moro100

Piractwo

10635 postów w tym temacie

Jakich zachcianek? Pamiętaj, że to dyskusja wyłącznie akademicka, a nie rzeczywista pochwała zjawiska piractwa. Chodzi mi o dyskusję, ponieważ arbitralnie uznano je za złe i bardzo szkodliwe bez żadnego wcześniejszego i do tego rzetelnego, bezstronnego badania rzeczywistego wpływu piractwa na stan branży.

Pomijając argumenty moralne o "złych korporacjach" dzisiaj ściąganie z Internetu pełni rolę wersji demo. Bo takowe są dzisiaj luksusem i zazwyczaj nie ma się okazji do przetestowania produktu przed zakupem.

Uważam też, że równie szkodliwe może być nawoływanie do kupowania gier w późniejszym terminie, po przecenach. Bo podobnie zarobki będą mniejsze - grę X po 150 zł sztuka kupi np. 500 tysięcy klientów, a dwa lata później za 20 zł już np. ze 3 miliony.

Za zupełne kuriozum natomiast uważam obecne niekiedy cieszenie się z rzekomego utrudniania życia piratom za pomocą różnych zabezpieczeń. DRM, nawet najcięższy w końcu piraci obejdą, nawet jeśli oznacza to czekanie chociażby pół roku czy rok. Można powiedzieć - w tym przypadku przymusi to czekających do kupowania oryginalnej wersji, ale czasami oznacza to kupienie produktu pełnego upierdliwości. Zabezpieczenia te szkodzą wyłącznie tym, co kupują grę poprzez oficjalne kanały, a cieszenie się z ich trudności w złamaniu jest naiwnością.

GOG.com postanowiło zaryzykować - udostępniają gry bez żadnych zabezpieczeń. Mogę sobie kupić dan tytuł, na przykład Nox, a potem go dać kolegom i sąsiadom, całemu miastu. Mogę go opublikować w Internecie, inni sobie ściągną za darmo, a GOG zarobi wyłącznie 5.99$ (typowa stawka bez żadnych promocji), które ja wydałem. Takie jest ryzyko tego działania, a mimo to jednak się tego nie bali, ba, wciąż się rozwijają, oferują nowe funkcje w serwisie i sukcesywnie powiększają ofertę. Może jednak piractwo wcale nie jest takie groźne?

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach

De facto każda sztuka programu niezapisana na nośniku materialnym (płycie w obecnych czasach) może być traktowana jako kopia programu matki.

Moim zdaniem należy jednak brać pod uwagę kanały dystrybucji i wolę właściciela programu matki odnośnie dystrybucji, raczej niż dosyć przestarzałe operowanie na nośnikach i sklepach. Internet stwarza nowe możliwości i trzeba się do nich adaptować prawnie.

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach

Dnia 03.10.2014 o 17:30, KrzysztofMarek napisał:

Czy twórcy ponieśli straty? TAK!


Owszem

Dnia 03.10.2014 o 17:30, KrzysztofMarek napisał:

Czy ukradziono im owoc ich pracy? TAK!


Nie - skoro jedna osoba kupiła grę to ona wrzuciła jej KOPIĘ do netu. Ergo nikt im nic nie ukradł.
Osoby które grę ściągnęły nie kupiły by jej w sklepie.

Dnia 03.10.2014 o 17:30, KrzysztofMarek napisał:

No to przestańmy mówić, ze jest inaczej. Na tym kończę, bo dla mnie sprawa jest jasna.


Tok rozumowania kulawy jak kombatant wojenny.

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Dnia 03.10.2014 o 17:24, KrzysztofMarek napisał:

Brutalna prawda jest taka, że wszystkie gry kupowałem w sklepie.


W sklepie? O_o Na przełomie lat osiemdziesiątych i dziewięćdziesiątych? Na pewno nie w Polsce. Później, po ''92-''93 roku MOŻE ewentualnie tak. Wcześniej takich sklepów po prostu nie było. Oryginalnych gier komputerowych nie było nawet w Pewexach.

