Cwieka

Gramowicz(ka)
  • Zawartość

    17
  • Dołączył

  • Ostatnio

Reputacja

0 Neutralna

O Cwieka

  • Ranga
    Robotnik
  1. Przepraszam, zrobię trochę offtop, ale chciałbym coś wyjaśnić. Nie żale się z moich problemów, więc pobite_gary nie ma zielonego pojęcia o moich problemach. Sugestia jakobym nie miał większych zmartwień niż to czy uda mi się uzyskać edycję kolekcjonerską gry Risen 2 po prostu mnie zabolała, poza tym była to zwyczajnie chamska uwaga. Proszę też zauważyć, że to co napisałem (nawet to zaznaczyłem) nie jest kierowane do kogoś, ale do firmy gram.pl, w związku z tym nikogo tym nie uraziłem, a zaznaczyłem możliwy problem. Dlatego też odpowiedź pobite_gary była zwyczajnie chamska i rażąca. Ciężko pracowałem na to, żeby uzbierać na tą grę, a nie mam 15 lat i nie czekam aż mi rodzice z kieszonkowego wyłożą (to nie jest sugestia, że pobite_gary ma 15 lat, lub nie jest to uwaga kierowana do niego. Jeśli pobite_gary lub ktokolwiek inny przyjął tę uwagę za obraźliwą, nie było to moją intencją). Tyle, jeszcze raz przepraszam za offtop. Pozdrawiam
  2. Pomódl się do Boga to może Ci zmniejszy ilość Twoich problemów, No i może da Ci trochę więcej rozumu, żebyś bezmyślnie nie rzucał wszystkiego co Ci ślina na jęzor przyniesie bo pewnego dnia możesz kogoś naprawdę głęboko urazić.
  3. Hmm... Czyli już po premierze Risena będą wyniki. Więc jeśli ktoś martwi się o swoją edycję kolekcjonerską, zamówi tak czy siak, ponieważ nie będzie pewien czy wygra w konkursie. Jednocześnie możliwe jest, że po ogłoszeniu wyników konkursu już nie zostanie edycji kolekcjonerskich. Może to i scenariusz ciemnymi barwami malowany, lecz chciałem tylko zauważyć pewny dysonans pomiędzy tymi dwoma wydarzeniami, czyli premierą Risena i ogłoszeniem wyników konkursu.
  4. Drodzy Jurorzy, Jeśli zdarzyłoby się tak, że moja praca zostałaby wyróżniona, to chciałbym, abyście wiedzieli, że największą dla mnie nagrodą byłaby luneta kapitana Stalowobrodego, czyli w tym wypadku jest to równoznaczne z zajęciem drugiego miejsca. Zapewniam, że w momencie kiedy bym się dowiedział, że otrzymałem tę właśnie nagrodę, byłbym najszczęśliwszym człowiekiem na ziemi. :) A oto moja praca: Mrok i smród ścieków miasta otoczył wszystkich, piski szczurów, chociaż znane piratom, nie sprawiały, że czuli się lepiej. Dźwięk spadających równomiernie kropel towarzyszył szmerom pod butami. Pytanie tylko czy to były krople szczyn, czy też raczej krwi? Raczej tego drugiego, biorąc pod uwagę to, co się stało na górze. Nagle po tunelach rozbiegł się hałas od strony wejścia. Ewidentnie byli to niezgrabni zbrojni ładujący się do ścieków. Najwyraźniej atak na Necroville miał ścisły związek z osobą Rolanda, chociaż ten jeszcze nie wiedział jaki. Perspektywa bycia pomiędzy bandą uzbrojonych po zęby żołnierzy, a Bramą przyprawiały wszystkich piratów o dreszcze. - Szybciej! Mam plan. – rzucił Roland - Słuchamy, kapitanie? – zapytał odważnie Strup, próbując podnieść morale reszty. - Udamy się tuż obok Bramy, tunelem wschodnim i pójdziemy do gildii złodziei. Tam możemy chwilę przeczekać i zaplanować co dalej. Roland rozejrzał się po minach załogi. Brama przerażała ich bardziej od spotkania z krakenem na środku oceanu. Ani drgnęli. - Wy tchórze, zapchlone kundle! – macki na plecach lidera ożyły i nastroszyły się jak kolce jeża - Gdybym wiedział, że z was takie beksy, nigdy nie pozwoliłbym wam postawić nogi na mojej słodkiej Orlicy! Idziecie ze swoim kapitanem, albo prosto pod nóż kata królewskiego! Roland odwrócił się gwałtownie po czym ruszył pewnie, a po chwili dołączyła do