Zaloguj się, aby obserwować  
Gram.pl

Koniec z nienawiścią graczy do DLC? Tak twierdzi Ubisoft

92 postów w tym temacie

Jedno słowo: zależy.
Zależy jakie DLC.

DLC - pod tą nazwą kryją się różnej maści i jakości produkty w różnych cenach. Jest to określenie bardzo ogólne.

Tak jak napisał Isildur - wszystko zależy co otrzymujemy i w jakiej cenie. Problemem jest zbytnia pazerność, oraz bezczelność wielu wydawców.

Znajdują się też i dobre DLC.

Niby się mówi, że klient głosuje portfelem, że rynek weryfikuje, ale jednak w przypadku branży gier to się nie do końca sprawdza, bo jest cała masa zapaleńców, którzy kupują marnej jakości DLC...

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach

Mój stosunek do DLC (od ubisoftu (do asasyna bo tylko w tą grę od nich grałem) ) jest taki, że tych DLC nie kupuję. Bo według mnie się nie opłaca, ale też wyrzutów sumienia Ubi nie robię. Ich sprawa co wydają. Jak ktoś będzie chciał to kupi. A jedyne DLC jakie znam i uważam, że opłacało się kupić do dodatki do Skyrima Dawnguard i Dragonborn.

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach

DLC do blacklista to kilka broni palnych i to wszystko. Nie pamiętam tak z 5 broni dają i tyle. Kto chcę ten wykupi ale dlaczego nie można kupić pełnej gry? Czemu wciskają wszędzie gdzie się da płatności? DLC do GTA V wszystkie są darmowe. I nie są to byle jakie dodatki.

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach

Płatne DLC takie jak np. XCOM:ENEMY WITHIN, Season Pass do Bioshock Infinite - nie mam nic przeciwko.

Płatne DLC takie jak np. Anno 2070 by mieć opcję grania w nocy poprzez jeden budyneczek musisz zabulić kasę - pomysłodawcę stawić przed plutonem egzekucyjnym.

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Dnia 08.07.2014 o 16:15, PEEPer napisał:

Lemingi Ubi jak zwykle hejtują CDPRed - najlepszą firmę w branży jeśli chodzi o podejście
do klienta.


Przepraszam, ale chodzi Ci o CDP czy CDPR? Bo jeśli mówisz o kliencie, to raczej nawiązujesz do CDP, nie do Redów, ci klientów raczej nie mają, bo są studiem developerskim. Klientów może mieć CDP jako wydawca bądź dystrybutor gier.

Mam też prośbę - zachowaj tego typu komentarze dla siebie, dobrze? Nie poczuwam się do bycia "lemingiem UBI", do wielu ich gier podchodzę z bardzo dużym sceptycyzmem, nie przepadam za ich polityką itp, ale jednocześnie nie uważam CDP za coś szczególnego i nie rozumiem fenomenu Wiedźmina - dla mnie jest to gra dobra i tyle, na dodatek z tak niesamowitymi ograniczeniami (kłaniają się dwudziestocentymetrowe płotki), że zęby bolą. O ich "podejściu do klienta" (czyli kolejnych wpadkach, z których podobno mają wyciągać wnioski, których jakoś nie są chyba w stanie wyciągnąć, bo przy kolejnej przemierze robią dokładnie to samo) pisałem już wiele i nie chce mi się powtarzać.

Co do samego artykułu... i tak, i nie. Wszystko zależy od tego, o jakim DLC mowa (i chyba jest to tekst, który powtarzają tu wszyscy). Wyłożę kasę na Season Pass do Borderlands/B2? Jasne, bo wiem, że większość dodatków będzie naprawdę ciekawa. A kasę na map-packi do CoDów? Absolutnie nie, to jedna z rzeczy, które skutecznie mnie do tej serii zniechęciły. Wszystko sprowadza się do zależności między ceną a zawartością. Jeśli DLC warte jest swojej ceny (i rzeczywiście jest dodatkiem, a nie wyciętą częścią podstawki), to z pewnością je kupię. Może nie w dniu premiery, być może poczekam raczej na jakąś wyprzedaż, ale wcześniej czy później dorwę je w moje pazerne łapki.

