Zaloguj się, aby obserwować  
menelsmaster

Zapomniane Krainy - forumowa gra RPG [M]

4049 postów w tym temacie

Dnia 10.01.2006 o 19:38, Phil von Roden napisał:

[może być? jak nie pasuje to zmien Devil]

[spoko jest, tylko zmieniam szczegół, w sumie nawet nie zmieniam tylko dopisuję]

Serafin właśnie miał odpowiedzieć, gdy nieumarlak z podpaloną głową złapał go za nogę:
- O nie zdechlaku, co to to nie - kolejne dwie strzały nie dość, że podpaliły nieumarłego to jeszcze przybiły go do ziemi. Chociaż szarpał się nie mół oderwać się od ziemi, jednak nadal trzymał elfa. Łowca wyciągnął katanę i zwolnił uchwyt przeciwnika odcinając niewygodną część ciała, ręka puściła. Dwójka truposzy była już tylko o kilka metrów od nich:
- Ja biorę topornika, mam z nim porachunki. - Phil odskoczył na bok, podbiegając do nacierającego przeciwnika. Serafin zajął się swoim celem. Zanim jeszcze topornik dobiegł do elfa, ten zdążył wpakować mu jeszcze trzy strzały. Nieumarły zamachnął się swoim żelastwem, lecz trafił w pustkę. Łowca uskoczył w bok, trafiając kolejną strzałą pod żebra martwiaka. Kolejny raz topór przeciwnika ugrzązł w ziemi, gdy Serafin przeturlał się tuż obok topornika. Kolejne dwie strzały zagnieździły się między lopatkami nieumarłego - jednak ten nie miał ochoty paść od ognistych strzał. Co prawda spora jego część uległa zwęgleniu, ale przecież nie żył i nic sobie nie robił z ran. Serafin miał dość tej "zabawy": rzut łatwopalną miksturą w twarz zastopował na moment szarżę przeciwnika.
Chwila wystarczyła, aby wyciągnąć katanę i rąbnąć wrogowi ostrzem w tył nóg. Topornik z hałasem runął na ziemię, a kolejne strzały zapaliły go całkowicie. Jednak wbrew oczekiwaniom zdechlak podniósł się i znikając w portalu, który nagle pojawił się nie wiadomo skąd, rzucił kilka słów:
- Wygrałeś bitwę, ale nie wojnę śmiertelniku. Przypomnij sobie słowa elfki... jeszcze nasz spotkasz - nieumarły zniknął w portalu, Serafin odwrócił się, aby zobaczyć jak radzi sobie Phil...

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach

Phil po kilku sekundach był już przy chalabardniku. Mieli wyrownane szanse gdyż obaj mieli dość długą broń. Phil podbiegał do niego szybko, jednak ten zdążył zaatakować. Phil zawirował w piruecie tracąc możliwość znalezienia w brzuchu długiej chalabardy. Zamachnął się kijem probojąc uderzyć w nogi nieumarłego. Cios został sparowany, a drugi koniec chalabardy już wędrował w stronę elfa. Ten jednak wyginając się do tyłu na kolanach ponownie uniknął ciosu i pchnął chalabardnika w szczękę. Coś chrząknęło i szczęka umarlaka nabrała dziwnego kształtu. Ten jęknął tylko i ruszył do ataku nabierając rozpędu. Był rozwscieczony. I to był ejgo błąd, Phil spokojnie uniknął ciosu piruetem i z nabranego impetu uderzył chalabarnika w potylicę. Ten zatoczył się poziemi jednak dalej nie dawał za wygraną. Po tylnej częsci jego szyi zaczęła spływać jakaś substancja, ktora chyba zastępowała u nieumarłych krew. Phil korzystając z osłupienia przeciwnika uderzył go szybko w kolano boleśnie "zginając" je w drugą stronę. Umarlak jęknął straszliwie, a w jego oczach co najbardziej zdziwiło Phila pojawił się strach. Phil kątem oka dostrzegł jak drugi umarlak znika w portalu. Chalabardnik też probował tam podejść. ''O nie!'' pomyślał Phil ''Myślę, że mamy z Serafinem kilka pytań do Ciebie'' . I wyskoczył wysoko w gorę zamachując się do ciosu, chalabardnik postanowił obronić się swoją bronią i rękami. Jednak siła uderzenia była tak duża, że przełamała chalabardę przy okazji gruchocąc kości zdechlakowi. Kij zatrzymał się dopiero na jego żebrach. Tan jednak nie wyzionął ducha co Philowi było na rękę. Umarlak probował jeszcze się podnieś, ale z jedną zdrową kończyną nie było to możliwe. Phil na wszelki wypadek przygwoździł go jescze nogą do ziemi. Popatrzył na Serafina.
-Wiem, że jestem brutalny, ale jemu to i tak nie robi większej rożnicy, zresztą ty też nie jesteś łagodny. Dobić, birzemy go na spytki czy przechodzimy? - skinął głową na portal...

