Kaiin

Gramowicz(ka)
  • Zawartość

    740
  • Dołączył

  • Ostatnio

Posty napisane przez Kaiin


  1. ------Przed oblężeniem-----

    Mag wracał ze spotkania z mrocznym elfem. W sumie poszło nawet lepiej niż przypuszczał. Nie musiał nawet korzystać z żadnych zaklęć. W zamyśleniu ledwo dostrzegł krasnoluda w szatach kapłana który zatrzymał się na jego widok i teraz dziwnie się patrzył.
    -Nie mam pieniędzy na datki na świątynie. – rzucił zgryźliwie mag kiedy podszedł bliżej. Chciał przejść dalej bez słowa jednak nie było mu to pisane.
    -Jesteś magiem, towarzyszem Marszałka Sturnna?
    -Tak to ja. Ktoś mnie szuka?
    -Nie. Kazano mi tylko przyprowadzić was do świątyni. Jeden z waszych jest u nas pod opieka kapłanów.
    Kain nie potrzebował więcej zachęty. W sumie to później sam się zdziwił że aż tak się przywiązał do nich. Po kilkunastu minutach drogi byli na miejscu. Od razu zaprowadzono go do izby gdzie leżał jeden z członków drużyny. Rozpoznał Rutha.
    -Czy ktoś wie co się stało? – chłód jaki wyczuwało się w jego głosie przestraszył kilku młodszych akolitów. Jednak kapłan który się zajmował pacjentem pozostał niewzruszony.
    -Nie. Znalazła go straż kilka ulic od waszej karczmy i przyniosła tutaj. Był ciężko ranny a w jego żyłach krążyła trucizna. Teraz już jego życiu nic nie zagraża ale minie dużo czasu zanim dojdzie do siebie.
    -Więc zostawiam go pod waszą opieką. Jednak pamiętajcie że odpowiadacie za niego. – niewypowiedziana groźba odniosła małe wrażenie, ale coś było w tym człowieku co mówiło że nie rzuca słów na wiatr i nawet Śmierć może go nie powstrzymać przed dopełnieniem takiej obietnicy. Kain wrócił do gospody wyjaśniając pozostałym sytuacji i nieobecność łowcy.


    -----Oblężenie-----
    Mag stał ma murach jak wielu innych. Krasnoludy, mimo iż znane ze swojej waleczności, kuliły się za osłonami przed strzałami nieprzyjaciela. Jednak kiedy tylko pojawiała się jakaś drabina natychmiast koło niej pojawiało się kilku z nich z toporami i pikami żeby odepchnąć nieprzyjaciela. W około Kaina było trochę wolnego miejsca, choć biorąc pod uwagę sytuacje w jakiej byli można by powiedzieć że stał samotnie. Jednak to też nie do końca. W przestrzeni między nim a krasnoludami unosiły się dwa magiczne miecze a mag właśnie szykował się do kolejnego zaklęcia. Wyjął z kieszeni trochę cienistego jedwabiu i wyszeptał zaklęcie. Ze ściany pod nim wysunęło się kilka macek, podobnych do tych którymi kiedyś oplatał Zavica. W duchu Kain zastanawiał się czy dobrze zrobił wysyłając Farinowi i zaklinaczowi na pomoc Pallusa. Jednak co się stało to się nie odstanie. Wtedy zobaczył znajomą postać.
    -O witaj.
    CO? A TO ZWOWU TY?
    -Zdziwiony?
    TYLKO ODROBINE. WY ZAWSZE JESTEŚCIE TAM GDZIE DZIEJE SIĘ NAJWIĘCEJ.
    -Takie nasze szczęście. A i widzę że masz sporo roboty ostatnimi czasy. – Kain widział jak śmierć zabiera dusze krasnoluda zabitego przez orka. Chwile po tym ten sam ork dołączył do niego za sprawą maga.
    MUSZE Z CZEGOŚ ŻYĆ.
    -Ekhm.
    A TEŻ PRAWDA, ALE WIESZ O CO CHODZIŁO. W KAŻDYM RAZIE POWOLI MAM WAS DOŚĆ.
    -Czemu? Przecież z takich jak my się utrzymujesz.
    PRZEZ WAS TRACE RENOME. NAJPIERW TEN MAG CO GO PALADYN WSKRZESZAŁ, POTEM TEN WREDNY ELF Z TĄ SWOJĄ DRIADĄ KTÓRA NIE DAŁA MI GO ZABRAĆ A TERAZ JESZCZE DRUID I TEN JEGO BÓG. NIECH ICH OTCHAŃ POCHŁONIE!
    -Chwila…! Powiedziałeś druid?!
    TA, TEN JAK MU TAM BYŁO…MARVOLO? CHYBA TAK. I TEN CAŁY OBAD-HAI. NIECH SIĘ MODLI DO Ao ŻEBY ZNOWU NIE TRAFIŁ NA ZIEMIE TO JUŻ JA GO ZNAJDE…
    Śmierć oddalił się z rzeką przekleństw na czym ten świat stoi a mag pozostał w lekkim szoku co o mały włos nie kosztowało by go ręki. Jednak jeden z mieczy na czas sparował uderzenie. Chwile po tym zwierzoludź z wrzaskiem wpadł z murów. Kain rozejrzał się. Zobaczył jak jakiś postawny człowiek uratował Morgana, ale to co najbardziej zaciekawiło był wyraz twarzy templariusza który mógł poznać nawet z tej odległości. Zaskoczenie i niedowierzanie. Czy to możliwe…? Po chwili był już koło nich.
    -Marvolo…- był to jeden z tych nielicznych razy kiedy głos mu lekko drżał.
    -Kainie wyglądasz jak byś zobaczył ducha. – druid zażartował jednak nie było w nim za dużo wesołości. Zmienił się, i to bardzo. Podobnie jak Morgan parę lat temu. I mag.
    -Jak bym zobaczył ducha to był się nawet nie zdziwił. – odgryzł się Kain – Problem w tym że jesteś cały i zdrowy. No i żywy.
    -Ciebie też dobrze znowu widzieć.
    Mag uśmiechną się. Nie musiał odpowiadać. Skłonił się lekko dwóm towarzyszom i wrócił na swój posterunek.