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach

No cóż, francuski wydawca trochę mija się z prawdą. Nie akceptuję tego wynalazku w żadnej postaci, jakkolwiek by go zwać. Jestem graczem trochę starszej generacji i przyzwyczaiłem się do tego, że płacę za kompletny, dopracowany produkt i taki właśnie otrzymuję. Ale czasy się zmieniają i rośnie nowe pokolenie graczy, dla których DLC to część rzeczywistości. Przykre, jak zmienia się ten świat. Kiedyś gry były tworzone przez ludzi z pasją, teraz są częścią wielkiej machiny do robienia pieniędzy.

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach

Typowy marketing - chce wymusić zdanie wśród graczy nie mających własnych opinii i umocnić nielicznych których to całkowicie nie obchodzi... Tych 12 ludzi to pewnie wybrani spośród 12 osobowego zespołu marketingowców ludzie :P

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Dnia 08.07.2014 o 23:38, Paszczaczek napisał:

Jestem graczem trochę starszej generacji i przyzwyczaiłem
się do tego, że płacę za kompletny, dopracowany produkt i taki właśnie otrzymuję.


Pozwolę sobie się nie zgodzić. Ja również należę do tego troszkę starszego pokolenia, moją historię z grami zaczynałem od Ponga (a konkretniej, od jego polskiej wersji na "konsolę" TVG-10), potem było Atari 65XE, pececik po "tuningu", bo można było przełączać między CGA a Herculesem... Ale nie o to chodzi. Muszę przyznać, że bardzo dziwią mnie komentarze takie, jak Twój, idealizujące tamte czasy. Naprawdę nie wiem, skąd bierze się to przekonanie, że DLC (rozumiane jako coś, co powinno być integralną częścią sprzedawanego produktu, a za co wydawca liczy sobie dodatkową kasę) to coś nowego. Nie jest to wcale nowy wynalazek, tego typu gierki (nomen omen) mają miejsce już od 20 lat z górką. Nie wiem, czy pamiętasz Origin i ich serię Wing Commander (jak również Strike Commander, działający na podobnej zasadzie, ale nie w kosmosie). Otóż zarówno do Wing Commandera 1, 2 oraz spin-offu, czyli Privateera, wydano nie tylko typowe expansion packi, ale również tzw. speech pack. Krótko mówiąc, trzeba było wydać dodatkową kasę, żeby mieć w grze dźwięk. Bolesne, prawda? To tylko jeden z przykładów dojenia graczy, ale nie ukrywajmy - już wtedy było to popularne.

Zresztą popatrzmy na jedną z najlepszych gier pierwszej połowy lat dziewięćdziesiątych - X-Wing. Grę wydano na początku 1993 i natychmiast odniosła niesamowity sukces. Co robi LucasArts? Wydaje dodatek (Imperial Pursuit). Ale nie jakiś szczególny, bogaty dodatek. Nie. Wypuszczają coś, co dziś nazwalibyśmy map-packiem. Zestaw dodatkowych misji, nic więcej. Na dodatek misji raczej mniej ciekawych, niż te z oryginału (ale to już moja subiektywna opinia). Dopiero kilka miesięcy później wypuszczają "poważny" dodatek - B-Wing, w którym otrzymujemy dostęp do tytułowej maszyny, dodatkową kampanię, kilka misji treningowych oraz dodatkowe misje w symulatorze.

W ten sposób można wyliczać naprawdę długo. Przykładów takich zachowań, o których tu rozmawiamy (i traktujemy jak coś nowego) jest od groma w historii gier. DLC jest czymś nowym jedynie jako pojęcie, skrót, natomiast samo zjawisko funkcjonuje od dawna. Jasne, obecną popularność zyskało dopiero w ostatnich latach, wraz z rozwojem netu, oferującym łatwiejszy i szybszy dostęp do dodatków, ale bynajmniej nie oznacza to, że wcześniej nie istniało. Istnieje od dawna i pewnie będzie nam towarzyszyło tak długo, jak istnieć będą gry.

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach

><ciach>

Trudno mi odmówić ci racji. Śmiem tylko twierdzić, że dawniej takie zachowania są rzadkością i były mniej bezczelne - ale to może też przez to, że gier wychodziło sporo mniej. :) Mógłbym sięteż zastanowić czy w przytoczonym przez ciebie przypadku speech packów w grę nie wchodziły też ograniczenia techniczne.

DLC jako termin i szyld zdołał chyba po prostu skonsolidować wokół siebie grupę przeciwników, poza tym teraz mówi się nam wprost "twoja gra nie ma tego, tego i tego, jak chcesz komplet to dopłać". Metody dystrybucji kształtują rynek i takie tam.

