Ring5

Gramowicz(ka)
  • Zawartość

    8824
  • Dołączył

  • Ostatnio

Posty napisane przez Ring5


  1. Dnia 10.12.2015 o 12:34, lis_23 napisał:

    Ja jestem bardzo ciekawy nowego kanonu


    A ja mam w stosunku do niego ogromne obawy. Martwi mnie też, że praktycznie nikt z dawnych autorów, piszących w ramach EU, nie bierze udziału w tworzeniu nowego kanonu. Ok, nie interesowałem się tą tematyką za bardzo ostatnio, ale chyba bym zauważył, gdyby Zahn, Stackpole czy Anderson coś nowego stworzyli. A tu nic, cisza. Nie wiem, czy to przypadek, czy celowe działanie (a jeśli to drugie, to czy odpowiada za nie Disney), ale to spora strata dla uniwersum.


  2. Dnia 10.12.2015 o 11:56, lis_23 napisał:

    mi to nie przeszkadza dopóki nie ma tam kwiatków typu: " Bilbo Bagosz z Bagoszna " ;)


    Weź mi tego nie przypominaj... Łoziński może i jest dobrym tłumaczem, ale zbrodnie, jakie popełnił na Władcy Pierścieni i Diunie zakrawają na zdradę stanu. Naprawdę nie rozumiem, czemu ktoś uznał, że muszą poprawiać tłumaczenie Pani Skibniewskiej?

    A z trochę innej beczki, jakoś zupełnie nie mam ochoty na te nowe książki. Nie wiem czemu, ale kompletnie do mnie nie przemawiają. Wolę po raz kolejny przeczytać np. Hard Contact czy I, Jedi. Ale może w końcu wezmę się za Tarkina. Tylko nigdzie nie mogę go znaleźć w oryginale, na dodatek zlikwidowali mi American Bookstore w Arkadii... Pewnie trzeba będzie z brytyjskiego amazona ściągnąć.


  3. Dnia 10.12.2015 o 11:23, lis_23 napisał:

    Wydawnictwo Uroboros wydaje powieści w nowym kanonie a resztę wydaje Egmont, czyli bardziej
    dziecięce wydawnictwa, w tym także powieści.


    No to nie rozumiem za bardzo, skąd takie opóźnienie. Przecież nie są jakoś szczególnie obłożeni robotą, powinni więc mieć czas wszystko wydać bliżej premiery oryginału. Chyba będę musiał sobie rzucić okiem na którąś z tych powieści i zobaczyć, jak się prezentują językowo.


  4. Dnia 10.12.2015 o 07:00, Also napisał:

    Aktualnie dobra promocja na playstation jest w sklepie rtv Euro agd.


    Reklama? Bo nie wierzę, że mówisz to poważnie... PS4 można kupić spokojnie za niecałe 1500 złociszy, a Ty tu wyjeżdżasz z tekstem, że 1700 to dobra cena... Te ceny są dokładnie takie same, jak w większości marketów (Saturn, MM), co w tym takiego wyjątkowego?


  5. Dnia 10.12.2015 o 11:07, lis_23 napisał:

    Ech, nie popisali się ... książkowa adaptacja " Przebudzenia Mocy " w Polsce dopiero
    za ... pół roku ...


    Dziwne. Szczególnie, że zwykle tłumaczenie zajmuje około miesiąca, czasem mniej (akurat mam przyjaciółkę, która tłumaczy książki), skąd takie opóźnienie?

    A w ogóle to kto teraz zajmuje się tymi książkami? Kiedyś to był Amber...


  6. Dnia 06.12.2015 o 21:21, lis_23 napisał:

    Mogłeś kupić jeden z tych dwóch zestawów. Są świetne, choć niemałe ;)


    Oczywiście. A potem spać pod mostem, po tym, jak żona by mnie z domu wyrzuciła... Choć całkiem niezła promocja na X-Winga była. Ten model -> http://www.planetaklockow.pl/pl/p/LEGO-Star-Wars-75102-Poes-X-Wing-Starfighter/1628 za 319 złociszy. Nie wiem, jak plasują się ceny na allegro, ale wygląda to całkiem atrakcyjnie.


