Kaiin

Gramowicz(ka)
  • Zawartość

    740
  • Dołączył

  • Ostatnio

Posty napisane przez Kaiin


  1. Dnia 05.09.2007 o 18:28, Stwór napisał:

    > nie ważne kiedy się dowiesz i tak masz być bo jak nie to cię znajdę !! :P

    Krętacz jeden na pewno w ostatniej chwili się wycofa:) Przy swoim nicku powinieneś mieć napisane
    (Kain):P


    przecież mam w podpisie! :P a tak btw muszę się szybciej własnego tytułu dorobić to wtedy będzie wszystko jasne :P

    PolishWerewolf nie ważne gdzie, i tak cię znajdę! :P


  2. Statek. Woda. Mroczny na bocianim gnieździe…E Mroczny w gnieździe? Niestety Kain zobaczył tylko ten moment kiedy Czarny Strażnik z niego wyskakiwał. No tak, i pewnie łupy diabły wezmą…Chyba muszę odnowić kontakty z Dziewięcioma Piekłami… Jednak ponure myśli maga nie miały stać się rzeczywistością. Zak dna nie przebił, więc i statek pozostał na powierzchni. Dalej scenariusz standard. Salwa z kusz, kilka czarów
    - Esh czemu nie można używać Kul Ognia? – wyrwało się któremuś z magów.
    - Bo spalili byśmy wszystko, łącznie z ładunkiem? – Kain’owi to też średnio się podobało.
    - Nie gadajcie tylko rzucajcie czarujcie! – kapitan jak zwykle widział i słyszał wszystko…
    Mag przełknął przekleństwo i puścił serie magicznych pocisków w jakiegoś marynarza. Chwile później zobaczył jak toporek Darkusa roztrzaskuje czaszkę jakiegoś biedaka. A może by tak…? Diabelski uśmieszek pojawił się na twarzy Kain’a. Lekko przymknął oczy, koncentrując się na martwym ciele. Kilka słów i martwy marynarz, mimo że martwy, to wstał.
    - Darkusie! – paladyn odwrócił się.
    - Co…O K****! - Jego minę mag miał zapamiętać do końca życia. – Odejdź ode mnie! - jego oczy stały się jeszcze szersze kiedy ciało przebiegło obok niego, złapało jakiegoś wroga i wyskoczyło z nim za burtę. – Co na wszystkich świętych…?! – Wtedy zobaczył zataczającego się ze śmiechu maga. – Zapamiętam to sobie! I nie myśl że się wykręcisz! – nawet przez zgiełk bitwy Kain słyszał ostatni okrzyk wkurzonego paladyna. Cóż czego to się nie robi dla chwili rozrywki…


