Aquma

Gramowicz(ka)
  • Zawartość

    525
  • Dołączył

  • Ostatnio

Wszystko napisane przez Aquma

  1. Błędy, błędy, błędy. "Kina trafiające do kin", "jeden z tych lat", a do tego wpadka merytoryczna. W tekście jest sugestia, że konkurencja również robi/zrobiła grę osadzoną w realiach WWII, podczas gdy w tłumaczonej wypowiedzi chodzi, ogólnie, o powrót do realiów historycznych (co stanowi oczywiście nawiązanie do Battlefield 1).
  2. Pełna zgoda. Absolutnie najlepszy serial SF od wielu, wielu lat.
  3. Tylko czy taka wściekłość i krytyka na pokaz nie jest przypadkiem trochę wylewaniem dziecka z kąpielą? Stawiasz się w opozycji do tych, od których bije entuzjazm i radość, w związku z czym unosząc się idealizmem ziejesz krytyką i agresją wobec tytułu, który recenzujesz. Robisz z Andromedy przykład dla graczy i wydawców, kreślisz metaforyczną linię w piasku. I to byłoby okej - w tekście takim jak ten, felietonie. Ale w recenzji? W recenzji to już tak sobie, Sławku, bo koniec końców efekt jest taki, że czytając Twój tekst odbiorca ma takie samo pojęcie na temat faktycznej jakości gry, jak czytając teksty "entuzjastów". Czyli, z przykrością to stwierdzam, niewielkie. Po obydwu stronach widzi tylko hiperbole i emocje. Według mnie stąd właśnie wziął się dysonans pomiędzy treścią Twojej recki a oceną punktową - bo treść była agresywna i krytyczna na pokaz, ale jak przyszło co do czego i trzeba się było zastanowić ile gra jest faktycznie warta i ile dała Ci zabawy - wyszło na 7. Żeby było jasne, nie chodzi mi o obronę Andromedy. To typowy średniak - ale średniak, podkreślam, a nie gniot i tytuł kompletnie nie wart zachodu. Ta średniość, zresztą, też w pewnej mierze wynika z faktu, że konkurencja w ostatnich latach mocno odjechała do przodu. Z wieloma fragmentami Twojej recenzji się zgadzam. Nie ze wszystkimi, bo uważam, że pod względem gameplayu nowy Mass Effect to dla serii duży krok na przód, a gry to jednak nie książki czy filmy i poza fabułą i postaciami liczy się też to, jak się w nie faktycznie gra. O tym w Twojej recce jest boleśnie mało. Piszesz o jakości kontentu (z którymi to uwagami w dużej mierze się zgadzam), ale już nie poświęcasz ani słowa rzeczom takim jak eksploracja, walka, rozwój postaci, systemy ekwipunku i tworzenia przedmiotów. A to akurat całkiem mocne punkty tej gry, które pewnie usprawiedliwiłyby postawioną jej ocenę końcową. Dlatego właśnie trudno nie odnieść wrażenia, że wszystko w Twojej recenzji podporządkowane jest agresywnemu i krytycznemu przekazowi. Według mnie najlpiej i najuczciwiej jest po prostu recenzować to, co się widzi i w co się gra, a nie to, co "miało być". Szerzeniem ideologii i postaw zawsze możesz przecież zajmować się w swoich felietonach - od tego jest publicystyka. Recenzja powinna dać obraz rzeczywistości, ułatwić decyzję o zakupie (lub jego braku) i nie spełnia tego zadania tak wtedy, kiedy jest przepełniona hype'em i (nieuzasadnionymi) zachwytami, jak i wtedy, gdy staje się sposobem na pokazanie wydawcom środkowego palca.
  4. Aquma

    Iron Fist: recenzja serialu

    Jak dla mnie serial nie powala, ani nawet szczególnie nie imponuje, ale też i nie jest porażką na skalę Luke'a Cage'a. Ot, filmidło do obejrzenia w wolnej chwili.
