Zaloguj się, aby obserwować  
Blay

Robin Hood - forumowa gra RPG

136 postów w tym temacie

Dnia 21.02.2007 o 18:52, Dawid Taal napisał:

No towarzysze myślcie co z tym zrobić bo dziś już go chyba nie zdążymy zjeść? - powiedział do przyjaciół.

Uwędzić ! Wilgotno jest, liście mokre - dym będzie przedni ! Długo to wytrzyma, będzie jak znalazł na długą drogę do Derb. A narazie zapraszam na gulasz z bażanta, troche mdły, lecz cholernie pożywny !
powiedział Stutley szatkując jakieś zielsko o mocnym i przyjemnym zapachu

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach

Wilk wyruszył na patrol przed wyprawą upewniając się, że po powrocie nie zastaną szczątków tego co dziś cały dzień budowali. Jednak jedynym co znalazł był trup przybity trzema strzałami do pnia. Zdjął z niego kolczugę i kaftan, wyjął zza pasa nóż i nakreślił nad ciałem krzyżyk w pniu. Ubrany w zbroję wrócił do obozu i czekał na wyprawę delektując się zapachem wędzonej dziczyzny.

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach

-No dobra ja idę na napad.- powiedział do Willa Robin-Za kwadrans nadjeżdża konwój,więc trzeba natychmiast się zbierać i ukryć na drzewach.Chodźcie!!Dax!!Dax się chyba przyda prawda??

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach

Jak na zawołanie Wilk ukrył się za drzewami zaraz po słowach Robina. Napluł w ręce by topór nie ześlizgiwał się i cichutko zaczął czekać na konwój.
-No wreszcie jakaś zabawa-powiedział w stronę towarzyszy-szykujcie się na śmierć parszywe szeryfowe gnojki!
W lesie było niesamowicie cicho, nawet ptaki nie śpiewały. Cisza przed burzą pomyślał Wilk.

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach

Bomer ponieważ chować się nieumiał, został w obozie gotując danie w pięć minut ćwicząc walke mieczem.

[Sorry że mnie niebyło, ale jakoś tak się złożyło ;( ]

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach

Stutley postanowił się przyłączyć do rozbójników w napadzie na konwój. Oparł się o drzewo za krzakami - miał świetny widok na drogę. Drużyna czekała około pięć-dziesięć minut. Nadjechał konwój. Najpierw wyłoniło się dwóch lekkich piechurów (zapewne rekrutów), później oczom Stutleya ukazał cię podniszczony powóz ciągnięty przez kasztanową szkapę. Wyboje podrzucały wóz w górę i dół. Słychać było że coś się obija o ściany, była to skrzynka, niewielka skrzynka z kosztownościami, podatkami zebranymi z pobliskiej wioski. Stutleyowi zaświeciły się oczy.
Robin dał znak aby Dax wybiegł przed wóz. Koń się przestraszył i stanął. Dax wbiegł w krzaki za którymi byłem ukryty (wtedy można było wreszcie zobaczyć cały konwój : na przodzie było dwóch piechurów, woźnica uzbrojony był w sztylet, z tyłu było około czterech piechurów i jeden ciężkozbrojny rycerz, w wozie siedział generał). Będzie się działo - pomyślał Stutley.
Jeden z żołnieży dostał rozkaz aby sprawdzić czy to nie jest zasadzka. Przedarł się przez krzaki w które wskoczył Dax. Zanim zdążył zauważyć wroga Stutley zamachnął się i . . . toporek wtopił się w hełm piechura. Stutley wyrwał zakrwawiony topór i wróg runął na ziemię.

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach

Całą kompania była zaczajona w krzakach i oczekiwała na konwój. Andrij jako że był dość pokaźnej postury i trudno mu było się schować w krzewach,ukrył się na drzewie. Lubił chodzić po drzewach, od dzieciństwa tak robił gdy uciekał przed rozwścieczonym ojcem, starszym rodzeństwem bądź kolegami z wioski. W miarę jak dorastał coraz rzadziej chował się przed innymi, a coraz częściej stawiał im czoła. Oczywiście nie bił się z ojcem, próbował z nim rozmawiać, udobruchać w czym często pomagała mu matka, natomiast jeśli chodzi o rodzeństwo i kumpli to nie dał sobie w kaszę dmuchać. Na zwykłe wyzwiska nie zwracał uwagi, gdy ktoś obrażał jego udawał że nie słyszy, jednak nie mógł podarować obelg kierowanych w jego rodzinę. Zawsze wtedy wstępowała w niego bestia, zwierzę którego nie kontrolował, zwierzę którego nigdy nie okiełznał mimo wieloletnich prób. Walczył z nim kawał swojego życia, aż zrozumiał że wcale nie musi nad nim panować, że może się z nim w pewien sposób zaprzyjaźnić. Doszedł do wniosku że skoro nie może go pokonać to może z nim współżyć, tworzyć jedną osobę. . Z czasem żaden nie dominował, żaden nie miał większej władzy. Można powiedzieć że żyli w symbiozie, ścisłym związku w którym jeden był zależny od drugiego, a obaj odnosili korzyści.
Wracając do chowania się na drzewie, Andrij wspiął się na kilka łokci, usiadł na na gałęzi która rosłą dokładnie nad drogą tak by w dogodnej chwili mógł skoczyć na konwój.