  3. Poranek. Kac. I jakiś dwóch którzy nie wiedzą że maga nie odrywa się od pieczeni…
    - ZŁO!
    - Właśnie, dawaj pieczeń!
    - A spi******!
    - To teraz tak się wita starych znajomych?
    Kain otworzył jedno oko.
    - Kufa, Zak. Co my żeśmy pili wczoraj? I palili, bo ni wuja nie mogę sobie przypomnieć… Niech no dorwę tylko tego druida…
    Jednak teraz były pilniejsze potrzeby. Jak na przykład doprowadzenie siebie do stanu używalności. Beczka z wodą była by dobrym pomysłem, gdyby nie grupa dyskusyjna, która zebrała się obok niej…
    - Co teraz? Co teraz będziemy robić? - zapytał wpatrując się prosto w okrągłe źrenice w żółtych tęczówkach. Ebril zamruczał...
    - Ja bym na twoim miejscu tu trochę posprzątał - mruknął przechodząc obok nich Kain, wreszcie oderwany od pieczeni i niezbyt łagodnie obudzony. W końcu nawet siła i upór krasnoluda i Czarnego Strażnika zdołały przełamać zaklęcie 10-go poziomu. Cóż…
    Dalszą część rozmowy zagłuszyła woda wlewająca się do uszu maga. Matko, nigdy więcej imprez u Serafina… I żadnych ziółek od Marvola…
    Po chwili głowa maga zrobiła się jakaś ciężka…
    - Bul, bul? - dodał Kain. Ktoś w końcu pomógł mu unieść głowę z pod wody.
    - Niech się do cholery wszyscy zbiorą na tarasie, na dworze. I doprowadzą do ładu. Wszyscy! A wtedy przedstawię wam co, jak i kogo. Na początek tylko jakiś porządny statek trzeba będzie skombinować i załogę, jednak na Moonshae to żaden kłopot.
    - Śmierć! Śmierć piratom! - odgadł Zak.
    - I ZŁO! - dodał o dziwo krasnolud.
    - Jakie tam ZŁO. Same dobro. Śmierć i łupy. Ale głównie śmierć. Śmierć! ZŁO! - wszyscy jedynie z powątpiewaniem popatrzyli na Zaka i zaczęli się ogarniać na zebranie na tarasie...
    - Zak, wiesz jak poprawić człowiekowi humor z rana. – Kain miał jakiś taki dziwny uśmiech na twarzy…No przynajmniej do chwili kiedy głowa znowu zniknęła mu pod wodą…


  4. - Nieludzkie? Arystokraci wyśmiali by mnie? Oj Alfredzie, ty nic o nas nie wiesz. Oni zamiast mnie zabijać osobiście albo wynajęli by zabójców albo dosypali mi trucizny do wina albo strawy. Tak właśnie postępuje arystokracja, a ci którzy myśleli inaczej już od dawną gryzą ziemię…Ale masz racje, wyśmiali by mnie. Wyśmiali by to że pobrudziłem sobie ręce a nie wynająłem kogoś.
    Braciszek pogrążony w modlitwie nie zareagował na słowa maga, a ten nie miał zamiaru dłużej przebywać w jego towarzystwie. Zwłaszcza że diabelstwo potrzebowało pomocy, choć o tym nie wiedziało.


  5. Krew, więcej krwi i krzyki rannych. A w środku tego wszystkiego Alfred niosący topór między drzewa. Kain widząc to sam już nie wiedział czy ma się śmiać czy załamać… Wiedział że mnisi są dziwni i, że zbiry których właśnie atakowali nie grzeszą inteligencją ale to…To już było za wiele…Mnich wyłonił się z między drzew mamrocząc pod nosem.
    - I niech ktoś jeszcze śmie stwierdzić, że Heelunehe nie jest wielka…
    - Nie bardzo skoro jej wyznawca nie potrafi nawet zakończyć walki…
    - O czym ty… - dopiero wtedy Alfred zobaczył zakrwawiony sztylet w ręku maga, i powiększającą się kałużę krwi za nim. – Czy oni…?
    - Tak. Są martwi. – oczy arystokraty były zimne, niczym stal.
    - Dlaczego? Przecież i tak byli nieprzytomni, nie stanowili zagrożenia, oni…
    - Bo ten świat nie jest taki piękny jak ci się wydaje, bo moje życie jest mi drogie i nie chcę zostawiać wrogów za plecami, bo ty byłeś zbyt słaby żeby to zrobić…
    - Każdy człowiek ma prawo żyć…
    Mag zaśmiał się.
    - Tak? Rozejrzyj się. – Kain ręką zatoczył lekki łuk – Tu nie ma miejsca na litość. Zabij albo ciebie zabiją. Jak nie teraz to później, ale zrobią to możesz być pewny.


