Na mojej wyspie o wdzięcznej nazwie Funt każdy Obywatel i każdy turysta musi się dzielić z Władcą tym co posiada. Ot taka dziesięcina, niby przymusu nie ma ale miganie się powoduje pełne wykluczenie i kurs na Syberię. Nikt się zbytnio nie wyrywa w lodowe klimaty i przynosi aż miło. A ja nie trwonię tych dobrodziejstw tylko inwestuję w chirurgię plastyczną. Po pełnej analizie rynku na wyspie jak grzyby po deszczu powstają kliniki naciągania, powiększania, spłycania, ot taka kraina piękna Funt-Botox. Zatrudniam najlepszych fachowców chirurgii plastycznej i oferuję takie warunki o jakich miłościwie panująca Królowa Anglii mogłaby pomarzyć To musi kusić i kusi, wyspa staje się rajem skalpela i nożyczek. Obywatele nie boją się o pracę bo roboty jest na funt. Na rogu każdej ulicy fabryka a w niej produkcja gazy, spirytusu skażonego, igieł, strzykawek, "zaślepek" do zatykania bruzd i innych wspomagaczy by pięknym być Już widzę statki wypełnione po brzegi obrzydliwie bogatymi damusiami z drugim podbródkiem i zwisami tu i tam. Turystyka skalpelowa kwitnie a wraz z nią kwitnie gospodara moja.I to cały rok ten stan kwitnienia się utrzymuje mimo że pacjenci po przekwicie stanowią najsilniejsza grupę:) Pewnie się zastanawiacie a co z nakarmieniem Obywateli jak nie ma produkcji rolnej, ja tam swoje wiem...naród się sam wyżywi a jak nie to czas spływać z wyspy:)