Jaracz

Gramowicz(ka)
  • Zawartość

    1436
  • Dołączył

  • Ostatnio

Wszystko napisane przez Jaracz

  1. Jaracz

    Angela Merkel otworzy gamescom 2017

    Zauważyłem to samo. Propaganda medialna już zrobiła niektórym ludziom taką papkę z mózgu, że objawia się ona psychozą - irracjonalną obawą przed jednym albo drugim Kaczyńskim, okazjonalnie Macierewiczem. Niestety dyskusja na tematy polityczne z takimi okazami szerokich horyzontów myślowych zawsze spełza na niczym - wystarczy pochwalić obecny rząd za jedno dobre działanie, a następuje straszenie tym krwiożerczym Kaczyńskim albo awansuje się do roli "PiSiora". Nawet jeśli nie miało się z nimi nigdy nic wspólnego. Swoją drogą dobry agent z fenr1ra, że wie już dzisiaj, kto zapisze się pozytywnie na kartach historii i że na pewno będzie to Angela. Mogę wiedzieć, za co będzie pozytywnie wspominana przez potomnych? I czy mogę pożyczyć kryształową kulę?
  2. Nie kojarzę nazwiska Pana redaktora, ale z miejsca kupił sobie moją sympatię. Oby tak dalej! Po pierwsze dowiedziałem się czegoś nowego (m.in. badania Kahnemana); po drugie został poruszony interesujący wątek; po trzecie jest to wiedza odniesiona do rzeczywistości, poparta przykładami - w końcu ekonomia i psychologia wpływają na niemalże każdy aspekt naszego życia. Nie chcę w sztuczny sposób wywoływać konfliktu, natomiast od razu rzuciła mi się w oczy różnica pomiędzy powyższym artykułem a felietonami pewnego niedzielnego (dosłownie) pisarza na tym portalu, u którego dla odmiany dominują: propagowanie swoich poglądów, moralizatorstwo i próba potwierdzania stawianych tez własną opinią. Wracając natomiast do wątku, w trakcie czytania wpadły mi do głowy dwa przykłady. Pierwszym jest Mass Effect, na temat którego chyba większość się zgodzi, że jako całość stanowi całkiem udaną trylogię. Jednak największą burzę internetową wywołało spartaczone zakończenie, które mimo że stanowiące niewielki ułamek całości, w dużej mierze popsuło odbiór gry i opinię całej marce. Okazało się, że inwestycja czasowa/emocjonalna/jakakolwiek dokonana przez gracza na przestrzeni trzech gier nie miała znaczenia, tak samo jak decyzje podjęte w trakcie przygody, bo kluczowy i wieńczący wybór ograniczył się do wskazania preferowanego koloru. U rzeszy osób końcowe złe wrażenie przyćmiło całą resztę wspomnień. Drugim i trochę odwrotnym przykładem jest Dark Souls, które za sprawą rzucenia gracza na głęboką wodę i udzielenia mu raptem strzępków informacji przy pierwszym kontakcie wzbudza skonfundowanie, niepewność, może nawet niechęć - dlatego wiele osób skutecznie odbijało się od tego tytułu przez wysoki próg wejścia i już do niego nie wracało. A w praktyce? Wystarczy trochę opanować pada i nauczyć się schematów walki przeciwników. Zresztą przecież w tej grze nie da się przegrać.
  3. Dokładnie to. Nie demonizowałbym za Serafinem roli jakiejś małej elastyczności społeczeństw zachodnich, bo to żadna cecha charakterystyczna, a raczej ogólna reguła, że ludzie z dystansem podchodzą do zmian. Raczej zwróciłbym uwagę na to, że gry w nowoczesnej formie to dużo młodsze medium od swoich wymienionych kolegów w postaci muzyki, książek czy filmów. Dzisiaj widok 30-latków grających na komputerze albo w planszówki jest powszechny, bo urodzili się w latach 80 - 90, kiedy startował boom na RPGi, systemy bitewne, konsole, gry komputerowe etc. Po prostu potrzeba czasu, aby nastąpiła zmiana pokoleniowa, a nowocześniejsze formy rozrywki staną się tym samym, czym dla starszych były tradycyjne gry w karty, warcaby lub szachy. Tak nawiasem mówiąc, odnosząc się do fragmentu tekstu - jeśli ktoś uprawia hobby i czuje kompleksy lub niższość z powodu niedoceniania go przez innych, ten pała, a raczej atencyjna pała. Hobby to aktywność, którą człowiek realizuje dla siebie, a nie dla poklasku plebsu.