  6. od siebie dodam tylko że jeśli chciał byś dowiedzieć się nieco więcej o Entrerim i Jarlaxie to musisz przeczytać kilka (może kilka naście, o tej porze już nie pamiętam :p ) z Drizztem w roli głównej, książki nie są złe (ba, sporo ludzi uważa je za wybitne, choć mi to już przeszło ) choć do głównego bohatera można się dość szybko zrazić jeśli nie lubi się paladynów :P


  7. - KAIN! Do cholery! Zrób coś z nim!
    No tak. To był chyba najprostszy sposób żeby zdemaskować maga próbującego zajść zbira od tyłu. Choć z drugiej strony…Nef wykorzystując chwilę rozproszenia uwagi przeciwnika trzasną go kosturem w głowę, a chwile później sztylet drugiego maga odnalazł serce bandyty. Choć teraz Kain stał i baczniej się przyglądał Nefratumowi. Sposób w jaki zabił zbira goniącego pół-widzialnego maga dawał do myślenia.
    - Czy możesz mi to wyjaśnić? – powiedział Kain wskazując na ciała zabitych bandytów, jako że mieli chwilę „wolnego”.
    - A co tu jest do wyjaśniania? – w głosie Nefa czuć było lekką irytację. Ale drugi mag dalej wpatrywał się w niego uparcie.


  8. Dym, krew i chaos. Tak w skrócie można by opisać to co się działo w obozie bandytów przed i ,zwłaszcza, po pojawieniu się Nefa i Vlada. Jeśli dodamy do tego hektolitry krwi i gościa biegającego w czarnej płytówce…Chwila. Kain aż się zatrzymał na chwilę. Typ w czarnej płytówce? Od razu przypomniała mu się opowieść jaką Prospero opowiadał kiedyś przy ognisku. Czy to możliwe żeby to była prawda? Czy inne światy mogą istnieć? Czy…
    - Phil, Fango! Zasłona kurważ taka mać! Kain, nie tu tylko tam! - wrzeszczał potępieńczo Zmienny, wyrywając maga z jego rozmyślań.
    - Róbcie zasłonę przed tamtą grupą dopóki nie wyrżniemy tych! Nie mogą się połączyć!
    - Dalej, rozkmilaj kolejnego trepa!
    Dopiero po chwili mag zorientował się czemu Zmienny krzyknął „Nie tu!”. Mianowicie w tej właśnie chwili Kain i Nef stali przed grupą bandytów, i tak dobrze wam się wydaje, byli sami.
    - O rzesz kurwa…
    Nef nic nie powiedział tylko szybko rozeznał się w sytuacji.
    - Osz ku… - nie dokończył, szaleńczo próbując uniknąć rzuconego sztyletu. I nawet mu się to udało. – To żeś nas wpakował…
    - Zamknij się i bież do ro… - Kain przekonał się, że ziemia jest twardsza niż wygląda. Padając przed jakimś kamieniem który leciał w jego stronę. Spojrzał się w bok. Nef stał próbując rzucić zaklęcie na zbira szarżującego z mieczem. Próbował, bo oberwał kamieniem i wszystko poszło na marne. Dojście do siebie zajęło mu sekundy, które jak wiedział były i tak za długie. Jednak jeszcze żył co już było dziwne. Jeszcze dziwniejszy był widok gościa uparcie siekającego powietrze.
    - Jeszcze zmienisz zdanie o iluzjach… - dobiegł głos Kaina z boku. Nekromanta tylko się uśmiechnął. Drobny gest, drugi mag wiedział że pomagał tylko skupić wole Nefa, i gość leżał na ziemi, już bez życia. W tym czasie drugi mag nie próżnował i teraz razem z nimi stało po pięciu Nefów i Kainów w różnych miejscach.
    - Niech ci będzie, może i są czegoś warte…
    Mieli teraz chwilę wytchnienia. Nekromanta wykorzystał ją żeby pozbawić życia kolejnych dwóch, a Kain zdążył zniknąć dzięki odrobinie mikstury niewidzialności, która została mu z akcji na jaką wybrał się z diabelstwem. Ku ich zadowoleniu odgłosy walki za zasłoną już cichły, czyli można było się spodziewać posiłków. Co nie oznaczało, że mają już wakacje. Teraz kiedy koło nich leżały trzy ciała, a reszta ekipy szykowała się do ataku wiedząc że muszą szybko ich zdjąć, sytuacja nie wyglądała dobrze.
    - Masz tak jeszcze coś ciekawego w zanadrzu? – jednak Nef nie otrzymał odpowiedzi. W sumie dlatego że niewidzialny Kain właśnie podkradał się do jednego z rabusiów ze sztyletem w ręku. Czas spędzony z Elkantarem teraz się przydawał. Mag nauczył się poruszać wystarczająco cicho żeby w takim otoczeniu nie było go słychać. Co w sumie nie było trudne…
    - Ej Jert! Gdzie się podział ten drugi?
    - Przed chwilą zabiłem z dwóch takich jak on!
    - Co ty plecieszzzzzz…- ostatnia głoska przeciągnęła się dość znacznie. Powodem było rozcięte gardło. W tym samym momencie mag stał się widzialny, jednak był przygotowany na to. Bandyta nazwany Jertem właśnie stawał w płomieniach. Teraz pozostała najtrudniejsza część tego ryzykownego planu. Trzeba było stąd uciec. Na szczęście została odrobina mikstury.
    - Żesz w mordę… - Kain zaklął pod nosem kiedy zamiast stać się niewidzialnych, stał się tylko półprzezroczysty. Mag chyba jeszcze nigdy w życiu nie biegł tak szybko jak teraz.