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Dnia 11.01.2006 o 19:00, Phil von Roden napisał:

-Wiem, że jestem brutalny, ale jemu to i tak nie robi większej rożnicy, zresztą ty też nie
jesteś łagodny. Dobić, birzemy go na spytki czy przechodzimy? - skinął głową na portal...


Serafin zrozumiał o co chodziło znikajacemu nieumarłemu - A więc jednak mógł być bardziej martwy niż był... - Spojrzał na przygowżdżonego przeciwnika i zobaczył to co chciał. Podszedł do unieruchomionego nieumarłego i zerwał mu z szyji amulet.
- Nie, ty ścierwo, oddaj to! - nieumarły jakby odżył, chociaż trudno było to tak nazwać. Zaczął się szarpać i wyrywać, jednak Phil go nie puszczał.
- No więc co z nim zrobimy ?
Serafin chwilę się zastanowił: - Załatw go i tak nam nic nie powie, to nieumarły, słucha tylko rozkazów swego pana. Aha Phil... i tak go jeszcze spotkamy, w Otchłani...

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach

-Aha... - Phil uniusł kij do gory i unieruchomił głowę przeciwnika leżącego na twardym podłożu. Z ogromną siłą opuścił kij pionowo w doł. Dało słyszeć się traszk, dziwny chlupot, a w koncu ciszę. - Czyli jednak przechodzimy przez portal, tak? Zaprowadzi nas bezpośrednio do otchłani czy jeszcze gdzieś indziej?

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach

Serafin aż sie wzdrygnął na myśl o Otchłani:
- Nie wiem dokąd nas zaprowadzi, ale mamy 90% szans, że już stamtąd nie wrócimy jeśli będzie to Otchłań. Mamy jednak wyjście ?? Trzeba dorwać tą przeklętą piątkę, gdziekolwiek są... Wskakujemy ??

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach

Ku nim zmierzał Bezcielesny. Jego widok przyprawiał o dreszcze- było to ciało bez ciała, duch zamknięty w nicości... A głos... Głos też był nieobecny. Może dlatego Bezcieleśni mieli inną nazwę : Kroczący między wymiarami.
-Z takich stworów słynie Otchłań. Ta Sfera to przwdziwe piekło- nie ma w nim diabłów, ale mamy demony. W Baator są diabły...
-Może skończysz te wywody, Mitrosie, i zajmiesz się tym co umiesz najlepiej?- rzekł zirytowany ork.
-Dobrze... Gotować zaklęcia, miecze i łuki nie przydadzą się w tej walce. - rozkazał Karczmarz.