  7. W związku z Mikołajkami, śnięty Mikołaj postanowił pójść na łatwiznę i zapytał, co chcę dostać. Pomyślałem, że może któryś z małych zestawów Lego (microfighters czy jak to się tam nazywa), np. AT-AT czy snowspeeder. Byłem w kilku marketach i pustki, jakie są na półkach z LEGO, są przerażające. Jest trochę zestawów z Rebelsów, z trylogii prequelowej, do tego X-Wing i TIE z TFA, a resztę wymiotło. O_o Jestem pod wrażeniem. Mam nadzieję, że do Świąt sytuacja się zmieni, bo chciałbym jednak jakiś zestaw dostać...


  8. Dnia 06.12.2015 o 15:41, Shinigami napisał:

    Pojęcia nie mam czy grałeś w poprzednie gry z tej serii


    Z całej serii grałem w klasycznego CSa. Source jakoś mi nie przypadł do gustu (i nie, nie jestem w stanie tego w żaden sposób uzasadnić, po prostu było coś, co sprawiło, że wolałem grać w 1.6, niż w Source''a), natomiast GO w ogóle nie mam.

    Dnia 06.12.2015 o 15:41, Shinigami napisał:

    Generalnie niska sprzedaż gier pokroju Hardline na PC cieszy, bo znaczy to tyle, że na
    tej platformie syfu nie da się wcisnąć w takiej ilości.


    Ja bym jednak bardziej ostrożnie wyciągał podobne wnioski i nie cieszyłbym się tak bardzo z tej sytuacji, bo może ona doprowadzić do dalszego pogłębienia zjawiska słabych portów na PC. Twórcy w wielu przypadkach nie przykładają wielkiej wagi do jakości takich portów, bo wiedzą, że gra na PC i tak sprzeda się gorzej (czasem nawet się nie zwróci), więc po co się starać?

    Dnia 06.12.2015 o 15:41, Shinigami napisał:

    Rozmawiamy o liczbie graczy, a Ty tu znowu wyskakujesz z delikatnie mówiąc zaskakującym
    porównaniem.


    Niestety, oprócz pogrubienia, kursywy, podkreślenia i spoilerów gram nie oferuje żadnych tagów pisania z przymrużeniem oka. Miałem nadzieję, że emotka ":P" na końcu wystarczy, by tego fragmentu nie traktować śmiertelnie poważnie, ale widzę, że się przeliczyłem :(

    Ale ok, jeśli już podchodzisz do tego tak poważnie... porównywanie czegokolwiek z CSem nie ma za bardzo sensu, bo jest to gra prawie jedyna w swoim rodzaju. Nie pojawia się 20 jej klonów rocznie, nie ma swojego odpowiednika na konsolach. Można powiedzieć, że CS ma monopol na drużynowe sieciowe strzelanki taktyczne. W takiej sytuacji trudno się dziwić, że ma tak wysoką liczbę graczy. Nie mają oni za bardzo jakiejkolwiek alternatywy.

    Natomiast w tych grach, które wychodzą na różne platformy, konsole zwykle mają znacznie więcej graczy, niż pecety.

    Swoją drogą, cały czas mnie dziwi, że nikt nie pomyślał o wydaniu CSa na konsole...

    Dnia 06.12.2015 o 15:41, Shinigami napisał:

    zastanawiałeś się kiedyś co poszło nie tak, że zainteresowanie tymi tytułami spada jak szalone?


    Nie wiem, czy stwierdziłbym, że coś poszło nie tak. Te tytuły nadal sprzedają się w milionach egzemplarzy (co więcej, z części na część coraz lepiej), tyle tylko, że gry, które kiedyś uznawane były za typowo pecetowe, teraz zdominowały konsole. Na PC najpopularniejszymi grami są gry typu MOBA i MMO.

    Dnia 06.12.2015 o 15:41, Shinigami napisał:

    Musisz być dobrej myśli! W końcu Ty w to grasz!


    Eee... ale czemu? O_o To oznacza, że mam podchodzić do tego bezkrytycznie?


  9. Dnia 04.12.2015 o 18:55, Shinigami napisał:

    Wszystko zależy od tego, kto w jakiej rzeczywistości żyje.


    Niezupełnie. CS jest tu wyjątkiem, ewenementem podobnym do WoWa. Gra ma ogromną grupę oddanych fanów od czasów klasycznego CSa, którzy w wielu przypadkach nie uznają żadnych innych gier i tłuką tylko w CSa. Ale praktycznie wszystkie nowe strzelanki sprzedają znacznie więcej kopii na konsole, niż na PCty. O ile Battlefield 4 jeszcze jakoś się trzyma i liczba aktywnych graczy na PC dorównuje liczbie graczy na PS4, o tyle Hardline konsolowy zostawił PCty daleko w tyle. Battlefront tylko potwierdza tę tendencję. Podobnie zresztą jest z CoDami. Zobaczymy, jak na tym polu sprawdzi się Rainbow Six: Siege, ale też podejrzewam, że to konsole będą odpowiadały za większość sprzedanych kopii.