  4. Na podstawie rzetelnego źródła "bo tak mi się wydaje", jak mniemam? I pewnie całkiem przypadkowo większość z nich znajduje się w przeciwnym obozie myśli politycznej/światopoglądowej? Parafrazując - są miliony redaktorów, którzy myślą, że piszą dobre artykuły. Jest to równie ważki problem społeczny, nad którym należy się pochylić.
  5. Jaki problem? Petycja co najwyżej świadczy o problemie nieodróżniania przez ludzi normalnych treści od ewidentnych prowokacji, ewentualnie o "problemie" (w cudzysłowie, bo dorośli ludzi mają zazwyczaj bardziej realne problemy) poprawności politycznej, który media same rozdmuchały i teraz z udawaną troską pochylają się nad stworzoną przez siebie kreaturą. Moim głównym zarzutem jest tendencyjny (jak zwykle) wydźwięk artykułu Serafina, który znalazł sobie pretekst do głoszenia "postępowych" ideologii. Cały ten fragment brzmi jak niskich lotów agitka polityczna, a rzekomo "tolerancyjny" Serafin bez pardonu obraża ludzi, którzy wyznają inny światopogląd od jego. Ignorując całkowicie przy tym, że petycja to jedno ogromne szyderstwo, a ludzie, na co wskazują choćby komentarze kilku osób w tym wątku, wychwycili w większości intencje autora petycji i podłączają się pod nią, by kontynuować karuzelę trollingu. Zatem ja twierdzę, że większość (przynajmniej ta z jakimś polotem intelektualnym) jednak zdaje sobie z prowokacyjnego charakteru tego przedsięwzięcia. Oczywiście prowokacje mają to do siebie, że zawsze ktoś się na nie nabierze - niech za przykład posłuży Serafin.
  6. Nie ma to jak stworzyć artykuł i wytykać komuś hipokryzję w odniesieniu do ewidentnie prześmiewczej petycji, która ma raczej za zadanie ukazać niedorzeczność środowisk lewicowych, które protestują i oburzają się na wszelkie przejawy dziko pojętej dyskryminacji. Zakładam, że następny felieton będzie na podstawie newsa z ASZdziennik albo petycji stworzonej przez samego redaktora. Jestę dziennikarzę.
  7. Oho, zatem Cukierberg wziął się za teorie ekonomiczne - albo raczej za robienie z siebie zbawiciela wraz z innymi postępowcami, próbującymi wprowadzić nowy porządek świata. Oczywiście takie postulaty łykają głównie ignoranci ekonomiczni lub wspomniane grupy interesu, którym powtarzanie takich bredni jest na rękę. Pieniądz w gospodarce jest takim samym towarem jak cała reszta - oznacza to, że przy jego kosmicznym dodruku (co się wiąże z dochodem gwarantowanym) spadnie jego wartość, rynek zostanie rozregulowany i tylko wyczekiwać hiperinflacji i kryzysów finansowych, które przebiją wszystkie poprzednie. Od kiedy nie obowiązuje standard złota (czy choćby srebra), instytucje takie jak Europejski Bank Centralny, Międzynarodowy Fundusz Walutowy czy System Rezerwy Federalnej mają masę narzędzi do manipulowania pieniądzem, a co dopiero się wydarzy, jeśli scentralizowane organy państwowe (czy inne) będą miały monopol na wypłacanie wszystkim obywatelom pensji. Wtedy oficjalnie ludzie zostaną niewolnikami na łasce