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach

Shan tak jak przykazał Mitros rozpoczął rzucanie czaru.
- Mitrosie czy będziesz w stanie zmaterializować iluzję którą wyczaruję?
- Nie będzie to łatwe, ale wydaje mi się, że tak.... ale co planujesz?
Shan pozostawił Mitrosa bez odpowiedzi. Po czym rozpoczął rzucanie zaklęcia. Nie miał dużo czasu
Postanowił rzucić połączenie szaleńczej iluzji z jego indywidualnymi zdolnościami i tak już bardzo wzmocnionymi dzięki założeniu przedmiotów Fariosa.
Wtem zajrzał do wnętrza wcielenia. To co ujrzał przeraziło go. Właściwie to nic nie ujrzał - była to jedna wielka pustka nad którą krążyły legiony opętanych dusz i to było tak przerażające.
- Czego może bać się takie "coś"?
Wtedy też wpadł na pomysł... To co przyzwał zdziwiło nawet Mitrosa.
Shan przyzwał lustrzane odbicie wcielenia, zupełne jego przeciwieństwo i prawdopodobnie jedyną rzecz która może pokonać samo wcielenie.
- Szybko teraz trzeba to wzmocnić czarami! - krzyknął Ajatullah i sam zaczął zaklinać wcielenie stojące po ich stronie orczymi czarami...

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach

-Ja też mam pomysł!- krzyknął Mitros i zaczął coś szeptać.
Wtedy pojawiło się całkowicie przeciwieństwo Bezcielesnego- istota złożnona z bytu, monumentalności, głębi istnienia i reczywistości. Mitros utrzymał to przez pare sekund, ale to wystarczyło, aby wykonać jego plan.
-Widzisz, Bezcielesny? To zaprzeczenie twojego bytu... niebytu. Nie mozesz istnieć naprawdę, bo prawdziwe istnienie to TO.- Bezcielesny chyba uwierzył Mitrosowi i uznał, że nie ma prawa istnieć... nieistnieć i rozpłynął się w nicość- czyli nie wiele się zmieniło, ale demon pokonany.- To dopiero początek, więc nie cieszcie się zbytnio. Ale chodźmy prędzej, gdy nastanie noc będziemy to mieli... - nie dokończył bo,

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach

( hehe, to było śmieszne:) ale ok:) alexei, może puść dalsze plany wędrówki przez otchłań, to całość będzie dobrze zorganizowana. A z innymi wrogami jendak moglibyśmy mieć bardziej zacięte boje:P:P )

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach

Przeszli przez portal...
Nie, to jeszcze nie była Otchłań. Znaleźli się w jakimś sporym pomieszczeniu. Serafin poczekał chwilę zanim oczy przyzwyczaiły się do nowego otoczenia. Całkowity brak śwatła nie uniemożliwiał jednak widzenia obu elfom. Teraz wiedzieli, że są we wnętrzu jakiejś budowli, za nimi stał bogato zdobiony portal - medalion nieumarłego po zblizeniu od obręczy portalu rozświecił się na jasno:
- Bez tego świecidełka nie przeszlibyśmy Phil... no i bez niego pewnie nie wrócimy. - ruszyli wgłąb budowli, nie rozdzielali sie jednak. Nie znali ani terenu ani niebezpieczeństw, które mogły się tu czaić.
- Tak właściwie Serafinie, to skąd wiesz, że przenieśliśmy się w odpowiednie miejsce? Może amulet miał zakodowany cel powrotny, może da się go jakoś przestawić?
- Być może, jednak na razie nie wiemy za bardzo jak to zrobić - zobaczyli w oddali koniec tunelu i wąski pas światła - To pewnie wyjście... tylko gdzie ?
Doszli do solidnych drewnianych drzwi. Serafin jakby poznał rzeźby na nich, jednak nie mógł sobie przypomnieć gdzie już je widział...
Ponieważ trochę już przebywali w ciemnościach, światło oświetliło ich, już po kilku sekundach odzyskali wzrok.
Miasto tętniło życiem, Phil chyba jeszcze w to nie uwieżył, ale znaleźli się w najnormalniejszym mieście. Serafin odszedł od niego na kilka kroków i spojrzał na budynek, z którego wyszli:
- To... to przecież dawna Akademia Neverwinter! Cholera jesteśmy w Neverwinter, więc jednak miałeś rację. To kolejny punkt z trasy nieumarłych. Trzeba się dowiedzieć, czy i pozostali nieumarli tu są...

