Zaloguj się, aby obserwować  
menelsmaster

Zapomniane Krainy - forumowa gra RPG [M]

4049 postów w tym temacie

- ZŁOoo...
- JEŚĆ!
- Z dostawą do domu - jęknął niziołek i wypadł z mechanicznego kreta. Gnom w nieco lepszym stanie, gdyż zawsze zapinał pasy spojrzał na wrak i podrapał się po głowie:
- Hmm... jak dobrze pójdzie to nadal można by z tego kolumnę rektyfikacyjną z podwójnym obiegiem i chłodzeniem zmontować. I kostkarkę do lodu.
- I Śmierć! - uśmiechnął się Zak wymachując mieczem, jednak rozpoznał niziołka i gnoma i z miejsca posmutniał. Schował miecz.
- Ładne wejście - stwierdził Phil spoglądając na uszkodzoną maszynę.
- Tak, ale zbytnio nam nie pomogliście. Nadal brakuje nam Kaina, Marvolo, demonologa i tamtych trzech od Eileen - stwierdził drugi z łuczników.
- Chyba, że zabraliście zwój teleportacyjny. Eileen wam dała coś takiego, prawda Marr? Furr?
- Eee, my tego...
- Przysłała was Eileen, prawda? PRAWDA?

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach

- Przysłała was Eileen, prawda? PRAWDA?
- Jakby to powiedzieć... No, zasadniczo tak... - niziołek pierwszy raz pomyślał, że nic nie powiedzieli z Marrem o swoim planie Eileen - To znaczy wiesz, ogólnie wszyscy zdecydowaliśmy, że pewnie przydałaby się wam pomoc. No i tak wyszło, że jesteśmy. Więc można powiedzieć, że przysłała nas Eileen. Tak, zdecydowanie można tak powiedzieć!
- No to bardzo dobrze. Jaki ustaliliście plan wyjścia? - Phil przeszedł od razu do konkretów.
- Eeee, zasadniczo to my ustaliliśmy plan wejścia, jeśli można to tak określić.
Serafin pokręcił ze zrezygnowaniem głową. Farin zażenowanym ruchem zasłonił dłonią oczy. Zak cicho powiedział "ZŁO!".
- Czyli jedyne o czym pomyśleliście, to jak się tutaj dostać, tak? W ogóle nie wpadło wam do głowy, że może powinniśmy się ewakuować, skoro miałaby nam być potrzebna pomoc...?!- Youze dalej nie dowierzał w to co słyszał.
- Czepiacie się! A tak w ogóle to co z tym Marvolo i Kainem? Zgubili się, czy co?! W ogóle, co tu się stało?!

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach

[ Od tej pory właściwie będę ograniczał się tylko do postów wpływających na fabułę i bardziej was kontrolował: dawał wskazówki, itp. Oczywiście między sobą nadal możecie rozmawiać. I zacznijcie wreszcie więcej mnie o rozgrywkę wypytywać zamiast pisać na czuja. W tej chwili macie wyciągnąć spod gruzowiska Kaina, Marvolo i demonologa oraz trójkę najemników. Wszyscy żywi, lekko ranni. Kain ma wstrząśnienie mózgu, nie może rzucać czarów. Radzicie sobie więc bez czarodzieja. Kierujecie się nadal w pobliże drowiego miasta, Serafin i Phil mają mapę i prowadzą. Znajdźcie wejście do ścieków, jest zakratowane i zabezpieczone magicznie. Wszelkich dalszych instrukcji będę udzielał przez gg. Nawet jak mnie nie będzie to i tak piszcie - odpowiem później. ]

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach

- Czepiacie się! A tak w ogóle to co z tym Marvolo i Kainem? Zgubili się, czy co?! W ogóle, co tu się stało?!
- Miło was widzieć, ale ja chyba mam na to odpowiedź. Ogólnie to przed chwilą było tu trzęsienie ziemi i dlatego niektórzy się zgubili… Problem w tym, że nie wiemy skąd wzięło się trzęsienie ziemi! Przecież musi mieć to jakąś przyczynę. Oczywiście możliwe, że jest, a właściwie było to coś naturalnego, ale jakoś na mój gust i przeczucia było to celowe… Może to wina tego kretowraka albo co gorsze… jakiegoś stwora, który właśnie czeka by nas zniszczyć. Może fantazjuje, ale wszystko ma jakąś przyczynę, dlatego proponuję byśmy jak najszybciej zrobili to, co mamy zrobić i zwiewajmy stąd- inkwizytor opowiedział o swoich wątpliwościach.

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach

Elf kręcił się przez chwilę przy rozsypanych po jaskini bezużytecznych teraz już częściach, niesamowitej maszyny jaką był kret. Taki wynalazek mógł oznaczac koniec epoki panowania drowów pod ziemią, gdyż nagle zgłębianie się w głąb planety zrobiło się całkiem proste. Przynajmniej gdyby Kret nie uległ sromotnej porażce w walce z grawitacją. Gdy elf tak przerzucał deski i inne śmieci, usłyszał ciche jęknięcie. Podszedł do miejsca gdzie usłyszał ten nikły dźwięk i odrzucił deskę oraz kilka kamieni. Po chwili jego oczom ukazała się ręka. Była ona w rękawie, który wskazywał na to, że jest to jeden z najemników wynajętych przez Eileen. Ebril, który dotychczas szukał innych po zapachu lekko ugryzł rękę. Drgnęła. A więc poszkodowany żył.
- Chodźcie tu szybko!
Już po chwili najemnik siedział na ziemi i ciężko oddychał, łapiąc powietrze. Stwierdził, że raczej nie było przy nim nikogo z pozostałych.
- Szukajmy szybko... jeśli nie zostali zgnieceni, to za niedługo może im się skończyc powietrze...

