Andrij

Gramowicz(ka)
  • Zawartość

    703
  • Dołączył

  • Ostatnio

Posty napisane przez Andrij


  1. Po powrocie do karczmy Andrij zaczął opowiadać bywalcą o dzielnym Mordimerze.

    - Prawy był to człowiek, żal mnie ogarnia że musiał już odejść. Wszak trzeba odprawić mu pogrzeb, karczmarz, masz to 100 sztuk złota i zajmij się pogrzebę. Na otarcie łez mogę wam jedynie opowiedzieć pewną historię...

    W moim świecie jak pewnie już wam wiadomo bezustannie toczy się wojna pomiędzy ludźmi i maszynami. Niestety ciągle przegrywamy tą wojnę przez co musimy schodzić w coraz to głębsze kanały.
    Pamiętam jedną z moich pierwszych wart, było nas dwudziestu chłopa, mieliśy za zadanie bronić bramy I Poziomu. Ni stąd ni z owąd usłyszeliśmy pewien szelest, postanowiłem to sprawdzić. Gdy tak szedłem w pewnym momencie poczułem że coś oplątuje moją nogę, zawołałem swoich towarzyszy,na szczęsci zjawili się w porę i odstrzelili łeb tej maszynie. Która jak się okazała była jedynie zwiadowcą, prawdziwy atak miał dopiero nastąpić... Po jakiejś godzinie zaniepokoiły nas strzały, tym razem upweniliśmy się co to całym oddziałem. Zobaczyliśmy cała grupę robotów, moi druhowie zaczęli ich ostrzeliwać, ja nie tracąć czasu chwyciłem za granat i spuściłem z niego gaz. Pociski zaczynały płonąć w powietrzu, wybuch jednej z maszyn spowodował reakcję łańcuchową, tą walkę zwyciężyliśy choć zostało nas zaledwie ośmiu. Dowódzcto nagrodziło nas medlami odwagi, mnie zaś za okazanie inicjatywy i niespotykanego męstwa wysłano na poszukiwanie "wybrańca" który to w legendach ma nas wyzwolić. Ładna mi to nagroda, pewna śmierć. Ale rozkaz to rozkaz, trzeba wypełnić albo przypłacić swoją decyzję życiem. Od wielu lat niestrudzenie poszukuję "wybrańca", spotykałem wiele różnych niekoniecznie przyjaznych mi osób, aż w końcu spotkałem go, "karczmarza". Uświadomił mi że to ja jestem wybrańcem, że to ja mam wyzwolić ludzkość. Poszukiwałem samego siebie... przeznaczenie.


  2. Andrij po krótkiej przerwie dołączył do reszty.

    - Wybaczcie towarzysze ale miałem krótką rozmowę z niejakim Smithem. No i czas wypróbować to nowe cacko, nazwę go "Wraith".
    Po czym żucił się na wrogi tłum pozbawiając życia jeden za drugim, ginęli jak baranki prowadzone na rzeź. Lecz wtem na niebie ukazał się smok, Andrij nie wachając się ani sekundy wymierzył w niego całą serię. Reszta kompani również atakowała stwora, jednak ten jakgdyby nigdy nic zaatakował nas ogniem i gdyby nie jakaś tajemna moc, która sprawiła że cała ekipa się zjednoczyła i razem pokonali bestię zbierając jej łupy.


  3. A walka była zażarta, Andrij stracił prawię połowę amunicji, nie obyło się też bez żadnych szkód. Mimo że był "wybrańcem" nie był jeszcze tak szybki by unkiać strzał, mógł je co najwyżej wyłapywać...
    Po jakiejś godzinie walki pokonali przeciwnika, zebrali strzały, złupili ciała wrogów i ruszyli dalej...


  4. ********************

    Dnia 22.10.2005 o 12:52, Yamamoto napisał:

    Podoba się wam mój pomysł z drogą?
    Możemy dodać jeszcze edycje. Wszystko będzie w świecie
    fantazy. Tylko będą inne zadania. Co wy na to?


    Tak, fajnie by było tylko że istnieją już dwa takie wątki fantasy :P.


  5. -Piękna walka. -rzekł "wybraniec" otrzepując płaszcz z kurzu. Pięć minut później był już w tawernie.