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach

(Ja sie już pogubiłem ale nic konynuuje jakby co to mnie poprawcie:))

Gdy reszta bohaterów walczyła Ajatullah postanowił rozglądnąć sie za koroną. nie musiał jej długo szukać dyć na najbliższym podium na głowie jakiegoś osiłka ją znalazł. Przestraszył się bo do dnia ostatecznego w którym musi jha mieć zostało już tylko 20 dni. Nic pomyślał, wrócę do przyjaciół mych i razem obmyślimy co zrobić trza. Gdy Spotkał się z resztą kompani natychmiast obmyślili, że korone trzeba odzyskać po cichu tak, żeby nikt sie nie połapał i dać sobie szanse na ucieczke.
Gdy zblizał się zmierzch postanowili, ze on i Mordimer pójdą odebrac zaś reszta będzie ich osłaniać i pilnować. Jak tylko wyruszyli skradając sie przez bezludną otchłań Ajatullah zaopatrzony w zmysł wypatrywania poczuł, że ktoś ich sledzi. Po chwili jednak o tym zapomniał. Gdy doszli do miejsca w którym poprzednio widział koronę Gbura który ją nosił nie było, była natomiast straż i pidestał na którym spoczywała korona.
_Mordimerze masz może jakiś czar usypiający. Wykradniemy koronę uśpimy straż a następnie wymarzemy im z pamięci nasze wspomnienie??

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach

-O ranyy... - powiedział Phil rozglądając się po mieście - ładnie tu. Wiele słyszałem o tym mieście niestety nie miałem okazji go odwiedzic. Moglbyś mi coś o nim opowiedziec? - Phil spoglądął na kolejne budynki i wyłożone rownymi kamieniami ulice wciąż nie mogąc uwierzyć, ze ktoś chce zniszczyć coś tak wspaniałego... - Nie możemy do tego dopościć Serafinie. Co proponujesz?

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Dnia 13.01.2006 o 08:14, Alexei Kaumanavardze napisał:

_Mordimerze masz może jakiś czar usypiający. Wykradniemy koronę uśpimy straż a następnie wymarzemy
im z pamięci nasze wspomnienie??


(qrde, kilka razy wchodzilem na ten temat i zawsze mi tez post jakos uciekal, ze go nie widzialem, wiec sorry za opoznienie i reszta cos tez przygasla:( )

- Możemy srać się ze skradaniem i eleminowaniem strażników po kolei, ale to nam trochę czasu zajmie... - odpowiadał Mordimer. - A wiesz coś o wytrzymałości korony? - zapytał ze śmiechem. - Zawsze możne wypróbować efekty eliksirów elfickich. Ponoć mają wielkie pole rażenia, ale mogłoby to zwrócić uwagę potężniejszych wrogów. Co więc robimy? To twoje przeznaczenie cię tu przywiodło, więc ty decyduj.

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach

Korona jest niezniszczalna dopóty nie spełni się jej przeznaczenie, złe albo dobre więc jak coś masz to wal śmiało, bylebysmy to my nie dostali:). W końcu takie eksperymenty na przyszłość zaowocować mogą. A jak już korone mieć będziemy musimy do Sigil się dostać albowiem dopiero wtedy rada pomagając nam rytułał wypełnić dopełni przeznaczenia przedniotu tego.