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach

- Kain chyba ma wstrząs mózgu, ale kontaktuje całkiem nieźle - stwierdził Darkus owijający bandażem głowę maga. Kain sprawiał wrażenie nieco zdezorientowanego i miał mętny wzrok. Łucznikowi zdecydowanie nie podobała się perspektywa dalszej wędrówki przez Podmrok bez sprawnego czarodzieja.
- Kain, spójrz na mnie. Ile widzisz palców?
- A do dupy z takim twoim sprawdzaniem Serafinie. Powiem Ci to od razu: zapomniałem wszystkich czarów i mam lekkie wstrząśnienie mózgu. Przez najbliższe parę dni za bardzo się wam nie przydam - mag puknął się pięścią w głowę - Choć i bez czarów jestem mądrzejszy niż kilku inkwizytorów razem wziętych.
- E, e, zaraz sam sobie będziesz swój pusty łeb wiązał.
- ZŁO!
- Cisza! Co z resztą? Marv?
- Jakoś przeżyje, ale biegać raczej nie dam rady, kilka złamanych żeber. Już sobie poradziłem. Najemnikami też sobie poradziłem, dziewczynę trzeba będzie nieść, ma złamane obie nogi. Sądzę, że Marr zmontuje nosze z tego czegoś czym tu dotarli, a później poniesiemy ją z Kainem...
- Dlaczego zawsze JA?
- Bo w tej chwili w walce byłbyś tak samo przydatny jak i ja! Ot co...
- Dobra, dobra, ale dasz mi tych dobrych ziółek druidzie.
- A tego nie odmówię. Cholera, mógłbyś chociaż płomień wyczarować, czym ja mam to zapalić?
- Marv, czy to jest to co myślę? - podbiegł niziołek.
- Zapewne tak, twój nioziołczy zmysł powonienia jest przecież nieomylny.
- Heretycy! Plugastwa! Rozpustnicy...
- Chcesz Darkusie?
- Nikczemne kana... eee, serio mogę? Hm, nie wiem. To chyba nie grzech.
- HALO!
- Hę? - odezwało się naraz kilka głosów.
- Mamy kurważ misję do wypełnienia! - wrzasnął krasnolud wymachując swoim toporem.
- Farin, spokojnie...
- Powiesz to drowom jak dalej tu posiedzimy - burknął topornik, po czym zwrócił się do Serafina, który wyłonił się z korytarza.
- Powiedz im coś...
- Jesteśmy niecałe dwie mile od drowiego miasta, więc faktycznie dobrze byłoby się streszczać. Prawdopodobieństwo spotkania więcej niż jednego patrolu jest aż nadto duże, nie kuśmy losu chłopaki. Puszek odblokował już zawał i jest przejście. Marr, montujcie te nosze i ruszamy.

Dwie godziny później...
- Przypomina trochę to drowie miasto, które już raz "odwiedziliśmy" - szepnął Farin. - Grube mury, bardziej przypomina duergardzką warownię. To na pewno to?
- Pewnie, że tak - odpowiedział nieco urażony Devereaux - Tam jest wejście do kanałów - najemnik wskazał grupkę głazów zasłaniających część muru. Serafin dopiero teraz zaczął się zastanawiać w jaki sposób cała trójka ludzi widzi w ciemnościach - najprawdopodobniej umożliwiały im to opaski na głowach, wszyscy je mieli. Na chwilę obecną nie potrafił nic innego wymyślić od magicznych opasek, gdyż historie o stałej magicznej modyfikacji oczu, aby umożliwiać widzenie w podczerwieni, traktował jako bajkę.
- Jak dobrze jest pilnowane? Bo z tej pozycji zapewne nie dojdziemy nie zauważeni?
- Nie, od razu spostrzegłyby nas czujki z murów, albo jeden z powracających patroli. Wejście do kanału jest osłonięte od strony bramy tamtymi skałkami, da się tam niepostrzeżenie dojść takim małym parowem. Choć nadal możemy zostać zauważeni z muru - elf zaczął patrzeć w okolice gdzie mur łączył się ze ścianą jaskini.
- Jeśli mnie mój elfi wzrok nie myli tam biegnie wąska półka skalna? Jakieś 10 metrów nad murem.
- Zgadza się. Co w związku z tym?
- Dwóch dobrych strzelców z wyciszonymi lotkami zdołałoby zdjąć strażników pilnujących tej części muru bez alarmowania reszty.
- Wykonalne. Reszta w tym czasie zdołałaby umożliwić dostęp do kanałów. Zaczynajmy więc...
- Sądzę, że powinniśmy poczekać jeszcze trochę - wtrącił drugi z najemników - Patrole wracają w równych odstępach czasowych, więc poczekajmy na najbliższy i dopiero zacznijmy. Tak dla pewności.
- Lepiej nie ryzykować, że ktoś nas dojrzy. Dobrze więc, powyznaczam wam zadania...

[Zadania porozsyłam każdemu przez gg]

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach

- Chodź Phil. Do dzieła. - Serafin zwrócił uwagę łowcy. Kiwnął głową aby podszedł za nim. - Nie ważne czy ktoś nas zauważy czy nie, ważne aby nie wszczął alarmu.
Zbliżali się powoli do skalnej półki. Gdy dotarli do jej brzegu, pomagając sobie wspięli się na jej szczyt.
- Dobra Phil... musimy teraz poprzycinac wszystkie lotki na takie właśnie jak masz tutaj... - mistyczny łucznik wyjął z kołczanu strzałę o dosc krótkich lotkach, które dodatkowo miały wyciszac strzałę.
- Nie tracą na stabilności lotu? - zapytał łowca
- Odrobinę... wszystko jest do przecwiczenia.
- Okej... to co, zróbmy to.
Kilka minut później, leżało przed nimi kilkanaście podobnie wyciątych strzał, które już za chwilę miały posłużyc do wyeksterminowania tej części drowów, która mogła ich zauważyc. Naciągneli łuki. Drowów było pięciu. Stali na grubym, kamiennym murze w mniej więcej równych odległościach od siebie. Obserwowali bardziej ziemię dookoła, niż dalsze półki skalne. Cisi zabójcy wycelowali swe łuki.
- Strzelaj pierwszy - głos Phila był cichy i pewny.
- Tylko wiesz Phil... nie za wcześnie i nie za późno. Tak, żeby nie zdążyli sie pozbierac i tak, żebym zdążył strzelic kolejną.
- Spooooko, Serafin. Będzie ciekawie...
Drevin spojrzał na otaczającą go ziemię. Jego oczy przyzwyczajone do ciemności i na codzień używające termowizji nie wskazywały na to aby mur otaczały jakieś stworzenia, które mogłyby byc zagrożeniem dla miasta. Jedynie na niektórych kamieniach pozostawały ślady łap przechodzących tu i ówdzie niewielkich gadów. Wszystko wskazywało na to, że warta będzie spokojna. Po prawej miał dwóch pobratymców, po lewej tak samo. Był pewny swego. Od dawna nie było tutaj już żadnych problemów. Co prawda jakiś czas temu odczuwało się w ziemi jakieś silne wstrząsy, ale wytłumaczone to zostało zwykłymi ruchami tektonicznymi. Z drugiej jednak strony do miasta doszły ostatnio wieści o jakichś rozruchach w dalszych korytarzach. "Dlatego jest nas pieciu, a nie trzech" pomyślał Drevin. Oparł się o kamienny podest. Dookoła panowała subtelna cisza. Drevin spojrzał w bok. An`trakt, który stał po jego prawej stronie, na brzegu zachwiał się nieco. Jakoś tak niespokojnie. Sekundę potem Drevin ujrzał strzałę wystającą z jego boku. An`trakt zachwiał sie ostatni raz i poleciał w przód na ziemię. "Co do cholery..." Teran, który stał bliżej podbiegł do miejsca gdzie spadła ofiara i spoglądał w ciemnośc.
- Stazaek! Dźwoń na alarm! - krzyknął Drevin odwracając się. Ale nazwany Stazaekiem już lezał na murze, bez ruchu i z gasnącym ciepłem ciałem.

