z nim się już nikt nie spotka. Nie żyje…
-Nie żyje!? Jak to? Co się stało?
-A jak myślisz? Ta przeklęta zaraza go dorwała. Teraz ja tu dowodzę. Najchętniej zabrałbym
chłopców z powrotem na Wyspy Południowe,ale nie mam zamiaru przenieść na nie zarazy. Nie spocznę dopóki nie znajdę na nią skutecznego lekarstwa. A ty czego tutaj szukasz?
-Właściwie to już niczego. Miałem się dowiedzieć co się z wami stało, i czy orkowie gryzą glebę. To wszystko. Teraz muszę dołączyć do mojej drużyny i wraz z nią kontynuować poszukiwania następczy tronu, oraz lekarstwa na zarazę.
- Hmm…moi zwiadowcy donieśli że starszy Książe wraz ze swoją eskortą udał się do Tepelt, położonego w górskich odstępach środkowej Myrthany… ponoć miasto może wkrótce zostać oblężone przez buntowników, którzy są dosłownie wszędzie wszędzie tamtych stronach.
- A więc tam powinienem go szukać…moi przyjaciele także powinni tam być. Dzięki za informacje… a więc bywaj, wyrzuszam natychmiast.
-Zwariowałeś!? Bez eskorty ciebie nie puszczę. Po za tym mówiłem ci że miasto może być oblężone. Przydzielę tobie 150 wojowników. Dałbym ci całą armię, skoro od tego może zależeć znalezienie lekarstwa, ale muszę mieć wystarczająco dużo wojsk do obrony obozu, oraz do polowań na zwierzynę.
-Dziękuję, Jergo. Do zobaczenia, i powodzenia!
-Nawzajem przyjacielu… uważaj na siebie. Mam wrażenie że Indos wraz z Adanosem na dobre opuścili ten kraj i ludzi jego zamieszkujących.

Wybraniec Adanosa niezwłocznie udał się wraz z eskortą w kierunku Tepelt, z nadzieją że znajdzie Księcia, swoich przyjaciół, i że nie napotka żadnych oddziałów rebeliantów.


Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach

Tepelt... Nic nie znaczące miasto, które nigdy nie uświadczyłoby drużyny, gdyby nie ostatnie wydarzenia. Mimo że od wybuchu tajemniczej zarazy minął już ponad miesiąc, to choroba bynajmniej nie została osłabiona. Co więcej - notowano wybuchy coraz większej ilości lokalnych epidemii. Ludzie ogarnęła panika, ginęło wielu znamienitych wojowników i magów, a najtęższe umysły Krain Centralnych, pomimo wielu usilnych prób i doświadczeń, nie mogły odnaleźć odpowiedniego antidotum. Sytuacja całkowicie paradoksalna... Każdy może powiedzieć, że sytuacja jest do opanowania, kiedy znane są źródło zagrożenia i odpowiednie środki zaradcze. Niestety ostatnie wydarzenia całkowicie zburzyły ten pogląd. Choroba dziesiątkowała ludność, a reszta jeszcze nie zarażonych nie mogła nic zrobić. Nie była to kwestia niesubordynacji czy stagnacji... Po prostu nikt nie wiedział co począć. To właśnie było przerażające...

Cossack cały czas słabł. Jego pokłady energii magicznej malały z każdym dniem, a ciało zaczynało powoli odmawiać posłuszeństwa. Major cały czas rozmyślał o tajemniczych przepowiedniach wróżbitki z małej osady górniczej, jaką minęli podczas wyprawy.
- To przecież niemożliwe, Beliar nie mógł odzyskać sił po tak sromotnej klęsce! Jak zatem wyjaśnić owe omeny? Przecież tylko boskie siły mogą omamić ludzkie umysły. A co jeśli Beliar znalazł sobie kolejną marionetkę, dzięki której będzie mógł zapanować nad światem? Kolejna nielogiczność... Jak długo ten przeklęty Bóg, siejący zło, śmierć i zniszczenie, będzie trapił życie przywołane dzięki woli Innosa i Adanosa? Czy zawsze będzie żerował na wszelkim stworzeniu, chcąc w ten sposób ukazać swoją potęgę? Zaprawdę niezbadane są wyroki boskie. Pozostaje mieć tylko nadzieję, że ten bajzel zostanie wkrótce opanowany. Oby...

Paladyn podczas pobytu w mieście i przymusowej "kwarantannie" wywołanej zabójstwem dziedzica tronu analizował stare księgi, chcąc w ten sposób lepiej poznać naturę trójki boskich braci. Czas mijał mu leniwie i nic nie zapowiadało tego, co ma się wkrótce wydarzyć...

Nastał kolejny dzień. Major wstał z łóżka, skonsumował śniadanie, przywdział pancerz i udał się na miejski dziedziniec. Dzień, jak dzień. Jako, że ciągle panowała zima, to temperatura niezbyt zachęcała do hasania po lasach czy przebywania na zewnątrz. Cossack usiadł na ławeczce, zapalił fajkę i wpatrywał się w miejską bramę...
Nagle coś zwróciło jego uwagę. Odźwierny energicznie wyjrzał za wrota i wdał się w krótką dyskusję. Po chwili brama została otwarta i wszystkim ukazał się młodzieniec w lśniącej złotej zbroi, który siedział na przepięknym rumaku. Mężczyzna zeskoczył z siodła i udał się czym prędzej do Fanafilmu.
- Hmm, ciekawe co to za jegomość? Czyżby heroldowie wysłali nam na pomoc jakiegoś wojownika? Przecież sami doskonale byśmy sobie poradzili - pomyślał.
Major wstał z ławki i udał się do komnaty kusznika. Ciekawość "zżerała" go od środka, tak więc nie mógł ustać na miejscu i jak najprędzej chciał poznać imię przybysza. Po upływie kilku minut paladyn przekroczył próg komnaty Fanafilmu. Pierwsze co ujrzał to owego tajemniczego człowieka. Przybysz rozmawiał z kusznikiem, a konwersacje umilało im piwo.
- Witaj Cossack! Poznajesz naszego gościa? - powiedział Fanfilmu.
- Niestety nie bardzo...
- Witaj przyjacielu, to ja - Bumber - odpowiedział jegomość.

Szok, zakłopotanie i niedowierzanie. To co poczuł major, kiedy usłyszał głos przybysza. Z pewnością był to Bumber. Cossack wszędzie poznałby jego głos. Tylko, że z wyglądu znacznie się różnił od tego Bumbera, który zginął w Nordmarze. Ciało miał młode i skore do bitki, wzrok rezolutny, a odruchy niezwykle pewne.
- Bumber, ja, ja nie wiem co powiedzieć... Ty żyjesz?
- Tak żyję, chyba widać prawda? - Wybraniec Innosa cały czas się uśmiechał. Może tak przysiądziesz się do nas. Jestem niezmiernie ciekaw co też się wydarzyło podczas mej nieobecności.
- Pewnie - odpowiedział Cossack.
Major przysiadł się do towarzyszów i cała trójka zaczęła rozmawiać. Co jak co, ale tyle było do opowiadania...

[Bumber - nareszcie wróciłeś. Tylko coś długo to trwało nieprawda? ;) Oby od teraz coś ruszyło, bo to co się ostatnio tu działo woła o pomstę do nieba].

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach

[Witam ponownie w grze Bumberze :)
Uzupełnienie do mego poprzedniego posta]

Światło dnia zniknęło, zaś na jego miejscu pojawił się mrok. Odgłosy dalszej walki ucichły. Wszytko wokół przepadło w czeluściach ciemności.
Liqid - mag ognia, sługa Innosa leżał bez przytomności na ziemi. Nie czuł nic, oprócz uciekającej z niego mocy magicznej. Była to straszna męka - ta błoga siła, której źródłem była łaska Innosa, wiecznego ognia opuszczała go z sekundy na sekundę.
A Liqid nie mógł nic zrobić, by to powstrzymać. Mógł tylko leżeć bezwładnie na ziemi i czekać na koniec. Nie chciał jednak bezczynnie czekać. Chociaż nie mógł kontrolować swego ciała, jego umysł był wciąż przytomny.Zaczął się modlić do swego opiekuna, najgorliwiej jak potrafił.

