Zaloguj się, aby obserwować  
Gram.pl

Powrót do chwały - jak Dragon Age: Inkwizycja przywrócił moją wiarę w BioWare

95 postów w tym temacie

> W RPG grałem odkąd pamiętam. W cRPG grałem jeszcze za czasów jak miały 2 kolory (prawie
> czerń i prawie biel) i składały się głównie z tekstu. Uznaje że swoje widziałem żeby
> ocenę wydać.

Granie w rpg to w świecie gier odpowiednik polityki i medycyny - wszyscy w Polsce robią to od zawsze i się na tym znają ;)

> Problem w tym że cała gra daje Ci iluzję wyborów bo niestety wszystkie i tak sprowadzają
> Cie do tego samego punktu. Gry z lat dziewięćdziesiątych potrafiły więcej.

Niby które gry z lat ''90? Na taką skalę co najwyżej drugi Fallout, ale tam TEŻ koniec końców wszystko sprowadzało się do tego, czy frakcja A Cię lubi, a w mieście B witają widłami. I nie, nie wyskakuj z przegadanym Tormentem bo ten argument to totalny inwalida.

> Chcieli napakować świat
> czym się dało i przesadzili. Ucierpiała na tym fabuła.

Podaj przykład gry rpg z otwartym światem, która ma lepszą historię i cały świat przedstawiony. Wskazówka: to na pewno nie będzie wydmuszka Skyrim.

> No własnie konsekwencji nie ma. Sprawdziłem obie te ścieżki i efekt zawsze jest ten sam.

W drugim Wieśku też był, a wszyscy się zachwycali, że dwie zupełnie inne gry. Znów: nie ma i nie było gry rpg, w której pojedynczy, nawet bardzo istotny wybór, zmieniał Ci dalszą rozgrywkę bardziej niż na poziomie jakiejś frakcji lub losów pojedynczej postaci/miasta; to nigdy nie było nic globalnego z punktu widzenia głównych wątków, kwestia pokazania tego tak żeby gracz czuł te "małe wpływy", bo ocenianie efektu z punktu widzenia dwóch/trzech przejść zahacza o metagaming.

> Ja mówiłem że nie ma NAWET wyborów dobra i zła. Przez NAWET chodziło mi to że Bioware
> ma bardzo dziecinne i naiwne podejście do tych tematów. Nie oczekiwałem niczego lepszego
> i jak widać słusznie.

Bo BioWare, z wyjątkiem pojedynczych wątków (Obcowisko i cała sprawa z Merril w DA2) wykreowało w Dragon Age klasyczne, czarno-białe fantasy. Takie, jak np. Tolkien. Czy to znaczy, że Tolkien jest dziecinny? Nie, to kwestia tego, czego oczekujesz. Nie każda gra musi się toczyć w brudnym, niejednoznacznym świecie a''la Wiedźmin.

> O ile gra wyszła im lepiej niż DA II czy ostatnie ME o tyle długa droga przed nimi. Bo
> na razie preferuje odgrzebać stare cRPG zamiast grać w te ich nowe wynalazki. Mają więcej
> głębi.

Paaaanie, kieeeedyś to było lepiej, kieeeeedyś to gry robili! I w ogóle byliśmy tacy młodzi, pierwsze piwo smakowało tak cudownie, a całe wakacje siekało się w Baldura po nocach...

(Bo przecież klasyczne erpegi wcale nie polegały na wybijaniu potworów z kolejnych map i robieniu przynieś-wynieś-pozamiataj-znajdź-mi-dziecię-Bhaala-lekarstwo-dla-krowy. Była nieustającą głębia i dylematy moralne.)

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Dnia 21.12.2014 o 21:39, TFClecho napisał:

Bo BioWare, z wyjątkiem pojedynczych wątków (Obcowisko i cała sprawa z Merril w DA2)
wykreowało w Dragon Age klasyczne, czarno-białe fantasy. Takie, jak np. Tolkien.

Tak z ciekawości co konkretnie "pakujesz do pudła" jako czarno-białe? :>

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach

O dziwo, zgadzam się z autorem tekstu :) Mnie również Inkwizycja przywróciła wiarę w Bioware. Gra jest naprawdę przyjemna, dobrze zaprojektowana i świetnie napisana - ma jedne z lepszych postaci w RPG w ostatnich czasach. Ma także skalę, którą żaden inny erpeg nie może się pochwalić - jest po prostu olbrzymia i dobrze to wykorzystuje. I mimo, że przeszkadzało mi nieco nadmierne nagromadzenie zapełniaczy rodem z MMO, to doceniłem to, jak często były one sprytnie kamuflowane np. doskonale napisanymi notkami, dziennikami itp itd. Ogółem: na pewno duży krok we właściwą stronę. Jeśli Kanadyjczycy dopracują tę formułę w kolejnych latach, to kto wie, kto wie - może znowu będę wypatrywał gier tego studia z niecierpliwością.

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Dnia 21.12.2014 o 13:11, Lordpilot napisał:


znowu zapomniałeś odmienić "hejter" i "ból dupy" przez wszystkie przypadki i rodzaje. Chyba, że w tym sezonie będziesz odmieniał "plucie".

