bruli

Gramowicz(ka)
  • Zawartość

    731
  • Dołączył

  • Ostatnio

Posty napisane przez bruli


  1. Dnia 27.03.2008 o 17:32, Erton napisał:

    Normalnie są miejsca gdzie zapisujesz grę chyba, ale już nie pamiętam.


    Hmm... może przy tych statuach z klepsydrami? Ale to by było dziwne bo nie zauważyłem takiej opcji...

    Dnia 27.03.2008 o 17:32, Erton napisał:

    W każdym razie ja na pewno nie zapylałem całej misji od początku. Co do Agni i Rudry. Nie rozwalaj najpierw
    jednej potem drugiej, tylko najpierw jednej zbij energię prawie do zera, potem rozwal
    drugę i szybciorem tamtą dobij. Bo jak weźmie 2 miecze to jest naprawdę ciężko, ale pewnie
    już o tym wiesz :)


    Dzieki za radę, na pewno się przyda, jak tylko minie mi złość na tę grę. =]


  2. Czy w DMC3 za każdym razem kiedy zginę muszę przechodzić CAŁY level od początku? Frustrujące są potyczki z bossami, które z racji swojej trudności muszę powtarzać wielokrotnie, ale kiedy ginę w walce z Agni i Rudrą na ekranie pokazują się tylko dwie opcje: END i RESTART THE MISSION. Zachowuję zdobyte orby, xp itd. ale co z tego skoro po raz n-ty muszę przechodzić cały lvl 5... :/


  3. > A co do szacunku dla własnego języka, to mam tu na myśli również jego propagowanie w
    > świecie. Krajom takim jak Niemcy, Francja czy Włochy (a jak napisał Budo - również Hiszpania)
    > zależy na tym aby ich języki były znane w świecie i aby inne nacje uczyły się ich języków.

    Francja, Hiszpania, Wielka Brytania, Niemcy to potęgi ekonomiczne lub kolonialne. Chcąc, nie chcąc ich językami posługują się ogromne ilości ludzi w dziesiątkach państw na całym świecie, ergo znajomość któregoś z tych języków pozwala porozumieć się z setkami milionów ludzi. Z drugiej strony mamy zaś stosunkowo trudny język polski, mówi nim około 40 milionów osób, których kraj, w porównaniu do wyżej wymienionych ma raczej niewiele do zaoferowania.

    > Dubbing jest jednym z elementów tej polityki.

    Szczerze wątpię, żeby akurat dubbing miał tu duże znaczenie. Nawet BBC w Polsce, żeby przyciągnąć, większą ilość odbiorców zaczęła korzystać z lektorów, a przecież jej celem jest właśnie propagowanie kultury i języka angielskiego.

    > My jesteśmy w grupie krajów, które wychodzą z założenia odwrotnego: to nie inni mają
    > się uczyć naszego języka, tylko my mamy się uczyć języków innych narodów.

    Ma to swoje logiczne uzasadnienie, na przykład w liczbach.


  4. Dnia 27.02.2008 o 11:23, A-cis napisał:

    Wydaje mi się, że w większych krajach (większych ... Hiszpania jest akurat porównywalna
    z Polską :) i szanujących swój język, wszędzie dubbingują dialogi. Robią to Niemcy, Francuzi,
    Włosi. W sumie nie wiem, czy jest jakiś kraj większy od Polski gdzie by tego nie robiono ...


    Co ma, jeśli mogę zapytać, szacunek do ojczystego języka z dubbingiem? Myślałem, że posługiwanie się lektorami było związane z niskimi kosztami i łatwością produkcj takiej ścieżki dźwiękowej, co było zapewne nie do przeceniania dla rodzimych, raczkujących telewizji. Do tej pory zdążyliśmy się do lektorów przyzwyczaić (jak pokazały badania zlecone przez BBC, 52% respondentów preferuje właśnie ten rodzaj ścieżki), więc stacje przy nich obstają (i pewnie też dlatego, że ciągle serwują nam odgrzewane kotlety, które już dawno przetłumaczyły...). Swoją drogą, muszę przyznać, że poziom niektórych zagranicznych dubbingów (np. niemieckich czy czeskich) jest żenujący, jeśli chodzi o dobór głosów.
    Jeszcze jedno, lektorzy występują również w Rosji, wychodzi więc na to, że Rosjanie nie szanują swojego języka. =]


  5. Dnia 15.02.2008 o 19:06, master matrox napisał:

    Szczerze powiedziawszy, to moim zdaniem decyzja o wypuszczeniu takich kart na rynek nie
    była dobra.


