DevilFish

Gramowicz(ka)
  • Zawartość

    3065
  • Dołączył

  • Ostatnio

Reputacja

0 Neutralna

O DevilFish

  • Ranga
    Przewodniczący
  1. DevilFish

    Zapomniane Krainy - forumowa gra RPG [M]

    [ Moja propozycja jest taka - dzielicie się na dwie grupy: "cichą" i "głośną". Zadaniem drużyny głośnej jest zrobienie pierdolniku przy bramie, odciągnięcie uwagi, trochę walki i ucieczka. Sposób dowolny. Możecie zrobić tak dużą rozpierduchę jak tylko chcecie. Zadaniem grupy cichej byłoby w tym samym czasie wyciągnięcie Zaka, do tej grupy polecam w szczególności łotrzyków. Mam wam bezczelnie napisać wszystko co macie zrobić, czy tym razem już wymyślicie?]
  2. DevilFish

    Zapomniane Krainy - forumowa gra RPG [M]

    [ Nawet już podpalcie coś, wyciągnijcie paladyńców z zza murów, zróbcie dywersję, a resztę wytnijcie... ale zróbcie coś wreszcie do cholery :P ]
  3. DevilFish

    Zapomniane Krainy - forumowa gra RPG [M]

    [Mapy okolic nie udało mi się załączyć, bo mi jakimś cudem post wywala... Układacie plan odbicia Zaka czekając na pozostałych]
  4. DevilFish

    Zapomniane Krainy - forumowa gra RPG [M]

