Zaloguj się, aby obserwować  
Gram.pl

Erpegowanie, to stan umysłu

47 postów w tym temacie

> Jak to nie robią? Robią robią, tylko teraz ciężko się w niektóre gry tak wkręcić. Dla
> przykładu: takiego CoD''a Black Ops II przeleciałem bez bez żadnego większego wczuwania
> się. Ale za to pierwszego CoD''a lub World Ar War to mam w głowie te momenty kiedy zawsze,
> ale to zawsze grając Rosjaninem latałem z Mosin Nagant dla zasady czy grając kimkolwiek
> wziąć MP40 i strzelać do nazioli ich własnym sprzętem. O jeszcze mi się przypomniał Max
> Payne 3- zawsze pistolet, tylko niekiedy coś cięższego czy dwie spluwy jednocześnie.
> Musiałbym sobie jeszcze wziąć i poprzypominać to i owo, ale w wiele gier można właśnie
> w ten sposób się wczuć, chyba ze lecą na łeb ze wszystkim, tak jak właśnie według mnie
> Black Ops II.

Może i tak, ale nie zmienia to faktu, że ostatnią grą, przy której się naprawdę dobrze bawiłem był chyba pierwszy Risen, albo dodatek do GTA IV, w którym byliśmy wspólnikiem jakiegoś homo - właściciela kilku klubów w LC. Z tego wynika, że od 3-4 lat nie bawiłem się dobrze grając w grę. I nie wiem, czy to przez książki, które ostatnio czytam tonami, czy jest to wina gier bazujących jedynie na popularności serii.

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach

Ja bym powiedział, że niestety to drugie. Sam przykład CoDa jest doskonały: do momentu ukazania się MW2 było bardzo dobrze. World At War był takim całkiem miłym powrotem do II WŚ (nawet po stronie ZSRR dosłownie, w tym całkiem zmieniony atak na Reichstag), ale już samo MW2 nie powodowało u mnie takiego wow jakie miałem przy jedynce, gdzie naprawdę człowiek przeżywał wybuch atomówki. Też czytam sporo, oglądam sporo filmów przeróżnych. Mam niekiedy ustalony z góry mój wzór bohatera idealnego i wtedy staram się w niektórych grach go wypełniać, najłatwiej o to w RPGach czy to papierowych czy tych komputerowych. A jak trafię na odpowiednią grę: to staram się być jak najbliżej tego ideału.

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach

Taa, ostatnio też łapię się na tym, że olewam postawiony przez grę "problem" i zamiast rozgrywać go jak tutorial nakazuje próbuję różnych sztuczek. Pewnie dlatego nadal nie skończyłem Dark Souls - nic nie poradzę, że twórcy tak nieatrakcyjnie zorganizowali kolejność zwiedzania ;)

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach

Mam kilka krytycznych uwag do tekstu:

1) Zlepek kilku pikseli na Atari, czy Commodorze stawał się bohaterem w bogato zdobionej zbroi, czy też najnowszym wówczas modelem Lamborghini, dwukolorowe tło obcą planetą, a kilka zielonych trójkątów pradawną puszczą.

Powyższe jest raczej dowodem na immersyjność gier komputerowych a nie przykładem manipulowania mechaniką gry.

2) Zacząłem dostrzegać, że nie zawsze podejmuje optymalne moim zdaniem decyzje, czasami robi wręcz rzeczy, które można było - z punktu widzenia mechaniki - nazwać głupimi. Kiedy zwróciłem na to uwagę, odpowiedział mi, że taki właśnie jest zamysł.

Szanowny Panie, co ma Pan na myśli pisząc o decyzjach głupich z punktu widzenia mechaniki gry? O ile dobrze pamiętam to twórcy EU sami podkreślali, że w ich grze historia jest jedynie tłem dla działań graczy (mocno podkreślana swoboda działania) a rankingi w grze to tylko suma osiągniętych punktów, które można zdobywać w różny sposób WYKORZYSTUJĄC zasady gry, ale w żadnym wypadku nie WYKRACZAJĄC poza nie czy działając wbrew im tak jak Pan sugeruje. Wystarczy odpalić sobie tryb swobodnego scenariusza i możemy sobie nakładać tysiące wyimaginowanych celów, summa summarum ranking na końcu gry zostanie obliczony wg tych samych zasad i jeżeli tylko nasza zabawa jest nastawiona na końcowy sukces (a podejrzewam, że jest, tyle tylko, że wg innego, wymyślonego scenariusza) to będziemy do niego dążyć (nie ważne czy w sojuszu ze Szwedami czy z unią z Prusami) zgodnie z zasadami narzuconymi przez twórców.

