Saint81

Gramowicz(ka)
  • Zawartość

    10
  • Dołączył

  • Ostatnio

Wszystko napisane przez Saint81

  1. Nauczony doświadczeniem ostatniej kampanii prezydenckiej, że nic tak się nie sprawdza jak obietnice bez pokrycia i idąc w myśl zasady, że nikt Wam tyle nie da, ile ja Wam obiecam… obiecuję że jeśli wygram to: codziennie darmowe piwo dla każdego w zależności od tego ile ma w domu komputerów, tydzień pracy skrócę do 2 dni, poniedziałek zostanie zastąpiony jeszcze jednym piątkiem, na maturze obowiązkowa będzie Historia Gier Komputerowych a Panowie Kwiatkowski Dawid oraz Bieber Justin dostaną dożywotni zakaz śpiewania czegokolwiek.
  2. Siekiera, motyka, kawał kija, Zdzielę z gracją zombie w ryja, Siekiera, motyka albo dzwon, Hej zombiaku paszoł won! Siekiera, motyka, ostrzem miecza, Zrobię jesień średniowiecza, Siekiera, motyka, biały kruk, Niech wydziobie zombie mózg! Siekiera, motyka, klej butapren, Paszczę mu w sekundę natrę. Siekiera, motyka, mocna nić, Będzie zombie w nici gnić! Siekiera, motyka… sam już nie wiem, Tak to jest gdy człek w potrzebie… Siekiera, motyka… ha! Wiem! Nóż! Jak Rick Grimes go potnę wzdłuż!
  3. Panie i Panowie. Na wstępie pragnę wyrazić niezwykłą radość, jaką dla mnie jest udział w tymże konkursie. Do jakiej frakcji jest mi najbliżej pytacie? Ach, cóż za wymagające uwolnienia niespożytych pokładów wyobraźni pytanie! Sigmund Freud miałby tutaj niebanalną szansę poznać cóż takiego skrywa się w naszych umysłach i kimże tak naprawdę pragniemy być. Kim pragniemy, ale kim jesteśmy? Oto jest pytanie, jak to mawiał pewien książę duński! Nie wiem cóż takiego kryje się w czeluściach zwojów mózgowych mych konkurentów do tejże niezwykłej nagrody, ale moje myśli brną ku jednej frakcji. Tak, nie sposób się nie domyślić i na pewno już na to wpadliście moi drodzy współtowarzysze. Moja frakcja to Erudycja!
  4. Myślałem, że nic już mnie nie zaskoczy, nic nie zmieni świata w ten sposób. Jednak w 2056 roku ten wynalazek, zrewolucjonizował moje życie, i życie wielu innych takich jak ja. Kiedy przyszedłem do klubu, czekał już na mnie wolny stołek przy barze. - To co zwykle? – zapytała barmanka wycierając dłonie w niewielką ściereczkę. - Jasne. – odparłem bez chwili namysłu. Alkohol pojawiał się przede mną w ekspresowym tempie. Gdy podnosiłem kieliszek do góry, ocierałem usta i odstawiałem go z głośnym stuknięciem na blat, tuż obok jak spod ziemi wyrastał taki sam napełniony po brzegi. Jak to zwykle bywa, czas nagle zaczął płynąć szybciej a świat dookoła powoli stawał się coraz bardziej kolorowy i wirował wokół mnie. W części przeznaczonej do tańczenia zaczęły pojawiać się kolejne, znane mi bardzo dobrze osoby. Kobiece ciała wiły się na parkiecie kusząc seksownymi ruchami, a ja nabrałem wystarczającej odwagi aby wkroczyć w ten szalony wir. Muzyka dudniła w uszach, migające światła dopełniały szaleństwa, a ja krążyłem między parkietem a barem gdzie wlewałem w siebie kolejne porcje alkoholu. Nie wiem jak i o której godzinie dotarłem do domu. Gdy się obudziłem, po mojej głowie przebiegało stado bizonów. Każdy ruch sprawiał mi ból. Ponieważ za godzinę musiałem być w pracy, sięgnąłem ręką na stolik stojący przy łóżku, gdzie zawsze trzymałem te rewolucyjne tabletki, które można było nabyć bez recepty. Najlepszy wynalazek dla wszystkich takich jak ja osób, które pragną codziennie bawić się do białego rana i nie żałować sobie alkoholu. Połknąłem ją, a po kilku sekundach wszystko minęło. Podniosłem się z łóżka, umyłem, zjadłem śniadanie i wyszedłem na 8 do pracy.
  5. Gratuluję zwycięzcom ale... Nie żebym się czepiał ale dlaczego wyniki zostały ogłoszone przed zakończeniem przyjmowania zgłoszeń? :-) I dlaczego jedno z wygranych zgłoszeń ma prawie 1300 znaków gdy limit był do 1000? :-)
  6. Widzę cytat z mojego tekstu, ale nie wiem czy prześmiewczy czy jak.. :-)
  7. Pierwiastka, który we wszechświecie występuje tylko na tej planecie. A przynajmniej taka była ludzka wiedza na dzień jej odkrycia. Pierwiastek, który jak się okazuje może być źródłem energii i znów ożywić Ziemię. Muszę odnaleźć miejsce jego występowania. Skanery pokazywały, że jest to tylko kilka miejsc na ci-377. Przy lądowaniu uszkodzeniu uległy narzędzia nawigacyjne i jestem zdany sam na siebie. Krążąc wśród skał i dziwacznych kraterów. Muszę od podstaw uczyć się zasad nawigacji, bo jeśli oddalę się od lądownika i zgubię drogę, to zostanę na tej planecie na zawsze. Przyleciałem tutaj zabrać życie, a zostawię śmierć. Ludzkość nawet nie wspomni mojego imienia. A zresztą. Jeśli nie wrócę, to za kilkadziesiąt lat i tak nie będzie komu tego imienia wspominać. Musze się zbierać, za chwilę zrobi się jasno. Gwiazda eef-120 wzejdzie i zapanuje dzień trwający ziemski tydzień. Szmat czasu na poszukiwania, prawda? Ale później zapadnie noc. Noc, która na ci-377 trwa ziemski rok…
  8. Saint81

    Konkurs! Do wygrania 3 filmy na DVD!