niego nadal przerażona reszta załogi. Zbliżali się do Bramy, każdy to czuł. Nie wiadomo było jak Bramy dokładnie wyglądają – trudno dać wiarę opowieściom, a kto chciał zobaczyć to na własne oczy, nie wracał z wyprawy. Na pewno nikt się nie spodziewał tego, co ujrzeli. Był to jasny lewitujący obiekt o zmieniających się barwach. Przypominało to miejsce gdzie się rodzą tęcze, wszystko hipnotyzowało, przyciągało, kusiło, chociaż jednocześnie wzbudzało niepokój. - Piękna… - wymamrotał pod nosem Willow. - Zagłada… – stwierdził Baobab usuwając się w cień. Roland poczuł się słabo, odszedł krok pod ścianę i oparł się, starając się nie dać po sobie poznać, że coś jest poważnie nie tak. W jego głowie pojawił się szum, który nabierając na sile przemieniał się w przeraźliwy pisk, wyrywający zmysły z brutalnością ogra prosto z głębi duszy człowieka. Obraz rozmazywał się w oczach, tylko Brama była wyraźna, nabierając przy tym kształtów twarzy demonów. Wszystko nagle ucichło, w głowie zrodził się kojący kobiecy głos. Wiem, że jesteś pomazańcem Mare, tytana wody, co czyni Cię moim bratankiem. Strzeż się, gdyż śmierć czeka na Ciebie. Roland ocknął się na ziemi, rozejrzał się po towarzyszach, wszyscy byli wpatrzeni w Bramę. Coś zwróciło jego uwagę. - Gdzie jest, Strup?! – wrzasnął dziko na załogę, a ci ocknęli się z hipnozy rozglądając się po sobie. - Musiał się zgubić po drodze. – odparł Dragon - Na to wygląda, pół zielona menda… - Roland zwrócił uwagę na Uhu - A Ty gdzie leziesz? – pirat reagował, lecz gibał się od strony do strony podążając w stronę Bramy, mamrocząc coś pod nosem w rodzimym języku. – Zatrzymajcie go, do kurwy nędzy! Załoga rzuciła się na cyklopa, łapiąc go za ramiona i nogi, trzymając mocno. Lecz jak to zwykło mawiać plemię Baobaba: „Człowiek, który ma siłę zatrzymać cyklopa, nie jest człowiekiem”. Uhu wyrwał się z objęć ludzi i wskoczył do wody. Brodząc po pas w gównie i szczynach, podszedł pod Bramę. Ta zaczęła go wciągać do siebie, jakby wstępował w niebiosa. W chwilę, światłość otoczyła całe jego ciało i wyraźnie przybrała na sile, oślepiając wszystkich. Potem zmieniła barwę na czerwień. Nagle z wnętrza wydobył się głośny wypełniony bólem i przerażeniem wrzask urwany przez odgłos bryźnięcia krwią tak szybko, jakby nigdy nie został wydany. Po tym zdarzeniu Brama wróciła do swoich normalnych rozmiarów, znów mieniąc się spokojnymi, hipnotyzującymi kolorami. Ale już nikt się nie nabierał. Wymazani krwią Uhu, wszyscy stali martwo, jak gdyby jeszcze liczyli, że cyklop wyjdzie i wróci do nich po prostu trochę odmieniony. Roland zdawał sobie sprawę z tego, że to co Brama zrobiła z Uhu, było tylko ostrzeżeniem dla reszty. Faktycznie, mogło być o wiele gorzej, gdyby nie był tym kim był – pomazańcem tytana. Stanie tam, mogło tylko przyprawić ich o jeszcze większe kłopoty. - Idziemy, najgorsze już za nami. – powiedział beznamiętnie kapitan. Roland stąpał bardzo ostrożnie, kalkulując w myślach każdy swój ruch. Wsłuchiwał się w ciszę, rejestrując każdy pisk i szmer – jeśli tylko to miałoby go uratować. Jak każdy piracki kapitan, jako priorytet miał przeżyć za wszelką cenę, a dalej jakoś będzie - Biedny kretyn… - westchnął Slash, wyraźnie przejęty śmiercią bliźniaka. Nikt jednak go nie pocieszał, nie mogli, inaczej chłopak nigdy by nie stał się odporniejszy. Slash był zdecydowanie za młody na pirata, wciąż zbyt wrażliwy. Chociaż miał kordelas zamiast dłoni, jego dusza nie była okaleczona. Przybierając maskę pewności, nie odwrócił się, lecz szedł wiernie za kapitanem. Reszta bardziej zwracała uwagę na Moonshine’a, który nie posiadał współczucia i oblizywał się z krwi Uhu ze smakiem. Załoga Orlicy nieraz miała go zabić, jednak wszyscy, chociaż z trudem , tolerowali to, że kieruje nim dziki instynkt. -Słyszeliście? – Roland zatrzymał drużynę. - Co? – rozszedł się szept między załogą, gdy nagle wielkie, zgniłe i śmierdzące truchło wybiegło z bocznego tunelu, taranując Willowa. - Dalej panienki, potnijmy trochę mięsa!