    Dnia 04.12.2015 o 18:55, Shinigami napisał:

    Peak Today: 673,220 - Counter-Strike: Global Offensive


    Pięknie, ale... argumentując w ten sposób mogę powiedzieć, że rynek slasherów na PC nie istnieje, bo Bloodborne sprzedało się w kilku milionach egzemplarzy na PS4, a na PC nie gra w to ani jedna osoba... :P

    Dnia 04.12.2015 o 18:55, Shinigami napisał:

    Zobaczymy, przynajmniej będzie coś więcej - bo gorzej być przecież nie może :P


    Jak to nie? Oczywiście, że może! Mogą powprowadzać kolejne "ulepszacze", w rodzaju odebrania Imperium myśliwców przy trzecich Uplinkach na Hoth (i Sullust... i Tatooine), przez co Rebelianci są praktycznie bezkarni i mimo tego, że przy pierwszych i drugich Uplinkach Imperium ich zmiażdży, to wystarczy dwóch gości w T-47 podczas trzeciego ataku i pozamiatane. Wiem, bo sam tego wielokrotnie doświadczyłem.

    Dziś rano miałem taką sytuację na Tatooine. Gram jako Imperium, przy pierwszych Uplinkach daliśmy rebelianckiej hołocie wycisk, z ledwością zebrali raptem dwa Y-Wingi. Przy drugich też ich zmiażdżyliśmy (również dwa Y-Wingi), na dodatek wycinaliśmy ich w pień gdy próbowali atakować AT-AT. Rezultat był taki, że po dwóch Uplinkach jeden AT-AT miał 95% zdrowia, drugi 89%. Czyli w teorii wygraną mieliśmy w kieszeni. Niestety, w trakcie drugich Uplinków zestrzelili nam myśliwce, więc straciliśmy przewagę w powietrzu. Trzecie Uplinki utrzymali na tyle długo, by zebrać w sumie 3 Y-Wingi. I co? I dwóch gostków w speederach rozwaliło nam AT-AT, przy okazji skutecznie niwelując całą przewagę, jaką zebraliśmy podczas meczu. Byli lepsi? Absolutnie nie. Wygrali? Jak najbardziej. Gdzie tu sens?

    Jeśli EA będzie dalej wprowadzało takie "ulepszenia", to nie muszą wcale skopać sprawy z dodatkami, gra posypie się sama. Jasne, są też zmiany na lepsze (wspomniany wcześniej nerf granatów), ale to może nie wystarczyć przy kolejnych genialnych pomysłach twórców i wydawcy. Jest cała długa lista zmian, jakich domaga się społeczność (poprawienie hitboxów na A-Wingach chyba jest na pierwszym miejscu) i tak naprawdę teraz piłeczka jest po ich stronie boiska. Co z tym zrobią - zobaczymy. Czas pokaże, jak dalej potoczą się losy tej gry. Jeśli EA nie zareaguje wkrótce i nie poprawi tego, co skopano, Battlefront podzieli los Titanfalla. Na własną prośbę twórców.


  10. A ja mam male pytanko: wybiera sie ktos na protest pod domem Kaczynskiego (link do facebooka: https://goo.gl/sfi54y )? Co myslicie o takim pomysle? Bo o ile sam pomysl milczacej demonstracji nawet mi pasuje (choc guzik da, bo Kaczynskiego akurat na pewno nie bedzie w domu), o tyle wybor daty jest... hmm... mocno kontrowersyjny. Na dodatek naleze do tych "oszolomow", ktorzy uwazaja stan wojenny za mniejsze zlo (choc nadal zlo), bo mam rodzine tuz przy wschodniej granicy i z ich opowiesci wiem, ze tuz za granica faktycznie staly oddzialy gotowe przyjsc z "bratnia pomoca", jak w przypadku innych panstw bloku wschodniego. To wszystko sprawia, ze mam troche mieszane uczucia, czy isc czy sobie darowac...


  11. Dnia 04.12.2015 o 16:09, Shinigami napisał:

    Niech dodają, bo jak na grę multiplayer 15-20k grających średnio na PC to niezbyt zachęcający
    wynik.