Szkoda że z takim zapałem nie odnosisz się do postów chociażby Sandersa czy LaCroixa, którzy grali i de facto mówią to samo co michał, no ale to wymagałoby najpierw zagrania jub chociaż poczytania o grze którą tak się broni, nie? :)

@artykuł
tbh nie było trudno zrobić grę lepszą niż dwa pierwsze DA. Pierwszy generyczny do bólu pod każdym niemal względem (co wielu osobom pasowało, ale ja jednak jak mam grać znowu w to samo, tylko z pozmienianymi imionami, to jednak wolę odpalić oryginał zamiast n-tej kopii. Taniej mnie to też wyniesie) i do tego od pewnego momentu zwyczajnie nudny, drugi przejawiał niby jakieś iskierki ambicji pod względem konstrukcji fabuły ale totalnie położyło go wykonanie i cofanie się w rozwoju. Mając za sobą coś takiego doprawdy trzeba by się było postarać, by zrobić złą grę i odwrotnie, niemal cokolwiek by się nie zrobiło, będzie lepsze od poprzedników (a przynajmniej poprzedniczki) i będzie "przywracało wiarę". Z ta tezą fakt, można się zgodzić.

..tylko że jak akapit później czyta się o udanych elementach z MMO to nie wiem czy się śmiać czy płakać, skoro zjechały to nawet branżowe recenzje. Oraz że respawn mobów ma sens, tak jakby nie było tego w milionie innych gier gdzie można by to uzasadnić w identyczny sposób. I że niby to zasługa genialnego sztabu scenarzystów zatrudnianych na stałe, w przeciwieństwie do innych studiów. Przepraszam, ale jakich "innych studiów"? Bo chyba nie tych robiących RPGi, bo w Beth od bloodmoona przy wszystkich scenariuszach siedzi Emil Pagliarulo, nie obsidan gdzie od założenia studia siedzi chociażby Chris Avellone, u REDów za wszystkie odpowiadał Ganszyniec i zmieniło się to dopiero w trójce.. chyba że "inne studia" to na przykład DICE i ich Battlefieldy, ale w tym momencie ten argument to zwykłe pie..przenie. Już pomijam, że fabuła DA to rzecz co najmniej dyskusyjna, więc mówienie o niej jako dziele "sztabu specjalistów" wystawia im równie dyskusyjną laurkę. Albo tekst o "kombinowaniu w trybie taktycznym" który jest zwyczajnym oksymoronem, bo ssanie tego elementu ponownie wytykali NAWET recenzenci. Albo robienie wielkiego halo z faktu, że gracz "przyzwyczajony do innych rpgów i ich standardów" może wlecieć na przeciwnika, którego nie będzie mógł od razu pokonać. Jakich? Chyba kurna tylko innych od bioware i postmorrowindowej bethesdy (choć nawet ona próbowała poprawić oblivionowy blamaż, choć z różnym skutkiem), bo praktycznie każdy inny nie był samograjem naędzanym chamskim lvl-scallingiem. A już przyrównywanie tego do "dziedzictwa Dark Souls" to jakiś niesmaczny żart. I tak dalej i tak dalej. A nawet nie poruszyłem tematu tego co zręcznie przemilczano bo nie pasowało do tezy, jak ssące sterowanie na PC.

Podsumowując - owszem, zgadzam się z ogólną tezą, że inkwa może w pewnym sensie "przewracać nadzieję", ale to bardziej na zasadzie, że nie było kontynuacji tendencji spadkowej i blamaży jakimi w oczach większości były DA2 i ME3. Zrobienie nawet średniaka oznaczało w tym wypadku postęp.
nie zgadzam się natomiast z praktycznie całą resztą, bo to zwykłe bzdury. Pomijając oczywiste kłamstwa jak tryb taktyczny - DA:I nie uciekło do przodu robiąc lochy w których może być zbyt silny przeciwnik "jak Dark Souls", tylko najpierw cofnęło się w rozwoju tworząc prymitywnego samograja, a teraz zwyczajnie goni całą resztę gatunku, bo nawet głupi Risen czy Skyrim już na samym początku mogły rzucić gracza na niemożliwe. Inne RPGi praktycznie od lat 90 respawnują tylko tych pprzeciwników, gdzie ma to mniejszy lub większy sens. Co najmniej tez od lat 90 studia zajmujące się RPGami mają wskazaną osobę/y tylko od fabuły, nie ma sensu porównywać się z innymi gatunkami gdzie fabuła nie jest ważna. Tia, BW "dało nadzieję" przywracając kilka rzeczy które najpierw samo wcześniej wycięło, więc jest szansa, że pójdą za ciosem i z czasem może wrócą do poziomu z okolic Baldurów, gdzie byli prekursorami pewnych pozytywnych trendów (podobnie jak skyrim nie jest dobrym rpgiem, ale nie był aż tak zły jak oblivion). Ale to tylko nadzieja wynikająca z tego, że jednak nie brnęli z uporem maniaka we wszystkie absurdy, które sami stworzyli. A nie że są jakimiś geniuszami, bo nie są.

I dlatego polecam wszystkim dyskutantom najpierw przeczytać ten pożal-się-artykuł, a dopiero potem ziać ogniem spomiędzy pośladów, bo fakt grania czy niegrania przez kogoś w Inkwę nie ma tu absolutnie nic do rzeczy. Nie mówimy o grze, mówimy o arcie, który do gry też nie bardzo się odnosi.

