Zaloguj się, aby obserwować  
Gram.pl

Szokująca kampania UNICEF-u z wykorzystaniem gry

54 postów w tym temacie

Dnia 15.12.2014 o 18:54, Czupakabra82 napisał:

Dla tych co się nie domyślają. Te rzekomo zażenowane osoby na tej sali to statyści...a
cała reszta to reżyserka na potrzeby reklamy tej gry.

Przecież ta gra nie powstaje.

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach

@Vojtas
Mamy w takim razie zdecydowanie różne podejście do gier. Dla mnie gra komputerowa to gatunek programów komputerowych, a nie osobne medium, tak jak komedia jest gatunkiem filmu.

Pamiętaj, że w programach, czy to użytkowych, czy edukacyjnych, również występuje "cel". Porównaj sobie takie Simcity z programem typu AutoCAD czy innym narzędziem do projektowania. I jedno i drugie nie narzuca Ci celu - ten obierasz sobie sam, ale oba wprowadzają pewne zasady, których pilnują. W obu coś projektujesz, tworzysz. W jednym i drugim przypadku program pozwala Ci na symulację. Czym oba się różnią? Simcity zostało stworzone dla rozrywki, a AutoCAD jako narzędzie komercyjne.

Wydaje mi się, że nazywanie grami programów niestworzonych do rozrywki jest zwykłym naciąganiem pojęcia. Pewnie by przyciągnąć ciekawską widownię. Bo przecież "gra komputerowa poruszająca temat ludobójstwa w Afryce" brzmi o wiele ciekawiej niż "interaktywna prezentacja / dokument o ludobójstwie w Afryce".

No, chyba, że ktoś faktycznie zamierza stworzyć grę, w której ludobójstwo w Afryce przynosi rozrywkę. Przecież już takie Hatred powstaje. Ale by się ta Mali Malek zdziwiła gdyby na tę jej prezentację wbili twórcy Hatred z modem do swojej gry, w którym realizowany jest właśnie scenariusz przedstawiony przez tę panią

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Dnia 16.12.2014 o 12:45, OceanMachine napisał:

Dzisiaj jednak gry AAA, czyli mainstream to kilka gatunków na krzyż, które na dodatek
się rozmyły i wpływy jednego szablonu widać w drugim, na dodatek połączono to z filmowością,
która nam przeszkadza w graniu, a nowych pomysłów w grach AAA jak nie było, tak nie ma,


Bo wysokobudżetówki to gry, które mają się sprzedać. Czasem ktoś ryzykuje, ale faktycznie rzadko. A wiesz dlaczego? Bo się uczą na błędach minionych 20-30 lat. Wiele ryzykownych pomysłów zwyczajnie pociągnęło firmy jeśli nie do bankructwa, to do zapaści. To dlatego są tacy ostrożni, zwłaszcza że w dużych korporacjach koszty pompuje się do chorych rozmiarów (moim zdaniem to źródło nadużyć, a może i zwykłych przekrętów na grube miliony $). Ale gry to nie tylko wysokobudżetówki. Na szczęście.

Dnia 16.12.2014 o 12:45, OceanMachine napisał:

Żeby coś z tym zrobić należy cofnąć się do podejścia do gier w latach 90. Żeby mi nikt
nie mówił o anachronizmach i grafice 3D z okresu komputerów łupanych - nie o to chodzi.
Chodzi mi o powrót do nacisku na gameplay, rozwijania mechanizmów rozgrywki, wielkiej
ilości gatunków dostępnych dla gracza, ogółem do radosnej twórczości, także w grach AAA.