Innosie, błagam Cię o przebaczenie, jeśli zgrzeszyłem, przeciwko tobie. Wiedz, że zawszę będę walczyć ku twej chwale, nawet jeśli opuścisz mnie i zostawisz samemu sobie. Moja wiara jest mocna, może nie najmocniejsza ze wszystkich innych kapłanów, nie jestem doskonały, ale robię wszystko, co w mej mocy, by być jeszcze lepszym. Proszę nie zabieraj mi mocy magicznej, mojej siły do walki z przeciwnościami losu oraz Beliarem. Jednak jeśli taka jest twa wola, to czyń co uważasz za najlepsze. Muszę wypełnić swoje zadanie, muszę odnaleźć następcę króla Hagena II, bez niego choroba nas zniszczy. Proszę, płomieniu niezwyciężony, wesprzyj mnie, bez tego będę za słaby, by zrobić co do mnie należy. Daj mi też mądrość, bym mógł zrozumieć, zrozumieć, co tu się dzieje i dlaczego tak postępujesz. Czemu pozwalasz ginąć moim braciom, czemu pozbawiasz ich swej łaski? Co się dzieje na tym świecie, nawet ja, osoba, która wiele już widziała i równie wiele poznała poprzez księgi czy ustne przekazy nie jestem w stanie pojąć tego. Innosie...

W tym momencie pośród ciemności pojawiło się światło. Z początku słabe, po chwili już mocniejsze, niczym ognik unosiło się w przestrzeni i podlatywało coraz bliże. Nie był to jednak lot podobny do lotu ognika - istoty chaotycznej, której zachowanie było nieprzewidywalne. Był spokojny, miarowy, nie było w nim ani krzty chaotyczności. Zbliżało się do Liqida, ten zaś mimo cierpienia zaczął zdawać sobie sprawę, że to sam Innos postanowił odpowiedzieć na jego modlitwy. Ucieszył się niezmiernie, a ból zastąpiło uczucie spokojności.
Oto pojawił się przed nim potężny Innos w postaci płomienia wiecznego, w pełni swej mocy. Liqid poczuł się zmieszany widząc jego potęgę. Był taki wspaniały, jeszcze wspanialszy, niż za pierwszym razem kiedy go widział - kiedy wybrał go na swego sługę. Niby tak niewiele minęło od tego czasu - zaledwie parę tygodni, lecz tak wiele się od tamtego momentu zmieniło.

Zyskał doświadczenie, wiele mocy, dowiedział się więcej, niż kiedykolwiek wcześniej o magii...
Odnieśli wiele spektakularnych zwycięstw - choćby w bitwie o zamek, pokonali Śniącego...
Zginęło tyle osób - król Hagen II, magowie, chłopi i mieszczanie, Bumber...
Zapanowała zaraza...
Tak wiele...

Panie

Innos przemówił swym potężnym, lecz jednocześnie łagodnym głosem:
- Liqidzie, sługo mój oddany, bądź dobrej myśli. Zło nigdy nie pokona dobra, nigdy, dopóki są ludzie tacy, jak ty , którzy będą trwać w prawości. Nie mogę odpowiedzieć na twoje pytania, ty to musisz zrobić, sam musisz znaleźć wyjaśnienie zagadki. Nie tracisz mocy bez powodu, to test, który musisz zdać.
- Ale jak, panie?
- Sam musisz do tego dojść. Tylko wtedy będziesz godzien nagrody.
- Nie poradzę sobie sam.
- Musisz wierzyć w siebie. Dokonasz tego, jeśli twa wiara będzie dostatecznie mocna. Pilnuj swych sił, gdyż jeśli będziesz zbyt wiele korzystał z mocy magicznej, to opuści cię ona w końcu. Jednak nagroda jest warta tego. Zresztą zobaczysz Wiedz jeszcze jedno: to co się dzieje w tych chwilach nie dzieje się z mojej winy. Ktoś inny odpowiada za to - a z czasem dojdziecie do tego, kto. Nic nie dzieje się bez przyczyny. Podążaj za światłem, nie tylko za światłem ognia, a dojdziesz do rozwiązania.
- Innosie.
- Nie martw się. Przyślę do was kogoś , kto was wspomoże. Zobaczysz kogo. Pilnuj się i idź właściwą ścieżką. A teraz żegnaj.
- Panie... żegnaj. - zakończył Liqid a światłość zaczęła się oddalać. Po chwili zniknęła.
Liqid poczuł, że znowu może panować nad swoim ciałem . Ból powrócił, lecz tym razem mniejszy. Otworzył oczy.

Walka trwała nadal, lecz miała się ku końcowi. Buntownicy przegrywali, to pewne. Fanfilmu, Moraś i reszta atakowali dzielnie, zaś w soczyście zieloną trawę zaczęło wsiąkać coraz więcej posocza. Buntownicy także wspaniale walczyli, ich uzbrojenie i opancerzenie było wspaniałej jakości. To było bardzo podejrzane - skąd mogli wziąć coś tak cennego. Chyba, że... Paladyni, to im musieli zabrać cały ekwipunek. To znaczy, że eskorta króla nie żyje. Gdzie może być on sam?
Mag ognia wyciągnął broń, Perłę i przybrał pozę do ataku. Kierował się ku niemu jeden z wrogich żołnierzy.
- No chodź - krzyknął do niego mag, zaś na jego twarzy pojawił się prowokujący uśmiech.
Skoro nie mogę walczyć magią, to pokażę im, że nie jestem dużo gorszym szermierzem.
Buntownik zignorował go, na jego twarzy widać było skupienie. Zrobił dwa półkroki w tył i skierował klingę w jego stronę, jak do pchnięcia. Liqid westchnął. Będzie ciężko - pomyślał. Człowiek ten był najwyraźniej bardzo doświadczonym wojownikiem - wiedział, że ukośne pchnięcie jest najtrudniejsze do sparowania, a szata ograniczała ruchy Liqida.
- No dalej! - ponaglał buntownik - Atakuj magu.
- Nie dam się sprowokować. Znam ten styl walki, nie nabierzesz mnie.
Stali tak naprzeciwko siebie kilkanaście sekund, walki trwały nadal. Nikt nie śmiał atakować pierwszy, czekali.
- Liqid, uważaj, za tobą - krzyknął jeden z walczących. Ten głos był magowi znajomy. Należał do Cossacka.
Liqid obrócił się, akurat w chwili, gdy chcący zabić go od tyłu buntownik pchnął sztyletem. Nie zdążył zareagować, lecz na szczęście napastnik spudłował i wbił broń w rękaw czerwonej niczym ogień szaty maga.
Nie mogąc uwierzyć w swoje szczęście kopnął go w twarz, i zrobił zwrot chcąc odrąbać mu głowę, lecz w tym momencie pierwszy z buntowników wykorzystał sytuację i uderzył w Liqida. Sługa Innosa z trudem powstrzymał zamach i przekręcił dłoń. Klingi uderzyły w siebie ze zgrzytem. Perła wypadła Liqidowi z dłoni i wbiła się w gardło leżącego na ziemi "buntownika-skrytobójcy". Miecz wojownika złamał się, jak się okazało był to zwykły, słabej jakości mieczyk. Nie wszyscy widać zdobyli miecze paladynów.
Wojownik kopnął maga w pierś i skierował dłoń ku Perle, by go zgładzić. Już miał ją chwycić, kiedy błękitny kryształ spoczywający w rękojeści zabłysł.
Wojownik krzyknął oślepiony , zaś Liqid wykorzystując chwilę złożył trzy palce i wystrzelił malutką kulą ognia prosto do gardła krzyczącego. Kula spopieliła mu przełyk i następnie wybuchając ugotowała go od środka.
Liqid poczuł się nieco gorzej, lecz szybko uzupełnił siły miksturą many.
Bitwa skończyła się, wszyscy przeciwnicy leżeli martwi na ziemi. Liqid sięgnął ku Perle i przyjrzał się kryształowi.
Błysnął po raz kolejny, po czym wrócił do swej normalnej barwy. "Podążaj za światłem"
Schował Perłę do pochwy, po czym zaczął rozmawiać z Fanemfilmu na temat uzbrojenia buntowników. Po chwili wyruszyli w dalszą drogę.