3) W tym momencie przypomniałem sobie, że przecież sam robię dokładnie tak samo! Grając w Cywilizację, czy Master of Orion zacząłem sam wyznaczać sobie pewne cele, zasady i reguły postępowania. Często zupełnie na bakier z logiką i na przekór wyćwiczonym przez dziesiątki rozgrywek, optymalnym regułom. Odrzucenie tych zasad prowadziło też do stawiania sobie własnych celów, często będących bardzo odległymi od zaimplementowanych przez twórców gry.

Jeszcze raz zapytam: czy narzucając sobie taki a nie inny scenariusz rozgrywki zmienia Pan coś w mechanice gry? Śmiem twierdzić, że po prostu ją pan wykorzystuje manipulując jedynie celami swojej rozgrywki, jednak ciągle działając W OBRĘBIE narzuconego przez twórców schematu.

4) I będzie miał poniekąd rację, bo owszem, taką formę odbierania gier uważam za coś w rodzaju "wyższej świadomości grania". Zdolność do wykraczania poza narzucone nam odgórnie ramy i reguły - nawet w grach - nie jest niestety powszechna, dlatego tym bardziej cenię wszelakie od nich odstępstwa.

Pogrubiony fragment bardzo odważny...poza tym idąc Pana tokiem rozumowania rozwałki na ulicach Libery City to też przejaw "wyższej świadomości grania" (co wspólnego z logiką ma totalna demolka na ulicach miasta, która najczęściej kończy się 5 gwiazdkami i restartem :)).

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach

> Wydaje mi się że takie podejście do swoich rozgrywek ma każdy strateg.

Nie każdy :) Jeśli grając Polską w EU3 odrzucam unię z Litwą, podbijam Pomorze, Brandenburgię i Czechy a potem przechodzę na luteranizm, to nie dlatego, że nie lubię Niemców albo gardzę katolicyzmem, tylko dlatego, że znam historię, wiem, co pociągnęło Rzeczpospolitą na dno i staram się wcześniej niż w XXI wieku uczynić ją częścią cywilizacji zachodniej :) To nie jest role-playing, tylko wygrywanie gry. Jedyny przypadek wczuwania się w grze innej niż rasowy RPG miałem w multi Dawn of War II, gdzie grałem tylko Space Marines i Gwardią, by nie zdradzić Imperatora. Burn the Heretic! Kill the Mutant! Purge the Unclean!

A także... strasznie dużo tu osób, które nie lubią Niemców. Dlaczego? Przecież to bardzo mili ludzie. I jaką solidną infrastrukturę drogową mamy dzięki nim w zachodniej połowie Polski.

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach

Co do aczików... Moim zdaniem acziki powinny być typu "zbierz 100 000 złota naraz" lub "zabij 500 szczurów", a nie powinny wymagać podejmowania od nas określonej decyzji fabularnej.

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach

Ufff, ale ulga. Myślałem że tylko jestem świrem który ustala własne zasady i warunki zwycięstwa :)

PS co to są acziki?

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Dnia 29.12.2012 o 02:16, KeyserSoze napisał:

A także... strasznie dużo tu osób, które nie lubią Niemców. Dlaczego? Przecież to bardzo
mili ludzie. I jaką solidną infrastrukturę drogową mamy dzięki nim w zachodniej połowie
Polski.


Ja tam do Niemców nic nie mam, bo i nic mieć nie mogę. Ale to chyba będzie już, tak jak to nazwał Sandro, nasz "sport narodowy". Też trzeba to rozróżnić, bo walczenie z Niemcami w grze z powodu takiego, iż nienawidzę tego kraju, ludzi i ogólnie wszystkiego, a walczę z Niemcami i pod nosem sobie mówię "już mi robią wjazd na chatę" to dwie różne sprawy. Ale co do samej nienawiści między narodami to bardzo dobrym przykładem tego też jest to, co się dzieje między Koreą Południową, a Japonią. Tam nawet uważam, że jest to troszeczkę gorsze niż u nas.