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Dnia 21.12.2014 o 23:06, dark_master napisał:

Podsumowując - owszem, zgadzam się z ogólną tezą, że inkwa może w pewnym sensie "przewracać
nadzieję", ale to bardziej na zasadzie, że nie było kontynuacji tendencji spadkowej i
blamaży jakimi w oczach większości były DA2 i ME3. Zrobienie nawet średniaka oznaczało
w tym wypadku postęp.

Bardziej DA2, bo ME3 nie było aż tak mocno krytykowane. Głównie za kontrowersje z ostatnią misja i jej zakończeniem, ale w formule to praktycznie był nieco usprawniony ME2. Blamażem trudno to nazwać. Gameplayowo i fabularnie większość misji była dobrze oceniana.
Zresztą, nawet DA2 po czasie nieco doceniono, oczywiście nie zapominając o recyklingu lokacji i ogólnego braku szlifu w wielu miejscach, co dobrze pokazywało pośpiech, w jakim tą część tworzono.

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach

Po pierwsze - apel o spokój. Na razie jest w miarę grzecznie, ale jak to zwykle z tematami tego typu bywa jest on na cenzurowanym u moderatorów. Nie dawajcie nam okazji do pracy plz :)

Po drugie - gry jeszcze nie ukończyłem, powoli przebijam się przez wszystkie lokacje, dokładnie robiąc wszystko co się da. Kilka rzeczy zaskoczyło pozytywnie - ot choćby powrót do tego, że można się nadziać na zbyt trudnego przeciwnika (aczkolwiek mnie smok nie zabił, odruchy z dawnych czasów nadal działają ;P ). Niestety generalnie muszę przychylić się do tego co napisał dark_master. Na tablecie bawię się w BG1, na PC ostatnio odświeżałem sobie P:T i Wiedźminy, a równolegle z DA:I gram w Wasteland 2. Na tym tle w mojej opinii Inkwizycja to słabiutki średniak. Fabuła kulawa, kreacja postaci nie istnieje, postaci naiwne i sztuczne do bólu, problematyka przedstawiona w grze właściwie żadna, cukierkowatość lejąca się z ekrany, sterowanie i walka głupie aż pad trzeszczy w dłoniach (gram na PS4) etc. etc. Jest postęp względem ME3 i DA2, ale to do tej pory mimo wszystko straszna szmira. I tu zaznaczam - do tej pory. Może zakończenie mnie powali, może coś takiego gra pokaże, że to wszystko odszczekam. Czekam z utęsknieniem, bo chciałbym by tak było. Jak do tej pory nadzieję na to dał mi tylko jeden moment -

Spoiler

spotkanie z pewnym magistrem z Tevinter uwięzionym przez arcywroga

. Była to chwila, gdzie powiało Obsidianem i KotORem 2... ale to tylko raz. Poza tym o tamtej grze przypominają tylko wszechobecne bugi :/

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Dnia 21.12.2014 o 23:26, Graffis napisał:

Po pierwsze - apel o spokój. Na razie jest w miarę grzecznie, ale jak to zwykle z tematami
tego typu bywa jest on na cenzurowanym u moderatorów. Nie dawajcie nam okazji do pracy
plz :)

nie żeby coś, ale problemu by nie było lub byłby on mniejszy, gdybyście wy, gram (tia, wiem, wy moderatorzy jesteście "z ludu" a nie regularnymi pracownikami, ale to wy jesteście "bijącym sercem partii") nie zachowywali się jak strażak, który sam wznieca pożary. Bo to już doprawdy któryś (ż)artykuł z kolei, który nie jest niczym innym jak zwykłym trollingiem obliczonym właśnie na wywołanie flejmu. Po prostu nie chce mi się wierzyć, że można na poważnie pisać takie bzdury jak te o "poziomie trudności" inaczej niż celowo. Już samo pisanie o DA:I to ryzyko, bo stosunek do niej gracze mają dość ambiwalentny, ale pisanie o nim w skrajnie tendencyjny sposób to podżeganie do bójki. Karanie ludzi za to, że dali się sprowokować jest trochę nie na miejscu.

tl;dr apeluję by gram przestał stosować taktykę pisania możliwie flejmogennych (ż)artykułów by licznik wyświetleń i reklam się kręcił, a jeśli to nie taktyka tylko na serio, to by podniósł swój poziom lepszą "wewnętrzną oceną przed publikacją" w gronie redakcji lub wręcz wymianą jej członków, bo inaczej dalej trzeba będzie dzielnie zwalczać problemy, które samemu się tworzy. A nie o to tu chyba chodzi. My oszczedzimy sobie kłopotów, wy dodatkowej roboty.