    - Ciszaaaaaaa! – Shan wrzasnął tak głośno jak tylko potrafił, akcentując całość niskoprzelatującym soplem lodu, który utkwił w ścianie pokoju – I tak dużo ryzykujemy spotykając się wszyscy w jednym miejscu, co dla Borrowa i jego ferajny byłoby spełnieniem marzeń. To nie, wy jeszcze musicie drzeć się na całą karczmę i szwędać po burdelach – mag wymownie spojrzał na Kaina – Zresztą cudem jest, że w ogóle tu trafiliście taki liczni, choć pozostali mają pojawić się lada dzień i do was dołączyć. Ale nie mam czasu na czekanie, więc grzecznie powtórzycie im to czego dziś się dowiecie. Sprawa jest trudna i nie cierpiąca zwłoki. Zak siedzi w więzieniu i to tylko dlatego, że Borrow zabezpieczył się podwójnie, a jego ludziom nie udało się go załatwić. Za trzy dni rozpocznie się rozprawa, a doskonale wszyscy sobie zdajecie sprawę z tego jaki będzie wyrok. Zresztą po co innego mieliby budować od razu szubienicę? Za trzy dni, choć były to trzy tygodnie, ale zaczęliście po swojemu odpier... Zajęliście się czym nie trzeba – mag spojrzał tym razem wymownie na wszystkich - Na całe szczęście monitoruje zazwyczaj poczynania Zaka jeśli już się pojawia w okolicy, więc w miarę szybko mogłem do niego dotrzeć i podszyć się pod jego obrońcę. - A to był jakiś inny? - Miał być wyznaczony spośród paladynów zakonu. Taki „z urzędu” – cała kompania parsknęła – Tak czy inaczej paladyni naprawdę uznali mnie za adwokata, dzięki czemu bez problemów naszkicowałem całą okolicę i plan siedziby zakonu. Właściwie to jest taka ich mała filia, jednak jest ich tam ponad pół setki. - Pół setki konserw? - Tak, wszyscy zakuci... no mówimy o paladynach, każdy wie co mam na myśli. Tak, czy inaczej przydałoby się zrobić to po cichu – mag wymownie spojrzał na Kaina, Furra i Kanciarza – Nie musicie od razu rozpoczynać nowej wojny w Krainach. Musicie się jednak pospieszyć, bo Borrow z każdą chwilą się od was oddala. - Od was? A nie on nas? Nie idziesz z nami? - Chciałbym. Nawet nie wiesz jak bardzo, ale muszę zająć się innymi sprawami, choć również związanymi z Borrowem. - Serafin? - Tak. - Więc przeżył. - Tak, ale im mniej wiecie, tym lepiej i dla was i dla niego. Nie liczcie jednak, że przyjdzie wam z pomocą, jak wpadniecie w kolejną pułapkę. Nie tym razem. Teraz jesteście... jesteśmy sami. A waszym celem jest Las Mir. - Co ku*wa? – wzdrygnął się Farin. - Las... – zaczął powtarzać Shan. - Ja wiem co to las. Ja pytam dlaczego! Tam są drowy i w ogóle... - I drowki – uśmiechnął się mag – Są i to całkiem sporo, ale wiem tyle co i wy. Prawdopodobnie Borrow wymienił to miejsce, gdy był pewien swojego tryumfu, sądząc, że Serafin nikomu tej nazwy nie powtórzy. Natomiast od Zaka wiem, że z Borrowem współpracują właśnie drowy i łupieżcy umysłu – czarodziej zrobił efektowną pauzę. O dziwo nikt się nie odezwał – Wdepnęliśmy więc w niezłe gówno, które bierze swój początek z Lasu Mir. - Gdzie jest to więzienie? – Farin uderzył ze złości kuflem w stół i momentalnie pohamował się, widząc wylewające się piwo. - Pomiędzy Loudwater a Zelbross, zaznaczę wam dokładnie na mapie, dodam też plan więzienia i dziedzińca, w tym również przybliżoną liczbę strażników, trasy i czasy patroli. - Popisałeś się magiku. - Nie traciłem czasu – wyjął z kieszeni amulet – Kain, znasz się chyba na amuletach komunikacyjnych. Ten można wykorzystać ogólnie tylko trzy razy. Wzywajcie mnie więc tylko w naprawdę ważnych sprawach. Jeśli odbijecie Zaka, nie wracajcie do Waterdeep. Przy samym ujściu rzeki koło Daggerford będzie czekał na was statek, karawela Błękit Azury. Jej kapitan ma u mnie dług, więc was zabierze. To tyle... - Shan rozwinął mapę - Siedziba Zakonu jak widzicie mieści się nad rzeką na której kotwiczy ich nieduży stateczek, może na dwadzieścia osób. Magazyn ze sprzętem do niego i sieciami jest połączony z głównym budynkiem, przejście jest jednak na pewno zabezpieczone przez jakieś mechanizmy, czy zaklęcia. Sam brzeg jest dość wysoki, około trzy do czterech metrów. Patrole mają stałe trasy, które zabierają im czasem i po piętnaście minut, raczej mało się przykładają do swojej roboty. Podobnie kusznicy w wieżach, częściej palą fajki, niż wyglądają co się dzieje na dole. Uważajcie jednak, bo choć złomiarze mało przykładają się do swojej roboty, to bardzo chętnie szykują się do bitki. A jest ich koło siedemdziesiątki na czas procesu. Plany wnętrz macie. Aha, jeszcze w kwestii celi Zaka, całe trzecie piętro jest zabezpieczone aurą antymagii. Podobnie kajdany na rękach Zaka. Na piętrze strażników nie ma, Zak zbytnio im ubliżał hehe. Teraz dwaj strażnicy są piętro niżej, krążą po całym korytarzu. Z tego co zauważyłem to paladyni znacznie częściej niż z własnej stołówki korzystają z pobliskiej karczmy, jeśli ta informacja w ogóle wam pomoże. Jakieś pytania? [Jak widzicie paladynów jest trochę dużo jak na otwartą walkę, ale z tego co widziałem do tej pory bardzo dobrze wychodzą wam wszelkie improwizacje, sabotaże, dywersje i ciche roboty, usypianie, podpalanie. Zresztą, „róbta co chceta”, byle było dobrze :) Wspólne posty też wam nieźle idą. Zaplanujcie co trzeba i odbijcie Zaka. Shan wręczył wam woreczek z tysiącem sztuk złota na potrzebne wydatki. Na czerwono zaznaczeni są paladyni/paladynki, uzbrojeni głównie w długie i oburęczne miecze, czasem tarcze. Typowe puszki w płytówkach. Symbol [ oznacza drzwi. Schody chyba rozpoznajecie... Strzałka w dół – schody w dół, strzałka w górę – schody w górę. Amulet: może używać tylko mag, do użycia dowolnie, czy to będzie wam potrzebny jakiś transport, kogoś przekupić (lub wykupić was z więzienia...), dostać kontakt z innym magiem – zastosowanie na pewno wymyślicie, w razie co skonsultować z MG ]
  5. DevilFish

    Zapomniane Krainy - forumowa gra RPG [M]

    [Dobra Panowie, gratuluję udanej akcji ratunkowej i czekam teraz na WSZYSTKICH w gospodzie. Do niepiszących wyśle Zak''a w celu nakłonienia do opracowania postu :) ]
  6. DevilFish

    Zapomniane Krainy - forumowa gra RPG [M]

    [W związku z uwagą Wilka informuje: każdy kto dociera do Waterdeep dostaje od magicznego kuriera list o wspomnianej przeze mnie gospodzie, gdzie macie się wszyscy zebrać... jak już Wam się to uda :P Informacja ogólna, tak podana tylko na wszelki wypadek.]
  7. DevilFish

    Zapomniane Krainy - forumowa gra RPG [M]

    [Eee, jak widzicie to macie ich uratować :D Najlepiej w kilka osób. ]
  8. DevilFish

    Zapomniane Krainy - forumowa gra RPG [M]