    [Witamy z powrotem Wilku :) Dazzy dostałeś kilka dobrych rad od naszego druida i lepiej się do nich zastosuj…. No i jeszcze mały update listy obecności:

    1. Generał Sturnn/Morgan Sturnn/Człowiek/Rycerz Zakonu Srebrengo Młota/MG
    2. Agrah/Kain/Człowiek/Mag
    3. PolishWerewolf/Marvolo Shadowhuner/Człowiek/Druid/MG zastępczy (nie myśl że tak łatwo się wywiniesz :P )
    4. Kalkulator/Zurris/Człowiek/Mag
    5. Dante Dy''nei/Dante Dy''nei/Człowiek/Strażnik
    6. Donki/Erebrith/księżycowy elf/Zabójca
    7. Dar15/Darkus/Człowiek/Inkwizytor
    8. Marrbacca/Marr/Gnom/Bard
    9. Furrbacca/Thuv ''Furr'' Sinevr/Niziołek/Łotrzyk
    10. Tipu7/Farin Gothbry/Krasnolud/Wojownik
    11.Daniel DazZy/Zavic/Człowieki/Zakliancz


    Lista rezerwowych:
    12. Kaziu02/Ruth Taur/Półelf/Łowca Nieumarłych (chwilo na terapii u krasnoludów :) czyt. Brak neta w domu)
    13. VBone/Bone/człowiek/Bard (co jest grane?)
    14. Upiordliwy

    Wie ktoś co jest z Bonem? no i to chyba tyle miłej gry…]


  2. -Tak ale jeżeli uda mi się dostroić instrument dzięki twojej pomocy z magią cienia to możliwe że uzyskamy jasny obraz miejsca gdzie on jest. Jak dobrze pójdzie to może nawet będzie sam grał i doprowadzi was do celu… Tylko że wtedy diabli wezmą skrycie… No ale wtedy moja rola się kończy- szalony mag uśmiechnął się do reszty towarzyszy.
    -To mogło by się udać…- Kainowi nie udało się dokończyć, bo właśnie w tej chwili drzwi tawerny otworzyły się z hukiem i wpadł przez nie krasnolud. Jak tylko zorientował się gdzie jest Morgan, natychmiast podszedł do niego.
    -Panie marszałku! – posłaniec zasalutował.
    -Nie jestem już marszałkiem…
    -Wiem, ale dla nas zawsze nim będziesz.
    -Jesteś tu żeby powspominać stare czasu czy masz jakąś wiadomość dla nas?
    -Dowódca kazał to panu przekazać. – posłaniec wręczył Rycerzowi zapieczętowaną wiadomość i czekał na odpowiedź.
    -Co się stało? – spytał mag, templariusz szybko przelatywał oczami po tekście.
    -Jakieś morderstwo w karawanie. Pyta się czy ktoś z nas nie mógł by się tym zająć.
    -A kogo zabito?
    -Jakiś kupiec z innego miasta, musiał się komuś narazić.
    -Są jakieś ślady?
    -Właściwie to nie. Z jednym wyjątkiem, na ciele znaleziono czarne pióro, prawdopodobnie kruka.
    Oczy maga jakby lekko się zwęziły, ale nie drgnęła mu nawet powieka a twarz nie zmieniła wyrazu choćby o jotę. Zwrócił się do posłańca.
    -Przekaż swojemu dowódcy że się tym zajmiemy.
    -Tak jest! – krasnolud zasalutował Morganowi, odwrócił się na pięcie i wymaszerował.
    -To niby kto ma się tym zająć? – spytał Erebrith
    -Nie martw się, nie będziesz musiał się stąd ruszać. – odpowiedział z przekąsem mag. – Sam się tym zajmę. A teraz wybaczcie mi.
    Kain poszedł do swojego pokoju. Zastanawiał się czy się nie pomylił, czy to nie ktoś inny. Kiedy tak stał i patrzył się w okno usłyszał odgłos ciężkich butów za drzwiami. Wypowiedział jedno słowo i stanęły otworem przed Templariuszem. Ten nie był tym zdziwiony, tylko podszedł do maga.
    -Domyślasz się kto za tym stoi?
    -Możliwe. – odpowiedział wymijająco.
    -Wiesz jakie prawo tu panuje?
    -Wiem. Ale żeby kogoś skazano najpierw trzeba mu udowodnić winę. – na twarzy maga zagościł lekko złośliwy uśmieszek.
    -Tylko się w nic nie wpakuj.
    -Nie martw się o mnie. A teraz musze już iść.


    Jak mag się dowiedział z listu, który wziął od rycerza , karawana zatrzymała się w gospodzie „Pod Pełną Sakiewką”, co było raczej średnio trafioną nazwą jako że właśnie tę gospodę wybrała sobie za cel spora ilość złodziejaszków i szulerów. A może była to zwykła złośliwość? Jedno było pewne, wchodząc tam trzeba było pilnować swojego trzosu. Kain, przechodząc przez główna izbę, nie zwracał uwagi na gości. Złodzieje też trzymali się od niego z daleka po tym jak jeden spalił sobie rękę próbując coś zwędzić magowi. Pokoje gościnne, jak to przeważnie bywa, usytuowane były na piętrze, a te o wyższym standardzie na samej górze. To właśnie tam skierował swoje kroki. Przed drzwiami stał jeden krasnolud na straży. Jednak na widok pisma w ręku maga od razu zrobił przejście, wyjaśniając że w środku niczego nie ruszano od kiedy znaleziono ciało. Kain przestąpił próg od razu zwracając swój wzrok na trupa. Czarne pióro od razu przykuło jego uwagę. Podszedł żeby się lepiej przyjrzeć.
    -A więc to chyba jednak ty… - powiedział do siebie przewracając lotkę w palcach. Dopiero teraz rozejrzał się po pokoju. Jak się tego spodziewał nic nie zostało ruszone, nie było żadnych widocznych śladów. Mag rzucił jeszcze zaklęcie wykrycia magii. Oprócz kilku ledwo migocących magią zwykłego Splotu pierścieni i jednego sztyletu zobaczył coś jeszcze. Coś czego żaden mag używający zwykłej magii nie mógł by zobaczyć. Ledwo widoczny nawet dla niego ślad po użyciu pewnego rodzaju zaklęcia teleportującego.
    -A wiec to tak…- Kain uśmiechną się do siebie – To dlatego nigdy wcześniej nikt cię nie złapał…A ja tyle lat musiałem się o nią starać! – mag zaczął się cicho śmiać. Wypowiedział kilka słów i do tej pory ledwo widoczny zarys jakby drzwi stał się wyraźny. Mag odtworzył rzucone wcześniej zaklęcie. Jednak nie przekroczył ich. Mimo że podejrzewał że i tak nie prowadzą prosto do kryjówki to lepiej było ich nie przekraczać bez zaklęć ochronnych. Krasnolud stojący za drzwiami zajrzał na chwile słysząc dziwne słowa dochodzące ze środka. Po chwili jednak mag skończył i zniknął we wietrzy portalu.
    -Ehh ci magikowie…- wartownik tylko pokręcił głową i wrócił na swoje miejsce zamykając drzwi. Czekała go kolejna nudna godzina zanim ktoś nie przyjdzie go zmienić.