elit. Minie jeszcze kupa czasu zanim robotom zostanie dana szansa stać się autonomicznymi i zastępować ludzi w podstawowych sprawach, nie mówiąc już o rzeczach, które wymagają pomysłowości, kreatywności i wszechstronności ludzkiej. O ile taki moment kiedykolwiek nastąpi. Do tego czasu system ekonomiczny będzie niewydolny, bo nawet średnio rozgarnięty chłop wie, że nie da się nalać z pustego - żeby ludziom rozdawać pieniądze, trzeba najpierw mieć z czego. Za przykład może posłużyć pomysł systemu emerytalnego, który mógł jako tako funkcjonować za rządów Bismarcka, gdy obejmował ludzi powyżej 70 roku życia (wtedy średnia długość życia wynosiła 45 lat) albo wcześniej, gdy emeryci wojskowi otrzymywali przywileje w postaci ziemi czy tytułów, ale stanowili grupę wysokiego ryzyka, w dodatku dość ograniczoną. Oczywiście z czasem musiało się to przerodzić w system społeczny, który jest niewydolny i pozostaje wyłącznie kwestią (niedługiego na osi historii) czasu aż, za przeproszeniem, pieprznie w cholerę. Wystarczy zerknąć na kondycję ZUSu. Kto się łudzi, że będzie inaczej, ten pała i kropka. Kolejną kwestią jest, jak już zauważył jeden z poprzedników, kto przy panującej beztrosce finansowej i rozleniwieniu miałby się zajmować produkcją wspomnianych gier? Serafin z wąskiej perspektywy ocenia wyłącznie sytuację konsumenta, zapominając o motywacji ludzi, którzy mieliby te gry produkować. Jasne, będą pasjonaci tworzenia gier, którzy będą to robić dla frajdy lub z innych pobudek, ale przynajmniej tyle samo jest ludzi, którzy nie pałają miłością do swojego fachu - mogliby żyć bez swojej pracy, co nie zmienia faktu, że ciągle się przykładają i są solidnymi rzemieślnikami czy fachowcami. Zakładając oczywiście, że państwo w swoich ciągotach do interwencjonizmu i sprawowania kontroli nie zabroni posiadania źródeł dodatkowego dochodu, a pewnie w tym kierunku by to poszło. Rynek złożony wyłącznie z pasjonatów lub karierowiczów skuszonych dodatkowym groszem mógłby akurat oznaczać mniejszą ilość gier. Na temat ich jakości się nie wypowiadam, bo mogłoby to pójść w dowolnym kierunku. Na zwieńczenie dodam, że taki system to utopia, nie ma racji bytu i nigdy nie sprawdzi się w powszechnym obiegu. Wszystko to z podstawowej przyczyny, że człowiekiem od zawsze rządziła ambicja, chęć rywalizowania czy choćby poprawienia swoich warunków bytowych. Dlatego zawsze znajdą się jednostki, które nie zadowolą się bylejakością i przeciętnością, zresztą też z tych przyczyn socjalizm zawsze przegrywał w rachunku historycznym. O naturalnych mechanizmach ekonomicznych już nie wspominam. Chyba że ludzie już kompletnie zbydlęcieją, ale wtedy to droga ku samozagładzie i nawet nie będzie mi ich specjalnie szkoda. Teraz tak naprawdę kończąc: pojawiają się już pomysły opodatkowania robotów, więc jeśli koledzy socjaliści w swej mądrości narzucą im jakieś "niezbędne składki pracownicze" w wysokości 90%, nie ma co się przejmować wizją pójścia ludzi w odstawkę.