Trzeci ze strażników stojacych na murach dostał strzałę od Serafina między oczy. Phil zastrzelił czwartego. Środkowy pokonał już znaczną częśc drogi do baszty, aby zaalarmowac innych.

Drevin już czuł, że uda mu się zadzwonic na alarm. Nie miał zielonego pojęcia co się dzieje, ale wiedział, że nie jest dobrze. Nagle poczuł okropny bół w nodze. Przewrócił sie na ziemię. Po upadku w oddali zobaczył jakby błysk dwóch par oczu. Sekundę później pocisk rozerwał mu płuca i przebił serce.

- Mistrzowska robota. - powiedział Serafin z uśmiechem. - Lepiej byc nie mogło.
- Taaa... - powiedział Phil z lekkim uśmiechem na twarzy.
Teraz pozostało tylko pilnowac, aby żaden inny drow nie zobaczył tego, co chcieli zrobic pozostali towarzysze łuczników...

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach

- Chyba ich wybili- stwierdził inkwizytor- mam taką nadzieję. Czyli co teraz robimy?

- No trzeba jakoś patrolem się zająć, który może tędy przechodzić

- Czyli właściwie to mamy spokój, przeczekamy, przejdzie to coś i ruszymy.

- ZŁO!

- Czego chcesz?- Darkus zadał pytanie znudzony cichszym niż zwykle zawołaniem Zaka

- Puszek…

- Co Puszek jaki Puszek?- Sługa Boży jakoś nie do końca rozumiał kim jest ten ktoś, co im pomaga. Pewno jakiś zwierzak, który gada. Niespotykane, ale możliwe.

- ZŁO! Ten tego powiedział mi, że tam daleko jest patrol.

- O to ładnie, to za jakiś czas idziemy.

- ZŁO! Powiedział też, że kieruje się w tą stronę tak bardziej, żeby zbadać te miejsce, gdzie teraz jesteśmy.

- No masz!- z żalem w głosie zareagował krasnolud

- Nie no, to przecież jakaś tragedia! I co my teraz zrobimy?

- ŚMIERĆ!

- Ciszej ty, ty… zakuty łbie! Niby rycerz, a zakuty jak, jak… a tam nie ważne nie mam czasu na czcze gadki!- powiedział z oburzeniem inkwizytor

- Nie możemy z nimi walczyć, bo mogą zdążyć ogłosić alarm…

- No nie, czyli jesteśmy zgubieni!- powiedział duchowny

- Nie no spokojnie! Nie ulegajmy panice!- Farin próbował uspokoić towarzysza

- A ty Kainie masz jakiś pomysł skoro taki mądry od kilku inkwizytorów na raz?

- Myślę…

- Ta, to już lepiej zacznijmy kopać groby- zażartował Darkus, ale jakoś nikt się nie roześmiał. Każdy wiedział, że to trudna sytuacja.

Zak lekko stukał palcami o skałę, a to denerwowało inkwizytora i maga.

- Cicho Zak, usiłuję myśleć!- Kain i Darkus powiedzieli razem

- Mam!

- No mów!

- No to może przestraszymy tych dzikusów jakoś? Nie wiem no mają tam jakiś bożków co?

- Mają.

- No to świetnie. Zak, a ten Puszek skoro tak wie co oni robią, a go nie za bardzo zauważają, to może ich przestraszyć. Albo nie! Może lepiej nie straszyć tylko dać im mały cud…

- Darkusie możesz mówić jaśniej?

- Ma ktoś jakieś świecidełko?

Nie było chętnych.

- Nie no! Zaraz nas zabiją, a wy tu nawet nędznego metalu skąpicie!

- Masz monetę- dał w końcu mag

- No dobra świetnie…

- Tyle, że tak im tego nie możesz dać. Raz, że to tylko moneta, a dwa że z powierzchni- pouczył Darkusa mag

- No wiem, wiem. I właśnie zastanawiam się, co z tym zrobić.

- Z chęcią bym to nieco zniekształcił, ale nie mam siły- stwierdził z rozczarowaniem Kain

- No dobra, a ty Farin nie mógłbyś coś z tym zrobić? Wszak krasnoludem jesteś.

- No w sumie mógłbym- powiedział, wziął monetę i toporem lekko waląc zdeformował wszelkie oznaki, które świadczyłyby, że była pieniądzem z powierzchni.

- Świetnie, to gdzie ten Puch?

- Puszek! ZŁO!

- Już dobrze, dobrze… nawet nie można być złośliwym - narzekał Sługa Boży

-JEŚĆ!


Kilka minut później


- Czyli rozumiesz, że masz tego nie zjeść i tych drowów też nie jeść?

- TAK

- I wiesz, że masz udawać jakiegoś sługę tej Lolth?

- TAK

- I wiesz, że masz być przekonujący?

- TAK

- No to dobra leć i zrób tak jak mówiłem… cała nadzieja w tobie Puchu- inkwizytor ostatnie słowo powiedział bardzo cicho


Następne kilka minut


Drowów było siedmiu. Wyglądali obrzydliwie, a ich zbroje i oręż napawały strachem. Szli jeden za drugim bacznie obserwując otoczenie.

- Zaraz skręcimy w tamtą stronę- wskazał palcem dowódca stojący na przedzie grupy

Reszta pokiwała głową i poruszała się w milczeniu.

- Ciii! Coś usłyszałem- zakomunikował reszcie jeden z pogan

- Gdzie usłyszałeś Bearku?

- Usłyszałem, ale jeszcze nie jestem pewien gdzie.

- Ruszajmy. Jak już dojdziem, to możem chwile odpocząć. Znam tam takie dobre miejsce. I tak tu nikogo nie ma…

- Milczcie głupcy! Ja też coś usłyszałem.

- Ale co?

- Jakiś syk.

- Lolth…- coś powiedziało delikatnym, ale tajemniczym głosem

- Słyszeliście?

- Tak…

- Ktoś jakby powiedział imię królowej…

- Bredzisz durniu

- Jestem sługą Lolth- znowu rozległ się ten sam głos

- Też słyszałem!

- I ja!

- Ja też!

- Jestem sługą Lolth! Padnijcie na kolana i błagajcie o litość!

- To sługa Lo..lo…lol…lolthhh!- zająknął się jeden z drow z patrolu i od razu padł na kolana zakrywając twarz rękami

- O nie błagam nie zabijaj nas! Jesteśmy pokornymi sługami twymi i twej pani! O sługo pajęczej królowej!- dodał drugi i też padł na kolana

Zaraz za nimi padło kolejnych dwóch.



- SSSchhhh. Padnijcie wszyscy na kolana. Padnijcie i błagajcie o litość. Inaczej każę wam ze sobą walczyć ku uciesze Pani- powiedział Puszek


W tym momencie jeszcze jeden drow padł na twarz i modlił się do bogini w dziwnym języku. Wcześniejsza czwórka tylko jęczała i błagała innych by też oddali cześć bogini, ale tamci jakby nie dowierzali. Wyjęli broń…

- Ukaż się jeśli jesteś sługą Lolth!