    Kain wyłonił się w kolejnym zaułku, z zaklęciem na końcu języka. Co jak co, ale w wypadku takich osób jakiej właśnie szukał ostrożności nigdy za wiele. Jednak uliczka była pusta. Tak jak się spodziewał, stąd jeszcze musiał szukać dalej. Jednak mając cały czas przy sobie pióro miał znacznie ułatwione zadanie. Rzucił kolejne zaklęcie, tym razem było to wieszczenie. Nigdy nie był specjalistą od nich ale uważał że czasem mogą się przydać. Tak jak na to liczył lotka obróciła się rak dookoła na jego dłoni a potem ustawiła w jednym kierunku. Znalezienie drogi zajęło mu sporo czasu ale w końcu udało się. Gospoda „Pod Gołębicą”. Mag zaśmiał się w duchu z ironii tej nazwy i charakteru osoby która się w niej zatrzymała. Kain wszedł do środka i od razu skierował swoje kroki na piętro. Na szczęście gospoda miała je tylko jedno. Przechodzą kolejno koło każdych drzwi przyglądał się uważnie pióru na swoim ręku. Przy jednych zadrżało. Jednak poszedł dalej nie chcąc się koło nich zatrzymywać. Odnowił zaklęcie ochronne i wypowiedział kolejne.


    Mroczny elf leżał spokojnie na łóżku wpatrując się w sufit. Zastanawiał się przez chwile nad prostotą ostatniego zlecenia. Kroki na korytarzu tylko na chwile zajęły jego uwagę. Pewnie kolejny naiwniak wynajął pokój… Jednak coś było nie tak. Wrodzona wrażliwość na magię powiedziała mu że ktoś rzucał w pobliżu zaklęcie. I nie mylił się. Na ścianie, naprzeciwko niego pojawiły się jakby drzwi utkane z samego cienia. W ułamku sekundy był na nogach z bronią w ręku. Widział że mag będzie zdezorientowani przez chwile po teleportacji i to był ten moment kiedy musiał go obezwładnić.
    Kain wiedział że ryzykuje wchodząc w ten sposób ale wydało mu się że rozwalając drzwi i rozwalenie połowy pokoju czarami też nie dobrym pomysłem. Wszedł w portal. Tak jak się tego spodziewał przez chwile był oszołomiony, a moment później poczuł jak zostaje schwytany od tyłu. Wiedział że chronią go zaklęcia ale i tak mu się to nie podobało.
    -Kim jesteś? I co tu robisz? – głos był zimny, bez uczuć. I melodyjny jak na elfa przystało, jednak akcent podpowiadał że nie był to jeden z jasnych elfów.
    -Pamiętasz może zlecenie sprzed kilku lat? Na pewnego czarodzieja…
    -Było ich zbyt dużo żebym ich wszystkich spamiętał.
    -Tak, ale to wtedy otrzymałeś ułaskawienie w Waterdeep, za moim wstawiennictwem.
    -I spłaciłem swój dług. A teraz mów po co tu jesteś?
    -Chciałem ci tylko powiedzieć że szukają cię…
    -Nic nowego…
    -Ale wynajęli mnie żebym cię znalazł. – mag poczuł jak uścisk lekko słabnie, a ostrze lekko odsunęło się kawałek od jego gardła.
    -I co masz zamiar z tym rozbić?
    -Wiesz, to ty trzymasz broń. Ja chciałem ci złożyć pewną propozycje. Teraz podróżuję z pewną grupa poszukiwaczy przygód. Przyłącz się do nas a ja załatwię ci spokój w tym mieście. Więc, jak będzie? – mag mimo że miał broń na gardle nie okazywał strachu. Czekał spokojnie na odpowiedź.


    [Jak widzicie będziemy mieli nowego gracza, ale co i jak do końca to już sam dopisze :) a i tych co zostali w karczmie proszę (na razie jeszcze proszę…) o jakąś rozmowę ! ]


  3. Dwie postacie schodziły krętymi schodami. Jedynym źródłem światła w pobliżu była pochodnia niesiona przez jednego z nich.
    -Jesteś pewny? – spytała jedna z postaci, strącając pająka z ramienia.
    -Nie ma co do tego wątpliwości.
    -A co jeśli to nie oni? Jeśli popełnimy błąd i nasza dotychczasowa praca pójdzie na marne?
    -Nie popełnimy błędu, to na pewno Oni. Zresztą znasz rozkazy najwyższego.
    -Tak, to już tutaj?
    Druga postać tylko skinęła głową. Podeszła do czarnych wrót i wypowiedziała kilka słów. Nie widoczne do tej pory runy zalśniły krwistą czerwienią. Chwile potem czarny portal stał otworem. Komnata która znajdowała się za nim z pozoru nie wyróżniała się niczym. Jednak ktoś kto miał jakąś wiedze o magii po paru sekundach dostrzegł by runy, układające się w zaklęcia strażnicze i maskujące, wijące się po wszystkich ścianach. Podłoga także była pokryta pismem. Z wyjątkiem podwyższenia na środku. Wydawać by się mogło że wszystkie słowa wychodzą właśnie z niego. Dwie postacie rozpoczęły cichy zaśpiew a komnata wypełniła się lekkim światłem jakby w odpowiedzi na ich wołanie. Nad podwyższeniem pojawił się świetlisty owal, powoli przybierając kształt podobny do człowieka jednak cały czas lekko się zmieniający. Akolici padli najpierw na kolana, a potem przylgnęli czołami do ziemi.
    -Bądź pozdrowiony, Najwyższy.
    -Co skłania was do korzystania z tego miejsca? Co jest warte takiego ryzyka? – miało się wrażenie że głos dobiega ze wszystkich stron, a jego moc przytłaczała. Akolici byli pewni że w odległości stu kroków wszyscy by go usłyszeli, jednak nawet gdyby ktoś stał pod samymi wrotami słyszał by tylko bicie własnego serca.
    -Odnaleźliśmy ich, o wielki.
    -Tych którzy przerwali rytuał Powrotu.
    -Jesteście pewni że to właśnie oni?
    -Nie ma co do tego wątpliwości.
    -Teraz nam za to zapłacą!
    -O tym ja zadecyduje. Pamiętaj o tym młodziku. Ja jednak musze mieć pewność zanim rozpoczniemy działanie na większą skale.
    -Panie, co masz na myśli? Czyżbyś nam nie ufał?
    -Nie kwestionuje waszej lojalności, jedynie wasze kompetencje. Macie tu sprowadzić jednego z nich żebym sam mógł go przesłuchać.
    -Ale…
    -Czy ja nie wyrażam się jasno?!
    -Tak, panie. Będzie jak sobie tego życzysz.
    Projekcja rozwiała się, zostawiła jednak uczucie pewnego zadowolenia w umysłach dwóch postaci, które już teraz snuły plany jak wykonają to polecenie. Żaden z nich nawet nie pomyślał o jakimkolwiek sprzeciwie czy choćby niezadowoleniu.