[Wielka prośba, piszcie trochę dłuższe posty niż jedno-dwu zdaniowe.]

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach

Wilk wyskoczył na tył konwoju i jednym ciosem topora podciął nogi koniowi rycerza, który razem ze swym panem padli na ziemię. Jeden z pachołków ciosem drzewca uderzył Wilka w nogę. Wojownik kucną co uratowało mu życie, gdyż uniknął tym ciosu włócznią innego zbrojnego. Szybko odskoczył i uderzeniem boni ściął rękę tego, który próbował go pchnąć grotem. Walka rozgorzała na całego.

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach

Ponieważ Bomer skończył ćwiczenia i nudziło mu się, postanowił zobaczyć co robią inni.
Stutley mówił coś o komwoju i drodze, więc poszedł zobaczyć co oni knują.
Szedł drogą nie spieszyło mu się.

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach

Imię : Hummer
Zdolności : łuk : 4 pkt ,miecz 2 pkt ,obrona 2 pkt
Broń : miecz ,łuk
Opis : Urodzony w małym miasteczku. Celnie strzela złuku i dobrze włada mieczem. Gdy usłyszał ,co robi Robin Hood ,pragnął się do niego przyłączyć.

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach

Bomer widząc walke i wilka rzucił się w wir walki raniąc jednego z pachołków.

[fajnie że jesteś bo czym więcej tym lepiej, tylko z jakiego miejsca startujesz?]

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach

Wszyscy wrogowie zaskoczeni byli niespodziewanym atakiem Wilka i próbowali go obezwładnić. Całkowicie zapomnieli o ś.p. zwiadowcy. Wykorzystując to Stutley podkradł się do jednego z piechurów i poderżnął mu gardło (co przy pomocy siekierki jest sztuką niełatwą). Nagle poczuł czyjąś obecność na plecach. Szybkim ruchem obrócił się z wyciągniętą bronią i pozbawił wroga głowy. Zauważył że woźnica trzyma lejce tak, jakby chciał dać znak do ucieczki. Stutley zamachnął się i rzucił siekierką w woźnicę, ostrze zatopiło się w piersi. Tą śmiercią Stutley zwrócił na siebie uwagę innych. Z wozu wyszedł generał. Podszedł do Stutleya, wpatrywali się w siebie, aż generał szybkim ruchem uderzył go w brzuch i wyciągną bogatozdobiony miecz. Stutley upadł na ziemię, przeturlał się kawałek, chwycił za rękojeść mieczyka należącego do któregoś z martwych już żołnierzy i powstał . . .
[pamiętajcie o częstym odświerzaniu strony]

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach

Andrij spokojnie siedział na gałęzi, czekał na dogodny moment, czekał aż bestia się w nim obudzi. Skoczył, skoczył na środek dachu karawany, kilkoma ruchami topora przedziurawił dach. Wskoczył do środka i schował kilka sakiewek do kieszeni. Zdziwił się że nikogo nie ma w środku. Pewnie dali dyla ze strachu. Wychylił się przez okno powozu i krzyknął:
-Chłopaki, chodźcie mam kilka skrzynek. -Nim dokończył zdanie strzała trafiła go w żebra, poczuł że coraz trudniej mu się oddycha. Jednak nie poddał się, ruszył ociężałym krokiem w do walki. Znalazł samotnego strażnika który najwyraźniej chciał uciec.
-Zabawmy się. -powiedział i rzucił w jego kierunku toporem, niestety chybił, rana daje o sobie znać, czuł krew która spływała po jego ciele. Wiedział że za późno by uciec od pojedynku, zawierzył się Bogu, zrozumiał że to może być jego ostatnia chwila którą spędzi na tym świecie, z drugiej jednak strony nie miał nic do stracenia i tak w końcu kiedyś umrze. Z okrzykiem na ustach rzucił się na strażnika, ten jednak zrobił unik i uderzył go rękojeścią w plecy. Andrij się przewrócił, leżał na brzuchu, grot strzały wbił się jeszcze głębiej. Na wpółmartwy obrócił się na plecy, widział jak strażnik chciał go pchnąć, brał już zamach lecz w ostatniej chwili przeszyła go strzała. Andrij spojrzał w kierunku strzelca, zobaczył Robina.
-Dzięki, ale nie wiem czy na wiele się to zda, jeżeli nie zatamujecie rany niedługo umrę. -Po czym stracił przytomność, leżał już w kałuży krwi, jego los zależał od kompanów.