    Nie bój się, zapewne ludzie na odpowiednich stanowiskach w firmie S3 Graphics mają większe rozeznanie w temacie niż my i podejmują świadome decyzje.
    Co do następnych Twoich tez to również jestem nie jestem przekonany o ich słuszności. Może dla nas taki odtwarzacz to spory wydatek, ale tam gdzie zarobki są wyższe... No i zostaje jeszcze opcja kupowania filmów bezpośrednio na dysk twardy.


  6. Dnia 08.02.2008 o 19:24, rogoz94 napisał:

    Bardzo Cię prosze, nie chrzań mi o Egipcie, bo w tej sprawie znów mnie nie przebijesz.
    Władam (prawie) płynnie dialektem staroegipskim z okresu Nowego PAństwa, znam dwie odmiany
    zapisu hieroglificznego, system literowy używany przez pierwszych Żydów i pismo klinowe
    sumerów. Więc nie żebym sie chwalił, ale ja się mogę kłócić dalej...


    To respekt, bo szczerze mówiąc, to nie wyglądasz na kogoś kto by znał takie rzeczy... ^^
    Przepraszam za OT ale nie mogłem się powstrzymać.


  7. Dnia 05.02.2008 o 18:57, Vaxinar napisał:

    I tak w ogóle pytanie do posiadaczy stacji HBO. Czy te seriale są tam dobre? Chodzi mi
    m.i. o Rzym czy w.w. Dynastię Tudorów?


    O Dynastii Tudorów nie mogę Ci nic powiedzieć, ale Rzym był świetny. Znając HBO i ich stojące na najwyższym poziomie produkcje (Band of Brothers, Six Feet Under, The Sopranos, The Wire), Dynastia Tudorów również musi być wyjątkowa.


  8. Dnia 05.02.2008 o 15:44, Liqid napisał:

    A mnie zaciekawiło co z "Diuną" (...)


    Na szczęście plany nie zostały zarzucone. Cytat ze strony Rebisu:

    Nieco później niż planowaliśmy (przepraszamy za opóźnienie – nowe tłumaczenie zabrało nieco więcej czasu niż pierwotnie zakładaliśmy) DZIECI DIUNY - ukażą się w maju 2008 r.
    Żeby oczekiwanie na Dzieci Diuny zbytnio się nie dłużyło, równolegle zamierzamy rozpocząć wydawanie książek napisanych przez Briana Herberta i Kevina Andersona, Legendy i Preludium Diuny.
    W lutym 2008 r. ukaże się pierwszy tom Legend Diuny – DŻIHAD BUTLERIAŃSKI.
    Szatę graficzną do Legend i Preludium nadal opracowywać będzie Pan Wojciech Siudmak.


  9. Dnia 01.02.2008 o 15:37, Lamb3rt napisał:

    JEZUS MARIA! Co wy najlepszego zrobiliście?! Forum jest ściśnięte, TOTALNIE nieczytelne
    i... takie obce. Błagam, przywróćcie stare forum!


    Na to ściśnięcie jest sposób. Wejdź w ustawienia forum i zmień szerokość na automatyczną.
    Swoją drogą, mi nie odpowiadają te zielone mordki ufoludków i to, że "niebiescy" stali się "zielonymi". =]


  10. Dnia 27.01.2008 o 13:25, Outlander-pro napisał:

    Jest np mapa (kurde zapomniałem nazwy x__X) gdzie jest taki pomnik jak na showdownie i blocu
    i od strony respawnu Marinesów po lewej jak się pójdzie, przejdzie przez domek to tam jest
    taki balkonk i raz widziałem jak koleś tam wszedł i jestem ciekaw jakim cudem ;)


    Mapka zwie się Strike i też widziałem jak koleś wbija na balkonik. Może z pobliskiego muru? Szczerze mówiąc, nie miałem okazji do sprawdzenia. =] Co do innych miejsc to oprócz tych, które wymieniliście to na District przy punkcie B można wejść po łuku na ścianie na górę. Widać stąd ładnie punkt B, całą drogę, po drugiej stronie stragany.