    Nad miastem zapadała ciemność. Wieczór już miał się ku końcowi a władze nad światem przejmowała noc. Cała drużyna była już w karczmie, po tylu niewygodach ile zaznali w czasie ostatnich miesięcy niemal wszyscy marzyli o ciepłych łóżkach i zasłużonym odpoczynku. Powoli rozeszli się do swoich pokoi. Dzięki Morganowi każdy miał swój pokoik, może nie były duże ale własne jak to się mówi. Mieszkali niemal drzwi w drzwi, jedynym wyjątkiem był Marr, który poprosił o pokuj w większym oddaleniu od głównej izby, żeby jak to powiedział, mógł tworzyć swoją muzykę w ciszy i spokoju. Nikt z drużyny, ani gości karczmy nie zauważył dwóch ciemniejszych plam za oknami.


    Dwie postacie przemknęły przez miasto niezauważone, a teraz czekały na zewnątrz karczmy na znak od swojego człowieka w środku. Z drzwi wytoczył się pijany jak bela krasnolud. Zataczając się podreptał do zaułka, celem zwrócenia nadmiaru alkoholu. Gdy tylko mieli pewność że nikt ich nie zauważy, dwie postacie wyłoniły się z cienia. Krasnolud momentalnie wytrzeźwiał.
    -Są tutaj?
    -Tak, na pierwszy piętrze.
    -Które pokoje?
    -Niemal wszystkie najbliższe głównej izby. Ale jeden mieszka w ostatnim pokoju, będzie prostym celem.
    -Dobrze się spisałeś. Oto twoja zapłata.
    Informator szybko zwarzył rzuconą sakiewkę w dłoni, uśmiechną się od ucha do ucha i tym samym zataczającym się krokiem wrócił do karczmy. Postacie rozpłynęły się w cieniu.


    Marr siedział w swoim pokoju i starał się nastroić mandolinę. Mimo że był bardem, i bądź co bądź całkiem niezłym w tym fachu, czasem miewał takie dni że jego instrument nie grał tak jak by sobie tego życzył. I akurat jak wrócili do cywilizacji musiał mu się trafić! Gnom był lekko rozdrażniony. Widział że to tylko jedna struna ale nie mógł jej znaleźć!
    -To na pewno nie jedna z tych…tą też już sprawdziłem dwa razy! – bard był sfrustrowany, a w tym całym rozdrażnieniu nie usłyszał otwieranych drzwi. Zorientował się że coś jest nie tak dopiero kiedy poczuł lekki podmuch wiatru – Ja nic nie zamawiałem, więc…CHWILA! Kim wy jesteście?!
    Gnom zerwał się z miejsca. Jedną ręką starał się znaleźć rękojeść sztyletu, który miał zawsze przy sobie a drugą sprawdzał co ma za sobą.
    -Nie szarp się, to nie ma sensu.
    -Zaraz zawołam przyjaciół!
    -I tak nikt cię nie usłyszy, a teraz…- postać zrobiła ruch jakby czymś rzucała, gnom poczuł tylko lekkie ukłucie. Świat zaczął mu wirować przed oczyma.
    -Dlaczego…Co…czemu…
    Marr padł by na ziemie gdyby nie złapała go jedna z postaci i przerzuciła sobie przez ramię. Nie zauważyła jednak że strzałka wystająca z szyi barda spadła na ziemie. Po wyjściu zabrała jeszcze spod drzwi kamień runiczny dzięki któremu nikt nic nie usłyszał. W swoim pokoju Kain poczuł tylko lekkie ukłucie magii, podobnie jak chyba Zurris. Jednak nikt nie zwrócił na to większej uwagi. Pewnie jakiś kapłan albo młody czarodziej bawi się jakimiś zaklęciami…


    -Masz go?
    -Tak.
    -Co to jest?
    -Jakaś dziwna rasa. Podobno nazywają ich gnomami.
    -Trochę przypomina krasnoluda…
    -Taa, ale zabierzmy już się stąd.
    Dwie postacie wraz ze swoim bagażem zniknęły wśród cieni ulic.