- warknął kapitan, rzucając się na zdechlaka. Wielki i powolny, żadne wyzwanie dla pirata, nawet jeśli jego pięść była wielkości kuli armatniej, i zapewne podobnie ciężka. Problemem był fakt, że gdy tylko Cloudy ciął z impetem po karku, spleśniała skóra okazała się twardsza niż myślał, a ostrze utkwiło w niej jak nóż w serze. Baobab mógł użyć swej plemiennej magii na nieumarłym, lecz perspektywy konsekwencji takiego czynu, odstraszały nawet jego. Na szczęście – w ściekach nie brakowało zwłok poszukiwaczy przygód, wraz z ich dorobkiem, dlatego Baobabowi nie było trudno znaleźć pordzewiały metal, w przeszłości będący ostrzem. Czarnoskóry pirat jako jedyny miał wystarczającą ilość krzepy, by broń wyciągać z ciała potwora po tym jak zadawał ciosy. Dragon był bezradny, ponieważ nie był tak silny jak Baobab, a i jedyne co miał, to ta przeklęta strzelba. Jego naturalna skłonność do hazardu i ryzyka dała o sobie znać i tutaj. Gotów postawić swoje życie na szali – uważnie mierzył w łeb przeciwnika, podążając za nią wzrokiem i lufą w ferworze walki. Zaczął delikatnie pieścić opuszkiem palca spust, nabierając pewności i wyczekując odpowiedniego momentu do strzału. Rozległ się szczęk metalu uderzającego o metal, zdobione ostrze pirackiego kapitana zbiło lufę w dół. Dragon zabrał palec ze spustu. - Odbiło Ci już do końca? – warknął Roland- Jak nie możesz zrobić nic mądrego, nie rób przynajmniej żadnych głu… Pięść potwora zmiotła lidera załogi, ten uderzył o ścianę i upadł na ziemię. Zgniłe ramię wzniosło się do góry, mierząc by zmiażdżyć nieprzytomnego kapitana. Każdy widząc to wymierzył najsilniejszy cios w bestię, jednak żaden nie powstrzymał dłoni by spadła niczym młot na kowadło z hukiem. Zapadła cisza, za ręką poleciała reszta śmierdzącego ciała na glebę. Jedno ostrze wbite w głowę monstrum, od skroni do skroni. To ostrze spowodowało, że pięść chybiła celu, co najwyżej zgniatając czapkę kapitańską. - Te ścieki są gorsze niż labirynt… - stwierdził Strup z uśmiechem zeskakując z pleców podwójnie martwego przeciwnika. - Dragon… - mówił Roland, wstając obolały z ziemi – Twoja działka z najbliższego łupu… Idzie na moją nową czapkę. – zobaczył Strupa próbującego wyciągnąć ostrze. – Zostaw to tam gdzie jest, wtedy będziemy mieli pewność, że już nie wstanie. Ktoś jest ranny? - Niestety nie… - odparł zawiedziony Moonshine. - No to żwawo, już blisko. Ruszyli, a bosman zrównał krok z kapitanem. - Gdyby nie to, że zjawiłeś się w ostatniej chwili, osobiście wygarbowałbym ci skórę… - Z całym szacunkiem, kapitanie – odarł Rolandowi Strup - gdybym nie zjawił się w ostatniej chwili, nie wygarbowałby pan skóry już nikomu. Roland zacisnął zęby ze złości, jednak rozluźnił je na widok światła lamp w tunelu. To znak, że dotarli na miejsce. Piraci z gildiami złodziei żyją tak dobrze jak idą im wspólne interesy. Handel między dwoma gildiami działa dzięki piratom - tak jest bezpieczniej. Na szczęście Roland dobrze dogadywał się z Mistrzem Necroville. Wszyscy zwartym szykiem dochodzili do oświetlonego obszaru. Nagle Roland poczuł coś pod swoją stopą – delikatny kamień na którym postawił nogę. Wiedząc doskonale co to jest, natychmiast złapał za ramię