    - ZŁO! - Cicho głupcze – zasyczała postać w ciemności – Zdradzisz nas. Przecież każdy Cię rozpozna. - ZŁO. - Tak lepiej. - Zdobyłeś potrzebne informacje? - Tak, tak, oczywiście, za taką cenę to... – postać w zbroi chrząknęła – Przepraszam. O wymienionych przez Ciebie ludzi pytał pewien oddział najemników, a właściwie kondotierów królewskich, gdyż są na usługach władców Neverwinter. - Nie o nich mi idzie, tych znam. Kto jeszcze? - Tych znasz, hehe, tak, tak... - Zapomnisz, że o tym wspomniałem. - Tak, tak, oczywiście – zaśmiał się informator. - ZŁO! - Eee, no co też... - ZŁO!! - No przecież mnie znasz Zak... - ZŁO!!! - Nic nie słyszałem! - ZŁO! Śmierć! - Nie powtórzę twoich słów nikomu, choćby żelazem przypalali! - Kontynuuj... – postać w zbroi uśmiechnęła się szeroko. „Tak, nadchodzą dobre (ZŁE!) czasy.” – pomyślał Zak. - Jest jeszcze jakaś podejrzana grupka, ale to ktoś nowy. Nie znam ich. Ale wiem, że mają mieć jutro wieczorem spotkanie w karczmie Pumpernikiel Na Zakwasie. - No przecież innego pumperniklu nie ma. - Coo? - ZŁO! Nie ważne. Co z elfem? - Nikt nic nie wie. Magowie, którzy przeszukiwali szczątki nic nie znaleźli. - A wtedy odpaliliśmy armatę i całe molo ze słonecznym elfem wyleciało w powietrze. Nie było nawet co zbierać, to był specjalny, wzmocniony magią pocisk. Zresztą waszą magią, droga Yspaeno Despana – zakończył sprawozdanie Borrow. - Dla Ciebie Opiekunko Despana, nie zapominaj się Borrow. - Myślę, że pan Borrow może zwracać się do nas jak tylko chce, biorąc pod uwagę nasze partnerstwo i to, że nie możemy go zabić, nawet po wypełnieniu misji... – Borrow zdecydowanie się uśmiechnął, choć niezbyt ostentacyjnie. „To przede wszystkim biznes” - pomyślał. „Nie należy jednak zapominać z kim mam do czynienia”. - Dziękuję Ci Rilrae za tą szczerość – odparła z sarkazmem pierwsza z kobiet - Jednakże jeśli „pan” Borrow przyczyni się do naszej porażki nie uniknie jakiejś wymyślnej i długiej śmierci. Prawda? - Pieprzcie się, może i tam na dole macie władzę, ale nie zapominajcie, gdzie w tej chwili się znajdujecie – obie kobiety zacisnęły pięści, choć zachowały niewinny wyraz twarzy wobec wybuchu mężczyzny – To ja wam wszystko zapewniłem tu na powierzchni. Cała kolonia istnieje tylko dzięki mnie, jak również tylko dzięki mnie wzrosła pozycja waszego miasta! – młodsza z kobiet najwyraźniej ochłonęła jako pierwsza: - Nie przeczę. Jednakże, nie zapominaj kim jesteśmy i że trudno nam się pozbyć „starych” nawyków. Wciąż mamy mało styczności z ludźmi, więcej z własnymi pobratymcami, których trzeba trzymać krótko. Chyba nie zaprzeczysz? – Borrow potrząsnął głową i wykonał swój charakterystyczny ukłon: - Prawda szanowna Rilrae Eilservs. - Wystarczy! – przerwała starsza z kobiet – Co z Elfem? - Jeśli chodzi o Sunstorma to sprawę uważam za zamkniętą. Nie miał szans tego przeżyć, nawet ze swoim wielkim szczęściem. - Lecz ciała nie widziałeś? – słowa Despany zawisły w powietrzu. - N...iee, ale nawet jeśli przeżył to nie wyliże się jeszcze długo z tych ran... - Lit waela lueth waela ragar brorna lueth wund nind, kyorlin elghinn... – wyrecytowała starsza z elfek. - Oj tam, oj tam – machnął ręką Borrow. I skamieniał. Może jednak trochę przesadził, biorąc pod uwagę sposób w jaki patrzyły na niego kobiety. - Priorytetowe zadanie zostało wykonane, ewentualna uwaga ocalałych skupi się i tak na mnie... Przez ten czas wy spokojnie zrealizujecie większość planu. Zanim się spotkamy Kompania albo nie będzie już istnieć, albo będzie daleko stąd... - Człowiek jest w błędzie... – głos pochodziłby w normalnych okolicznościach od postaci stojącej w cieniu za kobietami. Jednak specyfika tej rasy powodowała, że cała trójka usłyszała głos we własnych umysłach. Kobiety odwróciły się do stworzenia o mackowatej głowie. - Kontynuuj – rozkazała Rilrae. - Wysondowałem to. Człowiek wymienił nazwę miejsca naszego pobytu. - Wael! – wrzasnęły obie kobiety jednocześnie. Borrow uderzył pięścią w otwartą dłoń. - Naprawię to. - Wiemy. Też masz w tym interes. I chyba ułatwione zadanie. - Taaaak – mężczyzna pogładził się po brodzie – Zapewne Ci, którzy przeżyli spotkanie z moimi najemnikami, skierują się teraz do Waterdeep, gdzie rezydował elf. Wystarczy tam na nich poczekać. - Pamiętaj, że mamy ograniczony czas. Kataklizm, który nadejdzie da nam tylko jedną szansę. - Czasu wystarczy. - Mimo to wysyłam z Tobą Rilrae, nie masz chyba nic przeciwko Borrow. - Skądże znowu. Będę zaszczycony! - Gówno prawda Borrow i wszyscy to wiemy. Jesteśmy równorzędnymi partnerami, ale słuchaj trochę rad mojej doradczyni. My drowy, mamy niepomiernie więcej doświadczenia w skrytobójstwach niż Ty i twoi ludzie. A teraz wyjdź, chce porozmawiać na osobności z Rilrae. - Będę czekał przed portalem – mężczyzna skłonił się i wyszedł wraz z czterema swoimi gwardzistami. Drowki spoglądały za nim. Pierwsza głos zabrała starsza z nich: - Nie muszę Ci przypominać, że Ci ludzie mieli już do czynienia z naszą rasą i nie skończyło się to dla niej zbyt dobrze. - Wiem. Wyszli jednak z wprawy od tamtego czasu, sama słyszałaś o Sunstormie. Wpadł w zasadzkę jak małe dziecko. Zgnuśnieli, rozleniwili się. Stali się zbyt wygodni. I to ich zgubiło lub zgubi – Despana wstała, powoli obróciła się i solidnie spoliczkowała młodszą drowkę. - Wael! Właśnie przez takie podejście ginęli nasi pobratymcy. Każdego z nich masz traktować jako potencjalne zagrożenie naszej misji. Na każdego z nich musi przypadać minimum dziesięciu zabójców, czego zapewne nasz ludzki partner zaniedbał. Dziesięciu Rilrae! To nie są dzieci. To zdobywcy, niszczyciele miast. - Trochę w tym przesady – drowka potarła policzek, trzymała jednak złość na wodzy. - Trochę. Ale i tak bardzo blisko prawdy. Nie możesz