  5. Jeśli to sci-fi sili się na udawanie rzeczywistości, to owszem - powinno. Przynajmniej jeśli ma mieć sens i być wiarygodne, bo to właśnie na tego typu detalach krok po kroku buduje się immersję. Ale co tam logika i immersja świata przedstawionego, nie? Propaganda jest ważniejsza, więc lepiej tłumaczyć każdą głupotę tym, że to sci-fi, więc można wszystko. A co do penisa... może i nie ciągnie się nim za spust, ale już tężyzna fizyczna i wytrzymałość jednak się w wojsku przydają - choćby po to, by odciągnąć rannego towarzysza broni w ciężkim sprzęcie, albo przez parę godzin nieść go na swoich barkach do punktu ewakuacyjnego. I niestety, biologia chciała tak, że tylko niewielki procent pań jest w stanie w tym względzie dorównać dobrze wyszkolonym facetom. Dlatego właśnie kobiety na froncie (nie mówię, że w wojsku w ogóle) w sporej części przypadków stanowią realne zagrożenie dla swoich kolegów. I obawiam się, że żadna ilość ideologicznego marudzenia, ani promowania obrazków kobiet-rambo tego nie zmieni. No chyba, że ewolucja popchnie nas w innym kierunku.
  6. Okej, załóżmy, że przyjmuje Twoje argumenty (to nie prawda, ale załóżmy...). Stawiam jednak pytania: Jak daleko się posuniemy? W którym miejscu leży granica? Bo wybacz, ale Twoje wytłumaczenie, że należy to robić tak długo, jak długo ktoś czuje się dyskryminowany jest kompletnie pozbawione sensu - zawsze znajdzie się ktoś, kto będzie marudził, niezależnie od tego co zrobisz, by było inaczej. Jeśli nie wierzysz, poczytaj trochę internety. Czy należy "kolorować" istniejących bohaterów tylko po to, by ktoś czuł się z tego powodu lepiej? Może czarny Geralt? Albo jeszcze lepiej: azjatka Geraltin-san z kataną (bo przecież to dyskryminacja, żeby azjatka wałczyła mieczem stylizowanym na europejski - jakże to tak!)? Nie ważnep przecież, że to kicz, który w dodatku do niczego nie pasuje! W którym momencie ten cały pęd do zaspokajania indywidualnych potrzeb i reprezentowania większych i mniejszych grup doprowadzi do zlania się świata gry w jedną, pozbawioną sensownej tożsamości, homogeniczną papkę? W grach Bioware już widać to bardzo wyraźnie... Czy należy wyciąć z gier wszystkie sceny przemocy wobec kobiet? To może pójdźmy dalej i - co by nie dyskryminować też co poniektórych facetów, albo nie daj gorze zwierząt - wytnijmy przemoc w ogóle? Taka brzydka przecież, to zły temat, w ogóle nie wiadomo po co się w tych grach znajduje. Uczyńmy też wszystkie postacie mało atrakcyjnymi, żeby przypadkiem nie zostały poddane jakiemukolwiek uprzedmiotowieniu na gruncie seksualnym. I ubierzmy wszystkie w bezkształtne, szare worki. To w końcu też wielki problem, że w jakiejś scenie tu i tam pojawia się cycek, gdzieś widać kształtny tyłek, a bohaterka chodzi w bluzce z dużym dekoltem (nie ważne, oczywiście, że zupełnie podobnymi dekoltami i tyłkami, jeśli tylko mogą, z niemałą satysfakcją chwalą się wszędzie wokół dziewczyny, kiedy tylko zrobi się nieco cieplej). I dlaczego, cholera jasna, w Horizon: Zero Dawn nie ma normalnych zwierząt, tylko jakieś robotyczne pokraki? Czy sarenki, dziki i wilki nie będą się czuły pokrzywdzone? One przecież też mają uczucia! Tworząc taką grę Guerilla Games dyskryminują w zasadzie wszystkich "Otherkinów". No jak to tak?! Koloryzuję trochę, jasne, ale sądzę, że widać dlaczego. Pójdźmy tą drogą, a za 10 lat będziesz grał w produkcje pełne identycznej, pozbawionej jakiejkolwiek oryginalności i tożsamości, wzorowanej na współczesnym USA papki. Takiej masy, w której