Cloudy’ego, który szedł po prawej stronie swego kapitana, i przyciągnął go przed siebie. Niemal niesłyszalny świst sprawił, że zdziwiona mina Cloudy’ego zmieniła się w grymas bólu. Roland rozluźnił uścisk, a martwy Cloudy upadł na ziemi z sześcioma bełtami wbitymi w pierś. Roland rzucił spojrzeniem na resztę załogi. Złość i niepewność pojawiła się na oczach wszystkich, poza Strupem i Baobabem. Oni doskonale wiedzieli czego można było spodziewać się po Rolandzie. Wymowna cisza pojawiła się w szeregach załogi, każdy przestał ufać kapitanowi, a Roland tym razem nie miał skrzyni złota, która sprawia, że brak zaufania do kapitana przestaje mieć znaczenie u piratów. Rumu też nie miał – sytuacja wyglądała kiepsko, naprawdę kiepsko. Ręce załogi zaciskały się na cutlasach. Zostało mu tylko jedno. - Co, może któryś z was byłby w stanie wyprowadzić was z tych kanałów bezpiecznie?! – wrzasnął na załogę – Kto pójdzie i porozmawia z Mistrzem Necroville? Nikt z was go pewnie nigdy na oczy nie widział! A może chcecie się wrócić do Bramy, czy może oddać się w ręce tamtych zakutych łbów?! No i zostaje jeszcze kwestia zabicia mnie, ciekawym, kto da mi radę… - dobył ostrza, wyczekując reakcji. Po chwili każdy zdał sobie sprawę, że kapitan ma rację, rozluźnili uścisk na broni, wycofując się. Roland schował oręż, z ulgą na sercu. - Dalej. – rzucił stanowczo kapitan, po czym ruszył oświetlonym korytarzem. – To zawsze działa… - powiedział pod nosem z uśmiechem. Weszli do pomieszczenia z wiszącymi na ścianach ozdobnymi dywanami i obrazami. W kącie leżała góra złota przemieszana z drogocennymi naczyniami, obok stał regał, którego półki uginały się pod ciężarem ksiąg. Po środku stał fotel, a na nim siedziała wysoka osoba, z dużym kapeluszem zasłaniającym twarz. Gdy Roland z załogą weszli, nagle zaroiło się od dobrze opancerzonych żołnierzy blokujących wszystkie wyjścia. - Co to ma znaczyć?! – krzyknął Roland - Spodziewałam się po tobie więcej, Rolandzie. – odrzekła postać siedząca na fotelu. – Przybyłeś tu jak myszka do sera, prosto w moje sidła. Oczywiście, sama nie dałabym rady… To jest twoja nagroda bosmanie. – wskazała skarb w rogu sali. Bosman z uśmiechem na ustach podszedł i jakby zapobiegawczo zagłębił dłoń w monetach, wyjmując pełną garść. Ostatecznie rozkrokiem usiadł na kupce, z jeszcze większym uśmiechem wpatrując się w ogień nienawiści płonący w oczach kapitana. - Zabić jego załogę – powiedziała kapitan - Tak jest! – krzyknął jeden z żołnierzy jednocześnie uderzając obcasami. Rozległ się huk wystrzelonych muszkietów, wszyscy za Rolandem padli na ziemię. Strup przyglądał się całej sytuacji uważnie, z dziką satysfakcją. Zapadła cisza, w pomieszczeniu dym. Roland powoli odstąpił kilka kroków na bok. Nagle klatka piersiowa czarnoskórego maga wybuchła bryzgając krwią. Rozerwał ją wydostający się olbrzymi cień, który natychmiast szponiastą ręką sięgnął po pięciu strzelców, łapiąc ich, jak lalki. Wrzask cierpienia podsycany odgłosem miażdżonych kości trwał przez chwilę. Niektórzy z żołnierzy skulili się z przerażenia, większość od razu uciekła w panice. Cień schował się tam, skąd się wydostał, zabierając ze sobą trzymanych żołnierzy, łamiąc ich w pół. Wrzaski ustały i znów zapanowała grobowa cisza. Pozostali żołnierze po chwili powychodzili z ukrycia. - Hm. – mruknęła pod nosem kapitan, wyraźnie nie będąca pod wrażeniem tego co się właśnie stało. Wstała z fotela. - Wiecie bosmanie, że zaraz zginiecie? – powiedział pewny siebie Roland do Strupa. - A jak niby TY masz to zamiar to zrobić? – zapytał śmiejąc się w niebogłosy. - Och, nie ja. - Ma