W czasie wędrówki Liqid poczuł się nieco gorzej. Zaczął kaszleć, zaś patrząc w swoje odbicie w tafli wody ze zdumieniem stwierdził, że jego niegdyś silnie czarne włosy posiwiały. Ogólnie choroba zaczęła także na nim odciskać swoje piętno. Najpierw słabnąca moc, teraz jeszcze to. Niedobrze. Czyżbym i ja się starzał ? Nie, to niemożliwe, to tylko ta zaraza. To ona mnie osłabia.
A słowa Innosa? Czy to może być prawdą? Jak odzyskać moc, kiedy nie wiem na czym polega moje zadanie?
Muszę odpocząć.
[ Dalsza część posta niedługo]

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach

- Za to ty, przyjecielu, nic a nic się nie zmieniłeś... - Bumber uściskał serdecznie Fanafilmu. W tym momencie odwrócił się i stanął twarzą w twarz z Cossackiem. - Ty też, paladynie. Witaj. Witam was wszystkich ponownie - tu zwrócił się do całej drużyny siedzącej przy stole. - Wydaje mi się jednak, że kogoś tu brakuje...
- Dakrstar... Wyruszył jakiś czas temu na północ, w poszukiwaniu najemników. Od tamtej pory nie daje znaku życia.
- Wybraniec Adanosa... Poradzi sobie. Za dobrze go znam, żebym stracił nadzieję.
- Ale co się działo z tobą?
Bumber przystawił krzesło do stołu i usiadł.
- Dość długa opowieść... Nie będę mógł zdradzić wam wszystkiego. Od czasu walki ze Śniącym...
- Pokonałeś go?
- Tak, pokonałem... Jednak przypłaciłem to życiem. Przez wiele, wiele lat trenowałem u boku samego Innosa. Zdradził mi tajniki magii ognia, jak i posługiwania się Blaskiem. Nie miałem zamiaru wracać tu, na ziemię. Jednak ta choroba... Liqidzie, jesteś magiem ognia, tak?
Liqid dziwnie spojrzał się na Wybrańca.
- No tak, przecież nosisz szatę ognia. Przepraszam za to pytanie. Chcę więc ci powiedzieć, że zaraza nie jest sprawką samego Beliara. Bóg ciemności jest zbyt osłabiony po utracie Śniacego, jak i całej armii orków. Ktoś szalony wynalazł ten wirus i chce za pomocą niego przejąć władzę w Królestwie... Przynajmniej tyle udało mi się do tej pory ustalić. Rozmawialiście już z księciem? Podobno przebywa gdzieś w mieście.
- Książę nie żyje. Tej nocy został zamordowany przez skrytobójców.
- Komuś zależy na naszej porażce... I jest to ktoś na tyle potężny, że ma pod sobą popleczników. Czeka nas więc wyprawa do Varrantu?
- Tak.
- Gdzie konkretnie, Faniefilmu?
- To trzeba jeszcze ustalić... Teraz musimy zająć się zabójstwem.
- Masz rację. Być może na miejscu morderstwa pozostały jeszcze jakieś ślady. Kto z was zna się na tych sprawach? Angabar, może ty miałeś kiedyś kontakt ze skrytobójcami? - Bumber przygładził szybko swoje włosy i kontynuował. - Zrobimy tak... Każdy na swój sposób będzie pomagał ludności cywilnej. Musimy trochę urosnąć w oczach zarządcy miasta. Przede wszystkim musi przestać was podejrzewać. Cossack - Wybraniec zwrócił się do przyjaciela. - Mógłbyś pójśc ze mną do zarządcy miasta? Iść samemu to trochę nietaktownie, nie sądzisz?
- Oczywiście, pójdę.
- Dobrze. To najważniejsze sprawy mamy już uzgodnione. Teraz mozemy porozmawiać na inne tematy... Barman, dziewięć piw!

[Trzeba was trochę rozruszać, bo nadal nieciekawie to wygląda. Chcę wywołać zwykłą rozmowę i proszę, by nikt na razie jej nie kończył. Znaczy nie rozchodźcie się po mieście, przynajmniej przez jakiś czas niech cała drużyna będzie w karczmie. Mam także nadzieję, że Darkstar szybko do nas dotrze. :)

1. fanfilmu.pl/Fanfilmu/paladyn
2. Darkstar181/Darkstar/najemnik
3. Liqid/Liqid/mag ognia
4. Cossack777/Cossack/paladyn
5. Budyn/Budyn/paladyn
6. Donki/Angabar/najemnik
7. Alexei Kaumanavardze/Camra/mag ognia
8. lukmistrz/Lukmistrz/łowca smoków
9. Moras1990/Moraś/najemnik
10. Bumber/Bumber/paladyn

Przepraszam Darkstara za tą "rezerwę". Myślałem, że na dłużej nas zostawiasz. Błąd naprawiony. :) ]

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach

- Bumber, może i z wyglądu się zmieniłeś, ale to ciągle ty - Cossack zwrócił się do wybrańca, sącząc cały czas złoty trunek.
- Cóż mogę rzec... - Bumber cały czas uśmiechał się i wesoło spoglądał na niezbyt obszerną izbę.
- Wiesz co? Zawsze kiedy mam przyjemność pić piwo, to nachodzą mnie pewne refleksje... Jak oni je robią? Przecież ta galareta, którą ledwo co można przełknąć nie zasługuje na miano napoju! Osobiście ubóstwiam wino. O tak, nie ma to jak czerwony, słodki trunek... Karczmarz! Poproszę lampkę wina, dla mnie i przyjaciela!
- Już się robi szlachetny wojowniku...
- To na czym to stanęliśmy - Cossack kontynuował - Aha, mówisz, że powinniśmy udać się do zarządcy miasta, tak? Mówiąc szczerze wredny z niego typ. Z pewnością ostatnie wydarzenia odcisnęły na nim swoje piętno. Oczywiście z umiejętnością naszej retoryki, ogłady i poczucia taktu powinno pójść gładko - kończąc wypowiedź major "puścił oczko" do marszałka.

W karczmie zaczęło się robić coraz weselej. Ludzie ochoczo pili wyskokowe napoje, a atmosfera sprzyjała miłej konwersacji. Major kończył już wypijać winko, kiedy nagle skierował swój wzrok na Bumbera.

- A ten rumak? Zaiste wspaniały wierzchowiec... Skąd go masz?

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach

Bumber wzdrygnął się przez chwilę po wypiciu całego kufla piwa, gdy usłuszał swojego przyjaciela Cossaka.
- A ten rumak? Zaiste wspaniały wierzchowiec... Skąd go masz?
- Podejrzewam, że to dar od samego Innosa, bracie. Ta klacz, nazwałem ją Ognista, czekała na mnie przy bramie Vengradu. Jest niesamowicie szybka i waleczna... Innos nie poskąpił mi swych darów. Najpierw pancerz, później miecz, a teraz Ognista... Wygląda na to, że bóg płomieni ma zamiar ponownie ocalić nas od zguby. Jeśli chcesz, przyjacielu, to będę mógł nauczyć cię kilka nowych sztuczek.
Bumber dokończył kolejny kufel piwa i rozejrzał się po karczmie. Na twarzach jego kompanów malował się uśmiech, jednak większość z nich dalej się nie odzywała.
- Panowie, co taka cisza? Byśmy pogadali, powspominali... Może opowiecie mi, co się działo pod moją nieobecność?

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach

- Powiadasz, że mógłbyś nauczyć mnie kilku nowych sztuczek? Pewnie, że chcę! Z pewnością przydadzą się w przyszłych wyprawach. A co do Ognistej... Hehe, ciekawi mnie, jak taka "gorąca" klacz" dała ci się osiodłać przyjacielu. Z resztą jakby się dłużej zastanowić, to nie dziwię się, że Innos nie skąpi ci "podarków" - w końcu kto, jak kto, ale ty, mój przyjacielu, dobitnie ukazujesz, jak powinien postępować prawdziwy sługa naszego pana.
Po chwili major wstał i podszedł do chłopca grającego na lutni.
- Młodzieńcze, mógłbym pożyczyć ten instrument?
- Proszę, ja, ja nie wiem co powiedzieć...
- Nie musisz nic mówić, po prostu daj mi zagrać - Cossack cały czas się uśmiechał.
Major, chwyciwszy w ręce lutnię, usiadł koło Bumbera i zaczął grać wesołą melodyjkę. Biesiada trwała dalej...