  11. Dnia 23.01.2008 o 18:48, Outlander-pro napisał:

    Aha, hiperbolą ? Tak się nie pisze, hiperbola to takie cuś co możesz poznać na lekcjach geometrii
    :) Pewnie chodziło Ci o wyolbrzymienie ;]


    Właśnie, że tak się pisze. Cytując Słownik Języka Polskiego PWN: «zwrot stylistyczny polegający na zamierzonej przesadzie w opisie przedmiotu lub zjawiska, np. morze bezbrzeżne». =]

    Co do trybów, na początku bardziej odpowiadał mi HC ale później wróciłem do normalnego. Muszę się zgodzić, że pewne czynności w tym drugim trzeba robić na całkiem innym poziomie, no i mam większą frajdę z usieczenia przeciwnika. Np. w HC omijanie kul nie ma żadnego sensu, bo JAK to zrobić? Nóż, moja ulubiona zabawka, praktycznie się nie przydaje, i nie trzeba przywiązywać dużej wagi do celowania w odpowiednie partie ciała. Za to przyznaję, że rozgrywka ma specyficzny klimat, całość nabiera bardziej "skradankowego" charakteru i to mi się podoba.


  12. Dnia 21.01.2008 o 22:15, Vaxinar napisał:

    > A co powiesz na mój zarzut dot. nielogiczności fabuły?
    Ogólnie trzeba wziąć pod uwagę to, że pierwsza część jest jakoby trochę odcięta od pozostałych
    dwóch. Po zakończeniu pierwszej części mogłaby się w ogóle zakończyć cała przygoda. Druga część
    to już zupełnie inna historia, a trzecia jest jej kontynuacją.


    Masz rację, ale oglądając niedawno "jedynkę" zauważyłem, że tam już pojawiały się elementy, które zostały rozwinięte dopiero w dalszych częściach, np. kompas Jacka, który wskazuje to czego pragnie posiadacz. Pojawił się już w pierwszej części i zwróciłem na niego uwagę dopiero po zobaczeniu całej serii. Czyli - chyba od początku planowali więcej części gdyby "Klątwa..." odniosła sukces. Cóż.. taki biznes. =]

    Dnia 21.01.2008 o 22:15, Vaxinar napisał:

    W pierwszej części Perła jest najgroźniejsza ponieważ ciąży na niej klątwa, a statek jest na
    dodatek najszybszy. Kiedy Jack Sparrow odzyskuje Perłę, klątwa znika, załoga jest też nowa...
    To jest to po prostu najszybszy statek.
    Pojawia się nowy "czarny charakter" - Jones i jego Holender z rybią załogą (dla mnie totalna
    klapa i porażka, tak ten statek co umie pływać pod wodą, rybia załoga i kapitan).


    No ale niby ten Latający Holender już od lat budził postrach, a i Davy Jones był znaną personą. Chodzi mi o tylko o to, że scenarzyści piętrzą przed nami coraz to nowe zagrożenia, o których nie było wzmianki w poprzednich częściach, a powinno coś być.

    Dnia 21.01.2008 o 22:15, Vaxinar napisał:

    A w trzeciej - pragnę Ci przypomnieć - kampania staje się głównym złym i budzącym strach dlatego,
    że... owego Holendra przejeła! A Kampanią dowodzi niezbyt przyjemny Anglik, który pojawia się
    już w drugiej części.


    Właściwie, racja, ale jakoś tak ten Holender zszedł na boczny plan, że mi bardziej wydawał się groteskowy niż straszny. Zwłaszcza Davy Jones z jego organami i wspomniana pokraczna rybia załoga. =]

    Dnia 21.01.2008 o 22:15, Vaxinar napisał:

    Ale i tak dla mnie najlepszy duet to Johnny Depp (szczególnie pierwsza część) i Geoffrey Rush
    (szczególnie trzecia część).


    True, true. =]


  13. Dnia 21.01.2008 o 20:24, Vaxinar napisał:

    W genach dziedziczymy różne cechy. Tak czy siak dla mnie ta przemiana jest jak najbardziej
    realna. Pracował całe życie jako kowal i brzydził się piractwem piszesz. To prawda. A może
    brzydził się "na pokaz", bo we wnątrz jakaś siła go ciągnęła do przygód. Oszukiwał po prostu
    sam siebie.
    Inną sprawą jest, że prawdziwym piratem, tak naprawdę Will nie został.