    Wstawał ranek. Miasto budziło się do życia a razem z nim nasza drużyna. Mag jak zawsze uważał że noc trwa stanowczo za krótko. Ale nie ma zmiłuj się. Jednak dzisiaj wstawał z perspektywą zjedzenia całkiem porządnego śniadania pierwszy raz od długiego czasu. Wszyscy powoli schodzi się w głównej sali.
    -Gdzie jest Marr?
    -Pewnie jeszcze śpi.
    -To niech ktoś po niego pójdzie bo nam śniadanie wystygnie!
    Darkus jako że siedział „na wylocie” został wybrany jednogłośnie do tego zadania. Trochę marudząc, poszedł na górę. Wrócił po może pięciu minutach a wyraz jego twarzy nie wróżył nic dobrego.
    -I co z nim?
    -Nie ma go.
    -Jak to nie ma?
    -No normalnie, nie ma.
    -Eh pewnie gdzieś poszedł z samego rana.
    -Wątpię w to.
    -Czemu?
    -Bo on nigdzie by się nie ruszył bez tego. – inkwizytor wyciągnął z zza pleców mandolinę barda. Wszyscy przy stole zamarli. Kain od razu spoważniał.
    -Znalazłeś coś jeszcze?
    -Nic.
    -Jakieś ślady walki? Krew? Cokolwiek?
    -Zupełnie nic. Ale jak chcecie to możecie sami sprawdzić.
    -A po co mamy go szukać? Może sam się znajdzie? Skoro nie ma śladów walki ani nic…- mag nie miał pewności kto to powiedział ale stawiał by na Zavica. Bone mimo że nie był zbyt towarzyski ani nie okazywał nikomu sympatii to jednak był kolega po fachu Marra.
    -Jest członkiem drużyny to wystarczający powód. – głos maga był zimny i twardy jak stal – Poza tym zawsze istnieje możliwość że ktoś z nas może być następny. – przez chwile wodził oczami to wszystkich twarzach – Ale siedząc tu nic nie wskóramy. Trzeba wziąć się do roboty.
    -Ale jest jeszcze jedna sprawa. – do rozmowy wtrącił się Morgan – Mój stary przyjaciel, Bjorn Stromaxe, prosił mnie o pewną przysługę. Ostatnio w mieście pojawili się jacyś pielgrzymi głoszący wiarę w nowych bogów. Nie wszystkim się to podoba i część uważa że to tylko przykrywka dla szerzenia wiary w Chaos. Mój Zakon na razie nie chce się w to mieszać dopóki nie mamy niezbitych dowodów.
    -Możesz przejść do sedna?
    -Chodzi o to żeby ktoś ich szpiegował. I żeby był to ktoś nie związany z Zakonem ani z władcami twierdzy. Poza tym mój przyjaciel potrafi się odwdzięczyć za przysługi.
    -Dobrze, więc kto się czym zajmie?


    [jak widać chwilo darujemy sobie walkę, wszelkie informacje na gg 7578108 i to już mi zaczyna wchodzić w nawyk, Zacznijcie pisać więcej! No i prosił bym o odnalezienie Marra w jednym kawałku :P Furr słyszałeś? Ja wiem że bracia nie zawsze się lubią ale zrób tu wyjątek :P do usły…znaczy się napisania
    PS Bone wysłać ci specjalne zaproszenie? ]


  4. Mag siedział w najciemniejszym kącie karczmy, obserwując wszystkich spod kaptura szaty. Reszta drużyny, z wyjątkiem tych którzy wyszli zwiedzić miasto, siedziała na tyle blisko ze mógł przysłuchiwać się rozmowom. Po słowach Zavic’a uśmiechną się pod nosem.
    -Ano, możesz. – głos Kaina był lekko zabarwiony rozbawieniem – Oczywiście o ile nie znajdą cię ONI…lub nie narazisz się za bardzo komuś z drużyny. – na twarzy maga która ukazała się na chwile w świetle widać było uśmiech. – A teraz wybaczcie mi, ale zostawię was. – lekko skłonił się wszystkim i można powiedzieć że rozpłynął się w cieniu.

    Kilka minut później
    Kain stał na murach twierdzy spoglądając na równiny rozciągające się pod nim. I od czasu do czasu patrząc w niebo. Zastanawiał się jak doszło do tego że zaczął być jednym z przywódców tej drużyny, wspominał czasy kiedy sam był nowym w jej szeregach i zastanawiał się kiedy zmienił się tak bardzo. Jego zamyślenie przerwał patrol strażników.
    -Ej ty tam! Jak żeś tam wlazł?
    -I złaź natychmiast!
    Mag spojrzał się na krasnoludów, skłonił lekko i zniknął.
    -Cholera wołaj na alarm!
    -Nie ma takiej potrzeby. – głos rozległ się tuż za nimi – Jestem tutaj. – Kain nie był pewny czy zdążył by tak szybko mrugnąć jak ci dwaj się odwrócili.
    -Kim jesteś!?
    -Co tu robisz?!
    -Po co właziłeś na mury?!
    -Jestem przyjacielem Morgana Sturna, Rycerza Śmierci. – wydało się że krasnoludowie jakby zrobili pół kroku w tył – Na murach szukałem tylko trochę samotności, nie martwcie się nie służę chaosowi, orkom i całej reszcie tej zgrai.
    -To się dopiero okaże na przesłuchaniu.
    Odgłos ciężkich kroków odwrócił na chwile ich uwagę.
    -Myślę że to nie będzie konieczne. – ulicą kroczył Bjorn Stromaxe razem z Templariuszem, który zdążył znaleźć sobie nowy płaszcz.
    -Kapitanie. – patrolujący zasalutowali swojemu dowódcy
    -Ten człowiek jest tym za kogo się podaje, możecie odejść.
    -Tak jest!
    Mag uśmiechną się pod nosem.
    -Lepiej uważaj czarodzieju, bo następnym razem mogą najpierw strzelać a potem zadawać pytania.
    -Będę pamiętał, czcigodny krasnoludzie.
    -Jeszcze raz mnie tak nazwiesz to skrócę cie o nogi!
    -Jeśli już skończyliście to może byśmy się ruszyli stąd?
    Krasnolud mruknął pod nosem coś o niewychowanych błaznach i razem z nowym towarzyszem ruszyli dalej.


  5. Walka jakby trochę się uspokoiła. Tracąc element zaskoczenia, orkowie stracili też trochę rozpęd ale nie mieli zamiaru rezygnować ze swojej ofiary. Kilku już leżało martwych, bez różnych części ciała, paru innym jeszcze tliły się włosy po czarach Zurrisa. Jednak cos w nich było innego niż mag był przyzwyczajony. Nie były to te same tępe stwory jakie spotykał w Krainach. Widać w okolicach Imperium ta rasa rozwinęła się lepiej niż gdzie indziej. Kain spod lekko przymkniętych powiek obserwował swojego przeciwnika. Ork męczył się z mieczem przyzwanym przez maga, starając się w końcu zadać jakiś cios. Jednak magiczne ostrze poruszając się niemal tak szybko jak myśli swego pana zawsze zdążyło zablokować opadający topór. Mag nie kontratakował. Chciał lepiej się dowiedzieć z jakimi przeciwnikami będzie musiał się mierzyć w tej części świata. Jednak z drugiej strony nie miał czasu na zabawy. Kiedy po kolejnym nieudanym ataku ork odsunął się lekko żeby złapać oddech, ze zdziwieniem zobaczył czarną klingę wystającą ze swojej piersi. Kain już szukał wzrokiem kolejnej ofiary. Cały czas był zdziwiony tym że ich przeciwnicy mimo iż stracili przewagę jeszcze nie uciekli. Szybka inkantacja i Cienisty piorun wypalił dziurę w plecach orka atakującego Bona. Bard miał sporo problemów z walką jako że jedna ręka cały czas nie była całkowicie wyleczona. Mag szukał wzrokiem Furra.
    -No tak on pewnie gdzieś się schował i czeka aż my z tym skończymy…. – mruknął do siebie. Nigdzie nie widział też Marra ale nie martwił się. Wiedział że gnom potrafił o siebie zadbać.