ryzykować, niech nie zgubi Cię duma. Nie możesz dać im drugiej szansy, bo oni nam jej nie dadzą. Pod żadnym pozorem nie lekceważ ich i wyzbądź się dumy. - Boisz się ich – w słowach Rilrae zdało się słyszeć mieszankę strachu i podziwu. - Nasza bogini na nas patrzy! Nie możemy się bać, nie możemy jej zawieść! Dała nam okazję do odpłacenia światu za zepchnięcie nas po ziemię. Teraz nadszedł czas zapłaty i odzyskania tego co nam należne. Falduna Lolth! - Dodaj do kufla pięć kropli... - Daj całą fiolkę! – poprawiła druga drowka. - Wiesz ile to kosztuje? - To Czarny Strażnik, a oni są względnie odporni na trucizny, jeśli oczywiście Borrow się nie myli. - Na paladynów wystarczały dwie krople. A to taki odwrotny paladyn. - Nie marudź, lej. Jak będzie za mało to Ril pourywa nam głowy. - Jedno ciemne pieniste! Piana na dwa sztylety! – „człowiek” odebrał kufel i z nad wyraz cichym chrzęstem zbroi, usiadł przy jednym ze stołów karczmy o wdzięcznej nazwie Pumpernikiel Na Zakwasie. Po połowie kufla Zak stwierdził, że piwo jest mocne, nawet bardzo i że zamówi do tego pajdkę chleba ze smalcem i skwarkami. „Piwo z bombą” albo „uboot” - pomyślał Zak. Najwyraźniej karczmarz znając reputację rycerza, chciał się popisać gościnnością. „Ewentualnie jad Pajęczej Królowej debilu” – dodał po nici mentalnej Puszek. - Porter – beknął Zak – Ewidentnie porter. „Trucizna!” - Porter jak malowany – Zak zabrał się za pajdkę i zamówił drugie piwo. - Niewiarygodne – szepnęły drowy ukrycie obserwujące salę. „JEŚĆ” – zagrzmiał charakterystyczny głos w czaszce Strażnika. - Zaraaa, odlać się muszę – Zak wyszedł zamaszystym krokiem z karczmy i wszedł w boczną uliczkę. Odlał się na rynnę, która zaczęła się topić zupełnie jak od kwasu i już miał wracać, gdy coś w ciemności przykuło jego uwagę. Wielkie wpatrzone w niego oko. I parę mniejszych. Zak był tym zajściem mocno oburzony, ale w pierwszej kolejności zapiął rozporek. Chwilę później zaczęły uderzać w niego po kolei wiązki ogłuszającej energii, zdolne w kilka sekund powalić nawet olbrzyma. Ale nie Zaka. Zak nie znosił podglądaczy, a piwo zbyt go bojowo nastroiło. Choć miecz pozostał w karczmie to wciąż miał swoje wielkie opancerzone rękawice. Głównym problemem były jednak drowy, które już mierzyły do niego ze swoich miniaturowych kusz... Obserwator wpadł do karczmy. Przez ścianę. Za nim drowi. Za nim Zak. A za nim znowu drow. Strażnik wiedział już, że nie może otworzyć Bramy w wyniku przygłuszenia przez obserwatora. Zdał sobie również sprawę, że pozostali „klienci” lokalu wyciągają miecze i kierują je w jego stronę. - ZŁO! Śmierć! – podsumował chwytając z ziemi „żywą drowią tarczę”. Jak na zawołanie sekundę później wbiły się w nią trzy bełty. Zak uśmiechnął się od ucha do ucha tak szeroko, że oprawcy na moment przystanęli zupełnie skonsternowani. Przez dziurę w ścianie weszły tymczasem dwie drowki, a tuż za nimi łupieżca umysłu. „Masz mózg na brodzie!” – pomyślał błyskawicznie Zak. Stwór pochylił głowę odruchowo, a kiedy zdał sobie sprawę z podstępu człowieka, zobaczył już tylko lecący w swoją stronę kufel. I gwiazdy. Czarny Strażnik, nie czekając na dalszy rozwój wydarzeń, rzucił się do swojego miecza, a następnie wyskoczył z impetem dwustu kilogramów przez najbliższe okno. Trzeba przyznać, że spodziewał się co najwyżej następnych najemników, ale na pewno nie paladynów. A już na pewno nie trzydziestu konnych paladynów. I tym bardziej trzydziestu konnych paladynów z balistą. Szybko zerknął w stronę karczmy, ale ta wyglądała już na opuszczoną. - Zaknafeinie De’Vilfish! – wrzasnął jeden z konnych. W tym momencie Zak zaczął się zastanawiać, czy to faktycznie było Zaknafein, czy Zaknefain. W ciągu ostatnich lat tak rzadko go ścigali, że aż zapomniał co wołali i co pisało na listach gończych – Poddaj się, a doczekasz w spokoju sprawiedliwego procesu i nie stanie Ci się do tego czasu krzywda. Obiecuję Ci to ja Grygomir z Zakonu Białej opończy! - Wasza mać – syknął Zak. - Co? - Wasza mość! – poprawił z bezwstydnym uśmiechem Zak. „Co kolejni to głupsi”. Wciąż był jednak oszołomiony i odczuwał nacisk woli ukrytego gdzieś łupieżcy. Paladyni najwyraźniej widząc niechęć Zaka do poddania, wyprowadzili spomiędzy swoich szeregów balistę z tępo zakończonym bełtem. - Masz pięć sekund by złożyć broń! „Pozdrowienia od Borrowa” – usłyszał w umyśle na chwilę przed tym, jak w pierś uderzył go wielki nieletalny bełt. Siła uderzenia, wzmocniona przez psioniczny atak łupieżcy, sprawiła, że upadł i stracił przytomność. Zak otworzył oczy. Cela była wyjątkowo luksusowa jak na więzienie paladynów. Na drugiej pryczy siedziała dobrze mu znana postać. Strażnik wyszczerzył się i usiadł. - A Ty co tu robisz? - Jestem twoim adwokatem – odpowiedział równie rozbawiony Shan. W tym samym czasie, ulicami Waterdeep wyruszyli kurierzy. List każdego z nich brzmiał tak samo: „Gospoda pod Wygiętym Pazurem, zameldujcie się pod fałszywymi nazwiskami. Ale takimi żebym się domyślił! ZŚiZ” dzięki magii kurierzy mieli bezbłędnie rozpoznać adresatów w przybliżonych miejscach. [Fabuła: wiecie gdzie macie się spotkać. Nie zróbcie zbytniej demolki w karczmie. Pogadajcie sobie, mile widziane przemyślenia co do Borrowa, a Ci którzy znają „dobrze” Borrowa niech podzielą się tą wiedzą i z pozostałymi. Zresztą co ja wam będę tłumaczył... nie widzieliście się ileś lat to gadajcie, macie o czym. Mile widziane wspólnie ułożone posty. Możecie też się dozbroić w mieście, ale pamiętajcie, że macie ogony za sobą i trzeba uważać. W niedzielę możecie spodziewać się pierwszego zadania. Shan jest tylko NPC :( Świat: za jakiś tydzień spadnie śnieg i nad wybrzeżem zapanuje zima. Nie jakaś sroga, ale będzie śnieg. Póki co jest względnie ciepło.]
  9. DevilFish