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach

Dnia 21.12.2014 o 23:18, Arcling napisał:

Bardziej DA2, bo ME3 nie było aż tak mocno krytykowane. Głównie za kontrowersje z ostatnią
misja i jej zakończeniem, ale w formule to praktycznie był nieco usprawniony ME2. Blamażem
trudno to nazwać. Gameplayowo i fabularnie większość misji była dobrze oceniana.
Zresztą, nawet DA2 po czasie nieco doceniono, oczywiście nie zapominając o recyklingu
lokacji i ogólnego braku szlifu w wielu miejscach, co dobrze pokazywało pośpiech, w jakim
tą część tworzono.

tia, ale ile osób mówiło że to zakończenie kompletnie im zepsuło doświadczenie z całej gry lub zaczynało wręcz przez nie dostrzegać w całym tytule złe rzeczy, które w rzeczywistości były z serią od narodzin, jak np nieistotne wybory. I co z tego, że 90% gry było (niech wam będzie) dobre, jak wszyscy mówili tylko o tym zakończeniu i tylko je pamiętają. To samo DA2, jak mówiłem, miało niby parę dobrych pomysłów, ale ludzie zapamiętali je za recykling, olanie co lepszych pomysłów i całej "oldschoolowości" z jedynki oraz wiele głupich dialogów, bo ktoś dał buźki zamiast odpowiedzi. Po prostu kreowany wokół bioware (imho mocno na wyrost jak bańka spekulacyjna) obraz "mistrzów gatunku" został wtedy mocno nadszarpnięty. Czas trochę pomógł i ludzie nieco zapomnieli, ale generalnie była presja na "zrobienie czegoś lepszego" niż tamte dwa tytuły by odzyskać twarz.

Tylko umówmy się, głównemu targetowi BW wiele do szczęscia nie trzeba i nawet tego starchilda by ME3 wybaczyli, gdyby

Spoiler

sheppard nie ginął.

Bo prostu wtedy przedobrzyli ze swoim amejzingiem i pompatycznością. DA:I nie musiał więc być wybitny, mógł być taką samą odtwórczą papką jaką były gry z cliche chart, byle miał "filmowo nagrane" dialogi i nie przesadził z wciskaniem graczowi pewnych rzeczy do gardła (i wcale nie mam na mysli wątków panseksualnych lol), a główny target będzie oczarowany.

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach

> Może zakończenie mnie powali, może coś
> takiego gra pokaże, że to wszystko odszczekam. Czekam z utęsknieniem, bo chciałbym by
> tak było.

Zapewniam, zakończenie Cie powali. Spadniesz z krzesła i zaczniesz się zastanawiać co za "geniusz" pisał scenariusz :) Absolutnie szczerze Ci powiem, że sam bym napisał lepszy...

Po 70 godzinach robienia questów pobocznych stwierdziłem, że są obiecujące, ale dalej mi się nie chce robić ciągle tego samego ubranego w inną otoczkę. Doszedłem do wniosku, że trzeba zrobić parę misji z fabuły głównej (zatrzymałem się na balu). Jeden quest, drugi, trzeci i... już? koniec gry? WTF? A gdzie jakiekolwiek konkretne wyjaśnienie co jest w

Spoiler

czarnym mieście?

Naprawdę całe to budowanie inkwizycji
Spoiler

nie daje kompletnie NIC

Fabuła jest urwana w połowie niczym w epizodach od TellTale...

W podsumowaniu mogę tylko stwierdzić następującą rzecz.
Inkwizytor, Inkwizycja i Koryfeusz to tylko kiepsko napisany side quest dla ukrytego w zakończeniu wątku, który kiedyś (zapewne w dodatku albo następnej części) znajdzie koniec. (pewnie też będzie tragicznie napisana)

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Dnia 22.12.2014 o 00:14, dark_master napisał:

tia, ale ile osób mówiło że to zakończenie kompletnie im zepsuło doświadczenie z całej
gry lub zaczynało wręcz przez nie dostrzegać w całym tytule złe rzeczy, które w rzeczywistości
były z serią od narodzin, jak np nieistotne wybory. I co z tego, że 90% gry było (niech
wam będzie) dobre, jak wszyscy mówili tylko o tym zakończeniu i tylko je pamiętają.

Niektórzy akurat mocno przesadzali z tym, że zakończenie wszystko zepsuło. Owszem, do ideału sporo mu brakowało i widać było zmianę oryginalnej koncepcji ze względu na pośpiech, ale nie przekreślało ono całej gry, a po EC było całkiem znośne. W większości gier z "wyborami" decyzje okazują się marginalne lub nie przenoszą się pomiędzy kolejnymi odsłonami (inaczej zamiast jednej kampanii, trzeba by robić kilka kompletnie różnych, co odbiłoby się na długości gry, a i dla nowych nie byłoby to przystępne rozwiązanie). Nie idealizowałbym więc w kontekście serii ME czy DA innych (zwłaszcza starszych) gier, które miały podobnego rodzaju wybory, bo zwykle okazuje się to niewykonalne. Nawet w przypadku wychwalanego Wiedźmina wychodzi to słabo, gorzej niż w grach Bioware. W DA:I i tak jeszcze w sumie nie najgorzej z pewnymi decyzjami z Origins i 2 sobie poradzili.

Dnia 22.12.2014 o 00:14, dark_master napisał:

Tylko umówmy się, głównemu targetowi BW wiele do szczęscia nie trzeba i nawet tego starchilda
by ME3 wybaczyli, gdyby

Spoiler

sheppard nie ginął.


Były różne teorie indoktrynacji, takie myślenie życzeniowe fanów, ale okazały się bezpodstawne po Extended Cut.

Spoiler

Shepard mógł przeżyć w zakończeniu ze zniszczeniem Żniwiarzy i odpowiednią gotowością, której osiągnięcie było po tym bardzo łatwe.


Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach

Dodam od siebie po ukończeniu gry na koszmarze w około 145h.
To jest gra, która nagradza za eksplorację osoby zainteresowane odkrywanym światem. Na każdym kroku dziennik, list, księga poszerzająca wiedzę. Przyznam, że gdybym nie znał lore świata nie bawiłbym się tak dobrze. To właśnie główna fabuła (dużo lepsza niż w DAO, ale może nie tak osobista jak w DA2) jest tu najmocniejszym elementem, gdyż powiązana również z towarzyszącymi nam postaciami czerpie z samych fundamentów wiedzy o świecie i odkrywa niektóre z mrocznych tajemnic. Sam motyw wybrańca jest czymś, co kwestionuje sam inkwizytor. Jednak to co w fabule najważniejsze, to scenka po napisach, która uświadamia graczy o tym, że wszystkie wydarzenia były jedynie tłem większej intrygi. Gra jest dosłownie przepakowana odniesieniami do tego, co czeka w epilogu. Wszystkie wskazówki są ukryte z głową, tworzą logiczną całość i dają podstawy do wielu hipotez. Już w tej chwili choćby na Kotaku znaleźć można artykuł wysuwający liczbę teorii powstałych po zakończeniu na większą skalę niż podczas burzy z finałem ME3. W moim odczuciu fabularna strona DAI stoi na bardzo wysokim, przemyślanym poziomie. Może się bowiem okazać, że wszystko co gracz dowiedział się o samej pladze ma drugie dno, a wierzenia poszczególnych grup kulturowych są interpretacją tej samej legendy. Ktoś nawet porównał jedną scenę z trailera DAI do obrazu "Ostatnia wieczerza"... Mówiąc krótko, jest nad czym się zastanawiać po ukończeniu.
------------------------------------------------------------------------------------- -----------
Sterowanie w TPP nie jest zbyt wygodne, ale szybko się przyzwyczaiłem jak w połowie przerzuciłem się z widoku taktycznego (praca kamery gorsza niż w DA2) i osobistego zarządzania drużyną. O dziwo walki były proste, bo nawet na koszmarze wychodziło się cało bez uszczerbku na zdrowiu i bez użycia mikstur hp. Uważam więc AI towarzyszy za dobre. Questy poboczne nudne i monotonne, ale zdarzały się perełki - chociaż również z niewykorzystanym potencjałem. Zdarzyło się parę bugów (również podczas finału nie odpaliła się cutscenka w trakcie walki i boss został z 1hp i nie zauważał drużyny any nie ginął).

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach

Takie słodkie pierdzenie... DA:I jest fajne bo grafika jest ładna, fajnie się siecze potforki i można sobie pobiegać i pośledzić ciekawą historię. Tyle! Autor próbuje sobie tłumaczyć, że powody są inne, ale to nie prawda.
Nie żeby mi się DA:I nie podobało! Wręcz przeciwnie! Gra jest rewelacyjna - to najlepsza gra z serii DA. Ale doszukiwanie się w DA jakiejś wyjątkowości to ślepa uliczka.

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach

Widze dużo hejtów na fabułę, ale powiem szczerze to jest to co pcha do prozdu. I robi to dobrze! Już nockę mam zarwaną, a dawno już gra nie zmusiła mnie do tego. Największy zarzut dla DA:I to walka!

Bez trybu taktycznego to jest jeden chaos i klikanie przycisków jak w slasherze! A tryb taktyczny jest tak (az sie cisnie niecenzuralne słowo) źle zrobiony, że nie ma sensu go wogóle uzywać (hold position dla całej drużyny albo wogóle? WTF). Ustawiam łucznika na podwyższeniu, a jak się przełączę na inną postać to zaraz złazi. AI psuje każdą taktykę, jedynym rozwiązaniem jest całkowite wyłączenie, co i tak nie spełnia zadania bo co każdą walkę (np 2 wrogów) musiałbym każdemu z osobna kazać atakować. Porażka.

Poproszę DA:I z grafiką i fabułą, ale walką z Origins

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach

Fabuła DA:I opiera się głównie na lore. Ludzie mają pretensję, że nie rozumieją fabuły lub jest dla nich płytka, bo skupia się na całym świecie Thedas i założeniach. Śmieszy mnie argument o tym, że jakieś pradawne zło wyszło z tyłka otchłani i zaczęło siać grozę dla samego faktu siania grozy i zamętu.

Spoiler

Koryfeusz jest prawdopodobnie jednym z Magistrów, którzy na powrót chcą odzyskać starą chwałę, dlatego Koryfagas chce zostać Bogiem i wstąpić do Czarnego Miasta. Stamtąd również miałby kontakt - prawdopodobnie - z Elfimi Bogami - Stwórcami, którzy obecnie znajdują się gdzieś w "Niebycie". Również ich przeciwnicy "Zapomniani" znajdują się po tamtej stronie mostu, więc Koryfeusz miałby pole do popisu, by przywrócić świetność Tevinterowi. Nie jest to żadne pradawne zło, a jeśli ktoś tak uważa, to nie mam pojęcia jak grał i czy w ogóle czytał, co się dzieje.
Potem okazuje się nagle, że Mythal i Fen''Harel egzystują pomiędzy innymi elfami jako potężne jednostki, które starają się nie wychylać i jakoś wpasować w świat, przy jednoczesnym załatwianiu swoich boskich spraw. To kwestionuje wszystko, co bohaterowie do tej pory wiedzieli, a intryga w DA:I jest budowana też w dzienniku i kodeksie, jak również na poziomie fabularnym, wystarczy czytać i kojarzyć fakty, a nie tylko lecieć do przodu na huzia.
Jeśli chodzi o Wybrańca, to sam Inkwizytor kwestionuje swoją wyjątkowość, Andrastę i całą boskość Stwórcy. Mamy do wyboru albo wybrać wiarę, albo odrzucić ją całkowicie lub też stanąć gdzieś pomiędzy w bajorku wątpliwości. Stawia to pytania kim w ogóle była Andrasta, czy Stwórca w ogóle istniał i czy Pustka nie jest niczym więcej, jak po prostu wersją rzeczywistości skrzywioną przez Zapomnianych i Elfich Bogów.