    Czemu? Battlefield 4 ma niewiele więcej, obecnie są 24 tysiące graczy przy maksimum z ostatniej doby wynoszącym 29 tysięcy. Natomiast na PS4 ta gra po prostu miażdży konkurencję, mając około 90 tysięcy graczy. Moim zdaniem nie jest tak źle. Czas pogodzić się z przykrą rzeczywistością - rynek FPSów przejmują konsole.

    Dnia 04.12.2015 o 16:09, Shinigami napisał:

    oczywiście z PCtowego punktu widzenia, bo konsolowy rynek FPSowy obchodzi
    mnie tyle co śnieg który pewnie znowu przed świętami nie spadnie.


    No to trochę ciężko będzie nam dojść do porozumienia, bo ja z kolei tylko na konsoli siedzę. :)

    Dnia 04.12.2015 o 16:09, Shinigami napisał:

    Ważne, że się obudzi, pewnie sprzedaż (co zresztą zdaje się było ostatnio komentowane)
    do najlepszych nie należy :P


    Pewnie tak. Zobaczymy, jak będzie wyglądała sytuacja po premierze pierwszego DLC. Moim zdaniem to będzie dla tej gry "być albo nie być". Jeśli okaże się, że DLC jest na poziomie, EA przekona do tego tytułu wiele osób, które teraz się wahają lub są delikatnie negatywnie nastawione. Jeśli dadzą ciała z pierwszym DLC, kolejne, choćby i najlepsze pod słońcem, mogą Battlefronta już nie uratować.

    A ja w końcu wbiłem 50 poziom, biegam jako Shadowtrooper (co na Hoth akurat nie jest najlepszym pomysłem :D ) i zauważyłem, że poprawiły się moje umiejętności. Teraz kończę mecze zwykle w top 3, czasem nawet jako pierwszy. Trochę czasu to zajęło, ale nareszcie jakoś to idzie :)


  12. Małe pytanko do grających... doctorwho doradził mi kupno Battlefielda 4. Na razie tłukę Battlefronta, ale pewnie w końcu się skuszę. I tu mam małą wątpliwość. Otóż Battlefront jest moim pierwszym FPSem na padzie (wcześniej grałem na PC) i początki były straszne, wystarczyło, że przeciwnik spojrzał w moją stronę, a ja ginąłem. Teraz powoli jest coraz lepiej, często kończę rundy w top 3, zdarza mi się nawet być najlepszym graczem. Normalnie cud. Czy w związku z tym ktoś, kto zna oba te tytuły, mógłby mi powiedzieć, czy takie wyniki przekładałyby się również na podobny poziom w Battlefieldzie? Nie wiem, czy jest sens kupować grę z lekkim zacięciem taktycznym, w której będę tylko ciężarem dla reszty ekipy (przy okazji samemu frustrując się niepowodzeniami), ginąc od byle kichnięcia dwa kroki od spawn pointu. Czy Battlefield jest dużo trudniejszy? Wiem, że Battlefront ma arcade''owe zacięcie i mam obawiam się, że fakt, iż jakoś sobie w nim radzę, nijak nie będzie się miał do Battlefielda...


  13. Patrze na to, co sie od paru tygodni dzieje w naszym pieknym, nadwislanskim kraju, i tak sobie mysle, ze chyba powoli stajemy sie Imperium...
    - pelna wladze przejal jeden (niewysoki) gostek, ktory wszystkim sterowal z cienia a teraz, po objeciu wladzy, wprowadza dyktature
    - przywodca ma wlasna ochrone, wywodzaca sie z jednostek specjalnych (Imperial Guards)
    - powoli niszczone sa wartosci demokratyczne
    - stworzyli swoja wlasna policje polityczna (tam bylo ISB, my mamy CBA)
    - wkrotce zwiekszeniu ulegnie armia
    - przywodca ma scisle grono zaufanych doradcow, do ktorego wstepu nie ma nikt z zewnatrz. Nie zajmuja eksponowanych stanowisk, a mimo to, to oni podejmuja najwazniejsze decyzje (Inner Circle)
    - uwazaja brak wiary za niepokojacy!

    Brakuje jeszcze, bysmy zaczeli budowe Gwiazdy Smierci. Postuluje, by pieniadze z programu "piec stow na dziecko" przeznaczyc wlasnie na ten cel!