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach

Prze kilka godzin Serafin i Phil błąkali się po Neverwinter w poszukiwaniu czwórki nieumarłych. W końcu
wędrując po dokach zobaczyli ich - szli w tłumie i praktycznie nie zwracali na siebie uwagi, jak gdyby otaczała
ich silna aura magiczna.
- Tak samo jak w Sigil - pomyślał Serafin - śledzili dalej czwórkę nieprzyjaciół, licząc, że doprowadzą ich... no
właśnie do czegoś lub kogoś. Łowca sądził, że pewnie szukają czegoś, a później zmyją się do Otchłani. Tylko
co kierowało ich poczynaniami ? Serafin miał złe przeczucie... zbliżało się niebezpieczeństwo. Phil właśnie miał
o coś zapytać, gdy czwórka przed nimi wyciągnęła broń i odwróciła się w stronę dwójki Salvatlandczyków.
Tłum rozbiegł się na boki widząc zbrojnych, gotowych do walki. Zostali tylko oni dwaj. Aluvian właśnie chciała
coś powiedzieć, gdy pierwsza strzała uderzyła z impetem w jej towarzysza. Nieumarły nie dał rady utrzymać
równowagi po trafieniu umagicznioną strzałą i upadł na ziemię. Zanim zdążył się podnieść towarzysze zdążyli
niegorzej oberwać. Kilkanaście celnych strzał zmusiło nieumarłych do wycofania się: Pieśniarka pobiegła w
uliczkę w lewo, pozostała trójka w prawo.
- Za nimi Phil ! - elf wyprzedził nawet Serafina i ruszył do ataku na trójkę nieumarłych, nie widział nawet, że
Serafin pobiegł w lewo...
Nieumarła elfka trafiła w ślepy zaułek. Serafin zagradzał jej jedyną drogę ucieczki, wyciągnął katanę i zwrócił
się do przeciwnika:
- Jeden na jednego, do końca. Czas skrócić wasz przeklęty plan !
- Haha ! I owszem, bez ciebie napewno pójdzie nam szybciej. Zginiesz Serafinie Sunstorm !
- Być może, ale nie samotnie - Łowca uważnie czekał na pierwszy ruch przeciwnika.
- Więc nadal uważasz, że bycie nieumarłym jest złe ?
- Tak i zaraz się o tym przekonasz ! - Serafin starł się z przeciwniczką uzbrojoną w dwa sejmitary. Stal uderzała
w stal, na ziemię sypały się iskry. Zwycięzca tej walki mógł być tylko jeden...
Pierwszy znaczący cios zadała Aluvian raniąc Łowcę w skroń - krew zaczęła spływać elfowi po twarz. To tylko
bardziej go zmtywowało. Sparował kolejny cios prawego sejmitara i kopnął w brzuch elfkę zanim ta zdążyła
zadać cios lewą ręką. Odepchnął ją na dystans i zdążył sieknąć ją w lewe ramię. Nieumarła zaatakowała ze
zdwojoną siłą, lecz Łowca dał radę sparować jej kolejne ciosy. Zwarł się ramię w ramie z przeciwniczką i
zdążył wyprowadzić cios wysuwając się za nią. Potężny zamach kataną został jednak sparowany, a druga
ręka zadała cios, którego Serafin nie zdążył uniknąć. Ostrze wbiło się w lewe ramię i zatrzymało się na kości. Elf
zamachnął się i odbił dalej wbijającą się stal. Był ranny, ale walczył dalej. Gdy Pieśniarka ponownie