Dnia 03.10.2014 o 17:24, KrzysztofMarek napisał:

Najlepiej sprowadzić to do sytuacji w miarę klarownej:


To nie jest "sprowadzenie" do czegokolwiek poza uproszczeniem aż do bólu. Obecnie gra musi się okazać naprawdę gniotem, by przynajmniej się nie zwróciła. W czasach, gdy gry były dostępne jedynie w pudełkach, było o to troszkę trudniej, bo dochodził koszt opakowania, tłoczenia... Dziś, gdy większość sprzedaży to dystrybucja cyfrowa, która wydawcę kosztuje grosze, wygląda to znacznie lepiej.

Dnia 03.10.2014 o 17:24, KrzysztofMarek napisał:

Czy twórcy ponieśli straty? TAK!


NIE! Twórcom zapłacił wydawca. Rzadko kiedy się zdarza, by ekipa developerska miała udział w zyskach. W większości wypadków mają stałe wynagrodzenie i tyle. Ich zadaniem jest grę stworzyć i za to kasę dostają. Wykonali robotę, otrzymali pieniążki i na tym ich rola w tym procesie się skończyła.

Chyba, że mowa jest o twórcach niezależnych, którzy sami finansują i wydają swój produkt. Ale piractwo takie gry dotyka w znacznie mniejszym stopniu, niż segment AAA. Poza tym warto zauważyć, iż takie gry często przynoszą zysk liczony w milionach dolarów, ale to już inna sprawa.

Dnia 03.10.2014 o 17:24, KrzysztofMarek napisał:

No to przestańmy mówić, ze jest inaczej.


Jest inaczej i czas najwyższy to dostrzec. Jak napisał Pietro wyżej - piractwo i kradzież dawno już przestały być synonimami dla ludzi, którzy w temacie siedzą. Z moralnego punktu widzenia może i nadal tak jest, ale jeśli chcemy mieszać moralność z biznesem, to może rzeczywiście lepiej dyskusję zakończyć.

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach

Jak już mówiłem - to jest upraszczanie sprawy, że aż boli. Zapomina Pan o fakcie, że dzisiaj przeciętny twórca ma za plecami wydawcę, który mu płaci określoną wypłatę. Zaproponowana przez Pana "symulacja wydarzeń" ma zastosowanie wyłącznie w przypadku niezależnych producentów. Ale i tutaj nie jest tak jednoznacznie - jeżeli odniesiemy się do argumentu moralnego piractwa, to tutaj nie ma on zastosowania i często nawet sami piraci zachęcają do wsparcia twórców i zapłacenia za ich grę.

Owocu pracy też nie ukradziono - tak by było, gdyby ktoś im go zabrał, a oni nie mogliby go wykorzystać. Proszę, nie zrównujmy produktów fizycznych z produktami wirtualnymi, bo rządzą się zupełnie innymi prawami. Gra to nie jest np. worek ziemniaków. Kradzież w przypadku gry oznaczałaby co najwyżej sytuację, gdy ktoś wykrada kod źródłowy i pozbawia twórców dostępu do niego.

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Dnia 03.10.2014 o 17:34, Dialydd napisał:

De facto każda sztuka programu niezapisana na nośniku materialnym (płycie w obecnych
czasach) może być traktowana jako kopia programu matki.


A i owszem.

Dnia 03.10.2014 o 17:34, Dialydd napisał:

Moim zdaniem należy jednak brać pod uwagę kanały dystrybucji i wolę właściciela programu
matki odnośnie dystrybucji, raczej niż dosyć przestarzałe operowanie na nośnikach i sklepach.
Internet stwarza nowe możliwości i trzeba się do nich adaptować prawnie.


Powtórzę to co napisałem wyżej - kwestie moralne to jedno, kwestie definicji kradzieży stricte to drugie.
Piraci tworzą kopie oprogramowania, nie są fizycznie w stanie czegokolwiek "ukraść" [czy fizycznego nośnika czy cyfrowych danych]. To jest bardzo szara strefa - bo na przykładzie KM [ergo strasznie głupim przykładzie] co z tego, że grę pobrało XXXXXX osób skoro gdyby nie mogli jej z netu pobrać to i tak by jej nie kupili. Nie wygenerowali by twórcom zysku, ergo nie są w stanie wygenerować im straty.