- No dalej! Nie uwierzę póki nie zobaczę!

- Padnijcie na kolana albo każę was zabić nędzne kreatury! Oreadzie i Nugadzie padnijcie!- Puszek wymówił imiona nieustraszonych drowów. Oczywiście wcześniej je usłyszał…


- Widzicie zna wasze imiona padnijcie na kolana! Nie prowokujcie go, bo was zabije albo każe nam was zabić!- błagało kilku klęczących

- Może mają rację? Wymówił nasze imiona…- zasugerował Nugat

Oread runął na ziemię błagając o litość. Zaraz za nim padł na kolana Nugat.


- Dobrze moi niewolnicy. Może nie będę kazał wam ze sobą walczyć. Tak nudno mi samemu i te zadania jeszcze od królowej mi ciążą… Cieszcie się z objawienia. Nie wszyscy śmiertelnicy mają łaskę rozmawiać ze sługą Lolth. Jeszcze mniej mnie widzi i przeżywa…


Drowy zadrżały i znów błagały o litość.


- Oto mój mały dar dla was. Zanieście to do najgłębszego miejsca jakie znacie i które jest daleko od waszego miasta i strzecie go do końca swych dni- na ziemię upadło złote świecidełko- to mój dar wdzięczności za wasze ułomne posłuszeństwo. Gdybyście byli bardziej ulegli może byłbym łaskawszy, a może nawet ukazałabym się wam w pełnej krasie, ale za waszą niesubordynację takiej łaski nie otrzymacie. A pomyślcie, że mogłem was zabrać do królowej!

- Dziękujemy o panie! Dziękujemy o matko ! Dziękujemy!

- A teraz wynocha stąd niewolnicy! -wrzasnął wszechpotężnym głosem Puszek

- Żegnaj o panie! Żegnaj!- mówili i powoli wycofywali się byle jak najdalej od obłąkanego bóstwa, które mogło zrobić wszystko.



Kilka minut później.



JUŻ!- powiedział Puszek

- No nareszcie! Już myślałem, że się zgubiłeś albo zrobiłeś coś nie tak- odparł Darkus

- Czyli możemy bezpiecznie iść?

- Drowy poszły sobie! Przestraszyły się mnie!

- ZŁO!

- W sumie to się cieszę, że nas nie spotkały. Walka mogłaby być trudna i mógłby ktoś słabszy zginąć- odetchnął z ulgą inkwizytor

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach

- Lepiej nie ryzykować, że ktoś nas dojrzy. Dobrze więc, powyznaczam wam zadania...

Niziołek nie musiał czekać na wyznaczenie jakichkolwiek zadań. Skinął na Marra i Youzego i zaczęli się skradać w stronę wejścia. Droga nie była trudna, szczególnie że pozostałe grupy sprawnie sobie poradziły z wszelkimi możliwymi przeszkodami.
Człowiek pierwszy podszedł do kraty zbudowanej z cienkich prętów. Sprawdził zamek, spojrzał pytająco na niziołka, który tylko wzruszył ramionami, po czym wyjął wytrych i spróbował otworzyć zatrzask. Cichy syk sprawił, że Youze natychmiast wyjął wytrych.
- Kwas. - mruknął niezadowolony - Zamek też zablokowany.
- Jak nie pięścią, to młotkiem.
Marr wyjął z nogawki cienki brzeszczot. Pręty kraty szybko ustępowały pod naporem gnomiej piły.
- Ok, powinniśmy się przecisnąć.
- Wytnij jeszcze ze dwa pręty - powiedział Youze.
- Po co?
- My się przeciśniemy, ale będzie musiał tędy przejść również krasnolud...
- Marr, Ty się zajmij kratą, my sprawdzimy dalej ten kanał.
Furr pierwszy przeszedł przez otwór. Zaraz za nim podążał człowiek.
- Niby to kanał ściekowy, ale bardziej przypomina zwykły korytarz...
- Prawdopodobnie został zaprojektowany jako dodatkowa droga ucieczki, gdyby jakaś siostra zechciała zająć najwyższe stanowisko wywołując naturalną śmierć innej drowki.
- Czyli najprawdopodobniej jest najeżony drowimi pułapkami. Ja w każdym razie bym tak zrobił, wiedząc samemu jak bezpiecznie przejść, zgubiłbym skutecznie potencjalny pościg.
- Słusznie mówisz człowieku. Nie wiem, czy byłeś wcześniej w podmroku, ale powinieneś wiedzieć jedno. Drowie pułapki dzielą się na trzy rodzaje. Pierwsze, są to pułapki złośliwe. Zazwyczaj nie mają na celu zabicia osoby, która w taką pułapkę wpadnie, lecz raczej ośmieszenie jej. Tutaj często można spotkać ogień, lub kwas. Ciężkie poparzenia na twarzy drowa są wyrazem największej hańby, gdyż oznaczają, że z łowcy stał się zwierzyną...
- No dobra, to jest pierwszy rodzaj. Jakie są pozostałe dwa?
- Drugi rodzaj, są to pułapki eleganckie. Odróżniają się od innych tym, że ofiara bardzo szybko...
Ciche kliknięcie przy kolejnym kroku Furra natychmiast zmroziło krew w jego żyłach, nad jego głową błyskawicznie wysunęło się długie, cienkie ostrze. W ułamku sekundy odskoczył w tył. Niemal w tym samym momencie wysunęły się kolejne ostrza, tym razem na całej wysokości korytarzu.
- Chyba rozumiem, co miałeś na myśli. Tak, zdecydowanie to rozumiem. - pierwsze ostrze było na wysokości jego wzroku - Jakbyś nie był takim kurduplem, to już byłbyś martwy...
- Super, naprawdę, nie ma to jak żarty ze wzrostu niziołków w takich momentach.
- Eee, nie ważne. Co uruchomiło pułapkę? Zazwyczaj w takich miejscach są one podobnie oznaczone.
- Tak, racja, wybacz że na Ciebie naskoczyłem z tym wzrostem. Na pewno na coś nadepnąłem - Niziołek schylił się przyglądając podłodze - Ehh, infrawizja nigdy nie daje lepszych efektów od zwykłego słonecznego światła.
Furr zdmuchnął lekko kurz spod dalej wystających ostrz.
- Aha, widzisz to? Znak Lolth... Cóż, możemy jedynie powinszować sarkazmu twórcy tego mechanizmu. - Złodziej lekko się uśmiechnął.
- Czekaj, mam wrażenie, że gdzieś już widziałem tutaj taki znak. Nie zwróciłem uwagi, wszędzie gdzie się tylko da drowy je umieszczają, ale to może być oznaczenie kolejnej pułapki.
- Zaraz, mówisz, że gdzieś za nami jest nierozbrojona pułapka i jest tam też gnom inżynier, który nie rozróżni sztyletu od noża do smarowania masła...?!