  8. Fajnie, to najbardziej wyczekiwany przeze mnie RPG w tym roku. Jedynka pod względem walki była wyśmienita.
  9. Prawdziwa galeria sław! Żadnej nie znam. :S
  10. Nie dowiedziawszy się nic z recenzji o trybie multiplayer i zasięgnąwszy informacji u znajomego na podstawie doniesień, stwierdzam, że Reric (błąd zamierzony, choć Rericiem nazywano starą ekipę tam pracującą - teraz nie wiadomo, co to za stażyści) robi sobie jawną kpinę z klienta i na bank nie zobaczą moich hajsów w dniu premiery. Dlaczego? Niektórzy twierdzą, że kampania to zapychacz i jestem skłonny w to uwierzyć. Zatem co oferuje tryb multiplayer w dniu premiery? Raptem 8 map, podzielonych na trzy tryby rozgrywki, więc pewnie możemy się spodziewać trzech map do 1vs1, trzech do 2vs2 i dwóch do 3vs3. Większość zrobionych na odwal z dwoma lub trzema liniami na podobieństwo MOBA. Co więcej początkowo ma nie być żadnego trybu rankingowego, czyli samo rozrywkowe prztykanie się z mniej lub bardziej znanymi ludźmi. Tryb obserwatora na multi? Również można zapomnieć. Masakra. Kiedyś za pełnoprawny świeży tytuł płaciło się ~100 zł, a teraz żądają dwa razy więcej w pakiecie z mętnymi obietnicami dokończenia gry w przyszłości. Co oni robili do tej pory?
  11. Chciałem się dowiedzieć z recenzji, jak stoi multi i czy ma potencjał. Dowiedziałem się, że nie wiadomo, początki są trudne i istnieje wysoki próg wejścia (w której chociaż trochę bardziej rozbudowanej strategii tak nie jest?), a poza tym gry drużynowe bywają frustrujące, bo ich wynik zależy od innych graczy. Odkrywcze. Zresztą skoro Pan Serafin uważa DoW 2 za grę o niezwykłej głębi taktycznej, to może jego brak rekomendacji w tym przypadku należy traktować jako rekomendację. W każdym razie przekonam się w weekend podczas otwartej bety.
  12. Szykuje się takie dzieło, że musiało je dźwignąć dwóch pisarzy. ;P
  13. Jaracz

    Problemy długich gier - felieton

    O, to, to! Mnie też się gra okrutnie dłużyła z tego powodu, ale jakoś dobrnąłem do końca. W pewnym momencie denerwowała mnie już sama świadomość, że Śmierć, który powinien budzić grozę, przez wszystkich dookoła traktowany jest jak tani lokaj. -_o
  14. Spoko, skoro rozmawiamy o tym micie rozpowszechnianym przez dyletantów, to w pierwszej kolejności zasięgnij do źródła i poczytaj sobie badania gościa, od którego zaczęto powtarzać zasadę 55-38-7, wybiórczo ją interpretując: Mehrabian, Ferris, 1967, Inference of Attitudes from Nonverbal Communication in Two Channels. Journal of Consulting Psychology Zgaduję, że tego nie zrobisz, już o interpretowaniu metody badawczej i wyników na własną rękę nie wspominając, a o sprawie pisali nieraz mądrzejsi ode mnie, więc wystarczy skrótowo zerknąć: http://badania.net/mit-mehrabiana/ lub tu http://www.neurosemantics.com/the-7-38-55-myth/ lub tu https://pl.wikipedia.org/wiki/Albert_Mehrabian lub tu Reszta Twojej wypowiedzi nijak nie przystaje do rzeczywistości, bo (nauczony doświadczeniem wychodzenia z domu i uczestniczenia w różnego typu eventach), wiem, że jednak zazwyczaj ludzie klaszczą, wiwatują lub dopraszają się bisu na występach płatnych, typu: koncerty, kabarety lub spektakle teatralne, a nie na występach cosplay'owych, które nie każdemu mają obowiązek się podobać, bo stanowią raptem dobudówkę do wydarzeń o profilu growym czy filmowym i nie są główną atrakcją. Z tego powodu oczywistym dla mnie i dla każdego ceniącego wolną wolę u ludzi jest, że powinni klaskać tylko ci, którym występ się podoba. Jeśli należy doceniać sam wysiłek jednostki, to znowu wracamy do absurdalnego punktu, w którym klaszczę mojemu psu po zrobieniu zdrowego stolca. Chcąc szerzyć taką głupkowatą ideologię, stwarza się też zagrożenie, że artysta, dostający za każdym razem jednakowy aplauz "z obowiązku", nie otrzyma realnego feedbacku od publiczności, nie będzie wiedział, co się ludziom podoba, a być może nawet więcej - stwierdzi, że lepiej jest robić chałturę, bo ludzie i tak zawsze reagują tak samo. Ostatnie kilka zdań Twojego komentarza już brzmią typowo jak "są my i oni": Pan Serafin należy do "mych", którzy zgłębili wartości wyższe, o czym chwalą się moralizatorskim tonem, wiedzą co słuszne i nie, czują wyższość z tego powodu nad innymi robaczkami i najchętniej narzucaliby ustawowo obowiązek podzielania ich poglądów - niestety obawiam się, że to przekracza czyjeś kompetencje, więc można (i należy) je traktować z przymrużeniem oka jak bredzenie pijanego wujka na imprezie rodzinnej.