Btw imho zbyt ostre restrykcje prawne w strefie piractwa mogły by wywołać efekt odwrotny do zamierzonego - w obecnych czasach w zasadzie faktem już dokonanym jest to, że piraci napędzają rynek. Bo pobierający piracki soft userzy często potem idą i go kupują [ale tego już serwisy podające straszliwe "statystyki i skale" piractwa ci nie napiszą, bo to się kiepsko "sprzedaje" :) ]

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Dnia 03.10.2014 o 17:35, Pietro87 napisał:

/.../ > Tok rozumowania kulawy jak kombatant wojenny.

Byłoby wszystko jasne, gdyby tej gry nikt nie ściągnął. Ale mentalność jest taka: po co mam płacić, skoro "jest w internecie"? Nie płacisz za wykorzystanie cudzej pracy - jesteś złodziejem.

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Dnia 03.10.2014 o 17:38, Ring5 napisał:

Twórcom zapłacił wydawca. Rzadko kiedy się zdarza, by ekipa developerska miała udział
w zyskach. W większości wypadków mają stałe wynagrodzenie i tyle. Ich zadaniem jest grę
stworzyć i za to kasę dostają. Wykonali robotę, otrzymali pieniążki i na tym ich rola
w tym procesie się skończyła.


Dokładnie. Co najwyżej może zaproponować twórcom jakieś tantiemy i procenty od zysku ze sprzedaży w umowie, ale też niekoniecznie. Wydawca przez "piractwo" może nie mieć później kasy na finansowanie kolejnych gier, ale też nie przesadzajmy - duzi gracze mają pod sobą sporo tytułów i co najmniej kilka studiów. Jeśli plajtują jest to złożony proces obejmujący złe decyzje w zarządzaniu czy zmieniające się oblicze rynku, do którego dany wydawca nie zdołał się zaadaptować.

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Dnia 03.10.2014 o 17:40, Pietro87 napisał:

w obecnych czasach w zasadzie faktem już dokonanym jest to, że piraci napędzają rynek.


Dokładnie. Warto też zauważyć, że wiele osób nazywanych piratami gry ściąga nie po to, by je "ukraść", ale po to, by sprawdzić, czy w ogóle na ich sprzęcie pójdą. Odejście od wersji demonstracyjnych, pozwalających przetestować gry, również wpłynęło na skalę tego procederu. Ludzie grę ściągają, odpalają, sprawdzają, jak (czy w ogóle) działa, po czym idą i kupują oryginał, bo taki był ich zamiar od początku. Niestety, problem w tym, iż osoba taka liczona jest jako "+1 pirat" i nikogo nie interesuje to, że kolejny egzemplarz gry sprzedał się właśnie dzięki temu "piratowi".

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach

Powtórzę się, ale pragnę zauważyć że wszelkie zyski z piractwa są owocami zatrutego drzewa.

Czytałem dyskusję z występującym anonimowo przedstawicielem jednego z najaktywniejszych kolektywów pirackich (odpowiedzialnych m. in. za GTA5) - według niego zdobywają dane już na miejscu, w dystrybutorniach Rockstara, dzięki inside-manowi.

Udostępnienie swojego Gothica 2 bratu żeby pograł jest szarą strefą, ale darmowa dystrybucja mienia zdobytego na drodze przestępstwa nie może być akceptowana.

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Dnia 03.10.2014 o 17:45, Dialydd napisał:

Powtórzę się, ale pragnę zauważyć że wszelkie zyski z piractwa są owocami zatrutego drzewa.


I znowu - jak definiujemy zysk? Jako zarobek? Jeśli ktoś grę ściąga i sprzedaje, to tak. Ale o jakim zysku mówimy w sytuacji, gdy ktoś grę ściąga, traktując ową piracką wersję jako demo przed kupnem oryginału?

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach

Nie można używać słowa "zysk" jako zamiennika słowa "zarobek", bowiem większość biznesu nie opiera się wcale na pieniądzach.

