Treant

Gramowicz(ka)
  • Zawartość

    3865
  • Dołączył

  • Ostatnio

Posty napisane przez Treant


  1. Dnia 09.04.2006 o 20:53, Arar napisał:

    Sądze że typ człowieka który zjechał Treant "mocno chodzący po ziemi" to dla was jakiś prymityw i żul?

    Tego nikt nie napisał. Chodziło raczej o osobę skupioną na fizyczności, pewną siebie, bez żadnych rozterek.

    Dnia 09.04.2006 o 20:53, Arar napisał:

    Marzeniami nie da sie rozkochac
    w sobie innej osoby, nie da sie ugotowac obiadu, nie da sie pracowac/uczyc. Bądźmy realistami!

    Czy bez marzeń jest w ogóle po co żyć? Przecież to one napędzają nas do działania. A że niektóre są nie do zrealizowania w materialnym świecie? To nawet dobrze, bo co ma zrobić ktoś, kto już nie ma o co walczyć?


  2. To niełatwe. Nauczyłem się widzieć swoją wartość na gruncie zawodowym. Przełomem była sytuacja, w której wątpiłem czy sobie poradzę. Czasami obserwując róznych "profesjonalistów" z mojej branży dostrzegam jak bardzo kiedyś się niedoceniałem.
    Niestety w życiu tak nie jest. Wszelkie te zabiegi związane z szukaniem miłości kojarzą mi się z pawim ogonem. A ja wolę być skromny, zaś chwalipiętom lubię czasami dogryzać. Zaś problemy... zawsze są jakieś, a gdy ich chwilowo nie ma, to dopiero jest zmartwienie. Mam wrażenie, że to jakaś chora potrzeba bycia ciągle nieszczęśliwym.


  3. Dnia 09.04.2006 o 11:53, vip konius napisał:

    moze i tak wy "dorosli" tak myslicie ale kazdy nastolatek o tym marzy... kazdy moj kumpel jesli
    tego jeszcze nie zrobil to bardzo chce..

    A ci, którzy zrobili przekonali się, że to wcale nie takie fajne jak to sobie wyobrażali, co? Tylko teraz mogą nie mieć odwagi się do tego przyznać.


  4. Dziękuję. Miło jest czytać słowa, z których wynika, że po drugiej stronie "ringu" są pokrewne dusze. Problem nas marzycieli to niedopasowanie do dzisiejszego świata, w którym wszystko musi być skalkulowane, uzasadnione, praktyczne. Dlatego mało osób zna naszą naturę - boimy się trochę pewnego negatywnego zaszufladkowania czy krytyki ze strony osób stojących twardo na ziemi. Może codziennie się mijamy i nikt nie ma odwagi zagaić rozmowy, bo nie wie czy narazi się na śmieszność, itp. Ale... gdybyśmy tak prosto potrafili odnaleźć swoje szczęście, to czy nadal bylibyśmy tymi, którymi jesteśmy? Powodzenia w pokonywaniu labiryntu życia.


  5. Z charakteru jestem osobą trzymającą się raczej na uboczu. Moje grono znajomych/kolegów/przyjaciół jest małe. Czas dzielę między dom, pracę i spacery czy spotkania ze znajomymi. Nie kręcą mnie żadne dyskoteki, puby, itp. Od czasu do czasu chodzę np. do kina, ale w dużej mierze dzięki koledze, który wygrywa dużo zaproszeń. Moje hobby to komputer i czytanie książek, czyli raczej "indywidualne dyscypliny". Kiedyś niemało pisałem (proza), ale obecnie bardzo to ograniczyłem (może dlatego, że lubię trochę dyskutować na forach). Jak mnie nachodzi natchnienie połączone z jakimiś głębokimi przemyśleniami, to piszę wiersz. Ostatnio dość często stykam się w gronie bliskich (w zbliżonym do mnie wieku) z sytuacjami, że po długim czasie "chodzenia" (minimum rok, czasami kilka lat) rozstają się ze swoimi sympatiami. Bardzo mi ich wtedy żal... Widzę jak rzucają się wtedy w wir zupełnie odmiennych spraw, żeby tylko uciec od tych zgliszcz, które w nich dymią. Nie wiem dlaczego dużo ludzi myśli, że do szczęścia potrzebują właśnie miłości do drugiej osoby... Zdaje się, że Ty też tak sądzisz. Dlaczego?


  6. Nie boję się wypalenia, bo nie angażuję przecież żadnych sił w utrzymywanie stanu ulgi. Chyba nawet nie muszę się wcale starać, żeby go utrzymywać. Zgorzkniały byłem właśnie w okresie tych wszystkich niepowodzeń. "Wojna" z miłościa to nie jedyna, którą toczyłem w moim wnętrzu. W jednej z takich jestem absolutnie pewien swojego zwycięstwa, ale to już nie ten temat.