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach

Liqid nie mógł uwierzyć w to, co zobaczył. Niezupełnie w to co zobaczył - bo zobaczył wprawdzie jakiegoś młodego, rosłego mężczyznę, na oko młodszego od Liqida nieznanemu mu, choć jednocześnie dziwnie znajomego. Najbardziej zdumiał go głos postaci: usłyszawszy go od razu pojął, z kim ma do czynienia.
Przyślę do was kogoś , kto was wspomoże.
Przysłał. Przywrócił nieżyjącego z martwych, by dalej wypełniał swoją życiową misję.
Zobaczysz kogo.
Więc Innos wybrał Bumbera, starego, dobrego paladyna, by ich wspomógł. Wybraniec musiał zostać odmłodzony, do tego widać było po nim, że jest potężniejszy niż kiedykolwiek. I zapewne potężniejszy od nich wszystkich razem wziętych.
W pewnej chwili, trwającej tylko ułamki sekundy, w podświadomości maga pojawiła się zazdrość. Bumber wyglądał znakomicie - blond włosy, umięśnione zdrowe ciało i ogrom sił witalnych.
Liqid zaś dotknięty chorobą był osłabiony, kaszel dręczył go coraz bardziej i musiał pić gorzkie ziółka, by cierpienie choć na chwilę przeszło, jego magia była osłabiona - mógł korzystać tylko z podstawowych zaklęć, chociaż jeszcze niedawno potrafił deszczem meteorów zgładzać dziesiątki nieprzyjaciół naraz, to teraz musiał zadowolić się tylko małą kulą ognia, czy lekkim magicznym pchnięciem. Także siły fizyczne zaczęły maleć - z rozpaczą odkrył, że szermierka zaczyna sprawiać mu trudność, po dłuższej walce pojawiają się duszności.
Robił się coraz słabszy i nic nie mógł na to poradzić. Jeszcze trochę i będzie obciążeniem dla przyjaciół.
Niezwykła ta choroba... zamiast zabijać, osłabiała. Liqid nie mógł pojąć co jest jej źródłem. Na pewno nie trucizna - ta zabija, tylko zabija w cierpieniu, powoli, acz nieubłagalnie. Bogowie? Innos - bóg dobra napewno jej nie zesłał, sam powiedział, zaś Beliar jest słaby, to też nie on. Czyli został Adanos? To niemożliwe, jak pan równowagi mógłby mieszać się w nią, on nie ma takiej mocy, by tworzyć coś takiego. Chyba, że by zrównoważyć przewagę dobra, powołując nowe zło. Tylko czy to może być prawda?
Zazdrość zniknęła z serca maga ognia równie szybko, jak się pojawiła. Oto wrócił ich przyjaciel, Bumber!
Trzeba się cieszyć i świętować. Zaraz, świętować? Przecież potomek króla został zabity, jakiś zabójca wtargnął do komnaty i zwyczajnie go zasztyletował. Więc został ostatni syn, tylko, że on jest daleko stąd, w gorącym Varancie. Czyżby to jego przeznaczeniem było zostać królem, mimo wygnania? Paradoksy, ironie... są wszędzie, nawet w tej sferze życia...
Wierz w Innosa.
- Bumber - wyszeptał tylko Liqid, zaś na jego twarzy pojawił się uśmiech. Czuł, że wybraniec Innosa żyje, choć nie chciał w to wierzyć.
Nie chciał wierzyć? Widać wiara jego jest wciąż za słaba, że zlekceważył coś takiego. To nie do przyjęcia dla maga ognia. Zaczął się w duchu sam siebie wstydzić, postanowił, że się poprawi. Jego wiara musi być mocna.
- Przyjacielu, wróciłeś, niesamowite. Mimo, iż Twa powłoka cielesna jest inna, to jednak Ty jesteś wciąż tym samym człowiekiem. Tylko silniejszym. Innos miał rację. Jesteś znów wśród nas. Moje serce, chociaż zmęczone i dotknięte zarazą, tak nie przesłyszałeś się i ja połączyłem się z mymi braćmi w cierpieniu , raduje się niezmiernie. - rzekł i spuścił głowę, gdyż poczuł się słabiej. Ta radość dodała mu sił tylko na chwilę ,teraz znów zaczął kaszleć.
Bumber zaczął mówić o pokonaniu Śniącego, później zwrócił się do maga ognia. Liqid w odpowiedzi rzekł:
- Tak, wiem. Ja też miałem wizję, rozmawiałem z Innosem. Ani bóg dobra, ani zła nie są twórcami tej zarazy, która tak wielkie czyni spustoszenie. Jeśli ma ona boskie korzenie, to tylko Adanos może za nią odpowiadać, to możliwe, choć coś mi tu nie pasuje. Nikt poza bogami nie może mieć takiej mocy, by stworzyć coś takiego.
Przyjaciele zaczęli się bawić, śmiali się i pili. Liqid odmówił piwa, poprosił tylko o wodę. Po chwili barman postawił przed nim kufel z gorącą wodą. Liqid na chwilę zamknął oczy i medytował, starając się stłumić kaszel, po czym wyjął z torby przygotowaną porcję ziół, po czym wrzucił ją do wody. Sala wypełniła się nieprzyjemnym zapachem.
- Co się dzieje? - zdziwił się barman i pobiegł otworzyć okno, mimo chłodu na zewnątrz.
Liqid westchnął i wziął pierwszy łyk. Lek miał okropny smak, do tego parzył gardło - zimny nie zadziałałby, ale przynajmniej kaszel ustąpił.
Grający na lutni Cossack podszedł do niego i spytał:
- Cóż to za niezwykły napój przyjacielu? Na przeczyszczenie ? - zażartował
- Nie twoja sprawa - warknął złośliwie, po czym zdumiał się z tego, co przed chwilą powiedział. Cossack zrobił urażoną minę. - Przepraszam, przyjacielu, sam nie wiem, co we mnie wstąpiło. - rzekł przepraszająco mag, zaś jego twarz posmutniała - Źle się czuję, to ta choroba. Sam nie wiem... - zamilkł, po czym zwrócił się do Bumbera i opowiedział mu o ich ostatnich przygodach. O dotarciu do stolicy, o zarazie , jej skutkach, bezkrólewiu, buntach i podróży. Pominął jednak parę wiadomości, które były sekretem magów ognia. Gdy skończył, paladyn przybrał zamyśloną minę.
- A co u ciebie? Jak się czujesz w nowym ciele, co dały ci nauki Innosa? - spytał radośnie Liqid, choć w głębi duszy był bardzo zmęczony. Ukrywał to jednak na tyle dobrze, że towarzysze jeszcze tego nie spostrzegli...
[ Nie spostrzegli, rozumiecie ;)]

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Dnia 30.12.2006 o 15:58, Liqid napisał:

- A co u ciebie? Jak się czujesz w nowym ciele, co dały ci nauki Innosa? /.../

- U mnie? Me serce kraja się na widok tylu cierpiących ludzi... Nasze zwycięstwo nad Śniącym nie wyzwoliło Królestwa od zła. Chociaż... nie, jestem w błędzie. My musieliśmy pokonać tę bestię. Przecież król zmarł na te choróbsko wtedy, gdy my przemierzaliśmy lodowe pustkowia Nordmaru. Można więc powiedzieć, że osłabiliśmy Beliara w ostatniej chwili. Niestety, stoi przed nami równie poważne zagrożenie...
Bumber rzucił barmanowi kilka sztuk złota i kontynuował.
- Liqidzie, to nie jest moje nowe ciało. Ja... Zostałem wskrzeszony i odmłodzony. Jestem jakby czterdzieści lat młodszy. Zyskałem większą sprawność, nie tracąc przy tym mojego doświadczenia. Zaprawdę powiadam wam, potęga Innosa jest nieskończona... Pytałeś się także o nauki. Tam u góry, w boskiej krainie Innosa, czas zatrzymał się tysiące lat temu. Byłem w stanie czerpać wiedzę od mego mistrza przez wiele lat, tymczasem tutaj, na ziemi, minęło zaledwie kilka miesięcy. Dostąpiłem zaszczytu poznania największych tajników magii ognia, nikomu nieznanych sekretów walki Blaskiem Innosa, a także nauczyłem się korzystać z mocy wiecznego płomienia, którą może namaszczyć tylko sam Innos. Dzięki temu mogłem powrócić tutaj, jako znamienity wojownik i w imieniu samego Innosa pomóc wam w poszukiwaniach. Nie wiem, czy jestem w stanie korzystać z mocy, jaką obdarował mnie mój pan, jednak będę służył wam swym mieczem, póki nie zostanę wezwany z powrotem do komnaty wiecznego ognia...