    [Ruth, wiem że miałeś mało czasu i problemy z dostępem do netu ale jak możesz to przynajmniej uważnie czytaj posty napisane przez MG żeby wiedzieć gdzie się znajdujemy (tą „jaskinie” opuściliśmy już jakis czas temu) do Zurrisa i Zavica nie zabijajcie tylko przeciwników w jednym poście bo jak wszyscy będziemy tak pisać to jakieś armie będą musiały nas atakować. No i ostatnia sprawa. Nie wiem czy zauważyliście ale lekko zmienił się klimat na bardziej Warhamerowy więc orki nie są już typowymi kupami mięsa armatniego a troche bardziej inteligentnymi bestiami. ]


  6. Droga. Niezmierzona ilość kilometrów. Zapasów coraz mniej a nie ma jak ich uzupełnić. I to znużenie i napięcie. Ciągła obawa o to czy noga którą właśnie stawia się na ścieżce nie osunie się w przepaść której dna nie widać. Teraz to się trochę zmieniło. Przepaście nie były już tak blisko i można było stąpać pewniej. Jednak nie na wiele to się przydało drużynie będącej na skraju wyczerpania i załamania.

    Do wieczora zostało już tylko kilka godzin jednak tempo jakie narzucił im Morgan wykończyło niemal wszystkich. Mag ciężko wspierał się na swoim kosturze. Jak tylko dostrzegł kawałek miejsca w którym można rozbić obóz podszedł do templariusza. Znaki na jego zbroi nie odrzucały Kaina, choć na początku czuł się nieswojo.
    Templariusz spojrzał gniewnie na maga lecz natychmiast złagodniał. Chciał jak najszybciej wyprowadzić drużynę z gór, ale odpoczynek był potrzebny.
    -Dobrze. Zajmij się wszystkim. Potrzebuję pomocy w ogarnięciu tego wszystkiego, a ty masz posłuch wśród grupy.
    Mag skinął głową.
    -I rozstaw straże. Mam wrażenie, że cały czas nam sie ktoś przygląda.
    -Wedle życzenia. Ach i jeszcze jedno...
    -Mów.
    -Wiesz gdzie jesteśmy?
    -Krag Drum...
    -Gdzie?
    -W górach obok dawnej krasnoludzkiej twierdzy Krag Drum. Po drugiej stroni pustkowi Chaosu...
    -Przecież to niedaleko Imperium.
    -Cóż, drogą stąd do Altdorfu jest taka sama jak do Waterdeep. Na szczęście heretycy nie zapuszczają się tak daleko w góry.
    -Więc co nam tu zagraża?
    -Jest powód dlaczego tu nie wchodzą...
    -Co masz na myśli?
    -W tych górach żyją Orkowie, Ogry, Mutanci...
    -I myślisz, że oni chcą nas zaatakować?
    -Ogry i Mutanci już dawno by to zrobili.
    -Więc?
    -Orkowie. Są inteligentniejsi niż reszta mieszkańców gór. Obserwują nas, poznają nasz tryb życia i uderzą w dogodnej chwili.
    -Powiedz gdzie są a ja ich... - Między palcami maga zatańczyła moc.
    -Zachowuj siły. Myślę, że uderzą tej nocy.
    -Trzeba się przygotować.
    Templariusz skinął głową i dodał – Tylko spokojnie. Nie rób wielkiego poruszenia. Na pierwszą wartę wystaw Darkusa i Dantego.
    -A Farin?
    -Krasnolud niech wypoczywa. Będziemy potrzebować jego topora podczas walki.
    -A ty?
    -Rozmówię się z naszym nowym towarzyszem

    Templariusz odszedł w stronę Zavica a Kain podszedł do Dantego i Darkusa.
    -Rozbijamy tu obóz. Weźmiecie pierwszą warte, dobra?
    Paladyn mimo zmęczenia kiwną głową na znak zgody.
    -A kiedy nas zmienicie?
    -Jak przyjdzie pora, o ile nic się nie wydarzy. – nie mówiąc nic więcej mimo pytających spojrzeń mag oddalił się. Miał nadzieje że wystarczająco jasno dał im do zrozumienia że cos może się wydarzyć i liczył że będą dość ostrożni. Jak miało się okazać nie docenili przeciwników.

    Noc. Cisza i spokój. Jednak było zbyt cicho. Mag połowicznie przebudził się, pozostając w stanie półprzytomności. Chwile później usłyszał coś, jakby miecz przeszywający ciało. W pół sekundy był na nogach i wiedział już co za odgłos go obudził. U stup Morgana leżało ciało orka pozbawionego głowy. Nie potrzeba było żadnych pytań. Kain wypowiedział krótkie zaklęcie i Cienisty piorun zmiótł przeciwnika który właśnie zamierzał się na ciągle śpiącego Marra. Teraz już cała drużyna była na nogach.

    [ jeszcze taka jedna sprawa, jak mogliście zauważyć w poście Morgana dostałem nominacje, jednak przez nieuwage nie została ona ujeta w liscie obecności. Powinno to wygladać tak:
    2. Agrah/Kain/Człowiek/Mag Cienia/MG
    Pozdrawia was wasz nowy MG :) ]


  7. [nie lubie tego robić ale tym razem to zrobie i zaczne posta od offtopu, Dazzy czy twoja postać jest aż tak nierozgarnieta że nie wie że jest na pustyni? I jak dla mnie to się za dużo offtopu tu narobiło, rozumiem że przywitanie i takie tam ale nie przesadzajcie, chcecie pogadać? Jest gg i różne inne komunikatory, i żeby było jasne, bardzo się ciesze ze wiesz jaki która postac ma charakter i jak piszesz posty i używasz którejś z nich masz dostosować wypowiedzi do jej charakteru, ale ja tu takie oczywiste rzeczy pisze prawda?]