Marr szedł szybkim krokiem przez tunel. Zastanawiał się właśnie, w co mogli się wpakować dwaj łotrzykowie i jak mocno musiał spiłować swoją piłę na tamtej kracie, gdy usłyszał przed sobą głośny tupot. Przezornie wyciągnął zabrany na taką okazję duży ciesielski młot i wytężył wzrok spoglądając w korytarz. Widząc jednak, że to biegną para złodziei uśmiechnął się i zrobił krok do przodu. Ciche kliknięcie uświadomiło mu, że to nie był dobry pomysł. Lekkie szuranie z góry sprawiło, że spojrzał na sufit. Zobaczył jak otwierają się zamaskowane klapy za którymi ukryty był dziwny mechanizm z kilkudziesięcioma fiolkami. Jedna nagle wypadła. Gnom złapał ją zdziwiony. Wtedy poleciały następne...

Youze biegł pierwszy. Był zwyczajnie szybszy. Pamiętając słowa niziołka o kwasowo-ogniowych pułapkach i widząc fiolkę w ręku gnoma wiedział co się za chwilę stanie. Nie zatrzymując się wpadł na Marra i chwytając go skoczył jak najdalej w kierunku wyjścia. Upadając zdążył jeszcze złapać fiolkę, którą wypuścił wyraźnie zaskoczony gnom. Odwrócił głowę w stronę pułapki i nie uwierzył własnym oczom...

Furr, mimo że nie mówił tego kompanowi, zastanawiał się, dlaczego ostrza nie schowały się po uaktywnieniu. Doszedł do jedynego wniosku - miały jak najdłużej zatrzymać wszelki możliwy pościg. Podobnie jak człowiek widząc całą sytuację domyślał się jak dalej będzie działała pułapka. Zabić lub zatrzymać osobę, która w pułapkę wpadnie i powstrzymać dalszy pościg. O ile Youze zdążył wyrzucić gnoma spoza zasięgo rażenia drowiej przeszkody, tak pułapka dalej by pozostała i uniemożliwiła im dalsze przejście. Niziołek zrobił więc jedyną rzecz, jaka wpadła mu do głowy. Zaczął łapać fiolki.
Wszystkie fiolki.

Youze i Marr patrzyli w osłupieniu na tańczącego niemal niziołka, którego ruchy wydawały się być niemożliwie szybkie. Furr wyglądał jakby tańczył, łapiąc kolejne buteleczki i odkładając je błyskawicznie na podłogę. Przy ostatniej fali spadających mikstur niziołek, nie mając czasu, żeby zwolnić zajęte dłonie włożył dwie fiolki w usta i złapał dwie kolejne rzucając się na ziemię i robiąc przewrót. Już miał wstać, gdy usłyszał ostrzeżenie Youzego. Odwrócił się i złapał ostatnią buteleczkę na stopę, balansując przy tym całym ciałem. Człowiek natychmiast podbiegł i zdjął flakonik ze stopy niziołka. Ten odłożył trzymane przez siebie fiolki i usiadł ze zmęczenia pod ścianą.
- Dlaczego mi nie pomogliście?!
- Wiesz, wydawałeś się panować nad sytuacją...
- No, nie chcieliśmy Ci przeszkadzać.
- Żesz urważ waszą nać!
- Dobra, już dobrze, uspokój się, nic się w końcu nie stało... Ale następne pułapki, o ile takie będą, proponuję już rozbrajać. Nie uruchamiać mając nadzieję na przeżycie. - Youze wyszczerzył zęby. Furr miał wyjątkowo ochotę mu w nie przyłożyć.
- Ale wiecie, to trochę nie fair, idę za dwoma najlepszymi i najbardziej zręcznymi złodziejami, czy też zabójcami i natykam się na pułapki. Wiecie, nie to, żebym coś chciał insynuować, ale coś tu nie jest oki, nie sądzicie...? - Marr wyraźnie miał za złe przeoczenie pułapki przez łotrzyków.
- To są drowie pułapki. Dopóki nie wiesz gdzie są, to ich nie znajdziesz. A zazwyczaj dowiadujesz się dopiero po ich uruchomieniu. - wycedził niziołek
- No dobra, skoro wróciliśmy do drowich pułapek. Wspomniałeś o trzech rodzajach, podałeś dwa, na oba trafiliśmy. To jaki jest ten trzeci?
- Widzisz Youze, tu jest drobny problem. Ten trzeci rodzaj charakteryzuje się tym, że, hmm, jakby to tu powiedzieć. No, zwyczajnie jeszcze nikt kto z tym rodzajem się zetknął nie przeżył na tyle długo, by się tym pochwalić...
Tym razem Furr wyszczerzył zęby w uśmiechu. I tym razem to Youze miał wyjątkową ochotę mu przyłożyć...

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach

Phil z Serafinem stali spokojnie na skalnej półce obserwując, może niezbyt dokładnie, to co dzieje się na murach twierdzy. Aktualnie nie działo się nic ciekawego, wiec zajęli się rozmową.
- Serafinie... na czym dokładnie polega szkolenie na mistycznego łucznika?
Drugi z elfów spojrzał na łowcę świdrującym spojrzeniem, jakby zastanawiając się nad odpowiedzią.
- Cóż... jak wiesz, mistyczny łucznik to doskonały strzelec, który poza swoją precyzją potrafi umagicznic strzałę... czyli nadac jej jakieś niespotykane właściwości. Może ją podpalic, schłodzic, nadac większą moc niszczenia czy wyostrzyc magicznie grot. To połączone wraz z umiejętnościami takimi jak przygotowanie strzał do cichego lotu, tak jak uczyniliśmy to tutaj, sprawia że elficki łucznik może zostac mistycznym łucznikiem.
- Aha... - elf zamyślił się na chwilę. Spojrzał na mury. Nic tam nawet nie drgnęło. - Magia mówisz? To niezbędne?
- Naturalnie... w końcu elfy to rasa najbliżej źródła, prawda?
- Hym... no tak... Problem w tym, że u mnie z "czaromiotaniem", krucho... bardzo krucho.
- Jak bardzo?
- Bardzo. - elf spuścił głowę.
- No nic... - Serafin zamilkł na chwilę. Phil spojrzał na niego. Ten tylko kiwnął głową w kierunku murów. Łowca spojrzał w tamtą strone. Na mur wbiegło dwóch drowów, którzy podbiegli do ciał swoich pobratymców.
- Weź tego z prawej... a potem patrz i ucz się. - Serafin naciągnął łuk i zaczął coś szeptac. W tym czasie Phil wystrzelił strzałę w kierunku drowa. Dostał w tors i padł na ziemię. Drugi natychmiastowo spojrzał w kierunku elfów. Zauważył ich. W tym momencie strzelił Serafin. Drow jednak doskonale widział łucznika, odległośc była spora, odskoczył więc w bok. Sekunde później Phil przetarł oczy. Strzała skręciła i ugodziła drowa prosto między oczy. Zdumiony z zezem środkowym opadł w przód, poza miasto.
- Co to było? - zapytał łowca - Lotka nie była wycieta, pozatym nie wiedziałeś że i gdzie uskoczy...
- Hehe... to właśnie była próbka umiejętności mistycznego łucznika, Phil. Przydatne prawda? Aczkolwiek strzała porusza się wraz z ciałem. Jeżeli strzelałbym mu w rękę to trafiłbym w rękę. Rozumiesz?
- Tak, tak...
- A co do magii... Kain cię nau... cholera... Kain Cię nie nauczy... - mistyczny łucznik spojrzał na łowcę - Widac, Twój trening będzie musiał poczekac, Phil.
- A tak apropo... myślisz, że już są w środku?
- Nie wiem. Mam nadzieję, że tak... aby tylko nie natknęli się na jakieś drowie pułapki...