Rozwijanie nowych mechanizmów jest ściśle powiązane z rozwojem technologii i nowych interfejsów. Po modzie na Wii i Kinecta na razie panuje tu zastój, ale i to się zmieni. Prawda jest taka, że dystrybucja elektroniczna wyciągnęła wiele gatunków z totalnego niebytu np. rogaliki, gry survivalowe czy klasyczne RPG. Crowdfunding również sprzyja rozwojowi branży, choć i czają się w nim niebezpieczeństwa. Nie ma powrotu do radosnej twórczości z lat 90. w sferze wysokobudżetowej, a już na pewno nie w tradycyjnym modelu biznesowym. Za duże pieniądze leżą na szali. To najczęściej indie deweloperzy podejmują ryzyko na PC i to się raczej nie zmieni.

Dnia 16.12.2014 o 12:45, OceanMachine napisał:

Dzisiaj też wyznaczają, ale nie są to rozwojowe trendy - są szkodliwe
i zniszczyły branżę, zamieniając ją z pasjonatów w pole popisu
dla biznesmenów.


Taka jest cena masowego wzrostu popularności - tak było w przypadku każdego medium. Najpierw pojawia się mnóstwo małych rybek, które potem są połykane przez większe. Zniszczyły? Jeśli gustujesz w grach A3 to może i zniszczyły, ale ja nie ograniczam się do tak wąskiego poletka.

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach

@Vojtas

Dnia 16.12.2014 o 13:02, One_of_the_Many napisał:

Mamy w takim razie zdecydowanie różne podejście do gier. Dla mnie gra komputerowa to
gatunek programów komputerowych,


Gra jest programem, owszem, ale to tylko jeden, bardzo techniczny aspekt. Tak samo jak afisz i prasa są formami drukowanymi. A jednak to kompletnie różne rzeczy.

Dnia 16.12.2014 o 13:02, One_of_the_Many napisał:

Pamiętaj, że w programach, czy to użytkowych, czy edukacyjnych, również występuje "cel".
Porównaj sobie takie Simcity z programem typu AutoCAD czy innym narzędziem do projektowania.
I jedno i drugie nie narzuca Ci celu - ten obierasz sobie sam, ale oba wprowadzają pewne
zasady, których pilnują. W obu coś projektujesz, tworzysz. W jednym i drugim przypadku
program pozwala Ci na symulację. Czym oba się różnią? Simcity zostało stworzone dla rozrywki,
a AutoCAD jako narzędzie komercyjne.


Znaczy nie dostrzegasz faktu, że gry są tworami kultury, a jedną z ich funkcji jest kulturotwórczość, że to nie narzędzia takie jak np. AutoCAD? No po prostu wow.

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach

Nieprawdą jest, że gry mają służyć tylko rozrywce. Ja bym powiedział raczej, że mają działać na emocje (tak jak każde medium zresztą). Przy takim This War of Mine nie rozerwiemy się, możliwe, że nawet będziemy czuli smutek. I to też jest ok. Fakt, wcześniej gry służyły (i tak były postrzegane) wyłącznie rozrywce, ale to już się ładnych kilka lat temu zmieniło. I zauważyli to nie tylko gracze i twórcy, ale także reklamodawcy i naukowcy. U nas ludologia jeszcze nie jest rozwinięta, ale ma coraz więcej adeptów i być może za kilka lat doczekamy się otwarcia nowych katedr naukowych przy największych uniwersytetach w Polsce.
A więc już nawet naukowcy stawiają gry raczej na poziomie telewizji(ogółem) niż programu. ;)

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach

Gry mają dawać pewne "wyzwanie do rozwiązania", zapewniając przy tym rozrywkę i emocje. Ale nie zgodziłbym się, że to medium, bo nie chodzi w nich o przenoszenie i przekaz informacji (choć oczywiście mogą to robić).

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Dnia 16.12.2014 o 16:09, OceanMachine napisał:

Gry mają dawać pewne "wyzwanie do rozwiązania", zapewniając przy tym rozrywkę i emocje.
Ale nie zgodziłbym się, że to medium, bo nie chodzi w nich o przenoszenie i przekaz informacji
(choć oczywiście mogą to robić).