  15. Pozwolę sobie sparafrazować: Czy redaktorzy gram.pl naprawdę są tacy chamscy? Proste pytanie, jeszcze prostsza odpowiedź. Tak są, jak najbardziej. Z tą przewagą komunikacji niewerbalnej w rozmowie to wierutna bzdura, co zresztą pisałem pod którymś z poprzednich felietonów, ale niektórzy są wyjątkowo odporni na przyswajanie nowej wiedzy. No i kolejny "materiał dowodowy" dopasowany pod wcześniej ułożoną tezę - sieć to zło, ludzie to chamy przez sieć, ludzie nie klaszczą przez sieć. Na szczęście w pobliżu był Pan Serafin, którego od dzisiaj wielbią nagłówki w gazetach: Bohaterski redaktor daje pokaz odwagi i kultury klaszcząc po występie cosplayerki. Ja z kolei zapytam, co to za obowiązek klaskania po każdym występie? Takie bezmyślne podłapywanie klaskania od innych ludzi raczej świadczy o prymitywnych instynktach stadnych, a nie jakiejś wyższej formie rozwoju kulturowego. Jeśli chcielibyśmy klaskać przy każdej okazji, gdy ktoś włoży w coś wysiłek, to ja od dzisiaj klaszczę mojemu psu po zrobieniu kupy, mojej dziewczynie po zrobieniu obiadu i kierowcy autobusu po zatrzymaniu się równolegle do przystanku. Stawiam dolary przeciwko kasztanom, że Pan redaktor jest jednocześnie śmiertelnym wrogiem zwyczaju klaskania przez Polaków po udanym lądowaniu samolotu, bo uważa to za straszny obciach i wiochę. Otóż aplauz i brawo należą się za występ, który się, uwaga - podoba. Doceniamy artystę? Dajmy temu wyraz. Może Pani cosplayerka nie zrobiła furory? Ludzie nie byli jakoś specjalnie zachwyceni lub uważali, że widzieli lepsze występy? Oczywiście takiej opcji autor nie bierze pod uwagę, bo przecież trzeba było pokazać, że ludzie to chamy, a sieć jest temu współwinna! Wyjątkowo mętny i luźny związek pomiędzy jednym a drugim, jeśli mnie spytać, ale co ja tam wiem - ważne, że całość pasuje do postawionej na wstępie artykułu diagnozy.
  16. "Hurr durr, jestem odważnym recenzentem i taki ze mnie bezkompromisowy nonkonformista, że grze, którą objechałem z góry do dołu, wystawię jednak 7/10, żeby zbytnio się nie narazić."
  17. Zabieg wyciągnięcia pojedynczych, wyselekcjonowanych przez siebie elementów gry i zestawienia ich z wybranymi tytułami jest naprawdę spoko - w ten sposób można wybronić każdą grę i każdą tezę. Ej, bo ME: Andromeda ma świetną fabułę. Taka Contra na Pegasusa miała fabułę do kitu, a jest uznawana za klasyk. Dialogi w ME są kiepskie? Haha, głupi! W takim Mario mieliśmy tylko gadającego grzyba, który mówił, że księżniczka jest zamknięta w innym zamku. Pod względem walki ME bije na głowę Tetrisa, bo możemy sobie strzelać gdzie chcemy, a tam klocki mogły lecieć tylko z góry na dół! No i Panie, interpunkcja...