kolor skóry i prezentowana na pokaz orientacja seksualna są ważniejsze od opowieści, świata przedstawionego i spójnej wizji kreatywnej. A ja pewnie będę czytał felietony, w których będziesz narzekał na to, jak nisko upadła kreatywność i oryginalność we współczesnych grach ;) Bo piękno tej formy rozrywki polega właśnie między innymi na tym, że prezentuje różne opowieści i różne światy - w tym także takie, w których ktoś może nie czuć się komfortowo, ktoś jest dyskryminowany, a jeszcze innego ktosia w ogóle nie ma. A jeśli komuś aż tak to przeszkadza, to - zamiast narzekać i próbować na siłę, odgórnymi nakazami, zepchnąć wszystko do wspólnego mianownika - może powinien zacząć tworzyć coś po swojemu? Ja chętnie spróbuję, chętnie zagram i czarnoskórym, i latynosem, i azjatką, a w odpowiednim kontekście pewnie nawet i homoseksualistą. Serio, serio. 
  7. Wszystko super, fajnie, że znowu jakiś ciekawy konkurs na Gramie... tylko dlaczego w jego zapowiedzi nie ma informacji o nagrodzie? W tytule jest wzmianka o konsoli, ale bez wertowania regulaminu (a umówmy się, że najbardziej przystępny sposób zdobywania informacji to to nie jest) nie miałem pojęcia czy chodzi o PS4, Xbox One, czy może 6-letniego, porysowanego 3DS-a wójka Stefana ;) Zaintreresowanych i również narzekających na ten brak informuję, że nagrodą jest PS4 Pro z Tormentem w zestawie.
  8. Mam mieszane uczucia względem Andromedy, ale to bodaj najlepsza informacja o tej grze, jaką dotychczas przeczytałem.
  9. Wiele firm korzystających z sukcesami z crowdfundingu wraca do tej formy finansowania i niczego złego w tym nie ma. W przypadku większości tych sequeli/kolejnych projektów jest to również jedynie swego rodzaju uzupełnienie, a nie jedyne źródło pieniędzy. PoE2 jest w produkcji od przeszło roku, pieniądze zarobione na jedynce zostały również zainwestowane w bardzo solidne "Tyranny". Wkład graczy da po prostu możliwość zrobienia czegoś lepszego - tylko i aż tyle.
  10. Fronczewski to klasa sama dla siebie. Obok może jeszcze genialnego Henryka Talara z pierwszego Icewind Dale - bodaj jedynego dubbingu, który autentycznie podobał mi się bardziej (i to sporo) od oryginału (BG2 i Torment były blisko, ale zawsze były dla mnie pewne zgrzyty - w BG2 Jon Irenicus w wykonaniu Davida Warnera był po prostu nie do przebicia, zaś w Tormencie niepotrzebnie za mocno zmieniano niektóre postacie - np. Ignusa).
  11. Aquma

    Najciekawsze polskie gry w 2017 roku

    Z tego wszystkiego nie interesują mnie tylko Serial Cleaner i Sniper. Rzuca się natomiast w oczy, że Polacy wyrastają powoli na czempionów strasznych, poważnych i pokręconych treści w grach. Agony i Inner Chains (obydwie z chorymi, rewelacjynymi projektami graficznymi), Frostpunk, Observer, a nawet Get Even, które po trailerze wygląda bardziej jak thrillero-horror niż strzelanka. To ciekawe, że nasze rodzime studia naturalnie zdają się ciągnąć kierunki, które na zachodzie tak często są pomijane. Bardzo ciekawie zapowiadają się tez Seven i Ruiner. O tym drugim rzeczywiście słyszę pierwszy raz, ale wygląda prześlicznie i naprawdę miodnie - na tyle, na ile można to ocenić po krótkim teaserze :)
  12. Pojęcia zielonego nie mma, o co mogło chodzić autorowi tej recenzji. Ja w 10 odcinkach pierwszego sezonu żadnej nudy nie uświadczyłem. Powiedziałbym wręcz, że tempo serialu jest perfekcyjne. Jest akcja, są niespodzianki, jest czas na ekspozycję. Ma wszystko, co powinien - rzadko się zdarza tak dobrze zaplanowany i zbilansowany serial.