Niewątpliwie piractwo spowodowało wzrost zainteresowania filmem zagranicznym, książkami niedostępnymi na krajowym rynku (w dobie czytników e-booków zwłaszcza), dziedzinami kultury wręcz nieobecnymi (jak manga i anime), czy wreszcie w dziedzinie użytkowania komputera możliwość pobrania nierzadko bardzo drogiego oprogramowania "za darmo" jest zbawienna i prowadzi, długoterminowo, ku rozwojowi przemysłu.

Źródłem jednak jest podniesienie ręki na świętą instytucję prawa własności. Żadne z powyższych nie są przecież niczym innym niż dobrami luksusowymi i trudno tłumaczyć pobranie X potrzebą życia i śmierci.

Powstała wokół piractwa kontr-kultura (nie bójmy się tego słowa) jest fascynująca i z pewnością warta niejednej publikacji naukowej.

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach

Myślę, że nie tylko sprawdzają, czy dane gry im "pójdą", najprawdopodobniej zamierzają pograć co najmniej parę godzin i zobaczyć, czy im się dana gra podoba.

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Dnia 03.10.2014 o 17:10, Dialydd napisał:

Mam nadzieję, że rozumiemy się jasno: porównujesz piractwo komputerowe do emancypacji
murzynów?

Wykazuje absurd Twojego argumentu nie zrównując powagi jednej sprawy z drugą.

Dnia 03.10.2014 o 17:10, Dialydd napisał:

Wybacz, ale to niesmaczne. Emancypacja murzynów jest efektem takich a nie innych decyzji
rządu Stanów Zjednoczonych, nadających prawa obywatelskie "własności". Piractwo komputerowe
nie jest przez żaden rząd popierane.

Legalizacja piractwa jest efektem takich, a nie innych decyzji rządów, tworzących sztuczne prawa własności. Emancypacja nie była przez długi czas popierana przez rząd. Uprzedzając pytanie: znowu wykazuje absurd tego toku rozumowania, co nie oznacza, że zrównuje powagę jednego czynu z drugim. To po prostu pokazuje, że fakt, że coś jest legalne (lub nielegalne) nie oznacza, że jest to uczciwe (lub nieuczciwe).

Dnia 03.10.2014 o 17:10, Dialydd napisał:

A co do wolności - wybacz, ale policjant narusza twoją wolność gdy zechcesz go cegłami
obrzucać (skoro już jesteśmy w temacie absurdalnych, niewymiernych analogii), bo zwyczajnie
oberwiesz pałką.

Przecież napisałem: "No tak, wg mnie każdy biznesmen powinien prowdzic biznes tak, jak mu się podoba, o ile nie narusza własności innego człowieka." Sytuacja, w której chciałbym rzucić w człowieka kamieniem jest zupełnia inna. Nie ma tutaj analogii. W Twoim przykładzie naruszałbym własność innego człowieka: policjanta do jego ciała (bo uszkodzeniem ciała skutkowałby mój rzut cegłą).

Dnia 03.10.2014 o 17:10, Dialydd napisał:

Kto nie rozumie natury własności, ten na żadną własność nie zasługuje.

Nie byłbym tak ostry w sądach. Wiele osób nie rozumie jej natury, ale mimo wszystko nie odbierałbym im ich własności. Ty jej nie rozumiesz. Należy się zastanowić skąd w ogóle w społeczeństwie wziął się koncept własności. Ano stąd, że pewne dobra są ograniczone. Nie ma ich tyle i nie są dostępne tak, by każdy mógł się cieszyć nimi nie wchodząc sobie w drogę i nie popadając w ciągłe konflikty. Jeśli samochód jest jeden, to nie możemy oboje jechać tym samym samochodem, w tym samym czasie, w dwóch różnych kierunkach. To fizycznie niemożliwe. Ogranicza nas rzadkość tego dobra. I teraz, żeby takimi dobrami racjonalnie dysponować, potrzeba jest instytucja własności, która reguluje sposób użytkowania tych dóbr. Z jednej strony to właścicielowi przysługuje prawo do korzystania z tej własności, ale z drugiej strony ponosi on też koszty z tego wynikające. Ludzie różnie wartościujący korzyści i koszty mogą wymieniać akty prawa własnosci i w ten sposób, harmonijnie, ze sobą współpracować. Jak ujął to Hans Herman Hoppe w A Theory of Socialism and Capitalism:
"To develop the concept of property, it is necessary for goods to be scarce, so that conflicts over the use of these goods can possibly arise. It is the function of property rights to avoid such possible clashes over the use of scarce resources by assigning rights of exclusive ownership. Property is thus a normative concept: a concept designed to make a conflict-free interaction possible by stipulating mutually binding rules of conduct (norms) regarding scarce resources."