    PS. Tak, wiem, tu nie miejsce na polityke i to bardziej pasuje do tematu "Polska...", ale pomyslalem, ze to raczej tutaj metamorfoza ze zdegenerowanej Starej Republiki w Galaktyczne Imperium zostanie szybciej doceniona...


  14. Dnia 03.12.2015 o 10:32, Zekzt napisał:

    No nie stary - ty i przykład z dupska? Osłabiasz mnie :)


    Widział na końcu akapitu " ;) "?

    Dnia 03.12.2015 o 10:32, Zekzt napisał:

    In-vitro to są zachcianki ludzi którzy dziecka mieć nie mogą [bo tak zdecydowała natura]


    A teraz będzie poważnie. Prawie. Argument "bo tak chce natura" nigdy do mnie nie przemawiał. Gdybyśmy robili wszystko tak, jak chce natura, nadal byśmy pomykali nago po drzewach i tłukli się po łbach drewnianymi pałkami. A posty byśmy, być może, ryli zaostrzonym patykiem w glinie. Natura chce, żebyśmy tracili wzrok, natura chce, by niektórzy zapadali na raka, natura chce, by niektórzy cierpieli na osteoporozę, zwyrodnienie stawów i wiele innych chorób, dotykających ludzi. A jednak te choroby leczymy. Wada wzroku, wbrew temu, co się niektórym wydaje, również nie jest raczej zagrożeniem dla życia, dla zdrowia również nie stanowi jakiegoś szczególnego niebezpieczeństwa. Da się z nią żyć. Jest trudniej, przyznaję (bo akurat jestem jednym z tych, których ta radosna przypadłość dopadła), ale naprawdę się da! Czy w związku z tym również powinniśmy zrezygnować z finansowania jej leczenia?

    Przeciwdziałanie bezpłodności jest dokładnie taką samą dziedziną nauk medycznych, jak, dajmy na to, neurologia czy ginekologia. I nie, to nie jest przykład z dupska. Tak to właśnie wygląda. Słowa "kaprys" możemy użyć w stosunku do wielu refundowanych zabiegów i podejrzewam, że w przypadku większości dałoby się to uzasadnić. My się po prostu przyzwyczailiśmy, że niektóre rzeczy traktujemy jak choroby i nie dziwi nas, że są leczone, a inne są dla nas czymś z księżyca i nie rozumiemy, jak ktoś przy zdrowych zmysłach mógł to uznać za chorobę. Na przykład taka depresja. Dla wielu jest to kompletnie zmyślona przypadłość, która jest wytworem naszej chorej, dwudziesto- i dwudziestopierwszowiecznej wyobraźni. Taki przykład na to, że w tyłkach nam się przewraca z dobrobytu. I znowu mogę odwołać się do własnych doświadczeń - mam w najbliższym otoczeniu kilka osób, u których zdiagnozowano depresję i wiem, jak się zachowują, kiedy nie otrzymują leków. Że najniewinniejszy komentarz może doprowadzić je do łez, że miewają myśli samobójcze, że całymi dniami mogłyby nie wychodzić z domu, leżąc bezczynnie pod kocem i patrząc w sufit. A przecież to też nie jest niebezpieczne ani dla zdrowia, ani dla życia. Coś, co dziś możemy potraktować jako "kaprys", za kilka, kilkanaście czy kilkadziesiąt lat będzie takim samym standardem, jak dziś, powiedzmy, przeszczep narządów.

    Jeśli szanowne państwo rzeczywiście chce zaoszczędzić kasę w służbie zdrowia, proponuję, by wprowadzić kilka istotnych zmian w innych jej sferach. Zmniejszyć biurokrację, zmienić sposób finansowania studiów medycznych (albo są darmowe, ale po ich ukończeniu zobowiązujesz się przepracować, powiedzmy, 10 lat w państwowej służbie zdrowia z limitem godzin, jakie możesz poświęcić na praktykę prywatną, albo za nie płacisz i po ich zakończeniu możesz sobie jechać do JuKej i tam szukać roboty), wprowadzić prywatne kliniki i dać ludziom szansę wyboru, czy chcą finansować NFZ czy nie. Bo w chwili obecnej z mojej pensji płacę na NFZ krocie, ale rehabilitację nogi, którą rozp... popsuli mi w państwowym szpitalu nieudolnym leczeniem, przechodzę prywatnie, płacąc, bagatela, 80 złociszy za godzinę rehabilitacji. Trzy razy w tygodniu. Od ponad miesiąca. I czeka mnie jeszcze kilka tygodni takiej zabawy. Bo jak poszedłem dowiedzieć się, kiedy mógłbym dostać się na rehabilitację przez NFZ, zaproponowano mi luty przyszłego roku.