Radio jest medium, prawda? Ale informacje przenoszą jedynie serwisy informacyjne i publicystyczne. Jeśli ktoś sobie zrobi, np. radio internetowe i będzie w nim puszczał, np. Mettalicę 24h/dobę, to już nie będzie to radiem? W końcu informacja nie będzie przenoszona. Głównym klasyfikatorem medium nie jest przekazywanie informacji, ale zasięg odbioru (a raczej łatwość dostępu). Książka, czy tego chcesz czy nie, też jest medium. Podobnie film, kino, plakat. ;) Oczywiście możesz się z tym nie zgadzać, ale za moim argumentem stoi dosyć solidna literatura (pierwszy z brzegu Tomasz Goban-Klas - pisałem licencjat o wpływie gier na rozwój nowych mediów, więc chcąc nie chcąc, musiałem wszystko przeczytać). ;)

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach

Pokazali ledwie kilka szkiców koncepcyjnych. Może jedynie opowieść kogoś szokować, ale tylko wtedy, jeśli jest ignorantem i brakuje mu elementarnej wiedzy. Ci "zniesmaczeni" ludzie z widowni chyba naprawdę byli podstawieni. Dobrze, gdy ludzie wiedzą o takich rzeczach, ale co z tego? Mają mieć jakieś poczucie winy? Nic z tym nie zrobią jako zwykli ludzie. Problem Południowego Sudanu (i nie tylko jego), jest na razie czymś, czego nie da się rozwiązać. Nie należy przy tym winić wyłącznie czasów kolonialnych (zbyt dużo lat od ich czasu upłynęło). Tam nawet nie było przemian w mentalności, jakie w Europie miały miejsce na przełomie 18 i 19 wieku (zwłaszcza wzrost świadomości narodowej). Tam wciąż duże znaczenie ma przynależność do danego plemienia/klanu, przez co jest masa konfliktów wewnętrznych, nie postrzegają siebie nawet jako jednej nacji. Sytuacji nie poprawia też kształt pokolonialnych granic, który w większości nie odzwierciedla podziałów etnicznych.

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach

Muzyka czy film jest informacją, którą odbierasz. Gra jest czymś innym (chodzi mi tutaj o pasywność vs interaktywność). Nie będę się teraz bawił w definicje, bo chwilowo nie mam ochoty, ale jest to dość ciekawe zagadnienie, które wymaga zdefiniowania czym jest medium. Literaturę "fachową" znam, ale mam wrażenie, że wielu "uczonych", "naukowców" zajmujących się naukami humanistycznymi zupełnie nie ma pojęcia o czym mówi. Ludolodzy z obozu Espena Aarsetha też uważają, że gry nie są medium, ale to już potem o tym podyskutujemy, ok?

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Dnia 16.12.2014 o 17:15, OceanMachine napisał:

Ludolodzy
z obozu Espena Aarsetha też uważają, że gry nie są medium, ale to już potem o tym podyskutujemy,
ok?

Z miłą chęcią. ;) Czyli jak widać, ile głów, tyle definicji i bez przyjęcia jednej konkretnej na nic dalszy wywód. ;)

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach

Znalazłem trochę czasu, więc mogłem się zagłębić w temat i zastanowić nad nim nieco bardziej.

Medium czy też środek komunikacji to nośnik procesu komunikacji i narzędzie do przechowywania oraz przekazywania informacji i danych dalej, między ludźmi. Przykłady to druk i prasa, fotografia, reklamy, kino, transmisja radiowa i telewizyjna, a także publikowanie.

Muzyka, film czy treść książki to konkretna informacja, którą przyjmuję biernie i ją przetwarzam w swoim mózgu.

Gdzie w tym wszystkim są gry?