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach

-Nie!! Błagam oszczędź mnie!
-Dlaczego miałbym to zrobić, wieśniaku? Nie wiem jak ktoś mógł wpaść na tak głupi pomysł jak zaatakowanie dobrze wyszkolonych i uzbrojonych najemników... myślisz że nie wiedzieliśmy że za nami podążacie? Naiwni durnie...
-Błagam panie! Nie rób mi krzywdy!
-Zamknij się wreszcie. Gdybym miał zamiar ciebie zabić, już leżałbyś z wypatroszonym brzuchem na ziemi. A teraz mów kto was przysłał?
-Naszym przywódcą jest... był Dorthar. Nasz oddział miał blokować tę drogę,odcinając w ten sposób wszelkie dostawy żywości i wsparcia do Telpt. Jednak gdy Dorthar poległ wraz ze swoimi ludźmi, zostaliśmy sami. Myśleliśmy że będzie was mniej...
-Wy to nawet liczyć nie umiecie... kto rzekomo zgładził Dorthara? Czyżby może Książę wraz ze swoją eskortą?
-Książę? Nie... on zbiegł do Telpt,dostał od nas niezłego łupnia. Oddział który pozbył się Dorthara składał się z kilku paladynów,najemników oraz jednego maga... aż dziw że udało im się zwyciężyć.
-Doprawdy? Ja jednak się nie dziwię... Na twarzy Darkstara pojawił się drobny uśmieszek.
-Panie, jeśli to ciebie interesuje, to oddział ten zmierzał właśnie do Telpt.
-Temu też się specjalnie nie dziwie... Marcos! Zbierz ludzi, zostało nam już niewiele drogi do miasta, a i tak jesteśmy opóźnieni przez tych martwych już durni...
-Panie... a co ze mną?
-Co z tobą? Wracaj doić krowy,paść owcę, czy zbierać rzepę :P ... wojna domowa nikomu nie służy...chyba że Beliarowi. Jak jeszcze raz kiedyś ciebie zobaczę na polu bitwy-zabiję!
-Dzięki panie,stokrotne dzięki! Już mnie tu nie ma.

**********************************************************

-Otwierać bramę!
-Zaraz, zaraz... swój czy wróg?
-Gdybym był wrogiem po prostu kazałbym ludziom rozwalić tą bramę...swój, otwieraj...
Po chwili Darkstar wraz z grupą najemników był już w mieście.
-Na co wam te głupie pytania? Gdyby grupa zbuntowanych wieśniaków powiedziała że swoi,też byście ich wpuścili?
Na twarzy wartownika można było zobaczyć zakłopotanie...
-No właśnie... do rzeczy.Gdzie jest Książę?
-A któż tam wie...z pewnością nie na tym świecie...został zamordowany wczoraj w nocy.
-Cholera... a więc spóźniliśmy się... dobra, powiedz dobry człowieku, czy dotarła tutaj przed nami taka dosyć dziwna zgraja...no wiesz,paru paladynów,najemników, mag...
-Z tego co wiem siedzą teraz w karczmie.
-Doskonale! Dzięki za nowiny... gdzie moi ludzie mogą przenocować?
-Najlepiej pod mostem.
-Słucham?
-Nic panie,nic... nie darzymy szczególnym zaufaniem najemników.Ponoć wielu z nich przeszło na stronę buntowników.
-Gdybyśmy byli buntownikami,już byś nie żył, a moi towarzysze plądrowali miasto. Tak czy inaczej,widzę że jest dosyć dużo miejsca w spichlerzach,oraz stajniach...
-Oczywiście... ale nie wiem czy burmistrz...
-Powiedz mu,że jeśli chce coś nam powiedzieć, niech sam tu przyjdzie, i powie nam to w prosto w twarz...z radością wysłuchamy...a teraz udaje się do karczmy.
-Drogi najemniku,tylko proszę się nie zadawać z tymi włóczęgami, o których rozmawialiśmy! Są podejrzani o zabójstwo księcia.
-Bzdura, oni przyszli tutaj by go bezpiecznie eskortować do stolicy,a nie zamordować. Dobranoc żołnierzu.Jest już dosyć ciemno.
-Dobranoc najemniku.

Karczma aż huczała od śpiewów, rozmów i śmiechów. Ludzie się całkiem nieźle bawili... Darkstar znalazł Cossacka w towarzystwie młodego paladyna... niedaleko siedział Liqid, reszta drużyny była usytuowana w dalszych częściach karczmy.
-Majorze Cossack! Alkohol w dużych ilościach zabija! Rzekł wesoło Darkstar.
Paladyn powolnie odwrócił się w stronę najemnika...
-Żołnierz nie boi się śmierci, Wybrańcze Adanosa. Dobrze że do nas dołączyłeś. Poznajesz osobę obok mnie?
Darkstar spojrzał przez chwilę na paladyna siedzącego obok.
-Przykro mi... my się chyba jednak nie znmy... nie pamiętam żeby...
-Darkstar,przyjacielu... spodziewałem się po tobie trochę innej reakcji...
-Ten głos... Nie! To niemożliwe! Ty... ty przecież powinieneś być martwy...jakim cudem...
-Dla Innosa nie ma rzeczy niemożliwych. Przysiądź się do nas. Mamy sporo czasu na opowiadania...wszystko ci wytłumaczę.


Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach

- Witaj, Darkstarze - zaczął spokojnie Fanfilmu. Dalej miał za złe Wybrańcowi, że sam poszedł do Nordmaru, ale skoro jednak żyje i najprawdopodobniej wie, co się działo w mroźnej krainie, jego wybór był słuszny. - Opowiesz nam, co z najemnikami, prawda? - zaśmiał się.
- Witaj i ty, paladynie. Najemnicy odnieśli zwycięstwo, teraz jednak są rozbici, niektórzy zostali bandytami... Szkoda. W każdym razie orkowie już nam nie zagrażają.
- To dobrze. Dziękuję - kusznik uśmiechnął się życzliwie. - Zdziwiłeś się, widząc Bumbera, prawda? To tak jak my. Ale to on... A jeśli nie, to wymyślił sobie wspaniałą historyjkę - zażartował. Sytuacja mimo wszystko nie była śmieszna. - Jak tylko wydostaniemy się z miasta, będziemy musieli znaleźć kogoś, kto wie co nieco o najmłodszym synu króla. Może tu, w Tepetl* jest ktoś taki - pozjeżdżali się z całego Kontynentu. A sprawa morderstwa, mam nadzieję, będzie dość łatwa do rozwiązania, jak nadstawimy uszu. Na pewno w tym mieście są jacyś buntownicy, od nich czegoś się o tej sprawie dowiemy. Można też popytać Causara, może ma wstęp do aresztu. Może tam też znajdziemy jakieś wskazówki... Chyba, że macie inne pomysły?