    Dnia 03.12.2015 o 10:32, Zekzt napisał:

    Zaraz - ale czy ja gdzieś mówię, że to jest ok? No chyba nie.


    Wiem, że nie, chodzi mi tylko o to, że oni z tym nie widzą problemu, a kosztuje to jednak kupę kasy. I podejrzewam, że jednak więcej osób byłoby przeciwko opłacaniu religii z państwowej kasy, niż refundowaniu zabiegów in-vitro.

    Dnia 03.12.2015 o 10:32, Zekzt napisał:

    Kasia sobie uroiła dziecko a nie umie się zaopiekować psem którego jej kupił mąż. Takich ludzi jest na pęczki.


    A to już jest zupełnie inna kwestia. Od zawsze uważałem, że skoro muszę zdać egzamin, by prowadzić samochód czy dostać pozwolenie na broń, to TYM BARDZIEJ powinno się przechodzić badania psychologiczne i otrzymywać licencję na dziecko. Celowo mówię "na dziecko", bo takie pozwolenie powinno być na każde kolejne, po uprzednim sprawdzeniu, w jakich warunkach wychowuje się poprzednie. Bo jak widzę takich ludzi, jak moja szwagierka, która ma już trójkę, myśli o czwartym, sama nie pracuje, utrzymują się z pensji męża i do niedawna mieszkali w kawalerce (teraz mają 2 pokoje tylko dlatego, że brat jej męża zgodził się zamienić na mieszkania i on się przeprowadził do kawalerki, a oni zamieszkali u niego), to szlag mnie trafia. Tacy ludzie nie powinni się rozmnażać! Nigdy! Pod żadnym pozorem!

    Dnia 03.12.2015 o 10:32, Zekzt napisał:

    To się nazywa dobry PR xD


    Dobry PR ma to do siebie, że nie wywołuje sprzeciwu i kontrowersji. A tu jest tylko PR. Bez "dobry".


  15. Dnia 03.12.2015 o 01:20, Zekzt napisał:

    Zdajesz sobie sprawę, że in-vitro się nie kończy na jednej próbie?


    Pozwolę sobie wtrącić... Wiesz, że podobne podejście można zastosować również do kwestii zdrowotnych? Zlikwidujmy refundację czegokolwiek poza podstawową opieką medyczną, bo przecież ludziom się ubzdurało, że muszą dobrze widzieć, mieć zdrowe zęby albo leczyć raka. Po co nam taka onkologia? Pacjent i tak prawdopodobnie zejdzie, jak chce, to niech się leczy za prywatną kasę, nie państwową. ;)

    Ja tu nie rozumiem za bardzo logiki takiego myślenia. Jest kasa na to, by finansować religię w szkołach, ładować ciężkie miliony bo ktoś kiedyś podpisał konkordat, utrzymywać bandę nierobów, jaką jest Senat, rozdawać lekką ręką pieniądze rodzinom, które nie mają na podstawowe artykuły spożywcze, więc robią sobie kolejne dziecko (bo żona prezerwatywę na drutach zrobiła), ale nie ma kasy na to, żeby pomóc tym, którzy naprawdę chcą dziecko? O_o Przecież to się kupy nie trzyma.

    Tak się składa, że akurat mam kumpla, który razem z partnerką stara się o dziecko. Próbowali już chyba wszystkiego i nic. Widzę, jak ich to dobija, wiem, jak bardzo im zależy, a od przyszłego roku nie będą mogli już więcej próbować, bo po prostu nie będzie ich na to stać. I wiesz co? Nóż mi się w kieszeni otwiera, bo ten buc, który coś takiego wymyślił, zmarnuje przez swoją kadencję więcej kasy na podróże i inne "bonusiki" swojego stanowiska, niż faktycznie zaoszczędzi się dzięki takim "oszczędnościom".

    Jeśli już chcą robić takie myki, niech przynajmniej mają jaja przyznać, że chodzi o kwestie ideologiczne. Bo ubieranie tego w ładne słówka o oszczędnościach to plucie ludziom w twarz i wmawianie im, że ciepły deszcz pada.


  16. Dnia 02.12.2015 o 15:17, Kirabaxior napisał:

    Faktycznie, większość moich znajomych ma z tym problem i to dowód na to, że to siedzi
    głęboko w naszej kulturze.