Zacznijmy od tego, że można dyskutować na temat zasadności wprowadzania nowej dyscypliny naukowej, jaką jest ludologia. Można przecież zostać przy stosowaniu narratologii tudzież wrzucić gry do nauk o nowych formach mediów. Ale czy to nie spłyca zupełnie badań i nie rozmija się z istotą obiektu tychże badań, który jest czymś wyjątkowym w kulturze, szczególnie po digitalizacji?

Medium zakłada komunikację. Czy gra jest komunikatem? Aarseth uważa, że gry bardzo często są symulacją – złożonymi systemami opartymi na logicznych zasadach. Na dodatek wchodzi tutaj aspekt interaktywny – cechą charakterystyczną jest to, ze w grę się (tadammm) GRA. Jest to zarówno przedmiot jak i proces, nie można gry czytać jak książki czy słuchać jej jak muzyki.

Aarseth zresztą w swoim stylu (za co go lubię) zjechał new media jako pseudo-naukę, która próbuje zagarnąć dla siebie gry komputerowe pomijając fakt, że nie jest to medium, ale wiele mediów w jednym. A właściwie to trzeba powtórzyć jeszcze raz za Aarsethem: tak jak komputer nie jest medium, lecz elastycznym urządzeniem, które może „zadomowić w sobie” wiele różnych mediów tak nie ma czegoś takiego jak „medium gier wideo”.

Gry wideo to tzw. gatunek kulturowy, który można jako tako zdefiniować i objąć w pewne ramy. I tutaj wstawię ważny cytat:
„Well, computer games are games, and games are not new, but very old, probably older than stories. It could even be argued that games are older than human culture, since even animals play games. You don’t see cats or dogs tell each other stories, but they will play. And games are interspecies communication: you can’t tell your dog a story, but the two of you can play together.”

Weźmy sobie taką kostkę Rubika. Jest to gra z konkretnymi zasadami – należy ułożyć kostkę tak, żeby każdy bok był jednego koloru. Mechanizm rozgrywki to obracanie poszczególnymi segmentami kostki.

Przenieśmy to na komputer, mamy zatem grę wideo.

I co dzisiaj się dzieje z grami? Wyobraź sobie, że zanim przejdziesz do układania kostki otrzymujesz wstęp do historii, której kolejne aspekty rozwijasz w miarę układania tejże kostki – np. ułożysz ścianę to dostajesz film z kolejną porcją historii. I w tym momencie pojawia się problem – czy gramy w tę grę dla rozwiązania poniekąd trudnej łamigłówki i satysfakcji własnej czy tylko po to, żeby jak najszybciej ją przejść i poznać dalszą część historii?

Nie jest tajemnicą to, że gry w swej naturze ograniczają opowiadanie historii (bo one same w sobie nie są żadną historyjką, jedynie mogą ją zawierać jako jeden z elementów składowych), a jeżeli skupić się na narracji to cierpi wtedy rozgrywka (bo jak ktoś chce opowiedzieć historię za pomocą gry to tworzy liniowy korytarzyk, co byśmy nie pominęli żadnego jej fragmentu i ogranicza nasze możliwości interakcji ze światem, nie pozwalając na większą swobodę, a może dojść do sytuacji, gdzie w celu poznania historii olewamy istotę grania). Po co to wszystko mówię? Ja rozumiem, że gra może używać muzyki, filmów czy tekstu pisanego w celu wzbogacenia doświadczenia, ba, może być użyta do przekazywania jakichś wartości i podejmowania wzniosłych tematów. Ale czy o to w tym wszystkim chodzi? Nie przeszkadza mi to, gdy gra w pewnym momencie skłania mnie do pewnych refleksji – bo może, czemu nie? Ale cierpię, gdy gameplay cierpi na rzecz przekazywania idei, które wychodzą na pierwszy plan.

