Wyobraź sobie, że trafiasz do Kyratu, gdzie dostajesz swojego prywatnego słonia bojowego. Jakie imię mu nadasz i dlaczego właśnie takie? Alfons. To imię, które zawsze chciałem otrzymać po bierzmowaniu, którego niestety nie mam. Więc imienia też nie. Dlatego właśnie takie bym nadał. No, dobra. Pieszczotliwiej - Alfie. Niby oznacza kogoś gotowego do walki, więc w sam raz. Zanim słoń by się tak nazywał, musiałby przejść mój standardowy proces jak każde moje inne zwierzątko. Najpierw zwyczajne, normalnie imię, którego nikt nie zapamięta (czemu każdy ma trudności z wołaniem na moją świnkę morską Rico?!), dlatego każdy zwyczajnie rzuca nazwą zwierzęcia, w tym przypadku słonik, słoniu, no i później przychodzi czas na Alfonsa z mojej inicjatywy. Słyszę tylko, że robię zwierzętom krzywdę tym imieniem, ale przynajmniej takie każdy zapamięta. Moja świnka morska teraz tak się wabi. Czasem sięgam po pada, odpalam GTA V, biorę ją na kolana i mówię do niej: jedziemy na dz*wki, Alfonsik. No i często reaguje na to z ekscytacją! Tak jakby... Dobra. Okłamuję Was. Ona chce po prostu cholerną marchewkę i nie ma ochoty ze mną grać w Grand Theft Auto. t_t Dobrze, że we wigilię nie ma pretensji. Wyobraź sobie, że budzisz się w Himalajach. Przy sobie masz tylko telefon i ze zdziwieniem stwierdzasz, że masz pełny zasięg, ale bateria jest praktycznie wyczerpana. Zdążysz wykonać tylko jedno połączenie. Gdzie zadzwonisz i dlaczego? Pytanie, gdzie zgubiłem Alfonsa? No i co ja tam robię? Aa! Już wiem, to proste. Dzwonię po ziomka, żeby zadzwonił po ziomków i żeby przyszli z tym czymś, co wcześniej. Dobre jazdy, skoro budzę się w Himalajach. Tak czy siak znowu się nawalę i obudzę się z telefonem, pełnym zasięgiem i praktycznie wyczerpaną baterią. Więc może jutro wpadnę na coś lepszego.