Tak czy inaczej: można mieć do wielu rzeczy jakiś dystans, zawsze w rozsądnych ilościach. Dlatego jak widzę, że atakuje mnie akurat Bismarck od razu mam w głowie kilka rzeczy ;)

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Dnia 29.12.2012 o 14:37, Muradin_07 napisał:

Ale co do samej nienawiści między narodami to bardzo dobrym przykładem tego też jest
to, co się dzieje między Koreą Południową, a Japonią. Tam nawet uważam, że jest to troszeczkę
gorsze niż u nas.

Cóż biorąc pod uwagę co Japończycy wyprawiali i do tej pory za to nie przeprosili...

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Dnia 29.12.2012 o 14:48, Hubi_Koshi napisał:

Cóż biorąc pod uwagę co Japończycy wyprawiali i do tej pory za to nie przeprosili...


No niestety... ale to też zastosowałem trochę niefortunnie skrót myślowy i teraz wytłumaczę o co chodziło:

Kiedyś oglądałem dokument o tym jak pewna Japonka (ładna dziewczyna, wykształcona) poznała Koreańczyka. Wszyscy ją akceptowali, nawet rodzice się przekonali choć na początku kręcili nosami. Jednak jak doszło co do czego to dziadek Koreańczyk był ciągle na nie. Ona ciągle pomagała im tam w opiece nad nim, był chory w tym momencie jak to kręcili. Jak wrócił do domu powiedział coś takiego, że nigdy nie zapomni że jest Japonką. I to chyba najbardziej zapamiętałem- to co że w sumie to już inne pokolenie tych Japończyków, historia i tak się będzie ich trzymać cały czas.

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Dnia 29.12.2012 o 14:56, Muradin_07 napisał:

Kiedyś oglądałem dokument o tym jak pewna Japonka (ładna dziewczyna, wykształcona) poznała
Koreańczyka. Wszyscy ją akceptowali, nawet rodzice się przekonali choć na początku kręcili
nosami. Jednak jak doszło co do czego to dziadek Koreańczyk był ciągle na nie. Ona ciągle
pomagała im tam w opiece nad nim, był chory w tym momencie jak to kręcili. Jak wrócił
do domu powiedział coś takiego, że nigdy nie zapomni że jest Japonką. I to chyba najbardziej
zapamiętałem- to co że w sumie to już inne pokolenie tych Japończyków, historia i tak
się będzie ich trzymać cały czas.

No niestety, mentalność już inna, ludzie inni, ale to co zrobili się ich trzyma i jest im to wypominane. Gdyby przeprosili, przyznali się do winy to problem by pewnie z czasem zniknął. Ale Japońscy politycy uparcie odmawiają przyznania się do winy. Zresztą z tego co ostatnio czytałem to na przykład potomkowie Koreańczyków sprowadzonych do Japonii Do Tej pory są traktowani jak potencjalni zdrajcy i niegodni zaufania ludzie z gorszej klasy.

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Dnia 29.12.2012 o 14:37, Lucek napisał:

Ufff, ale ulga. Myślałem że tylko jestem świrem który ustala własne zasady i warunki
zwycięstwa :)

PS co to są acziki?


Achievements - osiągnięcia w grze. Na steamie są, różne gry mają swoje własne, itd.
Na przykład coś takiego:
http://steamcommunity.com/stats/DXHR/achievements/?l=polish

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Dnia 29.12.2012 o 15:59, SerwusX napisał:

Achievements - osiągnięcia w grze. Na steamie są, różne gry mają swoje własne, itd.
Na przykład coś takiego:
http://steamcommunity.com/stats/DXHR/achievements/?l=polish


Dzięki, spotkałem się już tym, tylko nie wiedziałem że zyskało to taką nazwę.
Trochę to bezsensowne. No może poza jednym wyjątkiem, w "ANNO 2070" odblokowują pewne możliwości konfiguracji profilu w grze wieloosobowej.

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Dnia 29.12.2012 o 00:22, LordJuve napisał:

Pogrubiony fragment bardzo odważny...