  13. Mnie osobiście najbardziej ciekawi (i martwi) jednak przykład Deus Exa, bo nie do końca zgadzam się z Twoją argumentacją. Pamiętam, że Bunt Ludzkości mierzył się z padającymi z wielu stron, podobnymi zarzutami o swego rodzaju techniczne zacofanie - uczciwie mówiąc, gra nawet jak na 2011 rok wielkiego wrażenia nie robiła (technicznie) - jeśli porównać DX do na przykład Wiedźmina 2, gra Eidos Montreal wypada bardzo blado. Może przy Rozłamie rzeczywiście brakło większej odwagi w innych aspektach (skala rozgrywki, wielkość lokacji etc.), co nie zmienia faktu, że poziom napięcia i oczekiwania na kolejną część zdawał się być olbrzymi i nie współmierny do sprzedaży. Wydaje mi się jednak, że problemy tego tytułu w jakimś stopniu tłumaczy właśnie brak informacji o sprzedaży cyfrowej - DX to klasyczna marka Pecetowa, a blaszakowcy od dawna coraz mocniej przesuwają się w stronę Steama (sam tak właśnie swoją kopię zakupiłem). Mam nadzieję, że tak właśnie jest, choć to i tak wszystkiego oczywiście nie tłumaczy. Ponad to jest jeszcze jedna sprawa, o której w tekście nie wspomniałeś, a która wydaje mi się dość znacząca dla tematu. Otóż, podsumowujesz dane z jesieni tego roku, a tak się składa, że równocześnie z tymi wielkimi premierami gier na rynek trafiło też dużo nowego sprzętu, który akurat (to już wiemy) sprzedaje się jak świeże bułeczki i na pewno mocno nadszarpnął domowe budżety. PS4 Pro czy PSVR to nie są tanie zabawki i nie zdziwiłoby mnie, gdyby wielu graczy właśnie z ich powodu zakupy gier postanowiło trochę odłożyć w czasie.
  14. Overwatchowi jakaś nagroda się należała, mam natomiast wątpliwości czy aż 4, w tym ta najważniejsza - lub bodaj dwie, bo nagroda dla studia to też nobilitacja. I właśnie ta druga budzi mój największy sprzeciw, bo Blizzard poza wydaniem Overwatcha i solidnego Legionu zaliczył też w tym roku parę dość poważnych wpadek. Kolejna statuetka dla Wiedźmina to miłe zaskoczenie. Prawdę mówiąc byłem przekonany, że powędruje do DS3. A co do kontrowersyjnej Zeldy - nie chodzi o to, czy gra będzie zła czy dobra. Rozumiem, że dla fanów marki to wielkie wydarzenie i szanuję to. Tyle, że nie każdy jest fanem tej marki, a nagroda, którą gra otrzymała nosi konkretną nazwę. Zelda nie zasługuje na tytuł "najbardziej oczekiwanej gry 2017 roku" po prostu dlatego, że nie jest najbardziej oczekiwana. Idę o zakład, że ten tytuł przegrałby przynajmniej z RDR2 i Andromedą (a może i God of Warem) w każdej sondzie tego typu.