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach

[ Zrzekam się funkcji MG i tym samym odchodzę z ZK. Mam dość sępienia od niektórych z was postów, a jak już coś dajecie czasem nawet po tygodniu albo i więcej. Nie mam zamiaru wracać i nie interesuje mnie co się stanie z tematem.]

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Dnia 28.06.2008 o 14:35, morze napisał:

[Pytanie zasadnicze: czy są jeszcze wolne miejsca do gry czy już nie ?]


[Odezwij się do mnie na gg: 6406403.
Tym samym ja chwilowo obejmę MG-owanie na ZK... i zobaczymy co z tego wyjdzie...]

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach

[ Ja w sumie też rezygnuję z gry. Długo grałem, ale w sumie zawsze musi nadejść ten czas, gdy coś się nieco nudzi :) Dziękuję wszystkim za miłą grę i żegnam. Będe miło wspominać chwile spędzone z ZK. ]

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach

[ I takim smutnym akcentem zakończyliśmy życie ZK ... co prawda nie było mnie tu długo, ale to były świetne chwile spędzone z Wami. Pozdrawiam całą ekipę, a może kto wie ... znajdą się nowi ludzie, którzy rozpoczną nowe przygody w Zapomnianych Krainach po nas? ;) ]

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach

- I jak Marr? Skończysz wreszcie, czy mamy tu czekać aż drowy przyniosą nam herbatkę i ciasteczka?- irytował się niziołek. "Inżynier" od kilkunastu minut majstrował przy mechanizmie wysuwających się ostrzy, który znaleźli pod kamienną płytą pod symbolem Lolth. W końcu usłyszeli cichy trzask, a gnom zaczął obracać jakąś korbką - ostrze powoli wsuwały się na swoje stare miejsca.
- Jeszcze tylko chwila i zablokuje całą pułapkę, eh... gdyby było chociaż odrobinkę jaśniej...
- Lepiej nic nie zapalać, słyszałem że drowy potrafią stwarzać pułapki reagujące na światło.
- Nie bądź śmieszny Youze... zostaw te zapałki Marr!
- Zdecydowałbyś się. O, dobra, udało się. Zabezpieczone. Można iść.
Plask!
- Ktoś w coś wdepnął? - przełknął ślinę Furr.
- Chyba ja, ale raczej nie w drowie g... o cholera.
- Pajęczyna - stwierdził jednocześnie niziołek i gnom.
- Nie mogę się odkleić!
- To się nie ruszaj, bo jak się przewrócisz to w ogóle Cię nie odkleimy. Dobrze, że tak blisko krawędzi... To magiczna sieć, jak coś się do niej przyklei to już nigdy się nie odklei, chyba że kapłanka na to pozwoli. Innych sposobów nie ma, sieć wnika w strukturę tego co się przyklei. No, wyskakuj z butów. Eileen kupi Ci nowe.
- Buuu...
- Masz jakiś pomysł Marr jak przez to przejdziemy?
- Mam... chyba. Co prawda odkleić się tego nie da, ale zniszczyć tak. Możesz mi podać jedną z fiolek z kwasem? O, miałem rację.
- Miejmy nadzieję, że wystarczy kwasu. Drowi kwas jest pierwsza klasa.

Jakiś czas później...
- Ścieżka gotowa, idź z Youze i sprawdź czy dalsza droga jest czysta. Podejrzewam, że nic nie powinno się trafić poza nieczystościami, ale w takich miejscach lubują się galarety i inne ściekowe śmieci - Marr podrapał się po głowie - Sądzę, że mogą być też jakieś pajączki, więc dobrze się rozglądajcie. Zresztą co ja będę wam mówił, to wy jesteście od skradania się. Tylko, żeby nie było takiej fuszerki jak z kwasem!
- Wypraszam sobie, złapałem wszystkie.
- Dobra, dobra, idźcie już. Ja przyprowadzę pozostałych.

- Serafinie.
- Widzę Phil, weszli już chyba wszyscy oprócz...
- Zaka. Zapewne nie ruszy się póki nie zejdziemy. Może nie jest wcale taki zły.
- Wiesz, gdybyś znał go tyle co ja, wiedziałbyś, że on po prostu nadal liczy na jakąś zadymę, walkę i wycofywanie się, zło, śmierć i takie tam. Opiekuńczość nie leży w jego naturze, nie martwi się też raczej o nas. Bardziej o Puszka, czy o swoją "złą, czarną zbroję."
- Chyba wciąż się oszukuje...
- Nie ma nic w tym... cholera, patrol jaszczurzych jeźdźców na przeciwległej ścianie! - chwilę później usłyszeli dźwięk rogu rozchodzący się echem po jaskini. W momencie, gdy zaalarmowana dodatkowa obsada murów wbiegała na posterunki elfy były dopiero w połowie drogi do kanały i wciąż na pułkach skalnych. Tuzin ciężkich kusz zostało wycelowanych w oba poruszające się cele, gdy nagle...
- JEŚĆ!

Śmierć zapalił fajkę i zatarł swoje kościste ręce. Strasznie lubił takie spektakle. Fajerwerki, krzyki, jęki i w ogóle.
TA PRACA NIGDY MI SIĘ NIE ZNUDZI.

- Kryj się Zak! - wrzasnął Phil, zdejmując najbliższego jeźdźca. Serafin uderzył kolejnego eksplodującą strzałą magiczną, oślepiając pozostałe drowy. Mroczny nie potrafił w takiej sytuacji stać przy kanale i biernie wszystko obserwować. Kolejny jeździec stracił głowę razem ze swoim wierzchowcem. Dopiero błyskawica, która uderzyła go i powaliła oraz obraz Puszka odsyłanego przez kapłanki, zachęcił do szybkiej ewakuacji. Uśmiechnął się wesoło obserwując nadciągające drowy i wbiegł za elfami do kanału. Tunel był wąski i nawet przewaga liczebna nie dawała tu już drowom tak dużej przewagi jak na zewnątrz.

