Perry_Cox

Gramowicz(ka)
  • Zawartość

    3862
  • Dołączył

  • Ostatnio

Posty napisane przez Perry_Cox



  1. Nie przekonamy się wzajemnie:) Oglądałem zbyt wiele filmów akcji, by obrażać się na nowe Bondy. Ja już przestałem przejmować się kto co lubi. Nie mogę zrozumieć np. skąd się biorą ochy i achy nad Avatarem bądź Igrzyskami śmierci (fuj!). Ale jeśli komuś sprawia przyjemność oglądania takich poczwar (ok, Avatar tragiczny nie jest, da się oglądać, ale żeby zaraz objawienie na miarę Gwiezdnych Wojen?), to w czym problem. Po prostu ktoś ma inny gust lub go zwyczajnie nie ma. Może tym razem ja nie mam gustu w Bondach, ale ja naprawdę nie staram się szukać w nich dziur. Widzę głupoty, ale nie przeszkadzają mi one. Nie czuję się obrażony na sali kinowej, dobrze się bawiłem:)



  2. Serial niestety jest urwany. Kilka wątków zostało wyjaśnionych (np. morderca zostaje dość szybko ujęty), ale ciągle dochodziły nowe. Niestety twórcy nie przewidzieli, że trzeci sezon może nie ruszyć i zakończenie pozostawia wiele pytań. Na szczęście oficjalnie zapowiedziano kontynuację serii, więc pewnie postarają się poskładać to wszystko do kupy. Byle tylko Lynch był w formie.



  3. Ostrów Wielkopolski. Dwa razy zdarzyło mi się obejrzeć coś w Kaliszu, ale jako ostrowianin nie powinienem przyznawać się do tego;)

    *maniekk - masz rację, choć z drugiej strony w Niemczech też mają na*rane seriali typu "dlaczego ja" (w końcu to to zerżnięte z Zachodu jest), ale jest tam miejsce na wszystko. Polska telewizja jest leniwa i chce robić tylko łatwy hajs. Ambitniejsze seriale miałyby u nas rację bytu, gdyby je dobrze wypromować i emitować w odpowiedniej godzinie. A że o której tv nie włączysz, ujrzysz różnego rodzaju paradokumentalne g*wienko, to gdzie jest miejsce na coś ambitniejszego? Tylko po 22...



  4. Do Warszawy mi nie po drodze:) Jedyny plus mojego kina, że ma tam klub filmowy i za dyszkę można często obejrzeć naprawdę przyzwoite filmy. Niestety seans jest raz w tygodniu i jak przegapisz, to po zawodach. Tydzień temu był Birdman, na którego się nie załapałem i do dziś nie mogę tego przeżyć. A jest to jeden z tych filmów, których nie chcę niszczyć sobie oglądaniem w internecie.



  5. Ale ja chcę płacić (oczywiście rozsądne pieniądze) za legalne usługi lub chociaż te reklamy obejrzeć, ale serwis jakiś zysk miał. Lecz paranoją dla mnie jest to, że często pirackie serwisy są wygodniejsze i działają lepiej (jakość to już inna kwestia). Ostatnio z kumpelą chciałem obejrzeć jeszcze raz Tańcząc w ciemnościach, ale płytę dvd (legalną, kupioną na allegro za 3 zł) zostawiłem we Francji, więc szukałem w internecie. Wyskoczyło mi jakieś legalne VOD, niestety z lektorem, ale trudno, jakoś przeżyję, z napisami już widziałem. Pomijam reklamy, które być musiały. Ale brak płynności, a pół godziny 10 klatek, w pewnym momencie jakość spadła do bodaj 140p i utrzymywała się na takim poziomie przez kilka minut. Jeśli tak ma wyglądać oglądanie filmów online w XXI wieku, to ja chyba wolę tradycyjne nośniki. Zaznaczam, że internet mam znośny. Mam nadzieję, że netfilx nie ma takich problemów.