    Bardzo głęboko. Do tego stopnia, że wielu polityków (ale nie tylko, również biznesmenów czy innych celebrytów) musi przechodzić szkolenie w tego typu zachowaniach. Teoretycznie patrzenie komuś w oczy podczas rozmowy jest oznaką słuchania z uwagą i oznaką dobrych manier. Tymczasem u nas coś takiego peszy, powoduje gubienie wątku i zastanawianie się, czy przypadkiem nie mamy na zębach resztek szpinaku z obiadu, bo czego ten gość się tak gapi? Ja w tym momencie czasem świadomie nie wpatruję się w rozmówcę, właśnie po to, żeby go nie peszyć. A dużo czasu poświęciłem na ćwiczenie utrzymywania czyjegoś spojrzenia. Choć do dziś nie zawsze to wychodzi.

    Dnia 02.12.2015 o 15:17, Kirabaxior napisał:

    Faktycznie zacząłem się dłużej wpatrywać ludziom. Co prawda po dwóch sekundach wzrok
    mi sam ucieka na bok, ale potem znowu wracam.


    Będzie uciekał. To nie jest ani łatwy, ani szybki proces. Z dnia na dzień tego nie opanujesz. Ale jeśli będziesz się pilnował, z czasem wejdzie Ci to w nawyk do tego stopnia, że to inni będą pierwsi uciekali z oczami. A Ty tego nawet nie będziesz zauważał.

    A jeśli chcesz sobie to poćwiczyć w warunkach innych, niż "polowe" (czyli niekoniecznie na ludziach), przejdź się do zoo i próbuj utrzymać wzrok dzikich kotów :D Brzmi śmiesznie, wiem, ale naprawdę się sprawdza. Wprawdzie nie zawsze daje się złapać wzrok jakiegoś lwa czy tygrysa, często zwierzęta są znudzone i nie mają ochoty na konfrontację, ale czasem, gdy akurat mają humor, mogą stanowić nie lada wyzwanie i dopiero wtedy będziesz miał ogromną ochotę uciekać ze wzrokiem.


  17. Dnia 02.12.2015 o 15:22, NeroNarmeril napisał:

    Wcale nie taki absurd


    Widzisz, każdy kij ma dwa końce. Można na to patrzeć tak, jak Ty (czyli że pozwala to unikać "cwaniaczkowania"), można na to patrzeć tak, że bez Twojej wiedzy może wydarzyć się coś, co zadecyduje o Twoim życiu, a Ty akurat będziesz na wakacjach...

    Zasadniczy problem polega na tym, że u nas nie robi się nic, by system ten usprawnić. Wiem, że ludzie bardzo nie lubią porównywania z innymi krajami, ale akurat tu muszę. W Stanach istnieje system, w którym na przykład wezwanie do sądu może być dostarczone osobiście, przez dowolną pełnoletnią osobę, która nie jest stroną w postępowaniu. Jeśli ktoś unika odebrania korespondencji, bierze się gościa (zwykle podejmują się tego "łowcy nagród", którzy teraz są bardziej urzędnikami, niż samotnymi mścicielami), który znajduje uchylającą się osobę i dostarcza jej wezwanie. W takiej sytuacji nie ma możliwości odmowy, wezwanie traktowane jest jako dostarczone a i osoba wzywana nie może powiedzieć, że nic nie wiedziała, bo akurat przez 3 tygodnie była u cioci w domku letniskowym. U nas taka opcja nie funkcjonuje i któregoś dnia może obudzić Cię policja pukająca do drzwi, żeby doprowadzić Cię siłą na rozprawę, o której nawet nie wiedziałeś.

    Dnia 02.12.2015 o 15:22, NeroNarmeril napisał:

    A wtedy byłby niezły bajzel, bo sprawę zakończyć jakoś trzeba, ale się nie da, bo typ nie odbiera i co zrobić.


    Rozwiązanie jest bardzo proste. Jak gostek nie odbiera, bierzesz pana zawodowego dostarczyciela, który idzie pod wskazany adres. Jeśli nikt mu nie otworzy, to niestety czeka, aż ktoś z danego lokalu wyjdzie i tej osobie wręcza wezwanie. Od tego momentu przekazanie dokumentu właściwej osobie jest problemem tego, kto odebrał. Żeby była jasność - to tylko sposób wymyślony na szybko na potrzeby tego posta. Nie jest to sposób doskonały i na pewno można go znacznie usprawnić. Trzeba tylko chcieć, a u nas tej chęci nie ma, bo prościej i taniej jest założyć czyjąś złą wolę i naliczyć za to kilkadziesiąt złociszy opłaty manipulacyjnej, niż rzeczywiście się postarać, by sprawę załatwić tak, by obie strony były zadowolone.