    Mimo szczerych intencji Darkusa Kain nie był przekonany czy puszczenie wolno nowego będzie rozsądną decyzją. Jednak lepszy wróg którego ma się na oku niż ten ukryty w cieniu, jak mawiało stare przysłowie.
    -Dobrze, uwolnię cię, ale Darkusie, odpowiadasz za niego, a raczej za wszystkie szkody jakie może nam wyrządzić. – mag odwrócił się od nich i przechodząc koło Zurrisa szepnął mu do ucha – Nie martw się, jak coś to będziesz mógł na nim wypróbować jakieś zaklęcia.
    Twarz drugiego maga wykrzywiła się w uśmiechu. Właśnie ten moment wybrał Furr żeby w końcu się obudzić.
    - Gdzie jest druid?! - krzyknął lekko wystraszony.
    Kain nie wiedział co może zrobić czy powiedzieć Niziołkowi. Po prostu podszedł i potwierdził jego spostrzeżenie dodając opis sytuacji w jakiej zginął Marvolo.


    [to na koniec jeszcze jedna sprawa, zdecydujcie się szybciej kto ma zostać drugim MG i na miłość boską piszcie WIĘCEJ ! ]


  8. Atmosfera w grocie, czy raczej norze, stała się jeszcze bardziej grobowa o ile to w ogóle możliwe. Pojawiła się jakaś postać. Ze swojego konta mag widział tylko że najprawdopodobniej był to człowiek. I na dodatek posiadał jakąś wiedze w zakresie magii lub posiadał magiczną broń. Na dodatek po zachowaniu widać było że jest nieźle roztrzepany i raczej za bardzo łatwowierny jeśli na dzień dobry pozbywa się broni. Nawet nie zauważył jak zniknęła z ziemi a na jej miejscu pojawiła się iluzja. Ignorant. Przysiadł się do Erebritha. Dobrze. Kaina irytowało to że czuł się jak u siebie. Był w błędzie. I trzeba było go z tego błędu szybko wyprowadzić. Na jego znak zabójca lekko się odsunął. Co prawda nikt nie powiedział że teraz mag przewodzi ale chyba zasłużył sobie już na zaufanie w drużynie, no i miał pewnął wprawę w witaniu „nowych”.
    -No więc jak będzie? Powie mi ktoś skąd się tu wzięliście?
    - Och tak powiem ci z przyjemnoiścią co tu robimi. To jest nasze tymczasowe schronienie, przed paladynami którzy nas ścigaja, bo ostatno wymordowaliśmy całe miasto, a ciała mieszkańców powbijaliśmy na pale. Myślisz że ci powiem?! Właściwie to ty powinienaś przedstawić nam coś więcej niż to jak masz na imię. Skąd się tu wogóle wzięłeś? To dość niegościnne ziemie. I kim są twoi prześladowcy? - Elf skończył swój monolog kaszlem.
    -No więc ścigaja mnie…Ej! Co…!? – nie dokończył. Macki Cienia jakby wypełzły ze ściany, skutecznie unieruchamiając nowoprzybyłego. I kneblując go na chwile.
    -Powiedzmy że to nasza sprawa po co i dlaczego tu jesteśmy a tobie nic do tego. – głos maga znowu nie był głośniejszy od szeptu, a coś w nim sprawiało że ludzie o słabszej woli mieli chęć zapaść się pod ziemie albo zrobić cokolwiek innego byle by tylko przypadkiem nie zwrócono na nich uwagi. Kain wyszedł z cienia i podszedł do spętanej postaci – A teraz może powiesz coś o sobie? Co tu robisz? Wiesz, ostatnio jakoś nie mam zaufania do obcych. A ty jak na mój gust jakoś zbyt miły i potulny jesteś. I nie próbuj się uwolnić, uwierz mi że nie ma to sensu.
    Na rozkaz maga macka kneblująca usta zniknęła, zwracając człowiekowi zdolność mówienia. Teraz czekał na wyjaśnienia, bawiąc się sztyletem.


    [Witam nowego, mam nadzieje że przyjecie się podoba :) i proszę cie bardzo żebys zapoznał się z naszą sytuacja, tym gdzie jesteśmy i charakterami postaci żeby przypadkiem zła postać nie była w twoich postach jakimś paladynem.]


  9. Po odejściu Rutha i Erebritha drużyna milczała. Każdy był pogrążony we własnych myślach. Jedynym od tego wyjątkiem były urywane przekleństwa Bona, któremu Darkus składał do kupy ramie, mimo usilnych protestów barda. Mówiąc krótko nastroje były raczej grobowe. Kain także poddał się temu nastrojowi i tępo wpatrywał się w skalną ścianę. Cały czas rozważał czy może jednak istnieje jakaś szansa powrotu, jednak nie znajdował żadnej. Wspierając się na kosturze zamknął oczy i pokręcił głową.
    -On odszedł…Pogódź się z tym…Nawet jeśli żyje nie masz jak mu pomóc. – wyszeptał do siebie. Potrzebował powiedzieć to na głos, nie dbał o to czy ktoś go usłyszy. Spuścił głowę i odwrócił się od miejsca gdzie był portal. Miał teraz większe problemy od martwienia się od druida któremu i tak nie mógł pomóc. Drużyna cały czas była w szoku i nie wiedziała co ze sobą począć. Jego wzrok przykuł jakiś ruch kawałek dalej na ścieżce. Łowca był szczerze zdziwiony kiedy na jego spotkanie wyszedł mag. Jednak dla wyznawcy Pani Nocy mrok nie miał tajemnic, co wiązało się z klątwą rzuconą na oczy Kaina.
    -Znaleźliśmy miejsce na nocleg. Nie jest daleko ale powinniśmy już ruszać.
    -Dobrze, zaraz będziemy gotowi do drogi. Znajdź Dantego, będzie razem szli z przodu. Ty prowadzisz.
    Łowca kiwną głową na znak że się zgadza i poszedł szukać strażnika. Kilka krótkich zdań i zdawało się że mogą wyruszać. Darkus podszedł do Furra z zamiarem zaniesienia Niziołka.
    -Spokojnie, ja się nim zajmę. – paladyn tylko wzruszył ramionami. Widział już wcześniej jak Kain transportował Thuva, więc nawet się nie sprzeczał. Krótkie zaklęcie i Niziołek po raz kolejny unosił się na dysku. Mag zawołał Morgana i razem szli na końcu drużyny. W końcu ruszyli do nowej kryjówki, ale wyglądało to tak jakby wszyscy poruszali się w jakimś śnie. Nikt nic nie mówił, każdy patrzył się pod swoje nogi tylko po to żeby się gdzieś nie potknąć. Wyglądało to tak jakby ze stratą przywódcy stracili wole życia. Mag cieszył się że ich nowe schronienie, o ile można tak było nazwać większą norę, była niedaleko. Kiedy byli już na miejscu, przywitał ich Erebrith. Kain sprowadził swojego pasażera na ziemię w głębi nory, po czym podszedł do łowcy. W tym czasie reszta starał się jakoś rozlokować.
    -Jak uważasz można tu rozpalić ogień? Nie widziałeś śladów jakiś ludzi bądź orków w okolicy?