    Może i tak było, po głowie mu chodziło, że ojciec był piratem, albo ludzie coś szeptali, a on chciał być przez nich postrzegany jako porządny obywatel etc., więc zaczął w sobie skrywać "piracką fobię". Psychoanaliza nazywa to represją. =] No ale dość o psychice postaci. A co powiesz na mój zarzut dot. nielogiczności fabuły? Np. mnie uderzyło to, że w pierwszej części mamy wykreowaną Czarną Perłę i jej załogę jako największy postrach Karaibów, a w kolejnej nagle okazuje się, że to był mały pikuś i mamy budzącego grozę Davy''ego Jones''a z jego Latającym Holendrem, który z kolei w trzeciej części schodzi jakby na bok i już nie jest taki straszny, natomiast wszędzie sięgają macki Kompanii Wschodnioindyjskiej, wokół szaleje czarna magia VooDoo i mamy jakichś pirackich królów, którzy trzęsą morzami świata... :|

    Dnia 21.01.2008 o 20:24, Vaxinar napisał:

    I być może - być może! - ta koncepcja wypaliłaby, gdyby została lepiej zagrana. Keira Knightley
    fizycznie mi się dodoba, ale nie jest wybitną aktorką.


    Co do tej pani, to mam takie samo zdanie. I drażniło mnie, że miała jeden grymas na "groźną minę", a mianowicie wyrzucała rzuchwę do przodu i rozdziawiała lekko usta, przynajmniej tak ja to pamietam. =]


  14. Dnia 21.01.2008 o 19:13, Vaxinar napisał:

    Masz trochę racji, ale tylko trochę. Bo przemiana Willa jest jak najbardziej autentyczna. Pamiętaj,
    że płynie w nim piracka krew, moim zdaniem później dopiero był jakby w swoim żywiole.
    Co do córeczki gubernatora... Wcale się w ojca wdać nie musiała. I nie wdawała się - pamiętaj,
    że piractwo ją zawsze pasjonowało, dziecięca pasja mogła rosnąć "w głębi serca". Znała kodeks
    piratów, już w pierwszej części.
    Przemiany te nie są dla mnie "nieuatentyczne".


    Bo ja wiem, osobiście bardziej skłaniam się ku koncepcji behawiorystycznej człowieka i nie trafiają do mnie twierdzenia, że człowiek może mieć "we krwi" np. piractwo. Całe życie pracował uczciwie jako kowal i brzydził się piractwem, potem został zmuszony do współpracy ze Sparrowem przez okoliczności i... został piratem. No ale mniejsza o psychologiczny aspekt postaci, w tym filmie to akurat kwestia marginalna, w sumie niepotrzebnie wymieniałem ten zarzut, ale jakoś zawsze zajmują mnie takie niuanse. W każdym razie mnie najbardziej nie przekonuje Elizabeth jako charyzmatyczna przywódczyni piratów... =]

    Dnia 21.01.2008 o 19:13, Vaxinar napisał:

    Chodzi o ostateczną bitwa? :) Dla mnie to właśnie główny plus filmu. Podobał mi się wątek udzielania
    ślubu przez Barbossę bardzo mi się podobał, wątek walki i pięknego pocałunku wybitnie mi się
    nie podobał.
    Wolałbym również, aby ostatecznie Will zginął.


    Cóż, najbardziej nie podoba mi się to, że ta ostatnia bitwa jest tak rozwleczona i przez to dla mnie nijaka. Z całej tej sekwencji zapamiętałem właśnie tylko ślub i mnóstwo chaosu wokół. Może takie było zamierzenie producentów, ale ja lubie bardziej klarowne pojedynki z wysmakowaną choreografią (vide "Przyczajony tygrys..." czy "Ukryta Forteca"). Albo chociaż pojedynek w jaskini ze skarbem z pierwszej części, jakoś zapadł mi w pamięć, a z "Na krańcu..." - pustka w głowie.


  15. Dnia 21.01.2008 o 15:44, balduran2 napisał:

    Obejrzałem w końcu film Piraci z Karaibów: Na krańcu świata (Pirates of the Caribbean:
    At World''s End)
    ...


    Sam obejrzałem ten film jakieś 4 tygodnie temu i moje zarzuty wobec niego są podobne do Twoich.
    Po pierwsze - strasznie nagmatwana i miejscami, zdawałoby się, nielogiczna fabuła. Na przykład nie wiem po jaką cholerę był dodany ten wątek singapurski, a nawet jeśli już musieli to dodać to nie rozumiem co na rozmaitych plakatach robi nazwisko Chow Yun-Fat''a, przecież jego postać była prawie marginalna. Zwłaszcza jak obejrzałem potem 1szą część na TVP to widać było, że twórcy chyba od początku nie planowali takiej "epickiej epopei" (:)). Przemiany bohaterów też są zbyt skrajne i nieautentyczne. Oto mamy w pierwszej części poczciwego kowala Willa i córkę gubernatora, w trzeciej to już rozkręcona piracka parka...
    Po drugie - niemiłosiernie rozwleczone sceny akcji. Chyba jestem przedstawicielem wymierającego gatunku miłośników kina, którzy od za długich sekwencji z kamerą latającą we wszytkie strony dostają oczopląsu. Co innego gdyby to było przedstawione bardziej statycznie. Jak dla mnie za dużo chaosu i efekciarstwa.
    Moim skromnym zdaniem jedynie pierwsza część tryglogii jest godna polecenia, pozostałe dwie to tylko odcinanie kuponów.
    Po trzecie - klimat. Brakowało mi tej lekkości pierwowzoru. Do tego te elementy fantastyczne... W pierwszej części pasowały, ale to co działo się w "Na krańcu Świata" to przesada...
    Jedyne co mi się podobało to muzyka i, z rzadka, elementy humorystyczne.