rację. – powiedziała kapitan przystawiając Strupowi pistolet do głowy. Na złote monety, mieniące się w blasku lamp, polała się krew przemieszana z kawałkami mózgu, gdy pistolet wystrzelił. Kobieta zrzuciła kapelusz z głowy, odsłaniając długie kruczoczarne loki. Roland zmrużył oczy przypatrując się rysom twarz. W głowie pirackiego kapitana przelatywały obrazy z dzieciństwa. Domem młodego Rolanda, wtedy jeszcze Roberta, był port małego miasteczka, a matką ladacznica. Ojca nigdy nie znał, ale dużo o nim słyszał – kapitan Stalowobrody, który pewnego razu zawitał do burdelu portowego, zostawiając po sobie pamiątkę w jego postaci. Po kilku latach przypłynął ponownie, a matka prosiła Stalowobrodego o jakiś datek na rzecz chłopaka. Jego ojciec dał matce zdobionego kordelasa, stwierdzając, że jak dorośnie, niech go poszuka, po czym ją zgwałcił. Okazało się, że i za drugim razem zostawił po sobie pamiątkę w postaci córki… - Wiktoria…? Czy to Ty? - Tak Robercie, to ja, twoja siostra. Po tym jak wpadłeś do morza bawiąc się na łódce, wypatrywałyśmy cię z matką miesiącami. Potem, mama zachorowała i zmarła, a ja nie mogąc wiele zrobić, podałam się za chłopaka wstąpiłam do służby króla. Moje ambicje szybko doprowadziły mnie do rangi generała, ale potem już nie mogłam ukrywać tego, że jestem kobietą. A przecież kobieta nie może nosić munduru królewskiego… Porwałam więc statek, dałam dezerterom drugie życie. - A co to ma wspólnego ze mną? Czemu polujesz na swojego brata, niszcząc przy tym całe miasto? - Gdy usłyszałam o piracie Rolandzie i o jego czynach wiedziałam, że to krew Stalowobrodego. Z czasem dowiedziałam się nawet, że to mój brat. Jednak masz za dużo cech ojca, a ja zbyt go nienawidzę, żeby pozwolić na to, aby rodził się jego następca. No i poza tym eliminuję konkurencję do słynnego skarbu Stalowobrodego. - Lepiej połączmy siły, poszukajmy ojca razem, znajdźmy jego skarb i jeśli chcesz możemy go zabić. Jesteśmy rodziną, Wiktorio. - Nie, już dawno nią nie jesteśmy… Rolandzie. Kapitan Wiktoria wyciągnęła zza pasta pistolet. Długa lufa i piękne zdobienia wskazywały na mistrzowską robotę. Broń była tak potężna, że po strzale, raniony Roland wylądował pół metra dalej. Ból przeszywał całe jego ciało, struga krwi wylewała się, a obraz rozmazywał coraz bardziej. - Dobra, pakujcie złoto na „Rycerza” i odpływamy. Następna na liście jest Patty… - Zniekształcone głosy jeszcze dobiegały uszu Rolanda, ale ten już nie wiedział czy to złudzenia, czy prawda. Obraz stawał się coraz ciemniejszy… a może jaśniejszy… Szum i uderzenia wiatru otulały twarz, a trzaski ognia delikatnie pieściły uszy. Nagle Roland zerwał się przerażony szukając swojego cutlasa przy pasie. Po chwili kuląc się z powrotem w okowach przeszywającego bólu. - Tak wytrzymałego ciała jeszcze nie widziałem… - powiedział Moonshine podjadając coś z patelni. – Mnie uratował sztylet przypięty do piersi, blokując kulę, ale co ciebie uratowało kapitanie… - przegryzł kawał mięsa - … wolę nawet nie zgadywać. - Grunt, że żyję, prawda…? – obolały Roland sprawdził pierś dłonią. Pod palcami wyczuwał zszytą ranę. Przewrócił się na bok patrząc na płonące miasto w oddali. Poznawał widok – byli w latarni morskiej na klifie za miastem. - Jaki plan, kapitanie? – zapytał Moonshine podając coś, co przypominało ludzką wątrobę. - Uch, ale śmierdzi… - westchnął Roland – weź mi to gówno z przed twarzy, cholera wie co Ty tam żresz… - podniósł się, spoglądając na zachodzące, krwiste słońce za wodami. – A plan? – uśmiechnął się pod nosem z iskrą w oku – Morze wspomoże… Mi zawsze pomaga.
  5. Cwieka