    Zapomniane Krainy - forumowa gra RPG [M]

    [Póki co ignorujemy i zostajemy przy starym, ewentualnie później będziemy świadkami zmian. Czyli wszystko po staremu]
  10. DevilFish

    Zapomniane Krainy - forumowa gra RPG [M]

    [Uzupełnienie: podczas naszej nieobecności zaszło również sporo zmian w samym świecie D&D. W obecnej wersji 4.0 doszło do kataklizmu "Spellplague", który w skrócie przemodelował nieco Fearun, ale przede wszystkim doszło do katastrofalnego zachwiania magii - większość jej nie działa jak chce lub w ogóle. Właściwie nic nie działa tak jak było i większość magów, którzy przeżyli albo niewiele co potrafi, albo oszalała. A zginęła większość magów. Ogólnie dupa zbita. W tym momencie z mojej strony pytanie - wolicie kontynuować z starym uniwersum z normalną magią, czy w zmienionym?]
  11. DevilFish

    Zapomniane Krainy - forumowa gra RPG [M]

    [Niewielkie uzupełnienie: w Krainach od naszej ostatniej rozpierduchy minęło około 5 lat. Przypominam swój numer gg: 6166394 Tajemnic - zajebiście :) ]
  12. DevilFish

    Zapomniane Krainy - forumowa gra RPG [M]