Chciałem też, swoją drogą, kapkę ponarzekać na to, że jeśli chce się przeżyć pełne doświadczenie z gry to trzeba czekać x czasu aż w końcu nie powstanie jakaś paczka sklejająca te wszystkie DLC do kupy. Tylko - znów - czy kiedyś było inaczej? Jasne, wtedy były to konkretne "dodatki", ale one również swoje kosztowały i trzeba były na nie zdziebko poczekać. Co prawda trudno mi wyobrazić sobie aby z dowolnych DLC dało się złożyć coś wielkości "Nocy Kruka", ale "Conquistadors" (dodatek do AoE2) już tak.

Nie zmienia to faktu, że słowa o końcu niechęci do DLC wydają mi się być odrobinę śmieszne.

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach

Jak się chce brzydko mówiąc wydoić graczy do suchej nitki, to się i wytłumaczenie znajdzie. Oczywiście ubrane w piękny marketingowy bełkot. Zawsze to było jest i będzie dopóki będą mieć z tego zyski.

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach

@Ring5

W czasach, o których piszesz, siedziałem na C-64, marzyłem o Amidze, a własny pecet - to była jakaś mitologia. Cóż, z pewnością masz rację, jeśli chodzi o praktyki producentów. Czy nie lepsze jednak były czasy, gdy do gry dostawałeś pełnoprawny dodatek, a nie coś, określone jakimś kryptonimem? Morrowind, Baldurs Gate, Icewind Dale - przykłady gier z fajnymi dodatkami można mnożyć. Kilka miesięcy temu, zachęcony opiniami w internecie, stałem się dumnym posiadaczem przygód Van Helsinga. Jakież było moje zdumienie, gdy, jak grzyby po deszczu, zaczęły ukazywać się DLC do niego; niedawno ukazała się nawet wersja "kompletna", niestety, droższa od mojej podstawki, więc zakup sobie darowałem. Wniosek? Gier z DLC nie kupuję. Bo, a nuż wyjdzie coś jeszcze, a ja będę wiedział o tym, że mam "niepełną" grę, która nie daje mi pełnej swobody zabawy? Trzeba skompletować! Natura gracza, którą wykorzystują producenci, ale w tym przypadku nie lubię bawić się w kolekcjonera. Mogę zapłacić, ale za kompletny, dopracowany produkt. Niestety, coraz trudniej o taki.

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach

Arcling wspomniał o "milczącej większości." Tak naprawdę to jest sedno problemu.

To my, gracze pozwoliliśmy wodzić się za nos przez wielkich wydawców, a oni odchowali sobie nowe pokolenie wiernych i karnych klientów, które zakupi każde, nawet najbardziej gówniane dodatki ze względu na hype i marketing jaki generują. Co się dziwić, że chcą oni osiągać jak największe ARPU ( http://en.wikipedia.org/wiki/Average_revenue_per_user) z jednego gracza.

Zresztą nie tylko wielcy tak postępują, nawet producenci indyków są w stanie wydawać mało wartościowe dodatki. Ot, znak czasów. Niestety era pełnowartościowych expansion packów nigdy już nie wróci. Chlubnym wyjątkiem jest już chyba tylko polityka wydawnicza Blizzarda, ale to już przyczynek do innej dyskusji. :)

Pozdrawiam.

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Dnia 09.07.2014 o 07:32, Boguslav4 napisał:

Typowy marketing - chce wymusić zdanie wśród graczy nie mających własnych
opinii i umocnić nielicznych których to całkowicie nie obchodzi... Tych 12 ludzi to pewnie
wybrani spośród 12 osobowego zespołu marketingowców ludzie :P

Pewnie badania focsowe kompletnie leżą i kwiczą w departamencie makretingu i zachowań konsumeckich Ubisoftu... ;)

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Dnia 09.07.2014 o 13:21, Paszczaczek napisał:

Mogę zapłacić, ale za kompletny, dopracowany produkt. Niestety, coraz
trudniej o taki.


Wniosek jest prosty - trzeba kupować gry kilka lat po premierze :) Za pół ceny dostaniem grę razem ze wszystkimi dodatkami + pathe poprawiające niedoróbki które w dniu premiery to standard. Dodajmy do tego lepszy sprzęt ( sporo osób co jakiś czas modernizuje komputer ) pozwalający w końcu komfortowo pograć.
Cierpliwość popłaca ;)

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Dnia 09.07.2014 o 13:21, Paszczaczek napisał:

Czy nie lepsze jednak były czasy, gdy do gry dostawałeś pełnoprawny dodatek, a nie coś,
określone jakimś kryptonimem? Morrowind, Baldurs Gate, Icewind Dale - przykłady gier
z fajnymi dodatkami można mnożyć.