    -To było dobre zwycięstwo panowie! Karczmarz, kolejka dla wszystkich! Na mój koszt! Niech się chłopaki napiją, należy im się. -powiedział rozweselonym głosem Andrij - ciekwae czy "karczmarz" jakoś nas za to wynagrodzi. -pomyślał


  6. Andrij właśnie skończył ostateczną próbę kiedy to "karczmarz" zaiadomił go o napadzie na tawernę. Postanowił urzyć wszystkiego czego się nauczył.

    Mam pochodnię, dwa gnaty i spluwę. -pomyślał, no nic w końcu jestem "wybrańcem"

    Andrij chwycił pochodnię i z całą siłą zarówno ciała jak i umysłu żucił nią w szamana, gdy ten stanął w płomieniach wystrzelił w niego cały magazynek. Spostrzegł nagle że reszta biesiadników przegnała gwardię czarownika, teraz stał z nim sam na sam, oko w oko i tylko Wyrocznia wie co się będzie działo dalej...


  7. - A więc to Ty jesteś "karczmarzem"? Dziwne... spodziewłem się kogoś innego, no cóż nie ma czasu marudzić, musisz mi pomóc, oni są wszędzie, musisz mi pomóc wyjść z Matrixa.
    Niejaki Ghost powiedział:

    "Pomoże Ci karczmarz"

    Już trzeci rok Cię szukam, powiedz więc co muszę robić, jednak póki co opowiem wam pewną historię...


    Działo się to podczas mojego pierwszego spotkania z Agentami, wtedy jeszcze nie wiedziałem kto jest kto, kto ustala zasady gry. Dostałem wiadomość:


    Jeśli chcesz wiedzieć czym jest Matryca spotkaj się z nami na Westside Bridge o zmroku.

    Jak głupiec poszedłem na most, myślałem że wreszcie wszystko się skończy. Myliłem się.
    Nagle podeszła do mnie jakaś postać...
    -Knock Knock Andrij.
    -Ghost? -zapytałem
    -Ghosta już nie ma, on się nie liczy. Teraz jesteśmy tylko my dwaj.
    -Ale... Ale kim Ty w ogóle jesteś?
    - I am answer for your questions. :) Ja jestem "karczmarzem". Choć za mną, a wszystko Ci powiem.
    - Nie! Powiesz mi to tutaj i teraz! -po czym wyciągnąłem broń
    - Sam chiałes.
    Wystrzelił, trafił mnie w samo serce, jednak jakimś cudem przeżyłem, coś, coś niesmaowitego przeniosło mnie w bezpieczne miejsce, jedyno co usłyszałem to:
    "Karczmarz czeka"


  8. Andrij ( http://www.matrixunloaded.com/images/statues/koto/neo.jpg) wychądząć ze swojego pokoju mógł wreszcie odetchnąć, nie lubił snu. Może dlatego że żadko śnił.
    -Karczmarz, specjalność tawrny!!! -powiedział, po czym zaczął mówić - Pamiętam jak wszystko było jeszcze normalne, kiedy wiodłem życie normalne, bez pościgów, bez ucieczek, bez strachu... Piękne to były dni, a wszystko zaczęło się psuć mniej więcej przed pięcioma laty, kiedy na ktoś napisał mi maila:

    "knock knock Andrij"
    Na początku zignorowałem je, jednak w miare przepływu czasu tajemnicze wiadomości ponawiały się, ciągle miałem przed oczami:

    "Matrix has you", "Oni wiedzą że Ty wiesz", "Uciekaj"
    W końcu ich posłuchałem, wziąłem broń, czarny płaszcz i toczą koczownicze życie, a tutaj znalazłem się nie przez przypadek, wśród was ma być nie jaki "karczmarz", słyszałem że ma on mi pomóc...


  9. Nagle drzwi tawerny się otworzyły, biesiadnicy ujrzeli cień jakiegoś człowieka. Był nie kto inny jak Andrij, słynny łowca nagród poszukiwany w 52 stanach :). Wyrok i policja ciążyły nad nim, nie dawały mu spokoju, codziennie wstawał z poczuciem winy, wiedział że nie może tu dłużej zostać. Męczyło go to, miał dosyć ciągłyh ucieczek, postanowił z tym skończyć raz na zawsze.
    Zdjął płaszcz i ciemno zielone okulary,odłożył swojego "geronimo" i usiadł pomiędzy biesiadnikami...