Jak widać, dobra cyfrowe nie kwalifikują się pod to. Tutaj nie istnieje problem rzadkości. Plik raz stworzony można rozpowszechniać w nieskończoność, może być użytkowany w tym samym czasie przez kilka osób w różnoraki sposób i nie istnieje problem konfliktu pomiędzy tymi osobami. Jest to przypadek inny o 180 stopni od tego z samochodem.
Problem rzadkości takich dóbr może pojawić się tylko wtedy (i tylko w sposób ograniczony, vide pliki nielegalne) jeśli rząd, poprzez swoje granty monopolistyczne (bo tym w istocie są copyrighty), w sposób sztuczny ją tworzy poprzez karanie osób korzystających z źródła innego, niż wskazuje rząd.

Dnia 03.10.2014 o 17:10, Dialydd napisał:

To indywidualna
sprawa wydawcy czy zechce wydać coś za darmo czy za pieniądze i łamanie jego woli w imię
pokrętnie rozumianej "wolności" jest gwałtem na definicji tego pojęcia.

Przecież nikt nie chce nikomu zabronić wydawania czegoś za pieniądze. :) Nawet teraz, od czasu do czasu, zdarzają sie piraci, którzy doceniając jakość produktu, który spiracili, kupują oryginał. Logicznie rzecz biorąc, prawo jednego do wydania czegoś za pieniądze nie odbiera drugiemu prawa do pobrania tego za darmo.

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Dnia 03.10.2014 o 17:53, Dialydd napisał:

Nie można używać słowa "zysk" jako zamiennika słowa "zarobek",


Myślę, że tego słowa można użyć w jednym, jedynym przypadku - gdy ktoś ściąga pirackie wersje oprogramowania, a potem je sprzedaje. Ale ok, mniejsza o to, nie to jest tu kluczową kwestią.

Dnia 03.10.2014 o 17:53, Dialydd napisał:

Źródłem jednak jest podniesienie ręki na świętą instytucję prawa własności.


Gdyby wszystko w życiu było tak jasne, oczywiste i dawało się sprowadzić do zera i jedynki... Niestety, tak nie jest. Wyobraź sobie hipotetyczną sytuację (uwaga na użytek moderatorów - nie, nie mam zamiaru nic "ściągać"). Wychodzi sobie gra ABC. Bardzo ciekawa gra. I jest sobie gramowicz. Powiedzmy - Jacuś. Otóż Jacuś się na ową grę napalił, ale System Requirements Lab twierdzi, że gra mu nie pójdzie, bo ma badziewny kompik. Jacuś sprawdza wymagania innych gier, które mu poszły, i znajduje tytuł XYZ z bardzo zbliżonymi wymaganiami. Jacuś sobie myśli, że skoro XYZ poszło, to może i ABC pójdzie, nie? A co, jeśli nie pójdzie? Kupi grę, przypisze do konta parowego, i co dalej? Strata kasy. Więc Jacuś wchodzi na portal dla piratów i ściąga grę ABC. Instaluje, odpala... DZIAŁA! Jacuś wywala piracki szmelc z kompa i gna do sklepu, kupuje oryginał gry ABC i spędza urlop (bo akurat jest na urlopie) grając. Rezultat: Jacuś jest zadowolony, bo ma grę, sklep jest zadowolony, bo zarobił na marży, wydawca jest zadowolony, bo zarobił na grze. Jedna piracka kopia uradowała całą trójkę. Jacuś dzieli się swoją radością na forum i dostaje bana, bo jest piratem, a piractwo jest złe. Koniec bajeczki, a morał jest krótki i niektórym znany - morda w kubeł ;) A poważniej - czy w takiej sytuacji możemy uznać, że choć popełniono czyn zabroniony, to w ostateczności wyszedł on na plus wszystkim? Bo przecież Jacuś, nie wiedząc, czy gra mu pójdzie, czy nie, mógł jej nie kupić wcale, prawda? No to pozwól, że coś powiem: wprawdzie nie nazywam się Jacuś, ale nie wiem, czy Shadow of Mordor mi pójdzie, bo według SRL mam za słaby procek. I na chwilę obecną gry nie kupuję, bo nie chcę ryzykować. Tym bardziej, że jej cena w sklepie, gdzie robię zakupy, skoczyła o 50%. Czyli na mojej niepewności wydawca nie zarabia. Nic nie zyskuje, ale też nic nie traci. A co by stracił, gdybym grę ściągnął i przetestował? Nic. Co by zyskał? Ano to, że gdyby gra mi działała, to bym ją kupił. Jak się teraz miewa owa "święta instytucja prawa własności"?