Jasne, tylko bierzmy poprawkę na dwie rzeczy:

1) zawsze (podkreślę raz jeszcze, bo to naprawdę ważne: ZAWSZE) idealizujemy przeszłość. Nostalgia sprawia, że postrzegamy ten okres jako coś niesamowitego, wypełnionego samymi pozytywnymi wspomnieniami. Przez te różowe okulary widzimy także gry z tamtych czasów, kompletnie zapominając o tym, że jednak nie wszystko było takie cukierkowe, jak nam się wydaje, że nad niektórymi grami trzeba było się mocno nabiedzić, by je uruchomić, że czasem trzeba było tworzyć dysk startowy, bo inaczej gra się nie uruchamiała z powodu braku pamięci (ewentualnie musieliśmy grzebać w config.sys i autoexec.bat - mówię o czasach DOSowskich). Przypomnę także kwiatki w rodzaju słynnego Daggerfalla, który nie bez powodu nazywano Buggerfallem.

2) Mniej powszechny dostęp do netu (lub wręcz jego kompletny brak) sprawiały, że poza wydaniem expansion packa, dostępnego w sklepach, nie było właściwie żadnego sposobu dystrybucji dodatków (ba, nawet łatek!). Dlatego też twórcom bardziej opłacało się poczekać parę miesięcy, zebrać trochę dodatkowych materiałów, dorzucić patcha czy dwa i wydać całość pod chlubną nazwą "expansion pack", licząc sobie za to 1/3 - 1/2 ceny samej gry (mogę się mylić, nie mam w tym momencie jak sprawdzić, ale wydaje mi się, że Imperial Pursuit kosztował 19,99$ albo 21,99$ - pewnie w piwnicy u mamy gdzieś jeszcze walają się kartony z moimi starymi pisemkami, powinien tam być egzemplarz Computer Game Review, w którym mam reklamę tego dodatku).

Dnia 09.07.2014 o 13:21, Paszczaczek napisał:

Jakież było moje zdumienie, gdy, jak grzyby po deszczu, zaczęły ukazywać się DLC do niego


I teraz pojawia się bardzo istotne pytanie: czy owe DLC były materiałem wyciętym z gry, czy dorabianym na bieżąco przez twórców? Popatrz na takie Borderlands 2 (czy nawet jedynkę, mechanizm jest ten sam) - wychodzi podstawka, a potem gracze otrzymują kilka dodatków. Możesz kupić podstawkę + season pass na dodatki, możesz poczekać i kupić GOTY ze wszystkimi dodatkami, możesz nie kupować nic i cieszyć się podstawką. Decyzja tak naprawdę należy do gracza. Pytanie tylko, czy takie rozwiązanie jest ok, czy może lepszym by było wydanie WSZYSTKICH dodatków razem i nazwanie tego "expansion pack"? Czy nie jest to dokładnie to samo, tylko inaczej nazwane?
.

Dnia 09.07.2014 o 13:21, Paszczaczek napisał:

Wniosek? Gier z DLC nie kupuję.


A ja za wszelką cenę unikam tego typu generalizowania. Naprawdę. Bo dla mnie DLC DLCowi nierówny. I o ile w przypadku gry ABC napalę się na DLC jak szczerbaty na suchary (np. wspomniane wcześniej Borderlands), gra XYZ może mi nie przypaść do gustu i DLC do niej będzie mi obojętne. Lub, nawet jeśli gra będzie dobra, DLC będzie oferowało za mało za zbyt wysoką cenę. Tu mogę podać kolejny przykład, jakim jest dodatek Brave New World do Civ V. Naprawdę chętnie zagrałbym Polską, ale uważam, że jego obecna cena, nawet na wyprzedaży Steamowej, jest po prostu za wysoka. Civ V uwielbiam, kupiłem rozwinięcie do wersji Gold na wyprzedaży (było chyba za 2,49 euro), ale 7,49 (a tyle BNW na ostatnich wyprzedażach kosztowało) po prostu nie dam za to, by pośmigać sobie husarią. Nie i koniec.