    [jak widzicie jesteśmy w czymś w rodzaju jaskini czy nory, mam nadzieje że się troche ożywicie w końcu…]


  10. Na dźwięk słów Erebritha mag ockną się z zamyślenia.
    -Masz rację że nie możemy tu zostać. Jednak już niedaleko do zachodu słońca, a właściwie to zostało nam może z pół godziny. – Kain miał racje, słońce niemal już zniknęło za horyzontem – Ale nie możemy też podrutować nocą. Zwłaszcza że część z nas odniosła poważne obrażenia w ostatniej walce. – mówiąc to wskazał na leżącego na ziemi Furra i Bona który uparcie twierdził że nie potrzebuje pomocy Darkusa przy składaniu swojej ręki do kupy – Więc pozostaje nam albo zostać tu gdzie jesteśmy albo poszukać jakiejś jaskini lub czegoś podobnego w okolicy. – tutaj spojrzał się na Rutha a potem na zabójcę, jako jedyni nie odnieśli poważniejszych ran i mogli bez problemów poruszać się w nocy w tym terenie – Nie możemy wszyscy iść więc to zadanie by przypadło wam. Co wy na to? A co wyboru nowego przywódcy to poczekajmy aż wszyscy dojdą do siebie.


    [no więc sprawa wygląda tak Wilk odszedł, Morgan chwilowo nie ma czasu tak gdzieś do piatku i jeśli nie macie nic przeciwko chwilo będę MG, co do kwesti wyboru nowej głowy drużyny to zastanówcie się dobrze bo ta osoba raczej zostanie drugim MG (ja oczywiście będę pomagał o ile będą tego chcieli :P ) więc dobrze by było gdyby pisała dobrze, miała na to czas i chęci oraz pomysły na dalszą rozgrywke ]


  11. Wszyscy stali wpatrując się z niedowierzaniem w miejsce gdzie jeszcze przed chwilą był portal. Teraz była to tylko lita skała.
    -Nie możesz tego otworzyć?! – krzyknął Morgan potrząsając Kainem. Mag z bólem w oczach spojrzał się na Morgana.
    -Ja…chciał bym…jednak nie mogę. – mag kręcił głową w geście zaprzeczenia – Bardzo bym chciał Morganie ale nie mogę. Ten portal to było tylko wejście.
    Po tych słowach zapadła głęboka cisza. Każdy myślał o druidzie, każdy miał jakieś wspomnienia związane z nim. Czasem gorzkie, czasem zabawne. Jedno było pewne każdy odczuł jego stratę na swój sposób. A mag już drugi raz tego dnia modlił się, tym razem nie o siebie ale o swojego przyjaciela proszą Panią Nocy żeby pomogła mu w bitwie jaką musiał stoczyć. Nie zwracał uwagi na innych ale miał wrażenie że nie był jedyną postacią która to robi. Jednak po chwili usłyszał coś co zmusiło go do powrotu do rzeczywistości. Furr jęczał z bólu. Po szybkim sprawdzeniu kieszeni Kain znalazł jedną buteleczkę mikstury uzdrawiającej. Jednak kości trzeba było najpierw nastawić a na tym mag się nie znał.
    -Kto z was wie jak nastawiać kości? – wiedział że wszyscy są pogrążeni w cierpieniu, jednak było to cierpienie duchowe a Furr mógł nie przeżyć. Potem będą mieli dość czasu na opłakiwanie swojej straty.


  12. Mag od jakiegoś czasu starał się unikać walki. Właściwie to rzucał tylko najprostsze zaklęcia jakie znał i tylko wtedy kiedy ktoś z członków drużyny o to prosił. Wiedział że coś jest nie tak, czuł potęgę przeciwnika kiedy powstrzymywał go od zadania ciosu i wiedział że oni wszyscy, no może z drobnymi wyjątkami, nie powinni już żyć. Przykładem tego był Furr, leżący pod ścianą i jęczący z bólu. Chyba połamał sobie nogi przy tym ostatnim upadku… Jednak Kain nie miał czasu żeby mu pomóc, a na szczęście ich przeciwnik nie interesował się nim. Co zresztą było zastanawiające. Mag dziwił się, że kiedy leżał nieprzytomny nie został zabity, w swojej własnej ocenie obok Rycerza Sigmara i Druida był największym zagrożeniem dla Krwiopijcy, co zresztą pokazał blokując jego cios. A jednak dalej był na tym świecie. I nie mógł rozgryźć co tu się dzieje. Odnosił wrażenie że tak naprawdę ten Bóg się z nimi tylko droczy, chcą się cieszyć walka póki może a kiedy już zabawa się skończy po prostu ich zabije. Choć z drugiej strony może jednak Bogowie Chaosu nie byli tak potężni jak twierdził Morgan? Wszystko miało się okazać. Kiedy tylko Kain zauważył płomień którym zioną awatar przeniósł siebie i bezbronnego Niziołka na Plan Cieni. Trochę się cieszył że jego towarzysz jest nieprzytomny bo mógł by ciężko znieść ta podróż. Pozostając na skraju cienia mag czekał aż sytuacja trochę się wyjaśni, będąc cały czas gotowym, na powrót z pomocą gdyby ktoś tego potrzebował.


    [jak na mój gust (co chyba dość jasno widać w poście) trochę za łatwo na idzie…]