A skoro już rozmawiamy o owej "świętości", jak odniesiesz to do faktu, iż kupując grę, wcale jej nie kupuję, tylko wypożyczam? Gdzie wtedy jest "święta instytucja prawa własności"?

Dnia 03.10.2014 o 17:53, Dialydd napisał:

trudno tłumaczyć pobranie X potrzebą życia i śmierci.


Czyli zakładasz, iż istnieją sytuacje (owa potrzeba życia i śmierci), w których kradzież (skoro piractwo jest kradzieżą) jest dopuszczalna? I nagle sytuacja przestaje być zero-jedynkowa, czarno-biała, zaczyna się nam wkradać szarość...

Dnia 03.10.2014 o 17:53, Dialydd napisał:

Powstała wokół piractwa kontr-kultura


A czemu "kontr-kultura"? Czemu nie "kultura" po prostu?


Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Dnia 03.10.2014 o 18:18, Ring5 napisał:

Jak się teraz miewa owa "święta instytucja prawa własności"?

Bardzo dobrze. Twój przykład jej nie podważa. Jeśli właściciel ogranicza dostęp do swojej własności, to robi to na własne ryzyko i sam ponosi koszta. Jeśli nie chce, by ktoś miał dostęp testowy - to on na tym straci (a może i nie, zależy to od nieliczonej ilości pojedynczych przypadków). Jest to decyzja, ktorą on i tylko on może podjąć (bo to on poniesie zysk/stratę). A każda decyzja pociąga za sobą ryzyko pomyłki. Co przecież nie znaczy, że podejmowanie decyzji (i analogicznie: prawo własności) jest złe i/lub powinno być ograniczane.

...problem w tym, że w klasycznym rozumieniu coś takiego jak własność intelektualna istnieć nie może - z powodu, który wytłumaczyłem na przykładzie samochodu i pliku w poprzednim moim poście.

Czyli: święte prawo własności - tak, ochrona "własności" (cudzysłów zamierzony!) intelektualnej - nie.

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Dnia 03.10.2014 o 18:18, Ring5 napisał:

A co by stracił, gdybym grę ściągnął i przetestował? Nic.

W myśl obecnego prawa nie ma nic złego (ani nie ma chyba piractwa) w tym, że Jacuś ściągnie grę od kogoś kogo zna i zrobi to w taki sposób, że tej gry w tym procesie innym sobie nieznanym osobom nie udostępni. Tak mi się wydaje ;P Sedno problemu leży w tym, że korzystając z najbardziej popularnych usług do ściągania software''u w tym procesie udostępniasz go innym, których nie znasz.
Wreszcie, Jacuś mógłby pożyczyć gre u kolegi (Steam share czy coś) lub pozwolić koledze zalogowac się na swoim kompiku. Innymi słowy ma możliwości załatwić sprawę nie ściagając gry skądkolwiek.
A firmy developerskie też mają możliwości w postaci dem, które w ostatnich latach jednak stały się rzadkością - też ciekawe.

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Dnia 03.10.2014 o 18:33, Rusty-Luke napisał:

Bardzo dobrze. Twój przykład jej nie podważa.