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach

Bomer zabił już tego piechura i skoczył na kolejnego.
Dobrze władał mieczem i niemiał specjalnie z nimi problemów.

[jak piszecie to odświeżajcie w tym czasie od czasu do czasu forum]

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach

[piszcie krócej, bo wasze opowieści niebędą się zgadzać]

Bomer przewrócił piechóra, ale nic mu niezrobił bo przewrócił się o jednego z nieżywych piechurów.

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach

Wilk walczył dalej jak gdyby w furii.
-Lepiej się pośpieszcie-krzyknął w stronę przyjaciół-bo nic dla was nie zostanie.
Powiedział to wbijając topór w mostek kolejnego przeciwnika. Wtedy rycerz powstał i wyjął za pleców dwuręczny miecz. Zamachnął się na Wilka, który z kolei uskoczył przed ciosem,a następnie sam wyprowadził cięcie. I jego uderzenie nie przyniosło żadnego skutku, gdyż zostało sparowane przez rycerza.Walczyli tak obaj dłuższą chwilę ponieważ byli wypoczęci i mieli dobre kondycje. Reszta pachołków rozbiegła się w poszukiwaniu reszty banitów. Gdy rycerz sparował kolejne cięcie topora Wilk zauważył przez szparki w przyłbicy, że rycerz jest blondynem na co wskazywała jego broda i ma niebieskie oczy. Wilk począł odczuwać zmęczenie.
-Muszę z tym skończyć nim skończą mi się siły-pomyślał-teraz albo nigdy.
Skoczył w stronę rycerza unikając kolejnego cięcia z góry. Stanął w miejscu co zdziwiło rycerza spodziewającego się kolejnego uniku. Wykonał kolejne cięcie z góry, jednak zdarzyło się coś czego nie mógł przewidzieć. Wilk zrobił piruet w bok przy okazji ciosem topora w miecz wbił go w ziemię.
-No to koniec rycerzyku-powiedział patrząc na rycerza usiłującego wydobyć miecz z ziemi.
Wykonał następnie cios z bark pozbawiając rycerza głowy.

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach

cios, odparowanie, dźgnięcie, odparowanie, cios, cios, dźgnięcie
W powietrzu unosił się swąd krwi a słychać można było tylko brzdęk stykającej się stali. Stutley widział jak jego przyjaciele cierpią lecz nie mógł im pomóc, bo sam mógł by stracić łączność ze światem żywych. Toczyła się zażarta walka między Stutleyem a generałem. Nie widać było który z dwójki miał przewagę aż generał nie sypnął piaskiem w oczy wroga. Na szczęście generał był zbyt wyczerpany by dobrze się zamachnąć, cios mieczem Stutley zablokował ręką i mimo kolczugi ręka została poważnie poraniona. Stutley nic nie widział i na ślepo dźgnął mieczem przed siebie, poczuł że w coś trafił, chciał dźgnąć jeszcze raz lecz nie starczyło mu sił, puścił rękojeść miecza i wyczerpany padł na ziemię . . .

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach

Bomer odepchnoł wroga wbijając go w niego, zostaje w ciele przeciwnika. Widząc leżącego Stutleya skoczył na generała i uderzył go pięścią
Można było usłyszeć stalowy odgłos, syk bólu i... widać było skaczącego z bólu Bomera.
Generał obrócił się i uderzył go pięścią.

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach

Utwórz konto lub zaloguj się, aby skomentować

Musisz być użytkownikiem, aby dodać komentarz

Utwórz konto

Zarejestruj nowe konto na forum. To jest łatwe!


Zarejestruj nowe konto

Zaloguj się

Masz już konto? Zaloguj się.


Zaloguj się
Zaloguj się, aby obserwować