  16. Dnia 15.01.2008 o 23:22, Falconer napisał:

    I szkoda, że nie pokazali jego eksperymentów nad tą szczepionką,
    później reakcji rządu o wprowadzeniu stanu kryzysowego i w końcu walki żołnierzy z mutantami
    a dopiero potem życia bohatera. Tak jak to jest teraz to wygląda moim zdaniem dziwnie :-/


    (spoiler)Nie wiem czy dobrze zrozumiałem fabułę, ale 90% ludzkości umarło od razu, 9% stało się "mutantami" i tylko 1% było odpornych. Jeśli tak, to pewnie nawet nie było żadnych walk. Ale przyznaję, że chętnie bym zobaczył jak doszło do szerszego rozprzestrzenienia się wirusa. No ale nie znam fabuły książki, na której film był oparty, a jego twórcy musieli się jej trzymać.

    Dnia 15.01.2008 o 23:22, Falconer napisał:

    I jest sporo przydługich scen, np. w pewnym momencie patrzymy się chyba z 2 minuty na twarz bohatera...
    Ok, ale mogłyby w ciągu tych 2 minut zmieniać się kamery - jedna z góry, druga z boku a nie
    przez całe 2 minuty twarz jego :P


    Ha, tu uwidacznia się przyzwyczajenie współczesnego widza do montażu na modłę MTV. Czyli 20 ujęć podczas gdy wystarczyłoby jedno. Mnie osobiście denerwują takie skoki kamery, a skupienie się na jednym punkcie też ma pewnie przynieść zamierzony efekt.
    Co do wymieszania teraźniejszości z przeszłością to mi ten zabieg wydaje się trafiony. Przez większość filmu tak naprawdę nie wiemy nic o tym co stało się ze światem, kim jest główny bohater etc. Dzięki "flashbackom" w nieśpieszny sposób naświetlana nam jest sytuacja, coraz więcej elementów układanki trafia na miejsce.

    Dnia 15.01.2008 o 23:22, Falconer napisał:

    Ale film ogólnie, wart uwagi. /ciach/


    Tu się zgadzam. Film ma świetny klimat, bardzo podoba mi się pomysł upadku cywilizacji bez zagłady nuklearnej.

    Dnia 15.01.2008 o 23:22, Falconer napisał:

    Ale jest też sporo rzeczy niedopowiedzianych.. Np. do tej pory nie wiem, dlaczego on na początku
    polował na jelenie... O_o


    Dla urozmaicenia diety? Znalezienia sobie czegoś do roboty?
    Swoją drogą uderzyło mnie to, że ten Mustang był tak wypucowany, że aż błyszczał. Na pewno nasz protagonista poświęcałby czystości swojego auta wiele uwagi. =]

    Jeszcze jedna uwaga dot. spójności fabuły. Niby u tych ludzi poddanych działaniu wirusa zanikały zachowania właściwe ludziom, to dlaczego u licha:
    1. spuszczali psy (przynajmniej tak mi się wydawało, że "mutant" puszcza dwa psy w scenie walki... psów :P)
    2. zastawili na niego pułapkę (patrz scena wyżej)
    3. ciągle na pierwszy plan wystawia się jeden mutant, ten który na końcu wali głową w te drzwi, wydaje się jakby on był ich przywódcą...


  17. Dnia 15.01.2008 o 19:50, fifomaniak napisał:

    A widzialem w single w demie mozliwosc zmiany trybu ognia, w multi tego nie ma? (o ile dobrze
    pamieta, pamiec mnie tez czasem zawodzi:P )


    Nie ma, albo gram od dwóch miesięcy w nieświadomości. =] Szczerze mówiąc to z SP też sobie zmiany trybu ognia nie przypominam...