@ Tajemnic

Dnia 09.07.2014 o 13:21, Paszczaczek napisał:

Śmiem tylko twierdzić, że dawniej takie zachowania są rzadkością i były mniej bezczelne - ale to może też przez
to, że gier wychodziło sporo mniej. :)


Patrz pierwszy akapit wyżej - chodzi nie tyle o liczbę wydawanych gier, ile o to, że jeszcze 10 lat temu net średnio pozwalał na ściąganie kilkugigabajtowych (czy nawet kilkusetmegowych) dodatków. Twórcy nie mieli po prostu odpowiedniego medium do tego, by stosować takie praktyki na szeroką skalę. Teraz nie jest to problemem. Obecnie transfer na poziomie kilku czy kilkunastu mega/s raczej na nikim wielkiego wrażenia nie robi, ściągnięcie dodatku ważącego kilka giga to kwestia minut, góra paru godzin i dostępu do Steama/Origina/Uplay czy innej platformy :) Dzięki temu twórcy mają większe pole do manewru. Część z nich korzysta z tego tak, jak Activision, wypuszczając map packi z 3 mapkami na krzyż po kilka euro, część wykorzystuje to do dystrybucji porządnych DLCów (nie ukrywam, że Zombie Island of Dr. Ned mnie rozwaliło kompletnie i jest to dla mnie jeden z najlepszych dodatków, w jakie kiedykolwiek miałem okazję zagrać :) ). Ale takie podejście przekłada się również na gry - jedni wypuszczają badziew w cenie gry AAA, inni wypuszczają perełki w cenie indyków. Taka lajfa :)

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Dnia 08.07.2014 o 16:56, zadymek napisał:

No tak, Ubi ma rację: przykładowo zamiast hejcić na forach po prostu olałem Upgrade pack
2 do Borderlands 2 i Director''s Cut do DX: Human Revolution ergo nie można powiedzieć,
że nienawidzę DLC ;)


Director''s Cut do DX: Human Revolution to akurat nie dlc tylko zupełnie nowa wersja. Myślałem, że to dlc i kupiłem na steam i mam teraz dwie różne gry z osobnymi osiągnięciami, z czego jedna nie jest po polsku. To samo jest z innymi: np Strike Suit Zero: Direction''s Cut

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach

Z jakiegoś powodu nie działa mi edycja więc dodam jeszcze to:
Najlepszym przykładem tendencji DLC jest gra DLC Quest, krótkie dwie gierki platformowe, gdzie ukończenie gry wymaga zbieranie kasy na DLC, które to odblokowują dostęp do nowych lokacji, np.: poprzez wykupienia dlc z możlowością poruszania się w lewo, czy też dlc omijające grindowanie kowalstwa.

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Dnia 09.07.2014 o 16:26, Aqwet napisał:

Director''s Cut do DX: Human Revolution to akurat nie dlc tylko zupełnie nowa wersja.

To, że to de facto patch to swoją drogą. Wypada dodać, że właśnie dlatego olałem DC - do DLC jako zjawiska nic nie mam: ot, to samo co kiedyś czyt dodatkowy content, tyle, że ściągane a nie tłoczone i przez to łatwiejsze w dystrybucji.

Dnia 09.07.2014 o 16:26, Aqwet napisał:

Myślałem, że to dlc i kupiłem na steam i mam teraz dwie różne gry z osobnymi osiągnięciami,
z czego jedna nie jest po polsku. To samo jest z innymi: np Strike Suit Zero: Direction''s
Cut

A to akurat nic nie znaczy bo to kwestia administracyjna. Więcej sensu miała by polemika czy np Blood Dragon to DLC.

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach

Dobre jakościowo DLC mogą być. Kłopot w tym, ze Ubi rozmienia grę na drobne robiąc po 5 pakietów DLC, których nie da się zgarnąć nawet w EK, więc siłą rzeczy samo strzela sobie w stopę, bo mało kto wyda kupę kasy na EK, żeby jeszcze dopłacać za SP. Pomijając już to, ze szumnie nazwane "misjami dodatkowymi" ULC w AC IV zamykały się w "popłyń tam i znajdź 3 skrzynki".

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Dnia 09.07.2014 o 17:42, zadymek napisał:

A to akurat nic nie znaczy bo to kwestia administracyjna. Więcej sensu miała by polemika
czy np Blood Dragon to DLC.


Czyli Twoim tokiem rozumowania każdy remake to tak naprawdę dlc? Bo jak inaczej nazwać dwie podobne gry, które nie są ze sobą powiązane i nie przeniesiesz stanu gry z jednej do drugiej?

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Zaloguj się, aby obserwować