    CD Projekt w Newsweeku

    Kupię na bank. Wreszcie coś ciekawego... Jakaś odskocznia od problemów politycznych, skandali i innych dołujących pierdół...
  6. Niech wychodzi. Już się kurna doczekać nie mogę!
  7. Gramsajty świetna sprawa. Na początku się wahałem, ale jak już sobie założyłem [notabene niechcąco :P] to w ogóle nie żałuję. W sumie czego tu żałować?? :D Zachęcam wszystkich niezdecydowanych i wzbraniających się :). Pozdrawiam!
  8. Cwieka

    Niższe ceny w sklepie gram.pl!

    Chyba pokuszę się na Most Wanted :> Btw. Faktycznie, niektóre promocje w gram.pl są z cyklu "rotfl" :D. No, ale patrząc od drugiej strony medalu, to zawsze dostaje się troche WP na inne zakupy itp, prawda. :)
  9. Cwieka

    Aresztowany za pogaduszki

    Co tym ludziom chodzi po głowie... o.O
  10. Poprawka: Mam Gothic 3! :D:D
  11. Company of Heroes, Gothic 3, Medieval II: Total War, Warhammer 40K: Dawno of War, Neverwinter Nights 2. Nie, nie mam tych gier niestety. Ale gdybym miał tyle kasy, to już byłyby moje :).
  12. Kusi mnie Test Drive, ale sam nie wiem. Nigdy jakoś nie ciągnęło mnie do samochodówek [dopóki nie zagrałem w Undergrounda, ale to inna sprawa :) ]. Za tyle kasy chyba jednak zrezygnuję, ale dla fanów tego typu gier, albo samej serii, to JEST oferta :P.
  13. No, no, no... fajnie. Mam obie gry i obie w EK. Szkoda tylko, że na początku tyle nie kosztowały ^^''. Hehe, pozdro, btw. jeśli ktoś ma wątpliwości co do kupna, to od siebie mogę szczerze powiedzieć, że na żadnym z tytułów sie nie zawiedziecie ;).
  14. Skoro film wygrał, to już coś znaczy. Na pewno nie było zerowego wkładu własnego, bo jednak coś tam jest. Jeśli ktoś twierdzi, że to żenada, to zgadzam się z każdym kto już powiedział "Zrób lepszy" i dodam, "zaprezentuj, a wtedy go ocenimy i nie będziesz taki hej do przodu". Fakt jest taki, że animacja nie jest wysokich lotów, raczej prosto wykonana. Zgadzam się, że można było dodać tam sporo więcej. Czcionka faktycznie nie zachwyca... Muzyka nawet mi się podobała, ale dla mnie, jeśli miałbym prezentować jakiś produkt, to przynajmniej przez 15 - 20 sekund wrzuciłbym ostrego rocka i scenę walki, aby mógł przejść dreszcz podekscytowania. To zawsze działa. Podsumowując i nie rozpisując się, film nie robi na mnie wielkiego wrażenia, ale jeśli wygrał, to na pewno nagroda mu się należała.
  15. Cwieka

    Za pieć północ

    A ja się chętnie wypowiem na temat Gothica 3. Wspomniano kilka wad, a i owszem. Ale jak dla mnie tylko takich malutkich. A co z wymaganiami?? Przecież to jest śmiech na sali! Ja zaczynam zachodzić w głowę, czy gamemakerzy aby na pewno robią gry dla graczy... Niestety nie każdy ma wypasionego kompa, a teraz sprzęt tani nie jest. Zwłaszcza przed sezonem świątecznym. I choć mój nie jest taki zły (Intel Celeron D 3,1 @ GHz, 512 RAM DDR 400 CL3, Radeon 9800 Pro - 12 potoków), to grać się nie da "normalnie". Gdybym miał oceniać Gothica 3, to dałbym 2/10. (-7 za wymagania, -1 za drobniejsze błędy.) A gdybym miał możliwość spotkania typków z Piranha Bytes, to bym tym... (nie będę pisał, bo skasujecie posta), nakopał tak do dupy, żeby od razu popracowali nad kodem gry i zmniejszyliu wymagania. Niech ich szlag trafi, czarny kot przebiega codziennie drogę 1000 razy, czarne chmury nad nimi wiszą i niech im się koszmary śnią że ich Krwiopijca żądli!