Jeśli ktoś widział tylko Wybrańca, Pradawne Zło i jakąś tam sobie zawieruszkę, to tylko dlatego, że tl;dr, co mnie to obchodzi, chcę mieć wszystko na talerzu.

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach

Czytanie waszych skrajnie różnych opinii, drodzy użytkownicy, dostarczyło mi nie lada rozrywki. Swoją drogą świetny artykuł - można się z nim zgadzać lub nie, ale nie zmienia to faktu, że przyjemnie się czyta, a temat jest na tyle interesujący, że rozgorzewa potężna dyskusja.
Przechodząc do meritum: z Inkwizycją stwierdziłem nieco ponad 30 godzin i wydaje mi się, że do końca gry jeszcze wiele mi brakuje. Nie mniej jednak postanowiłem wypowiedzieć się w tym temacie.
Ta gra jest bardzo dobra. Wrażenie robi zróżnicowanie odwiedzanych terenów i wielkość map (inna sprawa, że irytująca jest eksploracja, kiedy żeby dojść do danego fragmentu mapy, a trzeba chodzić naokoło, by ominąć góry lub skały). Zadania jak zadania - bez rewelacji, ale mimo to wciąga. Staram się robić jak najwięcej questów opcjonalnych, ale na każde jedno wykonane w międzyczasie dochodzą trzy kolejne. Chwilami mnie to drażni, ale po namyśle stwierdzam, że to dobrze, że jest co robić. W DA2 był z tym problem.
Towarzysze niestety dość marni, mało wyraziści. Nawet Varrik, który w poprzedniej części tryskał humorem - zdaję sobie sprawę, że on jako narrator mógł nieco siebie podkoloryzować - teraz jest taki...poważny.
Zainteresowali mnie jedynie Cole i Żelazny Byk. Chociaż nie dorównują dzielnej kapitan Izabeli, wiecznie zjaranej bagiennym zielem Merril, tajemniczej Morrgian czy wspomnianemu krasnoludowi (a nawet dwóm, bo Oghren!), to mają w swojej biografii coś interesującego.
Zarządzanie organizacją daje poczucie, że mamy na coś wpływ i że wszystko w istocie jest na wielką skalę. Fajnym elementem jest sądzenie przeciwników Inkwizycji. Posiadanie sztabu doradców dodaje realizmu, bo nie uwierzyłbym, gdyby Naczelny Inkwizytor robił wszystko sam. Jedyne co mnie smuci w tej mapce, to że tereny działania to Ferelden i Orlais. Skrycie liczyłem na trochę więcej - Nevarra, Anderfels, Tevinter? Chociaż kto wie, może jeszcze tram trafię...
Nie wiem, co sądzić o fabule i samemu prowadzeniu historii. Z jednej strony wszystko jest znów na wielką skalę i w stylu BioWare, z drugiej jest...w stylu BioWare. Znowu to samo. Pozyskiwanie sojuszników, by na końcu, w prawdopobonie wielkiej epickiej bitwie, stawić czoła głównemu antagoniście. Jeszcze co prawda nie przeszedłem, ale wszystko do tego zmierza. Pod tym względem DA2 było lepsze. Pojawia się za to kilka interesujących zadań i zapadających w pamięć momentów - na przykład zadanie związane z Alexiusem w Redcliffe lub walka o Azyl.
Multiplayer wygląda na zrobiony na siłę - byleby był. Pięć mapek, trzy rodzaje przeciwników, 12 klas i zbieraj sobie pan skrzynie. Przeszedłem dwie gry i już się znudziłem. Nie polecam, przynajmniej dopóki nie pojawi się kilka darmowych DLC wzbogacających ten tryb, tak jak to miało miejsce w ME3.
Gra mimo wszystko jest niebywale wciągająca i prawdopodobnie w przerwie świątecznej spędzę z nią więcej czasu, aniżeli bym zamierzał. Inkwizycja mnie nie zawiodła i w zdecydowanej większości zgadzam się z powyższym artykułem. A do forumowiczów drobna rada: każdy ma własne doświadczenia, własne przekonania i Wasze subtelne wjazdy na czyjąś inteligencję bądź niski poziom, chociaż niebywale zabawne, są nie na miejscu i wbrew zasadom kulturalnej dyskusji. Pozdrawiam redakcję gramu i Was, życzę Wam Wesołych Świąt i Szczęśliwego Nowego Roku :)

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach

Dnia 22.12.2014 o 00:57, Arcling napisał:

Niektórzy akurat mocno przesadzali z tym, że zakończenie wszystko zepsuło. Owszem, do
ideału sporo mu brakowało i widać było zmianę oryginalnej koncepcji ze względu na pośpiech,
ale nie przekreślało ono całej gry, a po EC było całkiem znośne. W większości gier z
"wyborami" decyzje okazują się marginalne lub nie przenoszą się pomiędzy kolejnymi odsłonami
(inaczej zamiast jednej kampanii, trzeba by robić kilka kompletnie różnych, co odbiłoby
się na długości gry, a i dla nowych nie byłoby to przystępne rozwiązanie). /.../

ale to bioware idealizowało swoje wybory co to one nie znaczą. Drugimi takimi bajkopisarzami byli REDzi. W efekcie okazywało się, że jak Wrex nam zginął, to dostawaliśmy jego brata bliźniaka i show toczył się tak samo, tyle wyborów. Już nie mówię o wyborze dwóch kolorów na końcu z opcją trzeciego odblokowującego się jeśli dostatecznie cierpliwie farmiliśmy zasoby.