- Przyznam, że właściwie prawdziwi z was kretyni skoro wiedzieliście, że Kain nie wyczaruje nam ochrony przed ogniem, czy raczej ciepłem, a i tak się tu pchaliście - stwierdził złośliwie Darkus, obserwując zza magicznej osłony jak kilkukilometrowy strumień wrzącej wody i pary wybija w górę, ku powierzchni. Najwyraźniej drowy urzeczone pięknem tego zjawiska, chcąc czasem podejść bliżej, zabezpieczyły kilka przejść barierami przeciwcieplnymi. Mag wyjął z torby kilka zwojów i pokazał mu język.
- Ochrona przed ogniem - uśmiechnął się Serafin przyglądając się zwojom.
- Nie powinniście mieć z Furrem problemów z jej rzuceniem - dodał Kain - Najlepiej zacznijcie od razu, bo drowy raczej zdążą tu dotrzeć nim wykombinujemy jak się wyrwać przez gejzer. Zapewne Zakowi w jego magicznej zbroi czar nie będzie potrzebny, więc nie marnujcie niepotrzebnie moich zwojów. A właśnie, gdzie on?
- Z Farinem, Philem, Youze i najemnikami osłaniają nasz odwrót. Marv, masz jakiś pomysł jak się stąd wydostać? - elf zwrócił się do druida, który sprawdzał opatrunki na nogach Megan.
- Chyba mam i to całkiem niezły...
- Ja i tak mam lepszy - włączył się w rozmowę Ven''nizidramanii, który niedawno odzyskał przytomność.
- Żadnych demonów - syknął Darkus przyglądając się impowi. Chowaniec demonologa pokazał mu język, zupełnie jak Kain.

- ZŁO! Ja sam, ja sam!
- Zamknij się Ty cholerna ludzka blaszana puszko! Nawet Ty w pojedynkę nie powstrzymasz mrocznych elfów, a na Puszka te korytarze są zbyt wąskie.
- Śmierć! Znajdę odpowiednio duży.
- Akurat. Zostaniemy.
- ZŁO! Ale też żaden z was nie ma szans w walce jeden na jeden, a co dopiero przeciwko kilku. Przypieprzyłbyś kilku Farinie, ale nie masz odpowiedniego pancerza na ich adamantytowe ostrza i czary unieruchamiające... i trucizny. I wybacz ale byłbyś za wolny... - huk i podmuch pyłu upewnił ich, że dwójka najemników wysadziła i zawaliła właśnie kolejny tunel. Im mniej przejść, tym mniej drowów. Mroczny kontynuował.
- Te elfy nie raz walczyły z krasnoludami, ale na pewno nigdy z Czarnym Strażnikiem. Widząc we mnie człowieka, nie docenią mnie. Ale sprawię iż zmienią zdanie. Elf nie ma szans w walce na miecze, podejrzewam, że Youze i najemnicy też za długo by nie pociągnęli. Zbyt duże braki w wyposażeniu. ZŁO!
- Szukasz śmierci?
- Śmierć? - podchwycił temat Zak.
UDAWAJMY, ŻE MNIE TU NIE MA - usłyszał tylko on w odpowiedzi. Uśmiechnął się tak szeroko jak tylko potrafił. Farin ujrzał w jego oczach pożar, krzyki umierających i poucinane małe mrocznoelfie główki.
- Ykhm... no dobra, ale Serafin chyba mnie zabije. Zapytam tylko o jedno - krasnolud był zaintrygowany jego postawą i nie wierzył tak naprawdę, że Zak pragnie zginąć, nadal uśmiercił zbyt mało istnień, żeby tak teraz odejść. Nie było to też na pewno poświęcenie. A przecież pozostanie tu, żeby dać reszcie czas było oczywistym samobójstwem.
- ZŁO?
- Dlaczego?
- Dla zabawy. ZŁO!

- Więc twierdzicie, że jak w odpowiednim momencie wysadzimy tą skałę i zatrzymamy na tyle długo, żebyśmy wszyscy na nią weszli to poszybujemy na niej wraz z kolejnym strumieniem?
- TAK - odpowiedzieli zdecydowanie druid, demonolog i mag. Innego wyjścia nie było, choć chyba tylko tej trójce pomysł się podobał. Pozostali uważali to za kompletną głupotę porównywalną z paleniem ziółek od druida. Dalsze rozważania przerwało wtargnięcie do komnaty "tylnej straży". Niekompletnej.
- A gdzie Zak?