  15. Ciekaw jestem jak wypadną wyniki tego eksperymentu :)
  16. Na przestrzeni ostatnich 13 lat Skyrim był jedyną grą Bethesdy, która naprawdę mogę uznać za bardzo dobrą. Jak na swoje czasy oczywiście, bo częściowo zgadzam się z zarzutami i porównaniami zawartymi w recenzji (choć powiedziałbym, że jeśli chodzi np. o nagradzanie eksploracji czy w ogóle tzw. "itemizację", różnorodność i użyteczność ekwipunku, Skyrim akurat bije Wiedźmina na głowę). Oblivion był dla mnie zbyt nijaki, Fallout 3 zupełnie mnie do siebie nie przekonał, a czwórka w ogóle dała ciała na zbyt wielu płaszczyznach. Inna sprawa, że zupełnie nie widzę sensu wydawania piątego TES-a ponownie, szczególnie wycenionego tak wysoko. Ale może to dlatego, że poza PS4 mam też peceta i kiedy chcę zawsze mogę odpalić zmodowanego Skyrima, który od Special Edition różni się dość kosmetycznie (i niekoniecznie na korzyść tej drugiej).
  17. I słusznie, że będą ten tytuł wspierać, bo wbrew ocenom i pozorom, gameplayowo to jest fenomenalna gra - solidna mechanika znana z SF IV została dodatkowo rozwinięta i poprawiona i efekt jest naprawdę doskonały. Problemem SF V jest niepotrzebny nacisk położony na rozgrywki online, szczególnie z przewracającymi się serwerami i słabującym kodem sieciowym, a także brak niektórych trybów, do których przyzwyczajeni byli gracze - np. arcade. Stąd głównie wziął się cały krzyk. I bardzo słusznie zresztą, że się wziął, co nie zmienia faktu, że najważniejszy element każdej bijatyki - system walki - jest na 5 z plusem.
  18. Już zamówienia przedpremierowe PS VR były liczone w setkach tysięcy sztuk. Sony dobrze utrafiło ze stosunkiem ceny do jakości.
  19. Ktoś miał wątpliwości, że tak będzie? Nie zabija się kury znoszącej złote jaja. Rocksteady ma Batmana dość - to jasne. Ale WB na pewno gackowi nie odpuści - nie teraz, gdy zamieniło go w jedną z najcenniejszy growych franczyz na rynku.
  20. Czym więcej przejrzystości w takich sprawach, tym lepiej. Fajnie by było, gdyby inni wydawcy poszli śladem EA.
  21. Niestety w 100% się zgadzam z czarną wizją zawartą w tym tekście. Niestety, bo Ninny nie życzę źle, mimo że magia ich gier jakoś nigdy na mnie nie zadziałała - no może poza jej cokolwiek zerżniętą wersją nazwaną Pegasusem, ale wtedy sięgałem trochę ponad kolana ;) Mój problem ze Switchem jest taki, że nie bardzo widzę do kogo ta konsola jest w zasadzie adresowana. Ludziom, którzy chcą handhelda pudełko w domu jest zupełnie niepotrzebne (często zresztą w salonie już stoi coś innego i Switch to w takiej sytuacji tylko dodatkowy problem). Ci, którzy chcą sprzętu do "poważnego" grania ze względu na czystą wydajność i wielkość biblioteki gier i/lub zestaw tytułów na wyłączność zawsze wybiorą PS4/Xbox One albo kupią Peceta. Więc jedyna grupa to chyba kompletni casuale, którzy na razie nie mają żadnej konsoli - ani z tej, ani poprzedniej generacji, bo popisywanie się Skyrimem w niezbyt wysokiej rozdziałce w pierwszym trailerze sugeruje, że wydajnościowo Switchowi bliżej będzie do sprzętu sprzed paru lat. Jaki sens w wypuszczaniu na rynek pudełka, którego cała przełomowość polega na tym, że łączy dwie słabe konsole w jeden produkt? Czy nie taniej i wygodniej będzie po prostu zaopatrzyć się w PS4 i 3DS? Albo nawet po prostu PS4 i solidny smartphone? Nie ogarniam i mam wrażenie, że wielkie N miota się coraz mocniej, a druga po WiiU porażka z rzędu może być brzemienna w skutki.