  18. Dnia 02.12.2015 o 13:27, Zekzt napisał:

    nie należy nawet odbierać listów czy telefonów od banku,


    Problem z tym jest taki, że w myśl polskiego prawa, nieodebrany w ciągu 2 tygodni awizowany list polecony (lub/i z potwierdzeniem odbioru) uznany jest za doręczony. Absurd, wiem, ale tak to właśnie wygląda. Nieodbieranie poczty w takiej sytuacji może skończyć się jeszcze gorzej, bo mogą nie tylko dowalić odsetki karne, ale także policzyć sobie majątek za monity (każdy to kilkanaście-kilkadziesiąt złociszy).

    Podobnie jest z telefonami z banku. Oczywiście można nie odbierać żadnych nieznanych numerów, to jakiś sposób jest, ale jeśli raz się odbierze (nawet przez przypadek telefon "odbierze" kieszeń bez naszej wiedzy), w systemie pozostaje już informacja o doręczeniu w ten sposób monitu o zaległościach.

    Dlatego jednak uważam, że najlepszym sposobem jest tu prawnik biegły w tych sprawach, który doradzi co i jak.


  19. Dnia 02.12.2015 o 11:08, maziiii napisał:

    Mama panikuje troszke więc dlatego pytam :)


    Obawiam się, że może mieć powody do paniki. Pomimo faktu, że spadek był zapisany tylko na jednego brata, wszelkie długi itp. ustawowo dziedziczą wszyscy. I w takiej sytuacji jest 6 miesięcy na zrzeczenie się spadku (lub złożenie oświadczenia o przyjęciu "z dobrodziejstwem inwentarza", czyli tylko do wysokości spadku). Gdybyście coś takiego zrobili, zobowiązania wobec banku nie mogłyby przekroczyć wartości otrzymanego spadku. Jeśli Wasza część spadku wynosiła 0 złotych, bank nie mógłby ściągnąć z Was więcej. Jeśli jednak tego nie zrobiliście, zobowiązania zmarłego rozkładają się równo na wszystkich ustawowych spadkobierców.

    W takiej sytuacji polecałbym wziąć jakiegoś dobrego prawnika, speca od prawa spadkowego, i próbować coś pokombinować, ale nie sądzę, by się dało. Można negocjować z bankiem o korzystniejsze rozłożenie spłat, można ewentualnie wytoczyć bratu proces, ale nie ma gwarancji, że to coś da.

    Swoją drogą, chyba więcej informacji uzyskałbyś w temacie poświęconym kwestiom prawnym -> http://forum.gram.pl/forum_post.asp?tid=31985&u=163


  20. Dnia 02.12.2015 o 10:10, lis_23 napisał:

    Ja tam lubię Jedi i to znacznie więcej niż Ty


    To akurat nietrudne :P Wystarczy darzyć ich delikatną niechęcią i już lubi się ich bardziej, niż ja :]

    Dnia 02.12.2015 o 10:10, lis_23 napisał:

    a za Sithami nie przepadam


    Ja również, na szczęście można nie przepadać za Jedi i jednocześnie nie być fanem Sithów. Zdecydowanie bardziej lubię "zwykłe" postaci, normalnych ludzi (i inne rasy) bez podwyższonej liczby midichloru we krwi.

    Dnia 02.12.2015 o 10:10, lis_23 napisał:

    podobnie jak nie przepadam za (...) Nazgulami


    Profan. Heretyk. Od dziś może mi się pan NIE KŁANIAĆ!

    Dnia 02.12.2015 o 10:10, lis_23 napisał:

    Uznaje się, że Republika to Stara Republika, ale w nowym kanonie coś takiego jak NR chyba
    nie powstało, więc chyba Republika.


    No... teoretycznie tak i nie. Niby w nowym kanonie sporo namieszano, ale Stara Republika (według dawnego kanonu) skończyła się w 1000 BBY, stąd pytanie.
    http://starwars.wikia.com/wiki/Old_Republic_era
    http://starwars.wikia.com/wiki/Old_Republic
    Teraz to już nie mam pojęcia, co jest czym, bo z nowego kanonu nie czytałem jeszcze nic (i jakoś wcale mnie nie kusi...).