    Zapomniane Krainy... Ile to już czasu minęło od największych wydarzeń, które ukształtowały je takimi jakie są obecnie? Tysiące? Setki tysięcy? Miliony? W końcu najstarsze ze smoków liczą sobie niejednokrotnie całe milenia. Mimo to chyba doskonale wiemy, że w ciągu jednego wieku potrafi na świecie zajść więcej zmian niż przez tysiąclecie. Natomiast to, że czasem zamiast stu lat wystarczy i dziesięć... cóż, podchodzimy do tego ze sporą dozą sceptycyzmu. Chyba, że wywodzimy się z Salvatlandu i znamy przepis na sałatkę salvatlandzką... Miecz był bogato zdobiony, jak przystało na elfią broń. Większość ostrza pokrywały motywy roślinne, ale znaleźć można było również czarnego smoka i kilka gryfów. I spieniony kufel piwa. Spostrzegawczy obserwator w tym momencie doszedłby do wniosku, że jednosieczny miecz wykonał krasnolud, a dopracował go elf. Bardziej spostrzegawczy zbrojmistrz stwierdziłby, że dzieło wykonał krasnoludzki kowal bardzo bardzo daleko spokrewniony z elfem. Lub odwrotnie. Farin powiedziałby, że po prostu jego kowal przeholował z miodem otrzymanym od chudych przyjaciół... Ostrze zostało wyciągane z pochwy bardzo powoli by sykiem zaakcentować wzrastający gniew elfa. Gniew, który tylko bardziej narastał, nie do zatrzymania. Broń odbiła światło księżyca nieco oświetlając postać stojąca w głębokiej ciemności. - A ponoć słynny Serafin Sunstorm sięga po broń tylko w ostateczności – roześmiała się postać okryta płaszczem. - Dla Ciebie Borrow zrobię specjalny wyjątek. - Ach, gratuluję poprawnej identyfikacji! Chylę czoła przed mistrzem! Cóż za intuicja panie Sunstorm. Tym bardziej, że nigdy nie mieliśmy przyjemności spotkać się twarzą w twarz. - Teraz mamy przyjemność. A raczej ja ją będę miał, gdy Cię ukatrupię. Nikt inny nie byłby na tyle głupi, żeby zaczynać taką zabawę z nami po raz drugi. Teraz wiem również kto odpowiada za puszczenie kasztelu Farina z dymem. - Hah! I owszem. Taka drobna konieczność. Krasnoludy mają to do siebie, że dysponują bardzo dobrymi siatkami informacyjnymi i z czasem zaczynają wiedzieć za dużo. A ja mam plan do zrealizowania... - I zaczniesz go od ucieczki zapewne jak zwykle. Usłyszałem o Tobie to i owo od moich przyjaciół. Zapewne wiesz również, co się stało z biednym krasnoludem. Furr nie znalazł go wśród zgliszczy. - Ha! Niesforny pan Furr, największy złodziej i szpieg Krain. Dla niego wybrałem coś specjalnego. A wracając do krasnoluda... cóż mogę powiedzieć, wam się często udaje. W takim razie jeszcze nie mogę go dopisać do listy, najwyraźniej jakimś cudem udało mu się zwiać. Nie mniej jednak nic straconego – Borrow położył rękę na głowicy miecza wiszącego przy pasie – Ale mniejsza o to. My tu gadu gadu, a ja mam sprawy do załatwienia w lesie Mir... Możesz czuć się zaszczycony, gdyż do żadnego z twoich towarzyszy nie pofatygowałem się osobiście. Elfie! A TERAZ ZGINIESZ... - Zaraz, zaraz. Nie zapomniałeś chyba o czymś? - Nie! – twarz Borrowa przeciął szeroki uśmiech i człowiek zagwizdał. Z okolicznych budynków wypadło około dziesięciu rycerzy w pełnych zbrojach płytowych. Połowa stanęła przy Borrowie, a druga zablokowała elfowi drogę ucieczki. – Tak, teraz już chyba wszystko sobie wyjaśniliśmy. Dodam tylko, że wielką przyjemność sprawiło mi poznanie pana panie Sunstorm. Teraz jednak pożegnam się i zostawiam pana z moimi najemnikami. Z góry uprzedzam, że z tym cienkim mieczykiem nie ma pan z nimi szans. Mają na sobie najlepsze płytówki w całym Waterdeep, są napojeni miksturami siły, wytrzymałości, widzenia w ciemności, a ich miecze... - A szybkości? - Co? - Czy wypili miksturę szybkości? – Borrow przestał się uśmiechać. I zaczął powoli się odwracać. I w ułamku sekundy uciekać w głąb uliczki. W tym momencie Serafin biegł już na wyciągnięte miecze najemników. Fakt, jego ostrze średnio nadawało się do walki z dużymi ostrzami, wystarczyło jednak do sparowania jednego z nich. Mimo bólu w barku udało mu się minąć resztę ostrzy, choć jedno z nich odcięłoby mu kawałek ucha – gdyby nie to, że ów kawałek stracił