A prawda jest taka, że jak chcę coś czytać, to sięgnę po książkę, od tego mam inne „gatunki kulturowe”, żeby tam szukać tzw. wzniosłych treści. Gra to gra, chcę obcować z mechanizmami rozgrywki, ze wspomnianą symulacją, a nie z samograjem czy rzekomą grą, którą w połowie się ogląda, a w drugiej połowie ma do czynienia z prostackimi, koślawymi mechanizmami, bo na tym cierpi opowiastka – jak już jest ciekawa, to niech jedno z drugim sobie w paradę nie wchodzi, a wzajemnie się uzupełnia.

Na zakończenie dodam jeszcze, że jakiś czas temu zapowiedziano komputerową adaptację „Ullisesa” Joyce’a, słynnej książki, która wywraca do góry nasze postrzeganie tego, czym jest powieść. Ale obawiam się, że będzie to idiotyczny samograj zamiast gry, która wywraca do góry nogami to, co my uważamy za „grę”. Ale już były takie tytuły, powiedzmy, że multi-gatunkowe – Beyond Good & Evil, Omikron: Nomad Soul, Space Rangers i inne takie.

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach

Idąc tym tropem dojdziemy do stworzenia nowych definicji słów "gra", "gra wideo" i "gracz". Bo w "grę" się "gra", czyli trzeba mieć interakcję ze światem. A co jeśli interakcja i gameplay jest na tyle spłycona, że prawie żadna, a mimo to opowiadana historia jest wyśmienita. To już gra czy raczej "interaktywne opowiadanie"? No właśnie, i tak możemy sobie wymieniać nasze argumenty, posiłkując się mądrymi głowami i w sumie wszystko sprowadzi się do tego, że ja napiszę pracę doktorską i ty napiszesz prace doktorską i pokłócimy się na jakiejś nudnej konferencji. ;)

Moim zdaniem nie można wkładać do jednego wora gier tradycyjnych z grami wideo. Fakt, z założenia gry były przeniesieniem standardowych gier na ekrany telewizorów i komputerów, w których chodziło o kooperację z przyjacielem lub, jeśli go nie było, ze sztuczną inteligencją (komputerem). Jednak później gry wyewoluowały (inna kwestia czy słusznie) w nośnik informacji opowiadający przede wszystkim historię (coś jak film czy książka). Mamy więc tu komunikację one-to-many. Jednak co z z grami MMO? Od czasów powstania internetu i zaimplementowania go do gier mamy już komunikację one-to-one, one-to-many i many-to-many.

Czy gry są medium ułatwiającym komunikację? Ja osobiście myślę, że tak. Nie ukrywam jednak, że są również produktem kultury uczestnictwa. Oznaką naszych czasów jest jednak to, że następuje nieustanna konwergencja mediów, więc, w zależności od sytuacji, obszary, które na co dzień nie są mediami, w wyniku konwergencji się nimi stają i odwrotnie. A od konwergencji już tylko krok do opowiadania transmedialnego (wyznaczniki, za Jenkinsem: worldbuilding, seryjność, subiektywność, odtworzenie).

Jeszcze tylko odniosę się do twojego zdania o tym, że żeby szukać wzniosłych treści sięgniesz po książkę: Oczywiście, masz do tego pełne prawo. Jeśli szukasz w grach tylko rozrywki, chęci odreagowania stresu - proszę Cię bardzo. ;) Część gier po prostu nie będzie dla ciebie. ;) Ale tak jak są ludzie, którzy muszą od czasu do czasu obejrzeć dramat, który złamie ich psychicznie, tak są gracze (tak gracze, używam tego słowa z pełną świadomością), którzy chcą poprzez grę poczuć troszkę inne emocje.

No ale, tak jak mówiłem, nie ma jednej racji w tym wypadku skoro każdą z nich można uargumentować. ;) Anyway, troszkę zboczyliśmy z tematu dyskusji, proponuję na razie skończyć, a w razie czego przeniesiemy się do innego tematu lub jeśli takowego nie ma, to się założy. ;)

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach

To o czym mówisz to jak nic tzw. hiperteksty. Nic nowego pod słońcem, już dawno zdefiniowana rzecz. :)

Dnia 17.12.2014 o 13:06, Rick napisał:

Jednak później gry wyewoluowały (inna kwestia czy słusznie) w nośnik informacji
opowiadający przede wszystkim historię (coś jak film czy książka). Mamy więc tu komunikację
one-to-many. Jednak co z z grami MMO? Od czasów powstania internetu i zaimplementowania
go do gier mamy już komunikację one-to-one, one-to-many i many-to-many.