  7. Dnia 07.04.2006 o 21:01, Jack Bauer napisał:

    :) a ten socet 775 długo bedzie sie utrzymywał bo wszystkie intele są do niego przy stosowane

    Nie tylko socket określa kompatybilność. Najważniejszy jest chipset.

    Dnia 07.04.2006 o 21:01, Jack Bauer napisał:

    Jeszcze zastanawiałem się nad sempronami 2800 i 3000... ale nie wiem czy by
    to był opłacalny zakup :) Doradzcie coś bo jak widze tego mojego cherlaka durona 1,3 to mi
    sie niedobrze robi :D

    Socket 754 ma zbyt małe możliwości rozbudowy. Najmocniejszy procesor w tym wypadku to Athlon 64 3700. Ja bym mimo wszystko czekał. A jeśli Twoja płyta główna może obsłużyć coś takiego i nie zależy Ci chwilowo na 64 bitach, to zobacz: http://sklep.benchmark.pl/pelny_9806.html


  8. Dnia 07.04.2006 o 18:52, Nulinka napisał:

    Nie obrażaj sie na miłość ! I tak Cię dopadnie !

    Skoro i tak mnie dopadnie, to mój stosunek do niej ma niewielkie znaczenie.

    Dnia 07.04.2006 o 18:52, Nulinka napisał:

    [...] potem przychodzi pustka...która bardzo przeszkadza w zyciu.A wtedy nie zawsze znajdziesz
    druga "połowę".

    Pustkę wypełniłem ulgą. Ulgą na myśl o tym ile bólu, o którym pisał syriusz.b mnie ominęło. Czy ta druga "połowa" isnieje tu, na tym świecie?


  9. To spotyka wielu. A u mnie doszło do tego, że obraziłem się na miłość. I trwam w tym już ładnych parę lat. Tylko nie zacznij obwiniać siebie, bo nabawisz się niepotrzebnych kompleksów. Im dłużej będziesz czuł gorycz porażki, tym słodszy będzie sukces. O ile oczywiście w momencie jego osiągnięcia nie pojawi się pytanie: czy rzeczywiście tego chciałem? zrodzone przez: co teraz?


  10. 1. Trudne pytanie, bo to niecodzienna sytuacja. Na pewno trochę by mnie wystraszyła. Zaraz bym zachodził w głowę czy czasem nie robi sobie ze mnie żartów albo że ma w tym jakiś inny cel. Gdyby jednak to było szczere, to chyba straciłbym grunt pod nogami. Nie widzę w tym nic złego - w końcu dążymy do równouprawnienia. Poza tym nawet największy bohater chciałby choć czasami być "księżniczką" ;)
    2. Może to zabrzmi śmiesznie, ale nie wiem dokładnie czym jest taki nocny klub - jeśli to miejsce, w którym można pogadać, to chyba taka sytuacja nie byłaby niczym nagannym. Szczególnie gdyby te 2 dziewczyny się znały i ta pierwsza wiedziała o tym spotkaniu.


  11. Dnia 02.04.2006 o 21:30, Tepest napisał:

    Ciekawe że Francuzi i Niemcy sa innego zdania...

    Mogą sobie być, ale ich języki nie są tak powszechnie znane jak angielski. Ja mam takie podejście: jeśli jestem w którymś z tych krajów, to będę mówić po angielsku, bo francuskiego nie znam wcale, a niemiecki słabo.

    Dnia 02.04.2006 o 21:30, Tepest napisał:

    A jakimi to dodatkowymi językami władają Anglicy czy Amerykanie?...

    Są ludzie, którzy nie znają wcale obcych języków i to niezależnie od narodowości. Są też i tacy, którzy znają kilka. Trudno tu generalizować.

    Dnia 02.04.2006 o 21:30, Tepest napisał:

    A co z Gothic III - tylko po niemiecku prawda?

    Nie wiem, nie grałem.

    Dnia 02.04.2006 o 21:30, Tepest napisał:

    Jeżeli ktoś jest anty do tłumaczeń to powinien być konsekwentny ;-)))

    Jestem przeciwko tłumaczeniom, bo powstaje bezładna sieczka na ekranie komputera - ja wpisuję mu polecenia po angielsku, a on mi odpowiada w wypadku błędów językiem polskawym, którego nie za bardzo rozumiem. Z polskich rzeczy na komputerze wystarczają mi czcionki.
    Negatywne nastawienie do tłumaczeń nie wynika z mojego przekonania, że język polski jest jakiś gorszy - po prostu w nim wychwycę najwięcej niedoróbek w tłumaczeniu. Spytaj jakiegoś Niemca lub Francuza czy zdarza się tak, że znajduje błędy w tłumaczeniach z angielskiego na jego ojczysty.
    Podsumowując - z ludźmi rozmawiam (o ile to możliwe) po polsku, zaś z komputerm po angielsku (jak za starych dobrych czasów 8-bitowców ;)).