No cóż, przykro mi, że tak uważasz. Naturalnie masz prawo do własnego zdania w tym temacie, ale moje jest troszkę inne - jeśli nabywam prawo do danej rzeczy, to jest ona moja. Mam prawo robić z nią, co mi się podoba, pod warunkiem, iż moje prawa nie naruszają praw innych. Korzystając z przytoczonego przez Ciebie przykładu samochodu - w momencie, gdy go kupiłem, mam prawo go rozbić, rozkręcić na części, zalać betonem... Prawie co tylko zechcę. Bo jest mój. Prawie, ponieważ nie mam, na przykład, prawa do tego, by wjechać owym samochodem w filar mostu. To by zagrażało bezpieczeństwu innych, czyli, de facto, ograniczało ich prawo do bezpieczeństwa.

W przypadku gier takiej swobody nie mamy. Ich wydawcy, którzy tak strasznie płaczą nad pogwałceniem swoich praw, nie mają najmniejszego problemu z tym, że ograniczają lub odbierają pewne prawa nam, graczom. Kali ukraść krowę - dobrze. Kalemu ukraść krowę - źle. W tym przypadku działa to w obie strony, szkoda, że dostrzegasz tylko jedną.

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach

Dnia 03.10.2014 o 18:40, Ring5 napisał:

No cóż, przykro mi, że tak uważasz. Naturalnie masz prawo do własnego zdania w tym temacie,
ale moje jest troszkę inne

Chyba nie do końca mnie zrozumiałeś, bo zgadzam sie praktycznie z każdym zdaniem z tego posta (na który teraz odpowiadam). Po prostu uważam, że w poprzednim poście użyłeś złych argumentów do obrony słusznej sprawy. Prawo własności jak najbardziej powinno być uważane za święte, ale z tego nie wynika, że kopiowanie jest łamaniem prawa własności. :)

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Dnia 03.10.2014 o 18:33, Graffis napisał:

Tak mi się wydaje ;P


Mówi to gramowicz, czy moderator? Bo niebezpieczny precedens może się pojawić ;)

Dnia 03.10.2014 o 18:33, Graffis napisał:

korzystając z najbardziej popularnych usług do ściągania software''u w tym procesie udostępniasz
go innym, których nie znasz.


Niezupełnie. Takie jest założenie, owszem, ale praktycznie każdy program obsługujący torrenty (podkreślę, iż w ten sposób rozpowszechniane są również legalne programy, np. z torrentów można było ściągnąć kiedyś LEGALNIE klienta LotRO) ma możliwość zablokowania połączeń wychodzących, co oznacza, iż użytkownik dany plik pobiera, ale go nie rozpowszechnia. Zgodnie z obowiązującym u nas prawem - coś takiego piractwem już nie jest.

Dnia 03.10.2014 o 18:33, Graffis napisał:

Wreszcie, Jacuś mógłby pożyczyć gre u kolegi (Steam share czy coś)


Naturalnie. Ale czym się to różni od tego, że Jacuś grę ściągnie z torrentów, a potem wykasuje i kupi oryginał?

Dnia 03.10.2014 o 18:33, Graffis napisał:

A firmy developerskie też mają możliwości w postaci dem, które w ostatnich latach jednak
stały się rzadkością - też ciekawe.


No właśnie to jest bardzo smutne, bo wersje demo wychodzące ostatnio, można policzyć na palcach jednej ręki ślepego sapera :( A szkoda, bo akurat w tym konkretnym przypadku (nie hipotetycznego Jacusia, ale moim własnym), wersję demo pobrałbym od razu, żeby móc się przekonać, czy gra u mnie pójdzie.

@ Rusty Luke

W takim razie zwracam honor i stawiam piwo przy najbliższej okazji. Chyba, że nie ukończyłeś 18 lat, wtedy piwa nie stawiam i czekamy aż będę mógł to zrobić.

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach

Utwórz konto lub zaloguj się, aby skomentować

Musisz być użytkownikiem, aby dodać komentarz

Utwórz konto

Zarejestruj nowe konto na forum. To jest łatwe!


Zarejestruj nowe konto

Zaloguj się

Masz już konto? Zaloguj się.


Zaloguj się