zaatakowała, Łowca schylił się i uniknął ciosu, przebijając nieumarłą - jednak nawet taka rana nie była dla niej
"śmiertelna". Kolejny wyprowadzony przez Serafina cios przeciął jej lewą ręke wzdłuż, mimo to nadal trzymała
swoją broń:
- Zaraz z tobą skończę !
- Nie bądź taka pewna. A nawet jeśli to zginiesz chwilę po mnie.
Walka toczyła sie dalej, szanse były wyrównane, ale z czasem przewaga wzrastała na kożyść Aluvian -
nieumarli nigdy się nie męczyli... Serafin walczył bez cienia strachu. Tym razem miał swoją katanę - broń dobrą
na każdego, prawieże perfekcyjną. Jednak intuicja łowcy stale podsówała mu myśl, że z tego zaułka niewyjdzie
ani nikt żywy, ani martwy...
Zadał cios w brzuch odwróconym ostrzem i zaczął ciągnąć klingę ku górze. Sądził, że nieumarli nie czują bólu -
mylił się. Aluvian zawyła z bólu, jednak nadal miała siłę walczyć. Teraz naprawdę umierała - ranę zadała silnie
umagiczniona broń. Odepchnęła się od elfa i stanęła w gotowości do ataku:
- Wiesz, że możemy to przerwać, poddaj się Aluvian.
- Nie, nie mogę. Sam widzisz, czym jestem. Skończ to co zacząłeś !
Natarła z olbrzymią furią, Serafin nie uniknął ciosów, lecz je osłabił i dzięki temu jeszcze żył, ale nie na długo.
Pierwsze ostrze zagłębiło się w wątrobie i przeszło na wylot, drugie zatrzymało się tuż nad wciąż bijącym
sercem.
Aluvian oparła się o umierającego elfa, wciąż trzymając oba miecze. Serafin w jej martwych oczach nie
dostrzegł ani radości z odniesionego zwycięstwa, ani złości. Widział smutek i cierpienie. Łowca uklęknął wciąż
trzymając swoją katanę, Aluvian nawet nie śmiała wyciągnąć swojej broni. Uklękała razem z nim, spojrzała głęboko w oczy i szepnęła:
- Dokończ to...
Ostatkiem sił Serafin zadał kataną cios w serce nieumarłej , wyzwalając jej wolę i duszę spod rozkazów nieumarłego władcy. Jej ciało opadło tuż przed Serafinem, stała sie teraz wolna i udała się na wieczny spoczynek do... Nawet się już nie zastanawiał gdzie. Jednak przyszła kolej na niego, takich ran nawet żaden z kapłanów Neverwinter nie potrafił uleczyć. Opadł na plecy, ostrza mieczy wysunęły się i z ran buchnęła krew. Nie czuł jednak bólu. Teraz i on zyskiwał wolność, a przynajmniej taką miał nadzieję. Powoli bruk, na którym leżał pokrył się krwią. Obrucił głowę i zobaczył nadbiegającego Phila:
- Jezu... Trzymaj się, poskładamy cie jakoś... - Serafin ruchem ręki przerwał mu:
- Nie Phil, ja już nie żyję. A są ważniejsze rzeczy do zrobienia. Weź ten medalion... tym razem powinien przenieść cię wprost do Otchłani, ale do oddziału Alexeia. Sądzę, że się jeszcze zobaczymy... to był zaszczyt wlaczyć z tobą ramię w ramię... - zamknął oczy. Po chwili ponownie je otworzył. Nie widział już ani Phila, ani Neverwinter. Widział tylko zamazany obraz i jakąś postać wyciągającą do niego rękę....