Dnia 22.12.2014 o 00:57, Arcling napisał:

Były różne teorie indoktrynacji, takie myślenie życzeniowe fanów, ale okazały się bezpodstawne
po Extended Cut.

Spoiler

Shepard mógł przeżyć w zakończeniu ze zniszczeniem Żniwiarzy i odpowiednią
gotowością, której osiągnięcie było po tym bardzo łatwe.


i dlatego niektórym podeszło, ale dalej był niesmak że im zepsuto. Zresztą to w ogóle był przykład tragicznego wręcz writingu - ME zawsze bylo tylko głupią bajeczką, gdzie bywa ciężko, ale kończy się zawsze dobrze. Po prostu, taka konwencja, jak pierwsza część gwiezdnych wojen, dośą poczytać te naiwne i infantylne wypowiedzi paragona. Nawet ten motyw z wciskanym nam do gardła żalem po śmierci dziecka na początku ME3 był elementem tej konwencji. Tylko ktoś nagle wpadł na "genialny" pomysł "co zrobić, by powieść wydawała się głęboka, filozoficzna i w ogóle jak torment mimo że nią nie jest i nigdy nie była" i przyjęto chyba najgłupszy wariant. To tak jakby w filmach typu "barbie jako księzniczka czegośtam" zamiast na końcu wyjść za kena czy innego księcia na salę wpadł główny zły i zrobił krwawe wesele a''la GoT. I tak naprawdę to przeszkadzało lwiej części niezadowolonych, więc zaczęło się szukanie dziur, dorabianie sobie ideologii indoktrynacji i tak dalej, zaś smutna prawda była zupełnie inna. Że po prostu chcąc wciskać graczowi patos do gardła przedobrzono, a siłą rozpędu ludzie dostrzegli i inne wady na które do tej pory przymykali oczy.

DA takiej wtopy uniknęło, bo w jedynce pozwalało nam wybrać wersję patosu. Mogliśmy pozwolić komuś odkupić grzechy, mogliśmy się poświęcić, można było posłać ciotowatego gościa z drużyny, ale to był NASZ wybór, nie wciskanie nam do gardła jedynej słusznej wizji w trzech odmianach kolorystycznych.
Za to DA i ME łączy co innego, co pominąłem w poprzednim poście - tia, ma kupę tekstów o lore, tylko absolutnie nic z nich nie wynikało. Trafiamy na jakiś traktat o tym czemu templariusze nie lubią magów, czemu templariusze są de facto przeklęci, ale na grę nie ma to żadnego wpływu. W jednym dialogu trafiamy na templariusza któremu jest już gorzej, ale to tyle, koniec wątku. To samo niewola elfów, może dwa teksty gdzie traktuje się ich jak podludzi, ale tak poza tym to nawet w gettcie nie czuć, że to getto. Lore sobie gra sobie, co w wydaniu ME objawia się chociażby tym, że rzeźby pokazujące protean w jedynce w ogóle nie przypominają proteana z trójki. Plus problem ze strzelbą czechowa gratis, bo wprowadza się wątek szaleństwa templariuszy a następnie kompletnie nic z nim nie robi, gdzie temu do Valkyria chronicles gdzie KAŻDA postać i scena ma mniejsze lub większe znaczenie dla głównej opowieści, nic nie pojawia się tam przypadkiem (może tylko poza świnką hansem). A mówimy przecież o turowej strategi z ambicjami, a nie wielkobudżetowym RPGu rzekomych mistrżów gatunku z całym sztabem zatrudnianych na pełen etat twórców.

I tu dochodzimy do inkwy - super jeśli opiera się o lore, ale jeśli (bo tak mniemam po poście Leosa) do jej zrozumienia muszę znać na pamięć dwie poprzednie gry i kilka książek z uniwersum, to znaczy, że scenariusz jest gówniany, bo tym razem przedobrzono w drugą stronę. To co dotyczy gry musi być przede wszystkim w grze. Nie musi być jasne i oczywiste, może być odkrywane z czasem (jak Valkyria, gdzie nawet fakt że królowa nosi głupią czapkę okazuje się być ważny, wręcz kluczowy dla finału wydarzeń. Albo KOTOR2 gdzie odkrywamy, że Kreia jest matką Handmaiden jeślli tylko umiemy dodać dwa do dwóch, ale to wszystko jest w grze, nie muszę czytać dodatkowej ksiązki na ten temat, podobnie z G0-T0. W ogóle ta gra to kopalnia jak powinno się ukrywać a następnie ujawniać fakty do samodzielnego poskładania), ale nie powinien zmuszać do sięgania do innych źródeł by zrozumieć o co w ogóle chodzi. Zwłaszcza, że to nie DA3, tylko DA:I. Nie kontynuacja losów or whatever, tylko de facto osobna historia w jakiś tam tylko sposób nawiązująca do pozostałych dwóch.