[*Tak się nazywa to miasteczko, nie Tepelt czy co innego ;)]

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach

Budyn krazyl po miescie. Oderwal sie od druzyny na dosc dlugi czas. Doweidzial sie o zarazie i wiedzial, ze epidemie nie wybuchaja tak nagle i na taka skale. Na razie nie bylo wiadomo o jakis konkretniejszych przypadkach. Nagle spostrzegl cos, co przykolo jego wzrok. Wiesniacy dobijali sie do palacu. Budyn podszedl.
- Co sie dzieje obywatelu? Ten zacny palac na pewno nie przyjmie takiego obdartusa jak ty!
- Szlachetny panie! Ale my tylko szukamy sprawiedliwosci!
- Jakiej sprawiedliwosci?
- Zaraza niedlugo bedzie nas wybijajc, a krol zapewne ucieknie!!
Budyn wzial wiesniaka za fraki i oddal w rece strazy.
- Niech troche posiedzi, to mu przejdzie. Za Innosa!
- Za Innosa mezny paladynie!!
Gromadka rozeszla sie, a Budyn zmierzal w strone koszar. Nagle dostrzegl znajoma twarz. Wiedzial, ze ja zna, ale to nie mogla byc ta osoba. Po prostu nie mogla!
Paladyn podszedl, szarpnieciem odwrocil uwage paladyna. Budyn az upadl na ziemie nie mogac wykrztusic slowa.
Osoba nadal sie usmiechala. Jak zawsze pelen entuzjazmu, pogodny i uprzejmy Bumber.
- Niech Innos ma mnie w swojej opiece, mam zwidy!
- To nie zwidy przyjacielu, hehehe...
- Ale jak, ale jak to....
- Innos jednak ma dla mnie jeszcze wiele zadan- rzekl Bumber patrzac w niebo.
Pomogl budynowi wstac i poszli do karczmy. Bumber powiedzial Budynowi wiecej o zarazie i powrocie zla.
Budynowi zaczyna wydawac sie, ze zarazem jak pokonaja zlo, to powraca silniejsze.

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Dnia 30.12.2006 o 16:52, Bumber napisał:

/.../ Nasze zwycięstwo nad Śniącym nie wyzwoliło Królestwa od zła. Chociaż... nie, jestem w błędzie. My
musieliśmy pokonać tę bestię. Przecież król zmarł na te choróbsko wtedy, gdy my przemierzaliśmy lodowe
pustkowia Nordmaru. Można więc powiedzieć, że osłabiliśmy Beliara w ostatniej chwili. Niestety, stoi przed nami > równie poważne zagrożenie...

- Tak, wiem. Pokonanie Śniącego było koniecznością. Ten plugawy demon zapewne nie został zniszczony na zawsze, lecz tylko odesłany do swojego świata, do Beliara i niech tam się piecze. Mam tylko nadzieję, że nie odnajdzie następnej bramy do naszego świata, gdyż takie istoty mają zwyczaj wracać coraz potężniejsze. Oby nie doszło do kolejnego spotkania, będę o to prosić Innosa. Chociaż to zwycięstwo nad Śniącym i nad Beliarem niewiele nam dało. Owszem, powstrzymaliśmy go, kto wie, co strasznego mógłby uczynić, gdyby tylko miał okazję, ale... Krążą wśród bardów historie, iż bariera, która niegdyś otaczała Górniczą Dolinę upadła, kiedy nieznany wybraniec odesłał Śniącego do otchłani. Tym razem jakoś nie uświadczyliśmy żadnych pozytywnych aspektów zwycięstwa. Choć możliwe, że gdyby to on sprowadził chorobę, to zniknęłaby ona równo z jego przegraną. Nic się takiego nie stało. Tak, osłabiliśmy Beliara, ale skoro nie on odpowiada za zarazę, to kto? Adanos? Ja jakoś nie mogę uwierzyć, by bóg równowagi zdecydował się na coś takiego. Owszem, musi jej strzec, a tą jakoś chyba wcięło, kiedy wygraliśmy, więc możliwe, lecz mało prawdopodobne. Znam cię dobrze, marszałku, o ile ten tytuł wciąż ci przysługuje - wiem, że zauważyłeś, że pojawiła się ona wcześniej. Na to też jest jednak wytłumaczenie. Według mnie równowaga była zachwiana jeszcze kiedy byliśmy w Nordmarze. Już wtedy bogowie przeczuwali co się stanie. Już wtedy spodziewali się, że pokonamy Śniącego - zawsze tak jest , dobro wygrywa. Nadal jednak coś tu jest nie tak. Źródło może być inne, ale i tak musi mieć jakieś boskie korzenie - żaden człowiek nie ma, a przynajmniej nie powinien mieć takiej mocy. Inną możliwością są nekromanci - mroczni magowie. Nekromanci mogą powrócić. Wszystko jest możliwe na tym świecie, nawet coś tak mało możliwego. Oni byliby wtedy źródłem choroby, a dokładniej zaczerpnięta przez nich moc Beliara, choć w tym przypadku pan ciemności miałby w to jakiś wkład. Choć może to się dziać mimo jego woli - znane są mi przypadki, kiedy "kradziono" moc bogom.
Zagrożenie jest bardzo poważne i dotyczy nas wszystkich. Kto wie, do czego może ona doprowadzić, nieznane są nam wciąż wszystkie jej objawy. Nie udało się znaleźć na nią lekarstwo. A zarażonych wciąż przybywa.
Bumberze, nawet ja do nich należę. Cierpię straszliwe katusze z tego powodu. Spójrz na moje ciało. Jeszcze niedawno wyglądałem inaczej. Teraz moja skóra ciemnieje, włosy powoli, acz nieubłaganie siwieją, a ciało słabnie z każdą godziną. Mam trudności z uniesieniem miecza, kaszel rozrywa me płuca, a co najgorsze... - przerwał na chwilę, starając się zebrać swe siły do wypowiedzenia tego - tracę moc magiczną. Nie chcę tego do końca ukrywać, uważam, że nie warto. Łaska, dar Innosa opuszcza mnie, coraz większy wysiłek sprawia mi skupienie many, coraz prostszych zaklęć muszę używać, bo te potężniejsze mogą całkowicie mnie wyczerpać. Smutne... Rozmawiałem jednak z Innosem. Pan ognia powiedział mi, że to jakaś próba. Nie wiem, na czym ma ona polegać, ale obiecał, że jeśli ją zdam, to moje siły zostaną jeszcze zwiększone. Jeśli jednak nie uda mi się, cóż będę wam chyba nieprzydatny. Niestety. No, ale nic nie poradzę. Taka jest wola bogów, a jej nie można kwestionować. Mniejsza już o to.

Dnia 30.12.2006 o 16:52, Bumber napisał:

Liqidzie, to nie jest moje nowe ciało. Ja... Zostałem wskrzeszony i odmłodzony. Jestem jakby
czterdzieści lat młodszy. Zyskałem większą sprawność, nie tracąc przy tym mojego doświadczenia.

Zaiste, niezwykłe i ciekawe zarazem. Cóż, za młody jestem, by wiedzieć, jak wyglądałeś przed laty, wtedy pewnie jeszcze nie było mnie na świecie. Dlatego niesłusznie uznałem, że to nowe ciało, cóż, nawet magowie się mylą i to dość często. Stary duchem i młody ciałem, w tym w przypadku nabiera nowego znaczenia, nawet, o ironio wyglądasz teraz młodziej ode mnie. Zapracowałeś sobie jednak na to wierną służbą. Pierwszy raz słyszę o takich przypadkach, widać ty pierwszy doświadczyłeś tak wielkiego zaszczytu. Zaprawdę, ciekawi mnie, jak teraz będziesz walczył, z pewnością zadziwisz nas wielokrotnie. Ale dobra, dość już tego, muszę odpocząć, to był ciężki dzień. - rzekł i wstał od stołu podchodząc do lady.
- W czym pomóc, magu? - spytał karczmarz z udawaną uprzejmością.
- Chciałbym wynająć pokój. Macie jeszcze wolne?
- To wielki zaszczyt, że taka szlachetna osoba, jak pan postanowiła...
- Tak, tak jasne, znam te sztuczki, do mnie się nie podliżesz. - przerwał mu Liqid, zaś mężczyzna zarumienił się - Odpowiesz na pytanie?
- Yyy, tak, jasne - mężczyzna odwrócił się i wziął jeden z kluczy. - Jedenastka, trzecie drzwi od lewej, pierwsze piętro. - Liqid wręczył mu kilka monet z wliczonym dość hojnym napiwkiem. Karczmarz wziął je zachłannie i schował do mieszka, po czym dał magowi klucz. - Miłego wypoczynku życzę - rzekł jeszcze, lecz Liqid go nie słuchał, gdyż do karczmy wszedł właśnie Darkstar. Najemnik rozglądał się po sali, szukając pewnie towarzyszy. Liqid uśmiechnął się, wiedząc, jaką niespodziankę sprawi mu widok Bumbera.
Kiedy ich spojrzenia zetknęły się mag kiwnął głową i w odpowiedzi otrzymał to samo.
Sługa Innosa poszedł do góry, zatrzymując się jeszcze na półpiętrze, by zobaczyć, jak zdziwi się wybraniec Adanosa.