[Niestety przerwa i to długa. Mam maturę i muszę zacząć sie kuć. Nie zamykajcie wątku, kontynuujcie go za wszelka cenę. Szkoda stracić tak fajny pomysł. aha, jeśli się uda, wrócę pod koniec maja ;) ]

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach

Phil przez pewien czas trzymał jeszcze głowę towarzysza w rękach. Teraz już martwego towarzysza. Phil czuł smutek. Żal. Złośc. Nie, nie złośc. Czuł nienawiśc. Wziął do ręki medalion od Serafina. Nie użył go. Powiesił na szyi. "Muszę dokończyć to co z Serafinem zaczęliśmy. Zabić całą siodemkę. Został jeden." Phil nie miał problemow z trojką uciekinierow gdyż Serafin nieźle ich podziurawił i nie mieli tyle enrgi. Pewnie wyczuli rownież, że utracili przywodczynię. Phil też odczuł tę stratę. Wraz z Aluvian zginął jego towarzysz. Phila coś ukuło w środku. Wiedział, że musi zemścić się za przyjaciela.
- Pomszczę Cię Serafinie, przysięgam. - powiedział stojąc jeszcze nad ciałem elfa. Zaniosł je do portalu i wysłał do Akademii. - Pochowamy cię godnie, przyjacielu - powiedział szeptem. Teraz wyzbył się żalu i smutku. W jego sercu została nienawiść. Wiedział, ze zaspokoi ją tylko wtedy gdy zabije ostatniego nieumarłego. Spojrzał na medalion. Na krawędzi było napisane "Morhen" - Warownia. Phil zrozumiał, że w razie niepowodzeń nieumarli spotykali się w twierdzy za Sigil. Szybko się tam przeteleportował. Jego czarny stroj wzbudzał zdziwienie wsrod przechodniow. A on szedł z nienawiścią w na twarzy. Szedł aby zabić. Szybko dotarł do sćieżki ktora prowadzila do twierdzy. Szybko doszedł do celu. Bez ociągania wszedł do twierdzy. Wydawała się opustoszała. Ale nie była. Elf wyczuwał obecnośc nieumarłego. I nie mylił się. Po chwili zauważył jakiś cień spadający od okna w jego kierunku. Ledwo zdążył się uchylić, poczył nawet podmuch wiatru wywołanego atakiem. Phil obrocił się. Naprzeciw niego stał nieumarły. Stał i uśmiechał się.
- I z czego sie cieszysz? Zostałeś sam jak palec. I pewnie zaraz zginiesz. - powiedział elf
- Tak ale ty też jesteś sam - uśmiechnął się paskudniej, a Phil przełknął slinę. Tego nie wziął pod uwagę. Był sam. - I to pewnie ty zaraz zginiesz parszywy elfie.
- Dosyć tego gadania - syknął Phil - Walczmy!
Nieumarły tylko się ukłonił. I zaatakował niezwykle szybko. Jednak elf był szybszy i wykręcił piruet unikając ciosu. Nieumarły zaatakował znow. Phil wykręcił się w drugą stronę i podciął zdechlaka. Tan wylądował na ziemi. Zrezygnował z szybkich atakow. Elf był szybszy. Powoli zbliżył się do niego i uderzył pięścią. Elf uniknął ciosu i kopnął umarlaka w okolioce brzucha. Zdechlak jęknął, odskoczył i wyciągnął broń. Phil zastygł. Niechciał niepotrzebnie prowokować przeciwnika. Od tego ruchu zależy jego życie lub śmierć. Nieumarły zaatakował Zbliżał się coraz bardziej, a Phil już wiedział, że nie zdąży. To nie było możliwe. Zdążył. Wykonał najszybszy w swoim życiu połpiruet zmaterializował broń i uderzył przeciwnika w plecy. Tamten poleciał na ścianę. Phil doskoczył do niego lecz ten odsunął się. Phil odwrocił się do niego plecami, przebiegł pare krokow po ścianie, odbił się i spadł na przeciwnika. Tamten oberwał w kręgosłup. Jęknął. Upadł. Phil wyskoczył. Uderzył. Trafił w ziemię. Uderzył przeciwnika po nogach. Ten ciął go jednak po plecach, Phil poczuł bol. Niezbyt mocny jednak. Obaj wstali. Zwarli się. Bronie poruszały się wręcz niewidocznie. Łatwiej było je usłyszeć niźli dojrzeć. W peenym momencie zastygli w bezruchu. Bronie skrzyżowały się. Nieumarły nie był zmęczony. Phil wręcz przeciwnie. Upadł. Nieumarł runął na niego. Elf bronił się ostatnimi siłami.
- Giń psie - ryknął nieumarły - jesteś sam, nie masz nikogo. Phil prawie w to uwierzył. Prawie.
- Mylisz się - powiedział elf i uśmiechnął się. Pomyślał o innych członkach Akademii, wiedział teraz, że od niego zalezy przyszłość Salvatlandu. Wiedział, że musi wspomoc ich siły, swym łukiem i kijem. Musi przynajmniej w częsci załatać lukę jaka powstała po śmierci Serafina. Wstąpiły w niego nowe siły. Odrzucił przeciwnika na bok. Szybko ciął go po nogach. Tamten upadł. Wstał. Elf uderzył go w szczękę od dołu. Umarlak podleciał w gorę. Zanim zaczął spadać Phil wyskoczył. Uderzył zdechlaka z potężną siłą. Wbił go w ziemię. Tamten nie miał siły już się ruszyć.
- Dokończ - powiedział - Nie każ mi czekać. - Phil dokończył. Dokończył to co zaczęli z Serafinem. Nienawiść uszła z niego. Wrzucił bezgłowe ciało nieumarłego do jeziora. Odszedł. Wyleczył się miksturami z lutni. Wypił eliksir regenrujący siły i poczył się lepiej. Wiedział jednak, ze będzie musiał to odespać. Spojrzał na medalion. Wziął go do ręki i użył. Znalazł się w dziwnym miejscu, ktorego nie sposob opisac. Coś w rodzaju jaskiń. Zauważył pozostałych Salvatlandczykow. Podszedł do nich. Przyglądali mu się przez chwile, jednak poznali go.
- A gdzie Serafin? zapytał Ajatullach
- Serafin... - zaczął Phil - on... nie żyje. - wyrzucił z siebie. Zapanowała cisza. - Ciało jest w Akademii... myślę, żę pochowamy go godnie. Widzę jednak, że to nie jedyne wasze zmartwienie. Jestem do dyspozycji. Co mam robić?...