MMO to jednak nadal "rywalizacja" tudzież "kooperacja", a nie komunikacja i przekazywanie sobie informacji. A przez zabawę w nośnik opowieści zabito istotę gry i zepsuto rynek. :(

Dnia 17.12.2014 o 13:06, Rick napisał:


Jeszcze tylko odniosę się do twojego zdania o tym, że żeby szukać wzniosłych treści sięgniesz
po książkę: Oczywiście, masz do tego pełne prawo. Jeśli szukasz w grach tylko rozrywki,
chęci odreagowania stresu - proszę Cię bardzo. ;) Część gier po prostu nie będzie dla
ciebie. ;) Ale tak jak są ludzie, którzy muszą od czasu do czasu obejrzeć dramat, który
złamie ich psychicznie, tak są gracze (tak gracze, używam tego słowa z pełną świadomością),
którzy chcą poprzez grę poczuć troszkę inne emocje.


Gra jak najbardziej może to wszystko we mnie wzbudzić, ale chcę przy tym, żeby to był wspaniały mechanizm rozgrywki, z którym mogę obcować. Gdy tak nie będzie to się będę irytował, że ktoś mi sprzedał film z durnymi wstawkami interaktywnymi, które wolałbym pominąć. Albo że co z tego, że historia jest ciekawa, skoro gra jest tak koszmarnie nudna, że nawet mi się w to grać nie chce.

A kiedyś to nawet taki niespełniony filmowiec jak Cage zamiast robić głupi interaktywny film potrafił stworzyć grę łączącą różne gatunki w dość ciekawą całość - wspomnianego Omikrona. Szkoda tylko, że to była ledwie li tylko jedna jaskółka.

Bottom line jest taki - trzeba zmienić współczesne podejście do gier i wrócić do założeń, wg których tworzono gry w późnych latach 90. Od razu będzie lepiej, bo kiedyś wszystko współgrało. Dzisiaj? Rozgrywka jest nudna, prostacka i nieciekawa, a historyjki, na które kładzie się nacisk bezbarwne, nieciekawe, często nie trzymają się kupy, a zamiast samemu tworzyć niesamowite sceny to się to wszystko ogląda.

O czym się opowiada kumplom? "Wow, ale mi się udało w Wormsach jednym strzałem z bazooki zniszczyć pół planszy i całą drużynę wroga" czy "Wow, ale w grze Battlefield 3 samolot się fajnie na filmiku obrócił"? No dobra, można niby o jednym i drugim...

Z mojej strony to tyle.

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Dnia 17.12.2014 o 13:18, OceanMachine napisał:

To o czym mówisz to jak nic tzw. hiperteksty. Nic nowego pod słońcem, już dawno zdefiniowana
rzecz. :)

No właśnie nie za bardzo. Pisząc pracę musiałem zdefiniować pojęcie gracza. Podobnie zdefiniował go portal NoNoobs, który co roku tworzy raport między innymi tego jak wygląda polski gracz itd. No i oni założyli, że graczem jest każda osoba, która w ogóle w coś gra. Nawet w gry na tablety i smartfony. I w tym kierunku poprowadzili dalsze badania. Ale niektórzy uważają, że tytuł "gracza" powinien przysługiwać osobom, które łączy pasja, a nie sama wykonywana czynność. ;)

Tak jak mówię, od zdefiniowania pojęć zależą dalsze badania i jak widać można tworzyć jedne definicje i obalać drugie. ;D

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Zaloguj się, aby obserwować