  18. Czyli jak zwykle - jeśli większość ma pretensje, jest to wina większości, a nie jednego Serafina. Bardzo wygodne podejście przy otrzymywaniu jakiejkolwiek krytyki. Poza tym ta teoria nie trzyma się kupy - większość piszących tutaj ludzi sugerowała obniżenie oceny, żeby była spójna z tekstem recenzji, opcjonalnie na odwrót. Od kiedy psychofani są skłonni obniżać ocenę swojemu ulubionemu produktowi? Skoro już szukamy teorii spiskowych, to ja pomogę! Koncepcją, w którą skłonny byłbym uwierzyć, byłoby wytłumaczenie, że komentujący mają raczej uraz do samego recenzenta.
  19. Po pierwsze, skoro już uprawiamy czepialstwo, wskazałem wyraźnie na "Twoją pokręconą logikę", która nie musi mieć wiele wspólnego z logiką, tak samo jak istnieją "prawda" i "gó**o prawda", które nawet obok siebie nie stoją. Do drugiego trudno nawet mi się odnieść, bo kontynuując dyskusję w oczywisty sposób jednak próbujesz coś udowodnić, więc zdecyduj się. Po trzecie cena jest najważniejszym czynnikiem (przynajmniej z mojego punktu widzenia, ale na pewno istnieją klienci, dla których na bliższym planie znajdzie się choćby czas czy poziom obsługi), ale tylko jednym z wielu. Jeśli wybierając produkt, okaże się, że wszystkie sklepy cenowo prezentują podobną ofertę lub różnica jest rzędu 5 - 10 zł, nagle okaże się, że jednak te wszystkie poboczne motywacje, w tym ideologiczne, które tak usilnie ignorujesz i stanowią mniejszy procent (ale jednak składają się na całość) nagle zadecydują o zakupie lub jego braku. Tak, w pierwszym poście napisałem skrótowo, że ze względu na mało atrakcyjną ofertę cenową nie dokonuję tu zakupów, bo jakoś nie widziałem celu w pisaniu na forum rozprawki na temat wszystkich czynników decyzyjnych przy realizowaniu przeze mnie zakupów, ich analizie i procentowym udziale. W moim przypadku strata korzyści dla sklepu również będzie obowiązywać, choćby z tego powodu, że przy poszukiwaniu oferty na grę, z uwagi na moje niechętne podejście do serwisu, w przedbiegach usunę go z puli potencjalnych kandydatów i zasilę portfel konkurencji.
  20. Ten większościowy udział przekazu niewerbalnego w komunikacji to jedna z bardziej powszechnych głupot powtarzanych przez ludzi. Załóżmy, że chcę przytoczyć w rozmowie fragment z pierwszego lepszego artykułu z defence24.pl: "Jak informował w lipcu "Stars and Stripes", siły zbrojne Stanów Zjednoczonych zamierzają wykorzystać instalacje w zachodnich Niemczech, kontrolowane wcześniej przez Brytyjczyków, do rozmieszczania sprzętu przeznaczonego do wzmocnienia potencjału US Army Europe." Na zdrowy rozum - powodzenia z przekazaniem takiej konkretnej informacji bez werbalnego udziału lub w jakiejkolwiek dyskusji, która toczy się pomiędzy osobami starszymi niż 3 lata. Mehrabian, który odpowiada za teorię 7-38-55 (czyli odpowiednio procentowy udział: treści wypowiedzi, głosu i komunikacji niewerbalnej), wskazał, że zasada dotyczy odczytywania postaw i emocji, co stanowi tylko pewne pole komunikacji, więc z całą pewnością stwierdzenie "za 65% przekazu odpowiada komunikacja niewerbalna" jest bzdurą. Nikły udział mowy głównie dało się zauważyć przy sprzecznej postawie niewerbalnej w stosunku do przekazu werbalnego, ale nie trzeba być społecznym wymiataczem, by połapać się, że smutna osoba mówiąca "jestem wesoła" raczej nie ma tego myśli. Do samej metodologii badań też można mieć kilka zarzutów, ale nie chce mi się dalej punktować. W każdym razie szkoda się pochylać nad tekstem, który od podstaw bazuje na fałszywym założeniu.