już wiele lat temu podczas walki. Najemnicy i owszem, byliby odporni na ciosy i walka z nimi byłaby samobójstwem, pozostali jednak powolnymi klocami. Serafin nie spoczywał na laurach, wiedział, że Borrow ma już sporo przewagi, a po drodze może spotkać dodatkowe niespodzianki. Nie zawiódł się. Przebiegł może dwieście metrów i wciąż słyszał za sobą grzechot zbrojnych, gdy tuż obok śmignął bełt i z dachu zeskoczył morderca z krótkim mieczem. Brakowało czasu na jakąkolwiek finezję i walkę, więc Serafin po prostu cisnął w niego oburącz swoim mieczem – Borrow nie mógł uciec! Morderca spodziewający się walki, upadł zupełnie zdezorientowany patrząc na miecz wystający z klatki piersiowej. Serafin wyciągnął dwa długie sztylety i biegł dalej, Borrow był niespełna dwieście metrów dalej i kierował się do dzielnicy portowej. Tym razem elf nie miał ani tyle szczęścia, ani refleksu, bełt uderzył go twardo wbijając się w okolicy obojczyka. Nie upadł, ledwo przyklęknął i wciąż ścigał człowieka. Kusznik zeskoczył z dachu, jednak elf był już poza zasięgiem jego miecza, zaczął go więc gonić. Po chwili uliczkami Waterdeep biegły ponownie już tylko dwie osoby, elf z bólem odwrócił się i szybkim zamachem posłał ścigającemu sztylet w gardło. - Nie masz szans elfie! – wrzasnął Borrow, śmiejąc się przy tym. Wbiegł na nabrzeże,i kierując się do statku o krwistoczerwonych żaglach. – Brać go! – krzyknął na dwóch kuszników przy pomoście, po czym wpadł na statek, który praktycznie był już przygotowany do wypłynięcia. Serafin złapał pokrywę mijanej beczki i wbiegł na molo. Oba bełty poszybowały prosto w niego, dystans był jednak na tyle duży, że wyłapał je improwizowaną tarczą, której nie przebiły. Odrzucił pokrywę i cisnął sztyletem w jednego z kuszników, zanim też zdążył zarepetować broń. Z drugim nie miał już tyle szczęścia i bełt rzucił go na deski wbijając się w prawą pierś. Najemnik wyciągnął miecz i ruszył w stronę leżącego elfa, ten jednak zdołał rzucić w niego sztyletem godząc w brzuch, człowiek upadł na kolana, lecz nie puścił miecza. Moment później uderzył go w klatkę drugi i trzeci sztylet. Serafin ostatkiem sił podniósł się i ruszył w stronę odpływającego statku. Na rufie machał do niego Borrow. Uśmiechał się wciąż i ten uśmiech wydał się elfowi bardzo złowieszczy. Zawierał w sobie pewną obietnicę. Obietnicę nieodwołalnej śmierci. Mistyczny Łucznik zdał sobie z tego w pełni sprawę, gdy zobaczył marynarza z pochodnią podchodzącego do armaty. Molo zatrzęsło się w posadach, a eksplozja rozświetliła noc, bardziej niż dotychczas księżyc. [Witam! Panie i Panowie, chyba wielu o tym ostatnio myślało. W miarę możliwości będę MGował. Nie będę prowadził swojej postaci obok was, jedynie od czasu do czasu, a praktycznie zawsze w postach fabularnych kierujących dalej fabułą. Jak przystało na MG a nie MG+gracza. Nie mniej jednak będę z wami. To tyle jeśli chodzi o sprawy techniczne. Rekrutacja bez zmian: kontakt ze mną, post próbny dla mnie i wtedy decyzja. Wszyscy wcześniej przyjęci oczywiście od razu dzień dobry :) Decyzja o powrocie nie jest "pod wpływem chwili", już od dawna o tym myślałem. A popyt jest :P FABUŁA: Sprawa ma się tak jak widać. Borrow powrócił. Ma plan i w pierwszej kolejności jest to wyeliminowanie nas. Minęło sporo czasu, więc drużyna rozeszła się po całych Krainach, nadal jednak stanowi zagrożenie dla jego planu, którego jednak nie znamy, ale mamy nadzieję pokrzyżować. I tak – każdy z Was zapewne czymś się przez te lata zajmował w Krainach, więc do dzieła. Rzecz jasna na wielu z Was mogło dojść teraz do skrytobójczych ataków Borrowa. A w Waterdeep jak widzicie jest spory „zamtuz” :P Z Serafinem los jest niewyjaśniony, tylko tyle mogę powiedzieć. Możecie oczywiście zasłyszeć jakieś plotki i się nimi podzielić. Tak, czy inaczej waszym celem jest spotkanie się w Waterdeep i zebranie ekipy. Bójki w karczmie mile widziane, ale pamiętajcie, że straż może was zamknąć, a to także będzie miało fabularne konsekwencję. Liczy się czas!]
  13. DevilFish