    BTW, ostatnio wyrwałem Matrix - Ultimate Collection na BR za 60 złociszy z wysyłką na allegro. Jaram się tym jak głupi^^ Oczywiście bez wersji pl (napisy tylko w dokumentach), ale już przestałem się tym przejmować. Generalnie jeśli ktoś kolekcjonuje filmy BR i ma w nosie polską wersję, to na zachodzie mają dobre ceny, po przeliczeniu na ich pensje, to już w ogóle bajkę mają. Za to dvd jest niewiele tańsze od BR (średnio jakieś 2-3 euro).



  6. Tu akurat trofea mi leżą. W sensie miła sprawa, ale gram dla gry, a nie osiągnięć. Multi zazwyczaj nie tykam (jeśli już to coop na podzielonym ekranie). Generalnie bardzo opłacalne rozwiązanie, ale śmierdzi mi cwaniactwem. Choć teraz żałuję, że dużo wcześniej nie wykupiłem abonamentu, tylko świetnych gier mi uciekło:/



  7. Coś w tym jest. Już od jakiegoś czasu CDA kupuję jako lekturę "łazienkową", ale ostatnio wolę tam zaciągnąć książkę i niż czytać kolejne recenzje tych samych gier (w internecie to samo), jedynie ciekawe artykuły i felietony potrafią mnie jakoś zainteresować (i to nie każde, zwłaszcza gdy felieton jest tak naprawdę o niczym). Generalnie mam wrażenie, że to nie wina redakcji, a moja, że gry to już nie mój konik. Co ma swoje dobre strony, bo jak już gram, to w coś co mnie naprawdę interesuje, a wcześniej potrafiłem zmarnować wiele godzin przy jakimś crapie. Trochę to smutne, bo myślałem, iż zawsze będę zapalonym graczem śledzącym wszystkie growe trendy, a teraz jestem zaledwie graczem, który szuka nie za długich, ale intensywnych gier. Proza życia, jak to mówią.



  8. Wanted - Ścigani to dobry przykład drogi od zera do bohatera (w tym wypadku "bohatera"). Świat protagonisty wywala się o 180 stopni, do nudnego życia księgowego z buta wkraczają strzelaniny, pościgi i bractwo zabójców. Oprócz przegiętych, ale wciąż świetnych efektów specjalnych (tak, wiem, nie da się zaginać toru lotu kul, ale co z tego), film pokazuje, że odpowiednie czynniki i predyspozycje potrafią zmienić człowieka i całe jego życie. No i trzeba ruszyć dupę z miejsca.
    Dogville Von Triera - bohaterka z bogatego domu trafia do małej wioski w celu ukrycia się przed gangsterami. By tam zostać, musi dostosować się do otoczenia. Jest dobrze do czasu. Jak to u Larsa, mocny i niespodziewany koniec historii. Naprawdę warto.
    Tańcząc w ciemnościach - znów LVT, a przy okazji jeden z lepszych i mocniejszych filmów jakie ostatnio widziałem. Ślepnąca bohaterka zbiera pieniądze na operację syna, którego czeka ten sam los co matkę, jeśli tego nie zrobi. Gdy jest już na finiszu, pieniądze zostają skradzione, ale bohaterka musi dokonać poświęcenia, które nie leży w jej naturze, a konsekwencje będą opłakane. Zakończenie odebrało mi mowę, serio.



  9. Żeś naważył piwska, chłopie. Opcje masz dwie: wykładasz karty na stół jak na faceta przystało i więcej nie robisz z siebie bałwana, obiecując to i owo. Skończy się to destrukcją waszej znajomości, ale lepiej dla niej. Będzie ją bolało, ale maturę pisze, więc młoda z niej dziołcha, pozbiera się szybko. Natomiast druga opcja jest taka, że bierzesz z nią ślub i do końca życia (lub pewniej do rozwodu) żyjesz w kłamstwie, coś a la podwójny agent. Piwo to już teraz musisz zacząć pić, bo powoli się przelewa.