  21. Moim dotychczasowym powodem niekupowania w ich sklepie były niezbyt konkurencyjne ceny i mało atrakcyjna oferta, bo nie interesowałem się polityką serwisu, ale jeśli będę miał taką zachciankę, to bez krępacji do mojej niechęci dołożę jeszcze powody ideologiczne. Zapewne czynniki finansowe są decydujące, ale cała reszta też istnieje i wpływa na finalny stosunek, więc nie wiem, co w tej swojej pokręconej logice próbujesz udowodnić. Aha, i jeszcze wyłóż mi proszę, ile krzywdy wyrządzę sobie nie wspierając takiego serwisu jak gram.pl, gdy na rynku mam pierdyliard innych serwisów na temat gier i sprzedawców sprzętu komputerowego do wyboru, bo nie ogarniam ani trochę.
  22. Bzdura. Klient ma prawo podejmować decyzję zakupu lub pomocy dla serwisu ze względu na upodobania, sympatie do marki lub sprzedawcy albo jakiekolwiek inne widzimisię. Analogicznie z dowolnie wybranych przez siebie powodów może zacząć go bojkotować poprzez brak wsparcia. Związek zachodzi taki, że jest to indywidualna decyzja kupującego, bo to jego pieniądze i jego wybór - tak samo twórca gry czy jakiegokolwiek innego dzieła ma prawo do pełnej realizacji zakładanej przez siebie (lub inwestorów) koncepcji bez względu na kulturowych marksistów i innych pieniaczy, którzy przymusem próbują narzucić innym swoją wizję świata, vide autor popełnionego tekstu. Jako że pieniądz jest obecnie najbardziej uniwersalną wartością na świecie, najłatwiej jest nim kreować wsparcie lub dezaprobatę dla działalności firm, a te na bazie pieniądza najdotkliwiej odczuwają sympatie klientów. Jeśli gram.pl ma zamiar dalej przemycać podteksty polityczne do recenzji lub zastępować rzetelne teksty o grach wycieruchami przynoszącymi na myśl tanią agitkę propagandową, uważam wręcz za stosowne, by zaprzestać kupowania w ich sklepie czy aktywności na stronie. Zastanawia mnie tylko, czy wielmożny redaktor Serafin sam wsadza wątki światopoglądowe do swoich tekstów, bo jest niespełnionym działaczem publicznym, czy może "góra" go zachęca, żeby wylewał swoje frustracje, bo to napędza ruch na stronie - w końcu sytuacja powtarza się któryś raz. Pierwsze jestem w stanie przełknąć, drugie uważam za podłe.
  23. O, i to jest dobre podejście! Może jak gram.pl odczuje straty w portfelu, to redaktor naczelny czy ktoś wyżej zacznie przyglądać się wypuszczanym tekstom i ukróci te niskiego lotu prowokacje. Sam bym zagroził, że nie wydam więcej pieniędzy w ich sklepie, ale cenowo mają tak mało atrakcyjną ofertę, że nie kupuję u nich od lat.
  24. Nie miałeś nigdy do czynienia z wojskiem, nieprawdaż? Strzelanie to paradoksalnie niewielka część służby, od wieków przeważającą część żołnierskiej doli stanowi bieganie, dźwiganie, umiejętność przetrwania i znoszenia parszywych warunków bytowych. Oczywiście dzisiaj te proporcje wyglądają różnie w zależności od specjalizacji, stopnia i korpusu, ale dla uproszczenia bierzemy na cel typowego piechura. I tak, w przypadku tych spraw nie tyle przydatny jest penis, co precyzyjniej jądra, które produkują większość testosteronu. EDIT: O, Aquma mnie uprzedził. Cała ta polityczna poprawność to granda, co zostało już pięknie wyłożone przez licznych przedmówców. Większość marudzenia mniejszości to błahostki lub walka o przywileje, którymi rozsądny człowiek nie ma czasu się przejmować, a wynikają raptem z kompleksów i niedowartościowania jednostek, co nie jest problemem społecznym, tylko ich własnym. Pragnę zauważyć, że Azjaci, którzy mają prawo czuć się pomijanymi w zachodniej kulturze, nie uskarżają się jakoś na dyskryminację, a wynika to z tego, że są: mądrzejsi, świadomi własnej wartości i przede wszystkim nieprzesiąknięci zachodnią (i idiotyczną momentami) ideologią.