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Dnia 22.12.2014 o 12:08, PabloZ_94 napisał:

Pozyskiwanie sojuszników, by na końcu, w prawdopobonie wielkiej epickiej bitwie,
stawić czoła głównemu antagoniście.


Jeśli na taką liczyłeś to cię rozczaruję, bo to jeden ze słabszych momentów. Już końcówka Origins bardziej robiła wrażenie. Byłem przyzwyczajony że trzeba się przebijać

Spoiler

przez kupę minionów do bossa, jak w poprzednich grach, a tutaj cutscena, pyk i już walka.

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach

@dark_master, uwielbiam Twój bezpodstawny hejt na BioWare ;)

Dnia 22.12.2014 o 12:12, dark_master napisał:

Zresztą to w ogóle
był przykład tragicznego wręcz writingu - ME zawsze bylo tylko głupią bajeczką, gdzie
bywa ciężko, ale kończy się zawsze dobrze.


METAGAMING ALERT! Równie dobrze mogłeś nie trafić z decyzjami i po drodze, między ME1 a ME3, stracić połowę towarzyszy z Shepardem włącznie, więc gdzie tu "zawsze kończy się dobrze"?

Dnia 22.12.2014 o 12:12, dark_master napisał:

Nawet ten
motyw z wciskanym nam do gardła żalem po śmierci dziecka na początku ME3 był elementem
tej konwencji. Tylko ktoś nagle wpadł na "genialny" pomysł "co zrobić, by powieść wydawała
się głęboka, filozoficzna i w ogóle jak torment mimo że nią nie jest i nigdy nie była"
i przyjęto chyba najgłupszy wariant.


Przyznaję, Starbrat obsysał, ale nie dorabiałbym sobie do niego takiej ideologii. A smutna prawda istotnie jest zupełnie inna: ludzie oczekiwali epickiego zakończenia, w którym Shepard rozwala Żniwiarzy i odchodzi w stronę zachodzącego słońca z wierną drużyną u boku. Czyli właśnie coś a''la Gwiezdne Wojny. Ale jest w tym coś złego, bo nie nadążam?

Dnia 22.12.2014 o 12:12, dark_master napisał:

DA takiej wtopy uniknęło, bo w jedynce pozwalało nam wybrać wersję patosu. Mogliśmy pozwolić
komuś odkupić grzechy, mogliśmy się poświęcić, można było posłać ciotowatego gościa z
drużyny, ale to był NASZ wybór, nie wciskanie nam do gardła jedynej słusznej wizji w
trzech odmianach kolorystycznych.


Znów robisz metagaming - oceniasz konsekwencje wyborów w ME i DA wiedząc, do czego one koniec końców prowadzą. Tyle że pytanie brzmi, jak na to wszystko patrzy ktoś, kto gra po raz pierwszy, kto np. nie może wiedzieć, że

Spoiler

z Loghaina możesz zrobić Szarego i wysłać go na samobójczą walkę z Arcydemonem, a za to pamięta, że ten koleś zabił mu rodzinę i przydałoby się go skrócić o głowę.


Dnia 22.12.2014 o 12:12, dark_master napisał:

Za to DA i ME łączy co innego, co pominąłem w poprzednim poście - tia, ma kupę tekstów
o lore, tylko absolutnie nic z nich nie wynikało.


W takich Baldur''s Gate czy Tormencie było dokładnie tak samo, kupa literatury wprowadzającej w klimat świata, z której nic nie wynikało, poza znikającymi slotami w plecaku. I tam och, ach, atmosfera - a w Dragon Age''u ble? Nie rozumiem. No chyba, że klasyki też hejtujesz.

>super jeśli opiera się o lore, ale jeśli (bo tak mniemam po

Dnia 22.12.2014 o 12:12, dark_master napisał:

poście Leosa) do jej zrozumienia muszę znać na pamięć dwie poprzednie gry i kilka książek
z uniwersum, to znaczy, że scenariusz jest gówniany, bo tym razem przedobrzono w drugą
stronę. To co dotyczy gry musi być przede wszystkim w grze.


Na tej zasadzie - żeby było zjadliwe dla wszystkich bez względu na stan wiedzy o świecie i ew. ogranie poprzedniczek - był skonstruowany trzeci Mass Effekt, którego zjechałeś równo z ziemią. Czyli co, tak źle, i tak niedobrze? A swoją drogą, znowu wracam tu i odnoszę się do klasyki, którą wszyscy kochamy i szanujemy. Drugi Baldur nie tłumaczył Ci, dlaczego jesteś dzieckiem Bhaala, kim jest Sarevok i w ogóle o co ta cała jatka. W ogóle ja nie rozumiem tego zarzutu - wiadomo, że jeśli tworzysz grę, która z założenia jest kontynuacją jakiegoś wątku, jest osadzona i odnosi się do świata przedstawionego w poprzednich częściach, to siłą rzeczy musisz może nie tyle wymagać eksperckiej wiedzy o nim, co liczyć, że grający wiedzą na czym ten świat polega.

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Zaloguj się, aby obserwować