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach

-Smutne wieści... Ale nie możemy się poddać, Serafin nie byłby z tego zadowolony. Walka musi trwać. Krąg śmierci się nie zamknie... Idę po Koronę. Sam, czy z Wami - to nie ma znaczenia. Teraz trwa Czas Zemsty. Nieumarli ugną się przed potęgą Świętego Światła, którym władam. Arthu''zad po odzyskaniu życia chce zdobyć Salvatland, a potem Sigil i inne Sfery. Pani go nie powstrzma- na nas spoczął ten obowiązek. Bracia, brońmy Dobra!- przemówił Mitros.

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach

Mordimer chwycił za flakonik z seledynową substancją, wziął zamach i... zatrzymał się w bezruchu. Buteleczka upadła tuż pod nogami dwóch kompanów - jego i Ajatullaha. Wybuch obu odrzucił z potężną siłą. Mordimer wstał bez najmniejszego zadrapania, natomiast Ajatullah nie był w stanie się podnieść - niemal cały ociekał krwią. Sięgnął do pasa po miksturę leczenia poważnych ran. Od razu poczuł się lepiej.
- Mordimerze, co to było? - zapytał.
- To nie Mordimer - powiedziało ciało Mordimera, w którym najwyraźniej przebywał teraz też ktoś inny.
Ajatullah szybko przypomniał sobię hidtorię ze starej twierdzy w innym wymiarze, którą podczas którejś biesiady usłyszał od Serafina i Phila. Jeśli ten, który przed nim stał był tak potężny, ajk usłyszał, to sam nie miał najmniejszych szans. Ajatullah musiał jak najszybciej sprowadzić tu resztę towarzyszy...

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach

Utwórz konto lub zaloguj się, aby skomentować

Musisz być użytkownikiem, aby dodać komentarz

Utwórz konto

Zarejestruj nowe konto na forum. To jest łatwe!


Zarejestruj nowe konto

Zaloguj się

Masz już konto? Zaloguj się.


Zaloguj się
Zaloguj się, aby obserwować