  22. Skończywszy pierwszy sezon muszę stwierdzić, że opinii niestety nie zmieniłem. Jeśli już, to wydał mi się jeszcze słabszy. Niestety, bycie komentarzem nt. życia czarnoskórych w USA samo z siebie nie czyni serialu dobrym czy wartym uwagi, szczególnie, gdy ten komentarz jest tak boleśnie płytki i dwuwymiarowy. Cottonmouth rozwinął skrzydła i koniec końców, mimo wstępnej krytyki, uważam go za jedną z dwóch godnych uwagi postaci - czy w ogóle rzeczy - w całym pierwszym sezonie. Mariah niestety ciągnie serial raczej w dół - jest nudna i pozbawiona jakichkolwiek interesujących cech. Jeszcze gorzej wypadają Shades i Diamondback - obydwaj do bólu przerysowani, jakby z zupełnie innej bajki. Shades jest kreowany na wielkiego manipulatora, szkoda że dość nieudolnie, a pomysł, który miał na tę rolę Theo Rossi delikatnie mówiąc mnie nie powalił - mam wrażenie, że przez większość czasu łazi po ekranie z tą samą miną. Diamondback to z kolei w ogóle bodaj najsłabszy złoczyńca w dotychczasowych serialach Marvel/Netflix. Erik LaRay Harvey gra postać, która ani nie straszy, ani nie interesuje, a jego motywacja jest tak przerysowana i bzdetna, że spowodować może co najwyżej wybuch... śmiechu. Sytuacji nie poprawia sam Luke Cage, który jest po prostu nijaki. Brak mu charakteru, osobowości. Szczerze mówiąc z głównymi postaciami w tych serialach w ogóle często jest problem - mnie osobiście nie powalał też Matt w Daredevilu (choć Jessica Jones wypadła świetnie). Cage jest jeszcze słabszy - nawet jego origin story jest kompletnie pozbawione polotu. Jasnym punktem serialu - drugim po Cottonmouthie - jest natomiast Misty Knight. Prawdę mówiąc żałowałem, że to nie serial o niej, bo w porównaniu do pozostałych wypada wręcz gwiazdorsko. Jest sympatyczna, pogłębiona, ciekawa, a i pracę Simone Missick ogląda się na ekranie z dużą przyjemnością. Poza tym... co jeszcze? Kiepska historyjka, parę słabawych scen akcji, świetna muzyka, która do końca trzyma poziom. Źle budowane napięcie, słabe zakończenie. Do drugiego sezonu - jeśli będzie - pewnie wrócę, bo czemu by i nie, skoro i tak będę miał w Netflixie abonament. Ale mam nadzieję, że odrobią lekcję, bo to nie był rewelacyjny start.
  23. Szczerze mówiąc, abstrahując od jego cokolwiek przypadkowej, wyjątkowej aktualności i rzeczywiście rewelacyjnej muzyki serial jest - dla mnie przynajmniej - typowym średniakiem. Fabularnie niczym nie zachwyca, aktorsko jest okej, ale scenariusz nie daje aktorom pola do popisu i np. wychwalany w recenzji Cottonmouth wypada dość blado i nijako (z Kingpinem w wykonaniu D''onofrio moim zdaniem kompletnie porównania nie wytrzymuje, choć nie sądzę, by była to wina Aliego), a Shades jest boleśnie komiksowy, przez co na tle reszty serialu wygląda jak jakaś karykatura. Do tego dochodzą jeszcze strasznie słaby i niejakie sceny akcji. Do końca jeszcze nie dotarłem, więc może zmienię zdanie ale dla mnie na razie jest słabiej i od pierwszego sezonu Daredevila (a także, powiedzmy, połowy 2 - dopóki Punisher nie zszedł na drugi plan), jak zaskakująco wręcz rewelacyjnej Jessiki Jones.