- ZŁO! Śmierć! - Mroczny sparował górne cięcie najbliższego drowa, kopnął kolejnego chcącego przebić się w powstałą lukę i jednocześnie poczuł jak trzeci trafił w szczelinę przy naramienniku. Krew trysnęła na czarną zbroję, lecz wojownik jakby nie zwracał na to uwagę, wywinął się w obrocie i zaatakował zaskakując otaczającego go drowy. Po człowieku takiej postury w dodatku wyekwipowanego w ciężki pancerze nie spodziewali się takiej szybkości - oddanie mrocznym siłom miało jednak wiele korzyści. Zamiast bronić się, zaatakował z furią, a najbliższy przeciwnik nie zdążył odpowiednio ustawić miecza. Zak po prostu po wykonaniu kolejnego obrotu wpadł na niego z impetem, a adamantytowy miecz ześlizgnął się jedynie zarysowując pancerz - ogłuszony elf upadł z roztrzaskanym nosem i wypuścił broń, jednak nie doczekał się w tej chwili dobijającego ciosu. Zak miał za dużo roboty w tej chwili atakując swoim dwuręcznym mieczem równie szybko co drowy swoimi mieczami, sejmitarami, rapierami i sztyletami. W tej chwili była ich już piątka, a Zak bez ustanku obracał się, wyginął się i uskakiwał przed ostrzami niczym ryba w wodzie. Kilka ciosów jednak zaliczył, choć były zbyt lekkie by przebić potężny smoczy pancerz lub nie na tyle celne, by trafić między jego płyty. Po chwili walczyła już tylko czwórka, gdy kolejny mroczny elf dostał jelcem miecza, ten jednak został zabity, gdy Strażnik wykorzystał go w formie tarczy. nawet nieźle sprawdził się w tej roli, choć walka mieczem dwuręcznym trzymanym w jednej ręce nie należała do najprostszych. Adrenalina, złość, czy raczej czysta furia, a może również i okrzyki zachęty ze strony Śmierci robiły jednak swoje - tarcza została rzucona na dwójkę drowów, które na moment wypadły z gry. Jeden wkurzony Zak, na dwa wkurzone drowy - Śmierć zakładał sie właśnie z Elfim Śmiercią, kto wygra, jednak w tym właśnie momencie połowa czaszki drowa uderzyła o sufit.
ZARAZ WRACAM - stwierdził Elfi Śmierć i pośpieszył po duszę, chcąc zdążyć przed ewentualnym sługą Lolth.
Elf rozłożył się jak długi, a Zak kopnął drugiego z półobrotu widząc przy tym iskry, gdy ostrze przejechało niezbyt celnie po pancerzu. Tylko kontem oka zobaczył, jak przeciwnik upada na ziemię, gdyż obracał się już blokując cztery atakujące go ostrza dwójki drowów, które wreszcie się uwolniły. Zak wycofując się blokował ciosy nieprawdopodobnie szybko, nie widać było już mieczy tylko ich rozmazane kontury. Wtedy nadepnął na kulkę leżącą dotąd spokojnie przy kolumnie podtrzymującej strop małej jaskini i oślepiające światło wypełniło jej wnętrze. Kulka eksplodowała zaklęciem Flary, a przerażonym i niewidomym drowom kolczugi pomogły tylko na tyle, że nie zostały przecięte na pół. Nie było jednak chwili na uczczenie zwycięstwa, jedynie na obrót o 180 stopni i długie pchnięcie we wstającego elfa, prosto w szyję. Rozerwana arteria ochlapała uśmiechniętą twarz. Po chwili ostatni z elfów został przybity sztychem do ziemi. Zły zmysł słuchu wyczuł jednak kolejne niebezpieczeństwo - "człowiek" uskoczył w bok, choć nie na tyle szybko, by bełt nie zahaczył o żuchwę. Mroczny skrzywił się z bólu, gdyż ostrze zahaczyło o kość, a trucizna zaczęła krążyć po organizmie. Był jednak Czarny Strażnikiem, nawet drowie trucizny nie były na tyle silne żeby go tak od razu położyć. Doskoczył do kolumny i zasłonił twarz lewą ręką - zdążył poczuć jak od pancerza odbija się kilka kolejnych strzałek i natychmiast przyjął postawę obronną, gdy do komnaty wpadła trójka drowów i jedna drowka, jednak nie kapłanka. Drugim wejściem najpewniej wbiegał podobny oddział, zatrzymał ich jednak Puszek wezwany z kieszeni astralnej. Glabrezu odgryzł głowę najbliższemu i rzucił się ze szponami na przerażoną trójkę. Zak z niewyjaśnionych powodów koniecznie chciał zatłuc drowkę, jednak jej kompani skutecznie mu to uniemożliwiali. Jeden z elfów zdobył właśnie idealną pozycję do zadania skutecznego ciosu, gdy nagle zobaczył jak z przodu, przez plecy wystaje mu ostrze. Drowie ostrze. Przywołany z jednego z zabitych nieumarły kościej, szybko zabrał się za kolejnego elfa, jednak trafiła go butelka z ogniem alchemicznym i do komnaty wpadła kolejna dwójka wojowników w towarzystwie maga. Zak uchylił się przed lodowym sztyletem, który uderzył w kolumnę tuż za nim i z miejsca pchnął od dołu atakującego. Drow nabrał zbyt dużego impetu i nie zdążył uniknąć nadziania niczym szaszłyk, drowka zaś wywinęła orła trafiona pancerną pięścią w twarz. Jej usta rozprysły się niczym dojrzałe wiśnie, co jeszcze bardziej nakręciło Mrocznego - nie miał jednak w tej chwili czasu na dłuższe pastwienie się nad nieprzytomną elfką. Mag posłał w niego burzę pocisków Izaaka, które pozostawiły jedynie osmalenia na zbroi. zbroi wzmacnianej łuskami czarnego smoka. Czarnego nie zaskoczyło to wcale, kontynuował więc atak. Uderzenie błyskawicy pozbawiło go na moment tchu, nie dało jednak sposobności ataku drowom, które na moment oślepiła burza iskier z pancerza. Zamachnęły się i tak na ślepo, Zak też i to z całej siły. Poczuł ukłucie, gdy jedna z brzytw zatrzymała się na wewnętrznym pancerzu pleców, jednak kolejnym obrotem wyrwał ostrze ze swoich trzewi i ciął uskakującego elfa przez skroń. Skok był nawet daleki, ale dwuręczny miecz dalszy. Bryzg krwi poleciał na czarodzieja i na opóźnioną ognista kulę, która zasyczała polana płynem. Czarodziej jedynie zaklął, gdy okazało się, że kula "zgasła". Nie dlatego, że czar się nie udał - tylko dlatego, że się udał. W tej chwili. Eksplozja rozerwała czarodzieja i najpewniej też drugiego drowa, Zak odrzucony podmuchem i z poparzoną twarzą uderzył o ścianę. Natychmiast poderwał się plując krwią i otrzepując z kawałków ścian i coraz mniejszej kolumny. Skierował miecz w stronę wejścia przez które wpadła czwórka Czerwonych Sióstr, za którymi wkroczyła kapłanka. Nie słyszał walki po prawej stronie, gdzie powinien walczyć Puszek i zerknął tam na ułamek sekundy - kolejna kapłanka w asyście unieruchomiła glabrezu i najwyraźniej wydawała mu rozkazy. Mroczny wiedział, że zabawa z Czerwonymi Siostrami, a dokładniej z ich ósemką potrwa około minuty albo i mniej biorąc pod uwagę dwie kapłanki i zło wie co jeszcze. Jedna z nich przejęła kontrolę na Puszkiem i dopiero jej uśmiercenie uwolniłoby demona, w takiej sytuacji nie było co o tym jednak marzyć. W przypadku demonów chowańców takie przejęcie miało jednak dwie wady: po pierwsze Zak nadal utrzymywał telepatyczny kontakt z Puszkiem, a po drugie demon musiał wykonywać wszelkie polecenia kapłanki i nie mógł skrzywdzić ani jej, ani jej sojuszników. Jeśli oczywiście zdawał sobie z tego sprawę, bo niebezpośrednio mógł zabić wszystkich - nazwijmy to naprawdę i szczerze nieumyślnym spowodowaniem śmierci. Demon mógł też w minimalnym zakresie przełamać czar kapłanki i niekrzywdząc jej, wykonać rozkaz prawowitego władcy... i przyjaciela.
"Uderz z całej siły w kolumnę" - pomyślał Zak i w momencie, gdy Puszek zerwał się by to zrobić, wrzasnął na całe gardło:
- Zak ultrin!

PRZEGRAŁEŚ, PŁACISZ.

- Trzęsienie ziemi! - spanikował Darkus wskakując na przewaloną skałę. Zresztą natychmiast zrobili to pozostali, a na końcu Kain i Farin z dziewczyną na noszach. Phil i Serafin przestrzelili liny utrzymujące przewrócony obelisk, na którym teraz stali i tym samym zwolnili całość w przepaść.
W tym samym momencie eksplodował gejzer zachęcony magią druida i demonologa, unosząc z ogromną prędkością głaz z załogą ku powierzchni...

[Jutro część dalsza i od wtorku zaczniecie zapewne pisać WY. Chętnych do gry proszę o zgłaszanie się do mnie lub do Phila (gg, mail - na gramsajtach) ]

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach

Utwórz konto lub zaloguj się, aby skomentować

Musisz być użytkownikiem, aby dodać komentarz

Utwórz konto

Zarejestruj nowe konto na forum. To jest łatwe!


Zarejestruj nowe konto

Zaloguj się

Masz już konto? Zaloguj się.


Zaloguj się
Zaloguj się, aby obserwować