  9. Mag musiał przyznać, że Prospero potrafi opowiadać. Zwłaszcza te najbardziej krwawe kawałki wychodziły mu rewelacyjnie, nawet do tego stopnia, że Alfred o mały włos nie zwrócił na stół ostatniego posiłku. Zaginięciem bardki nie przejął się za bardzo, bo i po co? Nie znał jej prawie, a i musiał by się z nią dzielić ewentualną nagrodą za głowy bandytów. Co dziwne i napawające podejrzeniami Alfred zgadzał się z Kainem w kwestii nie ratowania Ariel. Mag patrzył się teraz na niego wzrokiem pełnym podejrzeń, jakby starał się wyczytać o co chodzi temu mnichowi. Ciekawe czy on przypadkiem nie uderzył się w głowę… A może tutejsze jedzenie mu zaszkodziło… W każdym razie teraz bardziej liczyło się przekonanie reszty do zostawienia ich „towarzyszki” samej sobie, a zajęcie się bardziej opłacalnymi sprawami.
    - Skoro nawet Alfred się ze mną zgodził – tu kolejne podejrzliwe spojrzenie – To może Phil powiedział byś czego się dowiedziałeś o ich kryjówce, i takich tam. W końcu lepiej wiedzieć z czym będziemy mieli do czynienia.
    - Ale…
    - Esh daj już spokój, poszukamy jej jak tylko skończymy z tymi zbirami.
    - Ale…
    - Posłuchaj. Jesteśmy prawie spłukani. Jak się okaże że ją gdzieś wywieźli to nie będzie nas stać na pościg. Poza tym informacji za ładne oczy też nie dostaniemy a osobiście wolał bym się nie narażać tutejszym gildiom wyciągać je siłą z potencjalnych informatorów. Zresztą jak powiedziałem wcześniej, skoro ją porwali a nie zabili to raczej nic jej nie grozi. - Kain skończył mówić, wpatrując się w oczy niezdecydowanego elfa. Jednak po chwili dodał. – Ale zagalopowałem się trochę, nie mam prawa decydować za innych więc może posłuchamy co reszta ma do powiedzenia?