Komnata była nieco zakurzona, lecz mimo to dość zadbana. W środku znajdowało się łoże, stół z krzesłem, miska z wodą i lustro, czyli wszystko co teraz było magowi potrzebne. Przemył wpierw twarz i następnie przyjrzał się swemu odbiciu. Ten widok zasmucił go nieco, lecz szybko pozbył się tego uczucia, ciesząc się po raz kolejny z powrotu paladyna.
Usiadł przy stole i wyjął swój Zwój Magicznego Kontaktu , dzięki któremu mógł porozumiewać się z magami z klasztoru. Zakreślił jedną z run. Na materiale pojawił się tekst napisany dość szybko i niedbale, jakby nadawca się śpieszył :
" Bądź Pozdrowiony Liqidzie. Smuci nas wieść, że także ciebie dopadła choroba. U nas, w klasztorze sytuacja powoli się stabilizuje, chociaż wiele osób wciąż cierpi, w tym także my. Niestety, reszta wieści nie jest dobra: Saturas nadal nie wrócił z wyprawy, kto wie co się z nim teraz dzieje nie mamy z nim żadnego kontaktu.
Receptura eliksiru, który mieliśmy przetestować dostała się w niepowołane ręce i teraz po mieście krążą różne fałszywe "lekarstwa". Różni nielegalni kupcy sprzedają je, mimo iż poprosiliśmy staże miasta, by się zajęli tym, to niestety, ale bardzo dużo tego krąży po mieście. Obawiamy się, że mogą pojawić się jakieś skutki uboczne, lek był niesprawdzony. Pomagać, na pewno nie pomoże, a zaszkodzić jak najbardziej. Odnaleźliśmy ostatnie z ziół, które może w czymś pomóc, pracujemy nad tym. Odnaleźliście już potomka? Niech Innos ma cię w opiece. Serpentes.
. "
Po chwili tekst zniknął i pergamin odzyskał swój naturalny kolor. Liqid napisał.
" Bądźcie pozdrowieni. Niestety, czuję się coraz gorzej, kto wie, do czego mnie ta choroba doprowadzi, ale wciąż mam nadzieję, że wyjdę z tego. Smucą mnie te wieści, to źle, że z mojej winy doszło do czegoś takiego. Król nie żyje. Został zabity w mieście Tepetl [gdzie właśnie się znajdujemy] przez skrytobójcę. Niech Innos ma w opiecę jego duszę. Wcześniej jego oddział został zaatakowany przez buntowników, do miasta dotarł chory, zapewne na to samo. W takim wypadku nadzieją jest ostatni syn, cóż może i został wygnany, ale teraz on jest prawowitym dziedzicem. Na pociechę mam jedną, wspaniałą wiadomość: marszałek Bumber żyje, został odmłodzony przez Innosa, także jego siły znacznie się zwiększyły poprzez treningi u pana ognia [skrótowo pisząc]. Miejmy nadzieję, że wszystko ułoży się możliwie najlepiej. Strzeż Innosie. Liqid"

Wiadomość została wysłana, Liqid zaś dopił swój lek na kaszel i położył się i zasnął. Spał jakąś godzinę, lecz odpoczynek niewiele mu dał - śnłiy mu się koszmary, których treść na szczęście nie została dopuszczona do jego pamięci. Na zwoju pojawiła się odpowiedź. Liqid przeczytał ją i mocno zdenerwowany zbiegł na dół do towarzyszy. Był zaniepokojony, ale miał do tego powód.
Wiedział dlaczego ostatni syn Hagena II, Sarek został wygnany.

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach

- Darkstar, stary druhu! Więc jednak żyjesz! - Bumber rzucił się w ramiona oszołomionemu najemnikowi. - No już, nie rób takich oczu, bo jeszcze się przestraszę.
- Ten głos... Nie! To niemożliwe! Ty... ty przecież powinieneś być martwy...jakim cudem...
- Dla Innosa nie ma rzeczy niemożliwych. Przysiądź się do nas. Mamy sporo czasu na opowiadania... wszystko ci wytłumaczę.
Darkstar przysiadł się do stołu, a Bumber uraczył go dość długą opowieścią. Paladyn nawet nie zauważył, gdy w międzyczasie Liqid udał się na spoczynek.
- Mówisz Darkstarze, że orkowie nie stanowią już problemu? Chociaż jedna dobra wiadomość... Żal mi jednak tych wszystkich najemników. Królestwo jest teraz pozbawione jakiejkolwiek obrony. Resztki paladynów stacjonują w miastach, chroniąc je przed buntownikami. Lecz bez króla i regularnego wojska nasze państwo jest podatne na ataki jak nigdy dotąd... Może widziałeś coś jeszcze, Darkstarze?
W tym momencie po schodach zbiegł Liqid. Wyglądał na dość zaaferowanego i przerażonego.
- Liqidzie, czy coś się stało?

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach

[sorry, za tą kursywę w poprzednim poście, trochę za dużo jej wyszło. Coś się musiało spsuć :/]
- Mam wieści z klasztoru, przyjacielu. Po pierwsze w mieście dzieje się coś niedobrego. Krążą po nim rozmaite podróbki leku..., nie, źle to powiedziałem - Liqid był zmieszany i miał kłopoty z wysłowieniem się. W końcu nabrał kilka oddechów i kontynuował. - Jeszcze raz. Po mieście krąży fałszywy lek, który nie dość, że nie działa, to jeszcze mutuje chorobę. Coraz dziwniejsze objawy ukazują się u zarażonych, a tych wciąż przybywa. Chociaż uważaliśmy, że w stolicy już się uspokoiło, to byliśmy w błędzie. Tym razem wśród objawów pojawia się coś, na kształt... opętania. Tak, nie przesłyszeliście się, w mieszkańców stolicy zaczyna wstępować coś złego. Coraz większe zamieszki , chaos, nie wiadomo, jak to opanować. Strażnicy robią, co mogą, ale jak dotąd tylko nieznacznie powstrzymują to wszystko. Myślę, że tylko przybycie króla może poprawić sytuację. I tu dochodzimy do drugiej sprawy.
Jak zapewne pamiętacie najmłodszy syn naszego świętej pamięci króla był trudnym dzieckiem. Rozrabiaka straszny, ale nie wyczuwano w nim zła. A jednak jednak w nim było. Pamiętacie też, że został wygnany z miasta i skazany na zapomnienie, lecz nie wiedzieliście za co, gdyż było to ścisłą tajemnicą. Ale skoro teraz, to on jest naszą jedyną nadzieją, to trzeba coś z tym zrobić. Sarek, bo tak ma na imię jest gdzieś daleko, w Varancie, krainie gorących piasków i trzeba go znaleźć. Ciekawi was na pewno, co on mógł takiego zrobić, że jako syn króla został wygnany z kraju.
Przed chwilą dowiedziałem się od Serpentesa drogą magiczno-pocztową o tym. A więc.
Sareka bardzo pociągał zakazany owoc. Nie wiem, kto dopuścił do tego, ale był dzień, kiedy jako młodzieniec dostał się do książki, którą powszechnie uważano za zakazaną. To ziarno zła, które później wykiełkowało do sporych rozmiarów, psując psychikę młodego księcia była księga o nazwie - tu zrobił krótką pauzę i spuścił głowę - "Tajniki nekromancji" autorstwa jakiegoś mrocznego maga. Książę zafascynowany lekturą zaczął potajemne ćwiczenia, które doprowadziły ostatecznie, do - westchnął - przyzwania demona, który wyzwolił się spod władzy niedoświadczonego maga i doprowadził do masakry w zamku. Owszem, pałacowym magom udało się go zniszczyć, ale skutki tego czynu były niewybaczalne. Co gorsza magom nie udało się zmodyfikować jego pamięci, by przynajmniej usunąć wiedzę na te mroczne tematy. Książę wykazał się niezwykle mocnym umysłem i bez problemu wyrzucił z swego umysłu magów, którzy nie mieli sobie równych w swoim fachu. To niesamowite, musi posiadać jakieś specjalne umiejętności psioniczne, a to bardzo rzadkie. Mimo tego stało się, co się stało - został wygnany i kto wie, co on teraz może robić. Ale mamy obowiązek.
Sam nie wiem, co o tym myśleć. Z jednej strony Sarek może być w tej chwili jakimś mrocznym magiem, z drugiej może przemyślał swoje czyny. A wy? Co sądzicie o tym?

