Pan_Prezes

Me serce się raduje słysząc o tym. IWD miało o wiele lepszy balans między bieganiną i gadaniną, a młócką niż Baldursy.

To masz potencjalne utracone dochody z abonamentu z WoWa. Po drugiej stronie masz koszty uzależnione od liczby graczy, które również spadły. Biorąc pod uwagę, że jakiś czas temu sprzedali od groma serwerów po różnych aukcjach, to mniemam że koszty utrzymania infrastruktury znacznie spadły w związku z postępem technologicznym - wprowadzeniem nowego sprzętu. Do tego widać wprowadzanie co raz większej ilości itemów za pieniądze, także sam WoW ma potencjał generować większy dochód per gracz, niż wcześniej. A jeszcze są inne gry z portfolio Blizzarda (Activision mnie nie interesuje).

http://www.gog.com/gamecard/wizardry_8 Od ilu lat ja na to czekałem....

A może, a może, a może w końcu... Arcanum 2?! :-D

"Nintendo powinno szybko zacząć się wykupywać lub zwiększyć zwroty dla akcjonariuszy - dodaje Ii Tetsuo dyrektor generalny Commons Asset Management, która to grupa jest w posiadaniu 2200 akcji Nintendo. " http://www.bloomberg.com/apps/quote?ticker=7974:JP Shares (Millions) 141.669 Jeśli dobrze rozumiem, to oznacza 141 669 000 akcji. Jeśli dobrze liczę 2200 akcji to jakieś 0,00155%. Hmmmm.... *facepalm*. Newsy na gramie pukają w dno od spodu.

Odnosze wrażenie, że za mało w tym temacie wspominając o różnicy F3 NV wspomniano o tym, że Bugsidianowi w gotowym w zasadzie enginie udało się wprowadzić 3x więcej CTD błędów, niż miał (nienajlepszy wcale pod tym względem) poprzednik. ;-)

Widze, że z tym szacunkiem postąpiłem na wyrost, bo wypowiedzi Ad Rem przekraczają twoje możliwości. :-( Tylko linki do niusów o opiniach, zamiast faktów; fanboyowskie wciskanie, że Apple jest fajne, bo łaskawie niektórym pozwoliło skorzystać z pełni możliwości sprzętu bez dodatkowej opłaty i przewrażliwione pouczanie jak kto ma się wyrażać, bo inaczej nie bydziesz z nim godoć. Bida z nędzą, panocku.

Po pierwsze domaganie się faktów jest oznaką szacunku. Podawanie niusa nie mającego żadnej sensownej treści poza (domniemanymi) opiniami pracowników konkurencyjnych firm ma być odpowiedzią na żądanie faktów? Kolega chyba pomylił to z Faktem... Rozumiem, że nie masz listy ultra zajefajnych rzeczy, które Apple zrobiło, a konkurencja ich wcześniej nie miała? Bo ja wymieniłem listę rzeczy których brak w przypadku iCrapa był krokiem w tył.

Rozszeżalna pamięć. Działający bluetooth, a nie ''Bluuetooth wg Apple [tm]'' GPS. Kamera z przodu do rozmów. Nagrywanie filmów. PTT. MMS. Wymienialna bateria. Tyle udało mi się zauważyć po przejrzeniu na szybko listy opcji z wiki. A może jakieś fakty, zamiast bredni bez podkładki?

To + może Divine Wind schodzi nadspodziewanie dobrze?

Nononononono. It''s: Shogun: Universalis

Where''s Saber? :-O

Jak powiedziałem raz kurierowi, że będę w domu między 16 a 17, to stwierdził, że do biura przyjedzie. Szef pewnie by to olał, ale ja jednak niestety nie widzę siebie odbierającego w pracy kilku przesyłek miesięcznie z grami. :-P Opcje to: PP i awizo (+ stanie w kolejkach w urzędzie), jazda do sklepu albo cyfrowa dystrybucja. God Bless Internet! P.S. W promocjach na np. Steamie za kilka ojro można całkiem niezłe gry wyhaczyć, zdecydowanie łatwiej je zauważyć też niż jakieś promocje w hipermarketach, do których zazwyczaj nie chodzę... P.P.S. Oczywiście zapomniałem wspomnieć o najlepszym przykładzie na rzecz cyfrowej dystrybucji: gry których po prostu nie ma w sklepach, bo np. 'jeden z szefów brytyjskiej sieci sklepów' zdecydował że gra jest stara/niszowa/nie smakowały mu z rana płatki... A jak się kupuje jakąś grę w necie, bo trudno ją gdzie indziej dostać to przy okazji zachęcony miłym doświadczeniem się kupi też kiedyś następne gry. Pudełkowe wydania będą powoli wymierać - większy koszt, a wartość dodana wątpliwej jakości.

Wydawanie ciężko zarobionych pieniędzy przez internet ma tę zaletę, że nie trzeba szukać sklepów z asortymentem, dojeżdżać do nich, czy stać w kolejkach - łatwiej też w necie znaleźć/porównać oferty i wybrać najtańszą. Standardowy przykład: odpalam Steama z rana, kupuję grę w 15 sekund, zostawiam kompa włączonego idę do pracy, wracam i gra na mnie już czeka. O 16:15 zaczynam grać. Jakby to wyglądało w wersji pudełkowej? Wyjeżdżam z rana do pracy, z niej wychodzę koło 16, minimum pół godziny (przy dobrych wiatrach, to przecież godziny szczytu) zajmuje dojazd do jakiegokolwiek sklepu z grami. Jeśli to gra mniej popularna, to zapewne się okaże, że w pierwszym sklepie nie będzie, więc skasować kolejne pół godziny. Jak gra premierowa i popularna, to może ''chwilowo zabraknąć'', ew. mogę natrafić na ''małą kolejkę''. Nawet w najlepszym przypadku typu: wchodzę, kupuję, wychodzę, w sumie tracę minimum godzinę, paliwo i nerwy. Zaczynam grać minimum o 17, a przy wcale nie najgorszych wiatrach o 16:15 następnego dnia (przy najgorszych wiatrach gram tydzień później, aż Poczta Polska dowiezie do mnie zamówienie złożone przez internet), bo zanim wróciłem do domu było już za późno, żeby zająć się jakąś bardziej wciągającą rozrywką. Nie spotkałem się jeszcze z grą, w której nie tyle nawet obszerna, co jakakolwiek instrukcja papierowa byłaby mi potrzebna. Jak tylko ją spotkam, to moment, w którym się zorientuję, że potrzebuję zajrzeć do ''obszernej papierowej instrukcji'' będzie prawdopodobnie moim ostatnim kontaktem z nią.

HELL, IT''S ABOUT TIME.