  10. Dnia 15.06.2007 o 20:53, Altair05 napisał:

    nie mowie ze sztylety sa bezuzyteczne ale i tak wole miecze...po prostu tak lepiej sie nimi
    macha latwiej operuje przynajmniej mnie, poza tym zadają większe obrazenia itp. co do sztyletow
    mrozu dwa licze w 40s brawo tyle tylko ze ja takim sword of the age of dragonclav zalatwilem
    dwa licze w krotszym czasie bo padaly po dwu uderzeniach tak wiec wole miecze sztylety są gorsze...



    heh nie mówie że są lepsze od mieczy, poprostu nie są beznadziejne i bezużyteczne :) fakt, takim mieczem można powalić przeciwnika w 2 uderzeniach ale co to za frajda? :P nie no żartuje, po prostu jestem osobą która woli wbić przeciwnikowi sztylet w serce zachodząc go do tyłu niż stawać z nim do otwartej walki twarzą w twarz :)


  11. Dnia 15.06.2007 o 18:26, Altair05 napisał:

    walkę oczywiscie.Bardzo przydatny tez jest łuk, wiadomo możesz z dalekiej odległości przeciac
    line, podciac polke itp.Ogolnie zabojca gra sie niefajnie i trudno a sztylety jako bron sprawdzaja
    sie beznadziejnie.



    co do sztyletów to się z toba nie zgodze, sprawdzają się b. dobrze, zwłaszcza sztylety mrozu, którymi załatwiłem 2 licze w około 40s :) sztylety burzy też są całkiem dobre na orków :) po prostu trzeba wiedzieć jak sie nimi posługiwać kiedy juz dojdzie do otwartej walki


  12. - Mnichu na razie to trzeba go zabrać z głównej izby . – powiedział mag, który zdążył zaobserwować reakcje innych klientów, które nie różniły się za bardzo od tej Ariel lub Fangorasa. – Idę to załatwić z karczmarzem. – w zachowaniu maga była pewna sprzeczność. Przed chwilą chciał wyrzucić przybysza za drzwi a teraz oferował mu pomoc. Powód był prosty, ktoś zdecydowanie nie lubił naszej drużyny a Ekzuzy mógł dostarczyć trochę informacji. – Karczmarzu jeden pokuj i najsilniejszy alkohol jaki masz.
    - Chyba nie chcesz…
    - Chcę i nie martw się, jestem wypłacalny.
    - Ale…
    - Proszę, dobry człowieku, nie utrudniaj mi życia i tak mam już za dużo problemów na głowie.
    - Nr 4.
    I karczmarz odszedł mrucząc jakieś przekleństwa pod nosem. A Kain wrócił do reszty.
    - Weźcie go i chodźcie na górę.
    - A ty co? Nagle stałeś się naszym przywódcą?
    - Nie, ale chyba Lirien nie ma zamiaru opatrywać go tutaj? No i załatwiłem pokuj.
    Kapłan tylko kiwnął głową i razem z Prospero i Elkantarem zabrali Ekzuzego. Mag pokiwał z uznaniem głową kiedy zobaczył pokuj jaki dostał od karczmarza. Lekko na uboczu, z jedną dużą ławą i łóżkiem. Normalnie można by to uznać za niski standard ale w obecnej sytuacji lepszego miejsca nie mogli znaleźć. Za chwilę też rozległo się pukanie do drzwi. Mag poszedł otworzyć.
    - Pana zamó…- kelnerka nie dokończyła widząc zmasakrowane ciało. Na szczęście Kain zdążył złapać butelki zanim rozbiły się na podłodze. Phil odprowadził ją na dół, przy okazji pewnie mając zamiar sprawdzić co u Ariel.
    - A ty co magu? Masz zamiar się upić patrząc jak nasz towarzysz cierpi? – widać mnichowi jeszcze nie przeszło po ostatnich wydarzeniach.
    - Alfredzie, spokojnie. – Lirien dobrze wiedział po co będzie alkohol – Musimy czymś zdezynfekować rany. A poza tym alkohol może służyć jako środek przeciw bólowy.
    Zresztą patrząc po niektórych można było dojść do wniosku, że im też przydał by się łyk czegoś mocniejszego na wzmocnienie.