    Filmy w których występuje Liam Neeson to według mnie takie trochę wzloty i upadki. Gdy tylko pokaże się w jakichś ambitniejszych produkcjach to nagle postanawia zagrać w filmie gdzie jakiekolwiek myślenie podczas seansu nie jest wskazane. Nie było zatem z jego dorobku jakoś ciężko wybrać ten najlepszy, bo takim bez wątpienia jest „Lista Schindlera”. Film obsypany nagrodami, z Oscarami na czele. Kto wie, może głównie ze względu na temat filmu wzięły się te wszystkie nagrody, ale jednak nie można odmówić tej produkcji pewnej siły, która nie pozwala o niej zapomnieć. Neeson pokazuje coś więcej niż tylko bieganie z pistoletem i powalanie jednym ciosem kolejnych przeciwników. Można zobaczyć, że talentu aktorskiego mu nie brakuje i zasłużenie zdobył nominację (swoją jedyną w karierze) do Oscara. Fabuły chyba nie ma sensu streszczać, jednak warto na pewno wspomnieć o stronie technicznej filmu. Pracowali przy nim najlepsi ludzie w tym fachu i widać to na każdym kroku. Film jest dopracowany pod każdym względem a te ponad 3 godziny projekcji mijają błyskawicznie, bo obraz pochłania nas bez reszty. Nawet to, że film jest czarno-biały nie wpływa na jego odbiór, a wręcz potęguje skupienie się na historii a nie na jakichś efektach specjalnych. Nie ma się co tutaj dużo rozwodzić nad tym obrazem, na pewno jest to najlepszy film w jakim było dane zagrać Neesonowi. Ja wierzę jednak, że wróci na stałe tylko do ambitnego kina, mimo że filmom akcji z jego udziałem na pewno nie można nic zarzucić jeśli patrzymy tylko na ten gatunek filmowy.
  9. Prawdopodobnie niewiele osób o tym wie, ale Keanu Reeves został odkryty dla świata przez Krzysztofa Kolumba, planującego odkryć jedynie Amerykę. Spotkał go wtedy, siedzącego na ławce i karmiącego gołębie. Kolumb, który chciał nowemu kontynentowi nadać jakiś symbol, stwierdził że ta postać byłaby idealna. Zapytał Keanu czy ten nie chciałby przez kilka lat być właśnie taką twarzą Ameryki, dopóki będzie miał siły a za jakiś czas zostanie zastąpiony przez kogoś młodszego. Keanu, mimo że się nie uśmiechnął, to jednak się zgodził, a co do swoich następców, to powiedział żeby się Krzysiu nie martwił. Keanu w pewnych kręgach nazywany był amerykańskim Leonardem da Vinci, ze względu na swoje zamiłowanie nie tyle do sztuki, co do budowania różnego rodzaju urządzeń. I to właśnie tam, w piwnicach swojego skromnie urządzonego domu, rozpoczął prace nad nieznanym ówczesnym naukowcom procesem klonowania. Żeby się jakoś szczególnie nie przemęczać, w pierwszej kolejności wynalazł wehikuł czasu, przeniósł się do XXI wieku, dowiedział się wszystkiego na temat klonowania, wrócił do siebie i wdrożył plan w życie. I tak oto, od tamtego pamiętnego czasu, Keanu Reeves niczym Fenix z popiołów odradza się co kilka lat pod postacią nowego, sklonowanego Keanu. Jego urządzenia wciąż działają w piwnicy, z której co jakiś czas na powierzchnię wychodzi nowy symbol Ameryki, zdobywający swoje miejsce w nowym stuleciu. Dziś jest aktorem, lecz kim będzie w XXII wieku? Prezydentem? Sportowcem? Pilotem odrzutowca? Niestety nie będzie nam dane tego zobaczyć. No, chyba że ktoś z nas weźmie przykład z Keanu.
  10. Saint81

    Konkurs! Do wygrania 6 filmów na DVD.

    Ponieważ jakoś tak wyszło, że z moją drugą połówką nasz pierwszy romantyczny film obejrzeliśmy w domu a nie w kinie, więc też jak to zwykle bywa w naszej rodzimej telewizji była to kolejna powtórka. Ale akurat taka, którą warto zobaczyć, bo ten film to „Uwierz w ducha”. Patrick Swayze, czyli łamacz serc nastolatek sprzed dwudziestu lat i Demi Moore, którą chętniej zobaczyłbym kolejny raz w filmie „Striptiz” ale nie wypadało raczej tego proponować. Dlaczego wybraliśmy ten film? Chyba jakoś mocno się nad tym nie zastanawialiśmy. Każdy wie, że to klasyka, więc dlaczego nie zobaczyć go jeszcze raz. A że film potrafi wywołać naprawdę dużo emocji, czasem nawet sprawi, że jakaś łezka w oku się zakręci, więc miło jest go oglądać mając u boku kogoś bliskiego. Kogoś realnego, kogoś kogo można wziąć za rękę i się do niego przytulić i nie rozpłynie się w powietrzu niczym duch. Mimo, że cały czas powstaje wiele ciekawych i przyjemnych filmów romantycznych, to jednak uważam, że „Uwierz w ducha” będzie się sprawdzało w takich sytuacjach, tylko we dwoje, jeszcze przez wiele lat.