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach

- A wy? Co sądzicie o tym?
- Liqidzie... Te wieści są dla nas pomocne, acz same w sobie przerażające - odezwał się Bumber. - Przede wszystkim martwi mnie stolica. Skoro choroba mutuje się, zabija setki niewinnych ludzi i nadal nie znamy na nią lekarstwa, to pozostaje nam tylko modlić się, aby cały kraj nie został nią zarażony. Obawiam się, że gdyby nasze poszukiwania potrwały zbyt długo, nie mielibyśmy do czego wracać. Za kilka tygodni w stolicy nie uświadczy się żywego ducha... - paladyn przerwał na chwilę, wziął głęboki oddech i kontynuował. - Możliwe, że posadzenie króla na tronie uspokoi sytuację. Jednak mam pewne obawy, czy zesłany na wygnanie książę - nekromanta pomoże nam w naszej misji. Nie wiemy czego się po nim spodziewać i, co najważniejsze, gdzie go w ogóle szukać. Jeśli ten młodzieniec posiada na tyle duża moc, przewyższającą nawet zdolności królewskich magów, i wykorzystał ją w niecnych celach, to zaczynam zastanawiać się, czy taka osoba jest godna tronu Myrtany. Jednak zgadzam się z tym, że trzeba go za wszelką cenę odnaleźć. Kto wie, może moje obawy okażą się bezpodstawne? Jeden Innos wie jak to będzie... A gdzie zacząć poszukiwania? - Bumber zmrużył lekko oczy, a po chwili odpowiedział samemu sobie. - Wydaje mi się, że przy zmarłym księciu powinniśmy znaleźć jakieś wskazówki. Może on właśnie wyruszył na poszukiwania swojego brata? Jak już wcześniej powiedziałem, zajmę się tym wraz z Cossakiem. Udamy się wpierw do zarządcy miasta, w celu uzgodnienia tego i owego, później zaś na miejsce zbrodni, w poszukiwaniu wskazówek. A wy tymczasem pomóżcie w jakiś sposób ludności cywilnej, aby wyzbyć się wszelkich podejrzeń. Musimy czym prędzej znaleźć następcę tronu, aby ktoś zapanował nad chaosem. W tym momencie to nasz główny cel. A co do twoich rozważań, Liqidzie... Wątpię, by była to sprawka Adanosa. Możliwe, że równowaga została zachwiana. Jednak z tego, co udało mi się do tej pory dowiedzieć wynika, że źródło tej choroby jest tu, na ziemi. I coraz bardziej wydaje się prawdopodobne, że jest nim któryś z nekromantów. Tylko oni posiadają na tyle dużą moc, by stworzyć taką chorobę... I żaden z bogów nie macza w tym palców. Może nawet sam książę należy do tej prastarej kasty i za pomocą swych "przyjaciół" chce doprowadzić królestwo do ruiny? Byłaby to jakaś zemsta... Doprawdy, nie wiem. Na razie zajmijmy się oczyszczeniem się z podejrzeń i poszukiwaniami wskazówek. Później pomyślimy, co robić dalej...

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach

- Zajmijmy się w pierwszej kolejności tym, o czym mówi Bumber - oznajmił po krótkiej chwili milczenia Fanfilmu - oczyśćmy się z zarzutów. Myślę, że oprócz pomagania ludności można by się zająć wytropieniem zdrajcy. Jak wsłuchamy się w plotki znajdziemy parę informacji o buntownikach w mieście. Prawdopodobne, że to ich sprawka.
Paladyn wstał od stołu i nalał sobie wody. Napił się i kontynuował:
- Można też wykorzystać Causara - na pewno ma wstęp do aresztu. Przestępczy świat pewnie też wie co nieco o wieśniakach. No i trzecia możliwość, choć dość trudna do wykonania - pozbyć się wroga sprzed bram miasta. Chociaż nie chcę mordować obywateli naszego państwa - jak znajdziemy króla, sytuacja zapewne się uspokoi - przerwał. - A, właśnie, król. Jestem prawie pewien, że choroba, która nas nęka wymknęła się spod kontroli istoty, która ją stworzyła. Paradoksalnie, to nam może pomóc. Mag, następca Hagena II korzysta z mocy magicznej. Więc jeśli i on zachorował, jego magiczne zdolności jeśli nie zostały zniszczone, są bardzo ograniczone. Jak już mówiłem, zakładam, że jest chory. Wtedy też chciałby się pozbyć zarazy, ale żeby to zrobić, musiałby zostać królem. Obym miał rację... Dotknięty chorobą Sarek byłby pokorniejszy, nie sądzicie?

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach

Po przemowie Liqida atmosfera w karczmie uległa znacznemu pogorszeniu. Fakt, że choroba nie tylko nie została opanowana, a rośnie w siłę oznaczał, że z każdym dniem królestwo mogło ulegać osłabieniu, które doprowadziłoby ostatecznie do zagłady rasy ludzkiej i końca jej cywilizacji. Nie ważne było to, że choroba panowała tylko w na kontynencie - w każdej chwili, choćby przez jednego człowieka zaraza mogła zostać przeniesiona na Wyspy Południowe, tworząc w ten sposób kolejne ogniska epidemii.

- Faniefilmu, rzeczywiście, jeśli zaraza dotarła już na południe, to Sarek powinien odczuć jej skutki. Obawiam się tylko, że nawet jeśli będzie pokorny, to prędzej czy później odezwą się w nim mroczne instynkty. Co zrobimy wtedy? Pozbawimy go władzy? Przecież to doprowadzi do dalszych komplikacji.. Nie ma jednak co gdybać - na razie musimy odszukać "zagubionego" dziedzica i zbadać dokładnie sytuację.
Major odstawił lutnię i oddał instrument młodzieńcowi, który siedział w kącie tawerny, opierając się o ścianę.
- Dziękuję ci chłopcze...
- Nie, to ja dziękuję panu sir.
Cossack wrócił na swoje miejsce i uważnie wpatrywał się w Liqida. Po chwili otworzył usta i zaczął mówić:
- Zaiste jest to problem - choroba może ulegać teraz mutacjom i być przenoszona z zastraszającą szybkością. Obawiam się, że z powodu licznych odmian zarazy nie będzie możliwe uwarzenie odpowiedniego antidotum. Oczywiście mogę się mylić - w końcu nie jestem alchemikiem.
- Wszystko powinno się wyjaśnić na dniach - magowie zdobyli nową roślinę i spróbują uwarzyć miksturę, opartą na jej działaniach - odpowiedział mag.
- Pozostaje nam wierzyć, że i tym razem wieczysty ogień nie opuści nas w chwili próby...

Po chwili Cossack schylił się ku wysłannikowi Innosa i zaczął mówić szeptem tak, aby karczmarz nie usłyszał żadnego słowa:
- Bumber, jestem za. Musimy czym prędzej opuścić to miasteczko. Siedząc tu na tyłkach tylko pogarszamy swoją sytuację. Wiesz co? Na razie musimy dać im trochę czasu. Przybyliśmy tu dzień przed tobą, więc wiesz... nie są zbyt ufni. Oczywiście jutro powinniśmy udać się do burmistrza i ustalić z nim całą sytuację oraz plan działania. Dzisiaj jest już raczej nieodpowiednia pora - raz, że jest już późno, a dwa, że zapewne niezbyt chętnie nas przyjmie. To co? Idziemy jutro? Jak przekonamy go do naszych racji? Zważ, że jesteśmy cały czas w kręgu podejrzanych...
Cossack czekał na odpowiedź swojego przyjaciela...

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach

Utwórz konto lub zaloguj się, aby skomentować

Musisz być użytkownikiem, aby dodać komentarz

Utwórz konto

Zarejestruj nowe konto na forum. To jest łatwe!


Zarejestruj nowe konto

Zaloguj się

Masz już konto? Zaloguj się.


Zaloguj się
Zaloguj się, aby obserwować