Ale prawdziwy. Jeden wczuje się we władcę w EU, Total War czy Crusader Kings, a inny odpali CoDa w singlu na 30 minut, przebiegnie przez misję i wyłączy. Obaj grają, ale to ten pierwszy jednak robi to na innym poziomie. Tak samo jak można wpaść do Maca, chwycić hamburgera i zjeść w locie, a można usiąść w dobrej restauracji i zamówić syty obiad.

Dnia 29.12.2012 o 00:22, LordJuve napisał:

poza tym idąc Pana tokiem rozumowania rozwałki na
ulicach Libery City to też przejaw "wyższej świadomości grania" (co wspólnego z logiką
ma totalna demolka na ulicach miasta, która najczęściej kończy się 5 gwiazdkami i restartem
:)).


Jesli chce się dorwać do czołgu to jest to jedna z metod i logika tutaj działa :) Ja grajac w pierwszego Shoguna zawsze odrzucałem handel z Portugalczykami, czekając na Holendrów. Ja to akurat robiłem czysto pragmatycznie - Portugalczycy wymuszaja chrześcijaństwo, a to blokuje dostęp do mnichów-wojowników. I to nie było odgrywanie niczego, mnisi byli doskonałą jednostką więc maksymalizowałem siłę armii. Ale można inaczej - można odgrywać izolacjonistycznego daimio niechętnego obcym.

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Dnia 29.12.2012 o 02:16, KeyserSoze napisał:

> Wydaje mi się że takie podejście do swoich rozgrywek ma każdy strateg.

Nie każdy :) Jeśli grając Polską w EU3 odrzucam unię z Litwą, podbijam Pomorze, Brandenburgię
i Czechy a potem przechodzę na luteranizm, to nie dlatego, że nie lubię Niemców albo
gardzę katolicyzmem, tylko dlatego, że znam historię, wiem, co pociągnęło Rzeczpospolitą
na dno i staram się wcześniej niż w XXI wieku uczynić ją częścią cywilizacji zachodniej
:) To nie jest role-playing, tylko wygrywanie gry. Jedyny przypadek wczuwania się w grze
innej niż rasowy RPG miałem w multi Dawn of War II, gdzie grałem tylko Space Marines
i Gwardią, by nie zdradzić Imperatora. Burn the Heretic! Kill the Mutant! Purge the Unclean!

A także... strasznie dużo tu osób, które nie lubią Niemców. Dlaczego? Przecież to bardzo
mili ludzie. I jaką solidną infrastrukturę drogową mamy dzięki nim w zachodniej połowie
Polski.


Również się wczuwam w Dawn of War tyle, że nie w 2(Nie podchodzi mi przez to, że nie buduje się bazy :/ tak to jest ok sama gra) a 1 Soulstorm i gram tylko i wyłącznie Siostrami Wojny z Sacred Rose :) No i gram w potyczkach z kompem i odrazu mówię, że komp też stanowi wyzwanie :D Aha i zawsze gram w sojuszu z siłami imperatora oraz Tau(gram głównie na 8 osobowych mapach) Death to the Heretics!

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach

Po części też tak mam, jednak z drugiej strony nie jest to łatwe. Albo raczej jest to niemożliwe. Dopóki chodzi o takie sprawy jak "rozwalenie Niemców" to jeszcze pół biedy, problem przychodzi jak chcemy sobie z kimś (z komputerem) zawiązać sojusz na śmierć i życie. Nie grałem za dużo w gry z serii EU, ale w Civilizacji i TW sojusznicy są o kant dupy rozbić. Wczuwasz się, pomagasz, nadstawiasz karku a oni nóż w plecy :( Są beznadziejni jak zawiązują później sojusze z naszym wcześniejszym wrogiem, albo nie chcą pomagać w żaden sposób. Ale cóż, techniczne niedoskonałości.

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach

To też zależy. U mnie jak ostatni raz grałem miałem zawiązane kilka sojuszy, które przetrzymały do końca i też mnie wspierały wtedy, kiedy o to poprosiłem. Zazwyczaj była to Francja, Syjam i Egipt, choć z tym ostatnim ciężko było. Natomiast z Niemcami zawsze był taki schemat- sojusz się zawiązał, trochę szło się razem do momentu kiedy dostałem cynk od Napoleona, że on coś tam kręci i chce mnie zaatakować. Kilka tur później widzę jak wojska się zbierają i Bismarck leci na mnie z tym co ma. Chyba to taka jego natura ;)

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Zaloguj się, aby obserwować