    Zapomniane Krainy - forumowa gra RPG [M]

    "Ale się wjeb... " pomyślał Serafin. - Prawda - przytaknęli Marvolo i Phil. Elfowi przemknęło przez myśl, że się starzeje, skoro wypowiada na głos to co nie trzeba. Druid i łowca, natomiast, myśleli nieco bardziej konkretnie... - Nie ma takich grubych elfów! - syknął Phil. - Są. A raczej jest - uciął cicho Marv. Cała trójka siedziała przywiązana do krzeseł. Parę metrów dalej, wśród dźwigni, wajch i linek poruszał się najgrubszy elf jakiego Serafin kiedykolwiek przez ponad sto lat widział. Jegomość ubrany był w czerwony strój z aplikacjami z białego futra, a na głowie miał czerwoną czapkę z białym pomponem. - Elf musi być szczupły... - kontynuował Phil - Jak nie jest chudy to ewoluuje w krasnoluda - dokończył złotą myśl. - NIE PRAWDA! - zagrzmiała postać w czerwieni - Jam jest Święty Mikołaj i powiadam Wam... Brzdęk! Marvolo przewrócił się z krzesłem. - O kur... - Dostaniemy po prezencie? - wypalił młodszy łucznik. - Dostaniecie wpierd...! - ryknął ponownie Mikołaj - Wtargnęliście na teren prywatny i poznaliście moje największe sekrety... - cała trójka pomyślała o tym, co odkryli raptem kilka godzin wcześniej. Mikołaj był prawdopodobnie największym przemytnikiem w całych Krainach, w dodatku dysponował świetnym kamuflażem dla swojej działalności. I faktycznie dawał dzieciom prezenty. Inną sprawą było to, że miał większy harem niż te razem wzięte w posiadłościach drużyny w Moonshae. - Nie mogę pozwolić, aby to wszystko wyszło na jaw... - Ze względu na dzieci? - Dobrze wiecie o czym mówię! - wrzasnął "Święty" sięgając po topór. W tym momencie nastąpił ten moment w dziejach świata, gdy w zbyt krótkim czasie, nastąpiło zbyt wiele wydarzeń na raz: Mikołaj zaplątał się w choinkę z niewielką pomocą druida, zachłysnął się piernikiem celnie kopniętym z podłogi przez Serafina i wypadł przez okno wypchnięty przez częściowo uwolnionego Phila. JEEEEEB! Drzwi do komnaty wypadły z zawiasów i do pomieszczenia wpadł... - ZŁO! Śmierć! - miecz ZŁOwieszczo zaświstał w powietrzu. Zak wyjrzał z elfem przez okno do hali zakładowej, w której jeszcze przed chwilą świąteczne elfy pakowały przemytnicze paczki. - ZŁO! Świąt nie będzie? Tak? - pozostała trójka uważnie zaczęła się przyglądać "człowiekowi". - Jakby zdjąć mu tą puszkę z głowy... - Założyć ten czerwony płaszcz i czapeczkę... - I dokleić brodę! - To nawet będzie podobny - powiedzieli jednocześnie Marv, Phil i Serafin. - Choć Puszek może nie chcieć ciągnąć sani. - ZŁO? I tak właśnie Zak "uratował" święta. - ZŁO! Śmierć! I Zniszczenie! - Zakładaj czapeczkę i nie marudź! - JEŚĆ! - ZŁO! Nie pierd... tylko ciągnij sanie! [ Wesołych Świąt Salvatlandczycy! Wybaczcie, że większość osób pominąłem, ale pisane było na szybko, fabuła mocno ograniczona, a i tak po prostu chciałem Wam życzyć wszystkiego najlepszego. Teraz wracam do świątecznych porządków. ] [ZŁO! Śmierć! I pierogi z kapustą i grzybami... Podwójne ZŁO! ]
  14. DevilFish

    Zapomniane Krainy - forumowa gra RPG [M]

    [Panowie, chęci są, ale czasu niestety brakuje. Raz w tygodniu i owszem, znalazłbym trochę czasu, ale to zdecydowanie za mało. Możecie jednak liczyć na dość fabularne, choć krótkie życzenia. (ZŁO! Śmierć! Ja też nie mam niestety czasu... Jedno ciemne piwo z pianą na pół palca poproszę!)]
  15. DevilFish

    Zapomniane Krainy - forumowa gra RPG [M]

    [Jak widzę nie tylko mnie w listopadzie jakaś niewypowiedziana siła zasugerowała zajrzenie w historię :) ]